0
Washington 26 maja 2014 18:03
Image
Image
Ale czegoś brakuje – poza ostronosami większość fauny chowa się z dala od betonowych ścieżek. Wyjątkiem potwierdzającym regułę był ten jegomość
Image
I niestety nie da się za bardzo nic z tym zrobić. Przynajmniej nie za darmo. Długość ogólnodostępnej trasy widokowej to raptem 1200m.. I tyle (2,5h na stronę brazylijską to aż nadto). W parku są wytyczone poza tym 2 ścieżki po okolicznych lasach, jednak by się nimi przejść trzeba dodatkowo zapłacić. I to jak za zboże! Za 1,5km spacer leśną ścieżką (spacer, żadnych przewodników, wypożyczonego sprzętu, nic) życzą sobie 30R$! W tyłkach im się poprzewracało.. :evil:

Pieniądze te postanowiliśmy wykorzystać dużo lepiej (wstęp miał kosztować 25R$, podrożało odrobinę, nie pamiętam, na pewno nadal poniżej 30R$) i odwiedzić park ptaków - Parque Das Aves, który znajduje się tuż przed wejściem do parku narodowego. I to był strzał w dziesiątkę! Choć nie zajmuje on super wielkiego terenu to kakofonia dźwięków i kolorów dziesiątek a może setek różnych gatunków ptaków oszołamia.
Image
Image
Image
Image
Część ptaków zamknięta jest w klatkach ale większość z nich lata swobodnie. I można je zobaczyć naprawdę z bliska :)
Image
Image
Image
Same tereny zielone są pięknie zagospodarowane
Image
a ptaki wśród nich jeszcze piękniejsze.
Image
Image
Image
Image
Image
No i zobaczyć na żywo zawisającego kolibra nad kwiatem – obłęd :)
Image
(tu akurat nie wisi, za szybkie są skubańce by dobre zdjęcie zrobić w locie)
Aż chciało by się je wszystkie dotknąć
Image
Image
Okazuje się że z dotykaniem nie ma problemu :)
Image
Zdecydowanie wizyta w parku ptaków okazała się najlepszym wyborem tego dnia (a w samym Parque Das Aves można spędzić co najmniej tyle samo czasu co przy wodospadach po stronie brazylijskiej). Choć atrakcji na ten dzień był to koniec, mieliśmy jeszcze sporo do zrobienia. Czas było uciekać z Foz do Iguacu. Czekał na nas lot do Cuiaby z 5h przesiadką w Sao Paulo. Lot liniami lotniczymi TAM, więc wreszcie kulturalnie z poczęstunkiem i napojami. Dodatkowo lądowanie odbywało się w Sao Paulo na lotnisku Congonhas. Które znajduje się w środku miasta, otoczone ze wszystkich stron blokami i ulicami. Widok zza okna – niesamowity.
Image
Początkowo, zanim przylecieliśmy do Brazylii, planowaliśmy nasz tranzyt spędzić na lotnisku. No bo jak to tak – szwendać się po nocy (lądowanie mieliśmy przed 17:30, wylot o 22:30) po strasznym Sao Paulo? Toż to niebezpieczne ;) Na szczęście byliśmy już tydzień na miejscu, i swoje zdanie o niebezpieczeństwach czyhających na turystów mieliśmy. Nadaliśmy więc jeszcze w Foz bagaże od razu do Cuiaby, i na miasto wyruszyliśmy jedynie z małym plecaczkiem. Na nasz cel obraliśmy główną miejską arterię – Paulistę. Dużo osób na temat zwiedzania Sao Paulo pisze że tu nie ma co zwiedzać, a jeśli już coś polecają to wybrać się właśnie na tą tętniącą życiem aleję. Tu bowiem spotkamy najlepsze przykłady wielkomiejskiej architektury, MASP (muzeum sztuki, znane z największej kolekcji europejskiej sztuki na południowej półkuli), pełen życia park Siqueira Campos czy pobliską ulicę Rua Augusta (nocne miejsce spotkań hipsterów, tfu bohemy). Tyle że.. na żywo architektura jak architektura (nic mi się nie spodobało na tyle by wyjąć aparat i zrobić zdjęcie), muzeum zamknięte o tej godzinie, park pełen żulków, zaś z Augusty najlepiej wspominamy pyszną pizzę którą tam zjedliśmy. Jest to jedno z dań narodowych Brazylijczyków ;) Podobno pizza w sobotni wieczór należy wręcz do tradycji. Brazylijski styl robienia pizzy obejmuje brzegi ciasta wypełnione kremem. Mniam :) Ponadto obsługiwał nas najmilszy kelner jakiego spotkałem w życiu. Gość chciał nawet nalewać mi piwo do szklanki ilekroć ta zrobiła się pusta, nie pozwalał samemu nalać sobie z butelki ;) Mimo że w Brazylii nie ma zwyczaju zostawiania napiwków taką obsługę trzeba było docenić. Szkoda że niewiele więcej dobrego możemy napisać o Sao Paulo nocą. Wróciliśmy na lotnisko i odlecieliśmy w kierunku mokradeł Pantanalu. Gdzie wszystko przestało iść zgodnie z planem.

CDN

PS to może kolega @long pomoże z identyfikacją ptaków, bo jak sami widzicie zoolog ze mnie marny, ostronosy pomyliłem z szopami, duże i z końcówką jaśniejszą skrzydeł i myślę od razu że orły ;) zaś o ptakach z parku mogę napisać tylko że były śliczne :DPantanal – czyli przeklęte miejsce gdzie wszystko szło nie tak
albo (optymistycznie) witaj Przygodo!


Pantanal – największe bagno na świecie. Nie brzmi imponująco? A powinno. Te mokradło zajmujące teren 200 000 kilometrów kwadratowych (2/3 powierzchni Polski), cechuje się imponującą bioróżnorodnością, zamieszkałe jest przez ponad 1000 gatunków ptaków i 3500 gatunków roślin. Choć w porze deszczowej przykryte w 80% przez wodę i znacznie mniejsze od lasów równikowych Amazonii (i nie tak bogate w faunę i florę), dla turysty chcącego zobaczyć dziką przyrodę jest miejscem numer jeden w Brazylii – otwarte tereny rozlewisk umożliwiają łatwiejszą obserwację egzotycznych gatunków niż w gęstym poszyciu lasów deszczowych. Gdzie więc tkwi haczyk?

Haczyk jest jeden, ale duży. Pieniądze. Że będzie drogo wiedzieliśmy od chwili natrafienia na pierwsze artykuły w internecie. Po pogłębieniu badań byliśmy w szoku – jak to najtańsza wycieczka dla 2 osób na 2 dni (przy czym jeden zajmuje sam dojazd w głąb mokradeł) kosztuje 1200zł?? Mimo że szukaliśmy usilnie, wysłaliśmy maile do kilkunastu różnych osób, cały czas dostawaliśmy podobne odpowiedzi – których cena wahała się od 300zł/os/dzień do 1800zł/os/dzień oO Trudno, bilety lotnicze do Cuiaby były już kupione, wybadamy sprawę na miejscu, na pewno nie może być aż tak tragicznie drogo.. prawda? (warto też zaznaczyć że w przewodnikach z 2005 podane ceny wycieczek są ok 10-15 razy niższe – aż strach pomyśleć co będzie za kolejne 10 lat..)

Tymczasem o tym że wszystko pójdzie nie tak dowiedzieliśmy się już z chwilą wyjścia z lotniska ;) Wylądowaliśmy późno, przed północą, ale autobusy miejskie powinny jeszcze jeździć. Nasz przystanek miał być zlokalizowany pod hotelem Las Velas. Tyle że brakowało ulic oO Jak okiem sięgnąć, kilometrami ciągnął się jeden wielki plac budowy, brakowało choć najmniejszego skrawka asfaltu. Jak można się domyślić przystanków również. Ktoś machnął nam że autobusy odjeżdżają "o tam" jednak "o tam" nie było bliżej zdefiniowane, dokąd ten autobus odjeżdża również nie. Po 10min spaceru nadal było ciemno (pomagaliśmy sobie czołówkami), nadal nie było drogi i nadal nie było przystanku/autobusu. Po 15min wydaliśmy głośny okrzyk zachwytu, nadjeżdżał autobus, i super, nawet się zatrzymuje. Niestety na "Cuiaba, center?" kierowca pomachał kilka razy głową, wywinął ręką bliżej niesprecyzowany gest który mógł albo nie mógł wskazywać miejsce odjazdów autobusów do centrum, po czym sobie pojechał. Mija 20min, 30min – zatrzymujemy się w miejscu, drogi nadal brak, nie ma co iść dalej. Chyba pozostanie nam wziąć taksówkę, co w nocy w tym arcydrogim mieście nie wróży nic dobrego. Na szczęście nasz portfel z kłopotów wywabiło auto które zatrzymało się tuż obok, i kierowca który zaprosił nas do środka. Pojedynczy młody mężczyzna, nie wygląda za groźnie, co tam, wsiadamy. Nawet gdy pokazaliśmy mu adres wydawał się wiedzieć gdzie to jest, choć był trochę rozkojarzony. Pojechaliśmy. Odpalił techniawę i wcisnął gaz do dechy. Jako że dróg nadal nie było co chwila hamował i przyśpieszał. Zaczęliśmy też odnosić wrażenie że chyba jest pod wpływem czegoś, koncentracją nie wykazywał się za dużą. Droga zaczęła się pojawiać, ale co chwile znów znikała, wszędzie objazdy, roboty drogowe. Jedziemy dziesiątą minutę, miasta nadal nie ma, tylko jakieś małe zabite dechami rudery, pojawiają się pierwsze obawy "o boże, zaraz nas wywiezie Bóg wie gdzie". Na szczęście po 15min mówi że jesteśmy na miejscu. I tu zaczęły się prawdziwe schody. Ulica na której mieszkaliśmy, Isaac Povoas, jest jedną z głównych ulic w mieście, i ciągnie się dobry kawałek. Gdy zobaczyliśmy że jesteśmy przy numerze 800, a nasz hostel znajduje się pod numerem 655, powiedzieliśmy kierowcy by pojechał kawałek dalej prosto. A on tak się rozpędził, że zanim się zatrzymał był już przy numerze 50.. Konceptu numeracji budynków nie pojmował, nie byliśmy w stanie mu przetłumaczyć w żaden sposób czego ma szukać. Z samochodu nie chciał nas wypuścić, bo z przejęciem wołał że nas zawiezie do celu. Aleja Isaaca jest jednokierunkowa, więc robiliśmy wiele kółek korzystając z bocznych uliczek, jednak za każdym razem mijaliśmy domy tak szybko że nie byliśmy w stanie dostrzec numerów. I lądowaliśmy w punkcie wyjścia. Wreszcie po 15min kierowcy też znudziła się chyba ta zabawa, zmienił techniawkę a spokojniejszy trance, i powiedział że zajedzie na stację benzynową zapytać się gdzie jest nasz hostel. Gdy z samochodu wysiadł, zobaczył że na stacji leci mecz, zagapił się w telewizor.. i o nas zapomniał :D :lol: zdecydowanie był pod wpływem czegoś ;) My wykorzystaliśmy ten moment by krzyknąć dziękuję i zmyć się po angielsku. Zanim jednak uszliśmy 200m, podjechał kolejny samochód, z którego wysiadła parka, i w całkiem niezłym angielskim powiedziała nam że na tej ulicy mordują, żebyśmy nie chodzili na piechotę, że oni nas podwiozą i tak, wiedzą gdzie jest nasz hostel. Był niecałe 200m dalej. Okazało się że mijaliśmy go wielokrotnie, nie będąc w stanie w pędzie zauważyć właściwego numeru. Podziękowaliśmy za 200m podwózkę która uchroniła nas przed niechybną śmiercią;) i zmęczeni padliśmy w naszym pokoju.

Na pobliskie atrakcje mieliśmy 3 dni. Pierwszy postanowiliśmy wykorzystać na rekonesans cenowy i odwiedzenie pobliskiego parku narodowego Chapada dos Guimarães (piękne czerwone góry z wodospadami – w sam raz na dobry treking), by dopiero dobrze przygotowani następnego dnia wyruszyć do Pantanalu. Klapa za klapą. W całym mieście nie widzieliśmy ani jednego biura organizującego wycieczki (szukaliśmy w standardowych miejscach – dworce lokalne, dworce długodystansowe, centrum, postoje taksówek – nic, zero, nawet brak ogłoszeń – tylko w hostelach byli chętni do pośredniczenia, za te same chore sumy). Postanowiliśmy nie marnować więcej czasu i pojechać do parku narodowego. Autobus odjechał pół minuty temu, zapraszam za 2h. No chyba jakieś żarty. Idziemy na drogę łapać stopa. I łapiemy.. autobus, który rzekomo odjechał przed chwilą. Uff, chociaż tyle. Co prawda autobus podrożał, już nie kosztuje 8R$ tylko 13R$, bez niespodzianki. Zaczynają się góry.
Image
Z kierowcą nawet udało się nam dogadać, powiedział (rękoma) że wysadzi nas po drodze, przy głównej atrakcji parku narodowego, wodospadach Veu de Noiva, co okazuje się miejscem pośród niczego, jednak tabliczka informuje nas że jesteśmy na miejscu. Za chwilę widzimy parking i rozpoczyna się nasz ścieżka. Rozpoczyna się od pięknego widoku najwyższego (86m wysokości) z lokalnych wodospadów
Image
i od razu kończy – strzałka kieruje nas z powrotem na parking. Jest jeszcze jedna droga, ale tam stoi strażnik i nas zawraca mówiąc że zamknięte. Ok, coś poszło zdecydowanie nie tak. To miał być 6km treking, a nie 200m, i zobaczyć mieliśmy 7 wodospadów, a nie jeden, i to z daleka. Wypytujemy się pracowników parku, nikt nie mówi jednak po angielsku. Podchodzi przewodnik i mówi po angielsku że treking w celu zobaczenia pozostałych wodospadów można odbyć tylko z przewodnikiem. Dobra, dobra, nie z nami te numery. Idziemy do biura władz parku. Tam wreszcie ktoś mówiący po angielsku. Niestety potwierdza informacje od przewodnika oO Informuje nas że ze względu na zły stan techniczny ścieżek od roku możliwe są wizyty tylko z przewodnikiem, ale nie mamy co tu robić bo przewodnika trzeba zamawiać min 3 dni wcześniej, i kosztuje 200R$ (na grupę). Ok.. to może Cidade de Pedra – kamienne miasto (druga największa atrakcja parku) jest możliwe do zobaczenia bez przewodnika? Nie, nie jest (choć potem dodał że czasem w weekendy w określonych godzinach są free wycieczki). No fajnie, fajnie, to co możemy zobaczyć tu i teraz, skoro przyjechaliśmy już, a nie mamy przewodnika? W zasadzie to nic, obok kawałek dalej jest farma na której jest też wodospad, jak zapłacimy właścicielowi to możemy się tam pokąpać... :lol:

O nie, nie z nami takie numery. Nie damy zarobić złodziejom, i nie damy się tak zbywać. Już kombinowaliśmy jak tu ominąć strażnika (bo najprawdopodobniej za nim zaczynała się nasza 6km droga), gdy przypomnieliśmy sobie że niedaleko od punktu widokowego była tabliczka "Ryzyko śmierci" i zagrodzona ścieżynka w bok której nikt nie pilnował. No to lecimy. To był dobry wybór. Ścieżka po chwili zaczęła schodzić na dół i zagłębiać się w gęsty tropikalny las. Hmm, ścieżka to dużo powiedziane, gdyż widać że nikt nie chodził nią od dawna. Przez większość czasu wyglądała o tak
Image
jednak po odgarnięciu roślin na ziemi wciąż widoczny był lekko wydeptany szlak. Poza kilkoma momentami gdy trasa wiodła przez kamienie (przez co nie było widać gdzie iść dalej) tropienie właściwej drogi nie było bardzo trudne. W zamian zobaczyliśmy piękne motyle
Image
śliczne kwiaty dzikiego imbiru
Image
i gniazda dzikich os
Image
Po jakimś czasie cel naszej wędrówki stał się jasny – zmierzaliśmy do podnóży wodospadu który widzieliśmy wcześniej z góry. Najwidoczniej zabrakło chęci (choć pewnie mówili że pieniędzy) na utrzymanie trasy, i dawna atrakcja popadła w zapomnienie (bo raczej nie z powodu ryzyka śmierci ;) ). A szkoda – bo z dołu wodospad jest dużo ładniejszy niż z góry :)
Image
Chwilę odsapnęliśmy i można był wracać. Po godzinie ponownego przedzierania się przez chaszcze (oj przydała by się maczeta), wróciliśmy do punktu wyjścia. Nie był to treking naszych marzeń, ale przynajmniej oszukaliśmy system, i nie daliśmy się wykorzystać Brazylijczykom :P Mieliśmy jeszcze trochę czasu, postanowiliśmy zaliczyć jeszcze jakiś punkt widokowy – wybór padł na Mirante Da Geodesia. Na stopa udało złapać nam się czwórkę młodych osób, którzy choć nie mieli miejsca w samochodzie z chęcią nas wzięli ze sobą. Na dodatek jeden z chłopaków mówił po angielsku. Okazało się że też jadą zobaczyć punkt widokowy, jednak ten który wybraliśmy jest zamknięty, pojedziemy więc do innego. Po chwili rozmowy dowiedzieliśmy się że wszystko w Chapada dos Guimarães jest albo zamknięte, albo rozsypujące się, że władze parku zamiast się wziąć do roboty wymyślają kolejne utrudnienia, i że lokalni mieszkańcy są zrozpaczeni bo znacznie spadły im przychody z turystów, mało kto decyduje się na odwiedzenie tego podupadłego skrawka przyrody. Hmm, przy takich cenach i tej ilości atrakcji nie dziwię się wcale, sam gdybym wiedział nie zdecydował bym się na to. No ale skoro już tu przyjechaliśmy to rozkoszujemy się ładnymi widokami
Image
Image
i cieszymy rozmową z nowo poznanymi znajomymi
Image
Od nich też dostajemy namiar na najtańszego z lokalnych przewodników organizującego wycieczki do Pantanalu (185R$, czyli 260zł/os/dzień – niestety gdzieś mi kontakt zaginął, jak odnajdę to napiszę na forum). Dla nas to jednak nadal strasznie drogo. Żegnamy się i łapiemy stopa z powrotem do Cuiaby. Stopa który podwozi nas pod sam hostel, kierowca bowiem twierdzi (tak, tak, zgadliście) że wieczorem jest niebezpiecznie i zawiezie nas pod same drzwi.

Już w hostelu, gdy idziemy pod prysznic z przerażeniem odkrywamy że mamy całe nogi pokryte miniaturowymi pajęczakami które wgryzły się w naszą skórę oO Są ich dziesiątki. Najbardziej przypominały one miniaturowe kleszcze, jednak nie przekraczały 0,5mm średnicy. Po początkowej panice zabieramy się za to co pierwotne plemiona opanowały najlepiej czyli metodyczne iskanie. Nie wiemy jak to się skończy, ale co w tym momencie już poradzimy, nic. Uspokajamy się. Następnym razem nie będziemy po prostu w krótkich spodenkach przedzierać się przez dżunglę (ps – do dnia dzisiejszego nie zachorowaliśmy, prawdopodobnie nie były to więc żadne groźne pasożyty). Skupiamy się na bardziej przyziemnych sprawach. Robimy szybki przegląd finansów, kilka kalkulacji i decydujemy się w końcu na modyfikację naszych planów i nieco odważniejszy wariant odwiedzenia Pantanalu.

CDNPantanal – ciąg dalszy przygód

Przemyśleliśmy sobie całą sprawę i stwierdziliśmy że nie stać nas na przepuszczenie kasy za którą jedna osoba mogła by żyć miesiąc w Indiach w dwa dni. No i za co mielibyśmy płacić? Za oglądanie przyrody na bagnach? Możemy to zrobić na własną rękę! A wszystko to możliwe dzięki Transpantaneirze – 145km długości drodze biegnącej z Pocone do Porto Jofre – drodze gruntowej z 122 drewnianymi mostkami przebiegającej przez mokradła. Choć najprawdopodobniej nie zobaczymy z niej anakondy ani widok nie będzie tak fajny jak z grzbietu konia zanurzonego po pas w wodzie – przy naszym budżecie musi to nam wystarczyć. Powinniśmy jeszcze tylko wynająć samochód, na szczęście polskie prawo jazdy wystarcza do prowadzenia pojazdów w Brazylii. Jak to nie da się na następny dzień? Hmm, ok, i tak mamy dwa dni jeszcze w tych okolicach, zarezerwujemy na pojutrze, a najbliższy dzień wykorzystamy inaczej. Tylko jak? W hostelu reklamowali wycieczki do Nobres. Co to jest? Odpalamy grafikę google i wiemy że musimy tam pojechać. Snorkle w krystalicznie czystej wodzie z tropikalnymi rybami pośrodku dżungli – to jest to! Tam, czyli gdzie? Po dogłębniejszych poszukiwaniach odnaleźliśmy 4 nazwy: Rio Salobra, Rio Triste, Lagoa das Araras, Lagoa Azul. Jednak zlokalizować je na mapie to zupełnie inna sprawa. To nie przypadek. By odwiedzić te miejsca nie trzeba przewodnika, trzeba tylko wiedzieć gdzie jechać. A tego nikt nie chce zdradzić. No bo co z tego że nawet znalazłem właściwą rzeczkę na google maps jak ciągnie się ona przez x kilometrów – w którym miejscu można posnorklować? Ano właśnie. Udało mi się tylko znaleźć info że kluczem jest wioska Bom Jardim. Reszty dowiemy się na miejscu.

I wyruszyliśmy. Rano spakowaliśmy się, zostawiliśmy rzeczy przy recepcji (to był nasz ostatni nocleg z error rate, tego dnia mieliśmy przeprowadzić się do normalnego hotelu, za normalną stawkę), i poszliśmy stopować. Stopa w Brazylii łapie się łatwo. Ciężej tylko się dogadać z ludźmi ;) O tym że jedziemy nie tą drogą i w kierunku tylko zbliżonym do właściwego zorientowaliśmy się kilkanaście kilometrów za miastem. Na szczęście przemiły kierowca postanowił odwieźć nas na właściwą drogę ;) Drogę do Nobres – no bo skoro większość agencji turystycznych reklamuje tamtejsze atrakcje pod tą nazwą to znaczy że tam należy najpierw dotrzeć. Nie mogliśmy się bardziej mylić :twisted: Gdy kierowca zatrzymał się przy błotnistej rozkopanej drodze i stwierdził że jesteśmy na miejscu, i gdzie chcemy dalej jechać, byliśmy nieco zdziwieni. Ale ok – tłumaczymy (na migi) – Rio Salobra, snorklowanie (pokazujemy maski które wzięliśmy ze sobą), pływanie itd. Nic to nie daje. W końcu zawozi nas do agencji gdzie przy pomocy translatora toczymy wojnę :lol: – dziewczyna pisze nam ceny wycieczek, my odpisujemy że dziękujemy ale gdzie jest droga. Dziewczyna pisze że tam mordują i niebezpiecznie i którą z wycieczek chcemy. My że dziękujemy ale czy kierowca może nas odstawić do drogi, my już sobie poradzimy, dziewczyna że tam nie ma drogi i czy chcemy taxę by tam dojechać. Uff, po 15min udało nam się przekonać ich że autostop i kierunek gdzie mamy łapać samochody nam starczy. Okazuje się że skręt na Bom Jardim jest tuż obok.. hmm, skręt to dużo powiedziane. Błotnista ścieżka pośród pól.. Wg google maps ma się tak ciągnąć jedyne 70km. Hmm. Ok, to pewnie remont, zaraz będzie dobra droga. Łapiemy samochód, gość nawet mówi pojedyncze słowa po angielsku – stwierdza że tędy nie dotrzemy ale zawiezie nas na autobus do wioski. Autobus jedzie inną drogą? Tak, tak, wsiadajcie. I wiezie nas na dworzec gdzie okazuje się że oczywiście autobusy żadne tam nie jeżdżą, ale może taxi nas tam zawiezie? Nie, dziękujemy, nie po to stopujemy od rana by brać taxi, poprosimy o podwiezienie nas z powrotem na naszą błotnistą ścieżkę. Ok, ale tam strzelają do ludzi i mordują, bo to dzicz i tam nic nie ma :P Dobra, dobra, znamy te gadki (ale ziarenko niepokoju wzrasta, czemu wszyscy mówią że na tej drodze mordują?). I zaczynamy iść błotnistą dróżką – raz szerszą, raz węższą ale cały czas błotnistą i pośród niczego.. i tak przez 70km? :o oO O, coś jedzie. Pickup, ranczer wiozący na swoje ranczo lodówkę, ekstra, wskakujemy na lodówkę. Przez 30km jesteśmy na przemian bryzgani błotem i targani pyłem z drogi. W końcu docieramy do jakiegoś pojedynczego budynku pośród niczego – sklepiku. Zbierają się tam ranczerzy by czegoś się napić, bo w sklepiku poza tym nic nie ma. Kierowca nas zostawia z kolegami i sam jedzie – jego ranczo jest tuż obok. Koledzy są bardzo sympatyczni i jeszcze bardziej zaciekawieni – wypytują nas o wszystko – skąd tu się wzięliśmy, skąd jesteśmy, gdzie byliśmy itd. Wszystko po portugalsku, czasem jakieś angielskie słowo zostanie dorzucone. Jeden z nich okazuje się historykiem amatorem – gdy słyszy że jesteśmy z Polski woła "Hitler, Blitzkrieg" i na kartce zaczyna wypisywać daty i rysować przebieg aneksji Polski ;) Nieco gorzej idzie nam dogadanie się z nimi – twierdzą że powinniśmy tu czekać, bo oni lub ich kolega będzie zaraz jechał, tylko jeśli tak to dlaczego przed chwilą próbowali łapać przejeżdżającą obok terenówkę? I to policyjną? Policja zawraca, tłumaczą im coś z przejęciem, pokazują nas, policjanci z powątpieniem kręcą głową. Ale ostatecznie zabierają nas, opróżniwszy wcześniej tylne siedzenia z kamizelek kuloodpornych, pałek i hełmów. I tak jedziemy kolejne 40km, tym razem wewnątrz samochodu ;) Droga przez cały czas wygląda tak
Image
Wiemy że Rio Salobra powinna być przed samą wioską Bom Jardim, ale nie widzimy żadnych skrętów poza tymi prowadzącymi na prywatne farmy. Ostatecznie więc lądujemy w Bom Jardim (-14.550978,-55.874405). I trafia nas szlag. Do wioski tej prowadzi piękna asfaltowa droga – tyle że bynajmniej nie jest to MT241 od strony Nobres którą jechaliśmy, tylko ta -14.619299,-55.885563 :evil: W Nobres nie mamy wyboru tylko musimy dogadać się z kimś w sprawie zorganizowanej wycieczki, bo nie mamy pojęcia co robić dalej. Negocjacje są długie i wyczerpujące, w końcu sięgam po ostateczny argument czyli prawie pusty portfel (pieniądze mam ukryte w innym miejscu) – ok, cała zawartość portfela za wycieczkę na snorkle nad Salobrę, podziwianie papug nad Lagoa das Araras i transport do Cuiaby bo właściciel pousady i tak tam jedzie. I całe szczęście że w końcu wzięliśmy przewodnika. Na własną rękę nie ma mowy byśmy trafili w te miejsca, tak są ukryte. I wejście na nie prowadzi przez tereny prywatne, więc i tak trzeba by komuś zapłacić. Wydaje mi się że pomost z którego rozpoczynaliśmy nasze snorkle znajdował się o tu -14.587062,-55.962714. Choć upieraliśmy się że nie potrzebujemy żadnego sprzętu dostaliśmy buty do pływania i kapoki. Zostajemy zaprowadzeni na drewniany pomost pośrodku dżungli, poinstruowani że nie możemy dotykać dna, i że mamy do przepłynięcia ok 2km, ale niech nam się nie śpieszy. I zanurzamy się w bajkowym świecie.
Image
Image
Image
Pod krystalicznie czystą wodą nadzwyczajna widoczność i ogromne ryby, a na powierzchni nad głowami śpiew papug i dzikie odgłosy tropikalnego lasu deszczowego. To było elektryzujące przeżycie, naprawdę nie do opisania. Nie wiem czy wpływ na moje doświadczenie miało to że kiedyś zajmowałem się słodkowodną akwarystyką – kiedyś czytałem o biotopie przejrzystych wód Ameryki Południowej i rybach je zamieszkujących, teraz mogłem obserwować te ryby w ich naturalnym środowisku – od pięknych pielęgniczek przez niepozorne kąsaczowate
Image
Niestety poza rozlewiskiem z którego zaczynało się podwodną przygodę dalszy strumień rzeczki był bardzo wartki, co uniemożliwiało zrobienie zdjęć podwodnym pięknościom. Nie ważne. Te obrazy wyryły się w mojej pamięci prawdopodobnie na zawsze. To była najcudowniejsza ze wszystkich atrakcji jakie widzieliśmy w Brazylii. Zmarznięty lecz szczęśliwy wychodzę z rzeki 2km dalej
Image
Całe szczęście w sumie że dostaliśmy kapoki (na co byłem z początku oburzony, jak to, mi, instruktorowi pływania, wciskają kapok?) - silny prąd, niewielka głębokość i liczne meandry skutecznie uniemożliwiły by swobodne unoszenie się na powierzchni. Jakby jeszcze było mało nam wrażeń – wracając spotkaliśmy tego oto pana
Image
Nadszedł czas na jezioro papug (wstęp, a jakże, przez prywatną posiadłość -14.562297,-55.870913) – i w tym wypadku żadne zdjęcia nie oddadzą tych odgłosów i dziesiątek przepięknych papug przelatujących między podtopionymi palmami
Image
Image
a przynajmniej nie zdjęcia z moim obiektywem (najbliższe kadry jakie udało mi się złapać)
Image
Image
Super szczęśliwi wracamy do pousady. Właściciel będzie jechał za 1,5h do Cuiaby. Ee, to podziękujemy, przez półtorej godziny to zdążymy coś złapać, jak nie, złapiemy jego z drogi. Trochę się przeliczyliśmy. Do rozstajów dowieziono nas bez problemu, ale dalej nie chciano nas zabrać, ludzie mówili że nie jadą do Cuiaby, a kawałek nie ma co jechać bo zaraz będzie ciemno, jak nic nie złapiemy to wrócimy sobie do wioski, lepsze to niż wylądować pośród niczego. Jakaś logika w tym była. Niestety, zmrok nas dopadła nim cokolwiek przyjechało. Półtorej godziny już prawie minęło, a właściciel jak nie jechał tak nie jedzie. Wreszcie na horyzoncie pojawia się ciężarówka. Niewiele zastanawiając się zatrzymujemy ją, w takich warunkach nie będziemy wybrzydzać. Całe szczęście dowiozła nas wprost do Cuiaby. Gdzie jedynie z drobną przygodą zmieniamy hotel i zapadamy w kamienny sen (przygoda standardowa – nie możemy znaleźć hotelu, zatrzymuje się samochód którego kierowca mówi że tu jest niebezpiecznie i musimy z nim pojechać - podrzuca nas do celu :P ). Aż strach myśleć co przyniesie kolejny dzień :DPantanal właściwy – czyli niespodziewane pozdrowienia z Malagi i ich komplikacje

Nie znaleźliśmy żadnej wypożyczalni samochodów w samym mieście, wynajęliśmy więc auto z placówki lotniskowej. Na lotnisko powinniśmy byli dojechać jednym autobusem spod hotelu, ale nie dojechaliśmy. Ze względu na rozkopy i roboty drogowe autobus nie podjeżdżał bezpośrednio pod terminal, tylko zatrzymał się na dworcu znajdującym się nieopodal (tak z 2km). Gdzie usłyszeliśmy, że musimy kupić kolejny bilet. O nie, kierowca autobusu, z którego właśnie wysiedliśmy, mówił nam, że dojedziemy na lotnisko bezpośrednio. Nie damy się tak oszukiwać, idziemy na piechotę. Kierunek znaliśmy mniej więcej, ale dla pewności zapytaliśmy stojącego na światłach kierowcy osobówki – co skończyło się tym, że nas podwiózł :) Naprawdę, Brazylijczycy to sympatyczny naród. Na lotnisku firma miała na nas czekać z tabliczką – nie czekała. To my czekaliśmy... Po kilkunastu minutach zaczepił nas agent turystyczny, proponując wycieczkę za gruube pieniądze do Pantanalu, ale podziękowaliśmy i zapytaliśmy o siedzibę naszej wypożyczalni – i dobrze. Okazało się, że firmy rzadko kiedy przychodzą odebrać ludzi z lotniska. Miło wiedzieć. W wypożyczalni wszystko szło dobrze do momentu, gdy przy próbie zablokowania depozytu nie odrzuciło mi karty.. I odrzucało raz za razem z różnych terminali. Przy pomocy google translatora poprosiłem o udostępnienie komputera, bym mógł zalogować się w banku i sprawdzić, w czym tkwi problem, który już po chwili okazał się być bardzo prozaiczny. Wypożyczalnia aut z Malagi, mimo że obiecała zwolnić depozyt w ciągu 5 dni, nie zrobiła tego – a minęły już 2 tygodnie. Co więcej – nie tylko nie zwolnili zablokowanej kwoty, ale.. ją pobrali.
(O zwrot 200 euro walczyłem jeszcze przez kolejny miesiąc – dopiero po wymianie 4 czy 5 maili pieniądze wróciły na konto – twierdzili, że to nie możliwe i musiałem już dostać swoje pieniądze).

W tej sytuacji o aucie mogliśmy zapomnieć. Obsługa wypożyczalni (brazylijskiej) bardzo nas przepraszała i zapewniała, że chętnie by nam wypożyczyli auto bez depozytu, ale straciliby wtedy pracę. Ale co my mogliśmy zrobić? Zostało nam tylko jedno wyjście – autostop! Czy trudno złapać samochód na bagna gdzie nikt nie mieszka? Nie tak trudno. Poza nieco kłopotliwym wyjazdem z samej Cuiaby (okazało się, że próbowaliśmy łapać auta w dzielnicy czerwonych latarni, gdzie nikt nie chciał się zatrzymać przez dłuższy czas, dopiero nieco nawiedzony zielonoświątkowiec podwiózł nas, wciskając przy okazji dużą ilość ulotek o Chrystusie) do Pocone- wrót do Pantanalu, ostatniej wioski przed mokradłami, trafiliśmy szybko. Za szybko. Niestety wsiedliśmy do auta z dwójką małolatów, którzy jechali ponad 140 km na godzinę po drogach częściowo gruntowych, wyprzedzając wszystkich – pod górkę, na zakręcie, jak tylko się dało. Dodatkowo słuchali brazylijskiego odpowiednika "manieczek" tak głośno, że po raz pierwszy w Brazylii czułem się niebezpiecznie – bałem się, że ogłuchnę :P Narzeczonej wydawało się, że byli pod wpływem alkoholu, ale jak dla mnie po prostu nie grzeszyli wyobraźnią. Z ulgą wysiedliśmy w Pocone, gdzie za chwilę podrzucono nas na początek Transpantaneiry. Wydawało się, że nic nie ma tam prawa jechać, ale na pakę zabraliśmy się raz dwa – najpierw z robotnikami jadącymi naprawiać jeden z mostków (i przy okazji powędkować).
Image
A potem z agentem, który.. rano próbował sprzedać nam wycieczkę na Pantanal! Odebrał klientów z lotniska i wiózł ich na swoje ranczo – nieco zdziwiony (choć my byliśmy chyba bardziej) zabrał nas na pakę.
Image
Jak wygląda więc Transpantaneira? Mniej więcej tak
Image
z takimi oto mostkami po drodze
Image
Czy można coś z niej zobaczyć? Myślę, że niejeden ornitolog marzy o takich widokach
Image
Image
Image
Wzdłuż obu stron drogi ciągną się na przemian mokradła i bardziej suche tereny sawanny
Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (142)

jacakatowice1 26 maja 2014 18:32 Odpowiedz
Zaczyna się ciekawie. Pamiętam relację z Izraela. Mimo, że byłem tam 3 razy, kilku rzeczy dowiedziałem się dopiero z niej.Czekam na ciąg dalszy. Już w Brazylii.No a później pozostaje tylko czekać na kolejną promocję i.......... też polecieć :D
tomwie 26 maja 2014 19:02 Odpowiedz
Czekam na dalszą część. Zainteresowany jestem tym bardziej, że we wrześniu czeka mnie podobna przygoda :-)
mordek 26 maja 2014 20:00 Odpowiedz
jacakatowice napisał:Zaczyna się ciekawie. Pamiętam relację z Izraela. Mimo, że byłem tam 3 razy, kilku rzeczy dowiedziałem się dopiero z niej.Czekam na ciąg dalszy. Już w Brazylii.No a później pozostaje tylko czekać na kolejną promocję i.......... też polecieć :DMam dokładnie tak samo. Już teraz jak oglądam te zdjęcia z Andaluzji to sobie myślę czy ja byłem w innej, nie tak ładnej Andaluzji? ;)Ale z drugiej strony tak jak piszesz, to zawsze trochę motywuje by wrócić jeszcze raz aby zobaczyć ponownie te same miejsca tylko trochę z innej pozycji, perspektywy. Czekam na dalszy ciąg. Ostatnie opinie i wnioski Washingtona w tematach dotyczących Brazylii po tej wyprawie, różniły się trochę od moich wrażeń sprzed 1,5 roku dlatego jestem bardzo ciekawy dalszych etapów.
sorvali 26 maja 2014 20:16 Odpowiedz
z niecierpliwościa czekam na dalsza relacje - sam lecę na tej samej trasie jesienia i juz nie moge sie doczekac
qras 26 maja 2014 20:30 Odpowiedz
Ja również z żoną lecę we wrześniu. Jakoś trudno w internecie, czy w przewodnikach przeczytać coś sensownego na temat Brazylii. Czekam na jak najwięcej informacji. Po powrocie również podzielę się swoimi doświadczeniami.
eyowest 26 maja 2014 20:31 Odpowiedz
Brzmi bardzo intrygująco. Czekam na dalszą część! Będzie łatwiej ogarnąć brazylijską wyprawę :)
bohdan 26 maja 2014 20:51 Odpowiedz
Miło zobaczyć andaluzyjskie miejsca, w których się nie tak dawno było... Czekam na opis brazylijskich szlaków.
aviel 26 maja 2014 21:26 Odpowiedz
My rowniez lecimy w pazdzierniku, przylatujemy do Malagi 24h wczesniej i mialam spedzic ten dzien na plazy ale chyba wynajme samochod, te miejsca sa naprawde magiczne. Z tym, ze my bedziemy spac w hotelu na lotnisku.
zoty1 26 maja 2014 21:29 Odpowiedz
Washington, lecimy w poniedziałek, liczę na rychły CDN;). Dzięki!
washington 26 maja 2014 21:48 Odpowiedz
Dzięki za miłe słowa, motywujecie :) postaram się codziennie wrzucać kolejną część :)
macieqx 26 maja 2014 22:03 Odpowiedz
Tylko nie kończ relacji w maju, bo się nie będę mógł zdecydować na co głosować w relacji miesiąca :D
michcioj 27 maja 2014 17:13 Odpowiedz
super, swietna relacja, czekam na wiecej :)
eyowest 27 maja 2014 17:29 Odpowiedz
Nawet jak kończysz wpis, to umiejętnie zachęcasz do wyczekiwania na kolejny. Gratki! :D
jacakatowice1 27 maja 2014 17:38 Odpowiedz
Potrafi utrzymać czytelnika w napięciu :D Czyli po raz kolejny sprawdziło się, że obiegowe opinie ( o bezpieczeństwie czy porządku ), bywają wyolbrzymione. Przerobiłem to w Barcelonie. Naczytałem się ( również na F4F ) jak tam grasują kieszonkowcy i inne rzezimieszki, a była cisza i spokój.Trochę mało info o noclegach. Tylko , że są drogie.Można prosić o więcej ?Jakieś przykładowe ceny itp
washington 27 maja 2014 18:20 Odpowiedz
Ok. To krótko o noclegach i kosztach. Praktycznie wszystkie noclegi na tej wycieczce były załatwione w stylu kombinowanym ;) co pozwoliło znacząco obniżyć wydatki:Rio - 2 noce - Airbnb z 2 kodami (zapłacone 16 euro zamiast 60). Sao Paulo - 4* hotel za darmo z programu lojalnościowego (promocja opisana na TS, więc nie wdaje się w szczegóły na otwartym forum). Foz do Iguacu - 2 noce w 3*hotelu darmo z AFT z wielkanocnymi jajeczkami. Cuiaba - 2 noce z błędu cenowego na hostelbookers, pokój prywatny - uznane przez hostel (cena zapłacona 140zł, normalnie za dwie noce chcą 590 zł co jest ceną z d... :evil: ale pokazuje jak horrendalnie dużo sobie cenią za noclegi ;) ).Tak więc noclegów za "normalne" ceny nie mieliśmy dużo - 4 noce. 2 właśnie w Arraial do Cabo (niestety większość sztuczek działa tylko na popularne destynacje turystyczne), za kwotę 160R$, czyli ok 220zł (bardzo przyzwoita cena jak na Brazylię, chyba dlatego że małe miasteczko) oraz 2 noce w Cuiabie - w najtańszym hotelu w mieście (dormy wychodziły podobnie za 2 osoby) - za 210R$ (ok 295zł).Jeśli 150zł kosztuje normalnie najtańszy pokój w mieście, to śmiem twierdzić że noclegi są bardzo drogie. Jak na kraj o cenach życia codziennego zbliżonych do Polskich. Na szczęście są różne sposoby by te ceny obniżać :D o czym czytelnicy naszego forum wiedzą najlepiej ;)
japonka76 27 maja 2014 19:01 Odpowiedz
Wow, zauroczyłeś i zachęciłeś. Pisz, pisz, ślij zdjęcia.Ciekawa jestem, czy na kolejnych zdjęciach też będziecie takie białasy :)
becool 27 maja 2014 21:46 Odpowiedz
Pięknie, naprawdę jak w raju ;-) Będąc w Rio też odniosłam podobne wrażenia, o których wspominasz;)
janeczek 27 maja 2014 21:58 Odpowiedz
WitamMam do Ciebie 2 pytanka dotyczące Andaluzji.1.Auto w Maladze wypozyczałeś bezposrednio na lotnisku czy przez internet. Potwierdzam ,że rzeczywiście trudno wyszukac wypożyczalnie która rozlicza paliwo w sytsemie bierzesz i oddajesz auto z pełnym bakiem paliwa ( ewentualnie z tym samym stanem)2. El Chorro -czy tam w wąwozie można zobaczyć atrakcje bez sprzętu specjalistycznego ?
ziolo1988 27 maja 2014 22:15 Odpowiedz
Warto było czekać na tak ciekawą relację:]
nowhere 27 maja 2014 22:59 Odpowiedz
Czekam na dalszą część! Jest super. Liczę na kolejne praktyczne informacje :)
washington 27 maja 2014 23:10 Odpowiedz
janeczek napisał:WitamMam do Ciebie 2 pytanka dotyczące Andaluzji.1.Auto w Maladze wypozyczałeś bezposrednio na lotnisku czy przez internet. Potwierdzam ,że rzeczywiście trudno wyszukac wypożyczalnie która rozlicza paliwo w sytsemie bierzesz i oddajesz auto z pełnym bakiem paliwa ( ewentualnie z tym samym stanem)2. El Chorro -czy tam w wąwozie można zobaczyć atrakcje bez sprzętu specjalistycznego ?Tak jak wspomniałem auto wypożyczałem przez internet, korzystając z tej firmy http://www.rentacar-s.com/default.aspCzy mogę ją polecić to się jeszcze okaże ;) O czym będzie dopiero pod koniec relacjiJeśli chodzi o drugie pytanie to nie, w samym wąwozie bez uprzęży nic nie zobaczymy (można ewentualnie nielegalnie pójść torami kolejowymi dla dobrego widoku z drugiej strony - torami rzadko bo rzadko ale jeżdżą pociągi, więc nie polecam). Ale jest pieszy szlak który wiedzie nad wąwóz (zaczyna się z tego samego miejsca co ścieżka wiodąca na wspinaczkę - wybieramy po prostu drogę w prawo do góry, a nie w lewo), oferując panoramiczny widok. No i można podejść do samej ścieżki króla, nie wchodząc na nią, i zobaczyć to cudo z bliska. Ponadto wspomniane jezioro Embalse del Conde de Guadalhorce znajduje się tuż obok (7km), także parę atrakcji jest też dla osób nie wspinających się.
jik 28 maja 2014 06:54 Odpowiedz
Washington klasa. Dzięki za relację i wskazówki praktyczne. Sam wybieram się do Brazylii i dzięki twojej relacji wiem, że będzie to udany trip.
janeczek 28 maja 2014 07:55 Odpowiedz
Washington a jak blisko wąwozu da się podjechać. Widzę jednak że warto tam się wybrać bo można sobie pospacerować - ile czasu trzeba na to przeznaczyćPozdrawiam
ciri 28 maja 2014 08:16 Odpowiedz
Świetnie się czyta, dzięki za relację! Czekam na dalszy ciąg, ciekawe czy pojawi się w końcu jakiś "zgrzyt" w tym pięknym jak dotąd obrazku ;) Sama się zastanawiam nad nauką kitesurfingu w Brazylii, ale ceny niezbyt zachęcają...
kamilaz 28 maja 2014 08:44 Odpowiedz
Relacja świetna! Brazylia piękna, ale Hiszpania bardzo mnie zauroczyla i następna podróż spróbujemy tam zaplanować. A ile kosztował lot do Malagi?
boisfarine 28 maja 2014 09:00 Odpowiedz
Również jestem oczarowana i czekam na ciąg dalszy. Przy okazji szukam lotów do Andaluzji ;)
michal11 28 maja 2014 09:01 Odpowiedz
Jak rozumiem samochód odbierałeś na lotnisku w Maladze ?
jacob94 28 maja 2014 09:17 Odpowiedz
Za twoje relacje lecą ode mnie okejki w ciemno :) Mógłbyś napisać ile zapłaciłeś za WMI-RYG i RYG-AGP? Interesuje mnie też mocno całe zestawienie kosztów, no, ale na to pewnie będę musiał wytrwać do ostatniej części relacji :cry:
washington 28 maja 2014 09:29 Odpowiedz
Pod wawoz sam podjechac sie nie da, po zaparkowaniu samochodu trzeba przejsc sie jakies 15min (bedzie zakaz wjazdu, ale to chyba bez roznicy czy lamiemy 2 zakazy czy 1 ;) ). Oczywiscie jest tez widok z drogi z drugiej strony rzeki, tu mozna nie wysiadac z auta ;) , ale to nie to samo. Jesli chcemy zobaczyc wawoz bez wspinaczki to godzinka powinna nam starczyc spokojnie.Lot do Malagi z powodu majowkowego terminu kosztowal sporo, 231zl (sporo bo jesli czytacie strone glowna to wiecie ze czesto zdarzaja sie loty RT za 300zl, a czasami taniej). O kosztach i ile cala wycieczka wyniosla bedzie obszernie oczywiscie w podsumowaniu.Samochod jak pisalem odbieralem z lotniska, tak duzo latwiej znalezc tanie auto, na i przy lotnisku znajduje sie najwiecej wypozyczalni.Co do samej Brazylii to zgrzyt bedzie, jednak jeszcze nie w dzisiejszej czesci, potrzymam Was jeszcze troche w niewiedzy ;)Wysłane z mojego LG-E460 przy użyciu Tapatalka
tadeo 28 maja 2014 09:33 Odpowiedz
Hej, napiszę trochę o wąwozie El Chorro bo to miejsce naprawdę niesamowite. Byłem tam już kilka razy i zawsze, za każdym razem towarzyszyły nam kosmiczne emocje. Co do parkowanie najbliżej wąwozu to są 2 możliwości. Do wąwozu można dostać się z dwóch stron - od północy (od strony jeziora/zalewu Guadalahorce) wtedy trzeba zostawić auto przy drodze MA-444 w okolicy Restaurante El Kiosko i spacerkiem dochodzimy do wejścia do wąwozu od strony zapory/tamy. Gdy byłem tam ostatnio to samo wejście było zakratowane, ale dało się przez nie przejść i można było wejść w głąb wąwozu. Drugi dojazd od południa, który prowadzi do najbardziej spektakularnej części wąwozu to dojazd od strony miejscowości El Chorro. Auto można zostawić przy campingu Alberque Camping El Chorro. Następnie kierujemy się w stronę wąwozu - po prawej stronie mamy linie kolejową. Najlepiej zaopatrzyć się w jakąś roboczą mapkę i wtedy nie ma problemu z dotarciem. Samo wejście do El Chorro odbywa się przez most kolejowy i tunele - trzeba tylko uważać na pociągi, bo te jeżdżą tam naprawdę szybko. Można również wejść już na trasę (kładki i ich pozostałości) na lewo od mostu ale to jest tylko fragment ścieżki Camino El Rey. Poniżej kilka zdjęć.
janeczek 28 maja 2014 09:36 Odpowiedz
A ile czasu zajmie ten szlak pieszy który prowadzi nad wąwóz ?
tadeo 28 maja 2014 09:44 Odpowiedz
Po przejściu przez most i tunele należy skręcić w lewo i stromym zboczem zejść aż do rzeki płynącej w dole wąwozu. Po jej przekroczeniu skierować się w górę - tam widać już fragmenty ścieżki Camino El Rey. Wejście oczywiście jest zakratowane :) no ale.... Trasa prowadzi aż do mostu widocznego od strony miejscowości El Chorro. Przed zakratowanym wejściem można również wejść w wykuty w skale tunel, który prowadzi do wyjścia w skale nieopodal mostu, o którym mowa powyżej. Ścieżka gdy ja byłem tam ostatnio - 2010r. była częściowo zapadnięta, niektórych fragmentów nie było wcale, pozostały jedynie podpory metalowe. Na całej długości rozpięte były poręczówki tak by można było się wpiąć. Pierwszym razem byłem tam co prawda bez uprzęży i tez dało radę ale poruszaliśmy się po trasie bardzo wolno :), będąc w zasadzie przyklejonym plecami do ścian. Niewiem jak to będzie teraz po remoncie trasy ale mocno polecam to miejsce to to naprawdę coś niesamowitego :)
tadeo 28 maja 2014 09:50 Odpowiedz
Na całą wycieczkę spokojnie można przeznaczyć pół dnia lub nawet cały. Dojście od campingu Alberque Camping El Chorro do mostu przed wąwozem zajmuje spokojnie idąc ok. 1 godziny. Jak już rozeznam jak to wrzucę zdjęcia (lub mogę bezpośrednio na maila) bo mam ich sporo ale coś nie chcą się załączać.
washington 28 maja 2014 10:01 Odpowiedz
I dlatego uwielbiam to forum, zawsze czegos nowego mozna sie dowiedziec :) Szkoda ze nie mialem wskazowek @tadeo przed wyjazdemWysłane z mojego LG-E460 przy użyciu Tapatalka
tadeo 28 maja 2014 10:11 Odpowiedz
:) ja już od dłuższego czasu zbieram się by opisać El Chorro oraz inne super miejsca w Hiszpani i Portugalii jak np. Quinta da Regaleira (Sintra) to jednocześnie pałac, kaplica, groty, rzeźby i obiekty w ogrodach. Widoczne są tam odniesienia do ezoteryzmu, alchemii, hermetyzmu, templariuszy, różokrzyżowców i wolnomularstwa. Całość jest dziełem włoskiego architekta Luigi Maniniego, choć rzeczywistym autorem koncepcji był ówczesny właściciel posesji: "kawowy" magnat Antonio Augusto Carvalho Monteiro, mason 33-go stopnia wtajemniczenia. No ale zawsze jakoś brakuje czasu.Na marginesie to w tym roku zrobiliśmy (w trójkę z kumplami) również fajną trasę - 16 dniowy rejs na Południową Georgie i Antarktydę a potem 4 tygodnie Patagonia, Argentyna, Chile i na deser Brazylia z wodospadami Iguazu i Rio. :)
tulio 28 maja 2014 14:20 Odpowiedz
Washington napisał:I dlatego uwielbiam to forum, zawsze czegos nowego mozna sie dowiedziec :) Szkoda ze nie mialem wskazowek @tadeo przed wyjazdemWysłane z mojego LG-E460 przy użyciu TapatalkaTo i ja się podepnę pod relację Washingtona.Mam także w miarę aktualne info odnośnie hoteli w Brazylii, a tu padły takie pytania.W Brazylii byliśmy ciut wcześniej (01-08.05), zaliczając Sao Paolo, Foz do Iguacu i Rio.W wątku o Iguacu (iguazu-falls-byl-ktos,257,28734&start=60) pisałem, że Accor ma weekendową promocję. Jak się ma przynajmniej srebrny status to jest 50% zniżka, jak się nie ma żadnego statusu to 30% (tu już się może nie opłacać).Promocja jest dobra także z tego względu, że rezerwacje można odwołać do dnia przyjazdu, więc jak coś się w międzyczasie innego znajdzie, to nie ma straty.Warunki:Simply, stay from Friday to Monday or Saturday to Monday and get your guaranteed discount on all daily!Members Le Club Accorhotels Classic; 30% off in daily rates from Friday to Monday. Minimum of 2 nights.Members Le Club Accorhotels Silver, Gold and Platinum: 50% off in room rates from Friday to Monday. Minimum of 2 nights.Wcześniej w Sao Paolo spaliśmy 2 noce w hotelu Holiday Inn Express Sumare Ave. z punktów (hotel był w poprzedniej edycji Pont Break'ów, więc ubyło tylko 5.000 punktów za noc, śniadanie za darmo, bo to Express).Jak ktoś leci później niż w lipcu, to można liczyć, że w następnej edycji też jakiś hotel z Sao będzie na liście (są cztery, w Rio IHG nie ma żadnego) i się zaczaić. Choć moim zdaniem patrząc na bieżącą listę, to szanse, że znowu w tym roku będzie Sao Paolo, są małe.W Rio 2 noce mieliśmy w hotelu Paysandu z travelpony (cena startowa 80 USD, wyszło po 45 USD-50 USD za 1 noc za dwuosobowy pokój ze śniadaniem z uwzględnieniem 35 USD na start i przy jednej nocy 10% zniżki, takiej jak w dniu dzisiejszym na travelpony).Na ostatnią noc przenieśliśmy się do hotelu Othon przy lotnisku SDU, mieliśmy ranny lot właśnie z Santos Dumont do Sao Paolo.To załatwiane było przez hotwire.com i wyszło w okolicach 100 USD. Wcześniej zrobiłem status match i za platynę w ich programie lojalnościowym dali nam pokój na ostatnim piętrze z super widokiem na Rio.
zoty1 28 maja 2014 19:42 Odpowiedz
I wlasnie na Rio najbardziej czekam;)
wojtekf93 28 maja 2014 23:16 Odpowiedz
Czekamy na 3 część :)
janeczek 29 maja 2014 11:29 Odpowiedz
Washington super piszesz. Relacja wręcz wciąga. Ja dopytam jeszcze o EL Chorro bo w przyszłą środę będę blisko.Ile czasu zajmie ten szlak pieszy (o którym pisałeś) który prowadzi nad wąwóz ?
tadeo 29 maja 2014 13:14 Odpowiedz
Kilka postow powyzej jest info o czasie dojscia do wawozu.Samo zwiedzanie w zaleznosci od tempa moze zajac do 8-10 godz. Co do Rio - dla tych co sie wybieraja bezwzglednie zorganizujcie sobie wycieczke do faveli np. do Rocinhi.Wrazenia nie z tej ziemi, doslownie inny swiat. Jak ktos mi podpowie jak najprosciej wrzucic tu zdjecia to podesle co nieco :) -- 29 Maj 2014 13:36 -- Zdjecia z Rio -- 29 Maj 2014 13:39 -- Rio -- 29 Maj 2014 13:42 -- Favela Rocinha -- 29 Maj 2014 13:46 -- Grafiti w Rio -- 29 Maj 2014 13:52 -- Rio- schody Selaron
bohdan 30 maja 2014 21:11 Odpowiedz
Washington napisał:Szybki rzut oka na ceny na dworcu – 40 riali za 7km.. hmm podziękujemy ;)A tam przypadkiem nie ma reali? Bo mi się jakoś riale z trochę inną częścią świata kojarzą... To tak tylko w ramach wyjaśnienia chciałbym się dowiedzieć.
kaviorwiki 30 maja 2014 21:35 Odpowiedz
Świetne intro do zbliżających się mistrzostw świata!!!
maxima 31 maja 2014 10:48 Odpowiedz
bohdan napisał:Washington napisał:Szybki rzut oka na ceny na dworcu – 40 riali za 7km.. hmm podziękujemy ;)A tam przypadkiem nie ma reali? Bo mi się jakoś riale z trochę inną częścią świata kojarzą... To tak tylko w ramach wyjaśnienia chciałbym się dowiedzieć.tak, w Brazylii obowiązują reale :)http://pl.wikipedia.org/wiki/Real_brazylijski
washington 31 maja 2014 12:17 Odpowiedz
Quote:A tam przypadkiem nie ma reali?Tak i nie ;) W Brazylii jest real brazylijski, ale są reais (liczba mnoga), a nie reale. Wymowa tego słowa przez Brazylijczyków najbardziej przypominała mi zapisując fonetycznie "rials", choć oni oczywiście mówili mniej więcej coś takiego http://pl.forvo.com/word/reais/#pt (wersja brazylijska portugalskiego)Ogólnie z wymową w Brazylii było trochę problemu - przed wyjazdem nauczyliśmy się nieco słówek i przydatnych zwrotów, jednak na miejscu mało kto nas rozumiał ;) Najczęściej kończyło się na rozmowie na migi, ew napisaniu na kartce nazwy miejsca gdzie chcemy dotrzeć :)Dziś postaram się napisać kolejną część relacji.
japonka76 1 czerwca 2014 11:36 Odpowiedz
Washington napisał:Dziś postaram się napisać kolejną część relacji. Pisz, pisz, bo nie mogę się już doczekać.
businessclass 1 czerwca 2014 12:08 Odpowiedz
Osobom planującym wyjazd proponuję się zastanowić przed pieszą wycieczką na Corcovado (Chrystus). Prawdopodobieństwo utraty portfela i aparatu - spore.
washington 1 czerwca 2014 16:44 Odpowiedz
BusinessClass napisał:Osobom planującym wyjazd proponuję się zastanowić przed pieszą wycieczką na Corcovado (Chrystus). Prawdopodobieństwo utraty portfela i aparatu - spore.Piszesz z własnego doświadczenia czy w celach prowokacyjnych ;) ?Akurat w to że podczas trekingu przez Tijuca ktoś może nas okraść nie uwierzę - kto, małpa? Idzie się przez dość gęstą dżunglę gdzie nie ma nikogo. W zeszycie, w który należy się wpisać przed wejściem na ścieżkę, zauważyliśmy że poprzedniego dnia szło nią.. 8 osób. Jakbym był złodziejem to nic tylko bym czyhał cały dzień w krzakach licząc że może dziś jakiś turysta nią przejdzie :lol:
muton 1 czerwca 2014 19:34 Odpowiedz
Washington napisał:Zawodnicy odbijają piłkę jak do siatkówki wszystkim tylko nie rękoma. Nogami, klatą, głową – całość jest niesamowicie efektowna (zwłaszcza ścięcie piłki z wyskoku nogami). Jeśli ktoś wie więc jak się nazywa ten sport będę wdzięczny za informację.Siatkonoga lub footvolley jak kto woli :DŚwietna relacja!
iwanoof 1 czerwca 2014 22:34 Odpowiedz
Super zdjęcia. Zazdroszczę podróży;)
businessclass 1 czerwca 2014 22:52 Odpowiedz
Washington napisał:Piszesz z własnego doświadczenia czy w celach prowokacyjnych ;) ?Akurat w to że podczas trekingu przez Tijuca ktoś może nas okraść nie uwierzę - kto, małpa? Idzie się przez dość gęstą dżunglę gdzie nie ma nikogo. W zeszycie, w który należy się wpisać przed wejściem na ścieżkę, zauważyliśmy że poprzedniego dnia szło nią.. 8 osób. Jakbym był złodziejem to nic tylko bym czyhał cały dzień w krzakach licząc że może dziś jakiś turysta nią przejdzie :lol:Z doświadczenia po pięciu podróżach do Brazylii. To, że Wam się udało nie oznacza, że tam jest bezpiecznie. My z kolegą też kiedyś szliśmy w nocy pijani w Nowej Hucie i nic się nie stało co nie oznacza, że jest tam bezpiecznie i komukolwiek bym polecał. Gratuluję farta ale innym odradzam!Bo może się skończyć tak (info sprzed paru lat z RPA):Quote:Para Polaków była w podróży poślubnej w Sterkofontein Dam w centralnej prowincji Wolny Kraj, kiedy została napadnięta 24 maja 2000 roku przez pięciu mężczyzn. Zgwałcona kobieta została pozostawiona przy zamordowanym mężu. Sprawcy sądzili prawdopodobnie, że umrze. Napastnicy zrabowali także rzeczy należące do polskiego małżeństwa.
washington 1 czerwca 2014 23:29 Odpowiedz
Jeśli nie zdarzyło się to Tobie, ani nie piszesz żebyś znał jakąś osobę której by się to przytrafiło to jednak choćbyś był tam dwadzieścia razy to nie była by to dla mnie informacja wiarygodna. Szedłeś chociaż tą trasą i wiesz jak ona wygląda? Bo ja wiem ;)I nie chodzi o to że opisuję że nic mi się nie stało więc innym nic się nie stanie. Ja po prostu nie czułem się wcale zagrożony w żadnym z tych miejsc.Nie wiem też czemu miałby służyć ten cytat o przypadku z RPA w wątku o Brazylii..
businessclass 1 czerwca 2014 23:32 Odpowiedz
Washington napisał:Nie wiem też czemu miałby służyć ten cytat o przypadku z RPA w wątku o Brazylii..Ku przestrodze. Po przeczytaniu Twojej relacji jakiś mało doświadczony podróżnik zapamięta "w Rio jest bezpiecznie" a to się może skończyć tragicznie. Ja w Brazylii zazwyczaj nie sypiam w hotelach a u moich przyjaciół, wyłącznie rodowitych Brazylijczyków. Doskonałe źródło informacji.
washington 2 czerwca 2014 00:21 Odpowiedz
Lub dezinformacji. Kwestia czy usłyszane informacje przyjmie się za dobrą monetę czy też sprawdzi. Od Brazylijczyków wielokrotnie słyszałem że tu czy tam jest niebezpiecznie. Za każdym razem było wręcz przeciwnie. Nie chcę na razie pisać o tym za dużo, bo najwięcej przykładów doświadczyłem w rejonie Mato Grosso, z którego relację dopiero będzie zamieszczona. Pierwsze ostrzeżenie usłyszałem w Rio właśnie odnośnie tej ścieżki z parku Ladge - że bez przewodnika nie da rady, i ryzykujemy życie, to w końcu góry i dżungla. A trasa okazała się łatwa.Oczywiście nie namawiam do tego by kompletnie deprecjonować takie ostrzeżenia. Po prostu należy zachować zdrowy rozsądek i dawkę sceptycyzmu. Może bym do całej sprawy podchodził zupełnie inaczej gdyby nie to że w bardzo wielu miejscach na świecie słyszałem że to jest niebezpieczne, tam mogą zabić, a tu to w ogóle najgorzej - gdybym się ich słuchał nie zobaczył bym połowy tego co widziałem.
japonka76 2 czerwca 2014 11:59 Odpowiedz
Washington napisał: Może bym do całej sprawy podchodził zupełnie inaczej gdyby nie to że w bardzo wielu miejscach na świecie słyszałem że to jest niebezpieczne, tam mogą zabić, a tu to w ogóle najgorzej - gdybym się ich słuchał nie zobaczył bym połowy tego co widziałem. Sorry za off-top, ale wielu z nas ma dokładnie tak samo. Jakbym nie zaryzykowała to bym nie zobaczyła. Z tym, że Ci co zaryzykowali i im się nie udało nie napiszą o tym, bo po prostu nie żyją. uffff Ale ich jest zdecydowanie mniej. I tym optymistycznym akcentem nie wcinam się już więcej w dyskusję tylko czytam rady innych, bo sama się tam wybieram.
tomwie 7 czerwca 2014 07:35 Odpowiedz
I to już koniec? Mistrzu, a gdzie dalsza część wyprawy? Zapowiadało się bardzo interesująco. Zmobilizuj się :-)
washington 7 czerwca 2014 11:53 Odpowiedz
Mobilizuje, dopadly tylko sesja, komunia chrzesniaka i odwiedziny brata z Kanady ;) ale nie zapomnialemWysłane z mojego LG-E460 przy użyciu Tapatalka
zawiert 7 czerwca 2014 21:14 Odpowiedz
Potwierdze niejako opinie Autora - Rio nie jest straszne, ot wielkie miasto. Fakt uczciwie dodam ze bylismy tam z 10-cio miesieczna Ada, ktora bajerowala wszystkich wokolo i pewnie to pomagalo nam bezoiecznie przetrwac w miescie (2 pary z Polski spotkane w samolocie z Berlina w drodze do Rio nie ustrzegly sie kieszonkowcow w metrze ale to samo moze sie stac w Warszawie). Duzo gorzej czulem sie w Sao Paulo, w sumie to po godzinie na miescie chcialem jak najszybciej wrocic do mieszkania i zwijac sie z tego miasta.A co do Foz :-) to naszym zdaniem Eco Hostel przy samej grancy parku jest najlepsza opcja.Wyslane z Tableta przez Tapatalk
tadeo 9 czerwca 2014 09:48 Odpowiedz
Płyneliście łódką pod sam wodospad?Absolutny kosmos :)
kasia_z 9 czerwca 2014 09:52 Odpowiedz
świetna relacja, super pomocna, bo z tego co widzę robiliście bardzo podobną trasę do tej, którą ja planuję, więc mam świeże informacje :DA tak z innej beczki...jakim aparatem cykaliście takie piękne foty?
washington 9 czerwca 2014 10:00 Odpowiedz
Nie.. ta atrakcja, 12min przejażdżka, okazała się dla nas za droga - przed wyjazdem czytaliśmy że kosztuje po argentyńskiej stronie 30$, czy to aktualna cena nie wiem, nawet nie sprawdzaliśmy.Aparat to jak zwykle Nikon 5100 z kitowym szkłem.
maxima 9 czerwca 2014 10:08 Odpowiedz
czasem łódka na wyspę nie działa np. jak ja byłam to ze względu na poziom wody ta atrakcja była nieczynna.I to nie są szopy :) choć ta sama rodzina :)http://pl.wikipedia.org/wiki/Ostronos_rudy
semizkum 9 czerwca 2014 10:10 Odpowiedz
Ile według Ciebie czasu trzeba poświęcić na argentyńską stronę?Park jest otwarty do jakiejś konkretnej godziny, czy do zmroku?Czy może trzeba wyjść wcześniej by zdążyć na ostatni autobus jadący na stronę brazylijską?
washington 9 czerwca 2014 11:30 Odpowiedz
Kurczę, dzięki za info o ostronosach, wydawało mi się że to szop rakojad ale ewidentnie masz rację ;) Na Argentyńską stronę można spokojnie poświęcić 6h, jest naprawdę sporo do zobaczenia. Limitem czasu zwiedzania nie jest godzina zamknięcia (chyba do 18), czy nawet autobusy powrotne do Brazylii (tych nie zabraknie, kursują do późna), ale ostatnia kolejka do diabelskiej gardzieli (chyba o 16:45, i powrotna o 17.30, ale tych godzin nie jestem pewien; kursy na wyspę łódki zamykają się jeszcze wcześniej, chyba o 15:30). Może napiszę inaczej - zaczynając o 11-11:30 spokojnie wszystko się zobaczy.
ajaj 17 czerwca 2014 16:25 Odpowiedz
takie relacje jak ta sprawiają, że żałuje się niewykorzystanych promocji!Czad!!!
gumac 17 czerwca 2014 18:18 Odpowiedz
A co z przestępczością, spotkało was coś nie miłego lub byliście może świadkami jakiejś niemiłej sytuacji?
solinka 17 czerwca 2014 20:02 Odpowiedz
Temat opisu zgodny z zawartoscia, oczarowanie udziela sie czytaczom. Czekam na ciag dalszy:)
washington 17 czerwca 2014 21:16 Odpowiedz
gumac napisał:A co z przestępczością, spotkało was coś nie miłego lub byliście może świadkami jakiejś niemiłej sytuacji?Zarówno nie doświadczyliśmy niczego nieprzyjemnego/groźnego (o czym pisałem wcześniej), ale i nie widzieliśmy też żadnej takiej sytuacji (czy to w odniesieniu do turystów, czy lokalsów).Relacja ruszy z kopyta już niebawem, po poniedziałku (koniec sesji)
ayahaga 17 czerwca 2014 21:24 Odpowiedz
Brazylijskie chyba rozczarowały? Menadżer hostelu w którym byłem stwierdził że różnica jest prosta. Strona brazylijska to oglądanie imprezy, argentyńska - bycie na imprezie ;) Zdecydowanie się zgadzam. Z niebezpieczeństwami tez bym nie przesadzał. Do Jezusa można też wejść od Schodów Selarona i potem przez Santa Teresę do granicy Parku Narodowego i potem w górę. Jak ktoś nie lubi chodzić to wjechać busem 006 albo 007 za 3 reale z centrum do granicy parku narodowego i dalej piechotą. Owszem kilka lat temu fawele po drodze były niebezpieczne ale teraz są spacyfikowane. Chodziłem tam co 2-3 dni (niesamowite widoki + jest chłodniej niż na dole) przez 2 miesiące i nigdy nie miałem żadnej nieprzyjemnej sytuacji.
long 22 czerwca 2014 09:16 Odpowiedz
Co do bezpieczeństwa to faktycznie nasłuchałem się przed wyjazdem strasznych rzeczy a nic złego mi sie nie przytrafiło mimo że stale chodziłem z lustrzanką na szyi często po zmroku, zarówno w Rio, Sao Paulo czy innych dużych miastach. Mam tylo małą uwagę co do tych orłów nad głowami - to na 100% były urubu czarne. P.S. Szkoda że się wcześniej nie zgadaliśmy bo wylatywałem 8 maja, mogliśmy połączyć siły i podzielić koszty.Pozdrawiam.
solinka 26 czerwca 2014 13:19 Odpowiedz
feeria kolorów daje po oczach. Bomba jak dla mnie. Ornitologicznym specem nie jestem ale fotka 5 flaming, 6tukan :)Czekam oczywiście na cdn
orodruin2 27 czerwca 2014 09:48 Odpowiedz
Naprawdę świetne relacja kolego Washington. Miło czytać i oglądać zdjęcia oddające w pełni przygodę jakiej doświadczyliscie.Co do kwestii bezpieczeństwa wtrącę się i ja, stając w obronie autora relacji. Dlaczego autor miałby pisać o niebezpieczeństwie w pewnych miejscach skoro niczego takiego nie doświadczył? wierzę, że nie wszędzie jest bezpiecznie ale autor oddał to co sam przeżył a nie pisał, że gdzieś słyszał, że ktoś tam został okradziony albo coś mu ucięto a mu się udało bo tam napewno musi być niebezpiecznie. Ponadto nie ukrywajmy, że jako podróżnicy czekający na okazję taniego lotu, również w u celu naszych podróży raczej nie jesteśmy skłonni wydawać dużo. (chyba że tylko ja tam mam to przepraszam). A wiąże się to również z bezpieczeństwem. Tam gdzie tanio poziom bezpieczeństwa spada wprost proporcjonalnie :) (nie wszędzie oczywiście) Przecież jesteśmy bardziej podróżnikami niż turystami w klapeczkach i 20 kg bagażem rejestrowym na beret
lawrence-z-arabii 28 czerwca 2014 13:56 Odpowiedz
Washington <-- Z jakim bagażem byliście ? Planuję 2 tygodnie z Forclazem 50, żeby nie mieć nic poza podręcznym, co o tym myślisz ?A propos kelnera, pozwalałeś mu na dolewanie ? Słyszałem od dziewczyny, która pracowała rok w Brazylii, że w pubach/na imprezach to standard, że kelner, kiedy opróżni się butelkę/kufel, sam donosi następną co jest oczywiście uwzględnione w rachunku :?
washington 28 czerwca 2014 14:07 Odpowiedz
My lecieliśmy tylko z podręcznymi (ze względu na dolot), bez żadnych problemów. Na 2 tyg spokojnie można lecieć.Może z kelnerem nie wyjaśniłem odpowiednio o co chodziło - miałem jedną dużą butelkę piwa (660ml) i mały kufel - i ilekroć skończyło mi się piwo w kuflu to podchodził nalać z butelki która stała na naszym stoliku do kufla ;] Żadnych dodatkowych butelek których nie zamawialiśmy nie przynosił ;)
nesut-biti 28 czerwca 2014 14:12 Odpowiedz
Ile taka wyprawa Was kosztowała? Ja od dawna napalam się na Brazylię.
arekkk 28 czerwca 2014 19:01 Odpowiedz
Jak myślisz, czy Forclaz 40 by wystarczył?
gixera 29 czerwca 2014 20:15 Odpowiedz
Hehehe nie doczytując końca podziwiałam odwagę zapuszczania się w dżunglę, gdzie dotknięcie niektórych roślin moze grozić co najmniej wielkim a-ła! :DRewelacyjna relacja ;) Z niecierpliwością czekam na podsumowanie :)
washington 29 czerwca 2014 20:24 Odpowiedz
Co do pytan - mysle ze dobrze upchana 40 dala by radeJesli chodzi o koszty to standardowo znajdzie sie na nie miejsce w podsumowaniu, czyli juz za odcinek lub dwa :)
travelerka 30 czerwca 2014 14:38 Odpowiedz
Super się czytało :) No i kolejny dobry przewodnik. Społeczność F4F robi konkurencję LP :)
gosiagosia 30 czerwca 2014 22:48 Odpowiedz
Napiszę tylko WOOOOW! I jeszcze, że ten ostatni "odcinek" też czyta się super i z uśmiechem na buzi...z fotela. Wyobrażam sobie natomiast te ukłucia strachu i niepewności, które musiały Wam towarzyszyć wtedy. Czasem się zastanawiam czy lubię tego typu "przygody" czy nienawidzę :)
ziolo1988 30 czerwca 2014 22:54 Odpowiedz
To teraz podczas mundialu to z tymi cenami to pewnie w ogóle powariowali...
gosiagosia 1 lipca 2014 23:21 Odpowiedz
Muszę przyznać, że i ja oczarowałam się Brazylią - przekaz bardzo sugestywny, czego gratuluję. Piękne zdjęcia, piękne opisy. Ale piszesz, że jest bezpiecznie a mi włos się jeżył na głowie, kiedy wyobrażałam sobie siebie w niektórych opisanych okolicznościach :) Często Was ostrzegali przed niebezpieczeństwem - nie tylko ze strony ludzi. Z perspektywy czasu: uważasz, że mieliście szczęście czy przestrogi były przesadzone? Bardzo pociąga mnie ten kierunek (Peru, Kolumbia - teraz doszła Brazylia) tylko informacje, które napływają stają się skutecznym "odstraszaczem" od samodzielnej wyprawy :(
ajaj 2 lipca 2014 09:38 Odpowiedz
Washington napisał:Noclegi (kwota zapłacona online wcześniej) – 85,73złczy dobrze rozumiem, że wszystkie noclegi w Brazylii kosztowały Was 85,73/os ?? wow!!
washington 2 lipca 2014 12:40 Odpowiedz
AJAJ napisał:czy dobrze rozumiem, że wszystkie noclegi w Brazylii kosztowały Was 85,73/os ?? wow!!aż tak dobrze to nie ma ;) 85zł zapłaciłem online za noclegi kombinowane (2 noclegi w Maladze, 5 noclegów w Brazylii) - do nich musiałem dopłacić jeszcze na miejscu 71zł/os - czyli 7 noclegów kosztowało w sumie 156zł/osnoclegi w normalnych cenach (4 w Brazylii) kosztowały mnie 245zł/osdo tego jedna noc w samolocie i jedna w autobusie, ale to w cenie transportusumarycznie noclegi podczas 16 dniowej wycieczki wyniosły 401zł/os co i tak jest przyzwoitym wynikiem :D nawet nie chcę myśleć ile by kosztowała mnie ta wycieczka po normalnych cenach :shock: gosiagosia napisał:Często Was ostrzegali przed niebezpieczeństwem - nie tylko ze strony ludzi. Z perspektywy czasu: uważasz, że mieliście szczęście czy przestrogi były przesadzone? Bardzo pociąga mnie ten kierunek (Peru, Kolumbia - teraz doszła Brazylia) tylko informacje, które napływają stają się skutecznym "odstraszaczem" od samodzielnej wyprawy :(Przestrogi były strasznie przesadzone (i śmieszyły nas po prostu), szczególnie w rejonie Mato Grosso - według lokalnych mieszkańców co chwila ktoś powinien nas mordować, zamiast tego co chwila ktoś nas zaczepiał by sam z siebie zaproponować pomoc i podwózkę samochodem. Nie wiem skąd się brała ta hiperbolizacja, może ma ona jakieś podłoże kulturowe lub historyczne?
migot 2 lipca 2014 13:08 Odpowiedz
Achh.. Mam bilety do Brazylii na dwa tygodnie poczatkiem października... i teraz dopisałam Pantanal do listy must see :) Dzięki wielkie za tak wyczerpujące informacje!!
nesut-biti 29 lipca 2014 00:44 Odpowiedz
Cudowna relacja!Lecę do Brazylii z 3 koleżankami 23.01.-6.02.2015 roku. Macie namiary na jakieś tanie i fajne noclegi?
lucifersam1982 31 lipca 2014 17:01 Odpowiedz
Rewelacja - mowa oczywiscie o relacji.takze sie wybieram do Brazyli, ale to dopiero w listopadzie.czy moze ktos ma jakies pojecia dot akutalnych? chodzi mi to o sprawy zwiazne z wyzywieniem, piciema... np jak potrzbny jest budzet na dzien (sniadanie na miesice, jakies obiad i kolacja)czy np 2000 pln na 10 dni da rade? noclegi mam juz upatrzone. przez wiekszosc czasu chce posiedziec w rio i sao paulo. dzieki za pomoc.
zawiert 19 sierpnia 2014 22:27 Odpowiedz
Hej,W Rio i SP ceny rok temu "w martwym sezonie" tj. w połowie października były takie - piszę co pamiętam, ceny w R$:Kokos na plaży - must (!) - 3-5 R$Caipirinha - 5-10 R$I... nie pamiętam :), sorry. Bardzo drogie są kremy do opalania, pierwszego dnia jak nas spaliło w Rio to szybko kupowałem SPF50 za masę kasy.Jedzenie żeby się najeść to polecam knajpy typu "bufet". Jest tam kilka wariantów, albo sama pizza do oporu za ok 30 zł (przeliczam), albo wszystko co mają do oporu za ok. 40 zł od osoby + napoje (przy czym wszystko co mają to znaczy kelnerzy przynoszą pizzę w kawałkach albo masz bufet + churrasco = grill). W bufecie pełno dań mięsnych i rybnych a z grilla wszystkie możliwe mięsa w tym polędwica w dowolnej ilości grilowana wedle uznania. Za te pieniądze to w Polsce się tak nie najesz. My jedliśmy kilka razy tutaj:http://goo.gl/RzlasfGeneralnie trzeba pamiętać, że ceny są tam dla Polaka jak w krajach na zachód od Odry, w sumie to po prostu drogo. Zabawki i elektronika - masakra, ale nie po to się tam jedzie. Sprawdziłem teraz historię w banku i mam tak:Kolacje (głodny ja i głodna żona, dużo jedzenia i napoje) - zwykle ok. 150 zł za 2 osobyHelikopter nad wodospadami :D - 750 zł za 2 osobyKolacja w Buzios - 120 zł za 2 osobyWięcej nie mogę wyszczególnić, ale jakby co to jest forum o Polonii w Brazylii i tam spytaj, jest kilka osób z Rio :)
robal 23 sierpnia 2014 17:26 Odpowiedz
Naprawdę niezwykła relacja, bardzo przyjemnie się czyta. Washington jeśli możesz napisz jak wygląda sprawa z szczepieniami. Czy robiliście jakieś dodatkowe a jak tak to ile przed wycieczką. :) pozdrawim
yogibabu 23 sierpnia 2014 22:24 Odpowiedz
Czy ktoś posiada kontakt do agencji, które pomogą z organizacją wycieczki na wodospady po stronie argentyńskiej.Dostałem mail do jednej z hotelu, w którym mam spać i cena 192 reale od osoby to trochę dużo...
tomwie 23 sierpnia 2014 22:53 Odpowiedz
Trochę rzeczywiście dużo. Pousada el Shaddai, w której ja mam spać organizuje jednodniowe wypady na stronę argentyńska za stówkę.
katesma 24 sierpnia 2014 09:50 Odpowiedz
Jak jest z korzystaniem z internetu w Brazylii?mieliscie wykupiony roaming czy kupowaliscie lokalne karty?
businessclass 24 sierpnia 2014 11:15 Odpowiedz
yogibabu napisał:Czy ktoś posiada kontakt do agencji, które pomogą z organizacją wycieczki na wodospady po stronie argentyńskiej.Dostałem mail do jednej z hotelu, w którym mam spać i cena 192 reale od osoby to trochę dużo...A po co Ci agencja? Podjeżdżasz pod wejście, kupujesz bilet i cieszysz się wodospadami :)
washington 24 sierpnia 2014 14:32 Odpowiedz
jw. nie bierz agencji, wydaje mi sie ze w relacji jasno przedstawilem jak udac sie tam na wlasna reke, nie jest to trudne :)Jesli chodzi o internet to na nasze potrzeby wifi wystarczylo - jest ono wszedzie latwo dostepne w hotelach i knajpach (a na ulicy moze lepiej nie korzystac)Zreszta to raczej ogolniswiatowy trend, pisze wlasnie z Filipin z hotelu ktory ma niedzialajaca toalete - ale wifi jest :PCo do szczepien to my na tyle regularnie jezdzimy w tropiki ze mamy caly pakiet aktualny, nie doszczepialismy sie wiec przed tym wyjazdem. Obowiazkowych zreszta nie ma, a zalecane latwo znajdziesz w internecie.
yogibabu 25 sierpnia 2014 23:42 Odpowiedz
Dziekuje za info. Jedynie obawiam sie o dostepność peso i mozliwości wstepu do parku. Czy nie bedzie problemu z wypłatą gotówki z bankomatu przy wejściu....Czy moze warto zaopatrzyć sie w argentynską walute już w brazylii...Washingotn czy moza opłacić wejście w innej walucie tj. USD?
yogibabu 28 sierpnia 2014 17:41 Odpowiedz
Podejmę wyzwanie i za waszymi radami rezygnuje z agencji... Myślę, iż jest to do ogarnięcia własnymi siłami...Jedyne co mnie zastanawia to kwestia wjazdu do Argentyny a co za tym idzie posiadania pieczątki w paszporcie. Czy są jakieś znaczące problemy w przypadku kontroli i nie posiadania w/w pieczątki...Washington pisał ,iż autokar nawet się nie zatrzymuje... czy tak jest zazwyczaj czy to był przypadek...Czy jest gdzieś po stronie brazylijskiej kantor aby posiadać przed wyjazdem arg. peso?Najlepiej coś w okolicach terminala autobusowego...Chciałbym mieć gotówkę w łapie i nie zastanawiać się czy działa bankomat po stronie argentyńskiej...Ostatnie już pytanie czy mastercard jest powszechnie "akceptowalny" w Brazylii i Argentynie...Pytanie wynika z faktu,iż ostatnio byłem w Amsterdamie i wszędzie królował Maestro... trochę tego jest ale pierwszy raz będę w ameryce pld. i chciałbym sie jakoś przygotować. Z góry dziękuje za pomoc i odpowiedzi...
ziolo1988 31 sierpnia 2014 22:40 Odpowiedz
https://www.facebook.com/video.php?v=758604670831263z komentarzy wynika że to w Pantanal:]
washington 1 września 2014 15:47 Odpowiedz
Wejscie tylko za argentynska walute. Ale o bankomaty bym raczej sie nie marywil bo stoja przy wejsciu bodajze 3 - ktorys z nich na pewno bedzie dzialal ;)Z dostepnoscia mastercard nie ma problemu. Ale raz bankomat chcial prowizje (nie pamietam jak duza) a dla visy nic juz o prowizjach nie wspominal. Najlepiej miec zawsze 2 rozne karty.
businessclass 1 września 2014 15:55 Odpowiedz
yogibabu napisał:Dziekuje za info. Jedynie obawiam sie o dostepność peso i mozliwości wstepu do parku. Czy nie bedzie problemu z wypłatą gotówki z bankomatu przy wejściu....Czy moze warto zaopatrzyć sie w argentynską walute już w brazylii...Washingotn czy moza opłacić wejście w innej walucie tj. USD?Pamiętaj, że bankomat wypłaca po kursie oficjalnym, czyli tracisz ok. 50% swoich pieniędzy... Lepiej wymienić kasę np. na dworcu autobusowym po argentyńskiej stronie.
yogibabu 9 września 2014 11:31 Odpowiedz
Jeszcze raz dzięki...zaczynam ogarniać temat :)...wracając do wymiany walut...to możliwa jest wymiana w kantorze np. w Rio de janeiro reali na peso... Nie wiem czy było o tym ale czy na stronie brazylijskiej będą szafki na bagaże...wylatujemy zaraz po wyjściu z parku więc będziemy targali rzeczy..
pehacik 15 września 2014 14:03 Odpowiedz
Bardzo przydatna relacje.Wybieram się do Pantanalu za trzy tygodnie. W swojej relacji opisywałeś próbę wynajęcia auta w Cuiaba. Pamiętasz jaka to była firma, może masz do niej adres? Próbuję zarezerwować auto z Polski, ale mam problem aby znaleźć firmę oferującą wynajem z pełnym ubezpieczeniem. Każdy oferuje ubezpieczenie z udziałem własnym rzędu od 100 do kilku tyś. USD. Wiesz może jak to wygląda? Czy można wynająć auto z pełnym ubezpieczeniem, bez wyłączeń?
washington 21 września 2014 19:00 Odpowiedz
Hej, sorry że z opóźnieniem odpowiadam, ale co dopiero wróciłem z dłuższej podróży.Ja rezerwowałem auto przez pośrednika - vipcars.com z firmy Thrifty. Nie brałem pełnego ubezpieczenia, a wymagana blokada (udział własny) była niewielka jak na wypożyczalnie (o ile dobrze pamiętam - 1000 reali - oczywiście przed wypożyczeniem sprawdź dokładnie warunki). Za samo auto zaś chcieli 75 BRL za dzień - czyli też nie najgorzej.
pehacik 21 września 2014 19:54 Odpowiedz
Dzięki za info
orodruin2 22 września 2014 08:49 Odpowiedz
No Washington widziałem Twoją podróż na http://washington.fly4free.pl/ :) 2 miesiące w Azji pozazdrościć:) nie daj ludziom długo czekać na relację ;)
washington 22 września 2014 09:22 Odpowiedz
Dzięki za zachętę :) Relacja jest w trakcie przygotowania - a właściwie to dwie - pierwsza będzie z Chin, a druga z Filipin ;) (w tym roku będę musiał trochę mniej podróżować, ale za to więcej będzie czasu na grafomaństwo - może relacje z jakiś zaległych podróży się pojawią)
silazak 22 września 2014 09:26 Odpowiedz
no to kolejna zachwycajaca lektura . Czekam z niecierpliwoscia :) już Twój opis miejsc nurkowych na Filipinach rozbudzil emocje . Jak zwykle ogromny profesjonalizm .
lubietenstan 5 października 2014 00:30 Odpowiedz
Chcialam bardzo podziekowac za ta relacje - jestesmy teraz w brazylii i lektura tej relacji pomogla nam zaoszczedzic czas i $ :-) pozdrawiamy!
noyle 5 października 2014 08:28 Odpowiedz
yogibabu napisał:Podejmę wyzwanie i za waszymi radami rezygnuje z agencji... Myślę, iż jest to do ogarnięcia własnymi siłami...Jedyne co mnie zastanawia to kwestia wjazdu do Argentyny a co za tym idzie posiadania pieczątki w paszporcie. Czy są jakieś znaczące problemy w przypadku kontroli i nie posiadania w/w pieczątki...Washington pisał ,iż autokar nawet się nie zatrzymuje... czy tak jest zazwyczaj czy to był przypadek...Czy jest gdzieś po stronie brazylijskiej kantor aby posiadać przed wyjazdem arg. peso?Najlepiej coś w okolicach terminala autobusowego...Chciałbym mieć gotówkę w łapie i nie zastanawiać się czy działa bankomat po stronie argentyńskiej...Ostatnie już pytanie czy mastercard jest powszechnie "akceptowalny" w Brazylii i Argentynie...Pytanie wynika z faktu,iż ostatnio byłem w Amsterdamie i wszędzie królował Maestro... trochę tego jest ale pierwszy raz będę w ameryce pld. i chciałbym sie jakoś przygotować. Z góry dziękuje za pomoc i odpowiedzi...Z pieczątkami nie ma problemu, jest kontrola graniczna ( autobus czeka na pasażerów). Poza tym ruch mały ruch graniczny , charakteryzuje się inna specyfiką. Ponoć nawet wpuszczają i wypuszczają amerykanów bez wizy. Mnie pieczątki sprawdzali jak wsiadałem na autobus do Curitiby Co do płatności w Argentynie , absolutnie nie opłacalne jest używanie karty jak i oficjalna wymiana waluty. W chwili obecnej oficjalny kurs to 8,5 a zamienisz powyżej 15 Peso za $ . Kursy http://www.dolarblue.net/. Generalnie w Argentynie najlepiej wymieniać kasę u złotników "Compre Oro".
tasiek 10 października 2014 09:56 Odpowiedz
Wybieram się do Brazylii w listopadzie na 3 tygodnie.W planach mam Rio (do którego przylatuję), Sao Paolo (z którego wylatuję) oraz Foz do Iguacu.Czy moglibyście coś jeszcze polecić co warto zobaczyć na "południu" kraju?
qras 10 października 2014 10:10 Odpowiedz
tasiek napisał:Czy moglibyście coś jeszcze polecić co warto zobaczyć na "południu" kraju?Na pewno warto zobaczyć Paraty i Ilha Grande.
washington 10 października 2014 10:51 Odpowiedz
Pelna zgoda, to byl wlasnie moj plan B gdybym nie jechal do Arraial do Cabo.
tasiek 10 października 2014 11:40 Odpowiedz
Dzięki! A coś jeszcze myślicie, że uda mi się zobaczyć? Czy te 3 tyg na te kilka miejsc jest na styk?
wtk 22 października 2014 02:08 Odpowiedz
Na poczatku tego posta pragne serdeczne podziekowac Tobie Washington za super relacje, ktora niesamowicie pomogla nam zorganizowac wyjazd do Brazylii! :)Teraz wazne info dla tych ktorzy sie tu wybieraja. Jestesmy wlasnie w Foz. Dzisiaj bylismy po stronie arg. i UWAGA diabelska gardziel jest zamknieta! Nie ma o tym zadnej informacji przed wejsciem a bilet kosztuje oczywiscie standardowa cene, ktora obecnie wynosi 215 pesos. Obsluga parku udzielila nam info ze prawdopodobnie gardziel bedzie zamknieta jeszcze przez 2 mies. ze wzgledu na to ze zostala zniszczona przez zbyt duzy poziom wody w rzeceJutro planujemy udac sie na str. br. ale jesli gardziel tam tez jest zamknieta to ograniczymy sie do parku ptakow.Ps. Sorry za brak polskich znakow, pisze z tel.
juror 22 października 2014 03:34 Odpowiedz
Zgadza sie. Argentynska strona otwarte ma 2 z 4 szlakow. Generalnie nie jest warta swojej ceny wg mnie, nie wspominajac juz o problemach z wyplata z bankomatow, cenami posilkow w parku, infrastruktura i tym ze poza kilkoma widokami niewiele mamy interesujacych wspomnien.Dzisiaj bylismy na brazylijskiej stronie i jest zdecydowanie lepsza, tansza i wszystko jest lepiej zorganizowane. Bez porownania lepsze widoki, ceny w restauracjach zdecydowanie nizsze, mozna placic karta, obsluga mowi po angielsku, francuski i pewnie hiszpansku, kilka punktow turystycznych i park ptakow tuz obok.
hawi 29 grudnia 2014 13:45 Odpowiedz
Siema Szacun Washington za podzielenie się wieloma informacjami z podróży. Wybieram się w lutym do Brazylii : Sao Paulo/Manaus/Iguazu/Rio/ Paraty/ i coś jeszcze na wybrzeżu.Kluczowe pytanie jakie mam do Ciebie dotyczy noclegów...co to za kody na noclegi? skad je wziać ? z jakich stron - słyszalem już o tym nie raz ale póki co temat brzmi dla mnie dosyć enigmatycznie... ceny w czasie karnawału drastycznie skaczą w górę najtańszy nocleg 28 zł kosztuje w Rio a na drugi dzień 138zł :D- pytanie drugie: czy Malarone można na miejscu normalnie kupić czy nalezy stąd wziąć ze sobą?
washington 29 grudnia 2014 14:46 Odpowiedz
Akurat mnie udało się załatwić noclegi przy pomocy kuponów Airfasttickets oraz jednej okazji z Twierdzy Szyfrów (więc nie będę pisał na ogólnym). Oba deale już dawno są nieaktualne, ale polecam po prostu śledzić forum na bieżąco - co jakiś czas są okazje na półdarmowe lub tańsze noclegi. W ostatnim czasie znów nocowałem pół darmo kilkukrotnie dzięki takim okazjom jak Gala Hotels czy lastminute.com (w TS też był kolejny kod niedawno). Do lutego jeszcze może coś się trafi - zarezerwuj sobie póki co jakieś miejsce z możliwością bezpłatnej anulacji i licz na kolejne kody ;)Co do profilaktyki malarycznej czy można kupić na miejscu nie pomogę bo nie wiem - ja byłem w regionach nie malarycznych, ale jeśli jedziesz do Manaus (i to w deszczowej porze) to warto się zabezpieczyć.
piotr_n 5 stycznia 2015 07:24 Odpowiedz
Jestem pod wrażeniem tej mega obszernej relacji.Brazylia to prawie jak jeden kontynent. Tobie udało się zobaczyć bardzo dużo.Byłem w Brazylii dwa lata temu, bardzo miło wspominam życzliwość ludzi, klimat, plaże i ocean.Jedynie kuchni brazylijskiej nie udało mi się polubić, ale to już pewnie kwestia gustu.
juliette_88 17 stycznia 2015 14:00 Odpowiedz
Hej Washington :)Dzięki za relacje z podróży. Jest naprawdę świetna i fajnie się ją czyta :) Mam jednak pytanie co do Waszego snorklowania :)"Negocjacje są długie i wyczerpujące, w końcu sięgam po ostateczny argument czyli prawie pusty portfel (pieniądze mam ukryte w innym miejscu) – ok, cała zawartość portfela za wycieczkę na snorkle nad Salobrę, podziwianie papug nad Lagoa das Araras i transport do Cuiaby bo właściciel pousady i tak tam jedzie. I całe szczęście że w końcu wzięliśmy przewodnika. Na własną rękę nie ma mowy byśmy trafili w te miejsca, tak są ukryte." Ile Was wyniosła właśnie ta przyjemność?? W podsumowaniu nie określiłeś tego dokładnie albo ja coś przeoczyłam. Będę wdzięczna za odpowiedź.
lia 17 stycznia 2015 15:56 Odpowiedz
Washington, czy masz jakieś informacje o Ciudad del Este, czy nie pojechaliście tam z braku czasu, czy też nie ma nic interesującego. Ja będę w Foz od 13 do 17 lutego i zastanawiam się co można w tym czasie jeszcze robić oprócz 1 dnia argentyńskiego a 3 brazylijskiego.Wracam z Foz do Rio 17 a wylot z Brazylii mam 24 lutego i też jeszcze nie mam koncepcji jak ten czas wykorzystać, Muślę o Ilha Grande i Paraty, Może macioe jakieś pomysły?
77kylo 18 stycznia 2015 03:13 Odpowiedz
Będę w Rio 0d 3 maja do 10 maja.Mam pytanko czy siedem dni to nie zadużo na to miasto?Gdzie mozna wyskoczyć na 1 lub 2 dni poza Rio?
washington 19 stycznia 2015 18:28 Odpowiedz
Hej, sorry że z opóźnieniem ale już odpisuje wszystkim :)Juliette_88 napisał:Ile Was wyniosła właśnie ta przyjemność?? W podsumowaniu nie określiłeś tego dokładnie albo ja coś przeoczyłam. Będę wdzięczna za odpowiedź.O ile moje notatki mnie nie okłamują to 150 R$ za dwie osoby.lia napisał:Washington, czy masz jakieś informacje o Ciudad del Este, czy nie pojechaliście tam z braku czasu, czy też nie ma nic interesującego. Ja będę w Foz od 13 do 17 lutego i zastanawiam się co można w tym czasie jeszcze robić oprócz 1 dnia argentyńskiego a 3 brazylijskiego.Wracam z Foz do Rio 17 a wylot z Brazylii mam 24 lutego i też jeszcze nie mam koncepcji jak ten czas wykorzystać, Muślę o Ilha Grande i Paraty, Może macioe jakieś pomysły?Do Ciudad del Este nie pojechaliśmy, raz że brakowało trochę czasu, a dwa że warto tam jechać chyba tylko w celach zakupowych z tego co czytałem. Ale jeśli cierpisz na nadmiar czasu przy wodospadach to właśnie Ciudad del Este i tama Itaipu wydają się jakimś rozwiązaniem (tej ostatniej zwiedzanie podobno nie robi wrażenia w przeciwieństwie do faktów jej potęgi).Co do Ilha Grande to myślę że to jest bardzo dobry pomysł, gdybyśmy nie jechali do Arraial do Cabo to właśnie tam byśmy się wybrali.77kylo napisał:Będę w Rio 0d 3 maja do 10 maja.Mam pytanko czy siedem dni to nie zadużo na to miasto?Gdzie mozna wyskoczyć na 1 lub 2 dni poza Rio?Wszystko zależy co lubisz. Ja choć miast nie lubię zbytnio mógłbym w Rio spędzić kilka dni, choć raczej nie tydzień ;) jest naprawdę super:) Ale blisko masz właśnie Arraial do Cabo czy imprezowe Buzios, więc można tam wyskoczyć na 1-2 dni, i myślę że tak było by lepiej.
77kylo 19 stycznia 2015 20:55 Odpowiedz
Właśnie 1-2 dni chcę przeznaczyć na wypad poza Rio,tylko nadal nie wiem gdzie.Myślałem o Manaus I dżungli ale to chyba za daleko.Buenos Aires też chyba odpada.Więc może wodospady?
lia 19 stycznia 2015 21:13 Odpowiedz
2 dni na wodospady to chyba absolutne minimum, weź poprawkę na przeloty, które zajmują trochę czasu
yogibabu 19 stycznia 2015 22:03 Odpowiedz
Zdecydowanie polecam wodospady...Spokojnie da radę w 2 dni....wrażenia niezapomniane....
77kylo 19 stycznia 2015 22:23 Odpowiedz
mógłby ktoś polecić jakąś wyszukiwarkę tanich lotów po Brazylii I Ameryce południowej.
zuraw 6 lutego 2015 22:51 Odpowiedz
qras napisał:tasiek napisał:Czy moglibyście coś jeszcze polecić co warto zobaczyć na "południu" kraju?Na pewno warto zobaczyć Paraty i Ilha Grande.a mając do wyboru Paraty albo wyspa, co polecasz i dlaczego? :) i jaki to koszt? -- 06 Lut 2015 22:54 -- Washington napisał:Pelna zgoda, to byl wlasnie moj plan B gdybym nie jechal do Arraial do Cabo.Washington również wielkie podziękowania za skarbnice praktycznej wiedzy. Powiedz proszę dlaczego wybrałeś Arrial de Cabo a nie Paraty albo Ilha Grande. Googlując wydają mi się że są atrakcyjniejsze, czy chodziło o czas transportu?
washington 7 lutego 2015 00:35 Odpowiedz
Tak, przeważyła logistyka. Czas transportu, zgranie połączeń autobusowych i lotniczych, ale też i koszty podróży. Gdybym miał więcej czasu i pieniędzy prawdopodobnie moja wycieczka wyglądała by inaczej ;) Niczego jednak nie żałuję, planuję jeszcze zostanie bogatym :P i odwiedzenie Amazonii, Lençóis Maranhenses czy Fernando de Noronha :D
mordamorda 2 marca 2015 13:21 Odpowiedz
Cześć, a możesz pomóc odnośnie pogody i rzeczy jakie najlepiej wziąć na taki wyjazd. Będziemy na przełomie maja-czerwca. Na wybrzeżu jest ciepło i normalnie krótki rękaw + spodenki wystarczą. Jak natomiast jest z temperaturami w okolicach wodospadów i Pantanal ? Czy do trekkingu w tych miejscach zwykłe wygodne adidasy wystarczą czy jednak zaopatrzyć się w jakiś bardziej "profesjonalny" sprzęt ?
washington 2 marca 2015 18:30 Odpowiedz
Pantanal to nawet jeszcze gorecej jest ;) troche zimniej bylo przy wodospadach ale nadal na krotki rekawek :) ew w nocy jakas cienka bluza sie przyda
chester0 3 marca 2015 16:43 Odpowiedz
Jeśli chodzi o Arraial do Cabo to oczywiście moje subiektywne zdanie ale nie jest to aż tak wielka atrakcja. Przyznam, że ten punkt wycieczki dorzuciłem będąc pod wrażeniem świetnej relacji Washingtona i zdjęć, które zamieścił szczególnie z Praia Grande. Przy okazji dzięki za inspirację i wszystkie podpowiedzi zamieszczone w jej treści. Jednakże będąc na miejscu stwierdzam, że relacja cena= atrakcyjność miejsca wychodzi słabo. Oczywiście plaże są fajne, Forno także - trzeba trochę przejść pod górkę po okolicy wyglądającej nieco jak favela - ale raczej jest tam bezpiecznie przynajmniej w dzień - nocą nie chodziliśmy. Problemem są ceny, które nawet jak na Brazylię są "nieco" zawyżone - noclegi itp.tak było jak byliśmy teraz na przełomie marca i lutego. Trzeba też napisać, że na Praia Grande woda jest najzimniejsza w całej Brazylii - jak wchodziłem to nasz Bałtyk wydawał mi się cieplejszy. Zdecydowanie polecam wycieczkę na nurkowanie ceny poszły w górę sama wycieczka łódką to teraz koszt 60 reali , ja snoorklowałem i wyszło to 70 reali -wypożyczenie maski, rurki i płetw, z pianką jest trochę drożej + około 10 reali. Trzeba też pamiętać o 5 realach podatku za wejście na przystań - z tego co zaobserwowałem niektóre firmy mają to w cenie warto pytać przy zamawianiu. Ogólnie należy przejść się główną ulicą od dworca autobusowego ( hmm dworzec to za dużo powiedziane od bardziej przystanek) w kierunku portu Av.Brizola - tam jest większość operatorów i popytać o ceny. Problem jest aby znaleźć kogoś kto mówi po angielsku , mi bardzo pomogły podstawy hiszpańskiego bo brazylijczycy dużo rozumieją gorzej jest jak zaczynają odpowiadać. Polecam za to budkę tuż koło przystanku z zmiksowanym Acai -pyszne owoce lepsze niż lody w gorący dzień za 400ml-6 reali sami miejscowi kupują co chyba świadczy o jakości. Reasumując drugi raz raczej nie wybrałbym na typowe plażowanie Arraial głównie z uwagi na wysokie ceny. Ponadto według mnie Copacabana jest jednak ładniejszą plażą ale to każdy sam oceni.
mordamorda 9 marca 2015 20:18 Odpowiedz
Dzięki. Dla potwierdzenia, w jakim miesiącu byłeś w Brazylii ?
adriano 29 marca 2015 14:52 Odpowiedz
Lekkie uaktualnienie cen wejściówek do Wodospadów (20 marzec 2015):Brazylia- 53 realeArgentyna- 260 peso (kantor przy wejściu, można płacić w peso, realach lub dolarach)
mariol 3 kwietnia 2015 23:21 Odpowiedz
77kylo napisał:Będę w Rio 0d 3 maja do 10 maja.Mam pytanko czy siedem dni to nie zadużo na to miasto?Gdzie mozna wyskoczyć na 1 lub 2 dni poza Rio?Ja miałam w Rio 4 pełne dni na zwiedzanie - gdybym miała jeszcze 3 dni w zanadrzu, to też wiedziałabym co z nimi zrobić ;) przy naszych 4 dniach nie było czasu na słodkie nieróbstwo i leżenie bez stresu z caipirinhą na plaży. Myślę, że 5-6 dni na samo Rio powinno być ok. Jeśli chcesz gdzieś wyskoczyć poza, to napewno w trakcie tych 7 dni nie będziesz się nudzić :) -- 03 Kwi 2015 23:28 -- lia napisał:2 dni na wodospady to chyba absolutne minimum, weź poprawkę na przeloty, które zajmują trochę czasuNam się udało zrobić wodospady w jeden dzień. Z samego rana strona brazylijska, a potem do końca dnia - strona argentyńska. I oczywiście przylot poprzedniego dnia wieczorem i wylot następengo rano - tak żeby mieć pełen dzień na podziwanie jednego z najpiękniejszych widoków :)
77kylo 5 kwietnia 2015 03:30 Odpowiedz
mariol napisał:77kylo napisał:Będę w Rio 0d 3 maja do 10 maja.Mam pytanko czy siedem dni to nie zadużo na to miasto?Gdzie mozna wyskoczyć na 1 lub 2 dni poza Rio?Ja miałam w Rio 4 pełne dni na zwiedzanie - gdybym miała jeszcze 3 dni w zanadrzu, to też wiedziałabym co z nimi zrobić ;) przy naszych 4 dniach nie było czasu na słodkie nieróbstwo i leżenie bez stresu z caipirinhą na plaży. Myślę, że 5-6 dni na samo Rio powinno być ok. Jeśli chcesz gdzieś wyskoczyć poza, to napewno w trakcie tych 7 dni nie będziesz się nudzić :) Możesz pomóc zaplanować.1 dzień-Jezus2 dzień-głowa cukru3 dzień-centrum i Maracana,park botaniczny4 dzień-plaże copacabana,Ipanemai tyle mam pomysłów na teraz
lia 5 kwietnia 2015 21:33 Odpowiedz
Można wejść na wzgórze Moro na lewym krańcu Copacabany, stamtąd również jest piękny widok, po drodze małe małpki b. przyjazne, a kosztuje to tylko 6 reali.Polecam też dzielnicę Centrum - jest fascynująca, stare zabytkowe domki dają wyobrażenie jak to kiedyś Rio wyglądało i na wieczór Lapa ze świetną caipirinią. Spędziłam w Rio 6 dni i też miałabym jeszcze co robić dłużej.
adamian 28 września 2015 15:02 Odpowiedz
Podepnę się pod temat i od razu składam podziękowania na ręce Washingtona za świetną relację. Liczę na pomoc autora i reszty braci forumowej ;) Korzystając z 'promocji' Turkisha lecimy w 3os składzie do Sao Paulo, lądujemy 27.11 o godz 19 natomiast powrót mamy o 5 rano 10.12. Zainspirowany relacją ułożyłem taki plan podróży:Jeszcze 27.11 samolot do Foz do Iguazu28,29 Foz 30,1,2 Pantanal3,4,5,6 Rio7,8 Paraty9 Sao PauloCo o tym sądzicie? Oczywiście bardzo możliwe, że gdzieś będzie 1 dzień mniej, gdzieś więcej. Pytania ponumeruję, żeby było bardziej czytelnie.1. Zastanawiam się nad wykupieniem wycieczki po Pantanalu lub wynajem auta i przejazd Transpantanerią. Warto wykładać 500-600zł na taką przyjemność? Dysponuje ktoś jakimś sprawdzonym i niedrogim organizatorem/relacją/fotami z takiego wypadu?2. Jeśli zdecydujemy się na opcje samochodu to najkorzystniej dolecieć do Cuiaba, z lotniska zabrać samochód, zrobić trasę Cuiaba-Porto Jofre-Cuiaba i lecieć dalej dalej samolotem do Rio? Jakieś miejsce do którego koniecznie trzeba podjechać mając auto?3. Lepiej przeznaczyć 1 dzień na Paraty i 2 na Sao czy na odwrót. Oczywiście wszystko subiektywnie.4. Ostatniego etapu podróży pomimo taniego samolotu Rio-Sao chcę skorzystać z autokaru lub samochodu ze względu na Paraty, które chcemy odwiedzić po drodze. Którą opcję polecacie? Bardzo stresujące będzie przemieszczenie się autem na trasie Rio-Paraty-Sao? Jeśli ma być z tym dużo zamieszania, stania w korkach i nerwów z wjazdem/wyjazdem z miasta to skłaniałbym się nad opcją autokaru.
samaki9 28 września 2015 15:17 Odpowiedz
O co chodzi z tym samolotem Ist -Gru ? Obecnie staruje on o 9.30 a ląduje na GRU o 16.55. W listopadzie i dalszych miesiącach samolot startuje równiez o 9.30 , a ląduje o 19.10...Czy ktoś potrafi wyjaśnić tą przeszło dwugodzinną róznicę? Według TK róznica w czasie lotu wynosi tylko 15 minut.
adamian 28 września 2015 16:11 Odpowiedz
Też się nad tym zastanawiałem. Od końca października dochodzi jeszcze zmiana czasu zimowy/letni co daje 2h różnicy ale skąd różnica 19.10-16.55 nie mam pojęcia.
samaki9 28 września 2015 16:35 Odpowiedz
I w Turcji , i w Brazylii zmieniają czas na zimowy , także to chyba nie ma znaczenia.
adamian 28 września 2015 18:17 Odpowiedz
To jeszcze zobacz kiedy się zaczyna w Turcji a kiedy w Brazylii ;)
adamian 28 września 2015 18:17 Odpowiedz
To jeszcze zobacz kiedy się zaczyna w Turcji a kiedy w Brazylii ;)
samaki9 28 września 2015 19:14 Odpowiedz
dobra wszystko sie zgadza , od ostatniego weekendu pazdziernika. W Brazylii godzina do przodu , a u nas ( Polska) godzina do tyłu. Czyli teraz jest 5 godzn róznica czasu , a od listopada będą tylko 3 godziny.
samaki9 28 września 2015 19:14 Odpowiedz
dobra wszystko sie zgadza , od ostatniego weekendu pazdziernika. W Brazylii godzina do przodu , a u nas ( Polska) godzina do tyłu. Czyli teraz jest 5 godzn róznica czasu , a od listopada będą tylko 3 godziny.