Już zachód słońca na horyzoncie więc trzeba wracać aby go podziwiać z właściwego miejsca. Jest specjalne oznaczone miejsce z własnym parkingiem, gdzie najlepiej widać Katę Tjutę podczas zachodu słońca. Dlaczego to takie ważne? Otóż jesteśmy świadkami niesamowitej przemiany koloru tych skał podczas kilkunastu minut zachodu słońca.
W pewnym momencie Kata Tjuta wygląda jakby sama świeciła nieziemskim pomarańczowym światłem. Wrażenie jest niesamowite, wśród zgromadzonych słychać gromkie „wooow” – zobaczcie sami, góra tak wygląda tylko kilka minut:
Potem to wszystko gaśnie i znowu wygląda jak kupa czerwonych skał. No niesamowite przeżycie.
Wbijamy już po ciemku do naszego lodge, tak wygląda nasz pokój:
Ale okazuje się, że nie mają pełnego obłożenia i mamy go we dwóch na wyłączność
:) Na terenie fajna knajpa, gdzie można zakupić surowe mięso i samemu je zgrillować. Do wyboru wolowina, wieprzowina, camel sausage i emu. Decydujemy się na emu i wołowinkę
No z dobrym kraftem to nawet pycha ?
Wcześnie rano pobudka, postanowiliśmy obejrzeć wschód słońca nad Uluru. Jest specjalnie oznaczone miejsce gdzie się to ogląda. Ruszamy jeszcze w ciemnościach. Przy pierwszym blasku Uluru wygląda niesamowicie
Pojawia się słońce i odkrywa kolory pustyni i samej skały Uluru
Hmm jednak zachód słońca nad Kata Tjuta był bardziej widowiskowy
Jedziemy obejrzeć Ayers Rock z bliska. Na początek Mutitjulu Waterhole. No proszę, nie sądziłem, że tu tyle wody będzie.
Po drodze rysunki naskalne aborygenów
Ruszamy na pieszy obchód góry. Nie mamy ambicji obejść jej całej ale jakiś fragment zrobimy na piechotę. Z bliska widać mnóstwo wyrw w pozornie gładkiej powierzchni skały.
Są miejsca specjalnie oznaczone jako święte dla aborygenów i jest tam zakaz fotografowania
Jest jeszcze wcześnie rano i nie ma muszek. Pojawiają się nagle około 9 rano ale tak jak poprzedniego dnia nie dają się mocno we znaki.
Z bliska Uluru ma mnóstwo zakamarków, gdzie można zajrzeć i znaleźć rysunki naskalne aborygenów.
Przez kawałek drogi towarzyszą nam papugi: kakadu ognistoczube
Zdecydowaliśmy się wczoraj na jeszcze jedną rzecz pod tak zwanym „impulsem chwili” jak kupowaliśmy wodę. Na przelot helikopterem nad obydwoma skałami. Mamy slot o konkretnej godzinie i idealne wpasowany w poranne zwiedzanie Uluru i popołudniowy lot powrotny do Sydney. Heliport jest niedaleko wioski hotelowej. Na 25 minutowy lot czeka na nas Bell 206.
Hmm posiadanie papierów szybowcowych przydaje się i siadam obok pilota, gadamy chwilę o maszynie i już jesteśmy w powietrzu.
Aż dziw przyznać, że to mój pierwszy lot helikopterem w życiu. No tak jakoś się zdarzyło…
Zaczynamy od Katy Tjuty
I za chwilę zawracamy nad Uluru
Widoczki z góry zapierają dech! Mega doświadczenie – polecam pomimo ceny (295 AUD). To już koniec zwiedzania, oddaję samochód na lotnisku i czekam na boarding do biznesu na mój pierwszy w życiu lot Qantasem Przylatuje po mnie Boeing 737:
Inspirujace, juz mi chodzi po glowie zimowe wejscie na Gore Kosciuszki. Cena za lot helikopterem ktora podales jest za osobe rozumiem, nie za caly helikopter?
@agnieszka.s11 no niestety to cena od osoby
:(@abelincoln zdawałem sobie sprawę, że cały ten teren to święta ziemia Aborygenów ale nikt tam nie zabraniał robić fotek. Co innego przy Uluru, tam są tablice uprzejmie proszące o brak focenia
Byłem tam w środku ichniejszego lata. Muszki rzeczywiście nie dawały spokoju plus temperatura ponad 40 stopni, jednak te widoki i to miejsce warte jest każdych pieniędzy i niedogodności.
Sama skała składa się ze zlepieńców:
Już zachód słońca na horyzoncie więc trzeba wracać aby go podziwiać z właściwego miejsca. Jest specjalne oznaczone miejsce z własnym parkingiem, gdzie najlepiej widać Katę Tjutę podczas zachodu słońca. Dlaczego to takie ważne? Otóż jesteśmy świadkami niesamowitej przemiany koloru tych skał podczas kilkunastu minut zachodu słońca.
W pewnym momencie Kata Tjuta wygląda jakby sama świeciła nieziemskim pomarańczowym światłem. Wrażenie jest niesamowite, wśród zgromadzonych słychać gromkie „wooow” – zobaczcie sami, góra tak wygląda tylko kilka minut:
Potem to wszystko gaśnie i znowu wygląda jak kupa czerwonych skał. No niesamowite przeżycie.
Wbijamy już po ciemku do naszego lodge, tak wygląda nasz pokój:
Ale okazuje się, że nie mają pełnego obłożenia i mamy go we dwóch na wyłączność :)
Na terenie fajna knajpa, gdzie można zakupić surowe mięso i samemu je zgrillować. Do wyboru wolowina, wieprzowina, camel sausage i emu. Decydujemy się na emu i wołowinkę
No z dobrym kraftem to nawet pycha ?
Wcześnie rano pobudka, postanowiliśmy obejrzeć wschód słońca nad Uluru. Jest specjalnie oznaczone miejsce gdzie się to ogląda. Ruszamy jeszcze w ciemnościach. Przy pierwszym blasku Uluru wygląda niesamowicie
Pojawia się słońce i odkrywa kolory pustyni i samej skały Uluru
Hmm jednak zachód słońca nad Kata Tjuta był bardziej widowiskowy
Jedziemy obejrzeć Ayers Rock z bliska. Na początek Mutitjulu Waterhole. No proszę, nie sądziłem, że tu tyle wody będzie.
Po drodze rysunki naskalne aborygenów
Ruszamy na pieszy obchód góry. Nie mamy ambicji obejść jej całej ale jakiś fragment zrobimy na piechotę.
Z bliska widać mnóstwo wyrw w pozornie gładkiej powierzchni skały.
Są miejsca specjalnie oznaczone jako święte dla aborygenów i jest tam zakaz fotografowania
Jest jeszcze wcześnie rano i nie ma muszek. Pojawiają się nagle około 9 rano ale tak jak poprzedniego dnia nie dają się mocno we znaki.
Z bliska Uluru ma mnóstwo zakamarków, gdzie można zajrzeć i znaleźć rysunki naskalne aborygenów.
Przez kawałek drogi towarzyszą nam papugi: kakadu ognistoczube
Zdecydowaliśmy się wczoraj na jeszcze jedną rzecz pod tak zwanym „impulsem chwili” jak kupowaliśmy wodę. Na przelot helikopterem nad obydwoma skałami. Mamy slot o konkretnej godzinie i idealne wpasowany w poranne zwiedzanie Uluru i popołudniowy lot powrotny do Sydney.
Heliport jest niedaleko wioski hotelowej. Na 25 minutowy lot czeka na nas Bell 206.
Hmm posiadanie papierów szybowcowych przydaje się i siadam obok pilota, gadamy chwilę o maszynie i już jesteśmy w powietrzu.
Aż dziw przyznać, że to mój pierwszy lot helikopterem w życiu. No tak jakoś się zdarzyło…
Zaczynamy od Katy Tjuty
I za chwilę zawracamy nad Uluru
Widoczki z góry zapierają dech! Mega doświadczenie – polecam pomimo ceny (295 AUD).
To już koniec zwiedzania, oddaję samochód na lotnisku i czekam na boarding do biznesu na mój pierwszy w życiu lot Qantasem
Przylatuje po mnie Boeing 737:
Piękne mam widoczki po starcie