Pogoda jest dobra z przebijającym się słońcem ale z wiszącymi chmurami na horyzoncie, od rana ani razu nie padało
Bardzo szybko wypatrujemy pierwsze lwy, jeszcze daleko od drogi. Martine mówi nam aby się nie przejmować, jutro zobaczymy ich znacznie więcej
Te parę godzin schodzi nam na swobodnym przejechaniu kawałka parku bez pogonią za konkretnymi zwierzętami. Widzimy więc stada gazeli Thomsona, impali, żyrafy a nawet w sadzawce całkiem blisko hipopotamy.
Gepard albo leopard (bardzo daleko):
Jest także sporo słoni
Słońce zachodzi a my jeszcze zaliczamy hieny, topi oraz antylopy eland.
To wszystko, mimo, że bardzo atrakcyjne, jest tylko preludium do następnego dnia, gdzie będziemy w parku od 6 rano. Czas na kwaterę, nasz camp jest tuż za drugą bramą, tam są też prawdziwe wioski masajskie, gdzie trwa tak zwana proza życia
Śpimy na Enchoro Widlife Camp
Mamy obszerne namioty w których znajdują się łazienki i wygodne łóżka z moskitierami.
Na campie pusto, oprócz nas jest jeszcze tylko jeden samochód z turystami. Serwują obiadek z bemarów, dzieci zadowolone bo nie ma konkurencji więc można zjeść po dwie porcje ?
Idziemy spać zmęczeni pierwszym dniem. Śpię cudownie spokojnie i dobrze….
Stay tuned…W nocy pada deszcz, nawet momentami intensywnie ale nie robi to na nas żadnego wrażenia. Pobudka o 5.30 na śniadanie, chmurki się rozstępują i zaraz wyjdzie słońce. Przekraczamy bramę parku kilka minut po 6 rano i będziemy mieli calutki dzień na spokojnie na poszukanie fajnej zwierzyny. Od razu za bramą bawoły
Wyszedł nam na ścieżkę szakal, nic sobie nie robił z samochodu, zero strachu
Martine pyta nas czy chcemy zobaczyć więcej lwów, jasne – wszyscy mamy wielką ochotę na lwy. Zwiedzanie parku Masai Mara w niskim sezonie ma jeszcze jedną zaletę. Praktycznie nie ma innych turystów. Przez cały dzień naliczyłem 15 innych samochodów, z którymi się spotykamy w różnych miejscach w parku. Martine twierdzi, że w wysokim sezonie w Masai Mara potrafi jeździć ponad 150 – 200 samochodów z turystami. O zgrozo! Nawet jak są jakieś fajne zwierzęta blisko drogi to te kilkadziesiąt samochodów robi korek na godziny. Martine opowiada, że niejednokrotnie zdarza się, że jak już się dopcha to lew lub lampart dawno sobie poszedł w krzaki. No ale my wypatrujemy lwa, Martine gdzieś tam dzwoni i zaraz gna w konkretne miejsce w parku Jesteśmy akurat sami i przejeżdżamy wolno wokół gęstych zarośli. No jak on wypatrzył pierwszego lwa to ja nie mam pojęcia:
Dosłownie kilka metrów od drogi. Przypatruje się nam, Martine trochę hałasuje silnikiem i …. wyłazi z tych krzaków na sawannę
Piękny
:)
W końcu kładzie się do nas tyłem wyraźnie obrażony, że wygoniliśmy go z krzaków. Martine opowiada, że lwy polują głównie w nocy. Rano są już najedzone i lubią sobie poodpoczywać na słoneczku lub w spokoju w krzaczorach. Co ciekawe młode lwy skutecznie polują głównie na antylopy i zebry a jak się starzeją to tracą szybkość. I wtedy takie lwy muszą poszukać bardziej powolnych ofiar. Stąd wypady starszych osobników poza park w poszukiwaniu łatwej zdobyczy wśród wiosek Masajów. I to nie tylko bydła zagrodowego ale też ludzi. Mijamy inny samochód, kierowcy sobie gadają i Martine wiezie nas w inne miejsce pokazać gniazdo lwów, gdzie są małe. Proszę bardzo, widok z pierwszej linii:
Znowu ktoś do niego dzwoni i Martine pyta czy mamy ochotę zobaczyć ich jeszcze więcej? No lwów nigdy nie za mało. Jedziemy i nagle spotykamy dwie lwice, jedna leży w trawie a druga rozparta jest na samej drodze
W pewnym momencie z odległej kępy traw podnosi się dorodny samiec i zbliża do jednej z przeciągających się panienek.
W mgnieniu oka wydaje ryk i skacze!
No cóż, prawo natury…
Chyba wszyscy zadowoleni. Nie muszę dodawać, że odbyło się to niecałe 3 metry od nas….
Najwyraźniej trawa jest za mokra więc wszystkie lwy przenoszą się na drogę. Jedna kładzie się praktycznie na naszych kołach.
Przez otwarte okienko mogę ją prawie dotknąć tak jest blisko. O tak, zapach lwów będę pamiętał do końca życia… No i moja rodzinka też ?
To jest właśnie Masai Mara w porze deszczowej
;) Zwierząt jest mnóstwo praktycznie co kilkanaście minut coś podziwiamy. Nie ma niestety ogromnych stad jak podczas wielkiej migracji. No raz coś widać, w oddali wielkie stado bawołów:
Widzę, że niezależnie jakie plemię afrykańskie, żelazny pkt, czyli rozpalanie ognia przy pomocy drewna i tarcia, musi być:). Wcześniej widzieliśmy to u Masajow, w tym roku w wiosce pokazowej Damara
:)
Niesamowita relacja i przepiękne zdjęcia. Przeżyliście Państwo wspaniałą przygodę. Ja także planuję taką przeżyć na początku lutego 2025 zabierając do Kenii 2 moich dzieciaków i żonę. Czy podzieli się Pan namiarem na kierowcę? Czy Kierowcę załatwiał Pan osobno a osobno w ramach oferty z lokalnego biura noclegi, bo nie wiem, czy dobrze zrozumiałem? Serdecznie pozdrawiam.
Tu namiar do naszego kierowcy Martina +254723442842 kontakt przez Whatsapp oczywiście. Pogadaj z nim i napisz co się konkretnie interesuje. Pisałem w relacji o cenach więc będziesz miał pogląd które opcje są najbardziej opłacalne.
Pogoda jest dobra z przebijającym się słońcem ale z wiszącymi chmurami na horyzoncie, od rana ani razu nie padało
Bardzo szybko wypatrujemy pierwsze lwy, jeszcze daleko od drogi. Martine mówi nam aby się nie przejmować, jutro zobaczymy ich znacznie więcej
Te parę godzin schodzi nam na swobodnym przejechaniu kawałka parku bez pogonią za konkretnymi zwierzętami. Widzimy więc stada gazeli Thomsona, impali, żyrafy a nawet w sadzawce całkiem blisko hipopotamy.
Gepard albo leopard (bardzo daleko):
Jest także sporo słoni
Słońce zachodzi a my jeszcze zaliczamy hieny, topi oraz antylopy eland.
To wszystko, mimo, że bardzo atrakcyjne, jest tylko preludium do następnego dnia, gdzie będziemy w parku od 6 rano.
Czas na kwaterę, nasz camp jest tuż za drugą bramą, tam są też prawdziwe wioski masajskie, gdzie trwa tak zwana proza życia
Śpimy na Enchoro Widlife Camp
Mamy obszerne namioty w których znajdują się łazienki i wygodne łóżka z moskitierami.
Na campie pusto, oprócz nas jest jeszcze tylko jeden samochód z turystami. Serwują obiadek z bemarów, dzieci zadowolone bo nie ma konkurencji więc można zjeść po dwie porcje ?
Idziemy spać zmęczeni pierwszym dniem. Śpię cudownie spokojnie i dobrze….
Stay tuned…W nocy pada deszcz, nawet momentami intensywnie ale nie robi to na nas żadnego wrażenia. Pobudka o 5.30 na śniadanie, chmurki się rozstępują i zaraz wyjdzie słońce.
Przekraczamy bramę parku kilka minut po 6 rano i będziemy mieli calutki dzień na spokojnie na poszukanie fajnej zwierzyny.
Od razu za bramą bawoły
Wyszedł nam na ścieżkę szakal, nic sobie nie robił z samochodu, zero strachu
Martine pyta nas czy chcemy zobaczyć więcej lwów, jasne – wszyscy mamy wielką ochotę na lwy.
Zwiedzanie parku Masai Mara w niskim sezonie ma jeszcze jedną zaletę. Praktycznie nie ma innych turystów. Przez cały dzień naliczyłem 15 innych samochodów, z którymi się spotykamy w różnych miejscach w parku.
Martine twierdzi, że w wysokim sezonie w Masai Mara potrafi jeździć ponad 150 – 200 samochodów z turystami. O zgrozo! Nawet jak są jakieś fajne zwierzęta blisko drogi to te kilkadziesiąt samochodów robi korek na godziny. Martine opowiada, że niejednokrotnie zdarza się, że jak już się dopcha to lew lub lampart dawno sobie poszedł w krzaki.
No ale my wypatrujemy lwa, Martine gdzieś tam dzwoni i zaraz gna w konkretne miejsce w parku
Jesteśmy akurat sami i przejeżdżamy wolno wokół gęstych zarośli. No jak on wypatrzył pierwszego lwa to ja nie mam pojęcia:
Dosłownie kilka metrów od drogi. Przypatruje się nam, Martine trochę hałasuje silnikiem i …. wyłazi z tych krzaków na sawannę
Piękny :)
W końcu kładzie się do nas tyłem wyraźnie obrażony, że wygoniliśmy go z krzaków.
Martine opowiada, że lwy polują głównie w nocy. Rano są już najedzone i lubią sobie poodpoczywać na słoneczku lub w spokoju w krzaczorach.
Co ciekawe młode lwy skutecznie polują głównie na antylopy i zebry a jak się starzeją to tracą szybkość. I wtedy takie lwy muszą poszukać bardziej powolnych ofiar. Stąd wypady starszych osobników poza park w poszukiwaniu łatwej zdobyczy wśród wiosek Masajów. I to nie tylko bydła zagrodowego ale też ludzi.
Mijamy inny samochód, kierowcy sobie gadają i Martine wiezie nas w inne miejsce pokazać gniazdo lwów, gdzie są małe. Proszę bardzo, widok z pierwszej linii:
Znowu ktoś do niego dzwoni i Martine pyta czy mamy ochotę zobaczyć ich jeszcze więcej? No lwów nigdy nie za mało.
Jedziemy i nagle spotykamy dwie lwice, jedna leży w trawie a druga rozparta jest na samej drodze
W pewnym momencie z odległej kępy traw podnosi się dorodny samiec i zbliża do jednej z przeciągających się panienek.
W mgnieniu oka wydaje ryk i skacze!
No cóż, prawo natury…
Chyba wszyscy zadowoleni. Nie muszę dodawać, że odbyło się to niecałe 3 metry od nas….
Najwyraźniej trawa jest za mokra więc wszystkie lwy przenoszą się na drogę. Jedna kładzie się praktycznie na naszych kołach.
Przez otwarte okienko mogę ją prawie dotknąć tak jest blisko. O tak, zapach lwów będę pamiętał do końca życia… No i moja rodzinka też ?
To jest właśnie Masai Mara w porze deszczowej ;)
Zwierząt jest mnóstwo praktycznie co kilkanaście minut coś podziwiamy. Nie ma niestety ogromnych stad jak podczas wielkiej migracji.
No raz coś widać, w oddali wielkie stado bawołów:
Podziwiamy za to mniejsze grupy słoni:
Pawiany