0
tropikey 20 czerwca 2024 19:15
Image

Image

Image

Image

Dochodzę do mostu, przy którym jest budka wartownicza. Na życzenie pokazuję bilet i paszport, a oni na to, że wejście mam o 12:00 i nie mogę jeszcze iść do góry. Jest 9:20, a oni każą mi czekać do 10:00. Owszem, brałem pod uwagę, że będę musiał poczekać na wejście, ale na górze, a nie tu, w dość bezsensownym miejscu. Trochę to nielogiczne, bo gdybym pojechał busem, to nikt by nie sprawdzał, czy nie jadę zbyt wcześnie i mógłbym sobie dowolnie długo kiblować pod bramą Machu Picchu. A może jestem w "mylnym błędzie" i w busie też to teraz sprawdzają?
Cóż, siłą przecież nie wejdę, więc siadam na ławeczce i czekam.
O 10:00 podchodzę, a tu inny gość mówi, że to za szybko i mam czekać kolejne pół godziny. Mówię, że będę sobie szedł powoli, a ten, że powoli to i tak jest jedna godzina, a szybko 45 minut i nie ma dyskusji. Szlag mnie trafia, choć faktycznie dostrzegam teraz małą kartkę z infornacją, że na piechotę wejście jest 1 godzinę przed wyznaczonyn czasem, więc jeśli wejdę o 10:30, to będzie w sumie i tak łaska z ich strony. Mam zatem czas, by pisać zaległy odcinek...

Wreszcie o 10:20 sami podchodzą i mówią, że mogę już zmykać. No to zabieram kiecę i lecę. To znaczy, wcale nie lecę, tylko idę dość równym krokiem, zatrzymując się co jakiś czas na podziwianie gór i zrobienie zdjęć, bo widoki gdzieniegdzie (tam gdzie roślinność nie jest zbyt gęsta) są piękne, zwłaszcza przy takiej pogodzie, jak dziś. Ostatecznie,mimo że nie było to wcale moim zamiarem, przy wejściu do Machu Picchu jestem po 50 minutach, czyli w wersji "rapido", wg strażnika.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Po odsapnięciu, bo to jednak nie jest żaden spacerek, tylko regularne zapieprzanie kamiennymi schodami pod górę (ktoś w ogóle liczył, ile ich jest?), podchodzę bliżej wejścia, no i oczywiście zagaduje mnie jeden z przewodników gotowych do świadczenia swych usług.
Rozważałem opcję zwiedzania z kimś, kto mnie co nieco oświeci, więc nie mówię od razu "nie", tylko dopytuję o szczegóły. I tak, od słowa do słowa, umówiliśmy się na 200 SOL i weszliśmy na teren wykopalisk.
Na początku nie byłem przekonany, czy to wydatek rozsądny (biorąc pod uwagę, że już sam dojazd i wejście tutaj swoje kosztują), ale z ręką na sercu mogę napisać, że to był dobry wybór.
Po pierwsze, dzięki Braulio, bo tak nietypowo miał na imię przewodnik, na teren MP wszedłem pół godziny przed czasem wskazanym w bilecie (co normalnie nie jest chyba możliwe). Po drugie i ważniejsze, świetnie i bardzo interesująco opowiadał mi o tym miejscu (tym razem po angielsku :D ). Zamiast zatem przelecieć się po tej w miarę uporządkowanej kupie kamieni zlokalizowaej w ładnej okolicy, przeszedłem Circuito 2 wysłuchując w skupieniu ciekawych informacji przekazywanych przez Braulio i robiąc oczywiście masę zdjęć (i kto to będzie potem wszystko oglądał?).

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Muszę przyznać, że przed przybiem tu byłem mocno sceptyczny, bo Machu Picchu wydawało mi się jednym z tych wielu miejsc, do których lgną tłumy głównie dlatego, że... lgną tam tłumy. Ani to przecież zabytek szczególnie wiekowy (szczytową postać przybrał raptem ok. 600 lat temu), ani wyrafinowany artystycznie, bo nie ma tu żadnych zdobień, malunków, czy rzeźb (trudno się dziwić, skoro wszystko co tu było zabrali Amerykanie i zawieźli na uniwersytet w Yale, a jakieś resztki można obejrzeć w Cuzco). Jednak "okoliczności przyrody", w których Inkowie i ich poprzednicy postanowili umieścić to siedlisko, są niesamowite i to chyba głównie one sprawiają, że to miejsce jest tak wyjątkowe. Trudno mi ocenić, jak moje zmysły odebrałyby MP w innej aurze (a widywałem na forum zdjęcia np. z kompletnym zachmurzeniem), ale dziś jest tu po prostu rewelacyjnie.

Po zakończeniu zwiedzania pozostaje zejść z powrotem do Pueblo. Przy budce strażników jestem już po 30 minutach, więc wyszło mi to w opcji "turbo rapido" :)
Odcinek do pueblo pokonuję w towarzystwie dwóch przyjaznych psów. Szkoda, że nie mam ze sobą niczego, czym mógłbym się z nimi podzielić.

Image

Image

Image

Image

Na zakończenie dnia, co by nie powtarzać wczorajszego lokalu, udaję się do poleconego przez @sko1czek Green House, w którym zamawiam tylko jedno danie i naśladując kolegę powyżej (lub jego małżonkę), konsumuję Lomo Saltado. Jest bardzo dobre, ale jednak to przygotowane przez nieodżałowanego rozwodnika z Cuzco pozostaje dla mnie niedoścignionym wzorcem.

Image

Image

Teraz pozostaje mi posnuć się jeszcze po pueblo, bo pociąg mam dopiero o 20:50. Gdy na dworcu wołają do "odprawy" i przechodzę na peron, moim oczom ukazuje się takie oto.... no właśnie, co to w ogóle jest?

Image

Image

Ni to drezyna, ni szynobus. W środku fotele, jak w poprzednim pociągu, ale śmierdzi spalinami, jak w Jelczu "ogórku" (na szczęście, gdy to coś rusza, spaliny się wywiewają).
Za oknami już kompletnie ciemno, więc robię sobie drzemkę. W Ollantaytambo znowu w miarę sprawna przesiadka na autobus i wio do Cuzco.
Na szczęście, jacyś Peruwiańczycy dogadują się z kierowcą, że wysadzi ich niedaleko Plaza Mayor, więc wysiadam tam i ja, dzięki czemu mam o połowę krótszą drogę do hotelu.
W pokoju jetem ok. 1:00 w nocy, ale kolejnego dnia mogę sobie pospać nieco dłużej, więc z logistycznego punktu widzenia, plan wypalił całkiem dobrze.Dzięki za wyjaśnienie dot. autobusu :)
A z tym pociągiem i niemal tym samym czasem wchodzenia do MP, to niezły zbieg okoliczności!
Co do pogody, to nie wiem, czy Wam też to mówiono, ale ponoć przez cały wcześniejszy tydzień było kiepsko, więc dobrze trafiliśmy.Po nocnym powrocie z Machu Picchu, rano śpię nieco dłużej niż normalnie, tym bardziej, że z Marco jestem umówiony na ostatnią trasę dopiero o 11:30.

Po ostatnim śniadaniu w HGI, a przed spotkaniem z kierowcą, schodzę jeszcze na Plaza Mayor, by odwiedzić Iglesia de la Companía de Jesús. Niestety, w środku nie wolno robić zdjęć, ale zapewniam, że warto tam zajrzeć. Jedyne ujęcia mogę zrobić z wieży tego kościoła.

Image

Image

Image

Image

Image

Jest to jeden z 4 zabytków należących do "sieci" Barroco Andino (https://rutadelbarrocoandino.com/en/). W tym w Cuzco kupuję bilet łączony do wszystkich. Największą gwiazdą tej czwórki jest kościół w Andahuaylillas, zwany górnolotnie "andyjską Kaplicą Sykstyńską". A może wcale nie górnolotnie?

Wracam do hotelu tylko po to, by się z niego wymeldować, tym razem na amen. O 11:30 podjeżdża Marco i ruszamy do Andahuaylillas. Mam o tyle szczęście, że do 20.06 tutejszy kościół był zamknięty w związku z usuwaniem uszkodzeń wywołanych trzęsieniem ziemi, które miało miejsce ok. pół roku temu. Do teraz w miasteczku widać dużo powalonych murów.
W niepozornym z zewnątrz budynku skrywa się zaskakujące wnętrze. Nie spodziewałem się, że w odległym zakątku Peru zobaczę tak bogato zdobione ściany, i sufit oraz ociekający złotem ołtarz. Stosuję się do zakazu robienia zdjęć, więc pokazuję jedynie, jak to wygląda na wielkim plakacie przy kościele i odsyłam do zdjęć w internecie (np. tu: https://maps.app.goo.gl/W8GK9sdDui7WQ18x7).

Image

Image

Image

Image

A jeśli kogoś interesuje coś więcej na temat tego miejsca i procesu jego odrestaurowania, może zajrzeć tu: https://www.wmf.org/project/san-pedro-a ... las-church.

Wpadamy na chwilę również do położonego bardzo blisko kościoła w Huaro (https://maps.app.goo.gl/pSugu1gVPA1uDn788). Tu zakaz robienia zdjęć też obowiązuje, ale przekora się we mnie odzywa i coś tam cykam z chóru.

Image

Image

Image

Image

Kierujemy się już na lotnisko. Po drodze zatrzymujemy się jeszcze w malutkim stanowisku archeologicznym Rumicolca (https://maps.app.goo.gl/hUSoBnhjab6cGCiv8), które było bramą do odwiedzonego przeze mnie pierwszego dnia tutaj Pikillacta.


Dodaj Komentarz

Komentarze (33)

sko1czek 22 czerwca 2024 05:08 Odpowiedz
Co było ładowane 4 godziny po głównym posiłku?
tropikey 22 czerwca 2024 05:08 Odpowiedz
Ech, ta autokorekta :D
marek2011 23 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
@tropikey: poczekalnia LA w GRU jest jak najbardziej funkcjonalna i bardzo spoko pod kątem jedzenia itp., ale zawsze zatłoczona + średnio interesujący design ; jak będziesz miał okazję być we flagowym LA VIP Signature Lounge w SCL (albo może już byłeś?) to dopiero zobaczysz / znasz różnicę ?
marek2011 24 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
W pierwszym rzędzie LA jest IMO bardzo wygodnie i dla mnie to zawsze preferowany wybór o ile tylko jest dostępne miejsce pod oknem - no chyba że ktoś jest ekstremalnie wysoki, to wtedy być może rzeczywiście ścianka przeszkadza. Zaletą jest to, że nikt nie rozłoży przed nosem fotela, co się zdarza w kolejnych rzędach, że pax praktycznie od startu do lądowania ma full rozłożony fotel (do czego oczywiście każdy ma prawo), a wtedy ogranicza to jednak dość wydatnie "przestrzeń życiową" w trakcie lotu. Moja uwaga generalnie jest taka: na lotach krajowych w Peru, Kolumbii, Brazylii, Chile itp. różnice cenowe LA Eco (zwłaszcza z bagażem większym niż mała torba) i premium Eco są relatywnie nieduże, więc jak ktoś nie liczy każdego grosza absolutnie warto bukować PE - zdecydowana większość tych lotów jest zapakowana po dach dosłownie, więc za kilka groszy więcej wolny fotel obok, miejsce na nogi, jakiś poczęstunek (w Chile i Brazylii jest bardziej wydatny niż np. w Peru), brak kontrolowania ilości/wagi bagażu, zdecydowanie więcej mil w FFP, są ogromną zaletą.Na trasach międzynarodowych różnice w cenach są zwykle większe, choć też zależy od konkretnej trasy (przeloty po APd między krajami generalnie i tak są dość drogie nawet w zwykłym Y).
marek2011 25 czerwca 2024 12:08 Odpowiedz
@tropikey: trzymanie nóg na przednich ściankach to raczej kwestia braku właściwej kultury i dobrego smaku niektórych paxów, niż przestrzeni przed fotelem...
agnieszka-s11 25 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
mnie w okolicy Cuzco poza oczywistym Machu Picchu zachwylily Salinas de Madras, polecam. Fajnie poczytac o miejscach w ktorych sie bylo.
jar188 25 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
Z okolic Cuzco zdecydowanie Palcoyo :)
sko1czek 25 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
tropikey napisał:O 1:30 korytarzem zaczęła krążyć pani z ochrony informując, że drzwi do lotów krajowych są już otwarte. Po drugiej stronie jest inna bajka. Pełno wolnych foteli, w tym nadających się do leżenia, więc znajduję sobie taki zestaw i spędzam tam kolejne niecałe 2 godziny, drzemiąc w oczekiwaniu na otwarcie saloniku Newrest (wstęp m. in. na Priority Pass). Jest to jedyny salonik w części krajowej lotniska w Limie. W osobnym wątku o lotnisku LIM padły mocno krytyczne oceny tego przybytku, ale bywałem w gorszych. Biorąc pod uwagę, że to jednak terminal krajowy, mniej prestiżowy, nie jest moim zdaniem aż tak dramatycznie. Jest sporo miejsca (wielkościowo zbliżony do saloniku w GDN), są lekko odseparowame szezlągi (ja się załapałem, bo wchodziłem, jako pierwszy gość, ale później mogą być trudno dostępne), jedzenie jest zjadliwe (3 rodzaje kanapek, owoce, słodycze), są napoje, w tym alkoholowe. W skali od 0 do 10 daję 5-tkę. A gdyby nie było tu zimno jak w psiarni, dałbym nawet 6-tkę.Eh, bardzo jesteś łaskawy dla przybytku w Limie. ...5/10... no ja bym dał 2/10. Wczesnym popołudniem panował tłok i bałagan, nikt nie sprzątał i nie zmywał stolików, naczynia mogłem sobie powynosić sam po poprzednich paxach. Miły personel był zainteresowany wyłącznie skasowaniem wejścia. Niska temperatura to najmniejszy mankament. Krzywdzące jest Twoje porównanie do saloniku w GDN (wiem, chodziło o rozmiary,przestrzeń ;) ). O ile w obu nie ma nic sensownego do jedzenia, kanapki w GDN są jednak słuszniejszych rozmiarów. A przecież żołądki mamy my i Peruwiańczycy podobne :D. Owoce- litości. Każdy przeciętny, 2* hotel w Peru daje na śniadanie lepsze, bardziej apetyczne frukty. No i napoje- w Limie straszna nędza, podłe, słodzone soczki, cola, kiepskie wino, jeszcze gorsza whisky i niedogotowana woda na herbatę, o kawie nie chciałbym pamiętać- bez porównania z przybytkiem w GDN z piwem z Brovarnii i wyjątkową wiśniówką.
tropikey 26 czerwca 2024 05:08 Odpowiedz
@skoczek: w takim razie dodaję przy mojej ocenie 5/10 następujący przypis: "UWAGA! dotyczy wyłącznie godzin wczesno porannych" :D
marek2011 27 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
Ale kawa dalej w HGI zalewajka czy parzocha (jak kto woli) ale to niestety standard śniadaniowy generalnie w większości hoteli w Peru i okolicach.
tropikey 27 czerwca 2024 17:08 Odpowiedz
W trakcie mojego pobytu dwa razy śniadania jadłem w towarzystwie dużej zorganizowanej grupy Greków (pierwszy raz w życiu widziałem Greków na wakacjach poza Grecją :D ) i widziałem, że gdy sobie zażyczyli dostawali cappuccino lub inną kawę "nie-zalewajkę" (w sumie, to ona też nie jest taka zła, przynajmniej w tym HGI). Być może to jakieś ustalenie tej grupy z hotelem, na co może wskazywać też to, że bez skrępowania przychodzili z pudełkami i ładowali je po brzegi ciastkami i innymi dobrami. Sprawdzę jeszcze tą kawę, bo będę tam wkrótce jeszcze raz (obecnie Aguas Calientes).
sko1czek 27 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
Aguas Calientes teraz nazywa sie Machu Picchu Pueblo.Jak mogę coś polecić, to zajrzyj do tej restauracji, bo karmią, w mojej opinii, ponadprzeciętnie i do tego organicznie: Green House. Chyba najlepsza knajpa z odwiedzonych przeze mnie w Peru. Moja, zazwyczaj niejedząca mięs, Żona zajadała się ich wersją lomo saltado.https://www.greenhousemapi.com/https://maps.app.goo.gl/Nyu8z1DWuijZjCWYA
tropikey 27 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
@sko1czek: ale żeś trafił :D !Akurat wróciłem z MP, siedzę w recepcji hotelu, ćw którym spałem i rozglądam się za miejscem na kibsumpcje przed powrotem do Cuzco :DWczoraj byłem w https://maps.app.goo.gl/wQeijqJhS53x9H9z8. Też było bardzo dobre (szczegóły później), ale bardzo chętnie spróbuję też innej kuchni.
daro1978 30 czerwca 2024 23:08 Odpowiedz
Niestety "Kamari" zamknięte więc chyba się nie zeszli od razu
tropikey 1 lipca 2024 05:08 Odpowiedz
No to klops :(Z drugiej strony, może lepiej, bo jeszcze z rozpaczy zacząłby truć klientów. Może jednak nie wszystko jeszcze stracone i jest jakaś szansa na reaktywację....
jaco027 1 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
A swoja droga pewnie chlopina nie ma zielonego pojecia jaki stal sie populany en Polonia i ze conajmniej kilkaset, jak nie kilka tysiecy osob zna jego aventuras de amor... :-)
daro1978 4 lipca 2024 17:08 Odpowiedz
Doprecyzowując Twoją relację, wybierając bus też nie pozwolą Ci wyjechać wcześniej. Ale w kolejce 'cuda' się działy jak wybierałeś przewodnika ;) (wtedy tak jak Ty zostałeś wpuszczony na MP przed godziną na bilecie, niektórzy jechali wcześniejszym busem lub nagle byli przed Tobą w kolejce).Tak pogoda nam się udała :), ja z rodziną wchodziliśmy o 11:00.PS. Jechaliśmy w tym samym wagonie ciuchci :), ale ten świat mały :)
tropikey 4 lipca 2024 17:08 Odpowiedz
Dzięki za wyjaśnienie dot. autobusu :)A z tym pociągiem i niemal tym samym czasem wchodzenia do MP, to niezły zbieg okoliczności!Co do pogody, to nie wiem, czy Wam też to mówiono, ale ponoć przez cały wcześniejszy tydzień było kiepsko, więc dobrze trafiliśmy.
marek2011 6 lipca 2024 05:08 Odpowiedz
O to trafiłeś na ochłodzenie w AQP, bo byłem pewnie jakieś może 2-2,5 tygodnia przed tobą i w pokoju w H było mega gorąco tak że na noc musiałem chłodzić AC po tym jak się nagrzewał w ciągu dnia (okna na wulkan). BTW Uber ok 25-30 soli (w zależności od pory dnia), więc te 40 nie było aż tak mega zawyżone.
tropikey 6 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
W ciągu dnia było bardzo ciepło, ale różnicę zrobiła pewnie ta ekspozycja pokoju - ja miałem na zachód i to taki słabo naświetlony, więc pokój nie miał się kiedy nagrzać. W trakcie tamtejszego lata to byłaby zaleta, a tak, to kichowato.No i widoku na wulkan nie było :( (chociaż niby też typ "scenic view").
diana 8 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
Ehh, zatęskniło się. A czy w Santa Catalina nadal hodują świnki morskie?
tropikey 8 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
Wydaje mi się, że nie, bo zwiedziłem to miejsce (tak mi się zdaje) dokładnie, ale głowy nie daję. A gdzie one były w czasie Twojej wizyty?
hiszpan 11 lipca 2024 23:08 Odpowiedz
Świetne dwa ostatnie odcinki, czyta się i ogląda z zapartym tchem. Oczywiście wskakuje na moją listę "co robić przy ponownej wizycie w Peru". Kanion Colca oglądałem niestety tylko z okien Avianki.....
marek2011 11 lipca 2024 23:08 Odpowiedz
Potwierdzam renomę Zig Zag w AQP - świetne jedzenie, fajny wystrój io obsługa - można też zjeść na małym balkonie z widokiem na kościół i ulicę ale są tylko dwa malutkie stoliczki. Oczywiście warto wziąć pod uwagę, że nie jest to specjalnie budżetowa kanapa zwłaszcza jak na warunki peruwiańskie ;-)
marek2011 16 lipca 2024 05:08 Odpowiedz
@tropikey: to dziwne, wprawdzie ostatnio leciałem w Premium C, ale poprzednim razem w Premium Y (wtedy był to lot do AEP) i też miałem wstęp do Signature Lounge a nie tego środkowego. No chyba że wtedy babka w recepcji się pomyliła i mnie tam z rozpędu skierowała. Możliwe też, że zależy to też od konkretnej trasy (czy jakiś innych czynników): AEP jest kierunkiem zdecydowanie prestiżowym (biznesowo), a LA nie oferuje na tej trasie produktu C, z kolei GRU jest oczywiście też prestiżowe, ale tu w ofercie jest zarówno klasa C jak i PE w zależności od rotacji.
tropikey 16 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
Tak, to może chodzić o kierunek. Ta moja wizyta w 2022 r. była też przed lotem do Buenos Aires (w C przyleciałem z JFK, a potem Y+ do AEP).
hiszpan 16 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
@tropikey - rozumiem, że tych łóżek/pokoików w saloniku nie dało się wcześniej zarezerwować. A miałeś jakiś plan B na tą noc jakby wszystko było zajęte? (ja dodam, że w podobnej sytuacji jechałem do pobliskiej LaQuinty z darmowym transferem - ale loty miałem w economy więc bez szans na ten salonik)
hiszpan 22 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
W Hiltonie w Stambule nie było expresu do kawy w pokoju aby Cię po prostu nie obrazić. Nie wyobrażam sobie picia dobrej kawy w tym mieście ( i zapewne management hotelu także) zaparzonej inaczej niż w specjalnym czajniczku, czarnej jak smoła i podawanej na życzenie bez cukru.
gadekk 22 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
@tropikey, czy tylko u mnie nie widać zdjęć z ostatnich 3 dni?
tropikey 22 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
@hiszpan:A bo ja wiem... Mnie jakoś ta wersja nie przekonała do siebie (również bez cukru). Stąd też, do tej nieszczęsnej tarty z czekoladą wziąłem "americano", co z resztą nieco mnie poratowało, bo pojemność tego jest sporo większa, niż wersji tureckiej. Bez tego nie dałbym rady zjeść nawet 1/3 :DMam nauczkę - jeśli tureckie słodycze, to wyłącznie w wersji mini. A do takiej to już kawa po turecku pasuje (nomen omen) jak ulał :)@Gadekk: a w czym przeglądasz? U mnie w Tapatalk wszystko widać. Sprawdzę później w wersji online.
qbaqba 22 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
tropikey napisał:Hmm, faktycznie, bardzo dużo zdjęci się nie wyświetla, ale po kilkukrotnym odświeżeniu strony jest komplet.[/b].Nope :(Sprawdzane na firefoxie, chrome i safari.
darek-m 22 lipca 2024 17:08 Odpowiedz
U mnie działa, ale faktycznie z wielu relacji jest na Tapatalk tak, że niektórych nie widać ale po kliknięciu w nie, można zobaczyć zdjęcia.
qba85 12 września 2024 23:08 Odpowiedz
tropikey napisał:Pytamy ją o męża, a dziewczyna na to, że ją rzucił i nic nie płaci na dziecko, więc jej Marco mówi, żeby koniecznie wystąpiła o alimenty i ze zdziwieniem słyszę, jak jej krok po kroku klaruje, co i jak (a nie sądzę, by miał osobiste doświadczenia w tym zakresie, bo wygląda na przykładnego męża i ojca). Oj bardzo stereotypowo tu podszedłeś do tematu... A może to pan Marco ma dziecko z niezbyt przykładną żoną i matką? :-)