0
igore 10 marca 2018 14:09
34.JPG



35.JPG



36.JPG



37.JPG



38.JPG



Zostało nam niewiele czasu, by wrócić, odebrać z hotelu bagaże i pojechać na lotnisko. Przejeżdżające busy były przepełnione do granic możliwości. W końcu udaje nam się wsiąść do jednego z nich. W busie 21 calowy telewizor, kierowca, który jedną ręką manewruje kierownicą, a drugą obsługuje pilota do telewizora. Na ekranie oczywiście lokalne hity, które podśpiewuje większość pasażerów.
Zabieramy bagaże i taksówką jedziemy na lotnisko. Na tablicy odlotów ledwie kilka pozycji, niewiele jak na dwumilionowe miasto i stolicę kraju. Połowa samolotów lata stąd do Johannesburga. W terminalu ciemno, niewielu pasażerów jest zajętych robieniem zdjęć. Prawdopodobnie wielu z nich będzie po raz pierwszy lecieć samolotem. Prawie spóźniamy się na pokład, gdyż informacja o naszym locie nie była nigdzie wyświetlona.

Lecimy do największego miasta RPA. To już nasza trzecia wizyta i tym razem planujemy choć trochę mu się przyjrzeć. Niestety czasu mamy mało, więc przyglądać się będziemy z pokładu autobusu hop-on, hop-off.Joburg

Pisanie tej relacji idzie mi dość słabo, więc pora ją zakończyć.

Johannesburg. Już parę razy zbieraliśmy się do zwiedzenia miasta, ale zawsze gdzieś się spieszyliśmy. Zresztą, teraz też nie mieliśmy zbyt wiele czasu, raptem kilka godzin. Nigdy nie spodziewałem się wiele po tej metropolii i nie rozczarowałem się. Pobieżne obserwacje pozwalają mi stwierdzić, że to dość nudny moloch. Nie ma tu uroku Kapsztadu. Samo miasto rozrosło się do gigantycznych rozmiarów z powodu odkrytych tutaj złóż złota. Nie jest zbyt przyjazne pieszym a najlepszym środkiem transport jest samochód. My z racji ograniczonego czasu, wybraliśmy busa hop-on hop-off.

Było to nasze pierwsze i zapewne ostatnie doświadczenie z tego typu atrakcją. Nuda, nuda, nuda. W dodatku informacje jakie nam przekazywano były adresowane w sposób sugerujący, że możemy być niedorozwinięci, Jedynym plusem była dość niska cena i możliwość przyjrzenia się chociaż częściowo centrum miasta. Zresztą nie ma tu wiele do oglądania a atrakcje są atrakcjami trochę na wyrost. Mijaliśmy wspaniałe rezydencje ogrodzone wysokimi płotami, w których pobliżu koczowali bezdomni. Ale to w RPA widzieliśmy już wielokrotnie. Może trochę żałuję, że nie wstąpiliśmy do Muzeum Apartheidu. Zwiedziliśmy za to dość dogłębnie browar SAB. Jedynym miejscem, w którym mieliśmy ochotę wysiąść były okolice WitsArt Museum, chociaż tutaj wieloosobowa grupa w oczekiwaniu na policję, przyglądała się leżącym na ulicy zwłokom. Nie wiem jaka była przyczyna zgonu, ale biorąc pod uwagę reputację miasta, nie zdziwiłbym się, gdyby nie była naturalna.

Może nie było aż tak źle, może byliśmy po prostu zmęczeni. Mimo wszystko, nie zapałaliśmy do miasta miłością a ja zrobiłem zaledwie kilka zdjęć, w dodatku telefonem.Plusem Joburga jest znaczna ilość terenów zielonych, dobre jedzenie i wino. Może wieczorem w jednej z knajp bardziej by się nam podobało.


IMG_20180305_115429.jpg



IMG_20180305_125745_HDR.jpg



IMG_20180305_160753.jpg



IMG_20180305_160821.jpg



IMG_20180305_162506.jpg



Wracamy Uberem na lotnisko. Kierowca – a jakże – z Zimbabwe. Po raz ostatni słyszymy smutek w głosie osoby, która opowiada o tym, co dzieje się w kraju. Podobnie jak reszta naszych rozmówców ma jednak nadzieję na zmianę. Wedle różnych szacunków w RPA mieszka obecne od 2 do 5 milionów Zimbabweńczyków. Mam nadzieję, że kiedyś wrócą do ojczyzny.

Dodaj Komentarz

Komentarze (24)

cccc 10 marca 2018 15:17 Odpowiedz
igore napisał:Wszędzie zdecydowanie z krótko. Fajnie sie zapowiada, Afryka rzeczywiscie przyciaga, a wyprawa troche w stylu "SPEED". :D Pozdrawiam i czekam na cd.
jasiub 10 marca 2018 22:40 Odpowiedz
Mugabe kiedyś pokrzyżował mi plany i musiałem Zimbabwe ominąć w ostatniej chwili. Z niecierpliwością czekam by dowiedzieć się co straciłem ...
dryblas 11 marca 2018 09:42 Odpowiedz
Czekamy na ciąg dalszy :)
pabien 11 marca 2018 13:40 Odpowiedz
Czyta się wspaniale, aż szkoda że takimi małymi kawałeczkami ją udostępniasz bo chce się więcej. Mam jednak jedną uwagę: zdanie "dkryte w 1855 roku przez szkockiego misjonarza Davida Livingstone" nie jest najbardziej fortunne - to duża rzecz i stała cały czas odkryta. Tambylcy raczej zdawali sobie sprawę z ich istnienia wcześniej.1855r jest jedynie datą w której pierwszy przedstawiciel cywilizacji zachodniej zobaczył te wodospady i postanowił się tą informacją podzielić.
jasiub 11 marca 2018 14:42 Odpowiedz
Heh, gdy w 2008 roku byłem w Livingstone to wszystkie atrakcje kosztowały 100$ lub wielokrotność. @igore, zakładam,że jeśli zmieniło się to tylko na jeszcze gorzej.
igore 11 marca 2018 17:09 Odpowiedz
@pabien Pełna zgoda. Zastosowałem skrót myślowy i mam nadzieję, że nikt nie sądzi, że Livingstone odkrył wodospady również dla rdzennej ludności. To teraz miejscowi mają problem z zobaczeniem tychże, gdyż cena bodajże 7 USD jest dla wielu zaporowa. Mówiono nam, że wiele okolicznych dzieciaków widziało wodospady tylko w TV lub na zdjęciach.@jasiub Aż tak tragicznie nie jest, ale mimo wszystko był to nasz najdroższy wyjazd. Zimbabwe w 2008 - to by była relacja.
maxima 17 marca 2018 14:56 Odpowiedz
super, byłam na wodospadach w styczniu 2017. Zdecydowanie polecam cześć w Zambii, bo Zimbabwe zwłaszcza w porze deszczowej rozczarowuje ;) poza tym w Livingstone było jakoś przyjemniej, taniej. Fakt, że Zimbabwe bardzo drogie.Super fotki z Chobe, my nie widziałyśmy żadnych słoni wtedy :( na szczęście były w Krugerze
igore 17 marca 2018 19:09 Odpowiedz
@maxima Dziwne, że w Chobe nie widziałaś słoni, bo akurat one były wszędzie. Chociaż pierwszego dnia w Hwange też ich nie widzieliśmy, a jest ich tam sporo. ;)
maxima 17 marca 2018 20:36 Odpowiedz
no też byłam zdziwiona jak na park, w których jest ich ponoć najwięcej :)ogólnie w styczniu było mało zwierząt - pare żyraf, zebry, hipopotamy, bawoły. Jeden krokodyl podczas rejsu.Fakt, ze tego dnia pogoda była słaba i do południa praktycznie cały czas padało. Żyrafy i zebry pokazały się później jak wyszło słońce.
tom971 20 marca 2018 21:44 Odpowiedz
Dzieki za ta relacje.Tym bardziej utwierdzam sie w przekonaniu ze czarny lad to nie moja bajka, no chyba ze byloby jakos super tanio i milowo w porzadku
japonka76 20 marca 2018 22:44 Odpowiedz
Tyle zwierząt :) ale zazdroszczę Ci tej wyprawy.
handsome 22 marca 2018 12:53 Odpowiedz
15 cows for wife? Too expensive. Poland is better & cheap
pabien 22 marca 2018 23:20 Odpowiedz
Jeden z tych rysunków musiał być inspiracją dla marketingowców Michaela Jordana i jego logo Jordan Air.
jerzy5 26 marca 2018 01:03 Odpowiedz
Mega relacja, całkowicie moje klimaty, ciągle na mojej liście marzeń
ndrake21 29 marca 2018 16:09 Odpowiedz
byłem w Zimbabwe 30 lat temu i chciałem teraz jeszcze raz pojechać ale po tej relacji odechciało mi się. Za bungalow w Hwange w lipcu (pora sucha) płaciłem ok 2$,hostele w miastach podobnie, wodospady darmo,podróżowałem autostopem więc darmo,jak mi się znudziło autobusem/pociągiem -półdarmo
pabien 29 marca 2018 17:23 Odpowiedz
-- 29 Mar 2018 17:23 -- No tak, 30 lat temu w Polsce też były takie ceny w dolarach. -- 29 Mar 2018 17:23 -- No tak, 30 lat temu w Polsce też były takie ceny w dolarach.
kumkwat-kwiat 29 marca 2018 22:11 Odpowiedz
Jasne, za PRL to było lepiej. Każdy miał paszport i zwitek dolarów w szufladzie. Cały świat stał otworem. :lol:
jerzy5 1 kwietnia 2018 01:52 Odpowiedz
No dalej moje klimaty, pisz dalej, muszę Cie w Kijowie uściskać, że nie wymiękasz
pabien 8 maja 2018 20:35 Odpowiedz
Wreszcie. Długo kazałeś czekać.
cccc 10 maja 2018 02:46 Odpowiedz
@igore, fajna relacja, mialem okazje odwiedzic Zimbabwe w 2011, jeszcze za czasow Mugabe, ale szkoda ze bylem krotko. Pamietam, ze juz wtedy szalala hyperinflacja, placilo sie w USD albo Euro i nie bylo tanio w turystycznych miejscach.jasiub napisał:Heh, gdy w 2008 roku byłem w Livingstone to wszystkie atrakcje kosztowały 100$ lub wielokrotność. @igore, zakładam,że jeśli zmieniło się to tylko na jeszcze gorzej.Rafting po Zambezi czy spacer ze lwami kosztowal wtedy, o ile pamietam ok. 130.- USD.
don-bartoss 20 maja 2018 21:56 Odpowiedz
@igore, fajna relacja, ale wciąż zadaję sobie jedno i to samo pytanie: czy warto tam się fatygować?
igore 20 maja 2018 22:37 Odpowiedz
@Don_Bartoss Dla mnie było warto, ale ja jestem dość nietypowym turystą. Do Wodospadów Wiktorii i parków narodowych chyba nikogo nie trzeba przekonywać. Jedzenie i alkohol smaczniejsze w RPA, w Zambii taniej, ale znając Twoje upodobania, pewnie z krajów regionu wybrałbyś Angolę. ;) Najciekawsze były spotkania z ludźmi, brak bariery językowej, w wielu miejscach praktycznie zero turystów. Ludzie często dziękowali nam, że odwiedziliśmy Zimbabwe. Wydaje mi się, że daje im to jakąś namiastkę normalności. W swej naiwności mam nadzieję, że po upadku Mugabe sytuacja w kraju zmieni się na lepsze.
don-bartoss 21 maja 2018 09:48 Odpowiedz
@igore, nie znam się na Afryce ani trochę i nie wiem co bym wybrał. Najbliższej Afryki to byłem na Gibraltarze :)Może Mozambik, bo słyszałem bardzo dobre opinie.
don-bartoss 27 maja 2018 17:56 Odpowiedz
Zdjęcie z Domestosami rewelacja, podobnie jak zdjęcie kupy mioteł na targu.Wiele w tym dobrze ukrytej symboliki.