Przy jednym z jeziorem jest górka, która jest punktem widokowym, prowadzi do niej wąska i grząska grobla, można wejść na piechotę na szczyt
I kolejna niespodzianka przyrodnicza: nektarniki przypominające bardzo kolibry:
A tu wielka ważka
Obok taplają się hipopotamy
Jeden wychodzi sobie z wody na posiłek
Nad hipciami przelatuje akurat stado pelikanów
Dookoła sporo ptaków, mija nas bielik afrykański, świeżo po polowaniu
Czapla nadobna
I jerzyk
W oddali kolejne stada słoni
W końcu oglądamy stado flamingów z bliska, przepiękne te ptaki są w takiej gromadzie
Kilka poderwało się do lotu
Objeżdżamy jezioro i kierujemy się z powrotem w kierunku bramy
Po drodze pełno zwierzyny i ptaków, kolejne antylopy:
Tutaj drop olbrzymi
Ciekawy bawolik białogłowy
A na koniec jeszcze jeden koronnik szary – tych było tu kilkanaście
Koniec zwiedzania, spędziliśmy dziś w Amboseli prawie 5,5 godziny. Przy bramie żegnają nas wesoło dzieci miejscowych kobiet sprzedających pamiątki. Tu było chyba najtaniej je kupić, baba chytrze mnie podeszła ze swoją czystą polszczyzną „u mnie taniej niż w Biedronce” ?
A tego słonia spotkaliśmy dobre 5 kilometrów od bramy parku, Martine twierdzi, że te słonie i lwy są wielkim utrapieniem miejscowej ludności
Mijamy wioskę Kimana, gdzie na całej szerokości jezdni rozłożył się bazar, aż ciężko przejechać. Ale ja za to mam pole do robienia fotek:
Te trzy tuktuki były po prostu przepiękne
Kolejna klimatyczna stacja benzynowa
Wracamy do Nairobi tą samą zatłoczoną drogą, po drodze różne rzeczy można zobaczyć.
Na szczęście lotnisko w Nairobi znajduje się od strony wyjazdu na Mombasę więc nie wpadamy w zakorkowane o tej porze miasto. Żegnamy się z Martine serdecznie, bardzo fajny kierowca, który bardzo się dla nas starał. Wbijam jeszcze z ekipą do wypasionego Plaza Premium Longue (na PP).
Są i dobre wiadomości dla miłośników znikających powoli B747! Otóż będzie jeszcze można długo i tanio polatać Jambojetem ?
Wsiadamy o 11 w nocy w B787 AirFrance i po krótkiej przesiadce w Paryżu docieramy bez przygód do Warszawy. Ależ dzieciaki są zachwycone tą podróżą ? Nie pozostaje mi nic innego jak cieszyć się razem z nimi i polecić wam taki właśnie wypad a pora deszczowa nie straszna w majówkę!
Widzę, że niezależnie jakie plemię afrykańskie, żelazny pkt, czyli rozpalanie ognia przy pomocy drewna i tarcia, musi być:). Wcześniej widzieliśmy to u Masajow, w tym roku w wiosce pokazowej Damara
:)
Niesamowita relacja i przepiękne zdjęcia. Przeżyliście Państwo wspaniałą przygodę. Ja także planuję taką przeżyć na początku lutego 2025 zabierając do Kenii 2 moich dzieciaków i żonę. Czy podzieli się Pan namiarem na kierowcę? Czy Kierowcę załatwiał Pan osobno a osobno w ramach oferty z lokalnego biura noclegi, bo nie wiem, czy dobrze zrozumiałem? Serdecznie pozdrawiam.
Tu namiar do naszego kierowcy Martina +254723442842 kontakt przez Whatsapp oczywiście. Pogadaj z nim i napisz co się konkretnie interesuje. Pisałem w relacji o cenach więc będziesz miał pogląd które opcje są najbardziej opłacalne.
Przy jednym z jeziorem jest górka, która jest punktem widokowym, prowadzi do niej wąska i grząska grobla, można wejść na piechotę na szczyt
I kolejna niespodzianka przyrodnicza: nektarniki przypominające bardzo kolibry:
A tu wielka ważka
Obok taplają się hipopotamy
Jeden wychodzi sobie z wody na posiłek
Nad hipciami przelatuje akurat stado pelikanów
Dookoła sporo ptaków, mija nas bielik afrykański, świeżo po polowaniu
Czapla nadobna
I jerzyk
W oddali kolejne stada słoni
W końcu oglądamy stado flamingów z bliska, przepiękne te ptaki są w takiej gromadzie
Kilka poderwało się do lotu
Objeżdżamy jezioro i kierujemy się z powrotem w kierunku bramy
Po drodze pełno zwierzyny i ptaków, kolejne antylopy:
Tutaj drop olbrzymi
Ciekawy bawolik białogłowy
A na koniec jeszcze jeden koronnik szary – tych było tu kilkanaście
Koniec zwiedzania, spędziliśmy dziś w Amboseli prawie 5,5 godziny. Przy bramie żegnają nas wesoło dzieci miejscowych kobiet sprzedających pamiątki. Tu było chyba najtaniej je kupić, baba chytrze mnie podeszła ze swoją czystą polszczyzną „u mnie taniej niż w Biedronce” ?
A tego słonia spotkaliśmy dobre 5 kilometrów od bramy parku, Martine twierdzi, że te słonie i lwy są wielkim utrapieniem miejscowej ludności
Mijamy wioskę Kimana, gdzie na całej szerokości jezdni rozłożył się bazar, aż ciężko przejechać. Ale ja za to mam pole do robienia fotek:
Te trzy tuktuki były po prostu przepiękne
Kolejna klimatyczna stacja benzynowa
Wracamy do Nairobi tą samą zatłoczoną drogą, po drodze różne rzeczy można zobaczyć.
Na szczęście lotnisko w Nairobi znajduje się od strony wyjazdu na Mombasę więc nie wpadamy w zakorkowane o tej porze miasto. Żegnamy się z Martine serdecznie, bardzo fajny kierowca, który bardzo się dla nas starał.
Wbijam jeszcze z ekipą do wypasionego Plaza Premium Longue (na PP).
Są i dobre wiadomości dla miłośników znikających powoli B747! Otóż będzie jeszcze można długo i tanio polatać Jambojetem ?
Wsiadamy o 11 w nocy w B787 AirFrance i po krótkiej przesiadce w Paryżu docieramy bez przygód do Warszawy.
Ależ dzieciaki są zachwycone tą podróżą ? Nie pozostaje mi nic innego jak cieszyć się razem z nimi i polecić wam taki właśnie wypad a pora deszczowa nie straszna w majówkę!