DSC_4817 by Maciej Żmudziński, on FlickrCo do prostoty to się zgodzę, natomiast przejrzałem jeszcze raz zdjęcia i nie wydaje mi się żeby płaskie dachy przeważały
;)
Kolejnym naszym celem była Talkeetna - miasteczko w którym honorowym burmistrzem jest ... kot o imieniu Stubbs
:D Dla niedowiarków dowód z wikipedii:
Jako fanatyczni kociarze oczywiście koniecznie chcieliśmy spotkać się z burmistrzem. "Mr. Mayor" jest już bardzo wiekowy więc trochę się obawiałem czy w ogóle dożyje naszej wizyty, ale udało się
:P
Kot nie jest jednak jedyną atrakcją tego miasteczka. Przede wszystkim służy ono jako baza wypadowa wszystkich ekspedycji na najwyższy szczyt Ameryki Północnej - Mt. McKinley, a także lotów widokowych nad parkiem narodowym Denali (indiańska nazwa Mt. McKinley, co oznacza "The Great One"). Z drogi niedaleko Talkeetna jest najlepszy widok na górę, ponieważ miejscowość ta znajduje się znacznie bliżej Denali niż turystyczna część parku narodowego Denali. Centrum miasteczka sklasyfikowane jest jako National Historic Site, a przy głównej ulicy znajduje się kilka oryginalnych budynków z początków XX wieku. I jeszcze ciekawostka - podobno Talkeetna była pierwowzorem dla miasteczka Cicely z serialu Przystanek Alaska (Northern Exposure).
288. Najpierw jeszcze jedna fota z trasy - most przez Knik River w przebiegu Old Glenn HWY DSC_4820 by Maciej Żmudziński, on Flickr
291. I jesteśmy w Talkeetna. Nagley's General Store to biuro burmistrza - właściciele sklepu przygarnęli go 18 lat temu i zamieszkuje tam do dziś
:) Jest to jednocześnie jeden z najstarszych budynków w Talkeetna. Rodzina Nagley była jedną z pierwszych, które się w tym miejscu osiedliły.
Po spacerze główną ulicą Talkeetna mieliśmy wrażenie, że to nie jest prawdziwe miasteczko, tylko jakiś plan filmowy
:) Wszystkie te stare domy wyglądały trochę jak z Dzikiego Zachodu, tylko te tłumy turystów przewalających się we wszystkie strony i siedzących w ogródkach knajp jakby zupełnie nie pasowały do tego miejsca.
292. Talkeetna Roadhouse - prawdziwy roadhouse z początków XX wieku, obecnie funkcjonuje w nim hostel i restauracja. Noclegów na 2 miesiące naprzód nie udało mi się tam zarezerować, bo mieli całość zabukowaną, a jak chcieliśmy rano zjeść tam śniadanie, to ilość klientów była taka, że czekaliśmy jakieś 30 min i w tym czasie nikt nawet nie miał czasu od nas przyjąć zamówienia, więc w końcu się poddaliśmy
;) DSC_4841 by Maciej Żmudziński, on Flickr
293. i równie zabytkowy Fairview Inn. Chcieliśmy wejść na piwo, ale nie było miejsc.. DSC_4838 by Maciej Żmudziński, on Flickr
294. A to nasz hostel - "House of the seven trees". Spotkaliśmy w nim grupę niemieckich wspinaczy, którzy dzień wcześniej wrócili z Mt. McKinley. Przy śniadaniu goście nie odezwali się ani słowem, widać było że ledwo podnoszą widelce do ust, poza tym opaleni byli jak po ol inkluziw w Egipcie
:D W hostelu mieszkała też żona Polaka który właśnie miał atakować szczyt - dziewczyna miała spędzić tam sama 2 tygodnie i nie miała nawet wypożyczonego auta, ja bym zwariował
;) DSC_4840 by Maciej Żmudziński, on Flickr
296. Poza knajpami, główna ulica pełna jest gift shopów z lokalnym rękodziełem DSC_4839 by Maciej Żmudziński, on Flickr
297. Talkeetna położona jest u zbiegu trzech rzek - Susitna, Talkeetna i Chulitna. Znad rzeki też jest fajny widok na góry DSC_4843 by Maciej Żmudziński, on Flickr
298. The Great One. Podobno mamy szczęście, bo przez zdecydowaną większość roku szczyt ukryty jest w chmurach. Następnego dnia, z drogi przed Talkeetna zobaczymy go jeszcze wyraźniej
:) DSC_4846 by Maciej Żmudziński, on Flickr
299. Godzina 23, a słońce jeszcze nie zamierza zachodzić
:) DSC_4847 by Maciej Żmudziński, on Flickr
300. Za drugim podejściem udaje nam się zastać burmistrza w swoim biurze
:D Stareńki kot ledwo już chodzi, ale futro nadal ma gęste i mięciutkie
;) DSC_4855 by Maciej Żmudziński, on Flickr
I jeszcze parę strzałów z wioski, to było już około północy. Dziwnie jest się kłaść spać kiedy jest zupełnie jasno, ale wszystkie hotele/hostele miały w pokojach zasłony umożliwiające zaciemnienie pokoju także w sumie nie mieliśmy problemów ze spaniem.
302.
303.
304. Następnego dnia z rana ruszamy do Parku Narodowego Denali. Do przejechania mamy 150 mil, ale zatrzymujemy się po drodze multum razy bo ciągle jest zbyt ładnie żeby po prostu jechać
:)
Jeszcze rzut oka na wehikuł zaparkowany pod naszym hostelem: 305. DSC_4828 by Maciej Żmudziński, on Flickr
306. A to punkt widokowy na Denali kilka mil przed Talkeetna. Jak widać niektórzy nieszczęśnicy idą z miasteczka z buta
;) DSC_4863-DSC_4865 by Maciej Żmudziński, on Flickr
308. I ponownie The Great One. McKinley ma wysokość 6.168m n.p.m., ale jego wybitność to aż 6.118 metrów, przez co góra robi "z bliska" (na tym zdjęciu to odległość 40 kilku mil) niesamowite wrażenie. DSC_4874 by Maciej Żmudziński, on Flickr
312. Bardzo częsty obrazek - w ciągu krótkiego lata na całej Alasce masowo ruszają remonty dróg, wielokrotnie musieliśmy w takich miejscach czekać 5-15 minut i potem jechać za pilotem. Co ciekawe, 9/10 osób trzymających znak stop w takich miejscach było płci pięknej
;) To samo zresztą zaobserwowałem w Kanadzie, widać w Ameryce jest to typowo kobiece zajęcie
:D DSC_4897 by Maciej Żmudziński, on Flickr
-- 20 Lip 2015 10:50 --
Po kilkugodzinnej jeździe widowiskową George Parks HWY docieramy do Denali Visitor Center, kupujemy wejściówki do parku (10$ na osobę, ważne 10 dni) i po zasięgnięciu rady rangerów planujemy szlaki na 2 dni. Przez park prowadzi jedna droga - 92 milowa Park Road, przy czym ruch prywatnymi pojazdami dopuszczony jest tylko do 14. mili, dalej jeżdżą wyłącznie parkowe shuttle busy. Na przełomie maja i czerwca (to jeszcze shoulder season) busy dojeżdżały też tylko do 14. mili, przejazd był w cenie biletu do parku, natomiast dalsze wycieczki w głąb parku są dodatkowo płatne (5$) i w sezonie wymagają wcześniejszej rezerwacji. Kiedyś cała Park Rd była dostępna dla samochodów prywatnych i latem tworzyły się na niej najprawdziwsze korki - całe szczęście władze poszły po rozum do głowy, obecnie raz w roku losowanych jest tylko kilka permitów na jednorazowy przejazd do końca drogi.
313. Przykładowy autobus wygląda tak (jednak większość z nich jest zielona). Przejazd busem przez park jest atrakcją samą w sobie - pasażerom często udaje się wypatrzyć z okien niedźwiedzie, łosie, caribou i innych mieszkańców Denali NP - kierowcy zatrzymują się na tak długo, aż wszyscy zdążą porobić zdjęcia
:) DSC_4898 by Maciej Żmudziński, on Flickr
Na pierwszy dzień wybraliśmy 4,5 milowy Savage Alpine Trail, który prowadzi od parkingu przy Savage River (12. mila Park Road, dojechaliśmy tam swoim autem) do Savage River Campground, skąd do parkingu można wrócić parkowym busem. Tak się grzebaliśmy z jazdą a potem obiadem w Visitor Center (mają tam nawet Starbucksa! w samym środku "Denali Wilderness"
:D), że szlak zaczynaliśmy dopiero około godziny 16 - dzień polarny to super sprawa, nie musieliśmy się martwić że noc nas zastanie w górach, każdy dzień można było wykorzystać aż do późnego wieczora
:)
314. W dolnym odcinku trasy gdzieniegdzie leżały jeszcze resztki pożółkłego śniegu DSC_4900 by Maciej Żmudziński, on Flickr
Pomiędzy skałkami z powyższego zdjęcia biegają takie oto zwierzątka - górskie wiewiórki ziemne (Arctic ground squirrel)
:) 323. DSC_4921 by Maciej Żmudziński, on Flickr
Czekam na relację!!! Ponad 8 lat temu byłem na Alasce 3 miesiące, niestety większość czasu spędziłem w pracy. Poza wyspą Kodiak i Anchorage nie zobaczyliśmy za wiele.
Lecieliśmy dokładnie tą samą trasą LHR-SEA-ANC. Przypomniałeś mi te niesamowite widoki nad Grenlandią i Kanadą!!! Już tęsknię
:)I też jestem z Wrocławia
:lol:
Bede szczera-moze wielka fanka Alaski nie jestem, ale fanka Twoich zdjec z samolotu-jak najbardziej!
:) Widoki powalaja, jesli beda takie same na Alasce to kto wie-a nuz sie zakocham w tym kawalku Ziemi ?
;) Poki co czekam niecierpliwie na dalszy ciag relacji!
też pracowałam na Alasce w 2008 i w sumie byłam w Petersburgu, plus kilka okolicznych wysepek jakiś maly trekking, alaska jest niesamowita
;) najbardziej zapadł mi w głowie wieczór kiedy wyjechaliśmy do lasu na ognisko i sobie niedźwiedź niedaleko nas podszedł;/ nie pamiętam kiedy się tak bałam;p;p na szczęście się zmył szybko i nas zostawił w spokoju.
film - świetnyrelacja - na równie wysokim poziomieOba powyższe pozwalają "odpłynąć" na ten krótki czas (oglądania/czytania) gdzieś w dzikie rejony nieznanego, ale zachwycającego miejsca jakim jest Alaska.Chyba to kwestia dobrego filmu, świetnej relacji jak i magi samego miejsca.
maciass napisał:^^^ A studiowałeś może prawo na UWr w latach 2004-2009? Pamiętam że był u mnie na roku gość który pracował w czasie wakacji na Alasce
:)AWF ale też od 2004-2010.
Jedna z fajniejszych relacji. Dużo zdjęć, przystępnie napisana, a przede wszystkim ciekawa. Byłem w USA w Montanie - pracowałem w Górach Skalistych, również ogromne przestrzenie. Wszystko to przywołuje wspomnienia.
Niesamowita przygoda i b. fajna relacja. Czekam na więcej!Takie ogólne spostrzeżenie po zdjęciach miast i budynków, że takie wszystko kwadratowe,klockowate i bardzo proste. Spodziewałbym się domów ze skośnymi dachami a wszystkie mają płaskie. Dla mnie w sumie to ciekawe.
Alaska nie dla ''plecakowicza'' takiego jak ja, zostaje tylko pomarzyć przy Twojej relacji.Nie dość że masz szczęście spotkać misia to jeszcze piętę wiewióra uchwyciłeś.
Relacja jak dobry serial. Z wypiekami czekałem na nowy odcinek i żałuję, że już koniec serii. Może jak zniosą wizy to się kiedyś pokuszę. Jeszcze jak dzieci mi się usamodzielnią i zaczną na siebie zarabiać. Tylko, że to jeszcze ze 20 lat... ;-)
Relacja jak dobry serial. Z wypiekami czekałem na nowy odcinek i żałuję, że już koniec serii. Może jak zniosą wizy to się kiedyś pokuszę. Jeszcze jak dzieci mi się usamodzielnią i zaczną na siebie zarabiać. Tylko, że to jeszcze ze 20 lat...
;-)
@Okowita Czekając na zniesienie wiz możesz się nigdy nie doczekać
;) Też kiedyś mówiłem sobie że nie pojadę póki nie zniosą, ale w pewnym momencie stwierdziłem że nie ma sensu się za te wizy obrażać, za dużo jest tam ciekawych miejsc do zobaczenia a wiza niby jest droga ale w 10 lat można ją wykorzystać wielokrotnie, więc licząc w ten sposób to już nie jest taka duża kwota
;)
Ile miales czasu na przesiadke miedzy lotem BA, a tym na Alaske? Sprawdzilam numer lotu, ktory podales, ale godziny na necie nie pokrywaja sie z danymi w Twojej relacji, wiec pewnie zmieniaja sie sezonowo. Zastanawiam sie czy 3h bez zmiany terminalu wystarcza. Mam zarezerwowane dokladnie ta same loty z LHR i do tego planuje dokupic bilety w Delta na trasie SEA - ANC. Nie chce koczowac zbyt dlugo na lotnisku, bo nie bede miala wejscia do saloniku, ale nie chcialabym spoznic sie na przesiadke, bo bedzie na osobnym bilecie. Poza tym relacja bardzo przydatna. Mam nadzieje, ze BA uzna ostatni blad taryfowy z OSL i odwiedze czesc opisanych miejsc juz za poltora miesiaca.
Z tego co widziałem w odpowiednim wątku rezerwacje zostały uznane, także chyba możesz być spokojna
:)Sprawdziłem dokładnie i w SEA na przylocie miałem 2:50 na przesiadkę, z czego ok. 20 minut spędziliśmy kolejce do immigration, potem parę minut czekania na bagaż i nadanie go dalej (bez kolejki), następnie przejazd kolejką (z dwiema przesiadkami, śmiesznie jest tam ten transport zorganizowany, zresztą wrzucałem mapkę - zdjęcie nr 37) do właściwego gejtu w innym terminalu - to zajęło z 10, może 15 minut (terminale nie są mocno oddalone, można nawet tą całą odległość pokonać piechotą). Razem od wyjścia z samolotu do zajęcia miejsc przy gejcie minęło może 45-50 minut. Także pod warunkiem że lot z LHR nie będzie sporo opóźniony, to zdążysz na luzie w 3h się przesiąść nawet przy zmianie terminali
:)Aha, w drodze powrotnej przesiadka 3:23, ponownie wszystko na luzie.
Super relacja, super przygoda. Zazdroszczę tych widoków na żywo: góry, przyroda, jeziora, lodowiec i przede wszystkim zwierzęta. Ale orki pływające na wolności to mój numer jeden w tej relacji
:)
dzięki ci o wielki maciass za tą wyczerpującą relacje!
:D na pewno wiele osób z niej skorzysta! zdjęcia bomba! trochę photoshopa i wygrałbyś niejeden internetowy konkurs! pomimo dużej ilości informacji na stronie przyjemnie się to czyta! zostałeś moim umilaczem czasu przy biurku w pracy od 9
:) pozdrawiam
Fantastyczna i rzeczowa relacja[SMILING FACE WITH SMILING EYES]dzieki cudownie że chciało Ci się to tak fajnie napisać [FACE THROWING A KISS][FACE THROWING A KISS]
Fajna przygoda. Gratuluję świeżości umysłu
:) przy robieniu fotek, przy takich widokach jest ciężko się skupić.. Można wiedzieć czym fociłeś? Lustro? Thx. Pozdrawiam też dzielną towarzyszkę podróży
:)
Sorry za brak odpowiedzi, dawno tu nie zaglądałem
:) @wroblewskaewa i @szpulatek - dzięki za pozytywne komentarze! @dragen -również dzięki, a odpowiadając na pytanie - większość zdjęć robiłem Nikonem D5200 ze szkłem Nikkora 18-105, poza tym trochę tych z samolotów i lotnisk Samsungiem typu małpka, parę też jest z komórki
;)
@maciass, godzina czytania i analizowania Twojej trasy za mną. Dziękuję za lekturę!Czy mógłbyś mi powiedzieć gdzie być pojechał mając tylko 2 dni po wylądowaniu w ANC?
:) Głównie chodzi mi o jak najpiękniejsze widokowo miejscówki.
DSC_4817 by Maciej Żmudziński, on FlickrCo do prostoty to się zgodzę, natomiast przejrzałem jeszcze raz zdjęcia i nie wydaje mi się żeby płaskie dachy przeważały ;)
Kolejnym naszym celem była Talkeetna - miasteczko w którym honorowym burmistrzem jest ... kot o imieniu Stubbs :D Dla niedowiarków dowód z wikipedii:
Jako fanatyczni kociarze oczywiście koniecznie chcieliśmy spotkać się z burmistrzem. "Mr. Mayor" jest już bardzo wiekowy więc trochę się obawiałem czy w ogóle dożyje naszej wizyty, ale udało się :P
Kot nie jest jednak jedyną atrakcją tego miasteczka. Przede wszystkim służy ono jako baza wypadowa wszystkich ekspedycji na najwyższy szczyt Ameryki Północnej - Mt. McKinley, a także lotów widokowych nad parkiem narodowym Denali (indiańska nazwa Mt. McKinley, co oznacza "The Great One"). Z drogi niedaleko Talkeetna jest najlepszy widok na górę, ponieważ miejscowość ta znajduje się znacznie bliżej Denali niż turystyczna część parku narodowego Denali. Centrum miasteczka sklasyfikowane jest jako National Historic Site, a przy głównej ulicy znajduje się kilka oryginalnych budynków z początków XX wieku. I jeszcze ciekawostka - podobno Talkeetna była pierwowzorem dla miasteczka Cicely z serialu Przystanek Alaska (Northern Exposure).
288. Najpierw jeszcze jedna fota z trasy - most przez Knik River w przebiegu Old Glenn HWY
DSC_4820 by Maciej Żmudziński, on Flickr
289. Do Talkeetna dojeżdża Alaska Railroad
DSC_4833 by Maciej Żmudziński, on Flickr
290.
DSC_4836 by Maciej Żmudziński, on Flickr
291. I jesteśmy w Talkeetna. Nagley's General Store to biuro burmistrza - właściciele sklepu przygarnęli go 18 lat temu i zamieszkuje tam do dziś :) Jest to jednocześnie jeden z najstarszych budynków w Talkeetna. Rodzina Nagley była jedną z pierwszych, które się w tym miejscu osiedliły.
DSC_4831 by Maciej Żmudziński, on Flickr
Po spacerze główną ulicą Talkeetna mieliśmy wrażenie, że to nie jest prawdziwe miasteczko, tylko jakiś plan filmowy :) Wszystkie te stare domy wyglądały trochę jak z Dzikiego Zachodu, tylko te tłumy turystów przewalających się we wszystkie strony i siedzących w ogródkach knajp jakby zupełnie nie pasowały do tego miejsca.
292. Talkeetna Roadhouse - prawdziwy roadhouse z początków XX wieku, obecnie funkcjonuje w nim hostel i restauracja. Noclegów na 2 miesiące naprzód nie udało mi się tam zarezerować, bo mieli całość zabukowaną, a jak chcieliśmy rano zjeść tam śniadanie, to ilość klientów była taka, że czekaliśmy jakieś 30 min i w tym czasie nikt nawet nie miał czasu od nas przyjąć zamówienia, więc w końcu się poddaliśmy ;)
DSC_4841 by Maciej Żmudziński, on Flickr
293. i równie zabytkowy Fairview Inn. Chcieliśmy wejść na piwo, ale nie było miejsc..
DSC_4838 by Maciej Żmudziński, on Flickr
294. A to nasz hostel - "House of the seven trees". Spotkaliśmy w nim grupę niemieckich wspinaczy, którzy dzień wcześniej wrócili z Mt. McKinley. Przy śniadaniu goście nie odezwali się ani słowem, widać było że ledwo podnoszą widelce do ust, poza tym opaleni byli jak po ol inkluziw w Egipcie :D W hostelu mieszkała też żona Polaka który właśnie miał atakować szczyt - dziewczyna miała spędzić tam sama 2 tygodnie i nie miała nawet wypożyczonego auta, ja bym zwariował ;)
DSC_4840 by Maciej Żmudziński, on Flickr
295. Foodtruck - nieczynny :(
DSC_4837 by Maciej Żmudziński, on Flickr
296. Poza knajpami, główna ulica pełna jest gift shopów z lokalnym rękodziełem
DSC_4839 by Maciej Żmudziński, on Flickr
297. Talkeetna położona jest u zbiegu trzech rzek - Susitna, Talkeetna i Chulitna. Znad rzeki też jest fajny widok na góry
DSC_4843 by Maciej Żmudziński, on Flickr
298. The Great One. Podobno mamy szczęście, bo przez zdecydowaną większość roku szczyt ukryty jest w chmurach. Następnego dnia, z drogi przed Talkeetna zobaczymy go jeszcze wyraźniej :)
DSC_4846 by Maciej Żmudziński, on Flickr
299. Godzina 23, a słońce jeszcze nie zamierza zachodzić :)
DSC_4847 by Maciej Żmudziński, on Flickr
300. Za drugim podejściem udaje nam się zastać burmistrza w swoim biurze :D Stareńki kot ledwo już chodzi, ale futro nadal ma gęste i mięciutkie ;)
DSC_4855 by Maciej Żmudziński, on Flickr
301.
DSC_4853 by Maciej Żmudziński, on Flickr
I jeszcze parę strzałów z wioski, to było już około północy. Dziwnie jest się kłaść spać kiedy jest zupełnie jasno, ale wszystkie hotele/hostele miały w pokojach zasłony umożliwiające zaciemnienie pokoju także w sumie nie mieliśmy problemów ze spaniem.
302.
303.
304.
Jeszcze rzut oka na wehikuł zaparkowany pod naszym hostelem:
305.
DSC_4828 by Maciej Żmudziński, on Flickr
306. A to punkt widokowy na Denali kilka mil przed Talkeetna. Jak widać niektórzy nieszczęśnicy idą z miasteczka z buta ;)
DSC_4863-DSC_4865 by Maciej Żmudziński, on Flickr
307.
DSC_4868 by Maciej Żmudziński, on Flickr
308. I ponownie The Great One. McKinley ma wysokość 6.168m n.p.m., ale jego wybitność to aż 6.118 metrów, przez co góra robi "z bliska" (na tym zdjęciu to odległość 40 kilku mil) niesamowite wrażenie.
DSC_4874 by Maciej Żmudziński, on Flickr
309.
DSC_4876 by Maciej Żmudziński, on Flickr
310.
DSC_4885 by Maciej Żmudziński, on Flickr
DSC_4890 by Maciej Żmudziński, on Flickr
311. Postój zdjęciowy ;)
DSC_4895 by Maciej Żmudziński, on Flickr
312. Bardzo częsty obrazek - w ciągu krótkiego lata na całej Alasce masowo ruszają remonty dróg, wielokrotnie musieliśmy w takich miejscach czekać 5-15 minut i potem jechać za pilotem. Co ciekawe, 9/10 osób trzymających znak stop w takich miejscach było płci pięknej ;) To samo zresztą zaobserwowałem w Kanadzie, widać w Ameryce jest to typowo kobiece zajęcie :D
DSC_4897 by Maciej Żmudziński, on Flickr
-- 20 Lip 2015 10:50 --
Po kilkugodzinnej jeździe widowiskową George Parks HWY docieramy do Denali Visitor Center, kupujemy wejściówki do parku (10$ na osobę, ważne 10 dni) i po zasięgnięciu rady rangerów planujemy szlaki na 2 dni. Przez park prowadzi jedna droga - 92 milowa Park Road, przy czym ruch prywatnymi pojazdami dopuszczony jest tylko do 14. mili, dalej jeżdżą wyłącznie parkowe shuttle busy. Na przełomie maja i czerwca (to jeszcze shoulder season) busy dojeżdżały też tylko do 14. mili, przejazd był w cenie biletu do parku, natomiast dalsze wycieczki w głąb parku są dodatkowo płatne (5$) i w sezonie wymagają wcześniejszej rezerwacji. Kiedyś cała Park Rd była dostępna dla samochodów prywatnych i latem tworzyły się na niej najprawdziwsze korki - całe szczęście władze poszły po rozum do głowy, obecnie raz w roku losowanych jest tylko kilka permitów na jednorazowy przejazd do końca drogi.
313. Przykładowy autobus wygląda tak (jednak większość z nich jest zielona). Przejazd busem przez park jest atrakcją samą w sobie - pasażerom często udaje się wypatrzyć z okien niedźwiedzie, łosie, caribou i innych mieszkańców Denali NP - kierowcy zatrzymują się na tak długo, aż wszyscy zdążą porobić zdjęcia :)
DSC_4898 by Maciej Żmudziński, on Flickr
Na pierwszy dzień wybraliśmy 4,5 milowy Savage Alpine Trail, który prowadzi od parkingu przy Savage River (12. mila Park Road, dojechaliśmy tam swoim autem) do Savage River Campground, skąd do parkingu można wrócić parkowym busem. Tak się grzebaliśmy z jazdą a potem obiadem w Visitor Center (mają tam nawet Starbucksa! w samym środku "Denali Wilderness" :D), że szlak zaczynaliśmy dopiero około godziny 16 - dzień polarny to super sprawa, nie musieliśmy się martwić że noc nas zastanie w górach, każdy dzień można było wykorzystać aż do późnego wieczora :)
314. W dolnym odcinku trasy gdzieniegdzie leżały jeszcze resztki pożółkłego śniegu
315.
316.
317. Po drugiej stronie doliny widać Góry Alaska (Alaska Range), które są częścią Kordylierów.
DSC_4907 by Maciej Żmudziński, on Flickr
318.
DSC_4911 by Maciej Żmudziński, on Flickr
319.
DSC_4912 by Maciej Żmudziński, on Flickr
320. Niesamowita przestrzeń..
DSC_4916 by Maciej Żmudziński, on Flickr
321. W dole widać Park Road
DSC_4915 by Maciej Żmudziński, on Flickr
322.
DSC_4920 by Maciej Żmudziński, on Flickr
Pomiędzy skałkami z powyższego zdjęcia biegają takie oto zwierzątka - górskie wiewiórki ziemne (Arctic ground squirrel) :)
323.
DSC_4921 by Maciej Żmudziński, on Flickr
324.
DSC_4924 by Maciej Żmudziński, on Flickr325. Wiewiór i Savage River
DSC_4930 by Maciej Żmudziński, on Flickr
326.
DSC_4946 by Maciej Żmudziński, on Flickr
327. Znudziło się pozowanie ;)
DSC_4948 by Maciej Żmudziński, on Flickr
328.
DSC_4951 by Maciej Żmudziński, on Flickr
329.
DSC_4957 by Maciej Żmudziński, on Flickr
330. W dole widać już parking do którego zmierzamy
DSC_4963 by Maciej Żmudziński, on Flickr
331.
DSC_4960 by Maciej Żmudziński, on Flickr
332.
DSC_4965 by Maciej Żmudziński, on Flickr
333. Savage Rock
DSC_4968 by Maciej Żmudziński, on Flickr
334.
DSC_4966 by Maciej Żmudziński, on Flickr
335.