+1
mycak 8 sierpnia 2024 17:41
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image#Dzień 7
Kolejny dzień zaczynamy od drogi z Rovaniemi do Szwedzkiego Parku Narodowego Abisco. Po drodze kierujemy się do Ice hotelu w miejscowości Jukkasjärvi. Jest to bardzo miła niespodzianka i muszę przyznać, że przed przyjazdem byłem bardzo sceptycznie nastawiony do tego miejsca, a wręcz najchętniej bym sobie je odpuścił. Na szczęście moja kobieta postawiła na swoim i nie było innego wyboru niż dotrzeć tam na miejsce. Ice hotel poza bazą noclegową oferującą lodowe pokoje ma w dyspozycji lodową wystawę. Wystawa to nic innego jak lodowe pokoje zaaranżowane przez artystów na różny sposób. Można podziwiać lodowe rzeźby i meble w osobnych pomieszczeniach zaaranżowane tak aby trzymać się przewodniego i unikalnego tematu ekspozycji. Takich pokoju jest ok 20 a ponadto do zobaczenia jest lodowy bar oraz lodowe kino. Są tam nawet polskie akcenty, gdyż jedna z ekspozycji jest wykonana przez dwójkę polaków.

Co w takim razie nas tam urzekło? Niektóre z ekspozycji robiły na nas ogromne wrażenie, można by powiedzieć, że byliśmy zaskoczenie tym jakie to ciekawe rzeczy można wykuć lub wykonać w lodzie/z lodu. Walory estetyczne były akcentowane wszelakimi podświetleniami, a niektóre nawet dodatkowo interaktywnymi przyciskami i muzyką. Przed wejściem musieliśmy ubrać specjalne lodowe płaszcze a dzieci dostają lodowe kombinezony bo w środku panuje temperatura ok -5 stopni.

Podobało nam się bardzo. Kompleks też jest położony w miejscu, gdzie do natury blisko a ludzi nie za wiele. Koszt takiego biletu dla osoby dorosłej to ok 150 zł. Zdecydowanie warto mimo faktu, że całość się obchodzi w 45 min!

Do finalnej destynacji docieramy późniejszym popołudniem. Zaraz po zakwaterowaniu w beznadziejnym pokoju bez okna wyruszamy na treking po największym i rzekomo najładniejszym Parku Narodowym w Szwecji, czyli Abisco. Obsługa guesthousowa była polska i po konsultacji z rodakiem zdecydowaliśmy się wybra trasę, która zajęła nam trzy godziny. Na trasie do przemierzania mieliśmy ciekawy kanion z rwącym potokiem oraz trochę bagien z widokiem na oddalone i pokryte częściowo śniegiem góry należące do parku. Trasy są dobrze przygotowane a dodatkowa atrakcją byli skaczący do potoku z dużych wysokości panowie.

Kawałek dalej w kierunku Lofotów podjechaliśmy zobaczyć jeszcze wodospad nie robiący większego na nas wrażenia. Abisco nas nie zachwyciło ale jest to bardzo fajny punkt na drodze pomiędzy Laponią a Lofotami. Urokliwa jest też sama główna droga jadąca wzdłuż jeziora przez całą szerokości parku.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Renifer napotkany na trasie do Szwecji :)
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

A tu foteczki z Abisco:

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image#Dzień 8
Dnia ósmego kolejny raz musimy wysiedzieć swoje w samochodzie bo trasa była przewidziana, aż do miejscowości Svolvaer w środkowej części Lofotów. Nasze samochodowe bolączki łagodziły widoki zza szyby po drodze. Bardzo ciekawym terenem jest obszar tuż po przekroczeniu granicy z Norwegią charakteryzujący się dzikością, usłany wieloma, mikro jeziorami i rzeczkami. A wszystko w akompaniamencie wysokich gór w oddali. Później żałowaliśmy, że nie zrobiliśmy większej ilości zdjęć z tego miejsca.

Jadąc dalej wystarczyło minąć okolice Narvika, żeby zobaczyć kolejne zapierające dech w piersiach widoki. Cypel będący bramą Lofotów jest również fantastyczny. Pozwoliliśmy sobie zrobić na jednym z punktów widokowych mały biwak i dalej ruszyliśmy prosto do Henningsvar czyli dobrze znanego miasteczka z boiskiem na osobnej wyspie.

Był to pierwszy tak mocno turystyczny punkt w Norwegii dla nas więc chwilę nam zajęło zanim oswoiliśmy się z turystami . Na samym wjeździe do miasteczka postaliśmy nawet chwilę w korku. Wszystko po to by urządzić sobie miły spacer i na końcu doświadczyć jednej z bardziej legendarnych przeżyć w życiu ever.

Co dokładnie się stało? Otóż zaraz po zrobieniu sesji zdjęciowej dronem wspomnianego boiska. Nad miasteczko nadleciały odrzutowce. I to w liczbie czterech. To musiały być jakieś bardziej złożone ćwiczenia bo nie był to tylko przelot tylko piruety i zmiany formacji wcale nie trwające kilku sekund. Dodatkowo stałem jeszcze na najwyższej skarpie przy samym boisku więc widok miałem niczym nie przesłonięty. Czegoś takiego w tym miejscu się nie spodziewałem. To był totalny obłęd - coś co zostanie pewnie dozgonnie w głowie. W Rovaniemi widzieliśmy kolejne dwa odrzutowce więc może trafiliśmy akurat na wzmożone ćwiczenia NATO. Nie wiemy ale to było tak satysfakcjonujące, że nawet nie pomyśleliśmy żeby nagrać całą sytuację. Tyle wygrać :D

Z Heningsvar do domku, w którym zostaliśmy na dwie noce było jeszcze godzinę drogi ale zanim tam dojechaliśmy to posiedzieliśmy trochę na pobliskiej plaży Rørvikstranda. Akurat chyba najsłabsza ze wszystkich, które odwiedziliśmy bo multum ludzi i dużo kamieni. Natomiast plusem było to, że pierwszy raz mogliśmy się skąpać w lodowatej wodzie :)

Na koniec dnia docieramy do domku znajdującego się w małym porcie na wodzie. Nazwaliśmy go domkiem Vikinga bo był jedyny w okolicy z trawiastym dachem. Zrobiliśmy jeszcze obchód po miasteczku i wróciliśmy pochillować z ciekawymi planami na kolejny dzień, które niestety legły w gruzach - ale o tym w kolejnym poście :)

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (2)

south 22 sierpnia 2024 17:08 Odpowiedz
Bardzo fajna wyprawa i relacja, inspirująca. Myślę o podobnej trasie, tylko trochę przerażające są odległości i godziny spędzone w samochodzie.
mycak 22 sierpnia 2024 23:08 Odpowiedz
Dzięki! Niestety godziny spędzone w samochodzie to największy minus tej wyprawy mimo to chętnie bym powtórzył kiedyś :)