Wracamy jeszcze do bazy, gdzie otrzymujemy gratulacje i certyfikaty poświadczające udział w trekkingu.
Można też kupić zdjęcie "swojej" rodziny za jedyne 10 $
:P
Mimo, że nasz kierowca nie jest zachwycony, o 16:00 ruszamy w kierunku Mburara.
Do celu docieramy późnym wieczorem. Na szczęście Agreey znał świetne miejsce na nocleg, bo sami nie mielibyśmy siły już niczego szukać. Znowu jesteśmy sami, więc negocjujemy dobrą cenę i zostajemy.
WYDATKI: goryle - 600$/os. nocleg ze śniadaniem - 120 tys. UGXDZIEŃ JEDENASTY Dopiero o poranku możemy w pełni docenić nasze miejsce noclegowe
:)
Po śniadaniu pojechaliśmy do Mbarara. To dosyć duże miasto z uniwersytetem, mnóstwem samochodów i boda boda. Widoki z trasy:
Obeszliśmy w zasadzie jedną ulicę oraz kilka marketów. Jak dla nas nic ciekawego. Jedyne, co zwróciło naszą szczególną uwagę to kartki okolicznościowe z okazji narodzin dziecka - na zdjęciach same białe dzieci
:shock: oraz ładowarki do samych baterii telefonicznych
;) Po powrocie zamówiliśmy lunch w postaci sałatki greckiej, w której ze składników tradycyjnej sałatki były jedynie oliwki
:mrgreen: Reszta typowo afrykańska
:)
Potem, zaplanowana wcześniej, wycieczka z przewodnikiem w góry. Agreey postanawia iść z nami, jednak po pokonaniu pierwszego wzgórza - rezygnuje, twierdząc, że w klapkach nie pokona tej trasy. Naszym zdaniem dobrze zrobił, bo kondycyjnie też nie dałby rady.
Mijamy kilka kolejnych wzgórz i trafiamy do wioski, gdzie uprawia się banany, ananasy oraz wyrabia cegły.
Praca wre:
Oczywiście dzieciaki nas zauważają i za chwilę są przy nas. Osładzamy Im nieco dzień
:)
I wracają do swoich obowiązków.
W międzyczasie przewodnik opowiada nam o sposobie wyrobu cegieł. Budulcem jest glina, którą po uformowaniu układa się w kształcie piramidy, pozostawiając w dolnej części miejsce na palenisko. Później rozpala się ogień i w ten sposób je wypala.
Idąc dalej spotykamy grupkę dzieci wracających ze szkoły:
Dzieciaki zaśpiewały dla nas piosenkę Welcome our visitors, a później pobiegły dalej
:)
:!: FILM
:!: (dziewczynkę z niebieskim koszyczkiem, która wysuwa się na pierwszy plan, mogłabym adoptować
;) ) W tym czasie dołącza do nas nauczyciel z lokalnej szkoły i zaprasza do klasy, która okazuje się małym, ciemnym pomieszczeniem, w którym niejednokrotnie uczy się nawet 65 dzieci jednocześnie
:o
W szkole jest jeden nauczyciel. Wszystkie dzieci odbywają lekcje w tym samym czasie. Podzielone są na grupy, a program dostosowany jest do wieku. Dowiadujemy się, że w Ugandzie jest 11 języków lokalnych. Do trzeciej klasy dzieciaki uczą się tylko tego lokalnego, a dopiero później angielskiego. Nauczyciel zbiera datki na utworzenie drugiego pomieszczenia, więc dorzucamy się odrobinę.
Po opuszczeniu szkoły, przechadzamy się dalej po wiosce, gdzie zaczepia nas kilku nietrzeźwych facetów. Niestety mimo, iż starają się mówić po angielsku, nie jesteśmy w stanie nic zrozumieć
:D Ale ściskają nam ręce i uśmiechają się, więc chyba są pozytywnie nastawieni
;) W drodze powrotnej przewodnik opowiada nam o problemach z elektrycznością w kraju. Ten kogo stać, inwestuje w solary.
Przed snem gramy jeszcze w Monopoly. Wygrywam!
:D
WYDATKI: wycieczka z przewodnikiem - 50 tys. UGXDZIEŃ DWUNASTY Przy śniadaniu podziwiamy życie na ptasim osiedlu
;)
Przed nami kilkugodzinna podróż do Kampali. Po drodze tradycyjnie przyglądamy się codziennemu życiu Ugandyjczyków.
Arekkk, dzięki
:)Arekkk napisał:Nakręcasz mnie na podobną eskapadędopiero zaczynam
;)Arekkk napisał:Afryka wciągamasz rację... akurat w Afryce byliśmy pierwszy raz (nie licząc oczywiście Egiptu
:D ) i na pewno tam wrócimy
:)
cypel, JarekGdynia, dziękuję
:)JarekGdynia napisał:Czy te latające mrówki są niebezpieczne? Czy tylko strasznie wyglądają a w rzeczywistości nie jest tak źle?chyba nie, nikt nas w każdym razie nie ostrzegał
;) odpadały im skrzydła i stawały się już zwykłymi mrówkami...
Bardzo się cieszę z waszej relacji. Zdjęcia super
:) W przyszłym roku wybieram się do Ugandy, a wiarygodnych informacji nie ma za dużo. O podwyższonej cenie wizy czytałem, ale może wiesz czy funkcjonuje ciągle wiza wschodnioafrykańska - 100$ za Ugandę,Kenię i Rwandę? Informacje na stronach są sprzeczne.
Pado, jasiub, dzięki
:)jasiub napisał:W przyszłym roku wybieram się do Ugandy, a wiarygodnych informacji nie ma za dużo.właśnie to jest powód, dla którego zdecydowałam się opisać akurat tę podróż
:)jasiub napisał:może wiesz czy funkcjonuje ciągle wiza wschodnioafrykańska - 100$ za Ugandę,Kenię i Rwandę?niestety nie wiem...
Jedynie te tropienie szympansów to moim zdaniem nie warte tej ceny. 150$ a szału nie było z tego co piszesz , no chyba że to wina Waszej przewodniczki. Może gdybyście mieli inną byłoby dużo ciekawiej. Reszta super, naprawdę zazdroszcze i czekam na więcej.
balajanek, JarekGdynia, dzięki
:)JarekGdynia napisał:Jedynie te tropienie szympansów to moim zdaniem nie warte tej ceny. 150$ a szału nie było z tego co piszesz , no chyba że to wina Waszej przewodniczki. Może gdybyście mieli inną byłoby dużo ciekawiej.masz rację, ale w sumie trudno stwierdzić czy z kimś innym wyglądałoby to inaczej... odjechaliśmy z parku zanim wróciła jakakolwiek grupa... może dlatego, że trudniej Im było znaleźć szympansy, a może dlatego, że właśnie mieli większą możliwość obcowania z nimi...
Super zdjęcia, zwierzęta rewelacyjne, i na wolności
:D Odnoszę wrażenie, że w Ugandzie nie jest jeszcze tak komercyjnie jak w Kenii. Bardzo zazdroszczę takiej przygody.
:)
Dewuska - świetna relacja i super zdjęcia
:D Czytam uważnie Twoją relację, w sierpniu wybieram się z chłopakiem na 3 tyg. do Ugandy i Rwandy, tyle że ja będę raczej korzystać z jakieś miejscowej agencji. Ale takie relacje, jak Twoja są dla mnie wyznacznikiem co warto zobaczyć, ile czasu tam poświęcić...To będzie nasza czwarta podróż do Czarnej Afryki, której ja nigdy nie mam dość
:lol: Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!!
bednarzyk napisał:świetna relacja i super zdjęcia
:D dziękuję
:)bednarzyk napisał:Ale takie relacje, jak Twoja są dla mnie wyznacznikiem co warto zobaczyć, ile czasu tam poświęcić...cieszę się, że relacja może się komuś przydać
:)bednarzy napisał:To będzie nasza czwarta podróż do Czarnej Afryki, której ja nigdy nie mam dość nas też zachwyciła
:) małżonek już kombinuje jakąś kolejną podróż w tamtym kierunku
;)
dewuska napisał:małżonek już kombinuje jakąś kolejną podróż w tamtym kierunku
;)jeśli mogę coś polecić, to gorąco namawiam na Namibię i przy okazji Botswanę
:)
bednarzyk napisał:gorąco namawiam na Namibię i przy okazji Botswanęo! dzięki za sugestię... będziemy zgłębiać temat, choć ja jeszcze nie myślę o kolejnej podróży
;) poza tym mnie znów kusi Azja
:D będzie ciężko, jak przyjdzie czas wyboru
;)Japonka76 napisał:Rewelacja, znów jestem zachwycona. Zazdroszczę ogromnie tego spotkania z gorylamidzięki bardzo
:) goryle faktycznie robią wrażenie
:) ta Pani z Dubaju była drugi dzień pod rząd
:D
Świetna relacja, mogłabyś coś więcej powiedzieć o jedzeniu?
;) Zawsze ciekawi mnie możliwość próbowania lokalnej kuchni, częstowania się posiłkami od przyulicznych sprzedawców.A czy dobrze zrozumiałem, że za godzinną wyprawę do goryli płaciliście po 600 usd od osoby? 8)
Ależ się cieszę, że trafiłam na tę relację!Za trzy tygodnie lecę do Ugandy i wciąż się zastanawiam jak ułożyć trasę a teraz już sporo mi się rozjaśniło.Mam kilka pytań, może będziesz miała chwilkę, żeby coś podpowiedzieć
:)Mogłabyś napisać jak oceniasz wynajęcie samochodu z kierowcą na całość tej trasy? Zastanawiam się czy próbować ogarnąć niektóre odcinki transportem publicznym czy nie bawić się w to i brać samochód, szczególnie że mamy dość mało czasu. Jak oceniasz łatwość wynajęcia takiego auta? Spróbować zarezerwować coś wcześniej, jeszcze przed wyjazdem, czy na miejscu jest tak, że zawsze ktoś się napatoczy i nie powinno być problemu? Ile dni sugerowałabyś na Murchison a ile na QENP? Mam nadzieję, że nie zarzuciłam Cię pytaniami. Będę bardzo wdzięczna za wszelkie informacje
:)Pozdrawiam cieplutko!
hahah whisky z woreczka
:) od razu przypomniało mi się tanzańskie konyagi, które Masajowie też popijali z woreczka
:)nie wiem, czemu przewodnik podał Wam, że w Rwandzie permity na goryle są tańsze, gdyż dokładnie odwrotnie, w Ugandzie - 600 $, w Rwandzie - 750$Monika St - jak znajdziesz jakiegoś fajnego kierowcę z samochodem, proszę daj znać, też szukam, a może i inni skorzystają
:)
MonikaSt, nie ma za co
:)bednarzyk napisał:nie wiem, czemu przewodnik podał Wam, że w Rwandzie permity na goryle są tańsze, gdyż jest dokładnie odwrotnie, w Ugandzie - 600 $, w Rwandzie - 750$też nie wiem... może chodziło o jakieś permity spod lady
;) nie przywiązywałam do tego wagi za bardzo
;) teraz sprawdziłam i masz rację
:)
asdop, Arekkk, dzięki
:)Arekkk napisał:Licząc szybko po łebkach - mniej więcej ok. 6000-6500 zł na osobę, tak?nie licząc biletów lotniczych to tak, choć bliżej 6,5 tys.
;) może powiem inaczej, poza dodatkowymi wydatkami na parki, trzeba mieć mniej więcej tyle, co zawsze się zabiera ze sobą w podróż
;) u nas to ok. 2 tys. $... ciężko wskazywać konkretnie, bo wiadomo, że każdy ma różne wymagania
;)
Super relacja, naprawdę bardzo mi pomogła w zaplanowaniu pobytu. Lecimy w środę, zarezerwowaliśmy samochód z kierowcą za $65/ dzień, do tego trzeba doliczyć koszt paliwa. Nie wiem czy dużo to czy mało, jak mi w Etiopii mówili ceny $190/dzień/osoba, to te $65 bardzo mnie ucieszyło. Agencja boda boda tours z Kampali (nie podaję linku bo nie wiem czy tu można, ale w google na pierwszym miejscu). Cena była niby z polecenia, więc nie wiem czy faktycznie dla nas troszkę niższa, czy takie mają dla każdego. Póki co kontakt bardzo dobry, ale więcej napiszę po powrocie, czy polecam czy nie
:)
MonikaSt napisał:Super relacja, naprawdę bardzo mi pomogła w zaplanowaniu pobytu. cieszę się i życzę samych pozytywnych wrażeń
:)MonikaSt napisał:Lecimy w środę, zarezerwowaliśmy samochód z kierowcą za $65/ dzień, do tego trzeba doliczyć koszt paliwawydaje mi się, że to dobra cena
:) jak pisałam z tego, co orientowaliśmy się na miejscu, to za sam samochód ludzie płacili po 70$/dzień, spotkani Polacy za wynajęcie takiego busa, jak my (z kierowcą) płacili 90$/dzień
:) w dodatku Wy jedziecie niby w najwyższym sezonie
:)
Wracamy jeszcze do bazy, gdzie otrzymujemy gratulacje i certyfikaty poświadczające udział w trekkingu.
Można też kupić zdjęcie "swojej" rodziny za jedyne 10 $ :P
Mimo, że nasz kierowca nie jest zachwycony, o 16:00 ruszamy w kierunku Mburara.
Do celu docieramy późnym wieczorem. Na szczęście Agreey znał świetne miejsce na nocleg, bo sami nie mielibyśmy siły już niczego szukać. Znowu jesteśmy sami, więc negocjujemy dobrą cenę i zostajemy.
WYDATKI:
goryle - 600$/os.
nocleg ze śniadaniem - 120 tys. UGXDZIEŃ JEDENASTY
Dopiero o poranku możemy w pełni docenić nasze miejsce noclegowe :)
Po śniadaniu pojechaliśmy do Mbarara. To dosyć duże miasto z uniwersytetem, mnóstwem samochodów i boda boda.
Widoki z trasy:
Obeszliśmy w zasadzie jedną ulicę oraz kilka marketów. Jak dla nas nic ciekawego. Jedyne, co zwróciło naszą szczególną uwagę to kartki okolicznościowe z okazji narodzin dziecka - na zdjęciach same białe dzieci :shock: oraz ładowarki do samych baterii telefonicznych ;)
Po powrocie zamówiliśmy lunch w postaci sałatki greckiej, w której ze składników tradycyjnej sałatki były jedynie oliwki :mrgreen: Reszta typowo afrykańska :)
Potem, zaplanowana wcześniej, wycieczka z przewodnikiem w góry. Agreey postanawia iść z nami, jednak po pokonaniu pierwszego wzgórza - rezygnuje, twierdząc, że w klapkach nie pokona tej trasy. Naszym zdaniem dobrze zrobił, bo kondycyjnie też nie dałby rady.
Mijamy kilka kolejnych wzgórz i trafiamy do wioski, gdzie uprawia się banany, ananasy oraz wyrabia cegły.
Praca wre:
Oczywiście dzieciaki nas zauważają i za chwilę są przy nas. Osładzamy Im nieco dzień :)
I wracają do swoich obowiązków.
W międzyczasie przewodnik opowiada nam o sposobie wyrobu cegieł. Budulcem jest glina, którą po uformowaniu układa się w kształcie piramidy, pozostawiając w dolnej części miejsce na palenisko. Później rozpala się ogień i w ten sposób je wypala.
Idąc dalej spotykamy grupkę dzieci wracających ze szkoły:
Dzieciaki zaśpiewały dla nas piosenkę Welcome our visitors, a później pobiegły dalej :)
:!: FILM :!: (dziewczynkę z niebieskim koszyczkiem, która wysuwa się na pierwszy plan, mogłabym adoptować ;) )
W tym czasie dołącza do nas nauczyciel z lokalnej szkoły i zaprasza do klasy, która okazuje się małym, ciemnym pomieszczeniem, w którym niejednokrotnie uczy się nawet 65 dzieci jednocześnie :o
W szkole jest jeden nauczyciel. Wszystkie dzieci odbywają lekcje w tym samym czasie. Podzielone są na grupy, a program dostosowany jest do wieku. Dowiadujemy się, że w Ugandzie jest 11 języków lokalnych. Do trzeciej klasy dzieciaki uczą się tylko tego lokalnego, a dopiero później angielskiego. Nauczyciel zbiera datki na utworzenie drugiego pomieszczenia, więc dorzucamy się odrobinę.
Po opuszczeniu szkoły, przechadzamy się dalej po wiosce, gdzie zaczepia nas kilku nietrzeźwych facetów. Niestety mimo, iż starają się mówić po angielsku, nie jesteśmy w stanie nic zrozumieć :D Ale ściskają nam ręce i uśmiechają się, więc chyba są pozytywnie nastawieni ;)
W drodze powrotnej przewodnik opowiada nam o problemach z elektrycznością w kraju. Ten kogo stać, inwestuje w solary.
Przed snem gramy jeszcze w Monopoly. Wygrywam! :D
WYDATKI:
wycieczka z przewodnikiem - 50 tys. UGXDZIEŃ DWUNASTY
Przy śniadaniu podziwiamy życie na ptasim osiedlu ;)
Przed nami kilkugodzinna podróż do Kampali. Po drodze tradycyjnie przyglądamy się codziennemu życiu Ugandyjczyków.