Dalsza droga zaprowadziła mnie do Danish King’s Garden, gdzie wyróżniają się tajemnicze postacie.
Jako atrakcje turystyczne wymienione są w przewodnikach i na mapach dwie uliczki: Masters’ Courtyard i St. Catherine’s Passage and Church. Może latem, gdy jest pełno turystów, te miejsca wyglądają ciekawiej, ale w styczniu są nader smutne. Gdyby nie informacja na mapie, można by je ominąć.
Łatwo przeoczyć jest także najważniejszą świątynię katolicką – St. Peter and St. Paul’s Cathedral. Z zewnątrz nie jest efektowna, wewnątrz również nie jest najciekawiej, ale „atrakcyjność” ratuje możliwość zwiedzenia fragmentu starego zakonu Dominikanów. Płaci się za tą przyjemność 2 euro i nie jest ona udostępniana w ramach Tallinn Card.
Dużym rozczarowaniem była za to wizyta w obecnej filharmonii, a dawniej siedzibie gildii House of Black Heads (Czarnogłowych). Pani wprawdzie uprzedziła mnie, że obiekt przechodzi remont, ale to, co pokazała, było bardziej niż niewystarczające: trzy prawie że puste sale. Jeśli miałbym za to zapłacić kilka euro, to chyba bym domagał się zwrotu.
Jako że mój pobyt w Tallinnie dobiegał końca, a najdłużej czynną atrakcją było Energy Discovery Center, to pozostawiłem je sobie na deser. Obiekt znajduje się w dawnych budynkach elektrowni i przedstawia nieco historii energetyki, nieco jej współczesności i wiele różnych eksperymentów naukowych. Jedne były mniej ciekawe, inne bardziej, ale przynosiły ogólnie sporo radości. Można było poczuć oddziaływanie na każdy zmysł, ale nazwanie tego miejsca centrum nauki byłoby nieco na wyrost. Jako ciekawostkę przeprowadzano eksperymenty w klatce Faradaya, gdzie można było oglądać wyładowania atmosferyczne o różnej intensywności.
Tyle wycisnąłem z mojej Tallinn Card. Dużo, muszę to przyznać.
Jak na pewno domyślacie się, Tallinn stawia na klimaty średniowieczne. Jego starówka była w czasie II wojny światowej tylko nieznacznie uszkodzona i dlatego zachowało się wiele autentycznych budowli. Sporo również odrestaurowano w dawnym klimacie, co czuć na uliczkach. Wąskie przejścia, ładne budynki, opisy dwujęzyczne na wielu kamienicach ułatwiają zwiedzanie. Przykłady klimatyczności? Proszę bardzo:
Na deser zostawiłem jeszcze jeden zabytek: najstarszą w Europie ciągle działającą … aptekę (Town Hall Pharmacy). Pracuje ona od 1422 roku, czyli bez mała 600 lat. Wewnątrz można oczywiście nadal kupić medykamenty i obejrzeć skromne muzeum farmacji. Uwagę przykuwa kilka eksponatów w słoikach (kurczę, tym naprawdę leczono ludzi?).
Dalsza droga zaprowadziła mnie do Danish King’s Garden, gdzie wyróżniają się tajemnicze postacie.
Jako atrakcje turystyczne wymienione są w przewodnikach i na mapach dwie uliczki: Masters’ Courtyard i St. Catherine’s Passage and Church. Może latem, gdy jest pełno turystów, te miejsca wyglądają ciekawiej, ale w styczniu są nader smutne. Gdyby nie informacja na mapie, można by je ominąć.
Łatwo przeoczyć jest także najważniejszą świątynię katolicką – St. Peter and St. Paul’s Cathedral. Z zewnątrz nie jest efektowna, wewnątrz również nie jest najciekawiej, ale „atrakcyjność” ratuje możliwość zwiedzenia fragmentu starego zakonu Dominikanów. Płaci się za tą przyjemność 2 euro i nie jest ona udostępniana w ramach Tallinn Card.
Dużym rozczarowaniem była za to wizyta w obecnej filharmonii, a dawniej siedzibie gildii House of Black Heads (Czarnogłowych). Pani wprawdzie uprzedziła mnie, że obiekt przechodzi remont, ale to, co pokazała, było bardziej niż niewystarczające: trzy prawie że puste sale. Jeśli miałbym za to zapłacić kilka euro, to chyba bym domagał się zwrotu.
Jako że mój pobyt w Tallinnie dobiegał końca, a najdłużej czynną atrakcją było Energy Discovery Center, to pozostawiłem je sobie na deser. Obiekt znajduje się w dawnych budynkach elektrowni i przedstawia nieco historii energetyki, nieco jej współczesności i wiele różnych eksperymentów naukowych. Jedne były mniej ciekawe, inne bardziej, ale przynosiły ogólnie sporo radości. Można było poczuć oddziaływanie na każdy zmysł, ale nazwanie tego miejsca centrum nauki byłoby nieco na wyrost. Jako ciekawostkę przeprowadzano eksperymenty w klatce Faradaya, gdzie można było oglądać wyładowania atmosferyczne o różnej intensywności.
Tyle wycisnąłem z mojej Tallinn Card. Dużo, muszę to przyznać.
Jak na pewno domyślacie się, Tallinn stawia na klimaty średniowieczne. Jego starówka była w czasie II wojny światowej tylko nieznacznie uszkodzona i dlatego zachowało się wiele autentycznych budowli. Sporo również odrestaurowano w dawnym klimacie, co czuć na uliczkach. Wąskie przejścia, ładne budynki, opisy dwujęzyczne na wielu kamienicach ułatwiają zwiedzanie. Przykłady klimatyczności? Proszę bardzo:
Na deser zostawiłem jeszcze jeden zabytek: najstarszą w Europie ciągle działającą … aptekę (Town Hall Pharmacy). Pracuje ona od 1422 roku, czyli bez mała 600 lat. Wewnątrz można oczywiście nadal kupić medykamenty i obejrzeć skromne muzeum farmacji. Uwagę przykuwa kilka eksponatów w słoikach (kurczę, tym naprawdę leczono ludzi?).