Dodaj Komentarz
Komentarze (18)
pieerx
19 września 2014 17:48
Odpowiedz
Zapowiada się ciekawie i czekam z niecierpliwością na resztę.Zaczęłaś od miejsc w których byłem w marcu, a skończysz na miejscach w których będę w grudniu
:)
marcino123
22 września 2014 19:50
Odpowiedz
świetne się czyta
:) dzisiejszą popołudniową wrzutkę odświeżałem co kilkanaście minut z nadzieją na ciąg dalszy
;)
ye2bnik
22 września 2014 20:23
Odpowiedz
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Jedziemy do Maroka za niespełna dwa tygodnie i każda wskazówka jest na wagę złota.
maxima0909
23 września 2014 10:03
Odpowiedz
marcino123 napisał:świetne się czyta
:) dzisiejszą popołudniową wrzutkę odświeżałem co kilkanaście minut z nadzieją na ciąg dalszy
;)ye2bnik napisał:Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Jedziemy do Maroka za niespełna dwa tygodnie i każda wskazówka jest na wagę złota.Baaardzo dziękuję Wam za miłe słowa. To, że ktoś śledzi moją relację motywuje do dalszego pisania.
:)Spróbuję jeszcze dzisiaj coś wrzucić.
swinka
23 września 2014 14:00
Odpowiedz
Hej, super relacja-czekam na dalszą część.Ja powoli dojrzewam do decyzji wyjazdu do Maroka więc chłonę każdą ilość informacji i zdjęć
:D
maxi1982
24 września 2014 14:16
Odpowiedz
Muszę przyznać, że czytając relację jeszcze raz przejechałem trasę Tanger - Marakesz
;-) żona pisz dalej bo nie moge sie doczekać żeby przejechac naszą wyprawę do końca
:-) było nieziemsko!!!!
monty
24 października 2014 15:35
Odpowiedz
Nie wiem ile Wam zajeło przygotowanie tej fotorelacji ale ja juz spedzilem 1.5 godziny czytajac i szczegolowo ogladajac zdjecia.Slowa uznania!
korpus
27 października 2014 00:40
Odpowiedz
Taki kamienne piramidki są tradycyjnym sposobem znakowania szlaku w górach. Buduje się je tak, żeby z daleka można było je zauważyć. Ale wasze były wzdłuż drogi, więc ciężko tu przyjąć takie rozumowanie...
maxima0909
30 października 2014 17:39
Odpowiedz
Na koniec krótkie podsumowanie kosztów i informacje praktyczne:W ciągu 15 dni przejechaliśmy 3100 km: https://maps.google.pl/maps?saddr=Tange ... 11&t=m&z=7BILETY LOTNICZENajpierw oczywiście kupiliśmy bilety
:) Staraliśmy się wybrać tak, aby wszystkie 4 loty odbyły się Rynaiarem. Wybierając jednego przewoźnika chcieliśmy uniknąć rozbieżności związanych z gabarytowymi i wagowymi ograniczeniami bagażu podręcznego.Cena biletów Warszawa - Bruksela oraz Bruksela-Tanger: 277zł/os. (kupione z dużym wyprzedzeniem, bo 28 kwietnia)Cena biletów Marrakesz-Madryt oraz Madryt-Kraków: 480zł/os. (kupione 14 lipca)UBEZPIECZENIENastępnie zaczęliśmy się rozeznawać w ofertach ubezpieczeń turystycznych. Stosunkiem najkorzystniejszej ceny do zaoferowanych warunków wygrała Ergo Hestia. Ubezpieczenie obejmowało okres 16 dni, w tym 200tys. leczenie, 20tys. NNW, 200tys. OC, 2tys bagaż. Cena ubezpieczenia : 158 zł za dwie osobyWYPOŻYCZENIE SAMOCHODUNajniższą cenę za wynajęcie samochodu znaleźliśmy na stronie arguscarhire.com - na tamten moment to był jedyny pośrednik, który nie naliczał kosztów związanych z oddaniem auta w innej lokalizacji. Mieliśmy również gwarancję konkretnego modelu auta. Cena wypożyczenia: 3438 MAD, czyli ok. 1298 złUBEZPIECZENIE WKŁADU WŁASNEGOCzęsto sprawa traktowana po macoszemu, ale już drugiego dnia okazało się, że warto było się zabezpieczyć - jechaliśmy drogą, na której odbywały się prace remontowe - dużo kamieni gruzu itp.. Jadące z naprzeciwka z dużą prędkością auto wyrzuciło z pod kół kamień, który uderzył w przednią szybę naszego samochodu. Oczywiście szyba pękła - zrobił się pajączek. Gdybyśmy nie byli ubezpieczeni to pewnie ten incydent i perspektywa dodatkowych nieprzewidzianych kosztów zepsułyby nam humor na resztę wycieczki...Ubezp. wkładu własnego wykupiliśmy na icarhireinsurance.com - opcja na rok była korzystniejsza, niż stricte na 16 dni, więc prawdopodobnie jeszcze ją wykorzystamy.Cena ubezpieczenia - 55,30 euro, czyli ok. 240 złPALIWOPaliwo w Maroku kosztowało średnio 13,20 MAD/l. Zrobiliśmy 3100 km. Tankowaliśmy 8 razy.Tanger 380 MAD, Fez 345 MAD, Errachidia 263MAD, Tinghir 320 MAD, Ouarzazate 230 MAD, Marrakesz 325 MAD, dwa razy Agadir 320 MAD i 250 MADco daje łącznie 2108 MAD, czyli ok. 955 złNOCLEGICzęść noclegów zarezerwowaliśmy i opłaciliśmy jeszcze będąc w Polsce. Wykupiliśmy 6 noclegów korzystając z promocji na hotels.com. Jedna została anulowana, zostaliśmy z pięcioma.Tanger - Ramada Encore Tanger - cena: CAD$ 57, czyli ok. 176 złFez - Ramada Fez - cena: CAD$ 35, czyli ok. 106 zł (+ podatek na miejscu 8 euro)Marrakesz - Riad Le Jardin d’Abdou - cena: CAD$ 17, czyli ok. 52 zł (+ podatek na miejscu 56 MAD)Marrakesz - Palais Calipau - cena CAD$ 30, czyli ok 93 zł (+ podatek na miejscu 50 MAD)Madryt - Apartamentos Sercotel Toumar - cena: CAD$ 25, czyli ok. 71 złOprócz tego mieliśmy kilka rezerwacji na booking.com, które opłacaliśmy dopiero na miejscu.Fez - Riad Sunrise - cena: 375 MAD, czyli ok. 141 złOurzazate - Residence Rosas - cena: 225 MAD, czyli ok. 85 złMarrakesz - Riad Mahjouba - cena za dwa noclegi: 400 MAD, czyli ok. 150 złImlil - Riad Atlas Toubkal - cena: 275 MAD czyli ok. 108 złEssaouira - Riad Asmitou - cena: 240 MAD, czyli ok. 94 złZ racji drobnych zmian w planie podróży na jednym noclegu straciliśmy, ponieważ musieliśmy za niego zapłacić, mimo że z niego nie skorzystaliśmy. Na miejscu znaleźliśmy:Errachidia - Kasba Kenzi Rissani - cena: 350 MAD, czyli ok. 132 złMerzouga - Kasba Le Touareg i noc na pustyni - cena: $90, czyli ok 295 złSidi Ifni - Hotel Safa - cena za dwa noclegi: 600 MAD, czyli ok. 235 złEssaouira - Riad Inna - 250 MAD, czyli ok. 94 złŁączne koszty to ok. 1900 zł - na pewno można było znaleźć coś taniej, ale poniżej pewnego standardu nie chcieliśmy schodzić. Zależało nam na samodzielnych pokojach z łazienką.Rezerwowanie z dużym wyprzedzeniem ma oczywiście swoje zalety i wady. Z jednej strony, dzięki temu nocowaliśmy w 5 gwiazdowych hotelach i riadach za na prawdę śmieszne pieniądze. Z drugiej jednak strony z oczywistych względów zaplanowana trasa w trakcie podróży mogła być poddawana tylko niewielkim zmianom.Co do samej rezerwacji noclegów - taktyka była prosta
:D Najpierw polowałam na promocje i okazje na noclegi pewne, czyli miasta, w których musieliśmy się znaleźć w danym terminie, np. pierwsza noc w Tangerze po wylądowaniu, druga noc w Fezie, połowa drogi w Marrakeszu, ostatni dzień w Maroku i ostatni dzień wycieczki w Madrycie. Pozostałe noclegi rezerwowałam zgodnie ze stworzonym planem wycieczki. Jeśli na booking.com znalazłam jakąś godną uwagi okazję w korzystnej cenie, a dodatkowo miejsce wyglądało fajnie - rezerwowałam. Ważna była dla mnie opcja rezerwacji z możliwością płacenia dopiero na miejscu. Tego typu rezerwacje nie są zobowiązujące i zazwyczaj można je odwołać na dwa dni przed planowanym noclegiem bez ponoszenia żadnych konsekwencji finansowych. (Swoją drogą fakt, że musieliśmy zapłacić za zarezerwowany nocleg, choć nie dotarliśmy na miejsce, wyniknął z naszego niedopilnowania. O zmianie trasy wiedzieliśmy już w Fezie - na tamtą chwilę można było jeszcze spokojnie odwołać nocleg bez ponoszenia kosztów.) Uważam, że takie rezerwacje to fajna sprawa - wiesz, że w razie czego już coś masz... a jeśli w między czasie znajdzie się coś korzystniejszego, to łatwością można zrezygnować.Co do pozostałych noclegów - ofert spędzenia nocy na pustyni jest na miejscu cała masa, nie widzieliśmy więc sensu w umawianiu się z kimkolwiek z wyprzedzeniem. Fakt, my nie trafiliśmy, ale myślę, że mieliśmy po prostu pecha. Z reguły nocne berberskie wypady udają się i turyści wracają szczęśliwi. Ponoć wszędzie jest bardzo podobnie.
:)Co do wybrzeża - chcieliśmy mieć możliwość poznania klimatu tych miast (Agadiru, Sidi Ifni czy Essaouiry) będąc na miejscu i dopiero tam podjąć decyzję, który z nich podoba nam się najbardziej i gdzie czujemy się najlepiej. I chwała bogu, bo wściekłabym się, gdybyśmy zarezerwowali noclegi np. w Agadirze.
:P ŁĄCZNIE bilety lotnicze + ubezpieczenie turystyczne + samochód + ubezp. wkładu własnego + noclegi = ok. 6350 zł -- 30 Paź 2014 19:04 -- Do tego należy doliczyć:JEDZENIEW tej kwestii ciężko powiedzieć coś jednoznacznie. Jedliśmy obiady (np. tadziny) za 50 MAD/os. i za 150 MAD/os. Nie wiem, czy to reguła, czy tak pechowo trafialiśmy, ale jak chcieliśmy zaoszczędzić to wychodziliśmy z knajpy głodni.. Dostawaliśmy górę warzyw z mikroskopijną ilość mięsa, reszta to kości, albo tłuszcz... Potwierdzała się stara zasada, że nadto oszczędny płaci podwójnie, bo siłą rzeczy dojadaliśmy później gdzie indziej. Dwie knajpki zasługują na wyróżnienie jeśli brać pod uwagę nie tylko smak, ale i przystępne ceny.Ourzazate - Restauracji Chez Nabil - tam na prawdę polecam się wybrać. Za ok 70 MAD/os najedliśmy się do syta.I Sidi Ifni - Gran Canaria - kuchnia śródziemnomorska - ceny do 75 MAD. Dania PRZEPYSZNE!Ceny soków pomarańczowych w restauracjach to koszt 10-15 MAD. Na Jamma el Fna - 4 MAD.
:)Często zatrzymywaliśmy się w ichniejszych supermarketach po pieczywo, przekąski, czy napoje. Ceny są porównywalne do naszych.WEJŚCIÓWKI Mogłam coś pominąć, ale z tego co pamiętam: Vollubilis - 15 MAD/osPałac Bahia - 10 MAD/osPałas Badii - 20 MAD/osGroby Saadytów - 10 MAD/osOgrody Majorelle - 50 MAD/osWstęp na taras nad Jamma el Fna - 20MAD/os.INNE WYDATKI Przewodnik w Fez - 200 MADKaszmirowy szalik kupiony w Fezie - 200 MADKarta telefoniczna - 20 MADOlejki arganowe 3 x 50 MAD (z 80MAD za sztukę) w “aptece” w EssaouirzeOlejki arganowe przy drodze Agadir - Essaouira - 2 x 25 MADTorba - 90 MADDrewniany wielbłąd - 60 MAD (początkowa cena chyba z 250 MAD
:) )Drewniana dłoń fatimy - 15 MAD (początkowa cena 100 MAD
:) )3 kompasy i dwa szaliki na turbany - 250 MAD (szaliki miały być oryginalne niebarwiące... miały być - puszczają farbę jak ....
:D)4 breloki za 30 MAD5 magnesów dłoń fatimy za 100 MAD2 metalowe magnesy za 30 MADSrebrna zawieszka na bransoletkę - dłoń fatimy - 40 MADTadzin - 20 MAD (Imlil)Podkładka pod tadzin - 10 MADZioła/przyprawy u Mohameda w Marrakeszu - ok. 300 MADZ praktycznych informacji mogę dodać, że z mojego doświadczenia wynika, że naprawdę warto planować tego typu wyjazdy z wyprzedzeniem. Pozwala to na zaoszczędzenie pieniędzy. 1. Jeśli jesteście zdecydowani na wyjazd i znacie przybliżony termin swojego urlopu, już kilka miesięcy wcześniej sprawdzajcie/śledźcie stronki o profilu podróżniczym w poszukiwaniu ofert tanich lotów. Poświęćcie trochę czasu i szukajcie połączeń samodzielnie, nie ograniczajcie się do czekania na posty. Ja korzystam z azair.eu.2. Jeśli macie już bilety i trasę wyjazdu czas wynająć samochód. Nie czekajcie do ostatniej chwili. Obserwowałam ceny samochodów na przestrzeni 3 miesięcy przed wylotem - koszt wynajęcia tego samego auta tuż przed wycieczką był 30 % wyższy niż na początku. 3. Polujcie na okazje noclegowe. Oczywiście wcześniejsze rezerwacje kłócą się nieco ze spontanicznością, ale osobiście wolę wcześniej zaplanować wyprawę i wiedzieć gdzie i w jakim celu jadę, niż tracić cenny dwutygodniowy urlop na błądzenie i „rozpoznawanie terenu” na miejscy - tylko wtedy mam poczucie, że wykorzystałam czas i pieniądze najlepiej jak mogłam.Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wielu z was może mieć inne podejście. Wszystko zależy od specyfiki wyprawy, charakteru podróżujących, czasu i budżetu.
:)Do naszej wyprawy przygotowywałam się na długo przed wyjazdem. Pozaznaczaliśmy na mapie miejsca, które nas interesowały i stworzyliśmy optymalną trasę. Następnie przygotowaliśmy plan „dzień po dniu”- analizując ilość kilometrów dzielącą poszczególne punkty i czas potrzebny do ich przebycia oraz czas poświęcony na zwiedzanie i odpoczynek, przewidywaliśmy, gdzie najprawdopodobniej będziemy zatrzymywać się na nocleg. Jeśli o czymś nie wspomniałam, pytajcie.
:)
wintermute
31 października 2014 09:00
Odpowiedz
ogrom czasu musieliście poświęcić na przygotowanie tej relacji i za to ogromny RESPECTsporo cennych informacji które na pewno się przydadząchociaż nie da się ukryć że nie była to wycieczka niskobudżetowa
;)
maxima0909
31 października 2014 09:28
Odpowiedz
Wintermute napisał:ogrom czasu musieliście poświęcić na przygotowanie tej relacji i za to ogromny RESPECTsporo cennych informacji które na pewno się przydadząchociaż nie da się ukryć że nie była to wycieczka niskobudżetowa
;)no właśnie... miała być niskobudżetowa, a wyszło jak zawsze
:P
maxima0909
20 listopada 2014 18:56
Odpowiedz
Relacja "3100 km i nasza podróż po Maroku
:)" została nominowana do relacji października, jeśli uważacie ją za godną, proszę o Wasz głos
:Pviewtopic.php?f=18&t=59654pozdrawiam
:)
grzes830324
23 grudnia 2014 11:17
Odpowiedz
teraz dopiero przeczytałem relację. Piękny błekit i alabastrowa biel otynkowań budynków świetnie kontrastuje z szaroburą ponurościa dzisiejszego dnia, którą mam za oknem. Gratuluje świetnego wyjazdu
:)
piotr_n
5 stycznia 2015 07:17
Odpowiedz
Świetna relacja, fantastyczne zdjęcia. Pozdrawiam.PS Część waszej trasy pokonamy już za tydzień, jednak raczej środkami komunikacji publicznej.
maxima0909
9 stycznia 2015 14:27
Odpowiedz
Grzes830324 napisał:teraz dopiero przeczytałem relację. Piękny błekit i alabastrowa biel otynkowań budynków świetnie kontrastuje z szaroburą ponurościa dzisiejszego dnia, którą mam za oknem. Gratuluje świetnego wyjazdu
:)Dziękuję.
:)Piotr_N napisał:Świetna relacja, fantastyczne zdjęcia. Pozdrawiam.PS Część waszej trasy pokonamy już za tydzień, jednak raczej środkami komunikacji publicznej.Powodzenia! Życzę wspaniałego wyjazdu
:)
chaleanthite
13 marca 2016 16:22
Odpowiedz
@Maxima0909-dopiero niedawno trafiłam na Twoją relację i... aż nie wiem od czego zacząć
;) Przede wszystkim sama relacja świetna, bardzo fajnie się ją czyta no i zdjęcia są przepiękne! Fantastyczny pomysł na wyprawę i trasa obfitująca w tyle urozmaiconych widoków... Rewelka!!!
:D Z chęcią sama bym taką trasę powtórzyła, ale od czasu Waszego wyjazdu trochę się chyba pozmieniało w północnej Afryce (kwestie bezpieczeństwa)-i choć sama nie jestem jakoś przesadnie bojaźliwa, to jest to chyba główna rzecz, która by mnie powstrzymywała przed podjęciem takiej podróży... Nie mogę też sobie odpuścić skomentowania świetnych, długich spódnic, które prezentujesz na zdjęciach oraz czerwonego lakieru na paznokciach-czadowy odcień! Achhh... Aż się rozmarzyłam, idę obejrzeć fotki Maroka jeszcze raz
:D
maxima0909
13 marca 2016 19:45
Odpowiedz
@chaleanthite innośc kulturowa, egzotyka i pewna autentycznośc to to, co cenię sobie w podróżach najbardziej, bo ostatecznie oprócz pieknych krajobrazów (które każdy kraj może zaoferować) oryginalność i specyfika miejsca sprawiają, że wspomnienia są jakby pełniejsze... Maroko zdecydowanie wspominam najcieplej ze wszystkich naszych dotychczasowych wypraw... to bardzo gościnny kraj, pełen przemiłych i serdecznych ludzi, kolorów, zapachów i smaków! polecam z całego serca!
Przypadkowo trafiliśmy do Gran Canaria. http://www.tripadvisor.com/Restaurant_R ... egion.html
Niewiele brakowało a przeszlibyśmy koło niej, ponieważ na dole znajduje się sama kawiarnia. Już mieliśmy się odwrócić na pięcie i udać się na dalsze poszukiwania, kiedy ktoś nas zaczepił i skierował na piętro do restauracji. Niestety jak to w małych miejscowościach bywa kelner nie mówił w języku angielskim. Miasteczko nad oceanem, więc spodziewaliśmy się owoców morza, a ponieważ na tym kończyła się nasza wiedza nie pozostało nam nic innego jak wybierać na chybił trafił :D
najpierw na stół wjechała ośmiornica.... a zaraz za nią pierwsza nasza myśl: "no to pojedzone" :) ale była pyszna!
a potem tadzin z rybką, ośmiornicą i ostrą papryczką - jedna z najpyszniejszych rzeczy jakie w życiu jadłam
oraz ryż z krewetkami przyrządzony w ichniejszych przyprawach.
Po obiedzie postanowiliśmy przespacerować się po uroczym Sidi Ifni.
-- 10 Paź 2014 21:17 --
Zgodnie z planem na zwieńczenie dnia - Legzira. :)
no i w tym momencie rozładował nam się aparat........ :)
Legzira to miejsce spokojne i niesamowite. Radzę się jednak spieszyć, bo w sąsiedztwie powstaje osiedle luksusowych domków... .
Plaża na pewno się zagęści, a dziki tłum ludzi z pewnością zepsuje efekt...Dzień 12 - 11 września
Tego dnia po śniadaniu wsiedliśmy w auto i udaliśmy się w drogę do Essaouiry.
Spodziewaliśmy się, że trasa Sidi Ifni – Essaouira w przeważającej części będzie prowadzić wzdłuż wybrzeża. W rzeczywistości w wielu miejscach oddalony od drogi ocean znikał z oczu, a droga wiła się serpentynami w głąb lądu - niekiedy wręcz zapominaliśmy, że podróżujemy w okolicach oceanu.. Na trasie jest oczywiście kilka miejsc usytuowanych tuż przy wybrzeżu i tam zdecydowanie warto się na chwilę zatrzymać.
Po drodze wielokrotnie mijaliśmy małe „obozowiska”. Początkowo myślałam, że to forma zorganizowanego pikniku i w ten sposób lokalna społeczność wypoczywa na klifach - namioty, koce, ogniska... Niedługo potem przekonaliśmy się jednak, że to coś na kształt małych osad, w których ludzie żyją na co dzień.
Nie mieliśmy śmiałości, żeby zatrzymać się przy którejś z nich i zrobić zdjęcia – sądzę, że miejscowi zareagowaliby na tego typu próbę nerwowo, nie mniej sposób w jaki zdecydowali się żyć budził szacunek.
Zbliżając się do Essaouiry coraz uważniej obserwowałam krajobraz. Pojawiało się coraz więcej drzew arganowych, które sugerowały, że zbliżamy się do kolejnej, dość nietypowej atrakcji. Wiedziałam, że w tym rejonie można zobaczyć kozy pasące się... w koronach drzew. Owoce i liście arganii są ich prawdziwym przysmakiem.
Niestety zdecydowana większość drzew była bezlistna i obumarła. W rezultacie czego kozy nie miały potrzeby na nie wychodzić i wyglądało na to, że szanse na zobaczenie tego niepowtarzalnego „zjawiska” z każdym kolejnym kilometrem malały... Wypatrywałam ich jednak bardzo intensywnie i po jakimś czasie moja cierpliwość została wynagrodzona. Na całej trasie minęliśmy tylko dwa takie miejsca – obydwa oddalone od jezdni. Cierpię tym samym na zdjęciowy deficyt, ale ujęcie z czarną kozą na czubku drzewa po prawej jest kwintesencją tego, czego szukaliśmy :D Widok rzeczywiście dość zaskakujący ;)
Od czasu do czasu zatrzymywaliśmy się przy przydrożnych straganach, gdzie lokalni sprzedawali przeróżne produkty – między innymi miód, masło orzechowe, spożywczy olej arganowy oraz kosmetyczne olejki arganowe – wszystkie produkty stworzone na bazie owoców arganu. Ceny początkowe buteleczek olejku arganowego, które chciałam kupić startowały od 1800 MAD - bardzo bawił nas fakt, że już po pierwszych negocjacjach cena spadała dziesięciokrotnie. :)
Po południu dotarliśmy do Essaouiry.
Tym razem nie podjęliśmy nawet walki w zakresie samodzielnego szukania riadu :) szybko zaczepiliśmy tubylca. Żeby tradycji stało sie za dość - odpaliliśmy mu napiwek i poprosiliśmy go o doprowadzenie do riadu. Po drodze ów tubylec pochwalił się, że „pomaganie turystom” to jego jedyna forma zarobku - wygląda na to, że przy tak ogromnej fali turystów, którzy każdego roku gubią się w medynach Maroka tego typu „fach” stał się baaardzo opłacalny. :)
Na tę noc zatrzymaliśmy się w Riad Asmitou za 240 MAD. Hotel rezerwowaliśmy jeszcze w Polsce korzystając z Hotels.com. Zaskakujące było to, że w pokoju nie przewidziano drzwi oddzielających sypialnie od łazienki i toalety :)
Po szybkim prysznicu ruszyliśmy na pierwszy spacer po medynie, która, choć naturalnie miejscami bardzo zatłoczona, ma zupełnie inny klimat, niż uliczki Fezu czy Marrakeszu. Biało-niebieska zabudowa jest niższa, uliczki są szersze, i przyjemnie przestronne. W Essaouirze obowiązuje zakaz wjazdu motorów do medyny, co znacząco zwiększa komfort i poczucie bezpieczeństwa. Pierwsze wrażenia były bardzo pozytywne. To miejsce w sposób magiczny, mimo obecności wielu turystów, zachowało klimat prawdziwego Maroka, nie ma tam jednak chaosu charakterystycznego dla Fezu i Marrakeszu.
-- 15 Paź 2014 22:22 --
Po wstępnym zapoznaniu się z medyną, zatrzymaliśmy się w małej restauracji znajdującej w jednej z bocznych uliczek na obiado-kolację. Nasza wyprawa miała się ku końcowi, dlatego postanowiliśmy wykorzystać ostatnie dni na skosztowanie czegoś nowego. Zdecydowaliśmy się na typowe dla kuchni marokańskiej dania - zupę harirę oraz pastillę. Na wypadek, gdyby nam nie posmakowały zabezpieczyliśmy się dodatkowo kremem z krewetek oraz sprawdzonym już wielokrotnie tadżinem z jagnięciny z daktylami i orzechami włoskimi.
Harira jest gęstą zupą na bazie baraniny lub wołowiny z duża ilością ciecierzycy i soczewicy, z dodatkiem pomidorów, cebuli, czosnku i cała masą aromatycznych przypraw: cynamonem, imbirem, szafranem, kminem, kurkumą, kolendrą, sokiem z cytryny...
Efekt takiej mieszanki? zjedliśmy, ale z powodu zbyt mocno wyczuwalnej kolendry, za smakiem której nie przepadamy, nie znalazła się w naszej czołówce dań :)
Pastilla to odpowiednio przyprawione mielone mięso gołębia zawinięte w ciasto zwane „warką” przypominające ciasto francuskie. Całość posypywana jest cukrem pudrem, polewana lukrem i podawana w towarzystwie migdałów i orzechów.
Dość oryginalne połączenie słodko-słonych smaków zaskakująco do siebie pasuje. Danie było bardzo smaczne! Słodycz na końcu zaczęła trochę mulić, dlatego nie mogło zabraknąć orzeźwiającego soku z pomarańczy do przepijania (każdy pretekst jest dobry ;))
Po zaspokojeniu głodu spędziliśmy przemiły wieczór w towarzystwie zapoznanych na pustyni Khalida i Marjoke oraz pary Norwegów (niestety za skarby nie przypomnę sobie ich imion... ;/). Popijaliśmy kawę, degustowaliśmy kaab el ghzal – tzw. „rogi gazeli” czyli lukrowane rogaliki nadziewane pastą migdałową. Z zaciekawieniem słuchaliśmy o marokańskich dziwactwach i śmiesznych sytuacjach, w jakich Marjoke początkowo brała udział, kiedy nie znając jeszcze obyczajów i stylu życia Marokańczyków zdecydowała się na przeprowadziła się do Essaouiry i osiadła tam na stałe. :) Przez te 14 dni w Maroku obserwowaliśmy kulturę i zachowanie Marokańczyków i wyciągaliśmy już pierwsze wnioski. (Lepiej późno jak wcale. ;))
Zanim się rozstaliśmy umówiliśmy się z Khalidem na wspólne sniadanie następnego dnia. Mieliśmy mu towarzyszyć w jego codziennym rytuale pozyskiwania „niezbędnych do życia protein” :DDzień 13 – 12 września
Rano wstaliśmy podekscytowani. Mieliśmy możliwość poobserwowania co je i gdzie stołuje się lokalna społeczność. Może to brzmi to dziwnie, ale nawet najmniejsze i najbardziej prozaiczne wycinki z życia przeciętnego Marokańczyka szalenie nas ciekawiły. Korzystaliśmy z każdej sytuacji, w której mogliśmy stać się częścią ich prawdziwego codziennego życia, a nie spektaklu przygotowanego dla turystów. Jesteśmy wdzięczni Khalidowi za to, że zabrał nas ze sobą. :)
Dzień oczywiście musieliśmy zacząć od pysznej kawy. Koło 10 rano miasto dopiero leniwie budziło się do życia.
Zupełnie inaczej sprawy miały się w porcie - tu od świtu tętniło życie. Rybacy wrócili już z połowów i sprzedawali dopiero co wyłowione bogactwo oceanu. :) Za całą reklamówkę świeżych sardynek natartych gruboziarnistą solą zapłaciliśmy tylko 20 MAD! Pozazdrościć... - gdybyśmy żyli w Essaouirze, nasze śniadania prawdopodobnie wyglądałyby podobnie ;)
Z pełną siatką pyszności Khalid zaprowadził nas do miejsca, gdzie sardynki miały zostać fantastycznie ugrillowane. W Essaouirze jest wiele miejsc, do których można przyjść z własnym mięsem i poprosić o przyrządzenie. To, do którego przyprowadził nas Khalid było jego ulubionym. Miało taras. ;)
Faktycznie - już od progu wszyscy serdecznie go witali. Miejsce wyglądało tak, że pewnie sami nigdy nie zdecydowalibyśmy się tam zaglądnąć. (Mimo tego, że znaliśmy tezę o tym, że do właśnie takich miejsc zaglądać należy i wielokrotnie mieliśmy ochotę zaryzykować, to niestety w większości wypadków jakiś europejski instynkt sprawiał, że lądowaliśmy w czymś co wyglądało „bardziej znajomo”:))
Zostawiliśmy rybki komu trzeba i udaliśmy się na wspomniany taras. Trochę zaskoczyło mnie to, że Khalid uznawał go za atrybut tego miejsca :D
no cóż - pewnie właśnie dlatego nie jest to miejsce turystyczne. :)
Oczywiście fakt, że jedliśmy na świeżym powietrzu, a nie w zadymionym pomieszczeniu było niewątpliwą zaletą, ale poza tym...? :) Miejsce nie grzeszyło czystością, a widok z tarasu rozpościerał się na ichniejszy pchli targ zlokalizowany wśród góry śmieci... Dobrze, że nie śmierdziało ;)
W tych specyficznych okolicznościach nawiązała się oczywiście rozmowa dotycząca wszechobecnego brudu, który niestety jest nieodłączną częścią marokańskich ulic i którym byliśmy już trochę zmęczeni... Khalid rozumiał nasz punkt widzenia i wiedział, o czym mówimy. Sam żył 18 lat w Holandii. Powiedział nam krótko: „It is how it is. If you want to be happy in this place you need to accept it, take it as it is. It may be hard at the beginning but it’s possible.” i Khalid to zaakceptował. Jest szczęśliwy. :)
Chwilę później na stole wylądowały nasze sardynki. :) A ich smak rekompensował wszystko. Utwierdziliśmy się w przekonaniu, że podjęliśmy dobrą decyzję i właśnie takiego doświadczenia brakowało nam do kolekcji wspomnień z Maroka.
Po godnym śniadaniu pożegnaliśmy się z Khalidem i umówiliśmy się na pożegnalny wieczór z całą ich czwórką. Tymczasem postanowiliśmy wykorzystać ostatni dzień w Essaouirze na zrobienie pamiątkowych zakupów - tutejsza medyna była dużo bardziej przyjazna.
-- 22 Paź 2014 19:59 --
Następnie poszliśmy pospacerować po porcie...