Mój wylot jest planowany na godzinę 12:25, więc mam 4 godziny czasu do odlotu. W związku z tym nie stresuję się i zasiadam w taksówce, która ma mnie zawieźć do terminalu 2, skąd lata Philippine Airlines do Londynu. Okazuje się, że korki są tak olbrzymie o tej godzinie w Manili, że nasz przejazd trwa dokładnie 3h! Przecież trasę ok. 10 kilometrów spokojnie pokonałbym na piechotę dużo szybciej. Pojawia się lekki stres, bowiem nie spodziewałem się, że pokonanie tak niewielkiego odcinka może zabrać mi tyle czasu. Od razu kieruję się do stanowiska odprawy biznes klasy, gdzie na szczęście zupełnie nie ma kolejki. Pasażerowie tak podróżujący mogą zabrać bagaż podręczny i rejestrowany do 40 kilogramów (do Europy, Australii i kilku innych miejsc). Następnie ma miejsce szybka kontrola paszportowa i bagażowa. Po tym kieruję się na koniec terminalu, gdzie znajduje się salonik Mabuhay Lounge. Po sprawdzeniu mojego biletu wchodzę do środka, gdzie liczba oczekujących osób jest niewielka. Wstęp mają tutaj tylko pasażerowie klasy biznes oraz osoby należące do programu Frequent Flyer Mabuhay Elite i posiadające status Premier Elite.
Poczekalnia ta to bardzo dobre miejsce do relaksu, pracy i zjedzenia czegoś smacznego. Mamy tutaj także możliwość skorzystania z prysznica przed podróżą. Nie brakuje stanowisk z najnowszą prasą i magazynami oraz sali telewizyjnej. Ja jednak kieruję się do drugiego pomieszczenia, gdzie po prawej stronie znajduje się bar z napojami, a po lewej bufet z ciepłym i zimnym jedzeniem. Jest także trzeci pokój, w którym możemy napić się kawy i posiedzieć w ciszy z gazetą. Jeżeli chodzi o wybór jedzenia to znajdziemy tutaj sporo świeżych owoców, słodyczy, a także niezły wybór dań na ciepło. Nie zabrakło oczywiście soków, zimnych napojów gazowanych, kawy i herbaty, a także alkoholi. Obsługa w zasadzie tylko sprząta po gościach, a barman wydaje drinki przy barze. Panuje tutaj duży spokój. Poczekalni tej oczywiście nie można porównywać do saloników Emirates czy Qataru, ale jest to całkiem nieźle wyposażone miejsce, gdzie możemy spędzić czas przed naszą podróżą.
Kiedy zaczyna się boarding powoli zbieram się i kieruję do bramki. Po sprawdzeniu biletu przechodzę rękawem do samolotu Airbus A340-300. Tutaj wita mnie bardzo miły personel. Z uwagi, że nie ma jeszcze zbyt wiele osób to udaję się na spacer po kabinie ekonomicznej, której zdjęcie także tutaj Wam zamieszczam.
Wróćmy jednak do kabiny klasy biznes, w której podróżowałem. Widać, że ma już ona swoje lata. Układ foteli jaki oferuje to 2-2-2. To niestety nie zapewnia praktycznie żadnej prywatności. Z drugiej strony dopisało mi sporo szczęścia, ponieważ obłożenie tego lotu było niewielkie i prawie każdy siedział sam (również ja, miałem dwa miejsca do dyspozycji). Na początku szefowa pokładu proponuje mi do picie cztery rodzaje soków. Po chwili udaję się na rozmowę z jednym ze stewardów w sprawie zapotrzebowania na ładowarkę do telefonu
;) Ten odpowiada mi, że niestety nie mają takich do dyspozycji na pokładzie, ale da mi swoją prywatną quick charge, dzięki czemu szybko naładuję swój smartfon. Przy okazji dodam, ze przy każdym fotelu jest dostępne gniazdko do ładowania urządzeń elektronicznych. Poza tym mamy dostępną lampkę do czytania, wyjmowany stolik z podłokietnika, a także ekran z IFE. Z tyłu fotela poprzedzającego znajdziemy kieszeń na gazetki pokładowe, a także miejsce na butelkę z wodą. Na czas lotu otrzymałem poduszkę oraz koc, a także saszetkę z akcesoriami i kosmetykami.
Na szczególną uwagę zasługuje fotel, który posiada możliwość rozłożenia praktycznie do pozycji leżącej. Możemy regulować każdy jego odcinek. Przy moim 188 cm wzrostu nie miałem problemu, żeby przespać w samolocie prawie 8 godzin i czułem się jakbym był w łóżku. Oczywiście w pierwszej klasie Lufthansy czy Etihadu (oba A380-800) było zdecydowanie wygodniej, ale już bardzo porównywalnie do biznes klasy Air Canada (787-9).
Gabinet pokładowy zebrał od pasażerów zamówienia na obiad. Do wyboru były cztery dania główne. O tyle jest tutaj dziwnie, że stewardessa podchodzi do nas z menu i stoi nad nami do momentu wyboru, a następnie je zabiera. Zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby menu były dostępne dla nas przez cały okres trwania rejsu. Jako czekadełko przed przystawką podane są hm… takie chlebki z kremami. Raczej przeciętne w smaku. Później dostaję sałatkę warzywną i kawałki łososia, a na danie główne zamówiłem ryż z wołowiną. Na deser podane są owoce oraz sernik. Tego drugiego już nie jestem w stanie zmieścić, więc dziękuję.
Lot mija bardzo spokojnie. Chociaż warto podkreślić, że jakieś 20 minut po starcie kapitan poinformował o problemie technicznym z drzwiami i konieczności powrotu do Manili. Chwilę później jednak odwołał to i lecieliśmy dalej do Londynu. W czasie całego rejsu z tyłu był przygotowany bar z przekąskami – chipsy i jabłka oraz woda w butelkach. W między czasie podano kawę, a na 2,5 godziny przed lądowaniem śniadanie. Jest to o tyle dziwne, że lądowaliśmy przecież o godzinie 19, więc trochę późno na śniadanie
;)
Ten posiłek jednak dużo bardziej przypadł mi do gustu. Na początku były płatki z mlekiem, chociaż można było wybrać także jogurt czy banana. Na danie główne mogliśmy wybrać po raz kolejny jedno z czterech dań. Zapamiętałem, że była dostępna „polish kielbasa”, jednak ja na nią się nie zdecydowałem a wybrałem coś rodem z Chin. Była to także kiełbasa tylko, że opiekana oraz ryż. To danie smakowało mi i mogłem puszczać samolot najedzony.
Na lotnisku Heathrow poszedłem w kierunku stacji metra. Tam znajduje się informacja turystyczna, gdzie podałem młodej dziewczynie adres mojego hotelu, a ona przedstawiła mi opcje dojazdu. Zasugerowała wyrobienie karty Oyster, żeby taniej poruszać się po Londynie. Jej koszt to 5 Funtów. Oczywiście tak zrobiłem i udałem się na metro. Jechałem z około godziny z jedną przesiadką i następnie autobusem 36 (koszt 1,5 Funta) praktycznie pod drzwi mojego hotelu. Tym razem zatrzymuję się w Best Western London Peckham.
W recepcji wita mnie nasz rodak i daje kartę do pokoju. Nie spodziewałem się super warunków, a tutaj duże zdziwienie. Cały obiekt wręcz pachnie nowością. Jest bardzo czysto, nowocześnie i Internet działa doskonale. Ja jednak szybko wracam na recepcję zapytać o najbliższy sklep, bowiem nadal potrzebuję kabel do mojego telefonu. Pan Łukasz wskazuje mi całodobowy store dosłownie 50 metrów dalej. Tam też udaje mi się nabyć upragniony kabel do ładowania smartfonu. Po powrocie do hotelu biorę prysznic i idę spać.
Różnice czasu najwyraźniej dają mi się we znaki, bowiem budzę się sam już po 4 rano. Stwierdzam, że to dobra okazja, żeby zaliczyć spacer po Londynie i coś zobaczyć na trasie dookoła świata także w Europie. Pakuje się, oddaję kartę na recepcji (teraz inny z naszych rodaków mnie żegna) i idę na autobus 36, którym podjeżdżam w okolice Tamizy. Stąd kieruję się pieszo na dworzec Victoria, skąd mam jechać na lotnisko Stansted. Wcześniej kupiłem bilet na przejazd Easybusem za 2 Funty. Trzeba było go wydrukować, ale totalnie o tym zapomniałem, więc mam lekki stres, że nie będę wpuszczony do środka. Na miejscu okazuje się jednak, że pojadę komfortowym national express, gdzie wystarczy pokazać bilet na telefonie.
Nasz przejazd z centrum Londynu na lotnisko Stansted zajmuje około 1,5 godzin. W związku z czym docieram na miejsce o 8:30. Mój rejs do Poznania zaplanowany jest na godzinę 11:20, więc mam sporo czasu, żeby udać się do saloniku Escape na śniadanie. Wchodzę tutaj za okazaniem karty Priority Pass. Jeżeli ktoś jednak jej nie posiada to może wejść także za opłatą 21 Funtów. To raczej przeciętna inwestycja, tym bardziej w porze śniadania. Wybór jedzenia jest skromny, a z menu możemy zamówić za darmo pięć dodatkowych dań np. jajko na miękko z tostami czy bułkę z boczkiem lub kiełbasą na ciepło. Spędzam tutaj blisko 2 godziny po czym udaję się na boarding rejsu FR do Poznania.
Samolot jest pełen. Mój bagaż otrzymuje zawieszkę, że zostanie zabrany do luku bagażowego. Nie mam w nim nic, co mogłoby ulec uszkodzeniu więc oddaję go przed wejściem na pokład. Lecimy 1:50 h, po czym lądujemy w zimnej stolicy Wielkopolski. W Londynie było około 8 stopni więcej i aura była dużo bardziej zachęcająca. Po wejściu do hali odlotów jestem przywitany nie tylko przez moją dziewczynę (fajna niespodzianka
:)), ale także przez młodzież rozdającą w ten dzień rogale świętomarcińskie.
To już koniec mojej relacji z podróży. Dzięki serdeczne wszystkim czytającym, komentującym i lajkującym. Teraz jak tylko wszystkie blokady z kk zostaną rozliczone to podzielę się z Wami kosztami tego szalonego wyjazdu.Dokładne podsumowanie, które Wam obiecałem.
Zacznijmy od tabelki z wydatkami. Kolumna cena regularna zawiera cenę, którą pokazał mi kayak.pl lub booking.com w dzień dokonywania rezerwacji. Oczywiście nie można brać sobie tego do serca, ale ma to na celu pokazać pewne różnice.
Tutaj pokazuję jak wygląda dorobek milowo/punktowy:
Nie chcę jednoznacznie komentować swoich wydatków, ale myślę, że nie wyszło najgorzej. Tam, gdzie mogłem korzystałem jeszcze z opcji cashbacku za rezerwacje poprzez znane nam portale. Chciałbym jeszcze podkreślić, że wszystkie punkty/mile, które wykorzystałem zostały zarobione naturalnie.
Kilka komentarzy odnośnie wydatków: Z rezerwacją lotu w pierwszej klasie czekałem do 14 dni przed wylotem, kiedy to jest to możliwe na stronach partnerów LH. Wyjazd ten bez tego byłby bardziej "zwyczajny", a chciałem spróbować czegoś nowego. Dodatkowo wiemy, że w M&B są atrakcyjniejsze stawki za klasy premium niż w M&M, więc była okazja na wykorzystanie zebranych mil. Dzisiaj nie wiem czy powtórzyłbym doświadczenie z F w LH. To produkt rzeczywiście perfekcyjny, ale niestety bez tego "czegoś", co oferuje np. Etihad w klasie pierwszej. Aczkolwiek nie mogę powiedzieć, że żałuję. Serwis limuzynowy, możliwość wypożyczenia Porsche i terminal klasy pierwszej to jednak niezapomniane doświadczenie.
Hoteli przy lotnisku we Frankfurcie mamy bardzo dużo. Polecano mi zatrzymać się w Hiltonie, jednak z uwagi na późny przylot i wczesny wyjazd na lotnisko zdecydowałem się przespać w Mercure, który należy do sieci Accor. Największym plusem takiego rozwiązania jest darmowy transfer w dwie strony, który jednak musimy wcześniej zarezerwować (z hotelu na lotnisko). W hotelu niczego mi nie brakowało. Uważam, że to obiekt godny polecenia na kolejne wyjazdy.
Nocleg w Staybridge Suites Palmdale zarezerwowałem przy okazji promocji Point Breaks w IHG. Wiedziałem, że nie chcę zatrzymać się w centrum Los Angeles, ani w okolicach Hollywood, ponieważ byłem już tam trzy lata temu i chciałem zobaczyć coś nowego. W promieniu nawet 100 mil od lotniska można spokojnie dojechać wypożyczonym samochodem, a przecież bez tego poruszanie się po Kalifornii jest praktycznie niemożliwe. Hotel ten okazał się świetnym wyborem. Otrzymałem olbrzymi apartament i bardzo smaczne śniadanie (chyba najlepsze jakie jadłem w USA).
Drugi nocleg w USA wybrałem w Holiday Inn Express & Suites Rancho Mirage, tylko ze względu na bardzo bliskie położenie parku narodowego drzewa Jousego, a także z uwagi na idealnie pasujący mi ten obiekt do zadań w IHG Accelerate. Sam obiekt nie jest godny polecenia i przy stawce (z podatkami) 81 dolarów nie opłaca się tam zatrzymać. Po drodze mijałem inne HIXy, które były z tego co pamiętam minimalnie droższe, ale zapewne okazałyby się lepszym wyborem.
Przelot z Los Angeles do Melbourne rezerwowałem z błędu taryfowego linii Qantas. Jest to bardzo długi, bo aż 15 godzinny rejs przez Pacyfik. Tutaj nie mogłem wybrzydzać, bowiem w takiej cenie trudno o lepszą ofertę. Sama oferta Qantas w klasie ekonomicznej jest w pełni zadowalająca. Po przelocie byłem lekko zmęczony, ale w ogólnym rozrachunku to była dobra decyzja, żeby tak pokonać Ocean Spokojny.
Duży dylemat miałem z wyborem miejsca noclegowego w Melbourne. Tutaj zaobserwowałem pewną prawidłowość, która nie jest w przypadku każdej destynacji taka oczywista. A mianowicie cena wszystkich obserwowanych przeze mnie miejsc noclegowych rosła wraz ze zbliżającym się terminem. Aż, kiedy był dosłownie tydzień do wyjazdu ceny spadły do najniższych, jakie widziałem. Rezerwację zrobiłem od razu. Ostatecznie zdecydowałem się zatrzymać w Mercure Alberts Park, który jest położony ok. 3 km spaceru od ścisłego centrum. To kolejny hotel na który nie mogę narzekać. Świetna obsługa i wszystkie przywileje wynikające ze statusu otrzymane. Nie mam żadnych zastrzeżeń i z czystym sumieniem mogę polecić ten obiekt.
Rezerwując lot z Australii na Bali chciałem postawić na produkt w biznes klasie. Niestety w Star Alliance miałem do wyboru tylko Singapore Airlines lub Thai Airways. W przypadku tego pierwszego czekała mnie zawsze długa przesiadka w Singapurze, na co było mi trochę szkoda czasu, ponieważ miasto to odwiedziłem nie dalej jak w marcu (tutaj relacja). W przypadku tajlandzkiego przewoźnika trochę zniechęciła mnie ich stara kabina na tej trasie. W związku z powyższym obserwowałem przez długi czas ceny AirAsia i JetStar. Najatrakcyjniej wyglądał przelot z Perth do Denpasar, więc właśnie taką trasę zakupiłem. Około 250 złotych jak na 4 godzinny rejs o idealnej dla mnie godzinie to bardzo dobra cena.
Wcześniej jednak musiałem dostać się do Perth. Wykorzystałem jeszcze resztkę swoich mil w British Airways Executive Club i za pomocą polskiej infolinii dokonałem rezerwacji na lot linami Qantas. Tutaj ponownie klasa ekonomiczna, jednak tym razem miałem do dyspozycji dwa puste miejsca obok mnie.
Wybór hoteli na Bali jest przeogromny. Co jeden do lepszy. Jak to bywało do tej pory poza dobrą miejscówką, chciałem także zebrać coś punktów lub dobrze je wydać. Z uwagi, że na wyspie spędzałem trzy dni to mogłem trochę się poprzemieszczać. Pierwszy hotel potrzebowałem dosłownie tylko do przespania się, bowiem lądowałem o północy na Bali. W związku z tym wybrałem najtańszy Holiday Inn Express Bali Raya Kuta, dzięki któremu mogłem zrobić kolejne zadania w IHG. Poza tym oferuje on w cenie całkiem niezłe śniadanie, co było mi na rękę. Przy okazji zrobiłem tutaj drugi fikcyjny nocleg, dla ukończenia innego Accelerate. Tańszego hotelu z tej sieci chyba nigdzie indziej nie znajdziemy.
Kolejnym noclegiem, który zarezerwowałem na wyspie był Conrd Bali. Zrobiłem to natychmiast po ogłoszeniu promocji w sieci hotelowej Hilton, gdzie za każdy nocleg opłacony kartą Visa otrzymamy dodatkowe 5000 punktów. Ten obiekt zrobił na mnie piorunujące wrażenie i uważam, że stawka 85 USD + 20k punktów za noc jest bardzo atrakcyjna. Do tej pory mój numer jeden na wyspie, a w poprzednich latach odwiedziłem tutaj kilka innych, także dobrych hoteli.
Ostatnią noc na Bali zdecydowałem się spędzić w Hilton Inn Garden przy lotnisku. Głownie ze względu na błąd stawki punktowej za apartament prezydencki. W systemie widniała cena 6k punktów. Oprócz tego liczyłem na możliwość późnego wykwaterowania z uwagi na status w sieci Hilton oraz darmowe śniadanie w restauracji. Wszystko poszło jak należy, chociaż z samego pobytu byłem lekko rozczarowany. Mój pokój nie był gotowy o godzinie 17, a dodatkowo ci chińscy turyści przy basenie zdecydowanie zniechęcili mnie to powrotu w to miejsce.
Mój przelot na trasie Denpasar – Manila (stopover 30 godzin) – Londyn zabookowałem także w Error Fare, który popełniła linia Philippine Airlines. Udało się nabyć ten rejs w cenie 1580 złotych w klasie biznes. Istotnym dla mnie tutaj faktem była możliwość anulacji biletu w dowolnej chwili ze zwrotem pełnej kwoty. Rejs ten kupowałem kilka miesięcy temu, kiedy jeszcze nie byłem pewny, że moja trasa będzie miała akurat taki przebieg. Dodatkowo mile (150%) zarobione za te przeloty można naliczyć w programie lojalnościowym Etihad Airlines, gdzie ostatnio je naliczałem po odbytych rejsach Etihadem i Air Seyschelles.
W czasie pobytu na Filipinach zdecydowałem się zarezerwować hotel z sieci Accor. Zrobiłem to wykorzystując zebrane punkty. Mój wybór był podyktowany doskonałymi opiniami Novotel Manila Araneta Center oraz dostępem do saloniku dla posiadaczy platynowego statusu w LCAH. Z tej miejscówki również jest bardzo zadowolony.
Na koniec pozostało mi dostać się z Londynu do domu. Ponieważ lądowałem w stolicy Anglii wieczorem to czekała mnie tutaj jeszcze jedna noc. Tutaj z pomocą przyszedł kod zniżkowy w jednym z OTA na pakiet lot + hotel, dzięki któremu zapłaciłem dokładnie 0,01 Funta za pobyt w hotelu sieci Best Western i rejs ze Stansted do Poznania.
To by było na tyle z mojej strony. Oczywiście na wszelkie pytania i komentarze chętnie odpowiem. Dzięki, że byliście w tej podróży razem ze mną.
Zacna wersja 911, ale ja bym smignela autostrada na poludnie i z powrotem, w koncu jest przy lotnisku i kawalek za nim nie ma juz ograniczenia predkosci
:-) Z tego co widze, Avis poleca na swojej stronie trase w dol. W 150 wliczonych km mozna sporo paliwa puscic z dymem. Transfer limuzyna do samolotu z tego co pamietam? Niewatpliwie pierwsza klasa LH ma bardzo dobre ground services.
W 911ce (4s wiec w porównaniu do tego staroć
;-) zrobiłem swój szosowy, czy tez raczej autostradowy Vmax. Mam wrażenie że chwilowo jest to najmocniejszy akcent Twojej relacji. Teraz będziesz sie musiał dobrze postarać, żeby to przebić. Choć. Drugiej strony - najlepsze dopiero przed nami. Eee to znaczy, chciałem napisać - przed Tobą
;-)
CRJ-900 podobnie jak na wielu innych trasach PL-FRA. Całkiem fajny ale warto złapać miejsca z przodu o z tylu jest wyraźnie głośniej. I później jedzonko dociera
;)
bonifacy napisał:@ibartek wystarczy wpisać w Google nr samolotu i masz wszystkie dane:) http://www.airfleets.net/ficheapp/plane-crj-15245.htmtak, wiem. prosba byla na przyszle loty, przy boardingu z rekawa moze byc ciezko zrobic jakiekolwiek zdjecie samolotu..
Wygląda na to, że będę zawsze pierwszym, a przynajmniej jednym z pierwszych "lubiących"
:-)Jesteśmy obaj wprawdzie w innych strefach czasowych, ale tak czy inaczej daleko od kraju, więc mam pierwszeństwo
:-DKurczę, jaka to jednak różnica, jak się wrzuca porządne zdjęcia. Jestem teraz w Manili - może wykombinuję tu chociaż jakiś kabelek (bo oczywiście w roztargnieniu nie zabrałem z domu) i wreszcie dam obrazki z aparatu, a nie telefonu...Miłej i bezproblemowej dalszej podróży!
Zdjec nie widze, ale sniadanie brzmi jak z Ritza, szczegolnie ta czesc o szynkach
:-) Hilton Warszawa tez ma wysokie aspiracje, bo jest sok marchewkowy.
Przepraszam już są. Problem został usunięty przez hosting gdzie je umieszczam - wystąpił chwilowy problem z systemem quoty, co mogło objawiać się podanym błędem.
Faktycznie, troche brauje prywatnosci i nawet na Twoich zdjeciach widac, ze masz wglad w ekrany innych pasazerow i mozesz sprawdzic co ogladaja. Zarzadzanie fotelem wyglada na zaawansowane. Ciekawa jestem co bedziesz robic w rejonach Palm Springs? Joshua Tree Park?
Ogólnie podróż chyba Ci minęła bardzo przyjemnie, natomiast od siebie powiem, że jedzenie - a zwłaszcza danie główne - jednak nieco rozczarowuje na zdjęciach.
Tez miala taka idealna pogode w Joshua Tree Park, tylko bylo troche chlodniej, a na wzniesieniu to nawet male polacie sniegu lezaly, ale to bylo w grudniu. Co ciekawe jedzie sie przez dwie pustynie: Mojave Desert i Colorado Desert i faktycznie widac roznice w roslinnosci.
@przemos74 Kolejna świetna relacja, którą czytam z miłą chęcią i cieszę się na każdy nowy post. Pomieszanie części lotniczej/hotelowej z podróżniczą - to lubię! Tak trzymaj!
Świetna relacja, fajnie się patrzy na te wszystkie luksusy niedostępne dla zwykłego śmietelnika
:D Ale muszę powiedzieć że płatne wifi dla pasażera First to w moim odczuciu taki trochę zgrzyt, kazać dopłacać te głupie parę dolców kiedy bilet kosztował fortunę..
@maciass zdecydowanie się zgadzam. Ktoś, kto płaci za lot kilka tysięcy dolarów, na ogół nie ma problemu z wydaniem kilkunastu, ba, nawet ich nie zauważa, ale samo doświadczenie, że trzeba wyjąć portfel i zapłacić to już dyskomfort. Z jednej strony oddzielny terminal dla wygody, a z drugiej to. No a druga sprawa to fakt, że dopłacanie za wszystkie drobiazgi kojarzy mi się raczej z LCC@Szyn3k na wielu amerykańskich blogach o podróżach, chociażby One Mile at a Time, jest całe mnóstwo Polaków bacznie je śledzących, podczas gdy zbliżone blogi w Polsce można policzyć na palcach jednej ręki. Sam czytam tę relację z ogromnym zaciekawieniem, bo materiał naprawdę godny pochylenia się i czytania z zapartym tchem
;)
silvershark napisał:@Szyn3k na wielu amerykańskich blogach o podróżach, chociażby One Mile at a Time, jest całe mnóstwo Polaków bacznie je śledzących, podczas gdy zbliżone blogi w Polsce można policzyć na palcach jednej ręki. Za malo czytelnikow wsrod polskiej publicznosci, a autor moze byc potraktowany jak ten, ktoremu przewrocilo sie w glowie albo snob, itp. Salonikow i limuzyn sie zachciewa
;-)
Większość dobrych blogów to blogi amerykańskie, a chciałbym poczytać coś utrzymanego w bardziej europejskich klimatach. Sam postanowiłem tworzyć bloga tego typu, ale nie jest to temat tak łatwy jak np. "zdrowe odżywianie" czy "modowy lifestyle" (potrzebna jest większa wiedza, ale przede wszystkim trzeba zdobywać materiał do recenzowania, czyli po prostu dużo latać).Kolejną korektą do blogów zagranicznych, którą uważam, że warto dodać, jest opisywanie lotów w klasie ekonomicznej, która jest znacznie bliższa przeciętnemu śmiertelnikowi, ewentualnie latanie ekonomiczną i posiadanie statusów, które pozwalają na wejścia do lounge'ów itp. Łatwiej nawiązać więź z czytelnikiem, jeśli temat jest realistyczny i nieodległy. @Aga_podrozniczka popyt można stworzyć i uważam, że warto, bo to rozwija świadomość społeczeństwa, a przede wszystkim fajnie poczytać coś ciekawego, z czym istnieje szansa się spotkać w naszym życiu, a także opisywać zjawiska, które sami widzimy i są typowe tylko dla podróżnych z Polski (w stylu: 4-godzinne kolejki w Modlinie albo loty krajowe na wybitnych trasach typu Radom-Olsztyn)
:D
@silvershark ba, też bym chętnie w F lub w C latał, ale mam wrażenie, że w życiu może to się tylko raz uda, jak będzie jakiś EF ciekawy, a tak to... chyba za wysokie progi dla mnie, latać zawsze w biznesie
:(
@przemos74 tysiące Ci zjadło w liczbie widzów MCG
:)Miło wspomnieć własną wizytę w Melbourne sprzed 3 lat, dzięki za dużą liczbę zdjęć. Wyjechać na Eureka Tower warto moim zdaniem - dobry widok między innymi na Albert Park oraz na korty i Melbourne Cricket Ground. Ale jak napisałeś możesz to zrobić następnym razem. Też tak czasem mówię o atrakcjach w miejscach, do których mam zamiar wrócić
:)
Widze, ze miales ladna pogode w Melbourne. Jak przelatywalam przez nie 2 tygodnie temu to bylo 13C i deszcz. Lecisz troche w odwrotna strone niz ja ostatnio
:-)Ladne zdjecia nocne. Pomysle nad ta pierwsza klasa w Etihad do MEL w egipskiej promocji ...
To dobrze, ze masz pozytywne wrazenia z Conrada. Czytalam recenzje i niektorzy pisali, ze w porzadku, ale nie taki dobry jak w innych miejscach na swiecie. Conrady to moja ulubiona siec.
Aga_podrozniczka napisał:Nie czuje sie zachecona do wizyty w tym Garden Inn po tym komentarzu o chinskich turystach. Apartament prezydencki pewnie dobry na duza impreze
:-)Zależy jak trafisz. Podczas mojego pobytu w ubiegłym miesiącu nie było żadnej grupy - jednego dnia pływaliśmy z żoną w basenie od 9 do 12 całkiem sami
;)BTW Wspaniała podróż! Powodzenia w dalszej części!
;)
aarongeru napisał:Aga_podrozniczka napisał:Nie czuje sie zachecona do wizyty w tym Garden Inn po tym komentarzu o chinskich turystach. Apartament prezydencki pewnie dobry na duza impreze
:-)Dokładnie ,smarkanie do basenu, jedzenie jak pig przy nim, bekanie przy każdym drinku to ,to co lubię najbardziej omijać.Ale skoro balują do późna to można liczyć na poranne słonko i pływankobez tej nacji. Ostatnio siedziałam w samolocie z 2 chinkami w rzędzie.Jeszcze nie wystartowaliśmy,a już jedna dwa razy wychodziła do wc.Pomyślicie ,że ze stresu
:-) Niestety nie, mieliśmy opóźnienie z wylotem 40 mina jak tylko samolot zaczął startowaćjuż miały zjedzone pół torby jedzenia.Na szczęście udało mi się przesiąść ,bo bym furii dostała
:(
Ja na razie ma bilety do BKK luzno pokrywajace sie z moja rezerwacja na Bali. W zaleznosci od tego jak bede stala z punktami i gotowka, moze skusze sie na tego Conrada, widzialam ceny 20K punktow + $100 za noc. Czytalam tez recenzje i duzo osob dostaje upgrade do tego pokoju co Przemos74. Od grudnia bedzie tez dostepny Hilton Bali Resort, 30K punktow za noc lub 12K + £45.
Uwaga co do wypozyczalni Avis, aby wynajac samochody klasy Avis Prestige w Niemczech musisz miec dwie wypukle karty wystawione przez rozne banki lub jedna zlota karte wystawiona przez niemiecki bank i miec minimum 25 lat. Nieprawda jest twierdzenie ze musza byc dwie karty z czego jedna zlota.Gratulacje z wycieczki 911 Targa po Frankfurcie.
Teraz już wiem jaki był prawdziwy powód, że z nami do Argentyny nie poleciałeś - za dużo lotów w Y
:P A na serio to skoro już się zbliżamy do końca to muszę napisać, że świetny trip Ci z tego wyszedł i świetnie się czyta/śledzi taki relacje na luzie, bez spiny i bez żadnego parcia, a za to z porcjo dużo rzadziej tutaj spotykanych relacji z C/F i dobrych hoteli. Mi ostatnio trochę krócej zajęło dotarcie do Londynu, ale mimo tego chętnie bym się zamienił
;)
Ja się zmęczyłem tym lataniem tylko czytająć
;-)Fajna sprawa:)To jeszcze poprosimy podsumowanie koszto-punktów/mil, bo każdy pewnie z niecierpliwością przegląda swoje zapasy, sprawdzając jak daleko by zaleciał...
To teraz mozesz odpoczac i odespac
:-) Tez sie zmeczylam od tego czytania, bez latania. Troche sie minelismy, bo ja akurat polecialam na wschod jak Ty wrociles, a teraz lece wlasnie na zachod
:-)Co do hotelu we Frankfurcie, to obok Mercure jest jeszcze Ibis Budget i pewnie jeszcze pare innych. Wszystkie korzystaja chyba z tego samego autobusu na lotnisko. Nocowalam tam kiedys dosc tanio i chyba bylo w porzadku, bo nie pamietam nic zlego
;-) Hiltony sa duzo blizej, ale rzadko widze je tanio. A jak ktos by sie skusil na te promocje pierwszej klasy i Porsche to szczerze polecam wypad na poludnie po autostradzie, najlepiej w sobote po poludniu i niedziele rano, kiedy nie ma tirow i drogi sa pustawe. Mozna sobie troche "polatac" na odcinkach bez limitow. Na Bali ladnie zaweziles wybor hoteli. Jak wroce z obecnej eskapady i zbiore troche punktow, to moze wezme tego Conrada prowizorycznie. Zawsze mozna anulowac i zmienic plany. Pozdrawiam z saloniku w DUS.
@Aga_podrozniczka, autobus jadący do Mercurego zatrzymywał się także przy Ibisie, ale chyba nie Budget.PS. Udanej podróży
:) Dokąd teraz lecisz? @kacper451, widzę, że niedokładnie przeczytałeś relację
:( noclegów potrzebowałem w sumie cztery. Po kilku edycjach bardzo trudnych zadań wreszcie poszli mi na rękę
;)
Wydaje mi się, że masz błąd w wyliczeniach przy hotelach Accora.2000 pkt to 40€ (~170 pln), u Ciebie wychodzi to tak, jakby te punkty obniżały Ci cenę przynajmniej 2 razy więcej, tj. o ~340 pln, a w pierwszym przypadku to nawet o ponad 400 złotych.Szkoda, że straciłem platynę w Accorze, bo Manilę w lutym po twojej rekomendacji Novotela załatwiłbym tak samo
;)
przemos74 napisał:@Aga_podrozniczka, autobus jadący do Mercurego zatrzymywał się także przy Ibisie, ale chyba nie Budget.PS. Udanej podróży
:) Dokąd teraz lecisz? Moze juz nie jest Budget, kiedys to byl nawet Etap.New York, New York z promocji Air Berlin. Z tego co mi powiedziano, to samolot jest prawie pusty w ekonomicznej. Moze nie umre od braku miejsca na nogi czego troche sie obawialam.
@piotrek_, cena na stronie Accora jest różna od strony na bookingu, a dodatkowo upgrade'y pokoju były darmowe (cena z booking jest dla pokoju po upie)
;) wydaje mi się, że jest okey policzone, ale mogłem się gdzieś machnąć
;)Novotel w Manili jak na warunki lokalne jest bardzo drogi, ale z drugiej strony rzeczywiście oferuje doskonałą obsługę i warto spędzić tam chociaż jedną noc. Aczkolwiek bez Palatyny bym Ci odradzał, wiesz czemu
:)
Upgrade i wszystko jasne
:P W moich datach stoi po około 280 pln, wykorzystując 2000 punktów miałbym go za 100 pln z groszami. No niestety od września mam tylko golda
;)
super relacja, dziś pół dnia szukałem jej na fly4 free po resecie mozzili, wcześniej była w ulubionych, stosunkowo niedrogo wyszło, szkoda że dziewczyny nie zabrałeś, pewnie byłoby raźniej
:) czy jesteś w stanie napisać mniej więcej jak się przygotować do takiego wyjazdu ? tzn chodzi mi o to jak nabijasz tyle pkt w programach i robisz potem upgrade hoteli? czy dużo Ci to czasu zabiera? ja raczej w planach mam wylot za rok do azji, i przyznam że na pewno ta relacja mnie jeszcze bardziej zainspirowała
;)
dzięki @przemos74 za relację i podsumowanie; dla mnie najtrudniejszym momentem byłby zdecydowanie ten TPAC w Y, ale robiłeś go szczęśliwie tylko w jedną stronę. No to do następnego @kółeczka, mam nadzieję, że wreszcie gdzieś w trasie
:D
Mój wylot jest planowany na godzinę 12:25, więc mam 4 godziny czasu do odlotu. W związku z tym nie stresuję się i zasiadam w taksówce, która ma mnie zawieźć do terminalu 2, skąd lata Philippine Airlines do Londynu. Okazuje się, że korki są tak olbrzymie o tej godzinie w Manili, że nasz przejazd trwa dokładnie 3h! Przecież trasę ok. 10 kilometrów spokojnie pokonałbym na piechotę dużo szybciej. Pojawia się lekki stres, bowiem nie spodziewałem się, że pokonanie tak niewielkiego odcinka może zabrać mi tyle czasu.
Od razu kieruję się do stanowiska odprawy biznes klasy, gdzie na szczęście zupełnie nie ma kolejki. Pasażerowie tak podróżujący mogą zabrać bagaż podręczny i rejestrowany do 40 kilogramów (do Europy, Australii i kilku innych miejsc). Następnie ma miejsce szybka kontrola paszportowa i bagażowa. Po tym kieruję się na koniec terminalu, gdzie znajduje się salonik Mabuhay Lounge. Po sprawdzeniu mojego biletu wchodzę do środka, gdzie liczba oczekujących osób jest niewielka. Wstęp mają tutaj tylko pasażerowie klasy biznes oraz osoby należące do programu Frequent Flyer Mabuhay Elite i posiadające status Premier Elite.
Poczekalnia ta to bardzo dobre miejsce do relaksu, pracy i zjedzenia czegoś smacznego. Mamy tutaj także możliwość skorzystania z prysznica przed podróżą. Nie brakuje stanowisk z najnowszą prasą i magazynami oraz sali telewizyjnej. Ja jednak kieruję się do drugiego pomieszczenia, gdzie po prawej stronie znajduje się bar z napojami, a po lewej bufet z ciepłym i zimnym jedzeniem. Jest także trzeci pokój, w którym możemy napić się kawy i posiedzieć w ciszy z gazetą. Jeżeli chodzi o wybór jedzenia to znajdziemy tutaj sporo świeżych owoców, słodyczy, a także niezły wybór dań na ciepło. Nie zabrakło oczywiście soków, zimnych napojów gazowanych, kawy i herbaty, a także alkoholi. Obsługa w zasadzie tylko sprząta po gościach, a barman wydaje drinki przy barze. Panuje tutaj duży spokój. Poczekalni tej oczywiście nie można porównywać do saloników Emirates czy Qataru, ale jest to całkiem nieźle wyposażone miejsce, gdzie możemy spędzić czas przed naszą podróżą.
Kiedy zaczyna się boarding powoli zbieram się i kieruję do bramki. Po sprawdzeniu biletu przechodzę rękawem do samolotu Airbus A340-300. Tutaj wita mnie bardzo miły personel. Z uwagi, że nie ma jeszcze zbyt wiele osób to udaję się na spacer po kabinie ekonomicznej, której zdjęcie także tutaj Wam zamieszczam.
Wróćmy jednak do kabiny klasy biznes, w której podróżowałem. Widać, że ma już ona swoje lata. Układ foteli jaki oferuje to 2-2-2. To niestety nie zapewnia praktycznie żadnej prywatności. Z drugiej strony dopisało mi sporo szczęścia, ponieważ obłożenie tego lotu było niewielkie i prawie każdy siedział sam (również ja, miałem dwa miejsca do dyspozycji). Na początku szefowa pokładu proponuje mi do picie cztery rodzaje soków. Po chwili udaję się na rozmowę z jednym ze stewardów w sprawie zapotrzebowania na ładowarkę do telefonu ;) Ten odpowiada mi, że niestety nie mają takich do dyspozycji na pokładzie, ale da mi swoją prywatną quick charge, dzięki czemu szybko naładuję swój smartfon. Przy okazji dodam, ze przy każdym fotelu jest dostępne gniazdko do ładowania urządzeń elektronicznych. Poza tym mamy dostępną lampkę do czytania, wyjmowany stolik z podłokietnika, a także ekran z IFE. Z tyłu fotela poprzedzającego znajdziemy kieszeń na gazetki pokładowe, a także miejsce na butelkę z wodą. Na czas lotu otrzymałem poduszkę oraz koc, a także saszetkę z akcesoriami i kosmetykami.
Na szczególną uwagę zasługuje fotel, który posiada możliwość rozłożenia praktycznie do pozycji leżącej. Możemy regulować każdy jego odcinek. Przy moim 188 cm wzrostu nie miałem problemu, żeby przespać w samolocie prawie 8 godzin i czułem się jakbym był w łóżku. Oczywiście w pierwszej klasie Lufthansy czy Etihadu (oba A380-800) było zdecydowanie wygodniej, ale już bardzo porównywalnie do biznes klasy Air Canada (787-9).
Gabinet pokładowy zebrał od pasażerów zamówienia na obiad. Do wyboru były cztery dania główne. O tyle jest tutaj dziwnie, że stewardessa podchodzi do nas z menu i stoi nad nami do momentu wyboru, a następnie je zabiera. Zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby menu były dostępne dla nas przez cały okres trwania rejsu. Jako czekadełko przed przystawką podane są hm… takie chlebki z kremami. Raczej przeciętne w smaku. Później dostaję sałatkę warzywną i kawałki łososia, a na danie główne zamówiłem ryż z wołowiną. Na deser podane są owoce oraz sernik. Tego drugiego już nie jestem w stanie zmieścić, więc dziękuję.
Lot mija bardzo spokojnie. Chociaż warto podkreślić, że jakieś 20 minut po starcie kapitan poinformował o problemie technicznym z drzwiami i konieczności powrotu do Manili. Chwilę później jednak odwołał to i lecieliśmy dalej do Londynu. W czasie całego rejsu z tyłu był przygotowany bar z przekąskami – chipsy i jabłka oraz woda w butelkach. W między czasie podano kawę, a na 2,5 godziny przed lądowaniem śniadanie. Jest to o tyle dziwne, że lądowaliśmy przecież o godzinie 19, więc trochę późno na śniadanie ;)
Ten posiłek jednak dużo bardziej przypadł mi do gustu. Na początku były płatki z mlekiem, chociaż można było wybrać także jogurt czy banana. Na danie główne mogliśmy wybrać po raz kolejny jedno z czterech dań. Zapamiętałem, że była dostępna „polish kielbasa”, jednak ja na nią się nie zdecydowałem a wybrałem coś rodem z Chin. Była to także kiełbasa tylko, że opiekana oraz ryż. To danie smakowało mi i mogłem puszczać samolot najedzony.
Na lotnisku Heathrow poszedłem w kierunku stacji metra. Tam znajduje się informacja turystyczna, gdzie podałem młodej dziewczynie adres mojego hotelu, a ona przedstawiła mi opcje dojazdu. Zasugerowała wyrobienie karty Oyster, żeby taniej poruszać się po Londynie. Jej koszt to 5 Funtów. Oczywiście tak zrobiłem i udałem się na metro. Jechałem z około godziny z jedną przesiadką i następnie autobusem 36 (koszt 1,5 Funta) praktycznie pod drzwi mojego hotelu. Tym razem zatrzymuję się w Best Western London Peckham.
W recepcji wita mnie nasz rodak i daje kartę do pokoju. Nie spodziewałem się super warunków, a tutaj duże zdziwienie. Cały obiekt wręcz pachnie nowością. Jest bardzo czysto, nowocześnie i Internet działa doskonale. Ja jednak szybko wracam na recepcję zapytać o najbliższy sklep, bowiem nadal potrzebuję kabel do mojego telefonu. Pan Łukasz wskazuje mi całodobowy store dosłownie 50 metrów dalej. Tam też udaje mi się nabyć upragniony kabel do ładowania smartfonu. Po powrocie do hotelu biorę prysznic i idę spać.
Różnice czasu najwyraźniej dają mi się we znaki, bowiem budzę się sam już po 4 rano. Stwierdzam, że to dobra okazja, żeby zaliczyć spacer po Londynie i coś zobaczyć na trasie dookoła świata także w Europie. Pakuje się, oddaję kartę na recepcji (teraz inny z naszych rodaków mnie żegna) i idę na autobus 36, którym podjeżdżam w okolice Tamizy. Stąd kieruję się pieszo na dworzec Victoria, skąd mam jechać na lotnisko Stansted. Wcześniej kupiłem bilet na przejazd Easybusem za 2 Funty. Trzeba było go wydrukować, ale totalnie o tym zapomniałem, więc mam lekki stres, że nie będę wpuszczony do środka. Na miejscu okazuje się jednak, że pojadę komfortowym national express, gdzie wystarczy pokazać bilet na telefonie.
Nasz przejazd z centrum Londynu na lotnisko Stansted zajmuje około 1,5 godzin. W związku z czym docieram na miejsce o 8:30. Mój rejs do Poznania zaplanowany jest na godzinę 11:20, więc mam sporo czasu, żeby udać się do saloniku Escape na śniadanie. Wchodzę tutaj za okazaniem karty Priority Pass. Jeżeli ktoś jednak jej nie posiada to może wejść także za opłatą 21 Funtów. To raczej przeciętna inwestycja, tym bardziej w porze śniadania. Wybór jedzenia jest skromny, a z menu możemy zamówić za darmo pięć dodatkowych dań np. jajko na miękko z tostami czy bułkę z boczkiem lub kiełbasą na ciepło. Spędzam tutaj blisko 2 godziny po czym udaję się na boarding rejsu FR do Poznania.
Samolot jest pełen. Mój bagaż otrzymuje zawieszkę, że zostanie zabrany do luku bagażowego. Nie mam w nim nic, co mogłoby ulec uszkodzeniu więc oddaję go przed wejściem na pokład. Lecimy 1:50 h, po czym lądujemy w zimnej stolicy Wielkopolski. W Londynie było około 8 stopni więcej i aura była dużo bardziej zachęcająca. Po wejściu do hali odlotów jestem przywitany nie tylko przez moją dziewczynę (fajna niespodzianka :)), ale także przez młodzież rozdającą w ten dzień rogale świętomarcińskie.
To już koniec mojej relacji z podróży. Dzięki serdeczne wszystkim czytającym, komentującym i lajkującym. Teraz jak tylko wszystkie blokady z kk zostaną rozliczone to podzielę się z Wami kosztami tego szalonego wyjazdu.Dokładne podsumowanie, które Wam obiecałem.
Zacznijmy od tabelki z wydatkami. Kolumna cena regularna zawiera cenę, którą pokazał mi kayak.pl lub booking.com w dzień dokonywania rezerwacji. Oczywiście nie można brać sobie tego do serca, ale ma to na celu pokazać pewne różnice.
Tutaj pokazuję jak wygląda dorobek milowo/punktowy:
Nie chcę jednoznacznie komentować swoich wydatków, ale myślę, że nie wyszło najgorzej. Tam, gdzie mogłem korzystałem jeszcze z opcji cashbacku za rezerwacje poprzez znane nam portale. Chciałbym jeszcze podkreślić, że wszystkie punkty/mile, które wykorzystałem zostały zarobione naturalnie.
Kilka komentarzy odnośnie wydatków:
Z rezerwacją lotu w pierwszej klasie czekałem do 14 dni przed wylotem, kiedy to jest to możliwe na stronach partnerów LH. Wyjazd ten bez tego byłby bardziej "zwyczajny", a chciałem spróbować czegoś nowego. Dodatkowo wiemy, że w M&B są atrakcyjniejsze stawki za klasy premium niż w M&M, więc była okazja na wykorzystanie zebranych mil. Dzisiaj nie wiem czy powtórzyłbym doświadczenie z F w LH. To produkt rzeczywiście perfekcyjny, ale niestety bez tego "czegoś", co oferuje np. Etihad w klasie pierwszej. Aczkolwiek nie mogę powiedzieć, że żałuję. Serwis limuzynowy, możliwość wypożyczenia Porsche i terminal klasy pierwszej to jednak niezapomniane doświadczenie.
Hoteli przy lotnisku we Frankfurcie mamy bardzo dużo. Polecano mi zatrzymać się w Hiltonie, jednak z uwagi na późny przylot i wczesny wyjazd na lotnisko zdecydowałem się przespać w Mercure, który należy do sieci Accor. Największym plusem takiego rozwiązania jest darmowy transfer w dwie strony, który jednak musimy wcześniej zarezerwować (z hotelu na lotnisko). W hotelu niczego mi nie brakowało. Uważam, że to obiekt godny polecenia na kolejne wyjazdy.
Nocleg w Staybridge Suites Palmdale zarezerwowałem przy okazji promocji Point Breaks w IHG. Wiedziałem, że nie chcę zatrzymać się w centrum Los Angeles, ani w okolicach Hollywood, ponieważ byłem już tam trzy lata temu i chciałem zobaczyć coś nowego. W promieniu nawet 100 mil od lotniska można spokojnie dojechać wypożyczonym samochodem, a przecież bez tego poruszanie się po Kalifornii jest praktycznie niemożliwe. Hotel ten okazał się świetnym wyborem. Otrzymałem olbrzymi apartament i bardzo smaczne śniadanie (chyba najlepsze jakie jadłem w USA).
Drugi nocleg w USA wybrałem w Holiday Inn Express & Suites Rancho Mirage, tylko ze względu na bardzo bliskie położenie parku narodowego drzewa Jousego, a także z uwagi na idealnie pasujący mi ten obiekt do zadań w IHG Accelerate. Sam obiekt nie jest godny polecenia i przy stawce (z podatkami) 81 dolarów nie opłaca się tam zatrzymać. Po drodze mijałem inne HIXy, które były z tego co pamiętam minimalnie droższe, ale zapewne okazałyby się lepszym wyborem.
Przelot z Los Angeles do Melbourne rezerwowałem z błędu taryfowego linii Qantas. Jest to bardzo długi, bo aż 15 godzinny rejs przez Pacyfik. Tutaj nie mogłem wybrzydzać, bowiem w takiej cenie trudno o lepszą ofertę. Sama oferta Qantas w klasie ekonomicznej jest w pełni zadowalająca. Po przelocie byłem lekko zmęczony, ale w ogólnym rozrachunku to była dobra decyzja, żeby tak pokonać Ocean Spokojny.
Duży dylemat miałem z wyborem miejsca noclegowego w Melbourne. Tutaj zaobserwowałem pewną prawidłowość, która nie jest w przypadku każdej destynacji taka oczywista. A mianowicie cena wszystkich obserwowanych przeze mnie miejsc noclegowych rosła wraz ze zbliżającym się terminem. Aż, kiedy był dosłownie tydzień do wyjazdu ceny spadły do najniższych, jakie widziałem. Rezerwację zrobiłem od razu. Ostatecznie zdecydowałem się zatrzymać w Mercure Alberts Park, który jest położony ok. 3 km spaceru od ścisłego centrum. To kolejny hotel na który nie mogę narzekać. Świetna obsługa i wszystkie przywileje wynikające ze statusu otrzymane. Nie mam żadnych zastrzeżeń i z czystym sumieniem mogę polecić ten obiekt.
Rezerwując lot z Australii na Bali chciałem postawić na produkt w biznes klasie. Niestety w Star Alliance miałem do wyboru tylko Singapore Airlines lub Thai Airways. W przypadku tego pierwszego czekała mnie zawsze długa przesiadka w Singapurze, na co było mi trochę szkoda czasu, ponieważ miasto to odwiedziłem nie dalej jak w marcu (tutaj relacja). W przypadku tajlandzkiego przewoźnika trochę zniechęciła mnie ich stara kabina na tej trasie. W związku z powyższym obserwowałem przez długi czas ceny AirAsia i JetStar. Najatrakcyjniej wyglądał przelot z Perth do Denpasar, więc właśnie taką trasę zakupiłem. Około 250 złotych jak na 4 godzinny rejs o idealnej dla mnie godzinie to bardzo dobra cena.
Wcześniej jednak musiałem dostać się do Perth. Wykorzystałem jeszcze resztkę swoich mil w British Airways Executive Club i za pomocą polskiej infolinii dokonałem rezerwacji na lot linami Qantas. Tutaj ponownie klasa ekonomiczna, jednak tym razem miałem do dyspozycji dwa puste miejsca obok mnie.
Wybór hoteli na Bali jest przeogromny. Co jeden do lepszy. Jak to bywało do tej pory poza dobrą miejscówką, chciałem także zebrać coś punktów lub dobrze je wydać. Z uwagi, że na wyspie spędzałem trzy dni to mogłem trochę się poprzemieszczać. Pierwszy hotel potrzebowałem dosłownie tylko do przespania się, bowiem lądowałem o północy na Bali. W związku z tym wybrałem najtańszy Holiday Inn Express Bali Raya Kuta, dzięki któremu mogłem zrobić kolejne zadania w IHG. Poza tym oferuje on w cenie całkiem niezłe śniadanie, co było mi na rękę. Przy okazji zrobiłem tutaj drugi fikcyjny nocleg, dla ukończenia innego Accelerate. Tańszego hotelu z tej sieci chyba nigdzie indziej nie znajdziemy.
Kolejnym noclegiem, który zarezerwowałem na wyspie był Conrd Bali. Zrobiłem to natychmiast po ogłoszeniu promocji w sieci hotelowej Hilton, gdzie za każdy nocleg opłacony kartą Visa otrzymamy dodatkowe 5000 punktów. Ten obiekt zrobił na mnie piorunujące wrażenie i uważam, że stawka 85 USD + 20k punktów za noc jest bardzo atrakcyjna. Do tej pory mój numer jeden na wyspie, a w poprzednich latach odwiedziłem tutaj kilka innych, także dobrych hoteli.
Ostatnią noc na Bali zdecydowałem się spędzić w Hilton Inn Garden przy lotnisku. Głownie ze względu na błąd stawki punktowej za apartament prezydencki. W systemie widniała cena 6k punktów. Oprócz tego liczyłem na możliwość późnego wykwaterowania z uwagi na status w sieci Hilton oraz darmowe śniadanie w restauracji. Wszystko poszło jak należy, chociaż z samego pobytu byłem lekko rozczarowany. Mój pokój nie był gotowy o godzinie 17, a dodatkowo ci chińscy turyści przy basenie zdecydowanie zniechęcili mnie to powrotu w to miejsce.
Mój przelot na trasie Denpasar – Manila (stopover 30 godzin) – Londyn zabookowałem także w Error Fare, który popełniła linia Philippine Airlines. Udało się nabyć ten rejs w cenie 1580 złotych w klasie biznes. Istotnym dla mnie tutaj faktem była możliwość anulacji biletu w dowolnej chwili ze zwrotem pełnej kwoty. Rejs ten kupowałem kilka miesięcy temu, kiedy jeszcze nie byłem pewny, że moja trasa będzie miała akurat taki przebieg. Dodatkowo mile (150%) zarobione za te przeloty można naliczyć w programie lojalnościowym Etihad Airlines, gdzie ostatnio je naliczałem po odbytych rejsach Etihadem i Air Seyschelles.
W czasie pobytu na Filipinach zdecydowałem się zarezerwować hotel z sieci Accor. Zrobiłem to wykorzystując zebrane punkty. Mój wybór był podyktowany doskonałymi opiniami Novotel Manila Araneta Center oraz dostępem do saloniku dla posiadaczy platynowego statusu w LCAH. Z tej miejscówki również jest bardzo zadowolony.
Na koniec pozostało mi dostać się z Londynu do domu. Ponieważ lądowałem w stolicy Anglii wieczorem to czekała mnie tutaj jeszcze jedna noc. Tutaj z pomocą przyszedł kod zniżkowy w jednym z OTA na pakiet lot + hotel, dzięki któremu zapłaciłem dokładnie 0,01 Funta za pobyt w hotelu sieci Best Western i rejs ze Stansted do Poznania.
To by było na tyle z mojej strony. Oczywiście na wszelkie pytania i komentarze chętnie odpowiem. Dzięki, że byliście w tej podróży razem ze mną.