Opcją którą wybrałem, była ta najtańsza, czyli autobus do dworca i drugi bus na lotnisko. Po godzince byłem już na terminalu, czekając na check in.
Lotnisko w samo sobie, to jeden wielki folklor. Okien nie ma, i jak zaczęło lać, to cały terminal był mokry. Potem wiało, to walizki wędrowały z jednego miejsca na drugie. Ale apogeum to były telewizory, które zamiast pokazywać jakiegoś CNN albo sport, pokazywali odcinki: „Katastrofy w przedstworzach”. To był highlight tego dnia. Ludzie zmienali kolor, jak lampki w choince, a szczególnie jak był emitowany ten odcinek: https://pl.wikipedia.org/wiki/Katastrof ... Avianca_52 to ludzie dostali tachykardie.
Linie zaleczają być na lotnisku 3-4 godzin, i mają racje. Check in może mi zajął ze 20 minut, ale kontrola paszportowa trwała 30 minut, metali 10 ale rozmowa z policjantem z działu narkotykowego trwała godzinę! Oczywiście wszystko po hiszpańsku, i nic po angielsku. Co ja robiłem, co zwiedziłem, czy mam znajomych w Kolumbii. Po tym wszystkim, wziął mnie do pokoju przesłuchań, i tam pielęgniarka zrobiła mi USG brzucha, sprawdzając czy mam „pamiątki” do Polski, jako ze CLO jeszcze nie posiada full body scnaners.
Warto przypomnieć, ze przed kontrolą paszportową, starsze małżeństwo, pytali mnie czy nie wezmę prezentu, dla ich córki w AMS, jako ze nie ufają Pocztę Kolumbijską…
Ale cóż uroki i czarna historia tego kraju.
Wejście na pokład o czasie, i za niedługo powrót do Europy.11/11/2015 Amsterdam
Lot z Cali do Amsterdamu należał do najwygodniejszych długodystansowych których miałem. Obłożenie samolotu zaledwie 15%! Czyli miałem cały rząd od jednego okna do drugiego w B777! Muy bien!
Serwis KLM, także (jak dla mnie) bardzo wysoki. Na początek potrójny whiskey z orzeszkami i wołowinka na obiadek (zdjęcia podam później w właściwym dziale )
Lot spokojny, pierwszy raz miałem okazje spać na leżąco w samolocie, no ba, nawet na spokojnie wstać i nie czekać dłużej niż 5 sekund żeby wejść do toalety!
:D
Koło 12 (czasu holenderskiego) przyszło śniadanko (jajecznica z smażonym jajkiem o.O) obowiązkowa kawusia (nawet 3, jako ze dalej byłem uzależniony z Kolumbii) i nić tylko czekać kiedy wylądujemy w Schipholu.
Przy wyjściu, oczywiście pieski niuchały czy przypadkowo nie mamy ze sobą „cukier puder” do faworków. Szybka kontrola paszportowa i wio na miasto!
Szybki dojazd pociągiem, i już jestem w centrum Amsterdamu. Miasto, które zwiedzam po raz 3 w tym roku ( a ogólnie 6 i na przyszłość to 3 razy tam będę
:P ).
Czasu niestety dużo nie miałem żeby zwiedzić jakieś muzeum w Amsterdamie, ale wystarczający żeby kupić ogromną porcję frytek i przejść przez miasto.
Warto dodać, ze trzeba mega uważać na rowerzystów. Czasami warto 4-5 razy sprawdzić czy droga jest pusta, jako za czują się panami ulicy, i łatwo spowodować wypadek.
Niestety pogoda, do najlepszych nie należała, ale do najgorszych też. Taka idealna, jak na stolicę państwa wiatraków.
Plac Dam
Śledzia ktoś
Rijksmuseum
Jak nie śledź, to może tulipanek
Czerwona Uliczka
3 godziny przed odlotem, byłem w drodze do lotniska, tak żeby jeszcze zdąrzyć zrobić zakupy w albert heijnie na lotnisku (świetna sprawa!), czyli: Gouda i stroopwafel! Lot także spokojny, 2 heinekeny na relax i oglądanie filmów na tablecie.
Przylot do WAW o czasie, nocka u cioci i rano EIP do Krakowa, do pracy.
szymonpoznan1 napisał:Ta koszulka była biała - tylko Zeus wyprał w 60 stopniach z tą granatową koszulką
:DCzekałem kiedy Chajzer wpadnie z Vizirem, żeby ją wyprać w 40 stopniach, ale jako ze mnie olewał, wyprałem ją w 60, i takie efekty...
Fajnie ogląda się zdjęcia i czyta relację z miejsc, z których dopiero co się wróciło
:)Drobne uwagi:- wstęp do Muzeum Złota kosztuje 3000 COP (5000 to też niewiele
;)- ta góra to Monserrate, a nie Montserrat - chociaż nazwana właśnie po tej katalońskiej@Zeus na tym zdjęciu z Monserrate jakbyś się obrócił to byś zobaczył mój hotel
;) Też się obawiałem, jak będzie z wysokością, bo góra ma 3152 m n.p.m., ale jakoś nie czułem się źle (poza małą zadyszką po drodze, ale to zwalam na siedzący tryb życia...).
Bicentenario - budynek może wygląda na duży, ale pokoje były tylko na 3 piętrach.Czekam na dalszy ciąg - moja przygoda z Kolumbią to tylko Bogota i Cartagena, a Ty trochę więcej zwiedziłeś
:)
Super się czyta
:) Również czekam na dalszy ciąg Wyjazd do Kolumbii ciagle przede mną
:) Kupowałeś może jakąś kawę w Kolumbii żeby przywieść do polski ? Jeśli tak poleciłbyś jakąś ?
Wow relacja
:) podoba mi się, że ją tak fajnie podzieliłeś. Czekam na więcej.Byłeś tam sam i nie czułeś się w jakikolwiek sposób zagrożony (jak do tej pory). Czyli samotne podróżowanie po Kolumbii jest bezpieczne.
Dzięki @Japonka76Czułem się zagrożony, tam gdzie Internet mi kazał (np. Cali) i opisywał żeby brać tylko taksówkę a z komunikacji miejskiej to tylko z daleka. Nie na widzę taksówek i mega rzadko ich biorę, i to samo dotyczyło Kolumbii. I nić mi się nie stało. W Cali (opowiem o niej więcej w ostatnim rozdziale) czułem się zagrożony pierwsze 5 minut, do czasu kiedy starsza osoba, dała mi za darmo przejazd autobusem miejskim, i pakazała mi ze Cali nie jest tak straszny jak ludzie o niej mówią (9 niebezpieczne miasto na świecie).W Bogocie miałem tylko problem z bezdomnymi, bo ich tam jest multum i tyle. W Cartagenie kradli w stoiskach i hostelach, pod kątem zapomnienia reszty albo milenia banknotów (zamiast dać ci resztę 10000, dawali ci 1000 itd.) W Medellin i Salento to full relax
;)
Ja wchodzilem na Monserrate z zona i co chwile stalo po 2 policjantow wiec raczej nie ma sie czego obawiac:)I to bylo w czwartek:DSuper relacja.Gratuluje.
@lukste9 No wiesz, jak glina mówi nie (a szczególnie takim miejscu) to dla mnie znaczy tylko nie
;) Nie ma co narzekać bo i tak droga nie była ta kolejka ;D
Bogota jest świetna, to prawda, ale:1) pogoda jest wkurzająca, generalnie codziennie pada, podczas naszego pobytu na peryferiach Bogoty sypał śnieg i ogłoszono stan klęski. W tym czasie w La Candelarii lał deszcz. 2) że Tobie nic się nie przydarzyło i czułeś się bezpieczny nie oznacza, że całe miasto jest bezpieczne. To jest ogromna, rozłożysta metropolia, co widać najlepiej z Monserrate. Ma dzielnice lepsze, słabsze i bardzo złe. My mieszkaliśmy na Carrera 10 dwie "esquiny" od Carrera 7 zamienianej w week-endy w deptak, w okolicy Mercado de San Alejo. Z jednej strony mieliśmy Stare Miasto i dzielnice turystyczne, ale z drugiej zaczynała się dzielnica bardzo nieprzyjemna a po zmroku niewątpliwie niebezpieczna. Gdy wracając w nocy do hotelu skierowaliśmy się w nieodpowiednią stronę zatrzymał nas patrol policyjny i eskortował pod hotel twierdząc, że prawdopodobieństwo napadu i wyrwania plecaka wynosi 100%. Sprawdziłem potem w Lonely Planet- odradzają zapuszczanie się na zachód od Carrera 10 nawet w ciągu dnia.
zeus: ''Normalni ludzie, jak zwiedzają Amerykę Południową, wybierają kraje typu Peru, Chile, Brazylię albo Argentynę. Mało kto wybiera Kolumbie jako pierwsze doświadczenie w tym regionie. ''
widoczenie tez jestem niezbyt normalny, bo pierwszy raz do Ameryki Poludniowej polecialem wlasnie do Kolumbii :)
pozdrawiam michcioj
zeus: ''Normalni ludzie, jak zwiedzają Amerykę Południową, wybierają kraje typu Peru, Chile, Brazylię albo Argentynę. Mało kto wybiera Kolumbie jako pierwsze doświadczenie w tym regionie. ''
widoczenie tez jestem niezbyt normalny, bo pierwszy raz do Ameryki Poludniowej polecialem wlasnie do Kolumbii
:)
pozdrawiam michcioj
@kevin To z drutu kolczastego. Było tam tyle błota, ze się przewróciłem i spadałem przez przepaść, i drut kolczasty mnie "uratował" W casa, spytałem się pracownicę czy mają alkohol, ona zdziwiona, pyta po co, no i pokazuję jej moją rękę. Ona już blada, ze się przewróciłem gdzieś w casie, ale po odpowiedzi ze to Valle de Cocora, to odetchnęła ulgą ;D
@Zeus osobiście nie próbowałem, ale z tego co wiem obdarowana osoba bardzo się cieszyła i jeszcze do dziś chyba ją mają
:Dale miałem ją okazję powąchać i sam bym jej nie wypił (dla mnie czarna kawa jest już za mocna, a co dopiero espresso czy ta) - wystarczająco pobudzający był sam zapach
:)Jeszcze raz dzięki wielkie!
:)
No i koniec relacji, czas na Pros and Cons tego wyjazdu (czyli plusy i minusy)Plus- Mało turystów (nie licząc Cartagene) a w niektórych miast, to prawie ich w ogóle nie było!- Przesympatyczny ludzie, zawsze chętni do pomocy i do pogawędki. Nawet policjanci chętni do pomocy wszędzie.- Rum. I rum ;D- Mięso, empanadas i świeże socki - Chill out
:DMinus- "Kradzieże" w Cartagenie. Trzeba 3-4 razy sprawdzić czy nam wydano tyle reszty ile trzeba. - Prostytucja (w Cartagenie i w Medellin), ale niestety niż nie zrobić. Ten kraj to taka "Tajlandia" dla USA i Canady - Zielony banan (plantan), już nie mogłem na niego patrzyć - Trzeba znać hiszpańskiego, szczególnie jak się będzie podróżować poza Bogotą i Cartagenę - To nie kraj na "pierwszaków" w podróżach. Naprawdę trzeba mieć oczy dokoła głowy, i przemyśleć 2-3 razy przed zrobienia czegoś - Podróżowanie w niektórych środkach komunikacji beż "plastikowej" karty, z doładowaną sumą. Problem nie byłby taki, jakby było możliwe, zakupić taką kartę w terenie lotniska (BOG, PEI) a nie prosić mieszkańców o pomoc w pożyczeniu karty Co do niebezpieczeństwa. Tak jak @sko1czek @michcioj pisali, jest tam dalej niebezpiecznie. Nie tak jak za czaszach Pablito Escobara, ale nadal są dzielnice, które zaleczane są nie zwiedzać je wieczorem albo jak w Cali, żeby je w ogóle nie zwiedzać. W każdym mieście, policjant z chęcią pomoże wam, nawet porysuje duże X w niebezpiecznych dzielnicach. Tak jak napisałem na początku, trzeba myśleć 2 razy, przed zrobienia czegoś. Prawdopodobieństwo znalezienie kieszonkowca, jest taka sama (nawet i mniejsza) z tą w metrze w Barcelonie. Ale jak zawsze trzeba się dobrze schować rzeczy. Naprawdę polecam, zwiedzanie tego niesamowitego kraju. Przepiękne widoki, Parki Narodowe, ludzie, plaże itd. Z chęcią powróciłbym tam, żeby połączyć dalsze zwiedzanie z wizytą w Ekwadorze
:D
Dobrze, że piszesz otwarcie o kwestii bezpieczeństwa. Do tej pory spotkałem się głównie z opiniami, że wszystko jest ok, nie ma się czego obawiać, etc. Podstawowe środki ostrożności zawsze muszą jednak być zachowane.
To nie Wenezuela albo El Salvador, ale także nie Polska, Niemcy gdzie nie ma się co bać spacerować nocą z klubu. W Cali spacerowałem brudnymi spodniami (po trekkingu), zwykłym T-shirtem i rozdartą ręką, to prawie nikt mnie nie doczepiał (typu taksówkarze itd.) W Medellin spacerowałem po 22 (w Cartagenie po 23) i wszystko było spokojnie. W marginesie, miałem wtedy kamerkę Xiaomi, bo nie wpada tak bardzo na oko, jak lustrzanka. Wszystko OK, np. jest w Acapulco, słynny kurort, ale zajmują chyba 5 albo 6 miejsce jako najbardziej niebezpieczne miasto na świecie
;)
Słowo końcowe
:)Video z mojej podróży (mój pierwszy
:) dlatego jeszcze nie doskonały) http://tinyurl.com/hkyx9x6Suma summarum, 2000 zdjęć, ponad 40 stroń worda, parę tyś. km przejechanych po Kolumbii, hektolitry kawy, multum empanadas i jedna maczeta jako pamiątka.Dziękuje wszystkim którzy czytali moją relację. Za niedługo rozpoczynam o weekendzie w Konstantynopolu
:) Fin
Pogoda przyjemna, świeże robione mojito także, ale pora na obiadek.
Tak jak w całej, Cali nie może być inny, króluje tu mięso i zielony banan.
Niedaleko hotelu, znajdziemy lokal – BBQ i za 6000 COP dostaniemy ten zestaw obiadowy
Zupa ziemniaczana
Kurczak BBQ
Zupa ziemniaczana z sokiem marakuji, sałatki, sosy, „małego” kurczaka, ryz i ziemniaczki. Wszystko świeże i smaczne!
Szybkie zakupy w lokalnym supermarkecie (szczególnie 4kg kawy, owoc, czekoladek) i wio na lotnisko.
Jak dojechać na lotnisko napisałem tu: lotnisko-cali-alfonso-bonilla-aragon-miasto,688,83067
Opcją którą wybrałem, była ta najtańsza, czyli autobus do dworca i drugi bus na lotnisko. Po godzince byłem już na terminalu, czekając na check in.
Lotnisko w samo sobie, to jeden wielki folklor. Okien nie ma, i jak zaczęło lać, to cały terminal był mokry. Potem wiało, to walizki wędrowały z jednego miejsca na drugie. Ale apogeum to były telewizory, które zamiast pokazywać jakiegoś CNN albo sport, pokazywali odcinki: „Katastrofy w przedstworzach”. To był highlight tego dnia. Ludzie zmienali kolor, jak lampki w choince, a szczególnie jak był emitowany ten odcinek: https://pl.wikipedia.org/wiki/Katastrof ... Avianca_52 to ludzie dostali tachykardie.
Linie zaleczają być na lotnisku 3-4 godzin, i mają racje. Check in może mi zajął ze 20 minut, ale kontrola paszportowa trwała 30 minut, metali 10 ale rozmowa z policjantem z działu narkotykowego trwała godzinę! Oczywiście wszystko po hiszpańsku, i nic po angielsku. Co ja robiłem, co zwiedziłem, czy mam znajomych w Kolumbii. Po tym wszystkim, wziął mnie do pokoju przesłuchań, i tam pielęgniarka zrobiła mi USG brzucha, sprawdzając czy mam „pamiątki” do Polski, jako ze CLO jeszcze nie posiada full body scnaners.
Warto przypomnieć, ze przed kontrolą paszportową, starsze małżeństwo, pytali mnie czy nie wezmę prezentu, dla ich córki w AMS, jako ze nie ufają Pocztę Kolumbijską…
Ale cóż uroki i czarna historia tego kraju.
Wejście na pokład o czasie, i za niedługo powrót do Europy.11/11/2015
Amsterdam
Lot z Cali do Amsterdamu należał do najwygodniejszych długodystansowych których miałem. Obłożenie samolotu zaledwie 15%! Czyli miałem cały rząd od jednego okna do drugiego w B777! Muy bien!
Serwis KLM, także (jak dla mnie) bardzo wysoki. Na początek potrójny whiskey z orzeszkami i wołowinka na obiadek (zdjęcia podam później w właściwym dziale )
Lot spokojny, pierwszy raz miałem okazje spać na leżąco w samolocie, no ba, nawet na spokojnie wstać i nie czekać dłużej niż 5 sekund żeby wejść do toalety! :D
Koło 12 (czasu holenderskiego) przyszło śniadanko (jajecznica z smażonym jajkiem o.O) obowiązkowa kawusia (nawet 3, jako ze dalej byłem uzależniony z Kolumbii) i nić tylko czekać kiedy wylądujemy w Schipholu.
Przy wyjściu, oczywiście pieski niuchały czy przypadkowo nie mamy ze sobą „cukier puder” do faworków. Szybka kontrola paszportowa i wio na miasto!
Szybki dojazd pociągiem, i już jestem w centrum Amsterdamu. Miasto, które zwiedzam po raz 3 w tym roku ( a ogólnie 6 i na przyszłość to 3 razy tam będę :P ).
Czasu niestety dużo nie miałem żeby zwiedzić jakieś muzeum w Amsterdamie, ale wystarczający żeby kupić ogromną porcję frytek i przejść przez miasto.
Warto dodać, ze trzeba mega uważać na rowerzystów. Czasami warto 4-5 razy sprawdzić czy droga jest pusta, jako za czują się panami ulicy, i łatwo spowodować wypadek.
Niestety pogoda, do najlepszych nie należała, ale do najgorszych też. Taka idealna, jak na stolicę państwa wiatraków.
Plac Dam
Śledzia ktoś
Rijksmuseum
Jak nie śledź, to może tulipanek
Czerwona Uliczka
3 godziny przed odlotem, byłem w drodze do lotniska, tak żeby jeszcze zdąrzyć zrobić zakupy w albert heijnie na lotnisku (świetna sprawa!), czyli: Gouda i stroopwafel!
Lot także spokojny, 2 heinekeny na relax i oglądanie filmów na tablecie.
Przylot do WAW o czasie, nocka u cioci i rano EIP do Krakowa, do pracy.
@michzak mam nadzieje ze kawa smakowała :)