+1
mycak 8 sierpnia 2024 17:41
Image

Image

Image

Image

Image#Dzień 15
Wyjeżdżamy z Hjelle i na dobre zaczynamy drogę powrotną do ojczyzny. Kolejna długa trasa zakładała dojazd w okolice Oslo. Mieliśmy tylko jeden dłuższy stop w miejscowości Fossbergom - jest tam datowany na 1170 rok kościół i kilka innych wiekowych zabytków wartych zobaczenia.

Naszym noclegiem kolejny raz okazał się być camping. Znowu nad jeziorem ale już nie takim zjawiskowym jak wszystkie poprzednie. Bliskość Oslo zapewniła też dużo większe obłożenie w obiekcie. Od razu poczuliśmy że zbliża się powrót do szarej rzeczywistości.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image#Dzień 16
Szesnastego dnia żegnamy się z Norwegią. Norwegią, która zachwyca swoją naturą i ma coś takiego w sobie, że zostaje Ci przeświadczenie w środku, że napewno tu jeszcze wrócisz. Zobaczymy! Na moim europejskim rankingu top plasuje ją na 1 miejscu ex aequo wraz z Islandią. Było świetnie!

Nie tak daleko granicy jest wakacyjna, szwedzka miejscowość Smögen i tam się właśnie wybraliśmy. Słyszeliśmy o niej dużo dobrego i poprzez to mieliśmy duże oczekiwania. Jak duży więc był nasz zawód jak zobaczyliśmy tłumy ludzi w niedużej miejscowości wcale nie oferującej niezapomnianego budownictwa czy otaczającej natury.

Sezon przynosi tam setki turystów, głównie rodowitych. Momentami ciężko było przejść w węższych zakamarkach. Czuliśmy się tam dosłownie jak w Sopocie na deptaku w środku lata. Poza jedną zatoczką z kolorowymi domkami Smogen nie zaoferowało nam za wiele. Sytuację lekko poprawił nowy camping na noc pod miasteczkiem. Położony był przy ciekawym, skalistym cyplu, który obeszliśmy dookoła i trochę nacieszył oko zachodzącym słońcem. Dodatkowo najmłodszy mógł poobserwować kraby i krewetki pływające tu i tam pod samym nosem.
Mimo to nie dajemy polecajki :)

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

#Dzień 17 i 18
Następny zaczął się od prawdziwego załamania pogody. Dosłownie urwania chmury jedno po drugim.
Prognozy też nie napawały nas optymizmem i postanowiliśmy przebukować prom StenaLine na dzień wcześniej (już drugi raz ^^) . Dojechaliśmy więc w okolice Karlskromy aby jedynie zrobić kimę i kolejnego ranka wsiedliśmy na prom. Później już jak można się domyśleć cały dzień spędziliśmy w podróży - 10 godzin na promie i później jeszcze samochodem do Warszawy (oczywiście stojąc gdzieś na koniec w korku, wyjeżdżaliśmy w korku i wracaliśmy w korku - w naturze musi panować równowaga :D).

Nic ciekawego więcej w ostatnich dniach już nam się nie przydarzyło :)

Coś małe zainteresowanie ale może komuś się przyda w kolejnych latach :)
To by było chyba na tyle… i dzięki za uwag!

Dodaj Komentarz

Komentarze (2)

south 22 sierpnia 2024 17:08 Odpowiedz
Bardzo fajna wyprawa i relacja, inspirująca. Myślę o podobnej trasie, tylko trochę przerażające są odległości i godziny spędzone w samochodzie.
mycak 22 sierpnia 2024 23:08 Odpowiedz
Dzięki! Niestety godziny spędzone w samochodzie to największy minus tej wyprawy mimo to chętnie bym powtórzył kiedyś :)