Na zboczu góry kilometry kolorowych chorągiewek, każda z zapisaną modlitwą
W świątyni buddyjskiej pusto. Za to kawałek dalej świątynia hinduska – tam panuje niesamowity harmider i tłok!
Wchodzimy pomiędzy na wpół rozebranych pielgrzymów jak jakieś zjawy z gór
Dopiero tu widać, że obie świątynie są na wzgórzu, do którego prowadzą gigantyczne, długie i strome schody. My na szczęście w dół ?
Ale aby każdy pielgrzym mógł dotrzeć do świątyni w Muktinath istnie specjalna służba, która wnosi bardziej niepełnosprawne osoby na wzgórze ze świątynią w taki właśnie sposób:
Przy schodach rozłożyli się hinduscy guru, mędrcy i żebracy
No niezły folklor, przyznaję, że będąc kilka razy w Indiach nie widziałem czegoś takiego jeszcze! No ale my idąc cały czas w dół w końcu trafiamy na nasz tea-house w mieście. Tam można wziąć gorący prysznic i skorzystać jak człowiek z porcelany! Niewiele nam do szczęścia brakuje. Jest słoneczko i mega ciepło po mrozach przełęczy.
Zamawiamy suty obiad do którego po raz pierwszy na tej wyprawie pozwalamy sobie na lokalne piwko! Ja biorę momo czyli lokalne pierogi.
Wooow, zrobiliśmy to! Jutro ostatni dzień trekkingu, zejście z Muktinath do Jomsom. Znowu droga już tylko w dół.
To jeszcze nie koniec – c.d.n. ?@Gadekk przyznaję, że tam nie zaglądałem. Zakładam, że może to miejsce na odpoczynek dla tych co zaniemogli po dojściu na przełęcz.Muktinath leży całkiem wysoko bo na 3762m n.p.m. ale dla nas percepcyjnie to już niziny ?. Wyspaliśmy się fantastycznie zwłaszcza, że nie mamy pośpiechu z dzisiejszym wyjściem i zbieramy się bardzo powoli. Rano znowu zaświeciło słońce i z tarasu tea-house mam widoki na wysokie Himalaje. Tu akurat bardzo dobrze widać kolejny ośmiotysięcznik – Dhaulagiri (8167 m n.p.m.)
Ładna panorama masywy Annapurny zza rogu
Teraz widać jak w pięknym miejscu jest położone Muktinath. Część turystów kończy tu trekking i bierze busa do Jomsom, Tatopani lub nawet Pokhary. Dziś miasto jest w kompletnej przebudowie
My zamierzamy przejść jeszcze jeden odcinek do samego Jomsom, ostatnie 15 kilometrów na nogach. Pierwsza część to spacer pośród wiosek plemienia Thakali wzdłuż doliny Kali Gandaki. Z góry mamy świetny widok na bardzo fotogeniczną wioskę Jharkot, usytuowaną na szczycie klifu. Do niej też wejdziemy.
Idziemy częściowo wzdłuż drogi a za chwilę dosłownie przez obejścia, pola i zagrody.
Rzeczywiście dosłownie zaglądamy przez płot jak żyją miejscowi
Mega pomysłowy sposób na zagotowanie wody lub strawy, popularny w co drugim obejściu
W połowie trasy zabudowania wiosek kończą się piękną świątynią i zostaje nam wędrówka wzdłuż asfaltowej szosy
Przed nami krajobrazy Mustangu, krainy leżącej na północny zachód od przełęczy Thorong-La
Do Jomsom idziemy jeszcze skrótem przez skały bardzo pomysłową ścieżką
Wcale nie tak dużo. To około średnio 5-6 godzin trekingu przy dystansach rzędu 15-17 kilometrów. Annapurna Circuit jest, przynajmniej w początkowej niższej części podobna trudnościowo do chodzenia po Tatrach.
Szedłem trasę wokół Annapurny a potem jeszcze do Annapurna Bace Cump w 2012 roku. Patrząc na Twoje zdjęcia muszę powiedzieć, że bardzo wiele się zmieniło. Na pewno jedno nie- góry wciąż są niesamowicie piękne. Do tego ludzie na miejscu i na szlaku. Niepowtarzalny, magiczny klimat.
Dawało się już 10 lat temu, co prawda niektórzy chcieli dopłaty, ale zawsze można było negocjować pakiet pokój, ciepła woda i ładowanie, czasami za darmo przy kupnie posiłków w tea house, teraz jeśli już jest wifi w standardzie to już z resztą nie ma żadnego problemu
We wszystkich tea-housach w których nocowaliśmy łącznie z High Camp dwie rzeczy zawsze były za darmo: Wifi i gniazdka do ładowania telefonów. Zabrałem powerbanka, który był tylko niepotrzebnym balastem na całym trekingu, ani razu nie był potrzebny.
Super wyprawa i fantastyczne zdjęcia ! Zresztą jak zawsze
:) . Jedno ( okrągły budynek z czerwonym dachem na tle szczytów ) tak mnie urzekło, że wzięłam go na tapetę laptopa
:)
Gadekk napisał:Co było w tej budzie na Thorong-La Pass?kiedyś (25 lat temu) po lewej był Tea Shop działający sezonowo, a po prawej ogólnodostępne pomieszczenie, w którym nawet mieliśmy fantazję nocować.I jak patrzę na aktualne fotki to chyba się nic nie zmieniło.
No tak, miałem oglądać powtórki z Wimbledonu i Tour de France, a ostatecznie cały niedzielny wieczór spędziłem na czytaniu relacji z Himalajów
:D Dziękuję za ten obszerny opis przygody, która i mnie się marzy. Mógłbyś podsumować jakoś finanse tej wyprawy?PozdrawiamPaweł
@hiszpan jak to możliwe, że ktoś wjechał na Thorang La Pass rowerem? ze zdjęć wynika, że to nierealne
:) No chyba że dojechał tak daleko jak się dało i dalej wprowadził...
Na życzenie podsumowuję koszty:Przelot WAW-SHJ-KTM RT: 3400zł Wiza do Nepalu: 110złWynajęcie Szerpów i przewodnika : 790złWszystkie noclegi na całej trasie, przejazd Kathmandu-Besishahar, Przejazd Besishahar-Taal: 810złOrientacyjne koszty posiłków, napojów i wody na całej trasie (kupowane na bieżąco w tea-housach): ok 1500zł (nie mam dokładnego rozliczenia)Przelot Jomsom-Pokhara; 620złNocleg Pokhara: 90złPrywatny bus Pokhara-Kathmandu: 120złNocleg Kathmandu; 80zł za nocTo koszty podstawowe, do tego pamiątki, koszty wejściówek do zabytków Kathmandu, fryzjera itp. @Qba85 - otóż większość trasy do Manang jest w 100% przejezdna rowerem, potem aż do High Camp i wyżej do przełęczy widzieliśmy rowery wprowadzane ręcznie przez ... no Szerpów głównie, nie rowerzystów. A z przełęczy do Muktinath już da się zjechać.
@Qba85, z tego co pamiętam (przeszedłem AC w 2013), to praktycznie cała trasa to ścieżki, czasem gruntowe drogi. Przejście przez przełęcz jest technicznie banalne z obu stron, to cały czas szeroka ścieżka. Bardziej problematyczna może być "ściana" z Thorung Phedi do Thorung High Camp - bardzo stromy stok pokonywany serpentyną, ok. 500 m rożnicy poziomów.Problematycznymi odcinkami dla rowerów są fragmenty z kamiennymi stopniami, ale ich nie było tak dużo. Dobrze wytrenowany i zaklimatyzowany rowerzysta na MTB powinien dać radę, oczywiście ze wsparciem w postaci transportu bagażu, bo nie wyobrażam sobie takiego rowerowego Chucka Norrisa, żeby pokonał tę trasę z sakwami
:)
@meczko @hiszpan drogi/ścieżki przy przyzwoitej pogodzie to oczywiście nie problem, sam bym może przejechał większość
:))) ale wciąganie rowerów na przełęcz ze wsparciem Szerpów dodatkowo niosących także bagaż to już doprawdy ekstrawagancka rozrywka...
Dziękuję za te informacje. Znajomy mojego przyjaciela przymierza się do tej wyprawy, podaje wyższe kwoty. No ale właśnie istotniejsze jest to, co konkretnie ktoś przeżył (i, no cóż, zapłacił). Będę to sobie po cichutku kalkulował. Może uda mi się tam dotrzeć. Na pewno będzie taniej niż w Łebie :)
Dziękuję za te informacje. Znajomy mojego przyjaciela przymierza się do tej wyprawy, podaje wyższe kwoty. No ale właśnie istotniejsze jest to, co konkretnie ktoś przeżył (i, no cóż, zapłacił). Będę to sobie po cichutku kalkulował. Może uda mi się tam dotrzeć. Na pewno będzie taniej niż w Łebie
:)
Na zboczu góry kilometry kolorowych chorągiewek, każda z zapisaną modlitwą
W świątyni buddyjskiej pusto. Za to kawałek dalej świątynia hinduska – tam panuje niesamowity harmider i tłok!
Wchodzimy pomiędzy na wpół rozebranych pielgrzymów jak jakieś zjawy z gór
Dopiero tu widać, że obie świątynie są na wzgórzu, do którego prowadzą gigantyczne, długie i strome schody. My na szczęście w dół ?
Ale aby każdy pielgrzym mógł dotrzeć do świątyni w Muktinath istnie specjalna służba, która wnosi bardziej niepełnosprawne osoby na wzgórze ze świątynią w taki właśnie sposób:
Przy schodach rozłożyli się hinduscy guru, mędrcy i żebracy
No niezły folklor, przyznaję, że będąc kilka razy w Indiach nie widziałem czegoś takiego jeszcze!
No ale my idąc cały czas w dół w końcu trafiamy na nasz tea-house w mieście. Tam można wziąć gorący prysznic i skorzystać jak człowiek z porcelany! Niewiele nam do szczęścia brakuje. Jest słoneczko i mega ciepło po mrozach przełęczy.
Zamawiamy suty obiad do którego po raz pierwszy na tej wyprawie pozwalamy sobie na lokalne piwko! Ja biorę momo czyli lokalne pierogi.
Wooow, zrobiliśmy to! Jutro ostatni dzień trekkingu, zejście z Muktinath do Jomsom. Znowu droga już tylko w dół.
To jeszcze nie koniec – c.d.n. ?@Gadekk przyznaję, że tam nie zaglądałem. Zakładam, że może to miejsce na odpoczynek dla tych co zaniemogli po dojściu na przełęcz.Muktinath leży całkiem wysoko bo na 3762m n.p.m. ale dla nas percepcyjnie to już niziny ?. Wyspaliśmy się fantastycznie zwłaszcza, że nie mamy pośpiechu z dzisiejszym wyjściem i zbieramy się bardzo powoli.
Rano znowu zaświeciło słońce i z tarasu tea-house mam widoki na wysokie Himalaje. Tu akurat bardzo dobrze widać kolejny ośmiotysięcznik – Dhaulagiri (8167 m n.p.m.)
Ładna panorama masywy Annapurny zza rogu
Teraz widać jak w pięknym miejscu jest położone Muktinath. Część turystów kończy tu trekking i bierze busa do Jomsom, Tatopani lub nawet Pokhary. Dziś miasto jest w kompletnej przebudowie
My zamierzamy przejść jeszcze jeden odcinek do samego Jomsom, ostatnie 15 kilometrów na nogach. Pierwsza część to spacer pośród wiosek plemienia Thakali wzdłuż doliny Kali Gandaki.
Z góry mamy świetny widok na bardzo fotogeniczną wioskę Jharkot, usytuowaną na szczycie klifu. Do niej też wejdziemy.
Idziemy częściowo wzdłuż drogi a za chwilę dosłownie przez obejścia, pola i zagrody.
Rzeczywiście dosłownie zaglądamy przez płot jak żyją miejscowi
Mega pomysłowy sposób na zagotowanie wody lub strawy, popularny w co drugim obejściu
W połowie trasy zabudowania wiosek kończą się piękną świątynią i zostaje nam wędrówka wzdłuż asfaltowej szosy
Przed nami krajobrazy Mustangu, krainy leżącej na północny zachód od przełęczy Thorong-La
Do Jomsom idziemy jeszcze skrótem przez skały bardzo pomysłową ścieżką