W Valladolid odwiedziliśmy też nieduże Museo de Ropa Étnica de México z ciekawymi zbiorami etnicznych tradycyjnych meksykańskich ubiorów.
CDNRIO LAGARTOS - ostatnie dwa dni przeznaczone na nic nie robienie, czyli luźne łażenie, wycieczka łodzią, spacer po zaroślach mangrowych, spotkanie z aligatorami. Rio Lagartos, położone nad zalewem o tej samej nazwie na karaibskim wybrzeżu, to mała, kameralna mieścina. Żyje z turystyki, ale głównie opartej na autochtonach. Zagranicznych przybyszów nie było tutaj zbyt wielu.
Domki Rio Lagartos często zdobią całkiem udane murale…
…i mniej udana wizytówka miasta.
Stałymi mieszkańcami są nieprzeliczone hordy morskich ptaków…
… korzystających z resztek „utylizowanych” przez rybaków.
Wisienka na ptasim torcie – przelotna wizyta kolibra na naszym tarasie.
Wycieczka łodzią do rezerwatu. Start o wschodzie słońca.
Rezerwat słynie ze stad flamingów, niestety nie w porze roku na jaki przypadł nasz pobyt. Ale i tak zobaczyliśmy niebyt liczne gromady tych pięknych ptaków.
Na końcu trasy słynne Los Colorados – niewielkie akweny solankowe przybierające różne odcienie różu, czerwienie i fioletu. Tym razem nas zawiodły, wyzywających kolorów nie było.
Miniaturowy rezerwat aligatorów…
… gadzia rodzina.
Ostatni wieczór w Rio Lagartos. Piękne zachody słońca na pożegnanie Meksyku.
I to koniec naszej meksykańskiej przygody. Do Cancun przejechaliśmy wieczorem i następnego ranka polecieliśmy do domu.
jaszon napisał:Dla nieznających hiszpańskiego – w kasie lub do kierowcy busa wystarczy powiedzieć „piramidos” i oni już wiedzą o co chodzi.Legendy głoszą, że jak się powie to samo słowo po hiszpańsku, to też zrozumieją
;)
Bardzo fajna relacja. Przed 15 laty robiłam podobna trasę do twojej tzn. druga część twojej trasy+ Gwatemala+ Belize. O niektórych faktach jednak nie wiedziałam.I ogólnie lubię czytać twoje relacje. Dzięki.
Zbiory, momentami nieco upiornej, sztuki ludowej Johna i Dorianne Venatorów...
… zawierającej imponującą kolekcje barwnych „czaszek”…
…. i zachętę do czytania.
W Valladolid odwiedziliśmy też nieduże Museo de Ropa Étnica de México z ciekawymi zbiorami etnicznych tradycyjnych meksykańskich ubiorów.
CDNRIO LAGARTOS - ostatnie dwa dni przeznaczone na nic nie robienie, czyli luźne łażenie, wycieczka łodzią, spacer po zaroślach mangrowych, spotkanie z aligatorami. Rio Lagartos, położone nad zalewem o tej samej nazwie na karaibskim wybrzeżu, to mała, kameralna mieścina. Żyje z turystyki, ale głównie opartej na autochtonach. Zagranicznych przybyszów nie było tutaj zbyt wielu.
Domki Rio Lagartos często zdobią całkiem udane murale…
…i mniej udana wizytówka miasta.
Stałymi mieszkańcami są nieprzeliczone hordy morskich ptaków…
… korzystających z resztek „utylizowanych” przez rybaków.
Wisienka na ptasim torcie – przelotna wizyta kolibra na naszym tarasie.
Wycieczka łodzią do rezerwatu. Start o wschodzie słońca.
Rezerwat słynie ze stad flamingów, niestety nie w porze roku na jaki przypadł nasz pobyt. Ale i tak zobaczyliśmy niebyt liczne gromady tych pięknych ptaków.
Na końcu trasy słynne Los Colorados – niewielkie akweny solankowe przybierające różne odcienie różu, czerwienie i fioletu. Tym razem nas zawiodły, wyzywających kolorów nie było.
Miniaturowy rezerwat aligatorów…
… gadzia rodzina.
Ostatni wieczór w Rio Lagartos. Piękne zachody słońca na pożegnanie Meksyku.
I to koniec naszej meksykańskiej przygody. Do Cancun przejechaliśmy wieczorem i następnego ranka polecieliśmy do domu.