Docieramy do celu. Łódka zatrzymuje się ok. 100m przed wodospadem, który robi ogromne wrażenie. Jeżeli ktoś ma transport powrotny (łódź nie czeka), może wysiąść i za dodatkową opłatą
:mrgreen: podejść bliżej. My się na to nie decydujemy.
Wracamy!
Cennik rejsów:
Wieczorem przed nami jeszcze ciasto dnia (cytrynowe
:) ) i pakowanie. Następnego dnia ruszamy w drogę
:) WYDATKI: rejs łódką - 30$/os.DZIEŃ PIĄTY Wstajemy rano i czekamy na samochód. Kierowca spóźnił się, ale na szczęście nie na tyle, abyśmy zdążyli się obawiać, że w ogóle nie przyjedzie
;) Oto nasz wehikuł
;)
Kierowcę przedstawimy nieco później
:) Przed nami do pokonania ok. 300 km. Najpierw oczywiście trzeba zatankować. Przyznam, że dystrybutor paliwa nieco nas zaskoczył
:D
90% dróg w Ugandzie wygląda tak (to te w lepszym stanie):
Poza większymi miastami po kraju jeździ bardzo mało samochodów, dlatego wzbudzają duże zainteresowanie. Ludzie przerywają swoje zajęcia, żeby zobaczyć kto jest w środku. Dzieciaki często machają, zaczepiają. My zza szyby przyglądamy się codziennemu życiu.
Na lunch zatrzymujemy się w Hoimie. Zjadamy coś na szybko i idziemy pokręcić się po mieście. Nie powiem, wyróżniamy się w tłumie
;) Jedna z nielicznych "osób", na których nie robimy wrażenia
;)
Jeszcze w Hoimie postanawiamy kupić miejscową kartę SIM z możliwością korzystania z internetu. Wcześniej czytaliśmy, że raczej nie powinno być problemu z wifi w knajpach czy hotelach, ale to się nie potwierdza. Polskie karty działają średnio (nie ma mowy o dzwonieniu - do nas i od nas, smsy czasem dochodzą, czasem nie). W trakcie podróży zaczyna padać deszcz. W jednej z wiosek w błocie zakopuje się osobówka. Droga chwilowo jest nieprzejezdna. My oczywiście zwracamy uwagę dzieciaków, które coraz tłumniej zbierają się przy aucie
:)
Do Fort Portal docieramy już po zmroku. Podczas późnego obiadu jest okazja, żeby spokojnie porozmawiać z kierowcą. Ma na imię Agreey (41 lat), żonę i 2 córki. Mieszka w Kampali. Opowiada nam o życiu w Ugandzie. Dowiadujemy się, że kraj jest podzielony na 5 dystryktów, każdy z nich reprezentuje król. W Kampali mieszka blisko 5mln ludzi, a w całym kraju 35 mln. Nauka w szkole podstawowej jest obowiązkowa. Cała podróż trwała ok. 11h, więc jesteśmy bardzo zmęczeni. Znajdujemy hotel (Rwenzori Travelers Inn), robimy drobne zakupy w sklepie i idziemy spać.
WYDATKI dojazd samochodu z Kampali do parku - 80 tys. UGX + 45 tys. UGX wstęp do parku (15 tys. UGX - kierowca, 30 tys. UGX auto) wynajęcie samochodu - 130 tys. UGX dziennie tankowanie - 190 tys. UGX za 60l (desiel) nocleg - 65 tys. UGX pokój z łazienką i śniadaniem karta SIM - 5 tys. UGX (do zakupu niezbędny paszport) możliwość korzystania z internetu - 20 tys. UGX (500 MB ważne przez miesiąc)DZIEŃ SZÓSTY Pobudka o 5.30, jemy śniadanie w hotelu i ruszamy do Kibale. Po drodze mijamy kilka wiosek, dorośli zmierzają do pracy, dzieciaki boso biegną do szkoły. Szczególnie urzeka nas dziewczynka w sweterku z bałwankiem
:) Przy okazji zauważamy, że Uganda nie tylko bananem, ale i herbatą stoi.
Gdy docieramy do biura Parku Kibale, okazuje się, że nie ma prądu. Zamiast standardowej karty chipowej potwierdzającej opłatę, dostajemy list intencyjny
;)
Dziś w planie tropienie szympansów.
Jesteśmy odrobinę spóźnieni na odprawę, ale to nie problem. Zostajemy podzieleni na grupy. Nasza jest czteroosobowa. My + para Holendrów. Przewodniczka jest uzbrojona w karabin maszynowy. Pierwsze szympansy znajdujemy już po ok. 20 minutach.
Przyglądamy się przez chwilę i idziemy dalej. Trafiamy na matkę z młodym
:)
Według nas przewodniczka była trochę dziwna
:? Głównie tropiliśmy, okazji do przyglądania się małpom było mniej. W większości szympansy siedziały na drzewach, jak już były na ziemi, przewodniczka podchodziła tak blisko, że uciekały. Szczególnie denerwujące to było w przypadku dużego samca, który nic nie robił sobie z naszej obecności i siedział na pniu. Oczywiście dopóki zachowywaliśmy odpowiedni dystans. Jednak nie zdążyliśmy nawet zrobić zdjęć, zanim go przepłoszyła. "W nagrodę" któraś małpa zrobiła na nas kupę
:roll: Potem pokręciliśmy się jeszcze chwilę po dżungli, wypatrzyliśmy jednego szympansa
i ruszyliśmy w drogę powrotną. Byliśmy pierwszą grupą, która wróciła. Całość zajęła nam ok. 2,5h. Pijemy herbatę/kawę, zaglądamy do sklepików z pamiątkami (nie znajdujemy nic godnego uwagi
:( ) i ruszamy w stronę Parku Queen Elizabeth. Po drodze mijamy drzewo z banknotu
:)
Noc mamy spędzić w Kazinga Channel View Resort. To miejsce polecił nam Agreey, który twierdził, że na teren ośrodka przychodzą hipopotamy, słonie. Traktujemy to z przymrużeniem oka
;) Jednak chwilę później rzeczywiście pojawiają się hipopotamy
:D Wsiadamy do samochodu (tak jest bezpieczniej) i próbujemy podjechać bliżej. Niestety zwierzęta znikają w krzakach. Podjeżdżamy jeszcze ok. 100m, nad jezioro. Na brzegu zastajemy bawoły, a w wodzie hipopotamy
:)
Oczywiście jesteśmy zachwyceni
:) Zauważamy, że poza nami w resorcie nie ma innych gości, co zapewne wynika z faktu, iż nasza podróż odbywa się w niskim sezonie. (Najniższy jest w listopadzie, w grudniu - najwyższy).
WYDATKI: tropienie szympansów - 150$/os. nocleg ze śniadaniem - 85 tys. UGX (pokój jednoosobowy bez łazienki, łóżko na tyle duże, że bez problemu mieścimy się tam we dwoje)DZIEŃ SIÓDMY Kolejna wczesna pobudka. Po śniadaniu jedziemy na safari po parku Queen Elizabeth. Tym razem nie bierzemy przewodnika, zdajemy się na Agreey, który był tutaj wielokrotnie.
Wcześniej słyszeliśmy opinie, że w tym parku są praktycznie te same zwierzęta, co w Murchinson Falls (z wyjątkiem żyraf), tylko więcej. Przed nami najwidoczniej się chowają, ponieważ poza "kuzynami" saren, nie widzimy innych mieszkańców...
Nagle Agreey odbiera telefon. Jakaś inna ekipa wypatrzyła lwicę śpiącą na drzewie
:mrgreen: Jedziemy!
Arekkk, dzięki
:)Arekkk napisał:Nakręcasz mnie na podobną eskapadędopiero zaczynam
;)Arekkk napisał:Afryka wciągamasz rację... akurat w Afryce byliśmy pierwszy raz (nie licząc oczywiście Egiptu
:D ) i na pewno tam wrócimy
:)
cypel, JarekGdynia, dziękuję
:)JarekGdynia napisał:Czy te latające mrówki są niebezpieczne? Czy tylko strasznie wyglądają a w rzeczywistości nie jest tak źle?chyba nie, nikt nas w każdym razie nie ostrzegał
;) odpadały im skrzydła i stawały się już zwykłymi mrówkami...
Bardzo się cieszę z waszej relacji. Zdjęcia super
:) W przyszłym roku wybieram się do Ugandy, a wiarygodnych informacji nie ma za dużo. O podwyższonej cenie wizy czytałem, ale może wiesz czy funkcjonuje ciągle wiza wschodnioafrykańska - 100$ za Ugandę,Kenię i Rwandę? Informacje na stronach są sprzeczne.
Pado, jasiub, dzięki
:)jasiub napisał:W przyszłym roku wybieram się do Ugandy, a wiarygodnych informacji nie ma za dużo.właśnie to jest powód, dla którego zdecydowałam się opisać akurat tę podróż
:)jasiub napisał:może wiesz czy funkcjonuje ciągle wiza wschodnioafrykańska - 100$ za Ugandę,Kenię i Rwandę?niestety nie wiem...
Jedynie te tropienie szympansów to moim zdaniem nie warte tej ceny. 150$ a szału nie było z tego co piszesz , no chyba że to wina Waszej przewodniczki. Może gdybyście mieli inną byłoby dużo ciekawiej. Reszta super, naprawdę zazdroszcze i czekam na więcej.
balajanek, JarekGdynia, dzięki
:)JarekGdynia napisał:Jedynie te tropienie szympansów to moim zdaniem nie warte tej ceny. 150$ a szału nie było z tego co piszesz , no chyba że to wina Waszej przewodniczki. Może gdybyście mieli inną byłoby dużo ciekawiej.masz rację, ale w sumie trudno stwierdzić czy z kimś innym wyglądałoby to inaczej... odjechaliśmy z parku zanim wróciła jakakolwiek grupa... może dlatego, że trudniej Im było znaleźć szympansy, a może dlatego, że właśnie mieli większą możliwość obcowania z nimi...
Super zdjęcia, zwierzęta rewelacyjne, i na wolności
:D Odnoszę wrażenie, że w Ugandzie nie jest jeszcze tak komercyjnie jak w Kenii. Bardzo zazdroszczę takiej przygody.
:)
Dewuska - świetna relacja i super zdjęcia
:D Czytam uważnie Twoją relację, w sierpniu wybieram się z chłopakiem na 3 tyg. do Ugandy i Rwandy, tyle że ja będę raczej korzystać z jakieś miejscowej agencji. Ale takie relacje, jak Twoja są dla mnie wyznacznikiem co warto zobaczyć, ile czasu tam poświęcić...To będzie nasza czwarta podróż do Czarnej Afryki, której ja nigdy nie mam dość
:lol: Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!!
bednarzyk napisał:świetna relacja i super zdjęcia
:D dziękuję
:)bednarzyk napisał:Ale takie relacje, jak Twoja są dla mnie wyznacznikiem co warto zobaczyć, ile czasu tam poświęcić...cieszę się, że relacja może się komuś przydać
:)bednarzy napisał:To będzie nasza czwarta podróż do Czarnej Afryki, której ja nigdy nie mam dość nas też zachwyciła
:) małżonek już kombinuje jakąś kolejną podróż w tamtym kierunku
;)
dewuska napisał:małżonek już kombinuje jakąś kolejną podróż w tamtym kierunku
;)jeśli mogę coś polecić, to gorąco namawiam na Namibię i przy okazji Botswanę
:)
bednarzyk napisał:gorąco namawiam na Namibię i przy okazji Botswanęo! dzięki za sugestię... będziemy zgłębiać temat, choć ja jeszcze nie myślę o kolejnej podróży
;) poza tym mnie znów kusi Azja
:D będzie ciężko, jak przyjdzie czas wyboru
;)Japonka76 napisał:Rewelacja, znów jestem zachwycona. Zazdroszczę ogromnie tego spotkania z gorylamidzięki bardzo
:) goryle faktycznie robią wrażenie
:) ta Pani z Dubaju była drugi dzień pod rząd
:D
Świetna relacja, mogłabyś coś więcej powiedzieć o jedzeniu?
;) Zawsze ciekawi mnie możliwość próbowania lokalnej kuchni, częstowania się posiłkami od przyulicznych sprzedawców.A czy dobrze zrozumiałem, że za godzinną wyprawę do goryli płaciliście po 600 usd od osoby? 8)
Ależ się cieszę, że trafiłam na tę relację!Za trzy tygodnie lecę do Ugandy i wciąż się zastanawiam jak ułożyć trasę a teraz już sporo mi się rozjaśniło.Mam kilka pytań, może będziesz miała chwilkę, żeby coś podpowiedzieć
:)Mogłabyś napisać jak oceniasz wynajęcie samochodu z kierowcą na całość tej trasy? Zastanawiam się czy próbować ogarnąć niektóre odcinki transportem publicznym czy nie bawić się w to i brać samochód, szczególnie że mamy dość mało czasu. Jak oceniasz łatwość wynajęcia takiego auta? Spróbować zarezerwować coś wcześniej, jeszcze przed wyjazdem, czy na miejscu jest tak, że zawsze ktoś się napatoczy i nie powinno być problemu? Ile dni sugerowałabyś na Murchison a ile na QENP? Mam nadzieję, że nie zarzuciłam Cię pytaniami. Będę bardzo wdzięczna za wszelkie informacje
:)Pozdrawiam cieplutko!
hahah whisky z woreczka
:) od razu przypomniało mi się tanzańskie konyagi, które Masajowie też popijali z woreczka
:)nie wiem, czemu przewodnik podał Wam, że w Rwandzie permity na goryle są tańsze, gdyż dokładnie odwrotnie, w Ugandzie - 600 $, w Rwandzie - 750$Monika St - jak znajdziesz jakiegoś fajnego kierowcę z samochodem, proszę daj znać, też szukam, a może i inni skorzystają
:)
MonikaSt, nie ma za co
:)bednarzyk napisał:nie wiem, czemu przewodnik podał Wam, że w Rwandzie permity na goryle są tańsze, gdyż jest dokładnie odwrotnie, w Ugandzie - 600 $, w Rwandzie - 750$też nie wiem... może chodziło o jakieś permity spod lady
;) nie przywiązywałam do tego wagi za bardzo
;) teraz sprawdziłam i masz rację
:)
asdop, Arekkk, dzięki
:)Arekkk napisał:Licząc szybko po łebkach - mniej więcej ok. 6000-6500 zł na osobę, tak?nie licząc biletów lotniczych to tak, choć bliżej 6,5 tys.
;) może powiem inaczej, poza dodatkowymi wydatkami na parki, trzeba mieć mniej więcej tyle, co zawsze się zabiera ze sobą w podróż
;) u nas to ok. 2 tys. $... ciężko wskazywać konkretnie, bo wiadomo, że każdy ma różne wymagania
;)
Super relacja, naprawdę bardzo mi pomogła w zaplanowaniu pobytu. Lecimy w środę, zarezerwowaliśmy samochód z kierowcą za $65/ dzień, do tego trzeba doliczyć koszt paliwa. Nie wiem czy dużo to czy mało, jak mi w Etiopii mówili ceny $190/dzień/osoba, to te $65 bardzo mnie ucieszyło. Agencja boda boda tours z Kampali (nie podaję linku bo nie wiem czy tu można, ale w google na pierwszym miejscu). Cena była niby z polecenia, więc nie wiem czy faktycznie dla nas troszkę niższa, czy takie mają dla każdego. Póki co kontakt bardzo dobry, ale więcej napiszę po powrocie, czy polecam czy nie
:)
MonikaSt napisał:Super relacja, naprawdę bardzo mi pomogła w zaplanowaniu pobytu. cieszę się i życzę samych pozytywnych wrażeń
:)MonikaSt napisał:Lecimy w środę, zarezerwowaliśmy samochód z kierowcą za $65/ dzień, do tego trzeba doliczyć koszt paliwawydaje mi się, że to dobra cena
:) jak pisałam z tego, co orientowaliśmy się na miejscu, to za sam samochód ludzie płacili po 70$/dzień, spotkani Polacy za wynajęcie takiego busa, jak my (z kierowcą) płacili 90$/dzień
:) w dodatku Wy jedziecie niby w najwyższym sezonie
:)
Docieramy do celu. Łódka zatrzymuje się ok. 100m przed wodospadem, który robi ogromne wrażenie. Jeżeli ktoś ma transport powrotny (łódź nie czeka), może wysiąść i za dodatkową opłatą :mrgreen: podejść bliżej. My się na to nie decydujemy.
Wracamy!
Cennik rejsów:
Wieczorem przed nami jeszcze ciasto dnia (cytrynowe :) ) i pakowanie. Następnego dnia ruszamy w drogę :)
WYDATKI:
rejs łódką - 30$/os.DZIEŃ PIĄTY
Wstajemy rano i czekamy na samochód. Kierowca spóźnił się, ale na szczęście nie na tyle, abyśmy zdążyli się obawiać, że w ogóle nie przyjedzie ;) Oto nasz wehikuł ;)
Kierowcę przedstawimy nieco później :)
Przed nami do pokonania ok. 300 km. Najpierw oczywiście trzeba zatankować. Przyznam, że dystrybutor paliwa nieco nas zaskoczył :D
90% dróg w Ugandzie wygląda tak (to te w lepszym stanie):
Poza większymi miastami po kraju jeździ bardzo mało samochodów, dlatego wzbudzają duże zainteresowanie. Ludzie przerywają swoje zajęcia, żeby zobaczyć kto jest w środku. Dzieciaki często machają, zaczepiają.
My zza szyby przyglądamy się codziennemu życiu.
Na lunch zatrzymujemy się w Hoimie. Zjadamy coś na szybko i idziemy pokręcić się po mieście. Nie powiem, wyróżniamy się w tłumie ;) Jedna z nielicznych "osób", na których nie robimy wrażenia ;)
Jeszcze w Hoimie postanawiamy kupić miejscową kartę SIM z możliwością korzystania z internetu. Wcześniej czytaliśmy, że raczej nie powinno być problemu z wifi w knajpach czy hotelach, ale to się nie potwierdza. Polskie karty działają średnio (nie ma mowy o dzwonieniu - do nas i od nas, smsy czasem dochodzą, czasem nie).
W trakcie podróży zaczyna padać deszcz. W jednej z wiosek w błocie zakopuje się osobówka. Droga chwilowo jest nieprzejezdna. My oczywiście zwracamy uwagę dzieciaków, które coraz tłumniej zbierają się przy aucie :)
Do Fort Portal docieramy już po zmroku. Podczas późnego obiadu jest okazja, żeby spokojnie porozmawiać z kierowcą. Ma na imię Agreey (41 lat), żonę i 2 córki. Mieszka w Kampali. Opowiada nam o życiu w Ugandzie. Dowiadujemy się, że kraj jest podzielony na 5 dystryktów, każdy z nich reprezentuje król. W Kampali mieszka blisko 5mln ludzi, a w całym kraju 35 mln. Nauka w szkole podstawowej jest obowiązkowa.
Cała podróż trwała ok. 11h, więc jesteśmy bardzo zmęczeni. Znajdujemy hotel (Rwenzori Travelers Inn), robimy drobne zakupy w sklepie i idziemy spać.
WYDATKI
dojazd samochodu z Kampali do parku - 80 tys. UGX + 45 tys. UGX wstęp do parku (15 tys. UGX - kierowca, 30 tys. UGX auto)
wynajęcie samochodu - 130 tys. UGX dziennie
tankowanie - 190 tys. UGX za 60l (desiel)
nocleg - 65 tys. UGX pokój z łazienką i śniadaniem
karta SIM - 5 tys. UGX (do zakupu niezbędny paszport)
możliwość korzystania z internetu - 20 tys. UGX (500 MB ważne przez miesiąc)DZIEŃ SZÓSTY
Pobudka o 5.30, jemy śniadanie w hotelu i ruszamy do Kibale. Po drodze mijamy kilka wiosek, dorośli zmierzają do pracy, dzieciaki boso biegną do szkoły. Szczególnie urzeka nas dziewczynka w sweterku z bałwankiem :) Przy okazji zauważamy, że Uganda nie tylko bananem, ale i herbatą stoi.
Gdy docieramy do biura Parku Kibale, okazuje się, że nie ma prądu. Zamiast standardowej karty chipowej potwierdzającej opłatę, dostajemy list intencyjny ;)
Dziś w planie tropienie szympansów.
Jesteśmy odrobinę spóźnieni na odprawę, ale to nie problem. Zostajemy podzieleni na grupy. Nasza jest czteroosobowa. My + para Holendrów. Przewodniczka jest uzbrojona w karabin maszynowy. Pierwsze szympansy znajdujemy już po ok. 20 minutach.
Przyglądamy się przez chwilę i idziemy dalej. Trafiamy na matkę z młodym :)
Według nas przewodniczka była trochę dziwna :? Głównie tropiliśmy, okazji do przyglądania się małpom było mniej. W większości szympansy siedziały na drzewach, jak już były na ziemi, przewodniczka podchodziła tak blisko, że uciekały. Szczególnie denerwujące to było w przypadku dużego samca, który nic nie robił sobie z naszej obecności i siedział na pniu. Oczywiście dopóki zachowywaliśmy odpowiedni dystans. Jednak nie zdążyliśmy nawet zrobić zdjęć, zanim go przepłoszyła. "W nagrodę" któraś małpa zrobiła na nas kupę :roll: Potem pokręciliśmy się jeszcze chwilę po dżungli, wypatrzyliśmy jednego szympansa
i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Byliśmy pierwszą grupą, która wróciła. Całość zajęła nam ok. 2,5h. Pijemy herbatę/kawę, zaglądamy do sklepików z pamiątkami (nie znajdujemy nic godnego uwagi :( ) i ruszamy w stronę Parku Queen Elizabeth. Po drodze mijamy drzewo z banknotu :)
Noc mamy spędzić w Kazinga Channel View Resort. To miejsce polecił nam Agreey, który twierdził, że na teren ośrodka przychodzą hipopotamy, słonie. Traktujemy to z przymrużeniem oka ;) Jednak chwilę później rzeczywiście pojawiają się hipopotamy :D Wsiadamy do samochodu (tak jest bezpieczniej) i próbujemy podjechać bliżej. Niestety zwierzęta znikają w krzakach. Podjeżdżamy jeszcze ok. 100m, nad jezioro. Na brzegu zastajemy bawoły, a w wodzie hipopotamy :)
Oczywiście jesteśmy zachwyceni :)
Zauważamy, że poza nami w resorcie nie ma innych gości, co zapewne wynika z faktu, iż nasza podróż odbywa się w niskim sezonie. (Najniższy jest w listopadzie, w grudniu - najwyższy).
WYDATKI:
tropienie szympansów - 150$/os.
nocleg ze śniadaniem - 85 tys. UGX (pokój jednoosobowy bez łazienki, łóżko na tyle duże, że bez problemu mieścimy się tam we dwoje)DZIEŃ SIÓDMY
Kolejna wczesna pobudka. Po śniadaniu jedziemy na safari po parku Queen Elizabeth. Tym razem nie bierzemy przewodnika, zdajemy się na Agreey, który był tutaj wielokrotnie.
Wcześniej słyszeliśmy opinie, że w tym parku są praktycznie te same zwierzęta, co w Murchinson Falls (z wyjątkiem żyraf), tylko więcej. Przed nami najwidoczniej się chowają, ponieważ poza "kuzynami" saren, nie widzimy innych mieszkańców...
Nagle Agreey odbiera telefon. Jakaś inna ekipa wypatrzyła lwicę śpiącą na drzewie :mrgreen: Jedziemy!