Nasza pierwszą wyjazdową porażkę. W planie mieliśmy pojechać Yaxchilan nad samą granicą z Gwatemalą, gdzie są wykopaliska archeologiczne i piękny rezerwat przyrody. Niestety niepokoje społeczne w tym regionie (co najczęściej oznacza, że ktoś tam wywija bronią) zablokowały do niego wjazd. Improwizując pojechaliśmy do niezbyt odległych od Palenque kaskad wodnych Roberto Bario. Też było ładnie, trochę połaziliśmy po tropikalnym lesie...
VILLAHERMOSA – kolejna wyjazdowa porażka... Przyjechaliśmy tutaj na krótko, praktycznie na pół doby i następnego dnia mieliśmy lecieć do Meridy. Te pół dnia było przeznaczone na miejscowy park archeo z olmeckimi zabytkami. Olmekowie stworzyli pierwszą w Mezoameryce cywilizację. To było początek wszystkiego w tej części świata. Ponad 3500 lat temu. Pozostawili po sobie - to ich cywilizacyjna "pieczątka" - charakterystyczne rzeźbione w kamieniu głowy. Tak więc dotarliśmy do bramy parku naładowani energią, w oczekiwaniu na moc wrażeń, i... pocałowaliśmy klamkę (a raczej żelazne wrota). Park miał być zamknięty przez najbliższe dni. Dokumentując naszą frustrację Aga zrobiła zdjęcie olmeckiej głowy zdobiącej wejście do parku (o zgrozo to plastikowa kopia!).
W tej sytuacji pozostało nam plątać się przez całe popołudnie po ulicach tego pozbawionego wyrazu, a przez to zwyczajnego miasta. Zaliczyliśmy dwa niewielkie muzea: historii naturalnej, całkiem fajna wystawa o dużych walorach edukacyjnych, i archeologiczne ze niewielkimi zbiorami, które po wcześniejszych doświadczeniach nie mogły już nas zaskoczyć.
Pierwsze z nich….
…i drugie.
A resztę dnia poświęciliśmy na obrazki ulic bez turystycznego akcentu…
Zbliżały się święta Wielkanocne co sygnalizuje charakterystyczny zwyczaj noszenia na głowie, głównie przez młodych ludzi, żółtych, wacianych pisklaków.
@elzunia - dzięki za dobre słowa!
:D
MERIDA stolicy stanu Jukatan. Środek świata Majów. Miasto nie zostawiło w naszej pamięci jakiś szczególnych śladów. Być może nastąpiło „zmęczenie materiału” po natłoku wrażeń z wcześniej odwiedzanych miejsc. W Meridzie daje się odczuć sąsiedztwo, ciągle jeszcze w miarę odległe, tzw. jukatańskiej riwiery (Rivera Maya). Skokowy wzrost liczby turystów.
Miasto niskich uliczek…
…i cienistych alei z luksusowymi starymi willami.
Wieczorny pokaz tańców na Zocalo:
Przystanek w Meridzie zrobiliśmy głównie z powodu oddalonego o półtorej godziny jazdy Uxmal. Miasta Majów, który szczyt swoje potęgi przeżywał ok. 1000 roku (czasy Chrobrego). Centralny punkt ruin miasta zajmuje 38 metrowa stroma piramida (Piramida Czarownika zwana też Piramidą Wróżbity) o dość niezwykłych zaokrąglonych pionowych krawędziach.
Dom Mniszek w bliskim sąsiedztwie piramidy – tak Hiszpanie ochrzcili budowlę z czworokątnym dziedzińcem, który skojarzył im się z żeńskim klasztorem,...
... i z pięknymi zdobieniami
Boisko do gry w pelote. Sporych rozmiarów kauczukową piłkę zawodnicy odbijali tylko biodrami lub głową i próbowali przerzucić ją przez kamienny pierścień zawieszony nad boiskiem (ostatnie zdjęcie). Pelote była silnie powiązana z religią prekolumbijskich Indian Mezoameryki. W czasie ważniejszych świąt rozgrywano specjalny mecz, po którym przegrywająca drużyna trafiała na ofiarny ołtarz....
Pałac Gubernatora – nazwa wymyślona oczywiście przez Hiszpanów, choć prawdopodobnie niezbyt odległa od prawdy. Obecnie uważa się, że mogła to być siedziba administracji miasta.
Nasza podróż powoli dobiegała końca. Został nam jeszcze tylko tydzień i dwa przystanki w drodze.
CDNVALLADOLID
Wczoraj przyjechaliśmy do Valladolid i dzisiaj szwendaliśmy się po mieście, które zdecydowanie bardziej nam się podoba niż Merida. Niezbyt duże, z wąskimi ulicami parterowych domków.
Ponury gmach Convento San Bernardino de Siena założony w 1552 roku przez franciszkanów skąd prowadzono ewangelizację Majów.
Jednym z najbardziej ciekawych miejsc w Valladolid jest Casa de los Venados, prywatne muzeum założone przez amerykańskie małżeństwo Johna i Dorianne Venatorów, którzy stworzyli kolekcję meksykańskiej sztuki ludowej. Przez 35 lat zebrali pond 3000 artefaktów.
Wnętrze muzeum i zarazem domu małżeństwa Venatorów.
jaszon napisał:Dla nieznających hiszpańskiego – w kasie lub do kierowcy busa wystarczy powiedzieć „piramidos” i oni już wiedzą o co chodzi.Legendy głoszą, że jak się powie to samo słowo po hiszpańsku, to też zrozumieją
;)
Bardzo fajna relacja. Przed 15 laty robiłam podobna trasę do twojej tzn. druga część twojej trasy+ Gwatemala+ Belize. O niektórych faktach jednak nie wiedziałam.I ogólnie lubię czytać twoje relacje. Dzięki.
Nasza pierwszą wyjazdową porażkę. W planie mieliśmy pojechać Yaxchilan nad samą granicą z Gwatemalą, gdzie są wykopaliska archeologiczne i piękny rezerwat przyrody. Niestety niepokoje społeczne w tym regionie (co najczęściej oznacza, że ktoś tam wywija bronią) zablokowały do niego wjazd. Improwizując pojechaliśmy do niezbyt odległych od Palenque kaskad wodnych Roberto Bario. Też było ładnie, trochę połaziliśmy po tropikalnym lesie...
W tej sytuacji pozostało nam plątać się przez całe popołudnie po ulicach tego pozbawionego wyrazu, a przez to zwyczajnego miasta. Zaliczyliśmy dwa niewielkie muzea: historii naturalnej, całkiem fajna wystawa o dużych walorach edukacyjnych, i archeologiczne ze niewielkimi zbiorami, które po wcześniejszych doświadczeniach nie mogły już nas zaskoczyć.
Pierwsze z nich….
…i drugie.
A resztę dnia poświęciliśmy na obrazki ulic bez turystycznego akcentu…
Zbliżały się święta Wielkanocne co sygnalizuje charakterystyczny zwyczaj noszenia na głowie, głównie przez młodych ludzi, żółtych, wacianych pisklaków.
MERIDA stolicy stanu Jukatan. Środek świata Majów. Miasto nie zostawiło w naszej pamięci jakiś szczególnych śladów. Być może nastąpiło „zmęczenie materiału” po natłoku wrażeń z wcześniej odwiedzanych miejsc. W Meridzie daje się odczuć sąsiedztwo, ciągle jeszcze w miarę odległe, tzw. jukatańskiej riwiery (Rivera Maya). Skokowy wzrost liczby turystów.
Miasto niskich uliczek…
…i cienistych alei z luksusowymi starymi willami.
Wieczorny pokaz tańców na Zocalo:
Przystanek w Meridzie zrobiliśmy głównie z powodu oddalonego o półtorej godziny jazdy Uxmal. Miasta Majów, który szczyt swoje potęgi przeżywał ok. 1000 roku (czasy Chrobrego). Centralny punkt ruin miasta zajmuje 38 metrowa stroma piramida (Piramida Czarownika zwana też Piramidą Wróżbity) o dość niezwykłych zaokrąglonych pionowych krawędziach.
Dom Mniszek w bliskim sąsiedztwie piramidy – tak Hiszpanie ochrzcili budowlę z czworokątnym dziedzińcem, który skojarzył im się z żeńskim klasztorem,...
... i z pięknymi zdobieniami
Boisko do gry w pelote. Sporych rozmiarów kauczukową piłkę zawodnicy odbijali tylko biodrami lub głową i próbowali przerzucić ją przez kamienny pierścień zawieszony nad boiskiem (ostatnie zdjęcie). Pelote była silnie powiązana z religią prekolumbijskich Indian Mezoameryki. W czasie ważniejszych świąt rozgrywano specjalny mecz, po którym przegrywająca drużyna trafiała na ofiarny ołtarz....
Pałac Gubernatora – nazwa wymyślona oczywiście przez Hiszpanów, choć prawdopodobnie niezbyt odległa od prawdy. Obecnie uważa się, że mogła to być siedziba administracji miasta.
Nasza podróż powoli dobiegała końca. Został nam jeszcze tylko tydzień i dwa przystanki w drodze.
CDNVALLADOLID
Wczoraj przyjechaliśmy do Valladolid i dzisiaj szwendaliśmy się po mieście, które zdecydowanie bardziej nam się podoba niż Merida. Niezbyt duże, z wąskimi ulicami parterowych domków.
Ponury gmach Convento San Bernardino de Siena założony w 1552 roku przez franciszkanów skąd prowadzono ewangelizację Majów.
Jednym z najbardziej ciekawych miejsc w Valladolid jest Casa de los Venados, prywatne muzeum założone przez amerykańskie małżeństwo Johna i Dorianne Venatorów, którzy stworzyli kolekcję meksykańskiej sztuki ludowej. Przez 35 lat zebrali pond 3000 artefaktów.
Wnętrze muzeum i zarazem domu małżeństwa Venatorów.