Po dotarciu do celu, szybko dostałem klucze do pokoju i udałem się na zasłużony odpoczynek. Dlaczego ten hotel? Ponieważ był po drodze i oferował najlepszą cenę. Poza tym miał bardzo wysokie oceny na bookingu. Jak się okazuje nie wszystko tutaj było idealne. Woda w jacuzzi brudna, basen i leżaki wokół niego zaniedbane, a w łazience był problem z syczącą spłuczką i nieodchodzącą wodą w zlewie. Z drugiej strony pokój był naprawdę duży i czysty, a łóżko wygodne. Internet działał bardzo sprawnie i w cenie było śniadanie. Co prawa typowe jak na Holiday Inn Express i dodatkowo nie działała maszynka do robienia naleśników, ale co nieco udał się zjeść.
Tym razem spałem aż 8 godzin. To mój rekord na tej wycieczce, bowiem pierwszej nocy spałem 4 godziny, a drugiej 6. Czułem się pełen sił, więc poszedłem pobiegać po okolicy. Stąd też mogę Wam pokazać zdjęcia miasteczka Rancho Mirage. Pogoda przez cały dzień była genialna – zero chmur na niebie. W związku z tym po treningu, spakowałem walizkę i pojechał w kierunku Los Angeles, a dokładniej na plaże w Venice.
Nie spotkała mnie żadna nieprzyjemna niespodzianka w postaci korków czy jakiś innych wydarzeń na drodze. Po pokonaniu 190 km zaparkowałem samochód (parking kosztował 1$ za godzinę) i udałem się na 2h spacer wzdłuż plaży.
Venice Beach to dobrze znana, miejska plaża, która od zawsze uchodziła za najbardziej wyluzowaną, kolorową i otwartą na działania hipisów i miejscowych artystów. Otoczona jest palmami i eleganckimi mieszkaniami. Nie brakuje tu ścieżek rowerowych i siłowni na świeżym powietrzu. Ogólnie rzecz biorąc okolice Los Angeles mają sporo niezłych plaż, bulwary obrośnięte wysokimi na dziesiątki metrów palmami, ratownicy siedzą w kolorowych budkach, chłopaki chodzą z deskami, a brakuje chyba tylko dziewczyn w bikini
;) To taka prawie "California dream".
Oczywiście zatrzymałem się także przy słynnym skateparku, gdzie praktycznie można zobaczyć każdego śmigającego na deskorolce. Nawet przyjemnie się obserwowało ich próby trików, niekiedy udanych. Na tym skończyłem pobyt w Venice i udałem się w stronę Santa Monica. Tutaj jednak skończyło się na spacerze, bowiem miejsce to znałem z pobytu w Los Angeles 3 lata temu, więc już nie robiłem zdjęć. Warto wspomnieć jednak, że centralnym punktem jest Santa Monica Pier – wielgaśne molo z restauracjami i barami, gdzie zawsze jest pełno ludzi. Santa Monica jest też oddzielnym miastem. Dzięki temu wiemy, że te miasta mają swoje oddzielne władze, urzędy, szkoły, nawet policję. Santa Monica od północy graniczy z dzielnicą Pacific Palisades i Brentwood, a od południa właśnie z Venice.
Tak właśnie minął mój czas w Kalifornii. Na koniec dnia pojechałem zjeść coś do pobliskiego MC Donalda i dalej do wypożyczalni oddać samochód. Po drodze zatankowałem bak do pełna. Później z uwagi, że nadal utrzymywała się świetna pogoda postanowiłem nie jechać shuttle busem na lotnisko ale zrobić sobie spacer. To był dobry wybór. Tym samym trafiłem do terminalu międzynarodowego, gdzie był już możliwy early check in na mój lot. Tym razem to rejs Qantas do Melbourne. Jako posiadacz statusu Sapphire w Oneworld ustawiłem się w 3 osobowej kolejce do stanowiska biznes/pierwszej klasy. W kolejce dla klasy ekonomicznej (którą lecę) było około 100 osób. Jednak te statusy się przydają
;) Dostałem szybko swój bilet i zaproszenie do saloniku, w którym obecnie siedzę i piszę dla Was ten tekst.
Witajcie ze słonecznej Australii!
:)
Dziękuję za liczne komentarze. Bardzo się cieszę, że relacja budzi Wasze zainteresowanie. U mnie na zegarze już po północy, a jutro rano kolejny lot, ale nie poddałem się i przygotowałem kolejną część.
@Aga_podrozniczka, byłem w saloniku Oneworld, ponieważ Qantas ma tutaj tylko lounge First Class. Nie wiem czy by mnie wpuścili...
@DanielD1978, @Szyn3k, @orfik11, dzięki wielkie
:)
@maciass, masz rację z tym WiFi płatnym w F to jest lekka przesada. Taki Norwegian udostępnia za darmo i wszyscy są zadowoleni
;)
@michzak, ja 95% swoich lotów też mam w Y. W tym roku chciałem popalić większość swoich mil i dodatkowo jakiś EF się trafił. Stąd tyle tego.
@rysiekkk, @pieerx, dokładnie taki zestaw + Xiaomi Yi.
Do tej pory zawsze na lotnisku w Los Angeles korzystałem z poczekali KAL, do której wstęp jest możliwy z kartą Priority Pass. Tym razem otrzymałem zaproszenie do lounge OneWorld. Przed wejściem pani z obsługi zeskanowała mój bilet i wskazała wejście. Trzeba przyznać, że salonik robi wrażenie. Jest rzeczywiście bardzo duży, nowocześnie urządzony i dobrze wyposażony. Zdecydowanie lepszy od wspomnianego wcześniej saloniku Korean Airlines. Mamy tutaj kilka stref wypoczynkowych, miejsca do pracy, stolik do spożycia posiłków oraz bufet z potrawami na ciepło i na zimno. Oprócz tego jest duży bar, w którym możemy zamawiać mocniejsze alkohole oraz korzystać z samoobsługowego serwisu win (białe, czerwone i różowe, po kilka rodzajów). I teraz najśmieszniejsze – kiedy poszedłem po kieliszek zostałem poproszony o pokazanie swojego dokumentu tożsamości. Ostatnio proszono mnie o dowód osobisty jakieś 8 lat temu, więc było to dla mnie bardzo zabawne, ale wcale nie było mi z tym źle
;) W trakcie mojego pobytu tutaj leciał akurat mecz w Baseball, którym co najmniej połowa gości niesamowicie się emocjonowała. Obsługa także nie pozostawała obojętna temu wydarzeniu.
Nie będę się rozpisywał za bardzo na temat tego co był dostępne tutaj do jedzenia, ale wstawię kilka zdjęć, żebyście mogli sami ocenić OneWorld Lounge na lotnisku w LAX.
Boarding na lot do Melbourne rozpoczął się 45 minut przed odlotem. Po opuszczeniu saloniku skierowałem się schodami na dół i dalej w kierunku bramki 143, skąd był odlot. Do samolotu zostaliśmy zawiezieni autobusem. Nasza maszyna stała zaparkowana co najmniej kilometr od terminala, a przejazd trwał niezwykle długo. Tym razem podróżowałem Boeingiem 747, a rejs trwał ponad 15 godzin (!). Niestety w klasie ekonomicznej mamy układ foteli 3-4-3, którego bardzo nie lubię. Dobrze, że nie było problemu z otrzymaniem miejsca aisle. Po starcie podano nam butelkę wody, a następnie rozpoczął się serwis. Do wyboru były dwa dania. Ja zdecydowałem się na sałatkę z kurczakiem, która była bardzo smaczna i sycąca. Do tego był jeszcze deser w postaci puddingu, którego już nie skosztowałem. Wino serwowane było w małych butelkach.
Przez cały czas trwania rejsu można było udać się na tył kabiny, gdzie dostępne były przekąski w postaci wafelków musli oraz jabłek. Po kolacji poszedłem jednak spać i obudziłem się za 7 godzin. Fotele w tym samolocie są całkiem wygodne, miejsca na nogi jest sporo, a jedynym minusem są bardzo małe kieszeni w poprzedzającym fotelu. Do dyspozycji było także gniazdo USB do ładowania telefonu. Złego słowa nie można powiedzieć o systemie rozrywki, z którego nie korzystałem zbyt wiele, ale przeglądając ofertę filmów, programów telewizyjnych czy muzyki muszę stwierdzić, że jest bardzo obszerna.
Dokładnie na 3 godziny przed lądowaniem rozpoczęto serwis śniadaniowy. Do wyboru było angielskie śniadanie (jajecznica, boczek, pieczarki etc.) lub talerz owoców. Wybrałem pierwszą pozycję, chociaż wokół mnie zdecydowanie stawiano na zastrzyk witamin. Po posiłku dłużyła mi się już każda minuta, ale ostatecznie wylądowaliśmy o godzinie 9:15 dnia 4 listopada. Przypomnijmy, że wylot z Los Angeles był o 22:55 dnia 2 listopada. Ot taka ciekawostka
;)
W kolejce imigracyjnej ludzi znowu sporo. Czas oczekiwania mija jednak szybko, ponieważ po tylu godzinach bycia poza offline jest co czytać na telefonie
;) Tym razem bez żadnych dodatkowych kontroli jestem wpuszczony do kraju. Co ciekawe aplikowałem o wizę kilka dni temu i nie dostałem żadnego potwierdzenia.
Od razu po wyjściu z lotniska kieruję się w prawą stronę do Skybusa. Ostatnio będąc w Melbourne (w marcu) też skorzystałem z tego typu transferu. Bilet w 2 strony kosztuje 38 dolarów australijskich tj. ok. 115 złotych. Niestety trudno tutaj o jakąś rozsądną alternatywę, więc zaciskam zęby i kupuję. Po 5 minutach jestem już na pokładzie autobusu, żeby po kolejnych ok. 20 minutach być w centrum miasta.
Jeszcze na zegarze nie ma godziny 11, ale z walizką zwiedzać nie będę, więc zamawiam Uber na przystanek Skybusa i jadę do swojego hotelu. Tym razem zabookowałem hotel Pullman & Mercure Melbourne Albert Park. Zrobiłem to oczywiście z wykorzystaniem punktów w programie Accora. W drodze do hotelu uciąłem sobie rozmowę z kierowcą (młodym człowiekiem), który pytał mnie m.in. o ceny wódki w Polsce, czy mamy ładne dziewczyny, ile średnio zarabiamy (on mówił, że zarabia 30 AUD/h) i jakimi pieniędzmi operujemy. Czas minął dzięki temu bardzo szybko, a za przejazd zapłaciłem 11 AUD.
Zacna wersja 911, ale ja bym smignela autostrada na poludnie i z powrotem, w koncu jest przy lotnisku i kawalek za nim nie ma juz ograniczenia predkosci
:-) Z tego co widze, Avis poleca na swojej stronie trase w dol. W 150 wliczonych km mozna sporo paliwa puscic z dymem. Transfer limuzyna do samolotu z tego co pamietam? Niewatpliwie pierwsza klasa LH ma bardzo dobre ground services.
W 911ce (4s wiec w porównaniu do tego staroć
;-) zrobiłem swój szosowy, czy tez raczej autostradowy Vmax. Mam wrażenie że chwilowo jest to najmocniejszy akcent Twojej relacji. Teraz będziesz sie musiał dobrze postarać, żeby to przebić. Choć. Drugiej strony - najlepsze dopiero przed nami. Eee to znaczy, chciałem napisać - przed Tobą
;-)
CRJ-900 podobnie jak na wielu innych trasach PL-FRA. Całkiem fajny ale warto złapać miejsca z przodu o z tylu jest wyraźnie głośniej. I później jedzonko dociera
;)
bonifacy napisał:@ibartek wystarczy wpisać w Google nr samolotu i masz wszystkie dane:) http://www.airfleets.net/ficheapp/plane-crj-15245.htmtak, wiem. prosba byla na przyszle loty, przy boardingu z rekawa moze byc ciezko zrobic jakiekolwiek zdjecie samolotu..
Wygląda na to, że będę zawsze pierwszym, a przynajmniej jednym z pierwszych "lubiących"
:-)Jesteśmy obaj wprawdzie w innych strefach czasowych, ale tak czy inaczej daleko od kraju, więc mam pierwszeństwo
:-DKurczę, jaka to jednak różnica, jak się wrzuca porządne zdjęcia. Jestem teraz w Manili - może wykombinuję tu chociaż jakiś kabelek (bo oczywiście w roztargnieniu nie zabrałem z domu) i wreszcie dam obrazki z aparatu, a nie telefonu...Miłej i bezproblemowej dalszej podróży!
Zdjec nie widze, ale sniadanie brzmi jak z Ritza, szczegolnie ta czesc o szynkach
:-) Hilton Warszawa tez ma wysokie aspiracje, bo jest sok marchewkowy.
Przepraszam już są. Problem został usunięty przez hosting gdzie je umieszczam - wystąpił chwilowy problem z systemem quoty, co mogło objawiać się podanym błędem.
Faktycznie, troche brauje prywatnosci i nawet na Twoich zdjeciach widac, ze masz wglad w ekrany innych pasazerow i mozesz sprawdzic co ogladaja. Zarzadzanie fotelem wyglada na zaawansowane. Ciekawa jestem co bedziesz robic w rejonach Palm Springs? Joshua Tree Park?
Ogólnie podróż chyba Ci minęła bardzo przyjemnie, natomiast od siebie powiem, że jedzenie - a zwłaszcza danie główne - jednak nieco rozczarowuje na zdjęciach.
Tez miala taka idealna pogode w Joshua Tree Park, tylko bylo troche chlodniej, a na wzniesieniu to nawet male polacie sniegu lezaly, ale to bylo w grudniu. Co ciekawe jedzie sie przez dwie pustynie: Mojave Desert i Colorado Desert i faktycznie widac roznice w roslinnosci.
@przemos74 Kolejna świetna relacja, którą czytam z miłą chęcią i cieszę się na każdy nowy post. Pomieszanie części lotniczej/hotelowej z podróżniczą - to lubię! Tak trzymaj!
Świetna relacja, fajnie się patrzy na te wszystkie luksusy niedostępne dla zwykłego śmietelnika
:D Ale muszę powiedzieć że płatne wifi dla pasażera First to w moim odczuciu taki trochę zgrzyt, kazać dopłacać te głupie parę dolców kiedy bilet kosztował fortunę..
@maciass zdecydowanie się zgadzam. Ktoś, kto płaci za lot kilka tysięcy dolarów, na ogół nie ma problemu z wydaniem kilkunastu, ba, nawet ich nie zauważa, ale samo doświadczenie, że trzeba wyjąć portfel i zapłacić to już dyskomfort. Z jednej strony oddzielny terminal dla wygody, a z drugiej to. No a druga sprawa to fakt, że dopłacanie za wszystkie drobiazgi kojarzy mi się raczej z LCC@Szyn3k na wielu amerykańskich blogach o podróżach, chociażby One Mile at a Time, jest całe mnóstwo Polaków bacznie je śledzących, podczas gdy zbliżone blogi w Polsce można policzyć na palcach jednej ręki. Sam czytam tę relację z ogromnym zaciekawieniem, bo materiał naprawdę godny pochylenia się i czytania z zapartym tchem
;)
silvershark napisał:@Szyn3k na wielu amerykańskich blogach o podróżach, chociażby One Mile at a Time, jest całe mnóstwo Polaków bacznie je śledzących, podczas gdy zbliżone blogi w Polsce można policzyć na palcach jednej ręki. Za malo czytelnikow wsrod polskiej publicznosci, a autor moze byc potraktowany jak ten, ktoremu przewrocilo sie w glowie albo snob, itp. Salonikow i limuzyn sie zachciewa
;-)
Większość dobrych blogów to blogi amerykańskie, a chciałbym poczytać coś utrzymanego w bardziej europejskich klimatach. Sam postanowiłem tworzyć bloga tego typu, ale nie jest to temat tak łatwy jak np. "zdrowe odżywianie" czy "modowy lifestyle" (potrzebna jest większa wiedza, ale przede wszystkim trzeba zdobywać materiał do recenzowania, czyli po prostu dużo latać).Kolejną korektą do blogów zagranicznych, którą uważam, że warto dodać, jest opisywanie lotów w klasie ekonomicznej, która jest znacznie bliższa przeciętnemu śmiertelnikowi, ewentualnie latanie ekonomiczną i posiadanie statusów, które pozwalają na wejścia do lounge'ów itp. Łatwiej nawiązać więź z czytelnikiem, jeśli temat jest realistyczny i nieodległy. @Aga_podrozniczka popyt można stworzyć i uważam, że warto, bo to rozwija świadomość społeczeństwa, a przede wszystkim fajnie poczytać coś ciekawego, z czym istnieje szansa się spotkać w naszym życiu, a także opisywać zjawiska, które sami widzimy i są typowe tylko dla podróżnych z Polski (w stylu: 4-godzinne kolejki w Modlinie albo loty krajowe na wybitnych trasach typu Radom-Olsztyn)
:D
@silvershark ba, też bym chętnie w F lub w C latał, ale mam wrażenie, że w życiu może to się tylko raz uda, jak będzie jakiś EF ciekawy, a tak to... chyba za wysokie progi dla mnie, latać zawsze w biznesie
:(
@przemos74 tysiące Ci zjadło w liczbie widzów MCG
:)Miło wspomnieć własną wizytę w Melbourne sprzed 3 lat, dzięki za dużą liczbę zdjęć. Wyjechać na Eureka Tower warto moim zdaniem - dobry widok między innymi na Albert Park oraz na korty i Melbourne Cricket Ground. Ale jak napisałeś możesz to zrobić następnym razem. Też tak czasem mówię o atrakcjach w miejscach, do których mam zamiar wrócić
:)
Widze, ze miales ladna pogode w Melbourne. Jak przelatywalam przez nie 2 tygodnie temu to bylo 13C i deszcz. Lecisz troche w odwrotna strone niz ja ostatnio
:-)Ladne zdjecia nocne. Pomysle nad ta pierwsza klasa w Etihad do MEL w egipskiej promocji ...
To dobrze, ze masz pozytywne wrazenia z Conrada. Czytalam recenzje i niektorzy pisali, ze w porzadku, ale nie taki dobry jak w innych miejscach na swiecie. Conrady to moja ulubiona siec.
Aga_podrozniczka napisał:Nie czuje sie zachecona do wizyty w tym Garden Inn po tym komentarzu o chinskich turystach. Apartament prezydencki pewnie dobry na duza impreze
:-)Zależy jak trafisz. Podczas mojego pobytu w ubiegłym miesiącu nie było żadnej grupy - jednego dnia pływaliśmy z żoną w basenie od 9 do 12 całkiem sami
;)BTW Wspaniała podróż! Powodzenia w dalszej części!
;)
aarongeru napisał:Aga_podrozniczka napisał:Nie czuje sie zachecona do wizyty w tym Garden Inn po tym komentarzu o chinskich turystach. Apartament prezydencki pewnie dobry na duza impreze
:-)Dokładnie ,smarkanie do basenu, jedzenie jak pig przy nim, bekanie przy każdym drinku to ,to co lubię najbardziej omijać.Ale skoro balują do późna to można liczyć na poranne słonko i pływankobez tej nacji. Ostatnio siedziałam w samolocie z 2 chinkami w rzędzie.Jeszcze nie wystartowaliśmy,a już jedna dwa razy wychodziła do wc.Pomyślicie ,że ze stresu
:-) Niestety nie, mieliśmy opóźnienie z wylotem 40 mina jak tylko samolot zaczął startowaćjuż miały zjedzone pół torby jedzenia.Na szczęście udało mi się przesiąść ,bo bym furii dostała
:(
Ja na razie ma bilety do BKK luzno pokrywajace sie z moja rezerwacja na Bali. W zaleznosci od tego jak bede stala z punktami i gotowka, moze skusze sie na tego Conrada, widzialam ceny 20K punktow + $100 za noc. Czytalam tez recenzje i duzo osob dostaje upgrade do tego pokoju co Przemos74. Od grudnia bedzie tez dostepny Hilton Bali Resort, 30K punktow za noc lub 12K + £45.
Uwaga co do wypozyczalni Avis, aby wynajac samochody klasy Avis Prestige w Niemczech musisz miec dwie wypukle karty wystawione przez rozne banki lub jedna zlota karte wystawiona przez niemiecki bank i miec minimum 25 lat. Nieprawda jest twierdzenie ze musza byc dwie karty z czego jedna zlota.Gratulacje z wycieczki 911 Targa po Frankfurcie.
Teraz już wiem jaki był prawdziwy powód, że z nami do Argentyny nie poleciałeś - za dużo lotów w Y
:P A na serio to skoro już się zbliżamy do końca to muszę napisać, że świetny trip Ci z tego wyszedł i świetnie się czyta/śledzi taki relacje na luzie, bez spiny i bez żadnego parcia, a za to z porcjo dużo rzadziej tutaj spotykanych relacji z C/F i dobrych hoteli. Mi ostatnio trochę krócej zajęło dotarcie do Londynu, ale mimo tego chętnie bym się zamienił
;)
Ja się zmęczyłem tym lataniem tylko czytająć
;-)Fajna sprawa:)To jeszcze poprosimy podsumowanie koszto-punktów/mil, bo każdy pewnie z niecierpliwością przegląda swoje zapasy, sprawdzając jak daleko by zaleciał...
To teraz mozesz odpoczac i odespac
:-) Tez sie zmeczylam od tego czytania, bez latania. Troche sie minelismy, bo ja akurat polecialam na wschod jak Ty wrociles, a teraz lece wlasnie na zachod
:-)Co do hotelu we Frankfurcie, to obok Mercure jest jeszcze Ibis Budget i pewnie jeszcze pare innych. Wszystkie korzystaja chyba z tego samego autobusu na lotnisko. Nocowalam tam kiedys dosc tanio i chyba bylo w porzadku, bo nie pamietam nic zlego
;-) Hiltony sa duzo blizej, ale rzadko widze je tanio. A jak ktos by sie skusil na te promocje pierwszej klasy i Porsche to szczerze polecam wypad na poludnie po autostradzie, najlepiej w sobote po poludniu i niedziele rano, kiedy nie ma tirow i drogi sa pustawe. Mozna sobie troche "polatac" na odcinkach bez limitow. Na Bali ladnie zaweziles wybor hoteli. Jak wroce z obecnej eskapady i zbiore troche punktow, to moze wezme tego Conrada prowizorycznie. Zawsze mozna anulowac i zmienic plany. Pozdrawiam z saloniku w DUS.
@Aga_podrozniczka, autobus jadący do Mercurego zatrzymywał się także przy Ibisie, ale chyba nie Budget.PS. Udanej podróży
:) Dokąd teraz lecisz? @kacper451, widzę, że niedokładnie przeczytałeś relację
:( noclegów potrzebowałem w sumie cztery. Po kilku edycjach bardzo trudnych zadań wreszcie poszli mi na rękę
;)
Wydaje mi się, że masz błąd w wyliczeniach przy hotelach Accora.2000 pkt to 40€ (~170 pln), u Ciebie wychodzi to tak, jakby te punkty obniżały Ci cenę przynajmniej 2 razy więcej, tj. o ~340 pln, a w pierwszym przypadku to nawet o ponad 400 złotych.Szkoda, że straciłem platynę w Accorze, bo Manilę w lutym po twojej rekomendacji Novotela załatwiłbym tak samo
;)
przemos74 napisał:@Aga_podrozniczka, autobus jadący do Mercurego zatrzymywał się także przy Ibisie, ale chyba nie Budget.PS. Udanej podróży
:) Dokąd teraz lecisz? Moze juz nie jest Budget, kiedys to byl nawet Etap.New York, New York z promocji Air Berlin. Z tego co mi powiedziano, to samolot jest prawie pusty w ekonomicznej. Moze nie umre od braku miejsca na nogi czego troche sie obawialam.
@piotrek_, cena na stronie Accora jest różna od strony na bookingu, a dodatkowo upgrade'y pokoju były darmowe (cena z booking jest dla pokoju po upie)
;) wydaje mi się, że jest okey policzone, ale mogłem się gdzieś machnąć
;)Novotel w Manili jak na warunki lokalne jest bardzo drogi, ale z drugiej strony rzeczywiście oferuje doskonałą obsługę i warto spędzić tam chociaż jedną noc. Aczkolwiek bez Palatyny bym Ci odradzał, wiesz czemu
:)
Upgrade i wszystko jasne
:P W moich datach stoi po około 280 pln, wykorzystując 2000 punktów miałbym go za 100 pln z groszami. No niestety od września mam tylko golda
;)
super relacja, dziś pół dnia szukałem jej na fly4 free po resecie mozzili, wcześniej była w ulubionych, stosunkowo niedrogo wyszło, szkoda że dziewczyny nie zabrałeś, pewnie byłoby raźniej
:) czy jesteś w stanie napisać mniej więcej jak się przygotować do takiego wyjazdu ? tzn chodzi mi o to jak nabijasz tyle pkt w programach i robisz potem upgrade hoteli? czy dużo Ci to czasu zabiera? ja raczej w planach mam wylot za rok do azji, i przyznam że na pewno ta relacja mnie jeszcze bardziej zainspirowała
;)
dzięki @przemos74 za relację i podsumowanie; dla mnie najtrudniejszym momentem byłby zdecydowanie ten TPAC w Y, ale robiłeś go szczęśliwie tylko w jedną stronę. No to do następnego @kółeczka, mam nadzieję, że wreszcie gdzieś w trasie
:D
Po dotarciu do celu, szybko dostałem klucze do pokoju i udałem się na zasłużony odpoczynek. Dlaczego ten hotel? Ponieważ był po drodze i oferował najlepszą cenę. Poza tym miał bardzo wysokie oceny na bookingu. Jak się okazuje nie wszystko tutaj było idealne. Woda w jacuzzi brudna, basen i leżaki wokół niego zaniedbane, a w łazience był problem z syczącą spłuczką i nieodchodzącą wodą w zlewie. Z drugiej strony pokój był naprawdę duży i czysty, a łóżko wygodne. Internet działał bardzo sprawnie i w cenie było śniadanie. Co prawa typowe jak na Holiday Inn Express i dodatkowo nie działała maszynka do robienia naleśników, ale co nieco udał się zjeść.
Tym razem spałem aż 8 godzin. To mój rekord na tej wycieczce, bowiem pierwszej nocy spałem 4 godziny, a drugiej 6. Czułem się pełen sił, więc poszedłem pobiegać po okolicy. Stąd też mogę Wam pokazać zdjęcia miasteczka Rancho Mirage. Pogoda przez cały dzień była genialna – zero chmur na niebie. W związku z tym po treningu, spakowałem walizkę i pojechał w kierunku Los Angeles, a dokładniej na plaże w Venice.
Nie spotkała mnie żadna nieprzyjemna niespodzianka w postaci korków czy jakiś innych wydarzeń na drodze. Po pokonaniu 190 km zaparkowałem samochód (parking kosztował 1$ za godzinę) i udałem się na 2h spacer wzdłuż plaży.
Venice Beach to dobrze znana, miejska plaża, która od zawsze uchodziła za najbardziej wyluzowaną, kolorową i otwartą na działania hipisów i miejscowych artystów. Otoczona jest palmami i eleganckimi mieszkaniami. Nie brakuje tu ścieżek rowerowych i siłowni na świeżym powietrzu. Ogólnie rzecz biorąc okolice Los Angeles mają sporo niezłych plaż, bulwary obrośnięte wysokimi na dziesiątki metrów palmami, ratownicy siedzą w kolorowych budkach, chłopaki chodzą z deskami, a brakuje chyba tylko dziewczyn w bikini ;) To taka prawie "California dream".
Oczywiście zatrzymałem się także przy słynnym skateparku, gdzie praktycznie można zobaczyć każdego śmigającego na deskorolce. Nawet przyjemnie się obserwowało ich próby trików, niekiedy udanych. Na tym skończyłem pobyt w Venice i udałem się w stronę Santa Monica. Tutaj jednak skończyło się na spacerze, bowiem miejsce to znałem z pobytu w Los Angeles 3 lata temu, więc już nie robiłem zdjęć. Warto wspomnieć jednak, że centralnym punktem jest Santa Monica Pier – wielgaśne molo z restauracjami i barami, gdzie zawsze jest pełno ludzi. Santa Monica jest też oddzielnym miastem. Dzięki temu wiemy, że te miasta mają swoje oddzielne władze, urzędy, szkoły, nawet policję. Santa Monica od północy graniczy z dzielnicą Pacific Palisades i Brentwood, a od południa właśnie z Venice.
Tak właśnie minął mój czas w Kalifornii. Na koniec dnia pojechałem zjeść coś do pobliskiego MC Donalda i dalej do wypożyczalni oddać samochód. Po drodze zatankowałem bak do pełna. Później z uwagi, że nadal utrzymywała się świetna pogoda postanowiłem nie jechać shuttle busem na lotnisko ale zrobić sobie spacer. To był dobry wybór. Tym samym trafiłem do terminalu międzynarodowego, gdzie był już możliwy early check in na mój lot. Tym razem to rejs Qantas do Melbourne. Jako posiadacz statusu Sapphire w Oneworld ustawiłem się w 3 osobowej kolejce do stanowiska biznes/pierwszej klasy. W kolejce dla klasy ekonomicznej (którą lecę) było około 100 osób. Jednak te statusy się przydają ;) Dostałem szybko swój bilet i zaproszenie do saloniku, w którym obecnie siedzę i piszę dla Was ten tekst.
Dziękuję za liczne komentarze. Bardzo się cieszę, że relacja budzi Wasze zainteresowanie. U mnie na zegarze już po północy, a jutro rano kolejny lot, ale nie poddałem się i przygotowałem kolejną część.
@Aga_podrozniczka, byłem w saloniku Oneworld, ponieważ Qantas ma tutaj tylko lounge First Class. Nie wiem czy by mnie wpuścili...
@DanielD1978, @Szyn3k, @orfik11, dzięki wielkie :)
@maciass, masz rację z tym WiFi płatnym w F to jest lekka przesada. Taki Norwegian udostępnia za darmo i wszyscy są zadowoleni ;)
@michzak, ja 95% swoich lotów też mam w Y. W tym roku chciałem popalić większość swoich mil i dodatkowo jakiś EF się trafił. Stąd tyle tego.
@rysiekkk, @pieerx, dokładnie taki zestaw + Xiaomi Yi.
Do tej pory zawsze na lotnisku w Los Angeles korzystałem z poczekali KAL, do której wstęp jest możliwy z kartą Priority Pass. Tym razem otrzymałem zaproszenie do lounge OneWorld. Przed wejściem pani z obsługi zeskanowała mój bilet i wskazała wejście. Trzeba przyznać, że salonik robi wrażenie. Jest rzeczywiście bardzo duży, nowocześnie urządzony i dobrze wyposażony. Zdecydowanie lepszy od wspomnianego wcześniej saloniku Korean Airlines. Mamy tutaj kilka stref wypoczynkowych, miejsca do pracy, stolik do spożycia posiłków oraz bufet z potrawami na ciepło i na zimno. Oprócz tego jest duży bar, w którym możemy zamawiać mocniejsze alkohole oraz korzystać z samoobsługowego serwisu win (białe, czerwone i różowe, po kilka rodzajów). I teraz najśmieszniejsze – kiedy poszedłem po kieliszek zostałem poproszony o pokazanie swojego dokumentu tożsamości. Ostatnio proszono mnie o dowód osobisty jakieś 8 lat temu, więc było to dla mnie bardzo zabawne, ale wcale nie było mi z tym źle ;) W trakcie mojego pobytu tutaj leciał akurat mecz w Baseball, którym co najmniej połowa gości niesamowicie się emocjonowała. Obsługa także nie pozostawała obojętna temu wydarzeniu.
Nie będę się rozpisywał za bardzo na temat tego co był dostępne tutaj do jedzenia, ale wstawię kilka zdjęć, żebyście mogli sami ocenić OneWorld Lounge na lotnisku w LAX.
Boarding na lot do Melbourne rozpoczął się 45 minut przed odlotem. Po opuszczeniu saloniku skierowałem się schodami na dół i dalej w kierunku bramki 143, skąd był odlot. Do samolotu zostaliśmy zawiezieni autobusem. Nasza maszyna stała zaparkowana co najmniej kilometr od terminala, a przejazd trwał niezwykle długo. Tym razem podróżowałem Boeingiem 747, a rejs trwał ponad 15 godzin (!). Niestety w klasie ekonomicznej mamy układ foteli 3-4-3, którego bardzo nie lubię. Dobrze, że nie było problemu z otrzymaniem miejsca aisle. Po starcie podano nam butelkę wody, a następnie rozpoczął się serwis. Do wyboru były dwa dania. Ja zdecydowałem się na sałatkę z kurczakiem, która była bardzo smaczna i sycąca. Do tego był jeszcze deser w postaci puddingu, którego już nie skosztowałem. Wino serwowane było w małych butelkach.
Przez cały czas trwania rejsu można było udać się na tył kabiny, gdzie dostępne były przekąski w postaci wafelków musli oraz jabłek. Po kolacji poszedłem jednak spać i obudziłem się za 7 godzin. Fotele w tym samolocie są całkiem wygodne, miejsca na nogi jest sporo, a jedynym minusem są bardzo małe kieszeni w poprzedzającym fotelu. Do dyspozycji było także gniazdo USB do ładowania telefonu. Złego słowa nie można powiedzieć o systemie rozrywki, z którego nie korzystałem zbyt wiele, ale przeglądając ofertę filmów, programów telewizyjnych czy muzyki muszę stwierdzić, że jest bardzo obszerna.
Dokładnie na 3 godziny przed lądowaniem rozpoczęto serwis śniadaniowy. Do wyboru było angielskie śniadanie (jajecznica, boczek, pieczarki etc.) lub talerz owoców. Wybrałem pierwszą pozycję, chociaż wokół mnie zdecydowanie stawiano na zastrzyk witamin. Po posiłku dłużyła mi się już każda minuta, ale ostatecznie wylądowaliśmy o godzinie 9:15 dnia 4 listopada. Przypomnijmy, że wylot z Los Angeles był o 22:55 dnia 2 listopada. Ot taka ciekawostka ;)
W kolejce imigracyjnej ludzi znowu sporo. Czas oczekiwania mija jednak szybko, ponieważ po tylu godzinach bycia poza offline jest co czytać na telefonie ;) Tym razem bez żadnych dodatkowych kontroli jestem wpuszczony do kraju. Co ciekawe aplikowałem o wizę kilka dni temu i nie dostałem żadnego potwierdzenia.
Od razu po wyjściu z lotniska kieruję się w prawą stronę do Skybusa. Ostatnio będąc w Melbourne (w marcu) też skorzystałem z tego typu transferu. Bilet w 2 strony kosztuje 38 dolarów australijskich tj. ok. 115 złotych. Niestety trudno tutaj o jakąś rozsądną alternatywę, więc zaciskam zęby i kupuję. Po 5 minutach jestem już na pokładzie autobusu, żeby po kolejnych ok. 20 minutach być w centrum miasta.
Jeszcze na zegarze nie ma godziny 11, ale z walizką zwiedzać nie będę, więc zamawiam Uber na przystanek Skybusa i jadę do swojego hotelu. Tym razem zabookowałem hotel Pullman & Mercure Melbourne Albert Park. Zrobiłem to oczywiście z wykorzystaniem punktów w programie Accora. W drodze do hotelu uciąłem sobie rozmowę z kierowcą (młodym człowiekiem), który pytał mnie m.in. o ceny wódki w Polsce, czy mamy ładne dziewczyny, ile średnio zarabiamy (on mówił, że zarabia 30 AUD/h) i jakimi pieniędzmi operujemy. Czas minął dzięki temu bardzo szybko, a za przejazd zapłaciłem 11 AUD.