- Fly4free /
- Społeczność /
- Blogi /
- pabien/
- Yerba stolice
Dodaj Komentarz
Komentarze (4)
pabien
9 października 2024 17:08
Odpowiedz
A i z informacji praktycznych Ibis Styles, jak sama nazwa wskazuje jest zlokalizowany obok Florida Street, na której wymienia się pieniądze po dobrym kursie, co brałem pod uwagę przy rezerwacji. Pieniądze wymieniłem jeszcze na Corrientes przed dojściem do Florida St. Prawdę mówiąc myślałem, że na niej jestem i zdziwiłem się, że musiałem przejść z 50 m zanim ktoś zapytał mnie czy chcę wymienić pieniądze. Zapytałem o kurs, ponieważ był bardzo bliski sprawdzonej wcześniej wartości dolara blue to wymieniłem 100 USD. Kulturalnie w kantorku z witryną wychodząca na ulicę. Kiedy chwilę później trafiłem na właściwą ulicę ofertę wymiany dostałem od razu i była ona ponawiana co kilkanaście metrów.Trochę nie bylem przygotowany do ilości papierów które dostanę, bo było ich ponad 120 i oczywiście w portfelu się nie mieściły - jak pisałem nie robiłem przed przyjazdem zbyt zaawansowanego riserczu.
jaco027
8 listopada 2024 12:08
Odpowiedz
Niesamowita relacja. Na palcach 1 ręki można policzyć ikoniczne zdjęcia BA, słownie 2 lub 3: BA z lotu ptaka i przykłady art deco Edificio Kavanagh i Teatro Opera. A brak starówki z listy UNESCO w Colonia del Sacramento... wybitne. [emoji854]Powyższe nie jest szydera, tylko uznaniem dla wyborow autora relacji. [emoji6]Widać BA, ale i CdS i MV potrafi zachwycić kazdego i zadowolić rozne gusta.
pabien
8 listopada 2024 12:08
Odpowiedz
To ja napiszę tu coś, co może wydać się kontrowersyjne. Moim zdaniem lista UNESCO jest dla podróżników, którzy nie wiedzą czego chcą. UNESCO daje "zobiektywizowane" wskazówki. No i nadaje się do zaliczania podróżniczych KPI. Potem można się pochwalić nie tym, że widziało się coś nowego, nieznanego, a właśnie odwrotnie tego co inni, którzy tam byli już widzieli. Taka korpo turystyka jest szczęśliwie uprawiana przez większość, co dla mnie ma mnóstwo dobrych stron. A lista UNESCO jest zupełnie przypadkowa. Oczywiście znajduje się na niej mnóstwo obiektów o olbrzymiej wartości, ale też nie ma bardzo wielu nie mniej istotnych.Jak rozumiem sposób dokonywania zgłoszeń na listę powoduje, że jest ona polityczna nie merytoryczna.Zresztą o czym tu mówić. Na liście pierwsze są Włochy potem Chiny a na trzecim miejscu są Niemcy.Ja wiem co i jak chcę zwiedzać, często coś istotnego pominę bo mi nie starczy czasu, albo po prostu dlatego, że tego nie znajdę. Trudno, dla mnie ważniejsza jest radość samodzielnego odkrywania. Poza tym zawsze daje to powód do powrotu.Jeśli zaś chodzi o starówkę w CdS to tam byłem i jest ona zupełnie zwyczajna oraz niespójna stylistycznie co odwiedzającym ją daje wrażenie "malowniczości". Mi tam w zakresie malowniczości bardziej podobały się obsadzone drzewami główne ulice miasta poza miejscem UNESCO.
yendras
22 listopada 2024 12:08
Odpowiedz
-- 22 Lis 2024 10:11 -- pabien napisał:[...]Jeden z teatrów[...]Przyjrzałeś się tym fotelom w lobby? To Barcelona Miesa van der Rohe? If so, to na bogato...
;)
:D -- 22 Lis 2024 10:24 -- pabien napisał:To ja napiszę tu coś, co może wydać się kontrowersyjne. Moim zdaniem lista UNESCO jest dla podróżników, którzy nie wiedzą czego chcą. [...]Jeśli zaś chodzi o starówkę w CdS to tam byłem i jest ona zupełnie zwyczajna oraz niespójna stylistycznie co odwiedzającym ją daje wrażenie "malowniczości". Mi tam w zakresie malowniczości bardziej podobały się obsadzone drzewami główne ulice miasta poza miejscem UNESCO.Zgadzam się z przedmówcą
;) Co do CdS to jest po prostu nudna i przereklamowana.Dobrze, że lista Unesco jest, warto sprawdzać i traktować jako podpowiedź, ale absolutnie nie wyczerpującą tematu. Jak ktoś wie czego szuka, to znajduje masę znakomitych rzeczy, których nie ma na tej liście. Przykładem są chociażby warowne kościoły w Siedmiogrodzie. Wpisanych na listę jest 6, owszem - świetnych, ale jest jeszcze wiele innych, które wprost urywają dupę.
Może coś podkręciłem, ale koncerty odbywały się na terenie prawdopodobnie dawnej Akademii Wojny Morskiej. Jak rozumiem marynarka wojenna to formacja podwójnie owiana złą sławą ze względu na likwidowanie potencjalnych przeciwników politycznych i z powodu sposoby prowadzenia wojny o Malwiny.
Tu mała dygresja, jeśli ktoś używa w nazwie instytucji "sztuki wojennej" to chyba trzeba się bać, bo zaklinaniem nazwa niekompetencji się nie przykryje.
Na terenie ośrodka stał taki z pozoru słodki samolocik, rzecz jednak w tym, że służył on do rzeczy strasznych - z niego zrzucano niepodobajacych się juncie obywateli do oceanu na pewną śmierć.
Same koncerty były takie sobie, ale za to wnętrza w których się odbywały przewspaniałe,
a i okolica też niczego sobie, z takimi np muzycznymi mozaikami na ścianach przejazdu pod torami
A jeśli chodzi o Malwiny to w mieście są one widoczne. Od takich nalepek, po pomnik czy drogowskaz z informacją o odległości do nich
Wojnę Argentyńsko - Brytyjską, ostatnią wojnę w której uczestniczyło państwo Ameryki łacińskiej odbierałem zawsze jako coś absurdalnego, z celem w postaci wzmożenia patriotycznego w czasach rzędów krwawej junty. W końcu to nic nie warty kawalek ziemi, na dodatek zamieszkałej przez garstkę ludzi, którzy z Argentyną się nie identyfikują.
Tymczasem szybko przeskanowałem artykuł w the Telegram, w którym wyspy nazywane są najcenniejszym kawałkiem gruntu na Ziemi. Ostatnie rosyjskie odkrycia wskazują, że wyspy leżą na olbrzymich złożach ropy, a na dodatek mają właściciela.
Dodatkowo zdaje się, że dla Milei opowieść o Malinach jest tym czym dla pierwszego Tuska był gaz łupkowy. Źródłem przyszłego szczęścia i bogactwa kraju, stąd prawdopodobnie ostatnia histeria po tym kiedy Brytyjczycy oddali Mauritiusowi jakieś wysepki.
Może sobie coś dorobiłem w opowiadanej historii.
Skoro już jestem przy takich luźnych rozważaniach to dodam jeszcze kilka.
Argentyna, no powiedzmy BA jest białe, bielsze niż większość metropolii Europy, może nawet Warszawa. Wiedziałem o tym, jednak wiedzieć a zobaczyć to dwie różne historie.
.
I kolejna sprawa. W mieście z pewnością żyje sporo bardzo zamożnych ludzi, natomiast najwyraźniej pokazywanie się w drogich autach nie jest tam w dobrym guście. Przez 10 dni pobytu nie widziałem tam dosłownie żadnego auta sportowego czy klasy super premium. Najlepsze co zauważyłem to jakiś SUV Mercedesa, ale w klasy i nie pierwszej młodości. Nie ma też aut elektrycznych.
Wystarczy tych impresji, pora wrócić do zwiedzania. Kolejnego dnia za cel wybrałem sobie Flores. Było to wynikiem rozmowy z moim kolegą, miłośnikiem Cezara Airy. Powiedział, że on tam mieszka, nie rusza się stamtąd i może spotkam go w którejś kawiarni.
To byłoby trudne zadanie, bo na pewno w przeciwieństwie do jakiegoś celebryty wymienionego w dziale kogo widziano w samolocie na pewno nie nosi koszulki ze swoim nazwiskiem.
Nieważne, uznałem że to dobry cel dla spaceru i pojechałem. Potem dowiedziałem się, że najbardziej rozpoznawalnym dzieckiem Flores jest papież Franek.
We Flores mi się podobało, jest mniej wielkomiejsko, część budynków jest skromna, pojawia się zabudowa jednorodzinna i na ulicach jest znacznie więcej zieleni, na wiosnę niekoniecznie zielonej, niż w centrum, przy czym w centrum zieleń występuje w parkach, których jest niemało.
Zwróciłem uwagę na pewien znak, domyślilem się co on oznacza, bo przecież nie może oznaczać miejsca w którym poszukuje się toalety.
Były też mozaiki, bardziej amatorskie i profesjonalne
Jak wszędzie na ścianach można znaleźć ceramikę
Znalazłem też budynek telekomunikacji w stylu tak międzynarodowym, że mógłby stać zarówno w Poradziecji, Zachodniej Europie jak i tam gdzie stoi
Trafiłem też na kolejną ulicę na której mieszkał Gombrowicz i od której wziął się tytuł jego zbioru opowiadań
Po Flores wybrałem się na oglądanie budynku, który wypatrzyłem z okna autobusu jadąc na koncert. Musiałem do niego wrócić, bo wyglądał ekstremalnie ciekawie, ale o tym późniejWspomniany budynek, oczywiście brutalik, sporych rozmiarów to Torre Dorrengo, budowana w latach 1968-1971 architekci
Luis T. Caffarini Alfredo Joselevich, Alberto Ricur.
Zobaczyłem go mniej więcej takim jak na obrazku poniżej.
Okazał się nie być rotundą, został zbudowany na planie wycinka okręgu. I jest piękny. Oczywiście wykonany z dbałością o detale, że szczególnym uwzględnieniem domofonów, nieczynnych niestety. O ile portier mnie ganiał i nie podobało mu się bardzo, że robię zdjęcia, mieszkańcy byli całkiem mili, więc pewnie jakby się postarać możnaby było namówić kogoś na oprowadzanie.
Miał wszystko co trzeba: luksfery, intarsje, wielkie drewniane panele ładne lampy.
Mimo, że hotel był ładny nie spędziłem w nim szczególnie dużo czasu, bo pozostało mi trochę zwiedzania. Na pewno reprezentacyjne budynki w kierunku torów kolejowych. Uznałem też, że chce zobaczyć jak wyglądają budynki UBA, szczególnie, że następnego dnia szykował się protest studencki, a ja akurat miałem wtedy wyjechać
Po drodze trafiłem m.in. na takie budowle: żyletki, rotunda, okrągła wycieraczka przed prostopadłościennym wejściem, kapsułkowe okienka.
Ten lustrzany to chyba siedziba rządu, on w sumie lepiej z boku wygląda.
Na uniwersytet trafiłem (znaczy do jednej z lokalizacji) i było to ciekawe doświadczenie ale raczej nie zdążę o nim dziś napisać