+2
Zeus 16 listopada 2015 12:13
1.jpg


Castillo San Felipe de Barajas

Dziś to zwiedzanie najważniejszej atrakcji Cartageny, czyli fortu San Felipe de Barajas, który znajduje się na wzgórzu San Lazaro. Zbudowany w 1647, po ataku Sir Francisa Drake-a na Cartagene w 1586. Forteca odegrała dość ważną rolę w historii Cartageny, w trakcje oblężenia miasta przez Anglików w 1741 albo w czasie wyzwolenia kraju od Hiszpanów w 19 wieku. Od 1984 znajduję się w światowej liście UNESCO.

Forteca jest dość blisko starego miasta i można tam się dostać beż problemu na nogach (przejazd taksówką to około 5000-6000 COP).

Cena biletów: 17000 COP dorosły, 8000 dziecko/student (ISIC)
Darmowe wejście: Ostatnia niedziele miesiąca między lutym i listopadem.
Audioguide: 10000 COP, przewodnik 20000 COP
Do każdego biletu dają mapę fortecy z informacjami o jej zabudowie i o legendach.


2.jpg


Flaga Kolumbii, symbolizująca: Złoto, Oceany: Atlantyk i Pacyfik i krew polana o niepodległość

„Castillo” to największa twierdza która kiedykolwiek została zbudowana przez Hiszpanów w ich koloniach. Obecna zabudowa to z 1798, kiedy powstały nowe baterie artyleryjskie, baszty ale i wielopoziomowy labirynt. Tunele zostały tak zbudowane, że każdy hałas odbijał się w całej drodze wzdłuż nich, dzięki temu można było usłyszeć dźwięku stóp zbliżającego się wroga ale i ułatwić komunikację wewnętrzną.
Niestety w twierdzy nie ma prawie w ogóle tabliczek informacyjnych, więc albo zwiedzamy za pomocą przewodnika albo zwiedzamy w samemu ciesząc się widokami.
Do zwiedzania możemy na spokojnie przeznaczyć jakieś 2 godzinki.


3.jpg


Stare Miasto


4.jpg




5.jpg




6.jpg




7.jpg



PS, nie zapomnijcie wody wziąć ze sobą, jako ze słonce tam nie wybacza i jest upalnie czasami.

A jak was dopadnie głód (jak mnie) to możecie kupić coś w okolicznych restauracjach dla „białych” z cenami też dla białych, albo się przejść kawałek dalej, i skoczyć do Galerii: Mall Plaza El Castillo (blisko do mostu i pomnika India Catalina).

Na ostatnim piętrze ulokowane są restauracje typu fast food ale i slow food. Ja wybrałem tą którą się specjalizuje zielonym bananem (po angielsku to plantain), czyli tym słonym i beż smaku. Był to błąd zamowic placki plantain. Dobrze ze świeża Piña colada uratowała sytuację. Za niecałe 6000 COP dostałem 12 placków, ser żółty i kwaśną śmietanę. Do czasu jak miałem śmietanę, to jakoś te banany smakowały, ale po zakończeniu jej, to w ogólne nie mogłem ich przełknąć. Nie mogę zrozumieć, jak w kraju tylu przypraw, mogą mieć takie mdłe jedzenie. No cóż, ostatnie 4 dałem bezdomnemu, który tak się ucieszył jakby dostał parę tys. pesos.


8.jpg


Placki z zielonego Banana

Skoczyłem jeszcze do Mc Donalda, dla kupna świeżego soku z marakuj, koszt jakieś 2000 COP, i pytam się czy mogę kartą zapłacić. Ona spoko, nie ma problema, wbija cenę do czytnika, i do mnie: Cuantas quotas? Czyli ile rat. Ja zdziwiony, pytam się o jakie raty chodzi . Dowiedziałem się, ze w Macu, ale i w całej Kolumbii, można wszystko kupić na raty. Tutaj, miałem do 12 rat, za coś, co kosztuje 2.6 złotych! Jednak jako dobry burżuj z Europy zapłaciłem całość.

Powrót do hostelu. Po drodze, robienie paru zdjęć ulicznych autobusów (kierowcy specjalnie hamowali, żeby im zrobić lepsze zdjęcie
i nawet pozowali do zdjęcia :D )


9.jpg




11.jpg




10.jpg


Castillo San Felipe de Barajas


Szybki prysznic i wio do starego miasta, na zachód słońca, przy murkach starego miasta, obok Cafe Del Mar.


12.jpg


Brama Zegarowa


13.jpg




14.jpg


Juan Pablo II


15.jpg


Muzeum Inkwizycji


16.jpg




17.jpg


Widok na dzielnicę Bocagrande


18.jpg


Zachód słońca


19.jpg




20.jpg




21.jpg




22.jpg


Stare miasto


23.jpg




24.jpg


Brama Zegarowa


25.jpg

5/11/2015
Playa Blanca i Cartagena


Dziś to dzień relaxu. Będąc przy morzu karaibskim tylko jedno przychodzi do głowy. Rajska, piarżysta /piaszczysta/ plaża i palmy.
Cartagena niby znajduje się przy morzu, i plaże ma, ale woda tam jest zbyt brudna żeby się wykąpać, chociaż znajdzie się paru śmiałków którzy skoczą do wody. Tutaj przychodzi tylko jedna opcja, wyspa Baru i plaża Blanca (Playa Blanca)!

Każdy hostel organizuje wyprawy do tej plaży. Można tam dojechać busem (wyspa jest połączona mostem) albo statkiem. Ja wybrałem pierwszą opcję, ale nie z mojego hostelu. Mamallena życzyła 50.000 COP, za sam przejazd, a hostel naprzeciwko, 40.000 z obiadkiem i open barem.

Odjeżdżamy o 9 rano z pod hostelu i już o 10:30 jesteśmy przy plaży. Niestety, widać ze komercja na całego. Leżaki, parasole, bary znajdują się wzdłuż wybrzeżu. Do tego trzeba dodać licznych sprzedawców którzy non stop chcą ci coś sprzedać tak jak: mule, drinki, kapelusze, selfie stick no i masaż.


1.jpg




2.jpg




3.jpg



Po zakupie paru piw (przy wejściu jest sklepik, który ma świetną ofertę, 8 puszek piwa 330ml + worek z kostkami lodu, za 12.000 COP ) i wio w szukaniu spokojnego zakamarka.

Jakieś 800 metrów plaży, znajduje dość puste miejsce. Krem do opalania (polecam żeby przynieść z Polski jako ze w Cartagenie, jest mega drogo) i szybko się wykąpać.
I tak przez kolejne 5 godzin, piwko, czytanie książki, kąpanie się i w kółko to samo, aż do 16:00, kiedy pojechaliśmy na obiad. Na obiad piwko, ryba smażona, plantain i sałatka kokosowa. Nawet niezłe.

Szybki powrót do hostelu, prysznic i skoczyć po pamiątki. Najlepszy sklepik pamiątek znajdziemy obok pomnika India (kropka fioletowa). Ceny pamiątek rozpoczynają od 1000 COP (małe modele samochodowe) pocztówki za około 600 COP i koszulki 10000 COP.


CTG2.jpg



Na kolacje skoczyłem do kolegi z Grecji, który się wkurzył na obecną sytuację w Grecji i wyemigrował do Cartageny żeby odpalić pierwszą grecką restaurację w Kolumbii !!

https://www.facebook.com/Greciacafe-Y-S ... 9/?fref=ts


4.jpg




5.jpg




6.jpg




7.jpg



Powrót do hostelu, spakowanie się i do spania, jako ze następnego dnia miałem wylot z rana do Medellin.

PS. Atrakcja tego dnia -

Przychodzi koleś do mnie jak czytałem książkę, gadka-szmatka i pyta mnie, skąd jestem. Odpowiadam mu ze z Polski, a on z dumą: Znam stolicę Polski! To Wadowice!6/11/2015
Medellín


Dziś ponownie wstajemy wcześniej. Lecimy do Medellín!

Dawną stolicę kartelu narkotykowego w Kolumbii (i na świecie) i także słynnego barona Pabla Escobara. Miasto które zajmowało 2 miejsce pod kątem niebezpiecznych miast na świecie zaraz obok Bagdadu.

Ale czy tak jest naprawdę ? Można tylko zwiedzić i przekonać się. Niestety nie będę mieć sporo czasu na to miasto, jako ze następnego dnia mam lot do Pereiry i stamtąd do Salento i do Zony Kafeteria.

Wracamy do Cartageny i do hostelu Mamallena. Szybkie śniadanie (jak zawsze racuchy i kawa) i już jestem gotowy jechać do lotniska, takim samym sposobem jak jechałem do Cartageny, czyli autobusem - naprzeciwko pomniku India Catalina.

Po 30 minutach, znowu przy muzyce reggae i chill out stylu, jestem na lotnisku i ustawiam się w kolejce do stanowiska VivaColombia. VivaColombia to nic innego niż ichniejszy Ryanair. Ale dawnego Ryanaira, beż numerowanych miejsc i małym podręcznym bagażem. Ale za to mają fajny system wchodzenia na pokład, podzielone na 4 grupy, żeby nie powstał tłok przy wchodzenie do samolotu. Jako że zamówiłem drugi bagaż podręczny dostałem automatycznie privilege pass i wejście na pokład z pierwszą grupką ludzi do samolotu.


111.jpg


Cartagena de Indias! To już jest koniec! Przepiękne miasto, wesołe w samo siebie, mili ludzie no i morze! Dużo morza! Szkoda tylko że wszystkie fajne plaże to dopiero 45 minut jazdy od centrum Cartageny. Po godzinie i 20 minut czekania, dostałem wreszcie boarding passa

Samo lotnisko w Cartagenie to atrakcja sama w sobie (tak uważałem, dopóki nie widziałem lotniska w Medellín i Cali), informacje jedynie w języku hiszpańskim, brak klimy, a na zewnątrz jakieś 40 stopni.

Lot odleciał planowo o 11:55, dość starym A320, i po godzinie już było widać zielone i gęste lasy departamentu Antioquia i o 13 już byliśmy w Rio Negro. Nie, to nie Medellín, tylko miasto oddalone jakieś 40 km od Medellín.


1.JPG




2.jpg



Najtańsza opcja, to autobus, tak jak napisałem tu: http://www.fly4free.pl/forum/lotnisko-m ... ro#p668123

50 minut i dojeżdżamy do centrum handlowego San Diego, i do stacji metra Exposiciones.

Medellín to jedyne miasto w Kolumbii które posiada metro. Uważane za najlepszą inwestycje tego miasta. Znajdziemy w nim 2 linie metra i dodatkowo 3 linie kolejki liniowej, żeby mogli mieszkańcy facelii, którzy znajdują się w górze, szybko dojechać do centrum.

Mapa połączeń:
Image

Cena za jeden przejazd to 2000 COP (nie dotyczy kolejki linowej z Santo Domingo do Parque Arvi) i można jeździć ile chcemy, dopóki nie wyjdziemy z bramek.

Nocleg miałem w hotelu Conquistadores, w centrum Medellín, niedaleko metra. Fajny hotelik, tani i do tego jest kawa darmowa przez cały dzień.

Szybki prysznic i jedziemy metrem do przystanku Itagui. Tam ulokowany jest cmentarz Montesacro i w nim pochowany jest dawny baron narkotykowy, Pablo Escobar.

Pablo do dziś jest uważany za bohatera narodowego (de facto tylko tego miasta) jako osobę pomagała biednym ludziom (de facto 2 przekupywała) . W fawelach znajdziemy liczne jego obrazki, małe posągi ale i duże barrio (dzielnica) która się nazywa Escobar.

Niestety, do cmentarza jednak nie dotarłem (zgubiłem się w fawelach, i musiałem pić kawkę z lokalsami) i olałem sprawę, jako ze nigdzie nie było znaku jak dojść do cmentarza. Okazało się ze cmentarz ulokowany jest około 2km od przystanku.

Shit happens, jak się mówi, i wracam do stacji metra. Teraz jedziemy do Acevedo i z stamtąd zwiedzić fawele z góry aż do przystanku Santo Domingo.


5.jpg


Kolejka Liniowa


4.jpg


Fawele

Muszę przyznać ze nie wyobrażałem takie fawele. Nie mają nić wspólnego z tymi co TV nam pokazuje z Brazylii lub Indii. Wszystkie są zadbane, znajdziemy liczne parki, placów zabaw i siłownie.
Niestety czasu dużo nie miałem i musiałem szybko znowu zejść do metra, i pojechać do centrum żeby trochę się tam poszperać.

Szybka kolacja, buñuelos, taki pączek z serem, którego można kupić za 500 COP (pycha) i wio


3.jpg


Buñuelos


6.jpg


Plaza Bolivara


7.jpg




8.jpg


Salsa


9.jpg


Salsa

Tak jak pisałem w Bogocie, najsłynniejszy mieszkaniec Medellín, to słynny rzeźbiarz i malarz, Fernando Botero (Pablo Escobar, urodził się w miejscowości Rio Negro).

Dość duży zbiór jego dzieł znajdziemy w Muzeum Antiochii (największy jest w Bogocie) ale i placu imienia Botery.


10.jpg


Plaza Botero


12.JPG


Plaza Botero


13.jpg


Plaza Botero


14.jpg


Plaza Botero

Około 21j wracałem do mieszkania żeby się wykąpać i rano wstać i pojechać na drugie lotnisko Medellín - i polecieć do Pereiry.07/11/2015
Salento


05:30. Beautiful Day by U2 wyje z mojej komórki. Wstaję, cały obgryziony przez komary (to pierwsza i ostatnia noc gdzie tak mnie urządziły te france) ale za to gotowy do następnego punktu mojej wycieczki. Będzie to Salento, miasteczko położone w środku Zony Kawowej, z wyśmienitą kawą i blisko do licznych szlaków przez lasy.

Najszybszym sposobem żeby tam się tam dostać to przelot samolotem do Pereiry albo do Armenii i potem autobusem do Salento. Z Medellin mamy 2 linie, które lecą bezpośrednie do tych miast (Easyfly do Pereiry i ADA do Pereiry i Armenii) z małego lotniska EOH, niedaleko stacja metra El Poblado. Avianca i LAN lecą do tych miast, ale z przesiadką w Bogocie i z głównego lotniska w Rio Negro.

Można także z dworca Del Sur dojechać w 6-9 godzin do Pereiry i potem przesiąść się na drugi do Salenty.

Ja wybrałem opcję Easyfly (wjakos ADA nie przechodziła moja karta), i za godzinny lot zapłaciłem około 170 zlotych. Wiem, ze to dużo, ale jakoś się zwlekałem z kupnem (praca licencjacka itd.) ale porównanie tych 9 godzin jazdy przez góry, to wolałem dopłacić.

Wylot miałem na 0840, to około 0600 wyszedłem z hotelu, żeby pójść do przystanku metra. Po drodze dobre tinto i buñuelos, i za około 40 minut byłem już na lotnisku. Więcej tu: http://www.fly4free.pl/forum/lotnisko-m ... ,688,83236

Lotnisko jednak swoje lata ma, ale za to jedzie się szybciej i taniej niż do MDE. To widać z zewnątrz ale też z środka. Obecnie na tym lotnisku obsługiwane są jedynie loty krajowe.


1.jpg



Szukam check in do mojego lotu, Easyfly. Tam w check in nie ma napisane na który lot jest otwarty, tylko jest nazwa i logo firmy.
Przechodzę do okienka i jestem gotowy po hiszpańsku powiedzieć pracownikowi pokazując rezerwacje:

¿Hola, cómo estás?
¿Puedo tener un asiento de la ventana?
(w skrócie, ze chciałbym mieć miejsce przy oknie)

A za ladą, wychodzi pracowniczka, w ciężko to nazwać dekoltem, bo wszystko było widać.

No i zamiast powiedzieć po hiszpańsku, to co chciałem, powiedziałem coś w tym stylu:
Abuda kalo i tak dalej.
Ona:
¿Perdon?

No to wtedy po angielsku powiedziałem ze chcę okno, i dostałem.

Bilet trochę nietypowy, taki jak do greckiego PKS. Naklejka do bagażu, to tylko kolorowa naklejka (na każdą trasę mają inny kolor) i wio, można przejść security (ciężko to nazwać security) i poczekać na lot.


2.jpg



Saloniku to lotnisko nie ma, gate są przypisane liniom lotniczym, i nie zmieniają się, ale za to jest darmowe WiFi!
Cenna uwaga- Tam nikt nie włada po angielsku. Nie oczekujcie ze będzie wezwanie do samolotu po angielsku, dlatego warto słuchać ogłoszenia destynacji żeby się nie zagapić.

Z powodu deszczu lot został opóźniony o 2 godziny, ale Easyfly zadbała o nas, dając nam soczek i empanadas w ramach poczekania. I tak dobrze, jak patrząc na taką linię.
O 1040, wchodzimy, do przestarzałego BAe Jetstream 41, safety po hiszpańsku oczywiście, i wzbijamy się!
(PS, tak! szyby były zamalowane na niebiesko!)



Dodaj Komentarz

Komentarze (51)

higflyer 16 listopada 2015 13:03 Odpowiedz
Kolumbia kojarzy mi się przede wszystkim z tą panią https://www.youtube.com/watch?v=_e4yn8ZWEr8
higflyer 16 listopada 2015 13:29 Odpowiedz
Moje skojarzenie zdecydowanie ładniejsze.
tom971 16 listopada 2015 13:39 Odpowiedz
Nocka na Okęciu - mniam :) Da sie przeżyć z godnością.
sko1czek 19 listopada 2015 21:52 Odpowiedz
Zeus, te psy nie szukały czasem narkotyków? :idea:
dmirstek 19 listopada 2015 22:08 Odpowiedz
kto by jechał z drewnem do lasu :) Takie akcje to masowo w drugą stronę.
zeus 19 listopada 2015 22:25 Odpowiedz
@sko1czek Nie, trotyl ;)Jak wracałem to miałem USG brzucha w Kolumbii ^^
arekkk 19 listopada 2015 22:26 Odpowiedz
Rutynowo czy wzięli cię za Narcosa?
zeus 19 listopada 2015 22:29 Odpowiedz
Rutynowo. Jako ze Cali nie ma full body scaners jak Bogota, to tylko USG
sko1czek 19 listopada 2015 22:30 Odpowiedz
Pewnie z powodu zaparcia.
lataczuk 19 listopada 2015 22:35 Odpowiedz
@Zeus - nie udawaj Greka, tylko pisz dalej!
lahcimmm2 19 listopada 2015 22:50 Odpowiedz
ciekawie, dynamicznie, super się czyta!
don-bartoss 19 listopada 2015 23:03 Odpowiedz
@Zeus, bardzo fajna i ciekawa relacja. Kontynuuj :)
zeus 19 listopada 2015 23:05 Odpowiedz
Na razie się wziąłem do robienia teledysku z tego wjazdu :) Zobaczymy jak pójdzie :) Sobotę następny rozdział :D
sudoku 19 listopada 2015 23:37 Odpowiedz
Czy niebieskie koszulki są tylko dla adminów?
gadekk 19 listopada 2015 23:46 Odpowiedz
@Sudoku, ta koszulka oficjalnie jest koloru szary melanż :D
sudoku 19 listopada 2015 23:52 Odpowiedz
W moim wieku takie niuanse są już niedostrzegalne. :cry:
szymonpoznan1 19 listopada 2015 23:54 Odpowiedz
Ta koszulka była biała - tylko zeus wyprał w 60 stopniach z tą granatową koszulką :D
lahcimmm2 19 listopada 2015 23:58 Odpowiedz
szymonpoznan1 napisał:Ta koszulka była biała - tylko Zeus wyprał w 60 stopniach z tą granatową koszulką i nie była jego tylko Gortata:):D
zeus 20 listopada 2015 00:03 Odpowiedz
szymonpoznan1 napisał:Ta koszulka była biała - tylko Zeus wyprał w 60 stopniach z tą granatową koszulką :DCzekałem kiedy Chajzer wpadnie z Vizirem, żeby ją wyprać w 40 stopniach, ale jako ze mnie olewał, wyprałem ją w 60, i takie efekty...
kevin 23 listopada 2015 15:44 Odpowiedz
Fajnie ogląda się zdjęcia i czyta relację z miejsc, z których dopiero co się wróciło :)Drobne uwagi:- wstęp do Muzeum Złota kosztuje 3000 COP (5000 to też niewiele ;)- ta góra to Monserrate, a nie Montserrat - chociaż nazwana właśnie po tej katalońskiej@Zeus na tym zdjęciu z Monserrate jakbyś się obrócił to byś zobaczył mój hotel ;) Też się obawiałem, jak będzie z wysokością, bo góra ma 3152 m n.p.m., ale jakoś nie czułem się źle (poza małą zadyszką po drodze, ale to zwalam na siedzący tryb życia...).
zeus 23 listopada 2015 15:50 Odpowiedz
@kevinBicentenario czy Continental? :DDzięki za poprawę :) Autocorrect mi zmieniał Monserrate na Montserrat ^^
kevin 23 listopada 2015 16:10 Odpowiedz
Bicentenario - budynek może wygląda na duży, ale pokoje były tylko na 3 piętrach.Czekam na dalszy ciąg - moja przygoda z Kolumbią to tylko Bogota i Cartagena, a Ty trochę więcej zwiedziłeś :)
sebastianp79 23 listopada 2015 19:50 Odpowiedz
Super się czyta :) Również czekam na dalszy ciąg Wyjazd do Kolumbii ciagle przede mną :) Kupowałeś może jakąś kawę w Kolumbii żeby przywieść do polski ? Jeśli tak poleciłbyś jakąś ?
sebastianp79 23 listopada 2015 21:06 Odpowiedz
Dzięki :-) kawę uwielbiam i na pewno tam trochę kupię :-) a lepiej jakąś polecona :-)
japonka76 25 listopada 2015 15:48 Odpowiedz
Wow relacja :) podoba mi się, że ją tak fajnie podzieliłeś. Czekam na więcej.Byłeś tam sam i nie czułeś się w jakikolwiek sposób zagrożony (jak do tej pory). Czyli samotne podróżowanie po Kolumbii jest bezpieczne.
zeus 25 listopada 2015 15:58 Odpowiedz
Dzięki @Japonka76Czułem się zagrożony, tam gdzie Internet mi kazał (np. Cali) i opisywał żeby brać tylko taksówkę a z komunikacji miejskiej to tylko z daleka. Nie na widzę taksówek i mega rzadko ich biorę, i to samo dotyczyło Kolumbii. I nić mi się nie stało. W Cali (opowiem o niej więcej w ostatnim rozdziale) czułem się zagrożony pierwsze 5 minut, do czasu kiedy starsza osoba, dała mi za darmo przejazd autobusem miejskim, i pakazała mi ze Cali nie jest tak straszny jak ludzie o niej mówią (9 niebezpieczne miasto na świecie).W Bogocie miałem tylko problem z bezdomnymi, bo ich tam jest multum i tyle. W Cartagenie kradli w stoiskach i hostelach, pod kątem zapomnienia reszty albo milenia banknotów (zamiast dać ci resztę 10000, dawali ci 1000 itd.) W Medellin i Salento to full relax ;)
tom971 25 listopada 2015 16:14 Odpowiedz
Fajny ten wikipost - schludnie to wygląda przy odcinkowych relacjach
lukste9 25 listopada 2015 18:15 Odpowiedz
Ja wchodzilem na Monserrate z zona i co chwile stalo po 2 policjantow wiec raczej nie ma sie czego obawiac:)I to bylo w czwartek:DSuper relacja.Gratuluje.
zeus 25 listopada 2015 22:00 Odpowiedz
@lukste9 No wiesz, jak glina mówi nie (a szczególnie takim miejscu) to dla mnie znaczy tylko nie ;) Nie ma co narzekać bo i tak droga nie była ta kolejka ;D
lukste9 25 listopada 2015 22:01 Odpowiedz
Ale za to jaki trening wytrzymalosciowy Ciebie ominal:D
sko1czek 28 listopada 2015 13:23 Odpowiedz
Bogota jest świetna, to prawda, ale:1) pogoda jest wkurzająca, generalnie codziennie pada, podczas naszego pobytu na peryferiach Bogoty sypał śnieg i ogłoszono stan klęski. W tym czasie w La Candelarii lał deszcz. 2) że Tobie nic się nie przydarzyło i czułeś się bezpieczny nie oznacza, że całe miasto jest bezpieczne. To jest ogromna, rozłożysta metropolia, co widać najlepiej z Monserrate. Ma dzielnice lepsze, słabsze i bardzo złe. My mieszkaliśmy na Carrera 10 dwie "esquiny" od Carrera 7 zamienianej w week-endy w deptak, w okolicy Mercado de San Alejo. Z jednej strony mieliśmy Stare Miasto i dzielnice turystyczne, ale z drugiej zaczynała się dzielnica bardzo nieprzyjemna a po zmroku niewątpliwie niebezpieczna. Gdy wracając w nocy do hotelu skierowaliśmy się w nieodpowiednią stronę zatrzymał nas patrol policyjny i eskortował pod hotel twierdząc, że prawdopodobieństwo napadu i wyrwania plecaka wynosi 100%. Sprawdziłem potem w Lonely Planet- odradzają zapuszczanie się na zachód od Carrera 10 nawet w ciągu dnia.
jacoby76 28 listopada 2015 16:04 Odpowiedz
Koniecznie sprobuj krewetek ceviche maja na placu przed wjazdem do starego miasta
michcioj 29 listopada 2015 01:11 Odpowiedz
zeus: ''Normalni ludzie, jak zwiedzają Amerykę Południową, wybierają kraje typu Peru, Chile, Brazylię albo Argentynę. Mało kto wybiera Kolumbie jako pierwsze doświadczenie w tym regionie. '' widoczenie tez jestem niezbyt normalny, bo pierwszy raz do Ameryki Poludniowej polecialem wlasnie do Kolumbii :) pozdrawiam michcioj
michcioj 29 listopada 2015 01:11 Odpowiedz
zeus: ''Normalni ludzie, jak zwiedzają Amerykę Południową, wybierają kraje typu Peru, Chile, Brazylię albo Argentynę. Mało kto wybiera Kolumbie jako pierwsze doświadczenie w tym regionie. '' widoczenie tez jestem niezbyt normalny, bo pierwszy raz do Ameryki Poludniowej polecialem wlasnie do Kolumbii :) pozdrawiam michcioj
sebastianp79 29 listopada 2015 21:35 Odpowiedz
Moim pierwszym krajem w Ameryce Południowej również będzie Kolumbia :)
sebastianp79 8 grudnia 2015 17:22 Odpowiedz
Pamiętasz może nazwę biura/hostelu z którego jechałeś na playa blanca ? Może mają jakąś stronę internetową
zeus 8 grudnia 2015 18:22 Odpowiedz
Ja pytałem w media luna hostel, no i musiałem się trochę potargować. :)
sebastianp79 8 grudnia 2015 18:25 Odpowiedz
Dzięki :-)
michcioj 8 grudnia 2015 18:59 Odpowiedz
Zeus napisał:Ja pytałem w media luna hostel, no i musiałem się trochę potargować. :)o masakra bylem w tym hostelu na imprezie :-) :-)
zeus 8 grudnia 2015 19:04 Odpowiedz
Co do imprez, to cała ulica to non stop impreza ;P
86184 14 grudnia 2015 18:13 Odpowiedz
Świetnie się czyta i ogląda Twoją relację. Czy wybaczyłbyś wpadki LOT-owi, gdyby wprowadził w mundurkach dekolty typu Easyfly?:mrgreen:
kevin 16 grudnia 2015 13:29 Odpowiedz
@Zeus ładne miejsce, ta dolina robi wrażenie. Nie wiem czemu, ale powiązałem Twoje zadrapanie z pazurami tego zwierzaka, którego masz na zdjęciu ;)
zeus 16 grudnia 2015 14:03 Odpowiedz
@kevin To z drutu kolczastego. Było tam tyle błota, ze się przewróciłem i spadałem przez przepaść, i drut kolczasty mnie "uratował" W casa, spytałem się pracownicę czy mają alkohol, ona zdziwiona, pyta po co, no i pokazuję jej moją rękę. Ona już blada, ze się przewróciłem gdzieś w casie, ale po odpowiedzi ze to Valle de Cocora, to odetchnęła ulgą ;D
olir1987 29 stycznia 2016 14:53 Odpowiedz
super relacja, na pewno dobre źródło inspiracji;)
michzak 5 lutego 2016 12:57 Odpowiedz
@Zeus osobiście nie próbowałem, ale z tego co wiem obdarowana osoba bardzo się cieszyła i jeszcze do dziś chyba ją mają :Dale miałem ją okazję powąchać i sam bym jej nie wypił (dla mnie czarna kawa jest już za mocna, a co dopiero espresso czy ta) - wystarczająco pobudzający był sam zapach :)Jeszcze raz dzięki wielkie! :)
arekkk 5 lutego 2016 13:39 Odpowiedz
@Zeus, super wartościowa relacja. Gdzie następna dalsza wyprawa?
zeus 5 lutego 2016 13:53 Odpowiedz
Zależy :P W marcu tydzień po Turcji a w maju 2 tygodnie po Peru. A w 17 już mam 2 plany długiej wycieczki :D
zeus 8 lutego 2016 13:09 Odpowiedz
No i koniec relacji, czas na Pros and Cons tego wyjazdu (czyli plusy i minusy)Plus- Mało turystów (nie licząc Cartagene) a w niektórych miast, to prawie ich w ogóle nie było!- Przesympatyczny ludzie, zawsze chętni do pomocy i do pogawędki. Nawet policjanci chętni do pomocy wszędzie.- Rum. I rum ;D- Mięso, empanadas i świeże socki - Chill out :DMinus- "Kradzieże" w Cartagenie. Trzeba 3-4 razy sprawdzić czy nam wydano tyle reszty ile trzeba. - Prostytucja (w Cartagenie i w Medellin), ale niestety niż nie zrobić. Ten kraj to taka "Tajlandia" dla USA i Canady - Zielony banan (plantan), już nie mogłem na niego patrzyć - Trzeba znać hiszpańskiego, szczególnie jak się będzie podróżować poza Bogotą i Cartagenę - To nie kraj na "pierwszaków" w podróżach. Naprawdę trzeba mieć oczy dokoła głowy, i przemyśleć 2-3 razy przed zrobienia czegoś - Podróżowanie w niektórych środkach komunikacji beż "plastikowej" karty, z doładowaną sumą. Problem nie byłby taki, jakby było możliwe, zakupić taką kartę w terenie lotniska (BOG, PEI) a nie prosić mieszkańców o pomoc w pożyczeniu karty Co do niebezpieczeństwa. Tak jak @sko1czek @michcioj pisali, jest tam dalej niebezpiecznie. Nie tak jak za czaszach Pablito Escobara, ale nadal są dzielnice, które zaleczane są nie zwiedzać je wieczorem albo jak w Cali, żeby je w ogóle nie zwiedzać. W każdym mieście, policjant z chęcią pomoże wam, nawet porysuje duże X w niebezpiecznych dzielnicach. Tak jak napisałem na początku, trzeba myśleć 2 razy, przed zrobienia czegoś. Prawdopodobieństwo znalezienie kieszonkowca, jest taka sama (nawet i mniejsza) z tą w metrze w Barcelonie. Ale jak zawsze trzeba się dobrze schować rzeczy. Naprawdę polecam, zwiedzanie tego niesamowitego kraju. Przepiękne widoki, Parki Narodowe, ludzie, plaże itd. Z chęcią powróciłbym tam, żeby połączyć dalsze zwiedzanie z wizytą w Ekwadorze :D
arekkk 8 lutego 2016 14:12 Odpowiedz
Dobrze, że piszesz otwarcie o kwestii bezpieczeństwa. Do tej pory spotkałem się głównie z opiniami, że wszystko jest ok, nie ma się czego obawiać, etc. Podstawowe środki ostrożności zawsze muszą jednak być zachowane.
zeus 8 lutego 2016 14:22 Odpowiedz
To nie Wenezuela albo El Salvador, ale także nie Polska, Niemcy gdzie nie ma się co bać spacerować nocą z klubu. W Cali spacerowałem brudnymi spodniami (po trekkingu), zwykłym T-shirtem i rozdartą ręką, to prawie nikt mnie nie doczepiał (typu taksówkarze itd.) W Medellin spacerowałem po 22 (w Cartagenie po 23) i wszystko było spokojnie. W marginesie, miałem wtedy kamerkę Xiaomi, bo nie wpada tak bardzo na oko, jak lustrzanka. Wszystko OK, np. jest w Acapulco, słynny kurort, ale zajmują chyba 5 albo 6 miejsce jako najbardziej niebezpieczne miasto na świecie ;)
zeus 9 lutego 2016 17:01 Odpowiedz
Słowo końcowe :)Video z mojej podróży (mój pierwszy :) dlatego jeszcze nie doskonały) http://tinyurl.com/hkyx9x6Suma summarum, 2000 zdjęć, ponad 40 stroń worda, parę tyś. km przejechanych po Kolumbii, hektolitry kawy, multum empanadas i jedna maczeta jako pamiątka.Dziękuje wszystkim którzy czytali moją relację. Za niedługo rozpoczynam o weekendzie w Konstantynopolu :) Fin