Dodaj Komentarz
Komentarze (18)
pieerx
19 września 2014 17:48
Odpowiedz
Zapowiada się ciekawie i czekam z niecierpliwością na resztę.Zaczęłaś od miejsc w których byłem w marcu, a skończysz na miejscach w których będę w grudniu
:)
marcino123
22 września 2014 19:50
Odpowiedz
świetne się czyta
:) dzisiejszą popołudniową wrzutkę odświeżałem co kilkanaście minut z nadzieją na ciąg dalszy
;)
ye2bnik
22 września 2014 20:23
Odpowiedz
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Jedziemy do Maroka za niespełna dwa tygodnie i każda wskazówka jest na wagę złota.
maxima0909
23 września 2014 10:03
Odpowiedz
marcino123 napisał:świetne się czyta
:) dzisiejszą popołudniową wrzutkę odświeżałem co kilkanaście minut z nadzieją na ciąg dalszy
;)ye2bnik napisał:Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy. Jedziemy do Maroka za niespełna dwa tygodnie i każda wskazówka jest na wagę złota.Baaardzo dziękuję Wam za miłe słowa. To, że ktoś śledzi moją relację motywuje do dalszego pisania.
:)Spróbuję jeszcze dzisiaj coś wrzucić.
swinka
23 września 2014 14:00
Odpowiedz
Hej, super relacja-czekam na dalszą część.Ja powoli dojrzewam do decyzji wyjazdu do Maroka więc chłonę każdą ilość informacji i zdjęć
:D
maxi1982
24 września 2014 14:16
Odpowiedz
Muszę przyznać, że czytając relację jeszcze raz przejechałem trasę Tanger - Marakesz
;-) żona pisz dalej bo nie moge sie doczekać żeby przejechac naszą wyprawę do końca
:-) było nieziemsko!!!!
monty
24 października 2014 15:35
Odpowiedz
Nie wiem ile Wam zajeło przygotowanie tej fotorelacji ale ja juz spedzilem 1.5 godziny czytajac i szczegolowo ogladajac zdjecia.Slowa uznania!
korpus
27 października 2014 00:40
Odpowiedz
Taki kamienne piramidki są tradycyjnym sposobem znakowania szlaku w górach. Buduje się je tak, żeby z daleka można było je zauważyć. Ale wasze były wzdłuż drogi, więc ciężko tu przyjąć takie rozumowanie...
maxima0909
30 października 2014 17:39
Odpowiedz
Na koniec krótkie podsumowanie kosztów i informacje praktyczne:W ciągu 15 dni przejechaliśmy 3100 km: https://maps.google.pl/maps?saddr=Tange ... 11&t=m&z=7BILETY LOTNICZENajpierw oczywiście kupiliśmy bilety
:) Staraliśmy się wybrać tak, aby wszystkie 4 loty odbyły się Rynaiarem. Wybierając jednego przewoźnika chcieliśmy uniknąć rozbieżności związanych z gabarytowymi i wagowymi ograniczeniami bagażu podręcznego.Cena biletów Warszawa - Bruksela oraz Bruksela-Tanger: 277zł/os. (kupione z dużym wyprzedzeniem, bo 28 kwietnia)Cena biletów Marrakesz-Madryt oraz Madryt-Kraków: 480zł/os. (kupione 14 lipca)UBEZPIECZENIENastępnie zaczęliśmy się rozeznawać w ofertach ubezpieczeń turystycznych. Stosunkiem najkorzystniejszej ceny do zaoferowanych warunków wygrała Ergo Hestia. Ubezpieczenie obejmowało okres 16 dni, w tym 200tys. leczenie, 20tys. NNW, 200tys. OC, 2tys bagaż. Cena ubezpieczenia : 158 zł za dwie osobyWYPOŻYCZENIE SAMOCHODUNajniższą cenę za wynajęcie samochodu znaleźliśmy na stronie arguscarhire.com - na tamten moment to był jedyny pośrednik, który nie naliczał kosztów związanych z oddaniem auta w innej lokalizacji. Mieliśmy również gwarancję konkretnego modelu auta. Cena wypożyczenia: 3438 MAD, czyli ok. 1298 złUBEZPIECZENIE WKŁADU WŁASNEGOCzęsto sprawa traktowana po macoszemu, ale już drugiego dnia okazało się, że warto było się zabezpieczyć - jechaliśmy drogą, na której odbywały się prace remontowe - dużo kamieni gruzu itp.. Jadące z naprzeciwka z dużą prędkością auto wyrzuciło z pod kół kamień, który uderzył w przednią szybę naszego samochodu. Oczywiście szyba pękła - zrobił się pajączek. Gdybyśmy nie byli ubezpieczeni to pewnie ten incydent i perspektywa dodatkowych nieprzewidzianych kosztów zepsułyby nam humor na resztę wycieczki...Ubezp. wkładu własnego wykupiliśmy na icarhireinsurance.com - opcja na rok była korzystniejsza, niż stricte na 16 dni, więc prawdopodobnie jeszcze ją wykorzystamy.Cena ubezpieczenia - 55,30 euro, czyli ok. 240 złPALIWOPaliwo w Maroku kosztowało średnio 13,20 MAD/l. Zrobiliśmy 3100 km. Tankowaliśmy 8 razy.Tanger 380 MAD, Fez 345 MAD, Errachidia 263MAD, Tinghir 320 MAD, Ouarzazate 230 MAD, Marrakesz 325 MAD, dwa razy Agadir 320 MAD i 250 MADco daje łącznie 2108 MAD, czyli ok. 955 złNOCLEGICzęść noclegów zarezerwowaliśmy i opłaciliśmy jeszcze będąc w Polsce. Wykupiliśmy 6 noclegów korzystając z promocji na hotels.com. Jedna została anulowana, zostaliśmy z pięcioma.Tanger - Ramada Encore Tanger - cena: CAD$ 57, czyli ok. 176 złFez - Ramada Fez - cena: CAD$ 35, czyli ok. 106 zł (+ podatek na miejscu 8 euro)Marrakesz - Riad Le Jardin d’Abdou - cena: CAD$ 17, czyli ok. 52 zł (+ podatek na miejscu 56 MAD)Marrakesz - Palais Calipau - cena CAD$ 30, czyli ok 93 zł (+ podatek na miejscu 50 MAD)Madryt - Apartamentos Sercotel Toumar - cena: CAD$ 25, czyli ok. 71 złOprócz tego mieliśmy kilka rezerwacji na booking.com, które opłacaliśmy dopiero na miejscu.Fez - Riad Sunrise - cena: 375 MAD, czyli ok. 141 złOurzazate - Residence Rosas - cena: 225 MAD, czyli ok. 85 złMarrakesz - Riad Mahjouba - cena za dwa noclegi: 400 MAD, czyli ok. 150 złImlil - Riad Atlas Toubkal - cena: 275 MAD czyli ok. 108 złEssaouira - Riad Asmitou - cena: 240 MAD, czyli ok. 94 złZ racji drobnych zmian w planie podróży na jednym noclegu straciliśmy, ponieważ musieliśmy za niego zapłacić, mimo że z niego nie skorzystaliśmy. Na miejscu znaleźliśmy:Errachidia - Kasba Kenzi Rissani - cena: 350 MAD, czyli ok. 132 złMerzouga - Kasba Le Touareg i noc na pustyni - cena: $90, czyli ok 295 złSidi Ifni - Hotel Safa - cena za dwa noclegi: 600 MAD, czyli ok. 235 złEssaouira - Riad Inna - 250 MAD, czyli ok. 94 złŁączne koszty to ok. 1900 zł - na pewno można było znaleźć coś taniej, ale poniżej pewnego standardu nie chcieliśmy schodzić. Zależało nam na samodzielnych pokojach z łazienką.Rezerwowanie z dużym wyprzedzeniem ma oczywiście swoje zalety i wady. Z jednej strony, dzięki temu nocowaliśmy w 5 gwiazdowych hotelach i riadach za na prawdę śmieszne pieniądze. Z drugiej jednak strony z oczywistych względów zaplanowana trasa w trakcie podróży mogła być poddawana tylko niewielkim zmianom.Co do samej rezerwacji noclegów - taktyka była prosta
:D Najpierw polowałam na promocje i okazje na noclegi pewne, czyli miasta, w których musieliśmy się znaleźć w danym terminie, np. pierwsza noc w Tangerze po wylądowaniu, druga noc w Fezie, połowa drogi w Marrakeszu, ostatni dzień w Maroku i ostatni dzień wycieczki w Madrycie. Pozostałe noclegi rezerwowałam zgodnie ze stworzonym planem wycieczki. Jeśli na booking.com znalazłam jakąś godną uwagi okazję w korzystnej cenie, a dodatkowo miejsce wyglądało fajnie - rezerwowałam. Ważna była dla mnie opcja rezerwacji z możliwością płacenia dopiero na miejscu. Tego typu rezerwacje nie są zobowiązujące i zazwyczaj można je odwołać na dwa dni przed planowanym noclegiem bez ponoszenia żadnych konsekwencji finansowych. (Swoją drogą fakt, że musieliśmy zapłacić za zarezerwowany nocleg, choć nie dotarliśmy na miejsce, wyniknął z naszego niedopilnowania. O zmianie trasy wiedzieliśmy już w Fezie - na tamtą chwilę można było jeszcze spokojnie odwołać nocleg bez ponoszenia kosztów.) Uważam, że takie rezerwacje to fajna sprawa - wiesz, że w razie czego już coś masz... a jeśli w między czasie znajdzie się coś korzystniejszego, to łatwością można zrezygnować.Co do pozostałych noclegów - ofert spędzenia nocy na pustyni jest na miejscu cała masa, nie widzieliśmy więc sensu w umawianiu się z kimkolwiek z wyprzedzeniem. Fakt, my nie trafiliśmy, ale myślę, że mieliśmy po prostu pecha. Z reguły nocne berberskie wypady udają się i turyści wracają szczęśliwi. Ponoć wszędzie jest bardzo podobnie.
:)Co do wybrzeża - chcieliśmy mieć możliwość poznania klimatu tych miast (Agadiru, Sidi Ifni czy Essaouiry) będąc na miejscu i dopiero tam podjąć decyzję, który z nich podoba nam się najbardziej i gdzie czujemy się najlepiej. I chwała bogu, bo wściekłabym się, gdybyśmy zarezerwowali noclegi np. w Agadirze.
:P ŁĄCZNIE bilety lotnicze + ubezpieczenie turystyczne + samochód + ubezp. wkładu własnego + noclegi = ok. 6350 zł -- 30 Paź 2014 19:04 -- Do tego należy doliczyć:JEDZENIEW tej kwestii ciężko powiedzieć coś jednoznacznie. Jedliśmy obiady (np. tadziny) za 50 MAD/os. i za 150 MAD/os. Nie wiem, czy to reguła, czy tak pechowo trafialiśmy, ale jak chcieliśmy zaoszczędzić to wychodziliśmy z knajpy głodni.. Dostawaliśmy górę warzyw z mikroskopijną ilość mięsa, reszta to kości, albo tłuszcz... Potwierdzała się stara zasada, że nadto oszczędny płaci podwójnie, bo siłą rzeczy dojadaliśmy później gdzie indziej. Dwie knajpki zasługują na wyróżnienie jeśli brać pod uwagę nie tylko smak, ale i przystępne ceny.Ourzazate - Restauracji Chez Nabil - tam na prawdę polecam się wybrać. Za ok 70 MAD/os najedliśmy się do syta.I Sidi Ifni - Gran Canaria - kuchnia śródziemnomorska - ceny do 75 MAD. Dania PRZEPYSZNE!Ceny soków pomarańczowych w restauracjach to koszt 10-15 MAD. Na Jamma el Fna - 4 MAD.
:)Często zatrzymywaliśmy się w ichniejszych supermarketach po pieczywo, przekąski, czy napoje. Ceny są porównywalne do naszych.WEJŚCIÓWKI Mogłam coś pominąć, ale z tego co pamiętam: Vollubilis - 15 MAD/osPałac Bahia - 10 MAD/osPałas Badii - 20 MAD/osGroby Saadytów - 10 MAD/osOgrody Majorelle - 50 MAD/osWstęp na taras nad Jamma el Fna - 20MAD/os.INNE WYDATKI Przewodnik w Fez - 200 MADKaszmirowy szalik kupiony w Fezie - 200 MADKarta telefoniczna - 20 MADOlejki arganowe 3 x 50 MAD (z 80MAD za sztukę) w “aptece” w EssaouirzeOlejki arganowe przy drodze Agadir - Essaouira - 2 x 25 MADTorba - 90 MADDrewniany wielbłąd - 60 MAD (początkowa cena chyba z 250 MAD
:) )Drewniana dłoń fatimy - 15 MAD (początkowa cena 100 MAD
:) )3 kompasy i dwa szaliki na turbany - 250 MAD (szaliki miały być oryginalne niebarwiące... miały być - puszczają farbę jak ....
:D)4 breloki za 30 MAD5 magnesów dłoń fatimy za 100 MAD2 metalowe magnesy za 30 MADSrebrna zawieszka na bransoletkę - dłoń fatimy - 40 MADTadzin - 20 MAD (Imlil)Podkładka pod tadzin - 10 MADZioła/przyprawy u Mohameda w Marrakeszu - ok. 300 MADZ praktycznych informacji mogę dodać, że z mojego doświadczenia wynika, że naprawdę warto planować tego typu wyjazdy z wyprzedzeniem. Pozwala to na zaoszczędzenie pieniędzy. 1. Jeśli jesteście zdecydowani na wyjazd i znacie przybliżony termin swojego urlopu, już kilka miesięcy wcześniej sprawdzajcie/śledźcie stronki o profilu podróżniczym w poszukiwaniu ofert tanich lotów. Poświęćcie trochę czasu i szukajcie połączeń samodzielnie, nie ograniczajcie się do czekania na posty. Ja korzystam z azair.eu.2. Jeśli macie już bilety i trasę wyjazdu czas wynająć samochód. Nie czekajcie do ostatniej chwili. Obserwowałam ceny samochodów na przestrzeni 3 miesięcy przed wylotem - koszt wynajęcia tego samego auta tuż przed wycieczką był 30 % wyższy niż na początku. 3. Polujcie na okazje noclegowe. Oczywiście wcześniejsze rezerwacje kłócą się nieco ze spontanicznością, ale osobiście wolę wcześniej zaplanować wyprawę i wiedzieć gdzie i w jakim celu jadę, niż tracić cenny dwutygodniowy urlop na błądzenie i „rozpoznawanie terenu” na miejscy - tylko wtedy mam poczucie, że wykorzystałam czas i pieniądze najlepiej jak mogłam.Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wielu z was może mieć inne podejście. Wszystko zależy od specyfiki wyprawy, charakteru podróżujących, czasu i budżetu.
:)Do naszej wyprawy przygotowywałam się na długo przed wyjazdem. Pozaznaczaliśmy na mapie miejsca, które nas interesowały i stworzyliśmy optymalną trasę. Następnie przygotowaliśmy plan „dzień po dniu”- analizując ilość kilometrów dzielącą poszczególne punkty i czas potrzebny do ich przebycia oraz czas poświęcony na zwiedzanie i odpoczynek, przewidywaliśmy, gdzie najprawdopodobniej będziemy zatrzymywać się na nocleg. Jeśli o czymś nie wspomniałam, pytajcie.
:)
wintermute
31 października 2014 09:00
Odpowiedz
ogrom czasu musieliście poświęcić na przygotowanie tej relacji i za to ogromny RESPECTsporo cennych informacji które na pewno się przydadząchociaż nie da się ukryć że nie była to wycieczka niskobudżetowa
;)
maxima0909
31 października 2014 09:28
Odpowiedz
Wintermute napisał:ogrom czasu musieliście poświęcić na przygotowanie tej relacji i za to ogromny RESPECTsporo cennych informacji które na pewno się przydadząchociaż nie da się ukryć że nie była to wycieczka niskobudżetowa
;)no właśnie... miała być niskobudżetowa, a wyszło jak zawsze
:P
maxima0909
20 listopada 2014 18:56
Odpowiedz
Relacja "3100 km i nasza podróż po Maroku
:)" została nominowana do relacji października, jeśli uważacie ją za godną, proszę o Wasz głos
:Pviewtopic.php?f=18&t=59654pozdrawiam
:)
grzes830324
23 grudnia 2014 11:17
Odpowiedz
teraz dopiero przeczytałem relację. Piękny błekit i alabastrowa biel otynkowań budynków świetnie kontrastuje z szaroburą ponurościa dzisiejszego dnia, którą mam za oknem. Gratuluje świetnego wyjazdu
:)
piotr_n
5 stycznia 2015 07:17
Odpowiedz
Świetna relacja, fantastyczne zdjęcia. Pozdrawiam.PS Część waszej trasy pokonamy już za tydzień, jednak raczej środkami komunikacji publicznej.
maxima0909
9 stycznia 2015 14:27
Odpowiedz
Grzes830324 napisał:teraz dopiero przeczytałem relację. Piękny błekit i alabastrowa biel otynkowań budynków świetnie kontrastuje z szaroburą ponurościa dzisiejszego dnia, którą mam za oknem. Gratuluje świetnego wyjazdu
:)Dziękuję.
:)Piotr_N napisał:Świetna relacja, fantastyczne zdjęcia. Pozdrawiam.PS Część waszej trasy pokonamy już za tydzień, jednak raczej środkami komunikacji publicznej.Powodzenia! Życzę wspaniałego wyjazdu
:)
chaleanthite
13 marca 2016 16:22
Odpowiedz
@Maxima0909-dopiero niedawno trafiłam na Twoją relację i... aż nie wiem od czego zacząć
;) Przede wszystkim sama relacja świetna, bardzo fajnie się ją czyta no i zdjęcia są przepiękne! Fantastyczny pomysł na wyprawę i trasa obfitująca w tyle urozmaiconych widoków... Rewelka!!!
:D Z chęcią sama bym taką trasę powtórzyła, ale od czasu Waszego wyjazdu trochę się chyba pozmieniało w północnej Afryce (kwestie bezpieczeństwa)-i choć sama nie jestem jakoś przesadnie bojaźliwa, to jest to chyba główna rzecz, która by mnie powstrzymywała przed podjęciem takiej podróży... Nie mogę też sobie odpuścić skomentowania świetnych, długich spódnic, które prezentujesz na zdjęciach oraz czerwonego lakieru na paznokciach-czadowy odcień! Achhh... Aż się rozmarzyłam, idę obejrzeć fotki Maroka jeszcze raz
:D
maxima0909
13 marca 2016 19:45
Odpowiedz
@chaleanthite innośc kulturowa, egzotyka i pewna autentycznośc to to, co cenię sobie w podróżach najbardziej, bo ostatecznie oprócz pieknych krajobrazów (które każdy kraj może zaoferować) oryginalność i specyfika miejsca sprawiają, że wspomnienia są jakby pełniejsze... Maroko zdecydowanie wspominam najcieplej ze wszystkich naszych dotychczasowych wypraw... to bardzo gościnny kraj, pełen przemiłych i serdecznych ludzi, kolorów, zapachów i smaków! polecam z całego serca!
Było już koło 13 i głód zaczął dawać we znaki. Przypomnieliśmy sobie, że poznani w Merzoudze Marjoke z Kalidem polecali nam restaurację, która mieści się na wprost grobowców. Mając je za plecami na wprost stoją dwie restauracje – należy wybrać tą mniejszą, po prawej: Kasbah Cafe.
Ponieważ po 7 dniach oprócz cudownej obiado-kolacji w Ourzazate nie mieliśmy szczęścia do prawdziwie pysznego marokańskiego jedzenia, postanowiliśmy skorzystać z ich rady. To był strzał w dziesiątkę! POLECAMY!!! Ceny są wyższe (za dwa pyszne tadżiny z kuskusem, ze świeżym i chrupiącym pieczywem + soki pomarańczowe w rozmiarze XL zapłaciliśmy blisko 400 MAD), ale każdy kęs i łyk był wart swojej ceny ;). Taras w restauracji jest naprawdę urokliwy. Dodatkową jego zaletą (na wagę złota w upalne dni) jest mgiełka wody uwalniana co kilkanaście sekund przez zraszacze umieszczone dookoła tarasu.
Z pełnymi brzuchami udaliśmy się, a ściślej rzecz ujmując - dotoczyliśmy;) do naszego riadu na krótką sjestę.
-- 30 Wrz 2014 18:19 --
Późnym popołudniem za nasz kolejny cel obraliśmy serce Marrakeszu – Plac Dżemaa el-Fna, jedno z największych targowisk na świecie. Opowieści o tętniącym życiem placu, o kuglarzach, tancerzach, opowiadaczach baśni, zaklinaczach węży, muzykantach i wielu innych barwnych postaciach pobudzały moją wyobraźnię i potęgowały ciekawość. Spodziewałam się miejsca absolutnie unikatowego, wypełnionego kolorami, aromatami i niepowtarzalną atmosferą.
Koło 17 stanęliśmy na placu i… czar prysł. Szybko zorientowaliśmy się, że tutaj naganiacze osiągnęli absolutnie najwyższy poziom swojej bezczelności i nachalności. Nie mieliśmy nawet ochoty na cokolwiek spojrzeć, bo od razu było to bezwzględnie wykorzystywane.. Zanim zdążysz się zorientować zarzucają ci węża na szyję niedługo potem żądając oczywiście za tą niezwykłą atrakcję sowitej zapłaty. Bezlitośnie wykorzystują twoje zdezorientowanie. Obłapiają, dotykają, ciągną za ręce... a to, czy masz na tego typu spoufalenia ochotę kompletnie nikogo nie interesuje... może hennę? może lampę? a może ząbek do wymiany...?!!? o zgrozo! mają tam nawet „ulicznych dentystów”, którzy na miejscu za pomocą metalowych narzędzi (nie czarujmy się - raczej nie jednokrotnego użytku :D ) chętnie wyrwą Ci zęba i wymienią go nowego! wybór nie byle jaki - cały taboret wyłożony zębami różnego koloru i kształtu. OHYDA! Co gorsza owi dentyści uważani są chyba za atrakcję, bo wielokrotnie potem widzieliśmy równie ohydne pocztówki obrazujące ich stragany z pokaźnymi zbiorami zębów....
Naganiacze często nie akceptują, że grzecznie dziękujesz, bo nie jesteś zainteresowany. Zdarzyło nam się usłyszeć kilka niemiłych słów, bo mieliśmy czelność odmówić zrobienia sobie zdjęcia z małpą, bądź nie skorzystaliśmy z usługi lokalnego uzdrowiciela, czy wróżbity. Miejsce to wymaga ogromnej dozy dystansu do rzeczywistości i spokoju ducha, żeby nie przerosło swoim zgiełkiem i wszechobecną nachalnością. Otaczający nas z każdej strony, przekrzykujący się i nieudolnie walczący o naiwnego turystę naganiacze zabrali nam całą radość z przebywania w tym miejscu. To, co zostało sklasyfikowane przez UNESCO jako "arcydzieło ustnego i niematerialnego dziedzictwa ludzkości" okazało się dla nas nie do zaakceptowania w formie jakiej doświadczyliśmy.
Obeszliśmy plac dwukrotnie w koło, wypiliśmy po 3 szklanki pysznego soku ze świeżych pomarańczy (w naszej ocenie jedyny punkt, dla którego warto było się tam znaleźć :))
Przed powrotem do riadu postanowiliśmy zrobić planowane ziołowo-przyprawowo-kosmetyczne zakupy u jednego ze sprzedawców. Znaleźliśmy go w soukach. Zachęcił nas swoim miłym spojrzeniem i tym, że dla odmiany - nie był natarczywy. Spędziliśmy u Mohameda ponad godzinę (na tym etapie miałam wrażenie, że blisko 90% męskiej populacji w Maroku nosi imię Mohamed! ;) ). Przyrządził nam najlepszą herbatę jaką piliśmy w Maroku.
Kupiliśmy u niego zieloną herbatę, mieszankę ziół, trawę cytrynową, płatki róż, cynamon, mieszankę do tadzina i jak mniemam - kryształki mentolowe (choć to, co po powrocie znalazłam w internecie pod tą nazwą używane jest do kąpieli czy saun, nie nadaje się do spożycia, a to, co kupiliśmy Mohamed dodawał do herbaty... już żałuję, że nie kupiliśmy więcej jak 4 gramy). Kupiłam tez 500 ml Savon Noir, a rękawicę Kessa dostałam gratis. (O dziwo z oliwkową papką przeszłam odprawy na dwóch lotniskach). Niestety nie pamiętam cen poszczególnych rzeczy.
Tego dnia nie doczekaliśmy już zachodu słońca i gastronomicznej metamorfozy placu. Po owocnych zakupach wróciliśmy do riadu.Dzień 9 - 8 września
Zanim wyjechaliśmy z Marrakeszu zostawiając za sobą zgiełk i chaos, a w poszukiwaniu ciszy i spokoju skierowaliśmy się w góry, do miejscowości Imlil, postanowiliśmy zobaczyć Ogrody Majorelle oraz Ogrody Menara. :)
Ogród Majorelle nie zajmuje dużej powierzchni. Ma charakter botaniczny - można obejrzeć tu ekspozycję kaktusów z całego świata, rosną też agawy, opuncje. Podobno teren ogrodu zamieszkuje 15 gatunków ptaków. Wyobrażam sobie, że na wiosnę bujnie kwitnąca egzotyczna roślinność i roznoszące się w ogrodzie zapachy mogą zachwycić. We wrześniu niestety cały klimat budowały sztuczne elementy ogrodu - kolorowa fontanna, budynek, donice i zacienione ścieżki. Mimo wszystko zaliczam to miejsce do przyjemnych.
Z pewnością można szukać tu schronienia od upałów i wytchnienia od natłoku innych atrakcji…
„Pomnik” na cześć słynnego francuskiego projektanta Yves’a Saint Laurenta, który był współwłaścicielem ogrodów i którego prochy po śmierci tu rozsypano. Cena wstępu dość wysoka – 50 MAD/os.
Zatrzymaliśmy się też w Ogrodzie Menara, który tworzą równo posadzone drzewa oliwne. Na środku ogrodu znajduje się pawilon (z XII wieku), gdzie za dawnych czasów odpoczywała rodzina Saadytów oraz zbiornik wodny. Przy dobrej pogodzie za pawilonem widać podobno Wysoki Atlas znajdujący się 30 km od tego miejsca. Podobno, bo my niestety gór nie widzieliśmy.
Daliśmy się złapać na zdjęcia zamieszczone w przewodniku, gdzie ogród wyglądał bajkowo. Rzeczywistość jednak szybko sprowadziła nas na ziemię. :) Pomijam fakt, że we wrześniu oczywiście nie mogliśmy liczyć na kwitnące drzewa, ale woda w zbiorniku była brunatno-brązowa, a na jej powierzchni dryfowały zdechłe karpie. Obrzydlistwo. Photoshop to jednak potężne narzędzie. ;)
Po szybkim „zaliczeniu atrakcji” i wyjściu za teren ogrodów czekała na nas kolejna niespodzianka. :) Policjant. Okazało się, że zaparkowaliśmy w miejscu zakazu, o czym świadczyć miał krawężnik pomalowany w biało-czerwone pasy. Chwilę zajęło nam tłumaczenie, że szukaliśmy znaku zakazu, którego nie było, mało tego w naszym odczuciu zaparkowaliśmy w zatoczce, która wręcz wyglądała jak celowo przygotowane miejsce parkingowe... Suma sumarum skończyło się na pouczeniu, a my bogatsi o nową wiedzę od tej chwili zwracaliśmy większą uwagę na krawężniki. :)
-- 09 Paź 2014 19:06 --
Ponieważ obcowanie z naturą i otwarta przestrzeń zawsze były nam bliższe, niż ciasno zabudowane miasta, z jakże miłą perspektywa błogiego "nicnierobienia" skierowaliśmy się do Imlilu na wypoczynek.
Na miejscu nie planowaliśmy żadnych ambitniejszych wypraw. Nie mieliśmy odpowiedniego obuwia , odzieży i czasu na dłuższe wyjścia. Dzień spędziliśmy na leniuchowaniu i włóczeniu się po wiosce. Mieliśmy wrażenie, że czas płynie wolnej...
Tutaj też udało nam się kupić dość dużego tadzina za 20 MAD co uważam, za nasz osobisty sukces. :)
(po kilku drobnych zabiegach przygotowawczych niedługo będzie debiutował w naszej kuchni :) )
Na noc zatrzymaliśmy się w Riadzie Atlas Toubkal. Godny polecenia. Za noc zapłaciliśmy 275 MAD.
-- 09 Paź 2014 19:29 --
Dzień 10 - 9 września
Dzień zaczęliśmy od pysznego śniadania z widokiem na góry.
Nareszcie mieliśmy okazje napełnić żołądki czymś niesłodkim. :) Chyba nigdy wcześniej nasze oczy nie błyszczały, a buzie nie cieszyły się tak na widok kilku jajek i serków topionych, jak wtedy :D
Po doświadczeniu jakim była mozolna i męcząca przeprawa przez Atlas Wysoki (Ourzazat-Demnate) postanowiliśmy tym razem nie kusić losu i odpuściliśmy planowaną serpentynę R203. Zawróciliśmy do Marrakeszu i stamtąd autostradą pojechaliśmy do Agadiru. Wspomniany odcinek trasy kosztował 66 MAD. Na autostradzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 120 km/h - i raczej nie warto dociskać mocnej, bo co chwilę mijaliśmy na wpół leżącego, odpoczywającego w cieniu policjanta, który jakby od niechcenia strzelał do każdego z przejeżdżających aut.
W Agadirze planowaliśmy spędzić noc i rankiem na tyle wcześnie wyjechać do Legziry, żeby jeszcze tego samego dnia wrócić na drugi nocleg. Na szczęście po wjechaniu do miasta szybko zweryfikowaliśmy plany. Agadir jest „sztucznym”, mało marokańskim miastem, na ulicach którego chodzi więcej turystów z kolorowymi bransoletkami „all inclusive” na nadgarstkach, niż miejscowej ludności. A że wycieczka do Maroka kusiła nas przede wszystkim innością kulturową, a nie turystycznymi kurortami, zatrzymaliśmy sie na szybką kawę, po czym wsiedliśmy w auto i postanowiliśmy jechać do Sidi Ifni.
A po drodze...
Koło 17 dotarliśmy na miejsce. Zahaczyliśmy po drodze o kilka hotelików sprawdzając ich standard i cenę. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na Hotel Safa w cenie 600 MAD za dwie noce.
-- 09 Paź 2014 19:38 --
Sidi Ifni jest bardzo kameralnym i urokliwym miejscem z niepowtarzalnym klimatem. Tu nie ma tłumów turystów. Ludzie żyją swoim życiem. Dzieci kopią piłkę na plaży, pływają na wieeelkich oponach, a ich rodzice spotykają się, żeby porozmawiać nad brzegiem oceanu. Amatorzy surfingu szlifują tutaj swoje umiejętności - wiatr tworzy idealne fale dla tych, którzy zaczynają przygodę z deską.
Wieczór spędziliśmy na tamtejszej plaży. Znów wydawało nam się, że czas płynie inaczej. Po przebytym kryzysie Marrakeskim tutaj znowu nabiegaliśmy sił i entuzjazmu do dalszego zwiedzania.
Dzień 11 - 10 września
Na ten dzień przewidzieliśmy słodkie lenistwo na plażach Legziry, do której musieliśmy się cofnąć jakieś 10 km.
Legzira jest około 5 kilometrową dziką plażą odciętą z obu stron wysokimi klifami.
Jest wyjątkowa z dwóch powodów:
po pierwsze - zachwyca wznoszącymi się nad nią dwoma monumentalnymi łukami skalnymi - ich wysokość dochodzi do 60 metrów;
po drugie- szczęśliwie zachowała swoją dziewiczość. Spacerują tu głównie miejscowi i fakt, że nie została jeszcze zadeptana przez tłumy turystów jest jej największym atutem.
Pan parkingowy zasugerował nam, żeby po zejściu na plażę skręcić w lewo - do łuków. Zanim tak uczyniliśmy, postanowiliśmy jednak splądrować prawą stronę plaży. :) I jak się okazało podjęliśmy słuszną decyzję, bo pływy są bardzo duże i chwilę później wszystko było już pod wodą...
-- 09 Paź 2014 20:25 --
Nie znajdziecie tu parasolek, ani leżaczków. Plaża nie zachęca do opalania, a temperatura wody i wysokie fale do kąpieli. Wiatr jest dość mocny. Tworzy bryzę zbawienną w upalne dni.