My idziemy jednak na prawo, gdzie dochodzimy do sypialni, a dalej do drugiej dużej łazienki z wanną, dwoma prysznicami i ubikacją. Wcześniej jednak możemy ponownie skręcić w prawo i wejść do pokoju, który nazwałbym przechowalnią bagażu. Mamy tam wielką szafę oraz biurko z krzesłem do pracy. I to w zasadzie tyle. Miejsce to jak dla jednej osoby jest zdecydowanie za duże. Część pomieszczeń jest taka jakby surowa i niezagospodarowana.
Zostawiam pokój i idę zobaczyć pozostałą część hotelu. Na 3 piętrze mamy jeszcze nowoczesną siłownię, a na parterze dwie restauracje. Oczywiście tutaj jest także basen i leżaki wokół niego. Niestety ten okupowany jest praktycznie cały czas przez chińskie grupki, które zachowują się bardzo głośno, a co gorsza mało higienicznie. W związku z tym nawet nie kąpałem się tutaj. Tego wieczoru umówiłem się na spotkanie z jednym z naszych forumowiczów, a dokładniej z @man4business, którego pozdrawiam. Prawie do północy wymienialiśmy się swoimi doświadczeniami odnośnie podróżowania, oczywiście
;) Już od wielu dni nie szedłem tak późno spać, więc zasypiam od razu…
Rano kieruję swoje pierwsze kroki do hotelowej restauracji na śniadanie. To mam w cenie, jako posiadacz złotego statusu w HHonors. O poranku nie ma praktycznie nikogo poza mną. Wybór jedzenia jest bardzo szeroki, wszystko świeże i smaczne. Nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Oczywiście jest zdecydowanie skromniej niż np. w Conrad Bali, ale nadal w pełni zadowalająco.
Rozpoczynam planowanie dnia. Przeglądam strony w Internecie, żeby ustalić miejsce w które pojechać, a gdzie jeszcze nie byłem. Decyduję się uderzyć na Dreamland Beach. To niewielka plaża położona na południowym zachodzie Bali. W związku z tym zamawiam Ubera i ruszamy w drogę, która trwa około 40 minut. Kierowca na końcu próbuje mnie naciągnąć na jakiś parking, zupełnie nie wiem po co. Po drugie ten znajdował się zupełnie w złym miejscu. Poza tym podwiózł mnie nie tam, gdzie wszyscy tylko dużo za blisko przez co musiałem jeszcze sporo podejść, a pogoda tego dnia była wyjątkowo męcząca (bardzo gorąco i duszno).
Z uwagi, że fale na Dreamland Beach były ogromne i nikt się nie kąpał to postanowiłem udać się spacerem na drugą plażę, która jest niedaleko stąd. Trochę na północ mamy plażę Balangan, do której dojść można jednak tylko ścieżkami, które prowadzą bardzo na około. Przez to dokładnie do przejścia miałem 3,6 kilometra w pełnym upale. Po drodze o dziwo nikt nie proponował mi transportu. Przechodziłem kilka razy pod szlabanami. Raz tylko zatrzymał mnie jeden człowiek i wypytywał skąd, dokąd i po co idę. Co więcej kiedy zostało mi ok. 1,5 km ten twierdził, że przede mną jeszcze 5 km i lepiej żebym zamówił taksówkę. Mylił się i po kolejny 15 minutach byłem już u celu. Plaża Balangan otoczona jest z dwóch stron potężnymi klifami. Znajdują się na niej także leżaki z parasolkami do wynajęcia. Ludzi jest dużo mniej niż na Dreamland Beach, chociaż widokowo wydaje mi się ona gorsza. Pozwalam sobie zostać tutaj chwilę i podziwiać piękno przyrody.
Kiedy zbliża się godzina 12 ruszam spacerem w drogę powrotną. Mam plan, żeby przejść się i poprzyglądać się życiu mieszkańców Bali, gdzie nie dociera turysta. Mój spacer tym razem trwa ponad 1,5h i przechodzę blisko 8 kilometrów. Na końcu zatrzymuje się jeden z miejscowych i oferuje mi podwózkę (akurat była przede mną wielka górka). Zgadzam się i jedziemy około 2 km do sklepu, gdzie kupuję sobie wodę. Pomimo, że oferowałem mu w ramach podziękowania kupienie czegoś do jedzenia czy picia, ten odmawia i żegna się ze mną. Chyba pierwszy raz trafiłem tutaj na kogoś kto pomógł turyście bezinteresownie. Nie myślałem, że się tego doczekam na tej wyspie. Cieszę się, że byłem w błędzie.
Mam jeszcze chwilkę czasu do godziny wykwaterowania z mojego hotelu (udało się przedłużyć dobę hotelową o kilka godzin), więc zaglądam do napotkanego po drodze resortu Ayana. To miejsce, które wiele osób powinno kojarzyć z niesamowicie położonego basen praktycznie na samej plaży, na której są olbrzymie skały. Właśnie idę tam zobaczyć go na własne oczy. Poza tym cały teren tego hotelu jest przeogromny i spacer tutaj zabiera mi bardzo dużo czasu, przez co muszę się już spieszyć w drogę powrotną. Tym razem decyduję się zamiast Ubera wziąć zwykłą taksówę. Oczywiście jest problem, bowiem nikt nie chce jechać z licznikiem. W końcu taksówkarze wysyłają chyba najmłodszego ze swojej grupy, który zawiezie mnie do Hiltona Garden Inn. Płacę minimalnie więcej niż w przypadku Ubera.
Pakuję się i zabieram swoje rzeczy do recepcji, żeby je przechować do godziny odlotu. Oddaję karty od pokoju i idę na leżak przy basenie łapać ostatnie promienie słońca. O godzinie 16 jest tutaj dużo mniej ludzi przez co można odpocząć i nie trzeba słuchać chińskich okrzyków. Leżę i nic nie robię. Tak spędzam czas do godziny 20, kiedy to robię się mocno głodny. Postanawiam udać się na ostatni spacer. Trafiam do warunga (taka budka z jedzeniem, gdzie głównie spotyka się lokalsów), gdzie zjadam bardzo dobrą zupę z ryżem. Płacę 4,5 złotego. Jest już praktycznie najedzony, ale w drodze powrotnej natrafiam na budkę z Martabakiem. To bardzo smaczna potrawa smażona na tłuszczu. Nie mogę się powstrzymać i zamawiam jedną porcję za 6 zł. Czekam na przygotowanie około 5 minut. Zabieram pudełko z potrawą ze sobą i wracam do hotelu. Muszę przyznać, że ponownie martabak bardzo mi smakował. Zamówiłem najtańszą wersję tylko z warzywami, ale była bardzo smaczna. W zestawie dostajemy jeszcze saszetki z jakimiś sosami, zielone papryczki i małe kawałki ogórków.
O godzinie 22:40 idę odebrać swój bagaż z przechowalni i proszę o odwiezienie na lotnisko. Transport ten jest darmowy w przypadku nowego Hiltona. Za 5 minut jest już kierowca, który pakuje moją walizkę do bagażnika i porzuca pod terminal między narodowy. Udaję się do stanowiska odprawy linii Philippine Airlines, gdzie trwa check in na lot PR 538 do Manili. Kolejka jest bardzo duża dla klasy ekonomicznej, natomiast dla klasy biznes, którą polecę jest tylko jedna osoba przede mną. Proszę pracownika o dodanie mojego numeru z programu lojalnościowego Etihad do biletu, ale ten niestety nie potrafi tego zrobić… Chciałem już od razu naliczyć mile za przelot, żeby nie musieć później wysyłać skanów boarding passów. W przypadku tego rejsu (klasa C) będzie to 150% odległości.
Zmęczony już po całym dniu idę do odprawy paszportowej i kontroli bagażu, a dalej kieruję swoje kroki do Premier Lounge. Salonik ten znajduje się na piętrze i jest to ten sam, do którego możemy wejść np. na Priority Pass. Niestety nie robi on jakiegoś piorunującego wrażenia. Alkohol (bardzo mały wybór) wydawany jest przez barmana, a przy stanowisku z sokami przez cały czas brakuje szklanek, pomimo że obsługa na bieżąco chodzi i sprząta. Jest kilka potrwa do jedzenia do wyboru zarówno na ciepło jak i na zimno, jednak ja jestem już bardzo najedzony, przez co decyduję się tylko na małe szaszłyki i coś słodkiego. Nic niestety mi nie smakowało i już więcej rzeczy nie próbowałem. Było bardzo tłuste i praktycznie niedoprawione.
Kiedy na zegarze wybija godzina 1:00 ruszam w kierunku bramki numer 5 na swój rejs do Manili. Tutaj trwa już boarding i nie ma osobnego wejścia dla pasażerów klasy biznes. Pewnie było na początku, ale ja się spóźniłem. Wchodzę razem z innymi pasażerami i zajmuję swoje miejsce 2D. Obok mnie siedzi bardzo młody człowiek, który chyba także pracuje nad relacją, bowiem robi zdjęcia wszystkiemu co widzi np. magazynom pokładowym, nie wspominając już o siedzeniach czy jedzeniu.
Wróćmy jednak do rejsu. Po boardingu przychodzi do mnie steward z menu i prosi o wybranie dania głównego. Decyduję się na rybę lucjan z ryżem. Jak tylko wystartowaliśmy to jednak zasnąłem. Muszę przyznać, że fotele pomimo, że nie rozkładają się do pozycji poziomej to są bardzo wygodne i szerokie. Po samolocie widać już ząb czasu, ale trudno mieć jakieś uwagi do tego produktu PR. Miejsca na nogi jest bardzo dużo, a w poprzedzających siedzeniach mamy monitorki z systemem rozrywki. Niestety nie miałem już siły go testować, przez co nie jestem w stanie powiedzieć Wam jak on działa. Nie wiem także ile minut po starcie podano jedzenie, ale ma pewność, że przystawka w postaci łososia była bardzo smaczna. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o daniu głównym, które było jakieś takie ciężkostrawne i ogólnie nie zachwyciło mnie. Tym bardziej, że miałem spore oczekiwania odnośnie tej potrawy, bowiem możliwe, że pamiętacie ale także zamówiłem ją w czasie mojego lotu „na weekend do Australii” na trasie Doha – Singapur liniami Qatar Airways także w biznes klasie. Tego smaku nie zapomnę na długo. A ten, w Philippine Airlines mam nadzieję zapomnieć szybko
;)
Zacna wersja 911, ale ja bym smignela autostrada na poludnie i z powrotem, w koncu jest przy lotnisku i kawalek za nim nie ma juz ograniczenia predkosci
:-) Z tego co widze, Avis poleca na swojej stronie trase w dol. W 150 wliczonych km mozna sporo paliwa puscic z dymem. Transfer limuzyna do samolotu z tego co pamietam? Niewatpliwie pierwsza klasa LH ma bardzo dobre ground services.
W 911ce (4s wiec w porównaniu do tego staroć
;-) zrobiłem swój szosowy, czy tez raczej autostradowy Vmax. Mam wrażenie że chwilowo jest to najmocniejszy akcent Twojej relacji. Teraz będziesz sie musiał dobrze postarać, żeby to przebić. Choć. Drugiej strony - najlepsze dopiero przed nami. Eee to znaczy, chciałem napisać - przed Tobą
;-)
CRJ-900 podobnie jak na wielu innych trasach PL-FRA. Całkiem fajny ale warto złapać miejsca z przodu o z tylu jest wyraźnie głośniej. I później jedzonko dociera
;)
bonifacy napisał:@ibartek wystarczy wpisać w Google nr samolotu i masz wszystkie dane:) http://www.airfleets.net/ficheapp/plane-crj-15245.htmtak, wiem. prosba byla na przyszle loty, przy boardingu z rekawa moze byc ciezko zrobic jakiekolwiek zdjecie samolotu..
Wygląda na to, że będę zawsze pierwszym, a przynajmniej jednym z pierwszych "lubiących"
:-)Jesteśmy obaj wprawdzie w innych strefach czasowych, ale tak czy inaczej daleko od kraju, więc mam pierwszeństwo
:-DKurczę, jaka to jednak różnica, jak się wrzuca porządne zdjęcia. Jestem teraz w Manili - może wykombinuję tu chociaż jakiś kabelek (bo oczywiście w roztargnieniu nie zabrałem z domu) i wreszcie dam obrazki z aparatu, a nie telefonu...Miłej i bezproblemowej dalszej podróży!
Zdjec nie widze, ale sniadanie brzmi jak z Ritza, szczegolnie ta czesc o szynkach
:-) Hilton Warszawa tez ma wysokie aspiracje, bo jest sok marchewkowy.
Przepraszam już są. Problem został usunięty przez hosting gdzie je umieszczam - wystąpił chwilowy problem z systemem quoty, co mogło objawiać się podanym błędem.
Faktycznie, troche brauje prywatnosci i nawet na Twoich zdjeciach widac, ze masz wglad w ekrany innych pasazerow i mozesz sprawdzic co ogladaja. Zarzadzanie fotelem wyglada na zaawansowane. Ciekawa jestem co bedziesz robic w rejonach Palm Springs? Joshua Tree Park?
Ogólnie podróż chyba Ci minęła bardzo przyjemnie, natomiast od siebie powiem, że jedzenie - a zwłaszcza danie główne - jednak nieco rozczarowuje na zdjęciach.
Tez miala taka idealna pogode w Joshua Tree Park, tylko bylo troche chlodniej, a na wzniesieniu to nawet male polacie sniegu lezaly, ale to bylo w grudniu. Co ciekawe jedzie sie przez dwie pustynie: Mojave Desert i Colorado Desert i faktycznie widac roznice w roslinnosci.
@przemos74 Kolejna świetna relacja, którą czytam z miłą chęcią i cieszę się na każdy nowy post. Pomieszanie części lotniczej/hotelowej z podróżniczą - to lubię! Tak trzymaj!
Świetna relacja, fajnie się patrzy na te wszystkie luksusy niedostępne dla zwykłego śmietelnika
:D Ale muszę powiedzieć że płatne wifi dla pasażera First to w moim odczuciu taki trochę zgrzyt, kazać dopłacać te głupie parę dolców kiedy bilet kosztował fortunę..
@maciass zdecydowanie się zgadzam. Ktoś, kto płaci za lot kilka tysięcy dolarów, na ogół nie ma problemu z wydaniem kilkunastu, ba, nawet ich nie zauważa, ale samo doświadczenie, że trzeba wyjąć portfel i zapłacić to już dyskomfort. Z jednej strony oddzielny terminal dla wygody, a z drugiej to. No a druga sprawa to fakt, że dopłacanie za wszystkie drobiazgi kojarzy mi się raczej z LCC@Szyn3k na wielu amerykańskich blogach o podróżach, chociażby One Mile at a Time, jest całe mnóstwo Polaków bacznie je śledzących, podczas gdy zbliżone blogi w Polsce można policzyć na palcach jednej ręki. Sam czytam tę relację z ogromnym zaciekawieniem, bo materiał naprawdę godny pochylenia się i czytania z zapartym tchem
;)
silvershark napisał:@Szyn3k na wielu amerykańskich blogach o podróżach, chociażby One Mile at a Time, jest całe mnóstwo Polaków bacznie je śledzących, podczas gdy zbliżone blogi w Polsce można policzyć na palcach jednej ręki. Za malo czytelnikow wsrod polskiej publicznosci, a autor moze byc potraktowany jak ten, ktoremu przewrocilo sie w glowie albo snob, itp. Salonikow i limuzyn sie zachciewa
;-)
Większość dobrych blogów to blogi amerykańskie, a chciałbym poczytać coś utrzymanego w bardziej europejskich klimatach. Sam postanowiłem tworzyć bloga tego typu, ale nie jest to temat tak łatwy jak np. "zdrowe odżywianie" czy "modowy lifestyle" (potrzebna jest większa wiedza, ale przede wszystkim trzeba zdobywać materiał do recenzowania, czyli po prostu dużo latać).Kolejną korektą do blogów zagranicznych, którą uważam, że warto dodać, jest opisywanie lotów w klasie ekonomicznej, która jest znacznie bliższa przeciętnemu śmiertelnikowi, ewentualnie latanie ekonomiczną i posiadanie statusów, które pozwalają na wejścia do lounge'ów itp. Łatwiej nawiązać więź z czytelnikiem, jeśli temat jest realistyczny i nieodległy. @Aga_podrozniczka popyt można stworzyć i uważam, że warto, bo to rozwija świadomość społeczeństwa, a przede wszystkim fajnie poczytać coś ciekawego, z czym istnieje szansa się spotkać w naszym życiu, a także opisywać zjawiska, które sami widzimy i są typowe tylko dla podróżnych z Polski (w stylu: 4-godzinne kolejki w Modlinie albo loty krajowe na wybitnych trasach typu Radom-Olsztyn)
:D
@silvershark ba, też bym chętnie w F lub w C latał, ale mam wrażenie, że w życiu może to się tylko raz uda, jak będzie jakiś EF ciekawy, a tak to... chyba za wysokie progi dla mnie, latać zawsze w biznesie
:(
@przemos74 tysiące Ci zjadło w liczbie widzów MCG
:)Miło wspomnieć własną wizytę w Melbourne sprzed 3 lat, dzięki za dużą liczbę zdjęć. Wyjechać na Eureka Tower warto moim zdaniem - dobry widok między innymi na Albert Park oraz na korty i Melbourne Cricket Ground. Ale jak napisałeś możesz to zrobić następnym razem. Też tak czasem mówię o atrakcjach w miejscach, do których mam zamiar wrócić
:)
Widze, ze miales ladna pogode w Melbourne. Jak przelatywalam przez nie 2 tygodnie temu to bylo 13C i deszcz. Lecisz troche w odwrotna strone niz ja ostatnio
:-)Ladne zdjecia nocne. Pomysle nad ta pierwsza klasa w Etihad do MEL w egipskiej promocji ...
To dobrze, ze masz pozytywne wrazenia z Conrada. Czytalam recenzje i niektorzy pisali, ze w porzadku, ale nie taki dobry jak w innych miejscach na swiecie. Conrady to moja ulubiona siec.
Aga_podrozniczka napisał:Nie czuje sie zachecona do wizyty w tym Garden Inn po tym komentarzu o chinskich turystach. Apartament prezydencki pewnie dobry na duza impreze
:-)Zależy jak trafisz. Podczas mojego pobytu w ubiegłym miesiącu nie było żadnej grupy - jednego dnia pływaliśmy z żoną w basenie od 9 do 12 całkiem sami
;)BTW Wspaniała podróż! Powodzenia w dalszej części!
;)
aarongeru napisał:Aga_podrozniczka napisał:Nie czuje sie zachecona do wizyty w tym Garden Inn po tym komentarzu o chinskich turystach. Apartament prezydencki pewnie dobry na duza impreze
:-)Dokładnie ,smarkanie do basenu, jedzenie jak pig przy nim, bekanie przy każdym drinku to ,to co lubię najbardziej omijać.Ale skoro balują do późna to można liczyć na poranne słonko i pływankobez tej nacji. Ostatnio siedziałam w samolocie z 2 chinkami w rzędzie.Jeszcze nie wystartowaliśmy,a już jedna dwa razy wychodziła do wc.Pomyślicie ,że ze stresu
:-) Niestety nie, mieliśmy opóźnienie z wylotem 40 mina jak tylko samolot zaczął startowaćjuż miały zjedzone pół torby jedzenia.Na szczęście udało mi się przesiąść ,bo bym furii dostała
:(
Ja na razie ma bilety do BKK luzno pokrywajace sie z moja rezerwacja na Bali. W zaleznosci od tego jak bede stala z punktami i gotowka, moze skusze sie na tego Conrada, widzialam ceny 20K punktow + $100 za noc. Czytalam tez recenzje i duzo osob dostaje upgrade do tego pokoju co Przemos74. Od grudnia bedzie tez dostepny Hilton Bali Resort, 30K punktow za noc lub 12K + £45.
Uwaga co do wypozyczalni Avis, aby wynajac samochody klasy Avis Prestige w Niemczech musisz miec dwie wypukle karty wystawione przez rozne banki lub jedna zlota karte wystawiona przez niemiecki bank i miec minimum 25 lat. Nieprawda jest twierdzenie ze musza byc dwie karty z czego jedna zlota.Gratulacje z wycieczki 911 Targa po Frankfurcie.
Teraz już wiem jaki był prawdziwy powód, że z nami do Argentyny nie poleciałeś - za dużo lotów w Y
:P A na serio to skoro już się zbliżamy do końca to muszę napisać, że świetny trip Ci z tego wyszedł i świetnie się czyta/śledzi taki relacje na luzie, bez spiny i bez żadnego parcia, a za to z porcjo dużo rzadziej tutaj spotykanych relacji z C/F i dobrych hoteli. Mi ostatnio trochę krócej zajęło dotarcie do Londynu, ale mimo tego chętnie bym się zamienił
;)
Ja się zmęczyłem tym lataniem tylko czytająć
;-)Fajna sprawa:)To jeszcze poprosimy podsumowanie koszto-punktów/mil, bo każdy pewnie z niecierpliwością przegląda swoje zapasy, sprawdzając jak daleko by zaleciał...
To teraz mozesz odpoczac i odespac
:-) Tez sie zmeczylam od tego czytania, bez latania. Troche sie minelismy, bo ja akurat polecialam na wschod jak Ty wrociles, a teraz lece wlasnie na zachod
:-)Co do hotelu we Frankfurcie, to obok Mercure jest jeszcze Ibis Budget i pewnie jeszcze pare innych. Wszystkie korzystaja chyba z tego samego autobusu na lotnisko. Nocowalam tam kiedys dosc tanio i chyba bylo w porzadku, bo nie pamietam nic zlego
;-) Hiltony sa duzo blizej, ale rzadko widze je tanio. A jak ktos by sie skusil na te promocje pierwszej klasy i Porsche to szczerze polecam wypad na poludnie po autostradzie, najlepiej w sobote po poludniu i niedziele rano, kiedy nie ma tirow i drogi sa pustawe. Mozna sobie troche "polatac" na odcinkach bez limitow. Na Bali ladnie zaweziles wybor hoteli. Jak wroce z obecnej eskapady i zbiore troche punktow, to moze wezme tego Conrada prowizorycznie. Zawsze mozna anulowac i zmienic plany. Pozdrawiam z saloniku w DUS.
@Aga_podrozniczka, autobus jadący do Mercurego zatrzymywał się także przy Ibisie, ale chyba nie Budget.PS. Udanej podróży
:) Dokąd teraz lecisz? @kacper451, widzę, że niedokładnie przeczytałeś relację
:( noclegów potrzebowałem w sumie cztery. Po kilku edycjach bardzo trudnych zadań wreszcie poszli mi na rękę
;)
Wydaje mi się, że masz błąd w wyliczeniach przy hotelach Accora.2000 pkt to 40€ (~170 pln), u Ciebie wychodzi to tak, jakby te punkty obniżały Ci cenę przynajmniej 2 razy więcej, tj. o ~340 pln, a w pierwszym przypadku to nawet o ponad 400 złotych.Szkoda, że straciłem platynę w Accorze, bo Manilę w lutym po twojej rekomendacji Novotela załatwiłbym tak samo
;)
przemos74 napisał:@Aga_podrozniczka, autobus jadący do Mercurego zatrzymywał się także przy Ibisie, ale chyba nie Budget.PS. Udanej podróży
:) Dokąd teraz lecisz? Moze juz nie jest Budget, kiedys to byl nawet Etap.New York, New York z promocji Air Berlin. Z tego co mi powiedziano, to samolot jest prawie pusty w ekonomicznej. Moze nie umre od braku miejsca na nogi czego troche sie obawialam.
@piotrek_, cena na stronie Accora jest różna od strony na bookingu, a dodatkowo upgrade'y pokoju były darmowe (cena z booking jest dla pokoju po upie)
;) wydaje mi się, że jest okey policzone, ale mogłem się gdzieś machnąć
;)Novotel w Manili jak na warunki lokalne jest bardzo drogi, ale z drugiej strony rzeczywiście oferuje doskonałą obsługę i warto spędzić tam chociaż jedną noc. Aczkolwiek bez Palatyny bym Ci odradzał, wiesz czemu
:)
Upgrade i wszystko jasne
:P W moich datach stoi po około 280 pln, wykorzystując 2000 punktów miałbym go za 100 pln z groszami. No niestety od września mam tylko golda
;)
super relacja, dziś pół dnia szukałem jej na fly4 free po resecie mozzili, wcześniej była w ulubionych, stosunkowo niedrogo wyszło, szkoda że dziewczyny nie zabrałeś, pewnie byłoby raźniej
:) czy jesteś w stanie napisać mniej więcej jak się przygotować do takiego wyjazdu ? tzn chodzi mi o to jak nabijasz tyle pkt w programach i robisz potem upgrade hoteli? czy dużo Ci to czasu zabiera? ja raczej w planach mam wylot za rok do azji, i przyznam że na pewno ta relacja mnie jeszcze bardziej zainspirowała
;)
dzięki @przemos74 za relację i podsumowanie; dla mnie najtrudniejszym momentem byłby zdecydowanie ten TPAC w Y, ale robiłeś go szczęśliwie tylko w jedną stronę. No to do następnego @kółeczka, mam nadzieję, że wreszcie gdzieś w trasie
:D
My idziemy jednak na prawo, gdzie dochodzimy do sypialni, a dalej do drugiej dużej łazienki z wanną, dwoma prysznicami i ubikacją. Wcześniej jednak możemy ponownie skręcić w prawo i wejść do pokoju, który nazwałbym przechowalnią bagażu. Mamy tam wielką szafę oraz biurko z krzesłem do pracy. I to w zasadzie tyle. Miejsce to jak dla jednej osoby jest zdecydowanie za duże. Część pomieszczeń jest taka jakby surowa i niezagospodarowana.
Zostawiam pokój i idę zobaczyć pozostałą część hotelu. Na 3 piętrze mamy jeszcze nowoczesną siłownię, a na parterze dwie restauracje. Oczywiście tutaj jest także basen i leżaki wokół niego. Niestety ten okupowany jest praktycznie cały czas przez chińskie grupki, które zachowują się bardzo głośno, a co gorsza mało higienicznie. W związku z tym nawet nie kąpałem się tutaj. Tego wieczoru umówiłem się na spotkanie z jednym z naszych forumowiczów, a dokładniej z @man4business, którego pozdrawiam. Prawie do północy wymienialiśmy się swoimi doświadczeniami odnośnie podróżowania, oczywiście ;) Już od wielu dni nie szedłem tak późno spać, więc zasypiam od razu…
Rano kieruję swoje pierwsze kroki do hotelowej restauracji na śniadanie. To mam w cenie, jako posiadacz złotego statusu w HHonors. O poranku nie ma praktycznie nikogo poza mną. Wybór jedzenia jest bardzo szeroki, wszystko świeże i smaczne. Nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Oczywiście jest zdecydowanie skromniej niż np. w Conrad Bali, ale nadal w pełni zadowalająco.
Rozpoczynam planowanie dnia. Przeglądam strony w Internecie, żeby ustalić miejsce w które pojechać, a gdzie jeszcze nie byłem. Decyduję się uderzyć na Dreamland Beach. To niewielka plaża położona na południowym zachodzie Bali. W związku z tym zamawiam Ubera i ruszamy w drogę, która trwa około 40 minut. Kierowca na końcu próbuje mnie naciągnąć na jakiś parking, zupełnie nie wiem po co. Po drugie ten znajdował się zupełnie w złym miejscu. Poza tym podwiózł mnie nie tam, gdzie wszyscy tylko dużo za blisko przez co musiałem jeszcze sporo podejść, a pogoda tego dnia była wyjątkowo męcząca (bardzo gorąco i duszno).
Z uwagi, że fale na Dreamland Beach były ogromne i nikt się nie kąpał to postanowiłem udać się spacerem na drugą plażę, która jest niedaleko stąd. Trochę na północ mamy plażę Balangan, do której dojść można jednak tylko ścieżkami, które prowadzą bardzo na około. Przez to dokładnie do przejścia miałem 3,6 kilometra w pełnym upale. Po drodze o dziwo nikt nie proponował mi transportu. Przechodziłem kilka razy pod szlabanami. Raz tylko zatrzymał mnie jeden człowiek i wypytywał skąd, dokąd i po co idę. Co więcej kiedy zostało mi ok. 1,5 km ten twierdził, że przede mną jeszcze 5 km i lepiej żebym zamówił taksówkę. Mylił się i po kolejny 15 minutach byłem już u celu. Plaża Balangan otoczona jest z dwóch stron potężnymi klifami. Znajdują się na niej także leżaki z parasolkami do wynajęcia. Ludzi jest dużo mniej niż na Dreamland Beach, chociaż widokowo wydaje mi się ona gorsza. Pozwalam sobie zostać tutaj chwilę i podziwiać piękno przyrody.
Kiedy zbliża się godzina 12 ruszam spacerem w drogę powrotną. Mam plan, żeby przejść się i poprzyglądać się życiu mieszkańców Bali, gdzie nie dociera turysta. Mój spacer tym razem trwa ponad 1,5h i przechodzę blisko 8 kilometrów. Na końcu zatrzymuje się jeden z miejscowych i oferuje mi podwózkę (akurat była przede mną wielka górka). Zgadzam się i jedziemy około 2 km do sklepu, gdzie kupuję sobie wodę. Pomimo, że oferowałem mu w ramach podziękowania kupienie czegoś do jedzenia czy picia, ten odmawia i żegna się ze mną. Chyba pierwszy raz trafiłem tutaj na kogoś kto pomógł turyście bezinteresownie. Nie myślałem, że się tego doczekam na tej wyspie. Cieszę się, że byłem w błędzie.
Mam jeszcze chwilkę czasu do godziny wykwaterowania z mojego hotelu (udało się przedłużyć dobę hotelową o kilka godzin), więc zaglądam do napotkanego po drodze resortu Ayana. To miejsce, które wiele osób powinno kojarzyć z niesamowicie położonego basen praktycznie na samej plaży, na której są olbrzymie skały. Właśnie idę tam zobaczyć go na własne oczy. Poza tym cały teren tego hotelu jest przeogromny i spacer tutaj zabiera mi bardzo dużo czasu, przez co muszę się już spieszyć w drogę powrotną. Tym razem decyduję się zamiast Ubera wziąć zwykłą taksówę. Oczywiście jest problem, bowiem nikt nie chce jechać z licznikiem. W końcu taksówkarze wysyłają chyba najmłodszego ze swojej grupy, który zawiezie mnie do Hiltona Garden Inn. Płacę minimalnie więcej niż w przypadku Ubera.
Pakuję się i zabieram swoje rzeczy do recepcji, żeby je przechować do godziny odlotu. Oddaję karty od pokoju i idę na leżak przy basenie łapać ostatnie promienie słońca. O godzinie 16 jest tutaj dużo mniej ludzi przez co można odpocząć i nie trzeba słuchać chińskich okrzyków. Leżę i nic nie robię. Tak spędzam czas do godziny 20, kiedy to robię się mocno głodny. Postanawiam udać się na ostatni spacer. Trafiam do warunga (taka budka z jedzeniem, gdzie głównie spotyka się lokalsów), gdzie zjadam bardzo dobrą zupę z ryżem. Płacę 4,5 złotego. Jest już praktycznie najedzony, ale w drodze powrotnej natrafiam na budkę z Martabakiem. To bardzo smaczna potrawa smażona na tłuszczu. Nie mogę się powstrzymać i zamawiam jedną porcję za 6 zł. Czekam na przygotowanie około 5 minut. Zabieram pudełko z potrawą ze sobą i wracam do hotelu. Muszę przyznać, że ponownie martabak bardzo mi smakował. Zamówiłem najtańszą wersję tylko z warzywami, ale była bardzo smaczna. W zestawie dostajemy jeszcze saszetki z jakimiś sosami, zielone papryczki i małe kawałki ogórków.
O godzinie 22:40 idę odebrać swój bagaż z przechowalni i proszę o odwiezienie na lotnisko. Transport ten jest darmowy w przypadku nowego Hiltona. Za 5 minut jest już kierowca, który pakuje moją walizkę do bagażnika i porzuca pod terminal między narodowy. Udaję się do stanowiska odprawy linii Philippine Airlines, gdzie trwa check in na lot PR 538 do Manili. Kolejka jest bardzo duża dla klasy ekonomicznej, natomiast dla klasy biznes, którą polecę jest tylko jedna osoba przede mną. Proszę pracownika o dodanie mojego numeru z programu lojalnościowego Etihad do biletu, ale ten niestety nie potrafi tego zrobić… Chciałem już od razu naliczyć mile za przelot, żeby nie musieć później wysyłać skanów boarding passów. W przypadku tego rejsu (klasa C) będzie to 150% odległości.
Zmęczony już po całym dniu idę do odprawy paszportowej i kontroli bagażu, a dalej kieruję swoje kroki do Premier Lounge. Salonik ten znajduje się na piętrze i jest to ten sam, do którego możemy wejść np. na Priority Pass. Niestety nie robi on jakiegoś piorunującego wrażenia. Alkohol (bardzo mały wybór) wydawany jest przez barmana, a przy stanowisku z sokami przez cały czas brakuje szklanek, pomimo że obsługa na bieżąco chodzi i sprząta. Jest kilka potrwa do jedzenia do wyboru zarówno na ciepło jak i na zimno, jednak ja jestem już bardzo najedzony, przez co decyduję się tylko na małe szaszłyki i coś słodkiego. Nic niestety mi nie smakowało i już więcej rzeczy nie próbowałem. Było bardzo tłuste i praktycznie niedoprawione.
Kiedy na zegarze wybija godzina 1:00 ruszam w kierunku bramki numer 5 na swój rejs do Manili. Tutaj trwa już boarding i nie ma osobnego wejścia dla pasażerów klasy biznes. Pewnie było na początku, ale ja się spóźniłem. Wchodzę razem z innymi pasażerami i zajmuję swoje miejsce 2D. Obok mnie siedzi bardzo młody człowiek, który chyba także pracuje nad relacją, bowiem robi zdjęcia wszystkiemu co widzi np. magazynom pokładowym, nie wspominając już o siedzeniach czy jedzeniu.
Wróćmy jednak do rejsu. Po boardingu przychodzi do mnie steward z menu i prosi o wybranie dania głównego. Decyduję się na rybę lucjan z ryżem. Jak tylko wystartowaliśmy to jednak zasnąłem. Muszę przyznać, że fotele pomimo, że nie rozkładają się do pozycji poziomej to są bardzo wygodne i szerokie. Po samolocie widać już ząb czasu, ale trudno mieć jakieś uwagi do tego produktu PR. Miejsca na nogi jest bardzo dużo, a w poprzedzających siedzeniach mamy monitorki z systemem rozrywki. Niestety nie miałem już siły go testować, przez co nie jestem w stanie powiedzieć Wam jak on działa. Nie wiem także ile minut po starcie podano jedzenie, ale ma pewność, że przystawka w postaci łososia była bardzo smaczna. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o daniu głównym, które było jakieś takie ciężkostrawne i ogólnie nie zachwyciło mnie. Tym bardziej, że miałem spore oczekiwania odnośnie tej potrawy, bowiem możliwe, że pamiętacie ale także zamówiłem ją w czasie mojego lotu „na weekend do Australii” na trasie Doha – Singapur liniami Qatar Airways także w biznes klasie. Tego smaku nie zapomnę na długo. A ten, w Philippine Airlines mam nadzieję zapomnieć szybko ;)