Powoli robi się ciemno, wracamy więc po bagaże i udajemy się w stronę dworca. Jemy owoce morza,po czym jednym z licznych autobusów jedziemy do stolicy (3000 CLP) Miasto bardzo nam się podobało i pozostawiło pewien niedosyt. Chcielibysmy mieć w zanadrzu kolejny dzień (może dwa), by pojechać do Vina del Mar, lub plątać się bez końca po kolorowych uliczkach.
Powrót
W Santiago znowu spaliśmy w Ibisie - sprawdzony i blisko dworca. Na lotnisko dotarliśmy ponad 2h wcześniej, a i tak musieliśmy się spieszyć, by zdążyć na lot. Ludzi w kolejce do kontroli paszportowej było sporo, a czilijscy mundurowi nie kwapili się do poprawienia sytuacji. Pytania o stan cywilny,liczbę dzieci,zawód,nazwy hoteli w jakich spaliśmy były ostatnimi na jakie chcieliśmy odpowiadać, mając w perspektywie odlatujący bez nas samolot. Tym razem prawie wszystkie miejsca były zajęte i lot niesamowicie nam się dłużył. Jedzenie nie smakowało,było gorąco i duszno. W Rzymie szybki przejazd z FCO na CIA (8.90 EUR/os) i w tłumie rodaków czekamy na lot do Krakowa. Przez dwa tygodnie właściwie nie spotkaliśmy Polaków, co pokrywało się ze słowami Latynosów, którzy prawie wszędzie brali nas za Francuzów, a na hasło "Polonia" często reagowali zdziwieniem. Przylecieliśmy w niedzielę wieczorem, a następnego dnia, opaleni i wciąż zmęczeni pojawiliśmy się w pracy. Nie muszę chyba pisać, że nie do końca mogliśmy się w niej odnaleźć.
Mały aneks cenowo-kosztowy:
Chile jest dość drogim krajem,za podstawowe produkty zapłacimy więcej niż w pozostałych krajach kontynentu. Na uwagę zasługuje cena wody: zwykle płaciliśmy ok. 700-800 CLP, a zdarzyło się zapłacić 1200 (sic!). Najtaniej jest rzecz jasna w supermarketach, chociaż woda za 380 CLP znikała z półek bardzo szybko. Pozostałe produkty spożywcze i alkohol również są droższe. Podobnież kosmetyki. Restauracje,bary - tu niestety tak samo. Wino jest tańsze i wybór spory: butelka lokalnego czerwonego, kosztuje dwa razy mniej niż w Polsce (ta sama marka).
Poniżej kilka zdjęć z supermarketu w Calamie (przepraszam za jakość,robione telefonem). Przypominam,że 1000 CLP = ~ 5.8 PLN.
W Argentynie jest taniej - szczególnie jedzenie. W Boliwii rzecz jasna też, chociaż Uyuni nie jest najlepszym przykładem na potwierdzenie tej tezy. Jeśli chodzi o noclegi,spaliśmy głownie w 2-os. pokojach z łazienką i śniadaniem za cenę 150-180 PLN.
Jeśli kogoś interesuje ile mniej więcej wydaliśmy,mogę zrobić małe podsumowanie.
Polecam tego typu wyprawę. Intensywne dwa tygodnie,tysiące kilometrów,wspaniałe i różnorodne krajobrazy.Odwiedziliśmy trzy kraje,nie żałujemy żadnej wydanej złotowki i upewnilismy się, że uwielbiamy Amerykę Południową.
igore napisał:W stronę San Pedro c.dJedziemy dalej zatrzymując się przy gorących żrodlach, jednak żedne z nas nie decyduje się na kąpiel -amatorów takowej jest jednak wielu. Kolejnym przystankiem jest Laguna Verde, nad którą góruje wulkan Lincancabur, mierzący prawie 7 tys. m n.p.m. Tak,wiadomo – w lagunie mnóstwo flamingów. Jak dla mnie była ona za mało „verde”, lecz całość i tak prezentuje się niezwykle malowniczo.Sorry, ale wydaje mi sie ze nie Lincancabur tylko Licancabur i liczy 5920 m n.p.m. De facto, swieta gora Inkow, jak mi opowiadala moja przewodniczka, potomka Inkow.
;) Pozdrawiam.
@cccc Masz oczywiście rację - nie wiem skąd wzięło mi się & tyś m n.p.m
:lol: Jako ciekawostkę dodam, że w kraterze wulkanu znajduje się prawdopodobnie najwyżej położone jezioro na świecie.Część wulkanu należy do Chile a część do Boliwii.
@igoreNajwyzej polozonym kraterowym jeziorem na swiecie jest:Code:Ojos del Salado (Chile) - Staw na wysokości 6390 metrów - najwyżej położone "jezioro" na świecie.Licancabur (Chile) - Jezioro na wysokości 5916 metrów jest na 4-tym miejscu.
;) http://wulkanyswiata.blogspot.ch/2013/0 ... we-na.htmlPozdrawiam.
Tak zgadza sie, te stystyki sa rozne:http://www.highestlake.com/highest-lake ... html#KardaMam 2 pytania.A czy z trunkow probowaliscie w Chile Pisco sour?Czy zwiedziliscie Gejzery El Tatio - najwyżej położone pole gejzerów na świecie?Ja zrobilem b. rano wypad z San Pedro i kapalem sie w naturalnym basenie z wodą termalną. Temperatura wody wynosila ok. 38 °C, przy czym na dworze bylo ok minus 14.
;)
Tym razem odpuściliśmy pisco sour,sam nie wiem dlaczego i uznaję to za wielkie zaniedbanie. Spożywaliśmy go dużo w Peru i bardzo nam smakowało
:) Mam gdzies jeszcze butelkę pisco,więc może sam sobie zrobię tego smacznego drinka
;) Nie byliśmy na wycieczce do El Tatio i musieliśmy się zadowolić gejzerami widzianymi w Boliwii.
Zgadza się. Spory stek i naleśniki z warzywami, do tego deser, dwie butelki świetnego malbeca i dwie butelki wody. Jedzenie i alkohol to zawsze istotny punkt naszych wyjazdów i w tym temacie rzadko oszczędzamy. Wiadomo,jemy też często w tanich miejscach:lokalne fast foody,uliczne jedzenie. Akurat w restauracjach w Mendozie wydaliśmy znaczną część naszego budżetu. Ale jak odmówić półkilogramowego steka lub wyśmienitego wina
;)
Podsumowanie kosztówKwoty w PLN na osobę.LotyKraków - Rzym RT 500 zł (zbyt długo zwlekaliśmy z kupnem biletów, dodatkowo w dniu naszego powrotu kończył się długi weekend)Rzym - Santiago RT 1750 złSantiago - Calama RT 200 złAutobusyCalama - Uyuni 57 złSan Pedro - Calama 18 złSantiago - Mendoza 100 złMendoza - Valparaiso 100 złTaxiLotnisko w Calamie - Calama RT 57 złHostel - dworzzec w Mendozie 15 złPewnie jakieś 100 zł/os na dojazdy na lotnisko SCL i inne mniejsze wydatki transportowe. W sumie ca. 2900 zł/os.Wycieczki Salar de Uyuni - 390 zł plus wstęp do parku narodowego - 84 złValle de la Luna - 45złWycieczka konna i "grill" - 190 złRazem: 709 zł/os.Jak łatwo policzyć transport i wycieczki kosztowały w sumie ok. 3600 zł/os.Jeśli chodzi o noclegi; można wywnioskować z relacji, ile mniej więcej wydaliśmy. Kwoty przeznaczonej na konsumpcję nie będę podawał - każdy rozporządza swoim budżetem wedle własnego uznania. Z pewnością w ciągu dwutygodniowego wypadu w te strony mogliśmy wydać dużo mniej: śpiąc w hostelach i rezygnując z wyjść do restauracji,barów.
Gratuluję intensywnych dwóch tygodni (niezła inspiracja - i kolejny powód, aby w końcu w okolice Salar de Uyuni zawitać). A oddzielne gratki za podsumowanie z aktualnymi zdjęciami realnych cen i towarów w markecie
:)
Czesc wspaniala relacja !!!! Fantastyczne zdjęcia !!! Z racji tego ze tez będę w maju 10-18 w Chile mam kilka pytan.Kiedy kupowales bilety z Santiago do Calamy ze wyszly po 200 zl RT teraz i Skyairline i Latam pokazuja mi ceny 2 razy wyższe,oczywiscie na stronach chilijskich bo na innych jeszcze drożej.Czy naprawdę jest tak strasznie zimno w maju na pustyniach ? Kurtka + polar i buty trekkingowe wystarcza? Spiwor standardowy wystarczy ? Chce kupic czterodniowa wycieczke na "solniczki" ale raczej z San Pedro w Chile.Bede tylko 8 dni w Chile i jakos chce to dobrze rozplanować , czy 2 dni na Santiago i Valparaiso wystarczy ?Fajnie ze wreszcie ktoś pisze o cenach papierosow , ja przylatuje z Auckland i po Australii i Nowej Zelandii zapasy pewnie będą na wyczerpaniu.Rozumiem ze najtaniej kupie w Boliwii ? Pamietasz może ile kosztują na bezclowce w Santiago ? Pozdr
Powoli robi się ciemno, wracamy więc po bagaże i udajemy się w stronę dworca. Jemy owoce morza,po czym jednym z licznych autobusów jedziemy do stolicy (3000 CLP) Miasto bardzo nam się podobało i pozostawiło pewien niedosyt. Chcielibysmy mieć w zanadrzu kolejny dzień (może dwa), by pojechać do Vina del Mar, lub plątać się bez końca po kolorowych uliczkach.
Powrót
W Santiago znowu spaliśmy w Ibisie - sprawdzony i blisko dworca. Na lotnisko dotarliśmy ponad 2h wcześniej, a i tak musieliśmy się spieszyć, by zdążyć na lot. Ludzi w kolejce do kontroli paszportowej było sporo, a czilijscy mundurowi nie kwapili się do poprawienia sytuacji. Pytania o stan cywilny,liczbę dzieci,zawód,nazwy hoteli w jakich spaliśmy były ostatnimi na jakie chcieliśmy odpowiadać, mając w perspektywie odlatujący bez nas samolot.
Tym razem prawie wszystkie miejsca były zajęte i lot niesamowicie nam się dłużył. Jedzenie nie smakowało,było gorąco i duszno. W Rzymie szybki przejazd z FCO na CIA (8.90 EUR/os) i w tłumie rodaków czekamy na lot do Krakowa.
Przez dwa tygodnie właściwie nie spotkaliśmy Polaków, co pokrywało się ze słowami Latynosów, którzy prawie wszędzie brali nas za Francuzów, a na hasło "Polonia" często reagowali zdziwieniem. Przylecieliśmy w niedzielę wieczorem, a następnego dnia, opaleni i wciąż zmęczeni pojawiliśmy się w pracy. Nie muszę chyba pisać, że nie do końca mogliśmy się w niej odnaleźć.
Mały aneks cenowo-kosztowy:
Chile jest dość drogim krajem,za podstawowe produkty zapłacimy więcej niż w pozostałych krajach kontynentu. Na uwagę zasługuje cena wody: zwykle płaciliśmy ok. 700-800 CLP, a zdarzyło się zapłacić 1200 (sic!). Najtaniej jest rzecz jasna w supermarketach, chociaż woda za 380 CLP znikała z półek bardzo szybko. Pozostałe produkty spożywcze i alkohol również są droższe. Podobnież kosmetyki. Restauracje,bary - tu niestety tak samo. Wino jest tańsze i wybór spory: butelka lokalnego czerwonego, kosztuje dwa razy mniej niż w Polsce (ta sama marka).
Poniżej kilka zdjęć z supermarketu w Calamie (przepraszam za jakość,robione telefonem). Przypominam,że 1000 CLP = ~ 5.8 PLN.
W Argentynie jest taniej - szczególnie jedzenie. W Boliwii rzecz jasna też, chociaż Uyuni nie jest najlepszym przykładem na potwierdzenie tej tezy. Jeśli chodzi o noclegi,spaliśmy głownie w 2-os. pokojach z łazienką i śniadaniem za cenę 150-180 PLN.
Jeśli kogoś interesuje ile mniej więcej wydaliśmy,mogę zrobić małe podsumowanie.
Polecam tego typu wyprawę. Intensywne dwa tygodnie,tysiące kilometrów,wspaniałe i różnorodne krajobrazy.Odwiedziliśmy trzy kraje,nie żałujemy żadnej wydanej złotowki i upewnilismy się, że uwielbiamy Amerykę Południową.
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam :)