+2
Zeus 16 listopada 2015 12:13
3.jpg




4.jpg




5.jpg



Inflight service, to tylko soczek (i tak lepiej niż nasz LOT) i około godzinie 1200 byliśmy na międzynarodowym lotnisku Matecaña, w Pereirze.
Odbiór bagażu
i czekam na pomarańczowy autobus, Busetas, komunikacji Pereiry żeby dojechać do dworca autobusowego. Więcej tu: http://www.fly4free.pl/forum/lotnisko-p ... ,688,83235


6.jpg


Aeropuerto Matecaña i Easyfly

Z Pereiry od poniedziałku do piątku jadą 3 autobusy dziennie: 0650, 1330 i o 1630 i w weekend plus święta, o 0650, i od 0730 do 1730 co godzinę. Czas przejazdu to 50 minut, i bilet kosztuje 6000 COP.

Około 1500, melduję się w Salento, i w mojej fince, przez najbliższe 2 nocki tu: http://www.laelianasalento.com
Fajny domek, na wzgórzu, z widokiem na „Rynek” i fajnym ogródkiem.

Dziś to dzień relaksu, i spacerów przez miasteczko.


7.jpg




8.jpg




9.jpg




12.jpg


Widok z Alto de la Cruz


13.jpg


Widok z Alto de la Cruz


14.jpg


Widok z Alto de la Cruz

Jak ktoś będzie na weekend w Salento, to polecam iść na obiad na jakimś stoisku koło Plazy de Bolivar


15.jpg



Na obiad, biorę ichniejszą specjalność, pstrąga w placku bananowym z słodkim i pikantnym sosie, za 9000 COP.

16.jpg


Pstrąg

Koło 2000, już byłem w pokoju by odpoczywać na jutrzejszy dzień, czyli wędrówki do Valle de Cocora!08/11/2015
Valle do Cocora


Dziś to będzie fotorelacja, niż opisówka, no bo jak opisać szlak, lepiej niż zdjęcia! ;)

Pobudka wcześniej rano, szybkie śniadanie, i spacerek aż do głównego placu Salento, im. Simona Bolivara. Z stamtąd odjeżdżają Willies (stare amerykańskie jeepy) do Valle de Cocora. Od poniedziałku do piątku są 5 kursy dziennie o 0610, 0730, 0930, 1130 i o 16.00 a z powrotem o 0830, 1230, 1500 i o 1700. Ale najlepiej pojechać w weekend. Rozkład weeknedowy:


1.jpg



Oczywiście, Willie odjedzie także jak się pozbiera grupka 8 osobowa albo zapłaci się na brakujące miejsca w Jeepie. Cena jednego przejazdu to 3000 COP i czas przejazdu do doliny Cocory to około 30 minut.

Cocora to imię księżniczki Quimbayan, córka miejscowego szefa Acaime, i oznacza "gwiazdę wody" (hiszpański: Estrella de agua).

Dolina jest częścią Parku Narodowego Los Nevados, jej główną atrakcją to palmy woskowe Quindío, które są symbolem tego parku ale i całej Kolumbii. Również jest domem wielu innych roślin i zwierząt zagrożonych wyginięciem (niektóre), z najważniejszych to kolibrii które żyją w fince Acaime, w środku parku.
Palmy woskowe tutaj sięgają prawie 60-70 metrów, i są uznawane jako najwyższe na świecie.


2.jpg




3.jpg




4.jpg




5.jpg


Willie

Do wyboru mamy parę szlaków, z najbardziej popularną tą na fince Acaime. Warto przyjechać wcześniej do Parku ale i wziąć ze sobą kurtkę przeciwdeszczową i dobre buty, bo tam błota jest sporo i łatwo się przewrócić (z własnego doświadczenia wiem o tym). Dla osób którzy zapomnieli o butach, można wynająć kalosze w sklepiku na początku szlaku.


24.jpg



Na fince można się dostać 2 sposobami. Jedna to na własnych nóżkach, a druga, z wersja dla leniwych, konno, za parę tys. pesos.

Szlak prowadzi przez liczne mosty (typu Indiana Jones) i przez piękne łąki i lasy. Co chwilę będą tabliczki jak się dostać do fincy.


6.jpg




7.jpg




8.jpg




9.jpg




10.jpg




12.jpg




13.jpg



Trasa z stacji początkowej Willies, do fincy, zajęła mi około 2 godzin, spokojnym marszem.


14.jpg




15.jpg




16.jpg




17.jpg




18.jpg




19.jpg




Wejście do fincy kosztuje 5000 COP, żeby mieć okazję zobaczyć kolibry z bliska, pomóc w naprawienie mostów i czyszczenia szlaku ale i dostać napój regenerujący. Do wyboru jest: sok, kawa, herbata, coca cola, woda, kakao i ichniejszy przysmak, Arepa de agua de panela.


21.jpg


Arepa de agua de panela

To ostatnie, to nic innego, niż herbata robiona na bazie pasty z trzciny cukrowej, i podawana jest razem z kawałkiem sera.


20.jpg




22.jpg




23.jpg




25.jpg



Po godzince, po tym jak pogoda zaczęła się pogarszać, powolutku wracałem do punktu Willies, żeby wrócić do Salento, i zrelaksować się przy kubku ciepłej kawy.


26.jpg



PS taką pamiątkę dostałem do doliny Cocory ^^


27.jpg

9/11/2015
Cali


Z podróżami/wakacjami to jak z jogurtem. Nigdy nie trwają tak długo jak ty tego chcesz.
Podróż zbliżała się do końca, i za niedługo wracałbym do Europy.

Ostatnie śniadanie w Casie, z pięknym widokiem, i zbieranie manatki, do przystanku autobusowym.


1.jpg


Widok z balkonu, Casy


2.jpg


Ostatnia kawa

Przystanek autobusowy położony jest przy carrera 2, obok liceum, czyli nie daleko (jak w sumie całe Salento) na nogach. Jako ze jechałem do Cali, najbardziej mi się opłacało jechać do Armenii (do tego w dniach powszednich, autobusy kursują z Salento co 40 minut), podróż która trwa godzinę, i bilet kosztował jakieś 7000 COP.
Koło 13 jestem już w dworcu autobusowym Armenii. Większość ludzi, ciekawią czy miasto ma coś wspólnego z Armenią, z Kaukazu. Oczywiście ze ma. Dawna nazwa tego miasta to Villa Holguín, aż do 1923, kiedy na część ludobójstwa Armenii, zmienili nazwę żeby zapamiętać ten wyczyn.

Z Armenii, do Cali, to prawie rzut beretem. Co 20 minut odjeżdża jakiś autobus do Cali. Rokzład jazdy znajdziemy tu: http://www.expresopalmira.com.co/rutas/cali.php

Ceny też różne. Ja za przejazd busikiem Expreso Palmira, dałem 20000 COP. W cenie butelka wody, WiFi i orzeski. W sumie nie tak źle 

Po 3 godzinkach, szaleńczej jazdy kierowcy, dojeżdżamy do miasta Cali. Pierwsze wrażenie? Najgorsze. Zaczynają się pojawiać domy i bloki, ogrodzone drutem kolczastym (niektóre podłączone prądem) i większość domków przerobione w bunkry.

Ale nie ma się co dziwić. Cali, w Kolumbii, od upadku kartelu narkotykowego zajmuje pierwsze miejsce, pod kątem niebezpieczeństwa (dziennie giną 4-5 osoby przez gangi kartelowe) i na świecie zajmuje 9 miejsce! Ale nie ma się co przejmować, bo się poprawili, bo w roku 2013 byli na miejscu 8!

Dojeżdżamy do dworca autobusowego, i szukam stanowiska z informacji turystycznej (potrzebna mi była mapa). Obok pracownicy biura, stał policjant, i po tym jak dostałem od niej mapy, zaznaczył mi na niej (czerwonym mazakiem) wielkie X, które dzielnicy mam nie zwiedzać pod żadnym pozorem, no i nie wychodzić z hotelu lub hostelu po 21, i w tych godzinach brać tylko taksówkę. W pytaniu, czy jeżdżenie autobusami miejskimi to bezpiecznie, koleś o mało się nie udławił, i powiedział wprost, ze nie ma się co obawawiac, jako ze w każdym przystanku jest mundurowy i pilnuje porządek. No to wio, do przystanku :D

Przejście przez tunel (można tam kupić po prostu przepyszny kawałek pizzy za 1000 COP) i czekam na przybycie mojego autobusu. A tu jednak mały zong. W Cali (tak jak w całej Kolumbii) komunikacja miejska, działa przy pomocy karty przejazdów, i nie można kupić biletu u kierowcy. Ale nie ma z tym żadnego problemu. Wystarczy tylko poprosić jakiegoś pasażera po hiszpańsku: Lo siento, no tengo una tarjeta, ¿puedo usar tu? Albo skrótem: Perdon, yo no tengo una tarjeta, i wtedy będziesz mógł wejść do autobusu. Cena biletu to 1700 COP, ale daje się tipa w rzędzie 300 COP.

Nocowałem dość w centrum, obok katedry, w hotelu Royal Plaza Cali, więcej o tym hotelu, tu: hotwire-zrealizowane-noclegi-opinie-i-problemy,81,79746&p=668682&hilit=cali#p668682


3.jpg


Ratusz Cali

Hotel, może stary, ale za to dość nowy w środku. Dostałem pokój na 6 piętrze z widokiem na miasto. Plusem tego hotelu to późne wymeldowanie (o 13) ale i lokalizacja, jako ze wszystko jest blisko niego (autobus do dworca autobusowego, kursuje co 10 minut, i podróż trwa maks 10 minut), sporo knajpek i duży supermarket niedaleko hotelu.
Cali, to nie tylko niebezpieczne miasto i ostatni działający kartel w Kolumbii. Jest także stolicą salsy. I tego nie da się nie zauważyć. Wszędzie jakieś festiwale albo gotowe parkiety z muzyką na żywo żeby tylko potańczyć.


4.jpg


Salsa


5.jpg


Iglesia la Ermita

Po krótkim spacerku, mówię do siebie, nie, jest spoko, jest tu bezpiecznie, znowu internet/media kłamią. Do czasu jak widziałem parę stoisk. Pierwsze stoisko sprzedaje świeży sok z limonki (pycha), drugie płyty dvd z filmami porno (a w TV pokaż ich) a na trzecim maczety, gaz łzawiący, kastety i naboje. Na wesoło!
(Jako ze krakus, to kupiłem maczetę z logiem Colombia, w ramach pamiątki z Kolumbii ^^)

Zaczęło się ciemnieć, i wracałem do mojego hotelu powolutku. Na kolacje, 6 empanadas z mięsem (była oferta w piekarni obok mojego hotelu, za 2500 COP za 6) i „niestety” zacząłem się pakować, do mojego powrotu do Europy.10/11/2015
Cali


Ostatni dzień w Kolumbii. W kraju wielkich kontrastów, ciekawej historii i jeszcze bardziej ciekawszych ludzi.

Dzień zaczynam z śniadaniem, na ostatnim piętrze hotelu. Śniadanie kontynentalne, ale za to dobrze zrobione i do tego kawa do oporu :D


10.jpg



Jako ze w Cali, wiele rzeczy do robienia nie ma, olałem całą sprawę, i spędziłem większość czasu, w pokoju, czekając na check out (o 13).

Miasto jako tako, parę walorów ma, szczególnie centrum historyczne, i na tyle starczy. Inne dzielnice nie są zaleczane dla obcokrajowców. Warto o tym pamiętać.


1.jpg




2.jpg




3.jpg




4.jpg




5.jpg




Spacer, tak jak wczorajszy, był w centrum zwiedzając po raz kościół La Hermita.


6.jpg





Dodaj Komentarz

Komentarze (51)

higflyer 16 listopada 2015 13:03 Odpowiedz
Kolumbia kojarzy mi się przede wszystkim z tą panią https://www.youtube.com/watch?v=_e4yn8ZWEr8
higflyer 16 listopada 2015 13:29 Odpowiedz
Moje skojarzenie zdecydowanie ładniejsze.
tom971 16 listopada 2015 13:39 Odpowiedz
Nocka na Okęciu - mniam :) Da sie przeżyć z godnością.
sko1czek 19 listopada 2015 21:52 Odpowiedz
Zeus, te psy nie szukały czasem narkotyków? :idea:
dmirstek 19 listopada 2015 22:08 Odpowiedz
kto by jechał z drewnem do lasu :) Takie akcje to masowo w drugą stronę.
zeus 19 listopada 2015 22:25 Odpowiedz
@sko1czek Nie, trotyl ;)Jak wracałem to miałem USG brzucha w Kolumbii ^^
arekkk 19 listopada 2015 22:26 Odpowiedz
Rutynowo czy wzięli cię za Narcosa?
zeus 19 listopada 2015 22:29 Odpowiedz
Rutynowo. Jako ze Cali nie ma full body scaners jak Bogota, to tylko USG
sko1czek 19 listopada 2015 22:30 Odpowiedz
Pewnie z powodu zaparcia.
lataczuk 19 listopada 2015 22:35 Odpowiedz
@Zeus - nie udawaj Greka, tylko pisz dalej!
lahcimmm2 19 listopada 2015 22:50 Odpowiedz
ciekawie, dynamicznie, super się czyta!
don-bartoss 19 listopada 2015 23:03 Odpowiedz
@Zeus, bardzo fajna i ciekawa relacja. Kontynuuj :)
zeus 19 listopada 2015 23:05 Odpowiedz
Na razie się wziąłem do robienia teledysku z tego wjazdu :) Zobaczymy jak pójdzie :) Sobotę następny rozdział :D
sudoku 19 listopada 2015 23:37 Odpowiedz
Czy niebieskie koszulki są tylko dla adminów?
gadekk 19 listopada 2015 23:46 Odpowiedz
@Sudoku, ta koszulka oficjalnie jest koloru szary melanż :D
sudoku 19 listopada 2015 23:52 Odpowiedz
W moim wieku takie niuanse są już niedostrzegalne. :cry:
szymonpoznan1 19 listopada 2015 23:54 Odpowiedz
Ta koszulka była biała - tylko zeus wyprał w 60 stopniach z tą granatową koszulką :D
lahcimmm2 19 listopada 2015 23:58 Odpowiedz
szymonpoznan1 napisał:Ta koszulka była biała - tylko Zeus wyprał w 60 stopniach z tą granatową koszulką i nie była jego tylko Gortata:):D
zeus 20 listopada 2015 00:03 Odpowiedz
szymonpoznan1 napisał:Ta koszulka była biała - tylko Zeus wyprał w 60 stopniach z tą granatową koszulką :DCzekałem kiedy Chajzer wpadnie z Vizirem, żeby ją wyprać w 40 stopniach, ale jako ze mnie olewał, wyprałem ją w 60, i takie efekty...
kevin 23 listopada 2015 15:44 Odpowiedz
Fajnie ogląda się zdjęcia i czyta relację z miejsc, z których dopiero co się wróciło :)Drobne uwagi:- wstęp do Muzeum Złota kosztuje 3000 COP (5000 to też niewiele ;)- ta góra to Monserrate, a nie Montserrat - chociaż nazwana właśnie po tej katalońskiej@Zeus na tym zdjęciu z Monserrate jakbyś się obrócił to byś zobaczył mój hotel ;) Też się obawiałem, jak będzie z wysokością, bo góra ma 3152 m n.p.m., ale jakoś nie czułem się źle (poza małą zadyszką po drodze, ale to zwalam na siedzący tryb życia...).
zeus 23 listopada 2015 15:50 Odpowiedz
@kevinBicentenario czy Continental? :DDzięki za poprawę :) Autocorrect mi zmieniał Monserrate na Montserrat ^^
kevin 23 listopada 2015 16:10 Odpowiedz
Bicentenario - budynek może wygląda na duży, ale pokoje były tylko na 3 piętrach.Czekam na dalszy ciąg - moja przygoda z Kolumbią to tylko Bogota i Cartagena, a Ty trochę więcej zwiedziłeś :)
sebastianp79 23 listopada 2015 19:50 Odpowiedz
Super się czyta :) Również czekam na dalszy ciąg Wyjazd do Kolumbii ciagle przede mną :) Kupowałeś może jakąś kawę w Kolumbii żeby przywieść do polski ? Jeśli tak poleciłbyś jakąś ?
sebastianp79 23 listopada 2015 21:06 Odpowiedz
Dzięki :-) kawę uwielbiam i na pewno tam trochę kupię :-) a lepiej jakąś polecona :-)
japonka76 25 listopada 2015 15:48 Odpowiedz
Wow relacja :) podoba mi się, że ją tak fajnie podzieliłeś. Czekam na więcej.Byłeś tam sam i nie czułeś się w jakikolwiek sposób zagrożony (jak do tej pory). Czyli samotne podróżowanie po Kolumbii jest bezpieczne.
zeus 25 listopada 2015 15:58 Odpowiedz
Dzięki @Japonka76Czułem się zagrożony, tam gdzie Internet mi kazał (np. Cali) i opisywał żeby brać tylko taksówkę a z komunikacji miejskiej to tylko z daleka. Nie na widzę taksówek i mega rzadko ich biorę, i to samo dotyczyło Kolumbii. I nić mi się nie stało. W Cali (opowiem o niej więcej w ostatnim rozdziale) czułem się zagrożony pierwsze 5 minut, do czasu kiedy starsza osoba, dała mi za darmo przejazd autobusem miejskim, i pakazała mi ze Cali nie jest tak straszny jak ludzie o niej mówią (9 niebezpieczne miasto na świecie).W Bogocie miałem tylko problem z bezdomnymi, bo ich tam jest multum i tyle. W Cartagenie kradli w stoiskach i hostelach, pod kątem zapomnienia reszty albo milenia banknotów (zamiast dać ci resztę 10000, dawali ci 1000 itd.) W Medellin i Salento to full relax ;)
tom971 25 listopada 2015 16:14 Odpowiedz
Fajny ten wikipost - schludnie to wygląda przy odcinkowych relacjach
lukste9 25 listopada 2015 18:15 Odpowiedz
Ja wchodzilem na Monserrate z zona i co chwile stalo po 2 policjantow wiec raczej nie ma sie czego obawiac:)I to bylo w czwartek:DSuper relacja.Gratuluje.
zeus 25 listopada 2015 22:00 Odpowiedz
@lukste9 No wiesz, jak glina mówi nie (a szczególnie takim miejscu) to dla mnie znaczy tylko nie ;) Nie ma co narzekać bo i tak droga nie była ta kolejka ;D
lukste9 25 listopada 2015 22:01 Odpowiedz
Ale za to jaki trening wytrzymalosciowy Ciebie ominal:D
sko1czek 28 listopada 2015 13:23 Odpowiedz
Bogota jest świetna, to prawda, ale:1) pogoda jest wkurzająca, generalnie codziennie pada, podczas naszego pobytu na peryferiach Bogoty sypał śnieg i ogłoszono stan klęski. W tym czasie w La Candelarii lał deszcz. 2) że Tobie nic się nie przydarzyło i czułeś się bezpieczny nie oznacza, że całe miasto jest bezpieczne. To jest ogromna, rozłożysta metropolia, co widać najlepiej z Monserrate. Ma dzielnice lepsze, słabsze i bardzo złe. My mieszkaliśmy na Carrera 10 dwie "esquiny" od Carrera 7 zamienianej w week-endy w deptak, w okolicy Mercado de San Alejo. Z jednej strony mieliśmy Stare Miasto i dzielnice turystyczne, ale z drugiej zaczynała się dzielnica bardzo nieprzyjemna a po zmroku niewątpliwie niebezpieczna. Gdy wracając w nocy do hotelu skierowaliśmy się w nieodpowiednią stronę zatrzymał nas patrol policyjny i eskortował pod hotel twierdząc, że prawdopodobieństwo napadu i wyrwania plecaka wynosi 100%. Sprawdziłem potem w Lonely Planet- odradzają zapuszczanie się na zachód od Carrera 10 nawet w ciągu dnia.
jacoby76 28 listopada 2015 16:04 Odpowiedz
Koniecznie sprobuj krewetek ceviche maja na placu przed wjazdem do starego miasta
michcioj 29 listopada 2015 01:11 Odpowiedz
zeus: ''Normalni ludzie, jak zwiedzają Amerykę Południową, wybierają kraje typu Peru, Chile, Brazylię albo Argentynę. Mało kto wybiera Kolumbie jako pierwsze doświadczenie w tym regionie. '' widoczenie tez jestem niezbyt normalny, bo pierwszy raz do Ameryki Poludniowej polecialem wlasnie do Kolumbii :) pozdrawiam michcioj
michcioj 29 listopada 2015 01:11 Odpowiedz
zeus: ''Normalni ludzie, jak zwiedzają Amerykę Południową, wybierają kraje typu Peru, Chile, Brazylię albo Argentynę. Mało kto wybiera Kolumbie jako pierwsze doświadczenie w tym regionie. '' widoczenie tez jestem niezbyt normalny, bo pierwszy raz do Ameryki Poludniowej polecialem wlasnie do Kolumbii :) pozdrawiam michcioj
sebastianp79 29 listopada 2015 21:35 Odpowiedz
Moim pierwszym krajem w Ameryce Południowej również będzie Kolumbia :)
sebastianp79 8 grudnia 2015 17:22 Odpowiedz
Pamiętasz może nazwę biura/hostelu z którego jechałeś na playa blanca ? Może mają jakąś stronę internetową
zeus 8 grudnia 2015 18:22 Odpowiedz
Ja pytałem w media luna hostel, no i musiałem się trochę potargować. :)
sebastianp79 8 grudnia 2015 18:25 Odpowiedz
Dzięki :-)
michcioj 8 grudnia 2015 18:59 Odpowiedz
Zeus napisał:Ja pytałem w media luna hostel, no i musiałem się trochę potargować. :)o masakra bylem w tym hostelu na imprezie :-) :-)
zeus 8 grudnia 2015 19:04 Odpowiedz
Co do imprez, to cała ulica to non stop impreza ;P
86184 14 grudnia 2015 18:13 Odpowiedz
Świetnie się czyta i ogląda Twoją relację. Czy wybaczyłbyś wpadki LOT-owi, gdyby wprowadził w mundurkach dekolty typu Easyfly?:mrgreen:
kevin 16 grudnia 2015 13:29 Odpowiedz
@Zeus ładne miejsce, ta dolina robi wrażenie. Nie wiem czemu, ale powiązałem Twoje zadrapanie z pazurami tego zwierzaka, którego masz na zdjęciu ;)
zeus 16 grudnia 2015 14:03 Odpowiedz
@kevin To z drutu kolczastego. Było tam tyle błota, ze się przewróciłem i spadałem przez przepaść, i drut kolczasty mnie "uratował" W casa, spytałem się pracownicę czy mają alkohol, ona zdziwiona, pyta po co, no i pokazuję jej moją rękę. Ona już blada, ze się przewróciłem gdzieś w casie, ale po odpowiedzi ze to Valle de Cocora, to odetchnęła ulgą ;D
olir1987 29 stycznia 2016 14:53 Odpowiedz
super relacja, na pewno dobre źródło inspiracji;)
michzak 5 lutego 2016 12:57 Odpowiedz
@Zeus osobiście nie próbowałem, ale z tego co wiem obdarowana osoba bardzo się cieszyła i jeszcze do dziś chyba ją mają :Dale miałem ją okazję powąchać i sam bym jej nie wypił (dla mnie czarna kawa jest już za mocna, a co dopiero espresso czy ta) - wystarczająco pobudzający był sam zapach :)Jeszcze raz dzięki wielkie! :)
arekkk 5 lutego 2016 13:39 Odpowiedz
@Zeus, super wartościowa relacja. Gdzie następna dalsza wyprawa?
zeus 5 lutego 2016 13:53 Odpowiedz
Zależy :P W marcu tydzień po Turcji a w maju 2 tygodnie po Peru. A w 17 już mam 2 plany długiej wycieczki :D
zeus 8 lutego 2016 13:09 Odpowiedz
No i koniec relacji, czas na Pros and Cons tego wyjazdu (czyli plusy i minusy)Plus- Mało turystów (nie licząc Cartagene) a w niektórych miast, to prawie ich w ogóle nie było!- Przesympatyczny ludzie, zawsze chętni do pomocy i do pogawędki. Nawet policjanci chętni do pomocy wszędzie.- Rum. I rum ;D- Mięso, empanadas i świeże socki - Chill out :DMinus- "Kradzieże" w Cartagenie. Trzeba 3-4 razy sprawdzić czy nam wydano tyle reszty ile trzeba. - Prostytucja (w Cartagenie i w Medellin), ale niestety niż nie zrobić. Ten kraj to taka "Tajlandia" dla USA i Canady - Zielony banan (plantan), już nie mogłem na niego patrzyć - Trzeba znać hiszpańskiego, szczególnie jak się będzie podróżować poza Bogotą i Cartagenę - To nie kraj na "pierwszaków" w podróżach. Naprawdę trzeba mieć oczy dokoła głowy, i przemyśleć 2-3 razy przed zrobienia czegoś - Podróżowanie w niektórych środkach komunikacji beż "plastikowej" karty, z doładowaną sumą. Problem nie byłby taki, jakby było możliwe, zakupić taką kartę w terenie lotniska (BOG, PEI) a nie prosić mieszkańców o pomoc w pożyczeniu karty Co do niebezpieczeństwa. Tak jak @sko1czek @michcioj pisali, jest tam dalej niebezpiecznie. Nie tak jak za czaszach Pablito Escobara, ale nadal są dzielnice, które zaleczane są nie zwiedzać je wieczorem albo jak w Cali, żeby je w ogóle nie zwiedzać. W każdym mieście, policjant z chęcią pomoże wam, nawet porysuje duże X w niebezpiecznych dzielnicach. Tak jak napisałem na początku, trzeba myśleć 2 razy, przed zrobienia czegoś. Prawdopodobieństwo znalezienie kieszonkowca, jest taka sama (nawet i mniejsza) z tą w metrze w Barcelonie. Ale jak zawsze trzeba się dobrze schować rzeczy. Naprawdę polecam, zwiedzanie tego niesamowitego kraju. Przepiękne widoki, Parki Narodowe, ludzie, plaże itd. Z chęcią powróciłbym tam, żeby połączyć dalsze zwiedzanie z wizytą w Ekwadorze :D
arekkk 8 lutego 2016 14:12 Odpowiedz
Dobrze, że piszesz otwarcie o kwestii bezpieczeństwa. Do tej pory spotkałem się głównie z opiniami, że wszystko jest ok, nie ma się czego obawiać, etc. Podstawowe środki ostrożności zawsze muszą jednak być zachowane.
zeus 8 lutego 2016 14:22 Odpowiedz
To nie Wenezuela albo El Salvador, ale także nie Polska, Niemcy gdzie nie ma się co bać spacerować nocą z klubu. W Cali spacerowałem brudnymi spodniami (po trekkingu), zwykłym T-shirtem i rozdartą ręką, to prawie nikt mnie nie doczepiał (typu taksówkarze itd.) W Medellin spacerowałem po 22 (w Cartagenie po 23) i wszystko było spokojnie. W marginesie, miałem wtedy kamerkę Xiaomi, bo nie wpada tak bardzo na oko, jak lustrzanka. Wszystko OK, np. jest w Acapulco, słynny kurort, ale zajmują chyba 5 albo 6 miejsce jako najbardziej niebezpieczne miasto na świecie ;)
zeus 9 lutego 2016 17:01 Odpowiedz
Słowo końcowe :)Video z mojej podróży (mój pierwszy :) dlatego jeszcze nie doskonały) http://tinyurl.com/hkyx9x6Suma summarum, 2000 zdjęć, ponad 40 stroń worda, parę tyś. km przejechanych po Kolumbii, hektolitry kawy, multum empanadas i jedna maczeta jako pamiątka.Dziękuje wszystkim którzy czytali moją relację. Za niedługo rozpoczynam o weekendzie w Konstantynopolu :) Fin