+1
mycak 8 sierpnia 2024 17:41
Cyklicznie w naszym letnim okresie wakacyjnym wybieramy się w dłuższą trasę samochodową po wybranym zakątku Europy. Po bałkańskich epizodach rok i dwa lata wcześniej tym razem wybieramy północny kierunek. Plan niezbyt skomplikowany ale z uwagi na ramy czasowe jakie mamy związane z pracą napewno ambitny. Mamy 19 dni żeby wyruszyć z Warszawy, dostać się na prom w Tallinie, dopłynąć do Helsinek i objechać całą Skandynawie do Karlskrony aby tam wsiąść na prom powrotny do Gdańska. Główne punkty podróży to Tallin, Helsinki, Rovaniemi, Abisko, Lofoty, Fiordy i znowu trochę Szwecji na koniec. Data to 19.07-06.08. Konfiguracja 2 dorosłych + 1 młody.

Noclegi częściowo zarezerwowaliśmy z wyprzedzeniem a częściowo nastawiliśmy się na spanie po campingach lub na dziko w namiocie, co za tym idzie zabraliśmy trochę sprzętu biwakowego do auta. Przed podróżą poza ubezpieczeniem jeszcze zadbaliśmy o bilety na trzy niezbędne promy, które nam posłużyły podczas wyprawy (Tallin -> Helsinki, Moskenes -> Bodo, Karlskrona -> Gdańsk) oraz o trochę wekowanych potrawek, żeby nie zbankrutować na miejscu.

Największą przedwyjazdową bolączką dla nas było rozplanowanie trasy tak, żeby nie przeginać momentami z jazdą samochodem - tym bardziej, że byłem jedynym kierowcą. Początkowo nawet zakładaliśmy dwa dni krótszy wyjazd ale uznaliśmy, że to będzie już przegięcie. I tak pomimo 18 dni, jazdy średnio na jeden dzień było dużo. Moim zdaniem optymalnie byłoby przeznaczyć trzy pełne tygodnie na taki plan (wiadomo zawsze to dodatkowe koszty i weź to panie jeszcze wpasuj w urlopy :P).

Dobra, krótki rozkład jazdy i będziemy zaczynać:
Tallin - 1 dzień
Finlandia - 4 dni - Helsinki, dwa jeziora, Rovaniemi
Szwecja - 1 dzień - Abisko + Ice hotel
Norwegia - 9 dni - 4 Lofoty, 3 Fiordy
Szwecja - 2 dni - Smogen

#Dzień 1
Po pracy wyjeżdżamy z Warszawy do Suwałk, gdzie tylko spędzamy noc.

#Dzień 2
Wstajemy o 6:00 celem wczesnego wyruszenia w dalszą drogę. Z uwagi na fakt, że Litwę i Łotwę już wcześniej odwiedziliśmy to trasę do Tallina robimy na raz z małymi postojami na jedzenie. Do Tallina dojeżdżamy planowo ok 17:00 i po za-checkinowaniu się ruszamy na dosyć okazałe stare miasto. Estońska starówka przypada nam do gustu, szczególnie brama miejska Viru oraz Sobór św. Aleksandra. Nie ma też zbytnio tłumów jak nasze europejskie standardy dzięki czemu swobodnie możemy się poszwendać to tu to tam przez kilka godzin.

#Dzień 3

Przed 8:00 musimy się stawić w kolejce na prom. Docieramy tam z lekkimi komplikacjami bo w porcie drogi były rozkopane i niezbyt intuicyjnie dało się poruszać przed wjazdem do strefy dla samochodów. Koniec końców udaje nam się to i po odstawieniu auta możemy zacząć korzystać z atrakcji promowych. Sam rejs trwa 2.5 godziny a naszym operatorem był Vikings. Na pokładzie do dyspozycji były restauracje, bary, sale dla dzieciaków, pokoje z grami video i jednorękimi bandytami. Ludzi na promie dużo, głównie Ci niezmotoryzowani. Podróż śmiało oceniliśmy jako komfortową. Jak ktoś nie chce się nudzić to znajdzie sobie zajęcie, duża część osób też po prostu znajdowała sobie kąt i spała.

Rozładunek poszedł sprawnie i mogliśmy szybko się przemieścić do apartamentu wynajętego nad Aurinkolahti Beach. Jest to miejsce na peryferiach Helsinek. Plaża przypadła nam do gustu. Pusta, ładna, z dobrą infrastrukturą - wydaje się, że jest tam całkiem nowe coś na kształt “promenady”. Dodatkowo sąsiaduje z nią park krajobrazowy, po którym sobie zrobiliśmy spacer. Na plaży znajduje się futurystyczna budka dla ratowników a w okolicy pełno dzikich zajęcy biegających wokół bloków :D

Ciekawym doznaniem było dla mnie to jak funkcjonuje lokalny parking (generalnie to działa w całej Finlandii). Pierwsze godziny są darmowe i żeby odliczać czas od zaparkowania potrzebny nam jest specjalny timer. NIe ma żadnych ticketomatów tylko trzeba mieć małe ustrojstwo z pokrętłem, na którym samodzielnie ustawia się godzinę zaparkowania.

Centrum Helsinek sobie całkowicie odpuściliśmy, nie czując zbytnio vibu, żeby odwiedzać wszystkie sztampowe miejsca, podobne to wielu innych widzianych już wcześniej.

W apartamencie mieliśmy też okazję pierwszy raz na tym wyjeździe skorzystać z sauny, którą mieliśmy zintegrowaną z naszą łazienką - cudowna sprawa. Ponoć Finowie w większości swoich kwater instalują sauny i jest to tak powszechne jak u nas barek z alkoholem :)

#Dzień 4
Kolejnego dnia spędzamy kilka godzin w podróży na północ i bliżej 15 dojeżdżamy na pierwszy camping - Marjoniemi. Położony jest nad dużym jeziorem w otoczeniu lasów. Obłożenie może ze 30 proc więc bezproblemowo idzie pokorzyjstać ze wszystkich udogodnień jak np. boisko czy rowery wodne. Bardzo lubimy takie klimaty więc leniwie ładujemy akumulatorki ciesząc się niekończącą się golden hour i korzystając z atrakcji jakie daje nam urokliwe jezioro. Jeszcze po godz 22 słońce było wysoko ponad taflą jeziora. Wyjęliśmy pierwszy raz wędkę z samochodu jednak bez brań a obok naszego stanowiska znaleźliśmy dorodnego grzyba podobnego do prawdziwka.

#Dzień 5
Kontynuowaliśmy naszą drogę w kierunku Rovaniemi i na półtorej godziny przed kołem podbiegunowym zacumowaliśmy na campingu w Ranua . Miejscowość jest znana z parku z dzikimi zwierzętami z północy jak np. Niedźwiedzie polarne. W środku bez szału, do Warszawskiego czy Wrocławskiego zoo nie ma żadnego porównania ale dzieci wychodzą i tak zadowolone. Co do campingu to równie dobrze trafiliśmy jak dzień wcześniej - jeszcze ładniejsza panorama na jezioro, czysto i niedużo ludzi. Na obiekcie aleja domków typu przezroczyste igło do obserwacji zorz polarnych. Wjechaliśmy już do Laponii więc tego typu miejscówek jest tutaj cała masa - zakładam, że kilka razy więcej turystów przybywa do Laponii w sezonie zimowym a nie letnim, na co może chociażby wskazywać obłożenie na campingach.

Najfajniejsze co nam się jednak przytrafiło tego dnia to pierwsze spotkanie z dzikim reniferem. Dojeżdżając do Ranua mieliśmy dwa takie bliskie spotkania - renifery sobie bezstresowo biegały po drodze. Był to jedynie początek tych radosnych spotkań bo do końca podróży moglibyśmy naliczyć blisko 15 takowych. Im dalej na północ tym było ich więcej. Zajefajna sprawa!

Marjoniemi camping
Image

Marjoniemi camping
Image

Marjoniemi camping
Image

Ranua resort camping
Image

Ranua resort camping
Image

Helsinki park krajobrazowy
Image

Helsinki park krajobrazowy
Image

Futurystyczna budka ratowników w Helsinkach
Image

Ranua resort camping
Image

Ranua resort caming
Image

Helsinki i dzikie gęsi na chodniku
Image

Tallin Sobór Aleksandra Newskiego
Image

Tallin brama miejska
Image

To jest ten timer :)
Image

Ranua jezioro
Image

Model naszego promu do Tallina
Image

Zając na osiedlu w Helsinkach
Image

Marjonemi camping
Image

Helsinki plaża
Image

Helsinki plaża
Image

Ranua resort camping
Image

Marjonemi camping
Image

Ranua resort camping
Image

Ranua resort camping
Image

Marjonemi camping
Image

Marjonemi camping
Image

Marjonemi camping
Image#Dzień 6
Droga do Rovaniemi zajmuje nam trochę ponad godzinę i towarzyszą nam co chwila nowe spotkania z uroczymi reniferami. Pozwala to nam się wczuć w świąteczny klimat pomimo panujących upałów (tego dnia było +30 stopni). Wioska Mikołaja nie znajduje się w samym Rovaniemi tylko jeszcze kilka kilometrów dalej na północ - równo z równoleżnikiem koła podbiegunowego. My od samego początku byliśmy zdecydowani na nocleg w świątecznej wiosce, więc samo Rovaniemi przejechaliśmy bez zatrzymywania - zresztą poza jednym muzeum polarnym to chyba nie za specjalnie jest tam co zobaczyć.

W związku z dużo wcześniejszym przybyciem niż mieliśmy zakwaterowanie zaczęliśmy pierwszy obchód po mikołajowych atrakcjach. Ludzi było sporo ale nie rozpatrywałbym tego w kategorii tłumów. Do samego Mikołaja na zdjęcie czekaliśmy ok 15 min - w zimę zapewne postalibyśmy trochę dłużej. Miłym zaskoczeniem dla nas było że Święty zagadywał do nas po polsku, nasz dzieciak był wniebowzięty :D Poza domem Mikołaja odwiedziliśmy jeszcze zagrodę reniferów, pocztę Mikołajową - nie omieszkaliśmy wysłać listów do dzieci w rodzince, Mikołajowe sklepy i place zabaw. Niestety w lato dużo ciekawych rzeczy jest pozamykanych chociażby park rozrywki. Nie zdecydowaliśmy się także odwiedzić pani Mikołajowej bo trzeba za wizytę zapłacić w przeciwieństwie do wizyty u Mikołaja (chociaż żeby dostać zdjęcie i film to trzeba się pozbyć 50 eur).

Cały kompleks zamykany jest o 17.00 tak więc po zacheckinowaniu, dwóch obchodach, zjedzeniu kebaba z renifera zrobiło się kompletnie pusto. W domkach trochę osób zostało też na noc ale w przełożeniu na wielkość całego obiektu czuliśmy się jak na odludziu. Nie to żeby nam to w jakikolwiek sposób przeszkadzała ale spodziewaliśmy się trochę większego ruchu.

Co do samego domku to warunki były bardzo w porządku. Każdy domek wyposażony jest w saunę i w ramach rezerwacji przysługują śniadanie w formie szwedzkiego stołu z naprawdę smacznym jedzeniem. Koszt to ok 650 zł.

Resztę dnia spędziliśmy na spacerowaniu po opustoszałej okolicy i korzystaniu z domowej sauny.

Podsumowując: na minus napewno jest to, że trzeba płacić za większość dostępnych atrakcji. Moim zdaniem jest tych atrakcji po prostu za mało jak na tak kultowe miejsce. Brakowało mi jakiejś nastrojowej muzyki np. Poza tym pomimo środku lata i braku zachodzącego słońca, co się przekłada na brak zapalonych lampek w koło - świąteczny klimat był wyczuwalny. Nawet wakacyjną porą poczuliśmy wyraźnie świąteczny dreszczyk i na drugi dzień niechętnie opuszczaliśmy to miejsce. Komercha ale chociaż komercha ze szczyptą magii. Szczególnie magiczne były wywieszone listy od dzieci! Cudownie musi być zimową porą ale na to przyjdzie może jeszcze kiedyś czas :)

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (2)

south 22 sierpnia 2024 17:08 Odpowiedz
Bardzo fajna wyprawa i relacja, inspirująca. Myślę o podobnej trasie, tylko trochę przerażające są odległości i godziny spędzone w samochodzie.
mycak 22 sierpnia 2024 23:08 Odpowiedz
Dzięki! Niestety godziny spędzone w samochodzie to największy minus tej wyprawy mimo to chętnie bym powtórzył kiedyś :)