Obok Medersy znajduje się również warte uwagi Qoubba Almoravidów - jedyna zachowana budowla z czasów założycieli miasta. Pochodzi z 1117 roku.
Tym razem na kolacje postanawiamy wybrać się do nowej części miasta i udajemy się do dzielnicy Hivernage. Jedzenie spoko, ale bez rewelacji, ceny takie jak na Placu, ale tym razem z resztą więc i napiwkiem
:) Wartość dodana? TV i mecz półfinałowy naszych szczypiornistów z Katarem. Niestety pamiętamy, jak się zakończył.
W drodze powrotnej jeszcze szybkie zakupy, żeby posiadać coś do naszej zdrowotnej, wieczornej mikstury z PL
;) Jakiś mały spożywczy, więc wszedłem, otworzyłem lodówkę i zabrałem nieświadomie co mi się pod rękę nawinęło. Pukamy do drzwi Riadu, otwiera nam Muhammed i ze zdziwieniem patrzy na to, co trzymam w ręku i mówi: - Fanta ?! patrzymy po sobie, na niego na butelkę i rzeczywiście...fanta! W kraju najz..., świeżych soków z pomarańczy kupiłem fantę
:P mini WTOPA nr 5 na koniec dnia
;)w związku z lawiną próśb o ciąg dalszy i wieloma przychylnymi komentarzami dotyczącymi tego, co dotychczas napisałem
;) oraz moim aktualnym l4 pora na:
Dzień 4 i 5 czyli Marrakesz > przełęcz tizi n tichka > Ouarzazate > Ait Ben Haddou > Marrakesz by CTM & grand taxi
Po śniadaniu u Muhammeda w Dar Asidka (wstał dla nas o 6, żeby je przygotować!) ruszamy na dworzec CTM przy Bab Doukkala, gdzie mamy "zbiórkę" o 7:40, na poranny (8:00) autobus do Ourazazate.
Na dworcu czekając na busa, poznajemy Iwonę (Polkę mieszkającą w Londynie) i Pierra (urodzonego w Marsylii, Włocha, mieszkającego w Londynie
:) ), którzy również jadą tym samym autobusem. Oboje zaprawieni w bojach podróżnicy, szczególnie lubujący się w rajdach motocyklowych. Pierwotnie do Maroka, też mieli tak dotrzeć
:) Namówiliśmy ich, aby poświęcili kilka godzin i pojechali z nami do Ait Ben Haddou wspólnie grand taxi.
Podjeżdża bus i z numerowanymi biletami sprawnie odszukujemy swoje miejsca. Niestety jedno z nich nosi (na szczęście stare) oznaki choroby lokomocyjnej... Niech tylko, ta uwaga nie zniechęci Was do korzystania z CTM. Naprawdę wszystko sprawnie funkcjonuje, za nieduże pieniądze w bardzo przyzwoitych warunkach można przemierzyć cały kraj.
Każdy kto, przeżył tę drogę ten wie, co będzie teraz
;) Droga wija się niesamowicie w górę, wąsko i stromo, aby osiągnąć w najwyższym punkcie ponad 2200m.n.p.m. ! Jesteśmy zachwyceni i przyklejeni do szyby strzelamy milion zdjęć. Słynna przełęcz Tizi n Tichka zaliczona !
:)
To jest naprawdę trasa, która sama w sobie jest wielką atrakcją. Wjeżdżamy na tyle wysoko i o takiej porze roku, że wszędzie dookoła pojawia się...śnieg
:)
Oczywiście sprawdzają się wyczytane na forum uwagi: na tej trasie zawsze znajdzie się ktoś (zawsze lokals), który nie wytrzyma zakrętasów i zaczyna się..."wypełnianie reklamówek i worków"
;) teraz już jasne, dlaczego na tej trasie w CTM, można trafić ubrudzone siedzenia
:P Nie zwracamy na to uwagi i napawamy się widokami. Podczas drogi nietrudno dostrzec ślady po powodzi, która pod koniec 2014 roku miała miejsce w Maroku. Droga jest oczywiście w pełnie przejezdna i bezpieczna, ale widać na wielu odcinkach pracę budowlane, podmyty nasyp drogi czy zerwane mostki, prowadzące do domów nad rzeką.
Autobus po przebiciu się przez Atlas ma kilkunastominutową przerwę (wliczoną w czas przejazdu) w miejscowości Agouim, gdzie można zjeść, rozprostować nogi czy skorzystać z toalety. Nasz kierowca od razu pobiegł do najbliższej knajpki, ze...swoim naczyniem do tadżina
:D
Tak się fajnie jedzie, ogląda i rozmawia z Iwoną & Pierrem, że zapominam (WTOPA NR 6) o tym, że miałem poprosić kierowcę, aby wysadził nas wcześniej w miejscowości Tabouraht, skąd odchodzi droga do Ait Ben Haddou i skąd można zorganizować sobie taniej grand taxi (a stało ich trochę). A zatem chcąc - nie chcąc lądujemy w Ourzazate. Gdzie szybciutko pakujemy się w grand taxi, mając teraz ze sobą w końcu kogoś, kto biegle włada francuskim - Pierra
:) 50 MAD od pary, ale po słabym targowaniu
;) Już z oddali pojawia się widok, na który tyle czekaliśmy
:)
Pierwszy punkt widokowy, z czekającymi na turystów wielbłądami - nie korzystamy
My wyskakujemy pod naszym Riadem, natomiast Iwona z Pierrem od razu atakują Ksar. Nocujemy w łatwym do znalezienia zarówno na bookingu jak i fizycznie na miejscu Kasbah Valentine z jak się później okazuje cudownym tarasem
;) Właściciel jest kompletnie bezproblemowym, świetnie mówiącym po angielsku kolesiem, który melduje nas czyt. wręcza klucze bez pytania w 10 sekund. Po 2 minutach (już bez bagaży) pędzimy już do Ksaru, gdzie doganiamy, naszych towarzyszy.
Łazimy, łazimy, siedzimy, odpoczywamy, łazimy i łazimy bez końca ( w końcu zostajemy tu na noc, więc nie ma pośpiechu ). Na szczycie pojawia się w pewnym momencie 10 osobowa grupa z Polski, która wynajętymi autami śmigała tydzień po południowym Maroku. Rozstajemy się z Iwoną i Pierrem, którzy wracają do Ourazazate, skąd wieczornym CTM wracają do Marrakeszu.
Ait Ben Haddou w 100% zasługuje na swoją opinię absolutnego hitu Maroka i atrakcji, którą koniecznie trzeba zobaczyć. Każdemu, kto się tam wybiera polecam ją z czystym sumieniem. Oczywiście, jeżeli dysponujecie autem, albo macie bardziej napięty od Nas plan zwiedzania wystarczy zaledwie kilka godzin. My np. postanowiliśmy kompletnie odpuścić Ouarzazate i jego zabytki czy studia filmowe, a można to spokojnie ze sobą połączyć. Ait Ben Haddou również ucierpiało pod koniec 2014 roku: http://www.moroccoworldnews.com/2015/02 ... -heritage/
to już w środku ma bardzo fajnie, tradycyjnie urządzone pokoje
ale największym plusem jest taras...
:D
:D
:D
no dobra, drugim równie dużym plusem jest też jedzenie ! kuskus dla 2 osób - porcja dla 4
:)
Właściciel bardzo dba o gości i o...opinie na bookingu i tripadvisorze, gdzie również można go znaleźć
:) Ale nie jest przy tym jakiś nachalny.
Pogadaliśmy też o odwołanym turnieju o Puchar Narodów Afryki i powiedział ciekawą rzecz. Otóż według niego i jest to ponoć popularna w Maroku teoria, rząd wcale nie bał się eboli i zrobił z tego przykrywkę dla światowej opinii publicznej. Tak naprawdę chodziło ponoć o obawę przed możliwymi atakami terrorystycznymi podczas turnieju.
Następnego dnia, po 2h śniadaniu na tarasie - również pyszne
:) właściciel (poproszony o to) zorganizował nam grand taxi na dworzec CTM w Ouarzazate. 120 MAD - wiem, wiem - można taniej
;) Fajnie się jednak, jedzie przez półpustynny krajobraz rozsypującym się, starszym od Ciebie merasiem, w którym: nie można opuścić szyby (bo nie ma czym kręcić), w miejscu gdzie powinno się włączać awaryjne, znajduje się drewniane serduszko, a inne drewniane kulki wsadzone są w pozostałych częściach deski rozdzielczej, np. nawiewy
:) No i czasem trzeba się zatrzymać, żeby raz jeszcze walnąć wiecznie nie domykającą się maską od silnika
:) Same wartości dodane
;) Kto poruszał się grand taxi w Maroku ten doskonale wie o co chodzi
:)
Ważne info dworzec CTM w Ouarzazate znajduje się w innym miejscu, niż zwykły dworzec autobusowy i postój taxi. CTM jest przy głównej ulicy czyli Boulevard Mohammed V. Bardzo fajny, mały, zadbany dworzec, z obsługą mówiącą po angielsku.
W drodze powrotnej powtórki z rozrywki, czyli: - kilkanaście minut pauzy w Agouim. Bus zatrzymuje się przy lokalu ze zdjęcia. Fajna sprawa: kupujesz kawałek mięsa wiszącego na hakach, zanosisz na mocno rozpalonego grilla, który znajduje się 10m obok i po kilku minutach już masz gotowy obiad. Zanim się zorientowaliśmy jak to działa, było już za późno
;)
- tym razem do wymiotów doszedł jeszcze totalny atak paniki u jednej z pasażerek, który wymusił dodatkowy postój busa. Szacunek, dla kierowców CTM: koleś posadził, tę kobietę na dalszą część drogi obok siebie, na fotelu pilota i prowadząc tymi szalonymi zakrętami i serpentynami jednocześnie ją zagadywał, żeby ta była w stanie, jakoś to przetrwać
:) Sam filmując tę drogę odwracałem momentami głowę przy kolejnym zakręcie w lewo i kolejnej przepaści
:) - widoczki również bez zmian - zachwycające.
Tak jak wspominałem w poprzednich wpisach, kurs powrotny do Marrakesz skończył się w innym miejscu, niż dworzec z którego wyruszyliśmy. Trasę skończyliśmy na innym dworcu CTM zlokalizowanym w pobliżu dworca kolejowego, zbliżony adres to zapewne Rue Abou Bakr Seddik - 2 ulice od dworca kolejowego na południe.
Tym razem zmieniliśmy już Riad w Marrakeszu. Nasz wybór padł na Riad Lakhdar, również dostępny na bookingu i cóż, chyba najsłabsze miejsce w jakim spaliśmy. Na plus na pewno lokalizacja (trafiliśmy na niego już 2 dnia pobytu, szwędając się po Marrakeszu), właściciel mówiący po angielsku, ładne patio i duże pokoje. Na minus to, że zawsze trafialiśmy (a spędziliśmy tam 3 noce w odstępie kilku dni) na pokój zlokalizowany na parterze - więc głośno, taras praktycznie wyłączony z użytku ze względu na remont, bardzo ubogie i średnio smaczne śniadania i naleganie właściciela na to, żeby zapłacić z góry za 3 noce albo wciskanie wycieczek. Raz musieliśmy się również upomnieć o ręczniki czy papier
;) Ale, żeby przekimać i rano zasuwać dalej w trasę to oczywiście więcej niż ok.
-- 20 Lut 2015 15:23 --
Riad Lakhdar na zdjęciach:
Dzień 6, 7 i 8 czyli Marrakesz > Rabat > Marrakesz by ONCF
Po zakupie biletów w kasie biletowej (są też dostępne automaty), na dworcu w Marrakeszu (120 MAD), wciąż nie mogąc wyjść z podziwu, jaki on jest wymuskany ten dworzec
;) czekamy na nasz pociąg relacji Marrakesz (10:45) - Rabat (15:10).
Ciekawa sprawa: na peron wpuszczają dopiero w momencie, kiedy pociąg się na niego podstawia. Trafił nam się wagon bez przedziałowy 2 klasy, standard jak w PL. Weekend więc wszystkie miejsca zajęte, a pociąg składał się z ponad 10 wagonów, w każdym ok.100 osób - według moich obliczeń
;)
Oprócz nas, nigdzie nie widać turystów, więc możemy sobie spokojnie obserwować pełen przekrój społeczeństwa w Maroku. Co nas ogromnie bawiło, przez ten cały wyjazd: jak klimat, w którym się rodzimy i wychowujemy wpływa na nasze odczuwanie temperatur. Pociąg ogrzewany, na zewnątrz ok.20 stopni, ale przecież to zima, więc wszyscy zawinięci w czapki, szaliki, dzieci w grubych swetrach i wełnianych rękawiczkach. My w t-shirtach oczywiście
;)
Fajną scenkę zauważyłem obok, kiedy siedząca mała dziewczynka zaczęła standardowo na zaparowanym oknie pisać (jak przypuszczam) swoje imię. I czym ja się podniecam ? a no tym, że pisała je od prawa do lewa i w zupełnie innym języku. To był dla mnie taki przypominacz, że znajduje się jednak w "dalekim kraju"
:)
Podróż trochę się ciągnie, ale docieramy wreszcie do Rabatu, gdzie wita nas...deszcz
:( Pierwszy i ostatni raz w Maroku padało. Uderzamy jednak dziarsko do Mediny, żeby znaleźć nocleg. Tym razem skorzystałem z mojego "powitalnego" rabatu na airbnb i padło na tę ofertę: https://www.airbnb.pl/rooms/2060725
Nigdzie nie przywiązywałem większej wagi do poszukiwania noclegu, za wyjątkiem Rabatu właśnie. Dosyć drogo tam mają. Potem z ciekawości weszliśmy np. do polecanego na forum, niedrogiego Hotelu Splendid i...brak miejsc
:) Podobnie w 2 następnych. Więc, tym razem opłacało się zarezerwować nocleg w Maroku z wyprzedzeniem, a nie szukać na miejscu.
Mieliśmy kłopot z dodzwonieniem się do hosta i znalezieniem tej miejscówki, ale okazało się, że wystarczyło sprawdzić pocztę
;) Host, a raczej hostka
;) napisała kilka godzin, przed naszym przyjazdem dokładnego maila z mapką i wskazówkami. A więc jesteśmy i jest genialnie
:) Świetny pokój, fajny taras, dostep do bogato wyposażonej kuchni, w której znajdziecie nawet pralkę, salon do naszej dyspozycji i własny kluczyk od "tylniego wejścia"
:)
Dodatkowym bonusem, była bliskość, wręcz wyczuwalna obecność...Allaha
:) Okazało się, że najbliższy meczet z porządnymi głośnikami był jakieś 50-100 metrów od naszej miejscówki
:) Przy pierwszym wezwaniu na modlitwę skoczyliśmy oboje na równe nogi, nie wiedząc co się dzieje
:) Jedyny minus, choć i tak nieodczuwalny, bo w zasadzie tylko się mijaliśmy kilka razy, był taki, że nasza gospodyni nie mówiła po angielsku. Ogólnie mega polecam !
Mimo deszczu wyszliśmy wieczorem na miasto, coś zjeść i trafiliśmy, do fajnej , niedrogiej knajpki z lokalsami zlokalizowanej o ile dobrze teraz odczytuje mapę przy ul. Zankat Ghazzat dokładnie vis a vis wspomnianego wcześniej Hotelu Splendid, Nazywa się Snack Ghazza, tadżiny za 30-35 MAD, duży wybór grillowanego mięcha z frytkami, ryżem i warzywami za max 30 MAD. Za kolację zapłaciliśmy we dwójkę 50 MAD. Jest dużo, mało dietetycznie i super smacznie
:D
-- 20 Lut 2015 18:09 --
Po śniadanie wyskakuje na...ulicę
:) Pod naszą miejscówką jest akurat targ spożywczy, więc wszystkie niezbędne produkty udaje się zdobyć w 10 minut i za śniadanie dla 2 osób na 2 dni wychodzi 30 MAD. W skład śniadania wchodzą oczywiście...styczniowe truskawki
:D @Pifko: zgadzam się z Tobą: nasze, kaszubskie lepsze
;)
Najedzeni, postanawiamy podobnie jak w Marrakeszu zawojować z buta, w jeden dzień cały Rabat
:)
Kolejny przejaw Marokańskich patentów
;) był też bar z kanapkami o nazwie...Sandway
;)
Chyba już blisko do oceanu
Wychodzimy z mediny i na razie mijamy Kasbę al Udaja, kierując się nad wodę.
Po drodze spotykamy Roberta Lewandowskiego, na porannej rozgrzewce
:)
Potem zahaczamy jeszcze o "falochrono-molo"
;) i podziwiając rozbijające się o nie fale, kierujemy się plażą do wspomnianej wcześniej Kasby. Plaża fajna, choć trochę brudna. Z drugiej jednak strony przypływy z nową dostawą śmieci, sięgają tak daleko, że pewnie służby sprzątające musiałaby na tej plaży ciągle stacjonować.
-- 20 Lut 2015 18:34 --
Cóż, robi się niebiesko
:D co nam, troszkę wynagradza fakt, że nie uda nam się (tym razem!) dotrzeć do niebieskiego Chefchaouen. Ale co się odwlecze, to...2016
;)
W oddali nasz kolejny cel czyli Wieża Hassana i Mauzoleum Muhammada V
ale najpierw Ogrody Andaluzyjskie i spacer wzdłuż nabrzeża rozdzielającego Rabat i Sale.
A to już teren wokół Wieża Hassana i Mauzoleum Muhammada V.
II. ROZGRZEWKAPierwszą fazą podróży był lot z Gdańska do Eindhoven (WizzAir), 25 stycznia, skąd następnego dnia czekała nas dalsza podróż już na pokładzie RyanAir do Marrakeszu. Pełne podsumowanie kosztów i połączeń umieszczę na końcu tej relacji (o ile do niego dobrnę).Na żadnym z odcinków, nie było kontroli bagażu, ale i tak nasze nieprzyzwoicie wypchane Forclazy 40, Quechua mieściły się nawet do małego podręcznego Wizz. Samolot z Gdańska przy niemal kompletnym obłożeniu ruszył z 40min spóźnieniem, po lądowaniu w Eindhoven oczywiście...oklaski
;)Z lotniska zgarnął Nas mój znajomy mieszkający w Holandii, więc nie będzie tu opisu opcji noclegowych, bo te na szczęście nie były w tym wypadku konieczne. Holandia po raz kolejny utwierdziła mnie w przekonaniu, że jest "pięknym krajem"
;)
Podziwiam Cię za ilość pracy, jaką włożyłeś w organizację tej podróży. Prawdziwa pasja
:) no i czekam na opis tego, co się wydarzyło po rozgrzewce.Pozdrawiam:)
marcino123 napisał:... kolejny wałek na rachunku
:)Koleś doliczył 20MAD i coś zaczął łamaną angielszczyzną tłumaczyć, że w to wliczony jest napiwek...to nie napiwek był wliczony, a "zestaw obowiązkowy":oliwki (całkiem niezłe zresztą)- 5 MADsałatka z pomidorów - 5 MADsos chilli (o ile dobrze widzę) - 5 MADchleb - 5 MAD
Kończ Waść...czyli czas na podsumowanie.Relacja jako taka nie wniosła zapewne niczego nowego w temacie Maroka, na tym forum. W ostatnim czasie na f4f pojawiły się świetne i dokładne relacje autorstwa: AJAJ, pifka i Pestycydy, które wysoko zawiesiły poprzeczkę
;) Ale po pierwsze to nie jest żaden konkurs, a po drugie każda z powyższych dostarczyła mnóstwa cennych informacji i była też świetną inspiracją dla naszej podróży
:) Za co w/w Dziękuje !
:)Poniżej koszta w przeliczeniu na osobę:1. Loty - 469 zł- W6: GDN > EIN (39zł)- FR: EIN > RAK (150zl)- FR: RAK > STN (160zł)- FR: STN > GDN (120zł)kupowane z dużym wyprzedzeniem, pod kątem Pucharu Narodów Afryki. Inaczej moment zakupu byłby inny, miasto przylotu i wylotu z pewnością też nie byłoby to samo.Można ogarnąć to taniej, nawet poniżej 300zł RT w tym terminie
:)2. Noclegi - 706 złw tym przypadku bez dwóch zdań można taniej
;) ale zależało nam, na przyzwoitych warunkach i nie było powodów, żeby robić tu noclegową wersję "low cost extreme"
;)Przy okazji, bardzo polecam noclegi:- Marrakesz: Dar Asidka - https://www.booking.com/hotel/ma/dar-as ... bba;dcid=2 - Ait Ben Haddou - Kasbah Valentine - https://www.booking.com/hotel/ma/kasbah ... bba;dcid=2 - Rabat - airbnb - https://www.airbnb.pl/rooms/2060725 polecam również:Essaouira - Dar El Paco - https://www.booking.com/hotel/ma/dar-el ... bba;dcid=23. Transport w Maroku - 280złCTM, ONCF, Supratours, Grand Taxi. Szczegóły w relacji. Można taniej.4. Zwiedzanie - 53zł5. Zakupy, jedzenie, pamiątki i inne - 560złto już zupełnie rzecz gustu i tego gdzie się trafi lub czego się szuka.6. Ubezpieczenie - 60złKoszt całkowity (punkty 1-6) dla jednej osoby to 2128zł Gdyby ktoś miał jakieś pytania, proszę pisać. Zawsze chętnie pomogę !
:)Uff...pierwsza relacja na Forum ukończona
:DSpecjalne podziękowania dla G. za to, że ze mną wytrzymała podczas tego tripu
;)
Super wyjazd i kolejna świetna relacja do forumowego kompletu.
:-) Dzięki takim wpisom fajnie wraca się wspomnieniami do własnej wyprawy rozpoznając poszczególne uliczki, którymi się spacerowało na czyichś zdjęciach, czy przypominając sobie dokładnie te same przemyślenia, które sami mieliśmy będąc w Maroku. Np. mili "przewodnicy" na skuterach w Marrakeszu, wyproszone w myslach kozy na drzewie
:), czy ...marcino123 napisał:W necie znajdziecie mnóstwo zdjęć z głównej części parku, czyli pawilonu ustawionego nad sporej wielkości, regularnym zbiornikiem wodnym, wypełnionym błękitną wodą a w tle ośnieżone szczyty Atlasu. I wszystko niby się zgadza, tylko woda bardziej przypomina swoim kolorem Ganges lub Żółtą Rzekę
;)Co więcej o ile na jednym końcu ludzie karmią sporej wielkości ryby, to na przeciwległym końcu te same ryby pływają już "zdechłe"
:) Nie wiem, czy to pora roku była winna takiemu stanowi rzeczy i może w miesiącach bardziej turystycznych woda jest wymieniana na świeżą.nie, to nie pora roku i nie, woda raczej nie jest wymieniana
:) - to nasze spostrzeżenia z września 2014: "Daliśmy się złapać na zdjęcia zamieszczone w przewodniku, gdzie ogród wygladał bajkowo.
:) Rzeczywistość jednak szybko sprowadziła nas na ziemię. Pomijam fakt, że we wrześniu oczywiście nie mogliśmy liczyć na kwitnące drzewa, ale woda w zbiorniku była brunatno-brązowa, a na jej powierzchni dryfowały zdechłe karpie. Obrzydlistwo. Photoshop to jednak potężne narzędzie.
:)"A jeżeli zauroczyło Was Maroko, to koniecznie musicie tam wrócić i tym razem zwiedzić Fez i Szafszawan. Obydwa miejsca są cudowne i bardzo klimatyczne!
Mega... na prawdę MEGA super fajna relacja. Chciałoby się coś dodać, ale Maxima0909 w zasadzie zawarła w poprzednim poście moje myśli.Dodam tylko.. SZACUN... relację łyknąłem po prostu jak młody pelikan, jednym tchem. Nawet program ''Mamy Cię'' w telewizornii mnie od tego nie oderwał.
8-)
Świetna relacja! W Maroku jeszcze nie byłam, ale jeśli będę się kiedyś wybierać ( a na pewno będę
;)) to zajrzętu ponownie w poszukiwaniu inspiracji i wskazówek
:)
Cześć!Genialna relacja, wszystko bardzo szczegółowo napisane! O ile jeszcze zastanawiamy się nad tegorocznym kierunkiem, to teraz Maroko wydaje się być coraz bliżej
:)Mam wiele pytań, ale zbyt mało postów, żeby napisać Ci prywatną wiadomość, więc zacznę tutaj, chyba, że będziesz tak miły i podasz swojego maila
:)Przede wszystkim - planujemy podróż wraz z dziewczyną, a ostatnio sporo się słyszy o różnych zagrożeniach w tamtych rejonach i w sumie to jest jedyne co nas hamuje. Powiedz proszę - jak wygląda z bezpieczeństwem? Szczególnie względem blondynki (:)), trzeba być bardzo ostrożnym i nieustannie czujnym, czy nie mieliście z tym większego kłopotu?Z góry dzięki za odpowiedź!
najmniejszego kłopotu, sam też miałem okazję zwiedzać Maroko w towarzystwie blondynki
;)jak zapewne zauważyłeś korzystaliśmy tylko z transportu publicznego i nie było najmniejszego problemu. Na maxa polecam.Zagrożenie ? jest osobny wątek odnośnie tego tematu: bezpieczenstwo-w-maroku,625,55947 jeżeli Cię interesuje moja skromna opinia, to: jedźcie i się nie zastanawiajcie
:)
Czytałem już ten wątek, ale większość ma już trochę czasu, a takie tematy się dynamicznie zmieniają, więc zawsze lepiej mieć jak najświeższe informacje
;)Bardzo fajnie słyszeć, że jest bezpiecznie i mam nadzieję, że nie jest to tylko szczęśliwy traf
;)Jakbym Cię mógł jeszcze pomęczyć - korzystaliście z jakiś wzmożonych środków bezpieczeństwa? Bardziej pytam w odniesieniu do kobiety o całodniowe noszenie chusty/zakrytych kostek itd.?
:)No nas mega kręci Maroko i gdyby nie kwestia tego bezpieczeństwa - nawet byśmy się nie zastanawiali.
Nie masz co się bać. W Marrakeszu i nie tylko widziałem baaaardzo skąpo ubrane blondynki i był spokój. A tym bardziej jak jest facet z kobitą nie ma co się przejmować na zapas. Jest bezpiecznie. Pamiętaj jednak,że jeżeli dostosujesz się trochę do zwyczajów lokalnej społeczności zawsze jest to lepiej przez nich postrzegane.A uważać trzeba na różnego rodzaju naciągaczy, oprowadzaczy po miastach,sprzedawców itp... itd...
No, ale na to trzeba uważać zawsze, niezależnie od miejsca. Na Sri Lance, mimo, że czułem się bardzo bezpiecznie, to jednak każde mniej zamożne państwo patrzy na białego człowieka jak na chodzącego dolara (generalizując oczywiście).Muszę przyznać, że trochę mnie uspokoiliście w temacie bezpieczeństwa, zwłaszcza, że dodatkowo za Maroko przemawia wszystko inne
;)@jar188 - A tak z ciekawości, kiedy byliście?
:)
Obok Medersy znajduje się również warte uwagi Qoubba Almoravidów - jedyna zachowana budowla z czasów założycieli miasta. Pochodzi z 1117 roku.
Tym razem na kolacje postanawiamy wybrać się do nowej części miasta i udajemy się do dzielnicy Hivernage. Jedzenie spoko, ale bez rewelacji, ceny takie jak na Placu, ale tym razem z resztą więc i napiwkiem :) Wartość dodana? TV i mecz półfinałowy naszych szczypiornistów z Katarem. Niestety pamiętamy, jak się zakończył.
W drodze powrotnej jeszcze szybkie zakupy, żeby posiadać coś do naszej zdrowotnej, wieczornej mikstury z PL ;) Jakiś mały spożywczy, więc wszedłem, otworzyłem lodówkę i zabrałem nieświadomie co mi się pod rękę nawinęło.
Pukamy do drzwi Riadu, otwiera nam Muhammed i ze zdziwieniem patrzy na to, co trzymam w ręku i mówi:
- Fanta ?!
patrzymy po sobie, na niego na butelkę i rzeczywiście...fanta! W kraju najz..., świeżych soków z pomarańczy kupiłem fantę :P
mini WTOPA nr 5 na koniec dnia ;)w związku z lawiną próśb o ciąg dalszy i wieloma przychylnymi komentarzami dotyczącymi tego, co dotychczas napisałem ;) oraz moim aktualnym l4 pora na:
Dzień 4 i 5 czyli Marrakesz > przełęcz tizi n tichka > Ouarzazate > Ait Ben Haddou > Marrakesz by CTM & grand taxi
Po śniadaniu u Muhammeda w Dar Asidka (wstał dla nas o 6, żeby je przygotować!) ruszamy na dworzec CTM przy Bab Doukkala, gdzie mamy "zbiórkę" o 7:40, na poranny (8:00) autobus do Ourazazate.
Na dworcu czekając na busa, poznajemy Iwonę (Polkę mieszkającą w Londynie) i Pierra (urodzonego w Marsylii, Włocha, mieszkającego w Londynie :) ), którzy również jadą tym samym autobusem. Oboje zaprawieni w bojach podróżnicy, szczególnie lubujący się w rajdach motocyklowych. Pierwotnie do Maroka, też mieli tak dotrzeć :) Namówiliśmy ich, aby poświęcili kilka godzin i pojechali z nami do Ait Ben Haddou wspólnie grand taxi.
Podjeżdża bus i z numerowanymi biletami sprawnie odszukujemy swoje miejsca. Niestety jedno z nich nosi (na szczęście stare) oznaki choroby lokomocyjnej...
Niech tylko, ta uwaga nie zniechęci Was do korzystania z CTM. Naprawdę wszystko sprawnie funkcjonuje, za nieduże pieniądze w bardzo przyzwoitych warunkach można przemierzyć cały kraj.
Każdy kto, przeżył tę drogę ten wie, co będzie teraz ;) Droga wija się niesamowicie w górę, wąsko i stromo, aby osiągnąć w najwyższym punkcie ponad 2200m.n.p.m. ! Jesteśmy zachwyceni i przyklejeni do szyby strzelamy milion zdjęć. Słynna przełęcz Tizi n Tichka zaliczona ! :)
To jest naprawdę trasa, która sama w sobie jest wielką atrakcją. Wjeżdżamy na tyle wysoko i o takiej porze roku, że wszędzie dookoła pojawia się...śnieg :)
Oczywiście sprawdzają się wyczytane na forum uwagi: na tej trasie zawsze znajdzie się ktoś (zawsze lokals), który nie wytrzyma zakrętasów i zaczyna się..."wypełnianie reklamówek i worków" ;) teraz już jasne, dlaczego na tej trasie w CTM, można trafić ubrudzone siedzenia :P
Nie zwracamy na to uwagi i napawamy się widokami.
Podczas drogi nietrudno dostrzec ślady po powodzi, która pod koniec 2014 roku miała miejsce w Maroku. Droga jest oczywiście w pełnie przejezdna i bezpieczna, ale widać na wielu odcinkach pracę budowlane, podmyty nasyp drogi czy zerwane mostki, prowadzące do domów nad rzeką.
Autobus po przebiciu się przez Atlas ma kilkunastominutową przerwę (wliczoną w czas przejazdu) w miejscowości Agouim, gdzie można zjeść, rozprostować nogi czy skorzystać z toalety. Nasz kierowca od razu pobiegł do najbliższej knajpki, ze...swoim naczyniem do tadżina :D
Tak się fajnie jedzie, ogląda i rozmawia z Iwoną & Pierrem, że zapominam (WTOPA NR 6) o tym, że miałem poprosić kierowcę, aby wysadził nas wcześniej w miejscowości Tabouraht, skąd odchodzi droga do Ait Ben Haddou i skąd można zorganizować sobie taniej grand taxi (a stało ich trochę).
A zatem chcąc - nie chcąc lądujemy w Ourzazate. Gdzie szybciutko pakujemy się w grand taxi, mając teraz ze sobą w końcu kogoś, kto biegle włada francuskim - Pierra :) 50 MAD od pary, ale po słabym targowaniu ;)
Już z oddali pojawia się widok, na który tyle czekaliśmy :)
Pierwszy punkt widokowy, z czekającymi na turystów wielbłądami - nie korzystamy
My wyskakujemy pod naszym Riadem, natomiast Iwona z Pierrem od razu atakują Ksar. Nocujemy w łatwym do znalezienia zarówno na bookingu jak i fizycznie na miejscu Kasbah Valentine z jak się później okazuje cudownym tarasem ;) Właściciel jest kompletnie bezproblemowym, świetnie mówiącym po angielsku kolesiem, który melduje nas czyt. wręcza klucze bez pytania w 10 sekund. Po 2 minutach (już bez bagaży) pędzimy już do Ksaru, gdzie doganiamy, naszych towarzyszy.
Łazimy, łazimy, siedzimy, odpoczywamy, łazimy i łazimy bez końca ( w końcu zostajemy tu na noc, więc nie ma pośpiechu ). Na szczycie pojawia się w pewnym momencie 10 osobowa grupa z Polski, która wynajętymi autami śmigała tydzień po południowym Maroku. Rozstajemy się z Iwoną i Pierrem, którzy wracają do Ourazazate, skąd wieczornym CTM wracają do Marrakeszu.
Ait Ben Haddou w 100% zasługuje na swoją opinię absolutnego hitu Maroka i atrakcji, którą koniecznie trzeba zobaczyć. Każdemu, kto się tam wybiera polecam ją z czystym sumieniem. Oczywiście, jeżeli dysponujecie autem, albo macie bardziej napięty od Nas plan zwiedzania wystarczy zaledwie kilka godzin. My np. postanowiliśmy kompletnie odpuścić Ouarzazate i jego zabytki czy studia filmowe, a można to spokojnie ze sobą połączyć.
Ait Ben Haddou również ucierpiało pod koniec 2014 roku: http://www.moroccoworldnews.com/2015/02 ... -heritage/
Wracając na chwilę do naszego noclegu: https://www.booking.com/hotel/ma/kasbah ... bba;dcid=2 choć z zewnątrz nie prezentuje się jakoś "wyróżniająco" na tle innych
to już w środku ma bardzo fajnie, tradycyjnie urządzone pokoje
ale największym plusem jest taras... :D :D :D
no dobra, drugim równie dużym plusem jest też jedzenie !
kuskus dla 2 osób - porcja dla 4 :)
Właściciel bardzo dba o gości i o...opinie na bookingu i tripadvisorze, gdzie również można go znaleźć :) Ale nie jest przy tym jakiś nachalny.
Pogadaliśmy też o odwołanym turnieju o Puchar Narodów Afryki i powiedział ciekawą rzecz. Otóż według niego i jest to ponoć popularna w Maroku teoria, rząd wcale nie bał się eboli i zrobił z tego przykrywkę dla światowej opinii publicznej. Tak naprawdę chodziło ponoć o obawę przed możliwymi atakami terrorystycznymi podczas turnieju.
Następnego dnia, po 2h śniadaniu na tarasie - również pyszne :) właściciel (poproszony o to) zorganizował nam grand taxi na dworzec CTM w Ouarzazate. 120 MAD - wiem, wiem - można taniej ;)
Fajnie się jednak, jedzie przez półpustynny krajobraz rozsypującym się, starszym od Ciebie merasiem, w którym: nie można opuścić szyby (bo nie ma czym kręcić), w miejscu gdzie powinno się włączać awaryjne, znajduje się drewniane serduszko, a inne drewniane kulki wsadzone są w pozostałych częściach deski rozdzielczej, np. nawiewy :) No i czasem trzeba się zatrzymać, żeby raz jeszcze walnąć wiecznie nie domykającą się maską od silnika :) Same wartości dodane ;)
Kto poruszał się grand taxi w Maroku ten doskonale wie o co chodzi :)
Ważne info dworzec CTM w Ouarzazate znajduje się w innym miejscu, niż zwykły dworzec autobusowy i postój taxi. CTM jest przy głównej ulicy czyli Boulevard Mohammed V. Bardzo fajny, mały, zadbany dworzec, z obsługą mówiącą po angielsku.
W drodze powrotnej powtórki z rozrywki, czyli:
- kilkanaście minut pauzy w Agouim. Bus zatrzymuje się przy lokalu ze zdjęcia. Fajna sprawa: kupujesz kawałek mięsa wiszącego na hakach, zanosisz na mocno rozpalonego grilla, który znajduje się 10m obok i po kilku minutach już masz gotowy obiad. Zanim się zorientowaliśmy jak to działa, było już za późno ;)
- tym razem do wymiotów doszedł jeszcze totalny atak paniki u jednej z pasażerek, który wymusił dodatkowy postój busa. Szacunek, dla kierowców CTM: koleś posadził, tę kobietę na dalszą część drogi obok siebie, na fotelu pilota i prowadząc tymi szalonymi zakrętami i serpentynami jednocześnie ją zagadywał, żeby ta była w stanie, jakoś to przetrwać :) Sam filmując tę drogę odwracałem momentami głowę przy kolejnym zakręcie w lewo i kolejnej przepaści :)
- widoczki również bez zmian - zachwycające.
Tak jak wspominałem w poprzednich wpisach, kurs powrotny do Marrakesz skończył się w innym miejscu, niż dworzec z którego wyruszyliśmy.
Trasę skończyliśmy na innym dworcu CTM zlokalizowanym w pobliżu dworca kolejowego, zbliżony adres to zapewne Rue Abou Bakr Seddik - 2 ulice od dworca kolejowego na południe.
Tym razem zmieniliśmy już Riad w Marrakeszu. Nasz wybór padł na Riad Lakhdar, również dostępny na bookingu i cóż, chyba najsłabsze miejsce w jakim spaliśmy. Na plus na pewno lokalizacja (trafiliśmy na niego już 2 dnia pobytu, szwędając się po Marrakeszu), właściciel mówiący po angielsku, ładne patio i duże pokoje.
Na minus to, że zawsze trafialiśmy (a spędziliśmy tam 3 noce w odstępie kilku dni) na pokój zlokalizowany na parterze - więc głośno, taras praktycznie wyłączony z użytku ze względu na remont, bardzo ubogie i średnio smaczne śniadania i naleganie właściciela na to, żeby zapłacić z góry za 3 noce albo wciskanie wycieczek. Raz musieliśmy się również upomnieć o ręczniki czy papier ;)
Ale, żeby przekimać i rano zasuwać dalej w trasę to oczywiście więcej niż ok.
-- 20 Lut 2015 15:23 --
Riad Lakhdar na zdjęciach:
Dzień 6, 7 i 8 czyli Marrakesz > Rabat > Marrakesz by ONCF
Po zakupie biletów w kasie biletowej (są też dostępne automaty), na dworcu w Marrakeszu (120 MAD), wciąż nie mogąc wyjść z podziwu, jaki on jest wymuskany ten dworzec ;) czekamy na nasz pociąg relacji Marrakesz (10:45) - Rabat (15:10).
Ciekawa sprawa: na peron wpuszczają dopiero w momencie, kiedy pociąg się na niego podstawia. Trafił nam się wagon bez przedziałowy 2 klasy, standard jak w PL. Weekend więc wszystkie miejsca zajęte, a pociąg składał się z ponad 10 wagonów, w każdym ok.100 osób - według moich obliczeń ;)
Oprócz nas, nigdzie nie widać turystów, więc możemy sobie spokojnie obserwować pełen przekrój społeczeństwa w Maroku. Co nas ogromnie bawiło, przez ten cały wyjazd: jak klimat, w którym się rodzimy i wychowujemy wpływa na nasze odczuwanie temperatur.
Pociąg ogrzewany, na zewnątrz ok.20 stopni, ale przecież to zima, więc wszyscy zawinięci w czapki, szaliki, dzieci w grubych swetrach i wełnianych rękawiczkach. My w t-shirtach oczywiście ;)
Fajną scenkę zauważyłem obok, kiedy siedząca mała dziewczynka zaczęła standardowo na zaparowanym oknie pisać (jak przypuszczam) swoje imię. I czym ja się podniecam ? a no tym, że pisała je od prawa do lewa i w zupełnie innym języku. To był dla mnie taki przypominacz, że znajduje się jednak w "dalekim kraju" :)
Podróż trochę się ciągnie, ale docieramy wreszcie do Rabatu, gdzie wita nas...deszcz :( Pierwszy i ostatni raz w Maroku padało.
Uderzamy jednak dziarsko do Mediny, żeby znaleźć nocleg. Tym razem skorzystałem z mojego "powitalnego" rabatu na airbnb i padło na tę ofertę: https://www.airbnb.pl/rooms/2060725
Nigdzie nie przywiązywałem większej wagi do poszukiwania noclegu, za wyjątkiem Rabatu właśnie. Dosyć drogo tam mają. Potem z ciekawości weszliśmy np. do polecanego na forum, niedrogiego Hotelu Splendid i...brak miejsc :) Podobnie w 2 następnych. Więc, tym razem opłacało się zarezerwować nocleg w Maroku z wyprzedzeniem, a nie szukać na miejscu.
Mieliśmy kłopot z dodzwonieniem się do hosta i znalezieniem tej miejscówki, ale okazało się, że wystarczyło sprawdzić pocztę ;) Host, a raczej hostka ;) napisała kilka godzin, przed naszym przyjazdem dokładnego maila z mapką i wskazówkami. A więc jesteśmy i jest genialnie :) Świetny pokój, fajny taras, dostep do bogato wyposażonej kuchni, w której znajdziecie nawet pralkę, salon do naszej dyspozycji i własny kluczyk od "tylniego wejścia" :)
Dodatkowym bonusem, była bliskość, wręcz wyczuwalna obecność...Allaha :) Okazało się, że najbliższy meczet z porządnymi głośnikami był jakieś 50-100 metrów od naszej miejscówki :) Przy pierwszym wezwaniu na modlitwę skoczyliśmy oboje na równe nogi, nie wiedząc co się dzieje :)
Jedyny minus, choć i tak nieodczuwalny, bo w zasadzie tylko się mijaliśmy kilka razy, był taki, że nasza gospodyni nie mówiła po angielsku. Ogólnie mega polecam !
Mimo deszczu wyszliśmy wieczorem na miasto, coś zjeść i trafiliśmy, do fajnej , niedrogiej knajpki z lokalsami zlokalizowanej o ile dobrze teraz odczytuje mapę przy ul. Zankat Ghazzat dokładnie vis a vis wspomnianego wcześniej Hotelu Splendid, Nazywa się Snack Ghazza, tadżiny za 30-35 MAD, duży wybór grillowanego mięcha z frytkami, ryżem i warzywami za max 30 MAD.
Za kolację zapłaciliśmy we dwójkę 50 MAD. Jest dużo, mało dietetycznie i super smacznie :D
-- 20 Lut 2015 18:09 --
Po śniadanie wyskakuje na...ulicę :) Pod naszą miejscówką jest akurat targ spożywczy, więc wszystkie niezbędne produkty udaje się zdobyć w 10 minut i za śniadanie dla 2 osób na 2 dni wychodzi 30 MAD. W skład śniadania wchodzą oczywiście...styczniowe truskawki :D
@Pifko: zgadzam się z Tobą: nasze, kaszubskie lepsze ;)
Najedzeni, postanawiamy podobnie jak w Marrakeszu zawojować z buta, w jeden dzień cały Rabat :)
Kolejny przejaw Marokańskich patentów ;) był też bar z kanapkami o nazwie...Sandway ;)
Chyba już blisko do oceanu
Wychodzimy z mediny i na razie mijamy Kasbę al Udaja, kierując się nad wodę.
Po drodze spotykamy Roberta Lewandowskiego, na porannej rozgrzewce :)
Potem zahaczamy jeszcze o "falochrono-molo" ;) i podziwiając rozbijające się o nie fale, kierujemy się plażą do wspomnianej wcześniej Kasby. Plaża fajna, choć trochę brudna. Z drugiej jednak strony przypływy z nową dostawą śmieci, sięgają tak daleko, że pewnie służby sprzątające musiałaby na tej plaży ciągle stacjonować.
-- 20 Lut 2015 18:34 --
Cóż, robi się niebiesko :D co nam, troszkę wynagradza fakt, że nie uda nam się (tym razem!) dotrzeć do niebieskiego Chefchaouen. Ale co się odwlecze, to...2016 ;)
W oddali nasz kolejny cel czyli Wieża Hassana i Mauzoleum Muhammada V
ale najpierw Ogrody Andaluzyjskie i spacer wzdłuż nabrzeża rozdzielającego Rabat i Sale.
A to już teren wokół Wieża Hassana i Mauzoleum Muhammada V.