Mamy też przywieziony z Polski plecak. Pytamy Davida, czy zna jakieś dziecko, któremu by się przydał. Zna, więc idziemy. (Z daleka jesteśmy fajni
;) )
(Z bliska już trochę gorzej
:P )
Starszy chłopiec ze zdjęcia jest wyjątkowo uzdolniony. Uczy się jednocześnie programu dwóch klas. Prezent Mu się podobał
:) Podziękował słowami: God bless You. Wzruszające
:) Po drodze poznajemy jeszcze Babcię Davida, pracującą z wnukiem w polu.
Na zakończenie - występ dzieciaków. Super
:!:
:!: FILM Z WYSTĘPU
:!: Zostawiamy Im wór gadżetów i idziemy na obiadokolację do miejsca, które polecił nam David. Nie jest to typowa restauracja, ale facet gotuje na zamówienie i piecze chleb. Serwuje nam wieprzowinę w sosie z ryżem i matoke. Na deser owoce. Jedzenie pierwsza klasa
:) W oczekiwaniu na posiłek poznaliśmy trzech Ugandyjczyków. Chwilę rozmawialiśmy. Jeden był w Hamburgu
:) Teraz ma swoją lodge i utrzymuje się z turystyki. Ucieszyli się z komplementów na temat Ich kraju, które szczerze wyraziliśmy
:)
Jeszcze kilka zdjęć ze spaceru.
Wracamy do pokoju. Następnego dnia znowu czeka nas wczesna pobudka.
WYDATKI nocleg ze śniadaniem - 120 tys. UGX (2 os.)
:arrow: Bwindi View & Gorilla Nest Rest Camp obiadokolacja - 24 tys. UGX (2 os.) przewodnik - 90 tys. UGXDZIEŃ DZIESIĄTY Dzisiaj spotkanie z gorylami, czyli główny powód, dla którego wybraliśmy się do Ugandy. Tradycyjna na naszych wyjazdach
;) wczesna pobudka. Śpimy blisko punktu zbiórki, więc po śniadaniu pieszo udajemy się na odprawę. Najpierw pokaz filmu, później podział na grupy i poznanie rodziny, której będziemy poszukiwać.
Zasady bezpieczeństwa:
Nasz grupa liczy siedem osób (maksymalnie grupa może mieć osiem osób): czworo Niemców oraz Kanadyjka obecnie mieszkająca w Dubaju. Po odprawie, jedziemy swoimi samochodami w góry. Na miejscu czeka na nas trzech porterów (opcja dodatkowa za dopłatą), dwóch ochroniarzy z bronią oraz tradycyjnie dzieciaki.
Ruszamy...
Las jest bardzo gęsty, a teren górzysty. Schemat działania jest taki sam, jak w przypadku szympansów. W lesie już są tropiciele, którzy informują przewodnika, gdzie są zwierzęta.
Po ok. dwóch godzinach niełatwego treku, spotykamy tropicieli. W sumie grupa liczy już szesnaście osób. Zostawiamy plecaki w bezpiecznej odległości i idziemy w kierunku zwierząt. Na powitanie wyskakuje silverback, łamiąc drzewa i szczerząc kły. Strażnicy stają w szyku przed nami i go uspokajają. Siada na ziemi i obserwuje. Jest wielki, naprawdę budzi respekt.
Po chwili podchodzą do niego dwa młode. Kładą się na ziemi i wspólnie zasypiają. Pełen relaks. Domyślamy się, że wcześniejszy wybryk to tylko pokaz siły, żebyśmy wiedzieli, kto tu rządzi
:) Po drzemce, kładzie sobie na brzuchu małego i iska go przez dłuższą chwilę. Jednak coś go irytuje (może my
;) ), wstaje i krzycząc biegnie w krzaki. Już go nie spotykamy. Mniejsze goryle wchodzą na drzewa, jedzą liście i mrówki.
Próbujemy podejść blackbacka (drugi samiec w stadzie), ale on nie jest zainteresowany znajomością z nami
;) i znika w lesie. Samice okazują się bardziej towarzyskie
;)
Jedna wychodzi z krzaków bardzo blisko, chwilę się przygląda grupie, a później się oddala, ocierając się o mnie
:mrgreen: To dopiero przeżycie!
:!: FILM
:!: Przewodnik informuje nas, że czas dobiega końca (przewidziana jest jedna godzina) i musimy się zbierać. Pozostaje niedosyt, ale z drugiej strony nikt nie lubi, gdy się ingeruje w jego prywatność
;) W drodze powrotnej przewodnik opowiada nam więcej o gorylach.
Jeśli nie ma absolutnej potrzeby, pracownicy parku nie ingerują w życie zwierząt. Drobne urazy muszą zaleczyć się same, poważniejsze infekcje leczone są antybiotykami wstrzykiwanymi z odległości. Goryle nie są chipowane, ani w żaden inny sposób oznakowane. Silny stres może być dla nich śmiertelny, dlatego w żadnym zoo nie spotkamy goryli górskich. Są przywiązane do swoich rodzin i terytoriów. W Bwindi żyje im się dobrze, ich populacja stale rośnie. Po wyjściu z lasu czeka na nas delegacja dzieciaków, część ma na sprzedaż obrazki przedstawiające goryle.
Mieliśmy szczęście, bo dopiero po skończonym treku zaczyna padać deszcz.
Arekkk, dzięki
:)Arekkk napisał:Nakręcasz mnie na podobną eskapadędopiero zaczynam
;)Arekkk napisał:Afryka wciągamasz rację... akurat w Afryce byliśmy pierwszy raz (nie licząc oczywiście Egiptu
:D ) i na pewno tam wrócimy
:)
cypel, JarekGdynia, dziękuję
:)JarekGdynia napisał:Czy te latające mrówki są niebezpieczne? Czy tylko strasznie wyglądają a w rzeczywistości nie jest tak źle?chyba nie, nikt nas w każdym razie nie ostrzegał
;) odpadały im skrzydła i stawały się już zwykłymi mrówkami...
Bardzo się cieszę z waszej relacji. Zdjęcia super
:) W przyszłym roku wybieram się do Ugandy, a wiarygodnych informacji nie ma za dużo. O podwyższonej cenie wizy czytałem, ale może wiesz czy funkcjonuje ciągle wiza wschodnioafrykańska - 100$ za Ugandę,Kenię i Rwandę? Informacje na stronach są sprzeczne.
Pado, jasiub, dzięki
:)jasiub napisał:W przyszłym roku wybieram się do Ugandy, a wiarygodnych informacji nie ma za dużo.właśnie to jest powód, dla którego zdecydowałam się opisać akurat tę podróż
:)jasiub napisał:może wiesz czy funkcjonuje ciągle wiza wschodnioafrykańska - 100$ za Ugandę,Kenię i Rwandę?niestety nie wiem...
Jedynie te tropienie szympansów to moim zdaniem nie warte tej ceny. 150$ a szału nie było z tego co piszesz , no chyba że to wina Waszej przewodniczki. Może gdybyście mieli inną byłoby dużo ciekawiej. Reszta super, naprawdę zazdroszcze i czekam na więcej.
balajanek, JarekGdynia, dzięki
:)JarekGdynia napisał:Jedynie te tropienie szympansów to moim zdaniem nie warte tej ceny. 150$ a szału nie było z tego co piszesz , no chyba że to wina Waszej przewodniczki. Może gdybyście mieli inną byłoby dużo ciekawiej.masz rację, ale w sumie trudno stwierdzić czy z kimś innym wyglądałoby to inaczej... odjechaliśmy z parku zanim wróciła jakakolwiek grupa... może dlatego, że trudniej Im było znaleźć szympansy, a może dlatego, że właśnie mieli większą możliwość obcowania z nimi...
Super zdjęcia, zwierzęta rewelacyjne, i na wolności
:D Odnoszę wrażenie, że w Ugandzie nie jest jeszcze tak komercyjnie jak w Kenii. Bardzo zazdroszczę takiej przygody.
:)
Dewuska - świetna relacja i super zdjęcia
:D Czytam uważnie Twoją relację, w sierpniu wybieram się z chłopakiem na 3 tyg. do Ugandy i Rwandy, tyle że ja będę raczej korzystać z jakieś miejscowej agencji. Ale takie relacje, jak Twoja są dla mnie wyznacznikiem co warto zobaczyć, ile czasu tam poświęcić...To będzie nasza czwarta podróż do Czarnej Afryki, której ja nigdy nie mam dość
:lol: Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!!
bednarzyk napisał:świetna relacja i super zdjęcia
:D dziękuję
:)bednarzyk napisał:Ale takie relacje, jak Twoja są dla mnie wyznacznikiem co warto zobaczyć, ile czasu tam poświęcić...cieszę się, że relacja może się komuś przydać
:)bednarzy napisał:To będzie nasza czwarta podróż do Czarnej Afryki, której ja nigdy nie mam dość nas też zachwyciła
:) małżonek już kombinuje jakąś kolejną podróż w tamtym kierunku
;)
dewuska napisał:małżonek już kombinuje jakąś kolejną podróż w tamtym kierunku
;)jeśli mogę coś polecić, to gorąco namawiam na Namibię i przy okazji Botswanę
:)
bednarzyk napisał:gorąco namawiam na Namibię i przy okazji Botswanęo! dzięki za sugestię... będziemy zgłębiać temat, choć ja jeszcze nie myślę o kolejnej podróży
;) poza tym mnie znów kusi Azja
:D będzie ciężko, jak przyjdzie czas wyboru
;)Japonka76 napisał:Rewelacja, znów jestem zachwycona. Zazdroszczę ogromnie tego spotkania z gorylamidzięki bardzo
:) goryle faktycznie robią wrażenie
:) ta Pani z Dubaju była drugi dzień pod rząd
:D
Świetna relacja, mogłabyś coś więcej powiedzieć o jedzeniu?
;) Zawsze ciekawi mnie możliwość próbowania lokalnej kuchni, częstowania się posiłkami od przyulicznych sprzedawców.A czy dobrze zrozumiałem, że za godzinną wyprawę do goryli płaciliście po 600 usd od osoby? 8)
Ależ się cieszę, że trafiłam na tę relację!Za trzy tygodnie lecę do Ugandy i wciąż się zastanawiam jak ułożyć trasę a teraz już sporo mi się rozjaśniło.Mam kilka pytań, może będziesz miała chwilkę, żeby coś podpowiedzieć
:)Mogłabyś napisać jak oceniasz wynajęcie samochodu z kierowcą na całość tej trasy? Zastanawiam się czy próbować ogarnąć niektóre odcinki transportem publicznym czy nie bawić się w to i brać samochód, szczególnie że mamy dość mało czasu. Jak oceniasz łatwość wynajęcia takiego auta? Spróbować zarezerwować coś wcześniej, jeszcze przed wyjazdem, czy na miejscu jest tak, że zawsze ktoś się napatoczy i nie powinno być problemu? Ile dni sugerowałabyś na Murchison a ile na QENP? Mam nadzieję, że nie zarzuciłam Cię pytaniami. Będę bardzo wdzięczna za wszelkie informacje
:)Pozdrawiam cieplutko!
hahah whisky z woreczka
:) od razu przypomniało mi się tanzańskie konyagi, które Masajowie też popijali z woreczka
:)nie wiem, czemu przewodnik podał Wam, że w Rwandzie permity na goryle są tańsze, gdyż dokładnie odwrotnie, w Ugandzie - 600 $, w Rwandzie - 750$Monika St - jak znajdziesz jakiegoś fajnego kierowcę z samochodem, proszę daj znać, też szukam, a może i inni skorzystają
:)
MonikaSt, nie ma za co
:)bednarzyk napisał:nie wiem, czemu przewodnik podał Wam, że w Rwandzie permity na goryle są tańsze, gdyż jest dokładnie odwrotnie, w Ugandzie - 600 $, w Rwandzie - 750$też nie wiem... może chodziło o jakieś permity spod lady
;) nie przywiązywałam do tego wagi za bardzo
;) teraz sprawdziłam i masz rację
:)
asdop, Arekkk, dzięki
:)Arekkk napisał:Licząc szybko po łebkach - mniej więcej ok. 6000-6500 zł na osobę, tak?nie licząc biletów lotniczych to tak, choć bliżej 6,5 tys.
;) może powiem inaczej, poza dodatkowymi wydatkami na parki, trzeba mieć mniej więcej tyle, co zawsze się zabiera ze sobą w podróż
;) u nas to ok. 2 tys. $... ciężko wskazywać konkretnie, bo wiadomo, że każdy ma różne wymagania
;)
Super relacja, naprawdę bardzo mi pomogła w zaplanowaniu pobytu. Lecimy w środę, zarezerwowaliśmy samochód z kierowcą za $65/ dzień, do tego trzeba doliczyć koszt paliwa. Nie wiem czy dużo to czy mało, jak mi w Etiopii mówili ceny $190/dzień/osoba, to te $65 bardzo mnie ucieszyło. Agencja boda boda tours z Kampali (nie podaję linku bo nie wiem czy tu można, ale w google na pierwszym miejscu). Cena była niby z polecenia, więc nie wiem czy faktycznie dla nas troszkę niższa, czy takie mają dla każdego. Póki co kontakt bardzo dobry, ale więcej napiszę po powrocie, czy polecam czy nie
:)
MonikaSt napisał:Super relacja, naprawdę bardzo mi pomogła w zaplanowaniu pobytu. cieszę się i życzę samych pozytywnych wrażeń
:)MonikaSt napisał:Lecimy w środę, zarezerwowaliśmy samochód z kierowcą za $65/ dzień, do tego trzeba doliczyć koszt paliwawydaje mi się, że to dobra cena
:) jak pisałam z tego, co orientowaliśmy się na miejscu, to za sam samochód ludzie płacili po 70$/dzień, spotkani Polacy za wynajęcie takiego busa, jak my (z kierowcą) płacili 90$/dzień
:) w dodatku Wy jedziecie niby w najwyższym sezonie
:)
Mamy też przywieziony z Polski plecak. Pytamy Davida, czy zna jakieś dziecko, któremu by się przydał. Zna, więc idziemy.
(Z daleka jesteśmy fajni ;) )
(Z bliska już trochę gorzej :P )
Starszy chłopiec ze zdjęcia jest wyjątkowo uzdolniony. Uczy się jednocześnie programu dwóch klas. Prezent Mu się podobał :) Podziękował słowami: God bless You. Wzruszające :)
Po drodze poznajemy jeszcze Babcię Davida, pracującą z wnukiem w polu.
Na zakończenie - występ dzieciaków. Super :!:
:!: FILM Z WYSTĘPU :!:
Zostawiamy Im wór gadżetów i idziemy na obiadokolację do miejsca, które polecił nam David. Nie jest to typowa restauracja, ale facet gotuje na zamówienie i piecze chleb. Serwuje nam wieprzowinę w sosie z ryżem i matoke. Na deser owoce. Jedzenie pierwsza klasa :) W oczekiwaniu na posiłek poznaliśmy trzech Ugandyjczyków. Chwilę rozmawialiśmy. Jeden był w Hamburgu :) Teraz ma swoją lodge i utrzymuje się z turystyki. Ucieszyli się z komplementów na temat Ich kraju, które szczerze wyraziliśmy :)
Jeszcze kilka zdjęć ze spaceru.
Wracamy do pokoju. Następnego dnia znowu czeka nas wczesna pobudka.
WYDATKI
nocleg ze śniadaniem - 120 tys. UGX (2 os.) :arrow: Bwindi View & Gorilla Nest Rest Camp
obiadokolacja - 24 tys. UGX (2 os.)
przewodnik - 90 tys. UGXDZIEŃ DZIESIĄTY
Dzisiaj spotkanie z gorylami, czyli główny powód, dla którego wybraliśmy się do Ugandy.
Tradycyjna na naszych wyjazdach ;) wczesna pobudka. Śpimy blisko punktu zbiórki, więc po śniadaniu pieszo udajemy się na odprawę. Najpierw pokaz filmu, później podział na grupy i poznanie rodziny, której będziemy poszukiwać.
Zasady bezpieczeństwa:
Nasz grupa liczy siedem osób (maksymalnie grupa może mieć osiem osób): czworo Niemców oraz Kanadyjka obecnie mieszkająca w Dubaju. Po odprawie, jedziemy swoimi samochodami w góry. Na miejscu czeka na nas trzech porterów (opcja dodatkowa za dopłatą), dwóch ochroniarzy z bronią oraz tradycyjnie dzieciaki.
Ruszamy...
Las jest bardzo gęsty, a teren górzysty. Schemat działania jest taki sam, jak w przypadku szympansów. W lesie już są tropiciele, którzy informują przewodnika, gdzie są zwierzęta.
Po ok. dwóch godzinach niełatwego treku, spotykamy tropicieli. W sumie grupa liczy już szesnaście osób. Zostawiamy plecaki w bezpiecznej odległości i idziemy w kierunku zwierząt. Na powitanie wyskakuje silverback, łamiąc drzewa i szczerząc kły. Strażnicy stają w szyku przed nami i go uspokajają. Siada na ziemi i obserwuje. Jest wielki, naprawdę budzi respekt.
Po chwili podchodzą do niego dwa młode. Kładą się na ziemi i wspólnie zasypiają. Pełen relaks. Domyślamy się, że wcześniejszy wybryk to tylko pokaz siły, żebyśmy wiedzieli, kto tu rządzi :) Po drzemce, kładzie sobie na brzuchu małego i iska go przez dłuższą chwilę. Jednak coś go irytuje (może my ;) ), wstaje i krzycząc biegnie w krzaki. Już go nie spotykamy. Mniejsze goryle wchodzą na drzewa, jedzą liście i mrówki.
Próbujemy podejść blackbacka (drugi samiec w stadzie), ale on nie jest zainteresowany znajomością z nami ;) i znika w lesie. Samice okazują się bardziej towarzyskie ;)
Jedna wychodzi z krzaków bardzo blisko, chwilę się przygląda grupie, a później się oddala, ocierając się o mnie :mrgreen: To dopiero przeżycie!
:!: FILM :!:
Przewodnik informuje nas, że czas dobiega końca (przewidziana jest jedna godzina) i musimy się zbierać. Pozostaje niedosyt, ale z drugiej strony nikt nie lubi, gdy się ingeruje w jego prywatność ;)
W drodze powrotnej przewodnik opowiada nam więcej o gorylach.
Jeśli nie ma absolutnej potrzeby, pracownicy parku nie ingerują w życie zwierząt. Drobne urazy muszą zaleczyć się same, poważniejsze infekcje leczone są antybiotykami wstrzykiwanymi z odległości. Goryle nie są chipowane, ani w żaden inny sposób oznakowane. Silny stres może być dla nich śmiertelny, dlatego w żadnym zoo nie spotkamy goryli górskich. Są przywiązane do swoich rodzin i terytoriów. W Bwindi żyje im się dobrze, ich populacja stale rośnie.
Po wyjściu z lasu czeka na nas delegacja dzieciaków, część ma na sprzedaż obrazki przedstawiające goryle.
Mieliśmy szczęście, bo dopiero po skończonym treku zaczyna padać deszcz.