Wracamy do hotelu, chwilę omawiamy plan co dalej i udaję się na piechotę do Terminal de Buses Cochabamba, aby załatwić / zorientować się jak wygląda przejazd do La Paz na następny dzień. Po drodze mijam typowe ulice w Ameryce Południowej - handel po lewej i prawej stronie.
W plamach mieliśmy jeszcze wyskoczenie na górkę z pomnikiem Chrystusa (Monumento Cristo de la Concordia), ale była już godzina 19 i powoli zaczynało robić się ciemno więc odpuściliśmy. Zwłaszcza, że mieliśmy bardzo ładny widok z naszego okna.
Samo miasto również wygląda bardzo ładnie po zmroku.
Następnego dnia o 12 siedzieliśmy już w autobusie w drodze do La Paz, gdzie widać, że przednia szyba była już po małych przejściach
:)
Wybraliśmy miejsca z samego przodu u góry, po czym stwierdziliśmy, że chyba to nie był najlepszy pomysł - jakakolwiek kolizja i wylatujemy przez szybę. Na szczęście dojechaliśmy bezpiecznie
:) Po drodze był mały przystanek na jedzenie i ponownie nasze menu posiadało -5* Michelina - moja małżonka wybrała kanapkę z kurczakiem, natomiast ja zupę z deszczówki z kością alpaki
:P
Ostatecznie podróż trwała o około 2,5h dłużej niż informacja od sprzedawcy biletów z dworca (Google Maps pokazuje 7h), ale z góry założyłem, że tak będzie i od razu wybrałem nocleg niedaleko Terminal de Buses La Paz - The Rooftop Hostel, do którego można spokojnie dość na piechotę (nawet po zmroku). Nora jak każda inna, z zimną wodą i brakiem ogrzewania. To ostatnie ma o tyle znaczenie, że właśnie wjechaliśmy na wysokość 3900-4000m i temperatura w nocy spada do 6-7 stopni Celsjusza.La Paz. Stolica (a właściwie siedziba rządu, ponieważ stolicą konstytucyjną jest Sucre) jest największą aglomeracją w Boliwii (razem z miastem El Alto i mniejszymi Viacha oraz Achocalla). Położona jest bardzo wysoko (3900-4000m n.p.m.) i bez wcześniejszej aklimatyzacji może być naprawdę ciężko. Spędzamy tutaj 3 noce i 3 dni - tak, aby dobrze zwiedzić i poznać lokalne życie, wszechobecne targi i atrakcje w okolicy. W rzeczywiści te 3 dni zleciały tak szybko, że z chęcią w przyszłości wrócę do La Paz, aby pobyć i nie robić nic szczególnego.
W ramach ciekawostki dodam, że La Paz jest najwyżej położoną stolicą na świecie, a pozostałe dwie na podium również znajdują się w Ameryce Południowej - odpowiednio Quito (Ekwador) na wysokości 2850m n.p.m. oraz Bogota (Kolumbia) na wysokości 2640m n.p.m.. Ciekawostka futbolowa - w przypadku La Paz FIFA chciała zakazać rozgrywania meczów na Estadio Hernando Siles, który położony jest na wysokości 3637 m n.p.m. co daje gospodarzom znaczną przewagę nad potencjalnymi rywalami (info np. tutaj - https://www.meczyki.pl/newsy/plus/stadi ... nia/191249).
Następnego dnia po przyjeździe (z samego rana) wyskakuję, aby udać się do lokalnego sklepu i zakupić produkty do przygotowania śniadania. The Rooftop Hostel jest tak jakby "na górce" (zresztą jak wszystko inne w tym mieście) i zejście do pierwszego lepszego marketu jest proste. Za to gorzej w drugą stronę, bo o ile standardowe wejście pod górkę (100-200m) nie jest wielkim problem, to samo wejście na wysokości ponad 3500m jest już wyzwaniem. Na szczęście przydała się wcześniejsza aklimatyzacja na wysokościach 2000-4000m, ale i tak oddech nie jest płynny.
Po powrocie ogarniamy z małżonką śniadanie oraz plan na eksplorowanie La Paz i okolicy. Można w końcu zacząć zwiedzać
:) Pewnie niektórzy pomyślą jak to ogarniamy teraz plan??? Nie macie zaplanowanego całego wyjazdu??? Odpowiem: tacy już jesteśmy w podróżach - najczęściej mamy zarezerwowany tylko pierwszy i ostatni nocleg na danym wyjeździe, a pozostałe rezerwujemy ad hoc. Jeśli będziemy mieli ochotę zostać w danym miejscu kilka dni więcej i odpuścić inne, bo akurat jest fajnie, to bez problemu możemy to zrobić. Bywa też, że w danym dniu do godziny 22 nie mamy jeszcze zarezerwowanego noclegu i wcale się tym nie stresujemy. Natomiast rozumiem, że nie dla każdego taki styl podróżowania jest komfortowy...
Na start zwiedzania La Paz idzie rozpoznawczy "lot" po okolicy, a następnie udajemy się piechotą do centrum.
Same atrakcje La Paz można podzielić na 3 kategorie: 1. Mercados, czyli popularne targi. Moim zdaniem La Paz i El Alto to jeden wielki targ, który składa się wielu mniejszych, z których najważniejsze to: - Mercado Lanza - jeden z głównych targów spożywczych w La Paz, - Mercado de las Brujas (The Witches' Market) - ciekawy targ, w którym znajdziemy m.in. tajemnicze eliksiry miłosne, płody lam, czy talizmany ajmarskie (np. w postaci żab), - Mercado Negro - ponoć dobre miejsce, aby rozpocząć przygodę z targami La Paz - dostępne praktycznie wszystko (od odzieży po elektronikę i materiały budowalne), - Mercado Uruguay - targ, na którym można kupić to co Tygryski lubią najbardziej - najgorsze jedzenie z budy
:D, - Mercado 16 de Julio - ponoć największy targ w Boliwii i Ameryce Południowej.
2. Teleferico, czyli kolejka linowa, która pozwala na szybkie przemieszczanie się miedzy lokalizacjami. Jest naprawdę pomocna - zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę szybkie pokonywanie różnic w wysokości (rzędu 200-300m),
3. Pozostałe atrakcje, które są typowe dla zabudowy w Ameryce Południowej: - Plaza Mayor de San Fencisco, - Basilica Meno Nuestra Senora de los Angeles, - Catedral Metropolitana Basilica Nuestra Senora de La Paz - Plaza Murillo i Palacio de Gobierno, - Museo de Historia Militar, - Cementario General de La Paz, - dzielnica Sopocachi i park Monticulo, - Plaza Abaroa
Ten dzień postanowiliśmy wykorzystać w 100% na zwiedzanie La Paz oraz El Alto i przed godziną 18 wróciliśmy do hotelu, gdzie zjedliśmy hotelową (europejską) kolację - smażony kotlet z frytkami i sosem (dla dobra naszego związku z małżonką musi być parytet - raz najgorsza buda z jedzeniem w danym kraju / mieście, raz +1, czy 2 poziomy wyżej
:))
W kolejnym dniu postanawiamy wybrać się poza stolicę i opcje na jeden dzień (tak, aby wrócić wieczorem tego samego dnia) były w zasadzie dwie: Copacabana lub Tiwanaku. Jako, że nad jeziorem Titicaca już byliśmy, wyspa Isla del Sol to już niestety komercha, więc postanowiliśmy odwiedzić Tiwanaku.Colectivo do Tiwanaku ma swój przystanek niedaleko cmentarza General de La Paz (Terminal Cementerio - https://maps.app.goo.gl/PB4AaMSmZuV5GF8D8) i polecam być tam w miarę wcześnie. My byliśmy chwilę po godzinie 11 i co prawda bus był podstawiony, ale wsiedliśmy jako pierwsi, po nas po 10 min. kolejne 3 osoby i później długo nic. A bus, jak to w Ameryce Południowej, odjeżdża jak ma (prawie) pełne obłożenie. Kierowca zaproponował, że zorganizuje nam prywatny transport, gdzie będzie na nas czekał i po zakończeniu zwiedzenia odwiezie nas do El Alto. Chwila konsultacji i zgadzamy się na propozycję - zwłaszcza, że koszt na osobę (jeśli dobrze pamiętam) to było jakieś ~30 PLN.
Samo Tiwanaku, a właściwie Tiahuanaco (w języku keczua), to wpisany na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO ośrodek kultury andyjskiej. Znajduje się na wysokości 3870 m n.p.m. w pobliżu jeziora Titikaka (około 70 km od La Paz). Dobre miejsce, aby wyskoczyć na jednodniową wycieczkę ze stolicy.
Nie do końca wyjaśnione są źródła powstania i przyczyny upadku Tiwanaku. Miejsce zostało odkryte przez konkwistadorów, a dopiero odwiedzone i opisane przez podróżników w XIX wieku. Pierwsze wzmianki w historycznych zapisach pochodzą z 1549 roku od hiszpańskiego konkwistadora Pedro Cieza de Leon.
Archeolog Arthur Posnansky, który przez długie lata badał tajemnicze miasto, doszedł do wniosku, że Tiwanaku było miejscem narodzin całej amerykańskiej cywilizacji i starożytnym obserwatorium astronomicznym. Szacuje się, że w 800 roku (n.e.) miejsce to mogło zamieszkiwać od 10 000 do 20 000 osób (w tak surowym klimacie).
Same ruiny podzielone są na kilka stanowisk i budynków: - Piramida Akapana - najważniejsza budowla Tiwanaku (uznawana za rytualną świątynie albo obiekt, który wykorzystywano do obserwacji astronomicznych), - Kalasasaya - rytualna platforma ze ścianami z czerwonego piaskowca i andezytu, - Templete Semisubterraneo - Putuni - pałac sarkofagów, - Puerta del Sol - najbardziej znany obiekt w Tiwanaku - brama słońca, która najprawdopodobniej pełniła funkcję kalendarza (podczas przesilenia i równonocy wskazywała konkretne figury), - Kantatayita - wielkie bloki z geometrycznymi wzorami, - Museo Litico Monumental - główną atrakcją jest 8-metrowy posąg Monolito Bennett Pachamama, - Museo Ceramico - muzeum miejscowej ceramiki, rytualnych czaszek oraz artefaktów kultury Chiripa i Wankarani, - Puma Punku - osobne stanowisko archeologiczne po drugiej stronie głównej drogi.
Duży plus to ilość osób na kompleksie - byliśmy w połowie lutego 2023 roku, gdzie turystyka jeszcze nie wróciła do "swoich liczb" sprzed Covid-19 i mogliśmy podziwiać Tiwanaku z min. ilością ludzi.
Pozwolę sobie zapytać: po co stać w kolejce do wagonika 2,5h i stresować się czy się zdąży na samolot, jak można zejść do dolnej stacji na nogach w ~40 min?
@Gadekk: nie chce odpowiadać za Autora, ale za to podpowiem, że w podobnych sytuacjach z pomocą, bez konieczności poniesienia żadnych realnych kosztów, przychodzi np. Expedia.us
;-)
@elgigio, @Gadekk, @marek2011 proszę o chwilę cierpliwości i odpowiem na Wasze pytania - aktualnie we Wrocławiu przydaje się każda para rąk do pomocy, a wieczorem bez prądu nie mam już możliwości odpisania.
@tropikey dzięki za przypomnienie i mobilizację
:) Tyle co wróciłem z innej podróży, gdzie standardowo miałem ograniczony czas. Mamy teraz w PL dłuższy weekend, więc obiecuję, że nadrobię
:)
Być może mi to umknęło, ale chyba nie pisałeś nigdzie, w jakim dokładnie okresie tam byliście. W kontekście wspomnianej w ostatnim wpisie "ucieczki przed polską zimą" oraz obecność wody na solnisku, zakładam, że był to pewnie luty, ale czy mógłbyś doprecyzować? Interesuje mnie zwłaszcza, na kiedy przypadła wycieczka po Salar de Uyuni.
Wracamy do hotelu, chwilę omawiamy plan co dalej i udaję się na piechotę do Terminal de Buses Cochabamba, aby załatwić / zorientować się jak wygląda przejazd do La Paz na następny dzień. Po drodze mijam typowe ulice w Ameryce Południowej - handel po lewej i prawej stronie.
W plamach mieliśmy jeszcze wyskoczenie na górkę z pomnikiem Chrystusa (Monumento Cristo de la Concordia), ale była już godzina 19 i powoli zaczynało robić się ciemno więc odpuściliśmy. Zwłaszcza, że mieliśmy bardzo ładny widok z naszego okna.
Samo miasto również wygląda bardzo ładnie po zmroku.
Następnego dnia o 12 siedzieliśmy już w autobusie w drodze do La Paz, gdzie widać, że przednia szyba była już po małych przejściach :)
Wybraliśmy miejsca z samego przodu u góry, po czym stwierdziliśmy, że chyba to nie był najlepszy pomysł - jakakolwiek kolizja i wylatujemy przez szybę. Na szczęście dojechaliśmy bezpiecznie :) Po drodze był mały przystanek na jedzenie i ponownie nasze menu posiadało -5* Michelina - moja małżonka wybrała kanapkę z kurczakiem, natomiast ja zupę z deszczówki z kością alpaki :P
Ostatecznie podróż trwała o około 2,5h dłużej niż informacja od sprzedawcy biletów z dworca (Google Maps pokazuje 7h), ale z góry założyłem, że tak będzie i od razu wybrałem nocleg niedaleko Terminal de Buses La Paz - The Rooftop Hostel, do którego można spokojnie dość na piechotę (nawet po zmroku). Nora jak każda inna, z zimną wodą i brakiem ogrzewania. To ostatnie ma o tyle znaczenie, że właśnie wjechaliśmy na wysokość 3900-4000m i temperatura w nocy spada do 6-7 stopni Celsjusza.La Paz. Stolica (a właściwie siedziba rządu, ponieważ stolicą konstytucyjną jest Sucre) jest największą aglomeracją w Boliwii (razem z miastem El Alto i mniejszymi Viacha oraz Achocalla). Położona jest bardzo wysoko (3900-4000m n.p.m.) i bez wcześniejszej aklimatyzacji może być naprawdę ciężko. Spędzamy tutaj 3 noce i 3 dni - tak, aby dobrze zwiedzić i poznać lokalne życie, wszechobecne targi i atrakcje w okolicy. W rzeczywiści te 3 dni zleciały tak szybko, że z chęcią w przyszłości wrócę do La Paz, aby pobyć i nie robić nic szczególnego.
W ramach ciekawostki dodam, że La Paz jest najwyżej położoną stolicą na świecie, a pozostałe dwie na podium również znajdują się w Ameryce Południowej - odpowiednio Quito (Ekwador) na wysokości 2850m n.p.m. oraz Bogota (Kolumbia) na wysokości 2640m n.p.m..
Ciekawostka futbolowa - w przypadku La Paz FIFA chciała zakazać rozgrywania meczów na Estadio Hernando Siles, który położony jest na wysokości 3637 m n.p.m. co daje gospodarzom znaczną przewagę nad potencjalnymi rywalami (info np. tutaj - https://www.meczyki.pl/newsy/plus/stadi ... nia/191249).
Następnego dnia po przyjeździe (z samego rana) wyskakuję, aby udać się do lokalnego sklepu i zakupić produkty do przygotowania śniadania. The Rooftop Hostel jest tak jakby "na górce" (zresztą jak wszystko inne w tym mieście) i zejście do pierwszego lepszego marketu jest proste. Za to gorzej w drugą stronę, bo o ile standardowe wejście pod górkę (100-200m) nie jest wielkim problem, to samo wejście na wysokości ponad 3500m jest już wyzwaniem. Na szczęście przydała się wcześniejsza aklimatyzacja na wysokościach 2000-4000m, ale i tak oddech nie jest płynny.
Po powrocie ogarniamy z małżonką śniadanie oraz plan na eksplorowanie La Paz i okolicy. Można w końcu zacząć zwiedzać :) Pewnie niektórzy pomyślą jak to ogarniamy teraz plan??? Nie macie zaplanowanego całego wyjazdu??? Odpowiem: tacy już jesteśmy w podróżach - najczęściej mamy zarezerwowany tylko pierwszy i ostatni nocleg na danym wyjeździe, a pozostałe rezerwujemy ad hoc. Jeśli będziemy mieli ochotę zostać w danym miejscu kilka dni więcej i odpuścić inne, bo akurat jest fajnie, to bez problemu możemy to zrobić. Bywa też, że w danym dniu do godziny 22 nie mamy jeszcze zarezerwowanego noclegu i wcale się tym nie stresujemy. Natomiast rozumiem, że nie dla każdego taki styl podróżowania jest komfortowy...
Na start zwiedzania La Paz idzie rozpoznawczy "lot" po okolicy, a następnie udajemy się piechotą do centrum.
Same atrakcje La Paz można podzielić na 3 kategorie:
1. Mercados, czyli popularne targi. Moim zdaniem La Paz i El Alto to jeden wielki targ, który składa się wielu mniejszych, z których najważniejsze to:
- Mercado Lanza - jeden z głównych targów spożywczych w La Paz,
- Mercado de las Brujas (The Witches' Market) - ciekawy targ, w którym znajdziemy m.in. tajemnicze eliksiry miłosne, płody lam, czy talizmany ajmarskie (np. w postaci żab),
- Mercado Negro - ponoć dobre miejsce, aby rozpocząć przygodę z targami La Paz - dostępne praktycznie wszystko (od odzieży po elektronikę i materiały budowalne),
- Mercado Uruguay - targ, na którym można kupić to co Tygryski lubią najbardziej - najgorsze jedzenie z budy :D,
- Mercado 16 de Julio - ponoć największy targ w Boliwii i Ameryce Południowej.
2. Teleferico, czyli kolejka linowa, która pozwala na szybkie przemieszczanie się miedzy lokalizacjami. Jest naprawdę pomocna - zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę szybkie pokonywanie różnic w wysokości (rzędu 200-300m),
3. Pozostałe atrakcje, które są typowe dla zabudowy w Ameryce Południowej:
- Plaza Mayor de San Fencisco,
- Basilica Meno Nuestra Senora de los Angeles,
- Catedral Metropolitana Basilica Nuestra Senora de La Paz
- Plaza Murillo i Palacio de Gobierno,
- Museo de Historia Militar,
- Cementario General de La Paz,
- dzielnica Sopocachi i park Monticulo,
- Plaza Abaroa
Ten dzień postanowiliśmy wykorzystać w 100% na zwiedzanie La Paz oraz El Alto i przed godziną 18 wróciliśmy do hotelu, gdzie zjedliśmy hotelową (europejską) kolację - smażony kotlet z frytkami i sosem (dla dobra naszego związku z małżonką musi być parytet - raz najgorsza buda z jedzeniem w danym kraju / mieście, raz +1, czy 2 poziomy wyżej :))
W kolejnym dniu postanawiamy wybrać się poza stolicę i opcje na jeden dzień (tak, aby wrócić wieczorem tego samego dnia) były w zasadzie dwie: Copacabana lub Tiwanaku. Jako, że nad jeziorem Titicaca już byliśmy, wyspa Isla del Sol to już niestety komercha, więc postanowiliśmy odwiedzić Tiwanaku.Colectivo do Tiwanaku ma swój przystanek niedaleko cmentarza General de La Paz (Terminal Cementerio - https://maps.app.goo.gl/PB4AaMSmZuV5GF8D8) i polecam być tam w miarę wcześnie. My byliśmy chwilę po godzinie 11 i co prawda bus był podstawiony, ale wsiedliśmy jako pierwsi, po nas po 10 min. kolejne 3 osoby i później długo nic. A bus, jak to w Ameryce Południowej, odjeżdża jak ma (prawie) pełne obłożenie. Kierowca zaproponował, że zorganizuje nam prywatny transport, gdzie będzie na nas czekał i po zakończeniu zwiedzenia odwiezie nas do El Alto. Chwila konsultacji i zgadzamy się na propozycję - zwłaszcza, że koszt na osobę (jeśli dobrze pamiętam) to było jakieś ~30 PLN.
Samo Tiwanaku, a właściwie Tiahuanaco (w języku keczua), to wpisany na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO ośrodek kultury andyjskiej. Znajduje się na wysokości 3870 m n.p.m. w pobliżu jeziora Titikaka (około 70 km od La Paz). Dobre miejsce, aby wyskoczyć na jednodniową wycieczkę ze stolicy.
Nie do końca wyjaśnione są źródła powstania i przyczyny upadku Tiwanaku. Miejsce zostało odkryte przez konkwistadorów, a dopiero odwiedzone i opisane przez podróżników w XIX wieku. Pierwsze wzmianki w historycznych zapisach pochodzą z 1549 roku od hiszpańskiego konkwistadora Pedro Cieza de Leon.
Archeolog Arthur Posnansky, który przez długie lata badał tajemnicze miasto, doszedł do wniosku, że Tiwanaku było miejscem narodzin całej amerykańskiej cywilizacji i starożytnym obserwatorium astronomicznym. Szacuje się, że w 800 roku (n.e.) miejsce to mogło zamieszkiwać od 10 000 do 20 000 osób (w tak surowym klimacie).
Same ruiny podzielone są na kilka stanowisk i budynków:
- Piramida Akapana - najważniejsza budowla Tiwanaku (uznawana za rytualną świątynie albo obiekt, który wykorzystywano do obserwacji astronomicznych),
- Kalasasaya - rytualna platforma ze ścianami z czerwonego piaskowca i andezytu,
- Templete Semisubterraneo
- Putuni - pałac sarkofagów,
- Puerta del Sol - najbardziej znany obiekt w Tiwanaku - brama słońca, która najprawdopodobniej pełniła funkcję kalendarza (podczas przesilenia i równonocy wskazywała konkretne figury),
- Kantatayita - wielkie bloki z geometrycznymi wzorami,
- Museo Litico Monumental - główną atrakcją jest 8-metrowy posąg Monolito Bennett Pachamama,
- Museo Ceramico - muzeum miejscowej ceramiki, rytualnych czaszek oraz artefaktów kultury Chiripa i Wankarani,
- Puma Punku - osobne stanowisko archeologiczne po drugiej stronie głównej drogi.
Duży plus to ilość osób na kompleksie - byliśmy w połowie lutego 2023 roku, gdzie turystyka jeszcze nie wróciła do "swoich liczb" sprzed Covid-19 i mogliśmy podziwiać Tiwanaku z min. ilością ludzi.