Do celu docieram przed 16:00 i ostatecznie wybieram nocleg znajdujący się najwyżej (jutro będzie mniej do przejścia [emoji28]). Widoczek mam taki:
Tak się z kolei grzeje na wysokości 4550 metrów: Annapurna Circuit - dzień 9 Przełęcz Thorong La 5416 m n.p.m.
Zdecydowanie najtrudniejszy dla mnie dzień to przejście przez przełęcz Thorong La. W nocy ponownie boli mnie głowa, ale tabletka nie pomaga (tym razem Apap - Ibuprom pomagał ale się skończył). Snu znów niewiele, a pobudka o 4:15. Szybkie śniadanie, przygotowanie herbaty do termosu i wody z rozpuszczonym izotonikiem do bukłaka i około 5:00 wyruszam. Za około litr wody płaci się tutaj niemal tyle co za danie (500 rupii).
Jeszcze zdjęcie kolacji i przygotowywania wody:
Idzie mi się ciężko, całkowity brak energii, a przecież 2 dni temu byłem na 5000 m i czułem się świetnie. Wygląda na to, że nocleg 400-500 metrów wyżej robi przy tych wysokościach dużą różnicę. Zalecane jest tutaj wejście chociaż do High Campu czego wczoraj nie zrobiłem.
Słońce coś nie może się przebić tego dnia:
Z czasem odzyskuję nieco wigoru i około 8:10 melduję się na przełęczy. Jest piekielnie zimno i dosyć wietrznie. Do tego pochmurno i widoków na ośnieżone szczyty brak [emoji45] Widoczne były tylko dwa najbliższe szczyty.
Oprócz bólu głowy, chce mi się wymiotować. Dlatego też bez zbędnej zwłoki zaczynam schodzić na drugą stronę. W zasadzie już po kilku minutach zaczyna padać śnieg i tak aż do wioski Mutkinath. Sceneria zmienia się nie do poznania, a zejście jest dosyć trudne i śliskie przez śnieg i luźne kamyki. Trzeba uważać, aby nie obić dupy. Przede mną Nepalczyk się przewrócił.
Szlak pomału pokrywa się świeżym śniegiem:
Z uwagi na brak widoków i padający śnieg gnam co sił w nogach. Planuję wbrew wcześniejszym planom nie spać w Mutkinath (gdzie ostatni raz melduje się u urzędnika z pozwoleniem ACAP), lecz pojechać od razu autobusem do Tatopani. Mam już serdecznie dość tego ziąbu po zachodzie słońca.
Mutkinath:
Od razu idę na koniec Mutkinath i Ranipauwa, skąd odjeżdżają autobusy i jeepy. Udaje mi się złapać autobus na 11:00. Bilet kupuje o 10:57 [emoji16] Tym samym nie zdarzyłem zjeść żadnego posiłku.
„Dworzec autobusowy”, bilety kupuje się w kasie. Koszt 1300 rupii, czyli dosyć drogo.
Okazuje się, że dobrze wyszło z tym posiłkiem. Na początku droga jest dosyć równa, ale im dalej tym gorzej. Nie wiem jak autobusy tędy przejeżdżają. Bez wątpienia była to moja najbardziej wyboista jazda w całym życiu. Większość drogi jadę odpoczywając z zamkniętymi oczami. Przepaście na każdym zakręcie to dla mnie za wiele [emoji28]
Był to lokalny bus, wypchany do granic, tam gdzie się dało w przejściu dodatkowo masa wszelakich towarów. Kierowca na dodatek zrobił dyskotekę z lokalną muzyką, może to dla lepszego pokonania drogi?! (może wrzucę później film). Niestety nie mam zdjęć z uwagi na brudne okna (łapało ostrość właśnie na nie), a widoki miejscami były przepiękne.
Zapytacie czemu autobus? Większość szlaku AC wiedzie tutaj drogą. Odbicie jest dopiero kilka wiosek przed Tatopani właśnie. Teraz żałuję, że nie próbowałem wysiąść w Ghansa i stamtąd wyruszyć pieszo. Skoro jestem pół dnia do przodu względem wyznaczonego planu to złożyłoby się to idealnie w całość.
W Tatapani brak już klimatu himalajskich wiosek. Pełna komercja, menu zachodnich dań, w jednym miejscu dyskoteka z międzynarodową muzyką (w hotelu z tego zdjęcia):
Nie ma też darmowych nocy przy stołowaniu sie w tym miejscu. Wybieram nocleg z własną łazienką za 709 rupii (za 500 w innym miejscu był gorszy pokój i to bez łazienki). @meczko W wielu miejscach znajdzie się perełki. Kalendarz niestety nie jest z gumy, a moj wyjazd i tak jest za długi (rodzina, praca, itd.). Miałem nawet wcześniej te okolice na swojej liście bez konkretów, ale wypadły one przez brak czasu. Biorąc pod uwagę czas, zawsze szuka się jakiegoś kompromisu. Mnie osobiście zmęczyły już te mrozy i zapragnąłem zmiany otoczenia. Wrzuć jakieś zdjęcia, będzie dla potomnych, którzy chcą zobaczyć coś innego lub po prostu więcej.
Tymczasem wracam do relacji Annapurna Circuit - dzień 10 Tatopani-Ghorepani: ok. 18 km i 1900 metrów przewyższeń.
W końcu na tym wyjeździe się wyspałem! Może to ten deszcz podziałał tak kojąco, kto wie. Co prawda obudziłem się jakoś po 6:30, ale czułem się wypoczęty. Leniwe poranki są moją zmorą na tym wyjeździe. Mimo wczesnego przebudzenia, czas gdzieś mi uciekł i wyszedłem na szlak dopiero o 9:00. Zdecydowanie polecam Wam wcześniejsze wstawanie.
Dzisiejsza trasa to niemal ciągłe podejście. Zaraz po wyjściu z wioski robi się pięknie:
Mniej więcej w połowie trasy w jednej z takich wiosek zatrzymuję sie na posiłek. Żałuję, że przystanku nie zrobiłem w kolejnej wiosce. W Shikha są zdecydowanie lepsze widoki i to właśnie to miejsce polecam Wam na przystanek.
Niesamowite wrażenie robią mijane wioski i ich mieszkańcy. Dzieciaki witają i proszą o cukierki. Na szczęście nie muszę rozważać, dać czy nie dać, bo ich nie mam.
Bardzo często się zatrzymuję, aby podziwiać piękno przyrody i wyłaniające się coraz to nowe ośnieżone wierzchołki szczytów.
Mnie Turkish serwisem nie powalił na kolana (fotki są w relacji obok), ale było przynajmniej przyzwoicie.Powodzenia w eskapadzie, dawaj liczne fotki z treku
Tutaj dokładnie po godzinie od wyjścia z samolotu miałem już złożony wniosek o pozwolenie Annapurna Conservation Area Project (koszt: 3000 rupii).A jak wygląda sprawa z obowiązkiem wynajęcia przewodnika ?
Nie ma takiego obowiązku. Nadal jest to martwy przepis. Na kontrolach z uśmiechem wpisują i życzą przyjemnej drogi. Trzy spotkane Niemki właśnie myślały, że jest obowiązek i wzięły przewodnika, który wprowadził je w maliny prowadząc zamkniętą / zawaloną części szlaku za Tal… Tyle na temat „przewodników”. Szlak zamknięty od 2021 roku, a on nie wiedział [emoji28].
Darek M. napisał: Wybudowano lepszą drogę i wieloma odcinkami idzie się właśnie taką drogą miejscami betonową, miejscami szutrową, którą przejeżdżają jeepy i motocykle wznosząc tumany kurzu. Muszę przyznać, że ten fakt naprawdę odbiera wiele z uroku szlaku Na pewno już to sam znalazłeś, ale dodam na użytek czytelników tej relacji, którzy wybiorą się tam w przyszłości - na całej długości AC poprowadzono alternatywne szlaki NATT, które pozwalają na ominięcie zdecydowanej większości odcinków drogą. Byłem tam dość dawno, bo równe 10 lat temu, ale z tego, co czytam, to te szlaki są utrzymywane i odnawiane.Główny inicjator ich powstania napisał przewodnik po szlakach NATT, który na naszym treku te 10 lat temu bardzo się sprawdził. Widzę, że teraz ostatnie wydanie jest z 2018, czyli pewnie byłoby przydatne, ale z zastrzeżeniem, że niektóre informacje mogą być nieaktualne.https://www.amazon.com/Trekking-Annapur ... 07HW2WLHS/
Niestety ale nie jest tak fajnie. Na wielu odcinkach nie ma alternatywy po monsunie, który spustoszył ten region. Raz wybrałem taką drogę i po kilometrze musiałem zawrócić. Tam gdzie się dało to oczywiście wybieram szlak poza drogą.Ps. Piszę o rejonie, który przeszedłem. Wiele odcinków prowadziło drogą i na mapach nie było widać żadnej innej drogi.
Mega! Cieszy mnie bardzo informacja, że ten obowiązek wynajęcia przewodnika to wciąż martwy przepis. Lecę do Nepalu w kwietniu i mam nadzieję, że do tego czasu tak zostanie
:D W planach również Annapurna
:)
Trasa marzenie i widoczki po prostu powalają!@Darek M. jak robisz z noclegami? Zabukowałeś je wcześniej czy idziesz na żywioł i szukasz dopiero po dojściu do jakiejś wioski?
Legion1 napisał:Piękna sprawa, Nepal ciągle na liście, ale chyba najpierw trzeba zdecydowanie poprawić kondycję żeby sobie pozwolić na taki trekking
;)Nie do końca z tą mega kondycją
;) Mogę podać przepis dla tych bez kondycji. Z braku czasu i takiej sobie kondycji miałem robić Mardi Himal trek ale bardzo dużo chmur i pogoda słaba więc zmiana decyzji na miejscu i jeep (można autobusem albo somolotem) do Jomsom, na miejscu gdzie nogi poniosą, trek po okolicznych wioskach i świątyniach, później bus do Mukiontah z przystankiem (noclegiem w Kagbeni) i tam też krótkie treki po okolicznych wioskach.Widoki boskie. Nie żałuję zmiany decyzji a kondycja na zasadzie gdzie nogi poniosą. Tak nawiązując do relacji to te wszytkie widoki ( i zapewne wiele więcej po drodze) są jeszcze przed @Darek M no bo AC trek to zejście z do Mukintah z przełęczy.A jeszcze odnośnie kondycji to spotkaliśmy w jednej z wiosek grupę 60-70 latków którzy kończyli właśnie rundkę AC i nie była to mocno wysportowana grupa
;) Także ten
:) Można tek AC zacząć bardzo wysoko bo jeepem dojechać aż do Manang zdaje się. 10-15km to nie jest aż tak strasznie dużo więc zostaje kwestia wysokości. @Darek M piękne widoki, niedawno wróciłem a już bym wrócił
:)
-- 12 Lis 2023 13:21 -- Zjeżdżając z Mutkinath od razu do Tatopani ominąłeś najfajniejsze odcinki AC, klimatyczne stare wioski, dużo wariantów omijających drogę - spokojnie nawet na tydzień i więcej niespiesznego łażenia. Ja wspominam te odcinki w sumie najlepiej z całego treku, a doszliśmy pieszo aż do Beni (ostatni odcinek z Tatopani do Beni z powodu strajku transportu). -- 12 Lis 2023 13:36 -- jar188 napisał:Legion1 napisał:Piękna sprawa, Nepal ciągle na liście, ale chyba najpierw trzeba zdecydowanie poprawić kondycję żeby sobie pozwolić na taki trekking
;)Nie do końca z tą mega kondycją
;) Mogę podać przepis dla tych bez kondycji. ... Jakąś opcją jest też zacząć trek nisko (w Besisahar albo niewiele wyżej) i iść powoli, z założeniem, że nic na siłę, nie mamy czasu zaplanowanego na styk i możemy sobie pozwolić nawet na wiele dni poślizgu albo ewentualne zawrócenie. Trasa na to pozwala, bo lodge są co chwilę. Można prawie w każdej chwili dojść do wniosku, że na dzisiaj dość i się zatrzymać. Zaczynając trek miałem średnią, jeżeli nie kiepską kondycję. Dojście do Braki zajęło nam ponad tydzień i to już przyniosło mocną poprawę. Dolne odcinki są na to idealne, bo nie ma jeszcze problemu z wysokością. W sumie całość treku można zrobić bez dziennych przewyższeń po 1000 m jak te, które robił Darek. Jedynym miejscem, gdzie nie da się uniknąć dłuższego "przebiegu" jest samo przejście przez Thorung La. O ile nocując w Thorung High Camp można podejście ograniczyć tylko do 500 m (co i tak na wysokości 5000+ m nie jest banałem), to potem i tak się nie pominie zejścia 1600-1700 m do Muktinath.
Bardzo fajna relacja. Podzielam zdanie meczki, że na odcinku od Muktinath do Tatopani znajdują się jedne z najpiękniejszych nepalskich wiosek i szkoda je pomijać. Jednak rozumiem, że ograniczenia czasu zmuszają do dokonania trudnych wyborów i skróceniu trasy.Rozwijasz dość duże tempo. Trochę szkoda, że pominąłeś (tak wnioskuję po Twoich zdjęciach?) lokalne klasztory buddyjskie...
hiszpanTrasa marzenie i widoczki po prostu powalają!@Darek M. jak robisz z noclegami? Zabukowałeś je wcześniej czy idziesz na żywioł i szukasz dopiero po dojściu do jakiejś wioski?
Byłem 3 tygodnie wcześniej i zrobiłem cały ACT pieszo. Wyszło 261 km i nigdzie nie było problemów z noclegami. W wielu miejscach byłem jedynym gościem, więc po prostu wchodzisz i pytasz (Fakt wybierałem mniejsze wioski np Bhraga zamiast Manaang, GHUSANG LEDAR zamiast Manaang czy Yak Kharki).
hiszpanTrasa marzenie i widoczki po prostu powalają!@Darek M. jak robisz z noclegami? Zabukowałeś je wcześniej czy idziesz na żywioł i szukasz dopiero po dojściu do jakiejś wioski?
Byłem 3 tygodnie wcześniej i zrobiłem cały ACT pieszo. Wyszło 261 km i nigdzie nie było problemów z noclegami. W wielu miejscach byłem jedynym gościem, więc po prostu wchodzisz i pytasz (Fakt wybierałem mniejsze wioski np Bhraga zamiast Manaang, GHUSANG LEDAR zamiast Manaang czy Yak Kharki).
Darek M. napisał:Czas na podsumowanie, zestawienie kosztów, plan trekkingu i porady jeszcze przyjdzie. Może w samolocie nad tym popracuję. Lot jest w ciągu dnia, więc spać nie będę. hej, udało się podsumować wyprawę?czekamy niecierpliwie na domknięcie relacji
;)
Przepraszam za opóźnienie. Wszystkie noclegi na miejscu. W miastach przez booking w dniu noclegu. Wybór olbrzymi. W Kathmandu dopadło mnie choróbsko i gorączka przez 3 dni. Nadal nie wyzdrowiałem i dodatkowo muszę ogarnąć pracę. Zaraz do kolejnego lekarza jadę :/ Jak się pozbieram, to od razu dokończę.
Darek M. napisał:PokharaTaksówkarz próbował jeszcze sztuczki na terminal [emoji6] Twierdził, że terminal krajowy jest dużo dalej i stawka powinna być wyższa [emoji23] ciekawe, bo to było w tym samym miejscu na innym piętrze. Umówiona stawka to 500 rupii.W Pokharze są dwa działające lotniska, sam lądowałem lecąc z Jomsom na jednym i taksą jechałem na drugie na lot PKR-KTM.To ze zdjęcia opisane jest jako international.
Ile potrzeba tych Rupii na 4 tygodnie wyjazdu przy założeniu ,że nie będę cebulował caly wyjazd? Oczywiście plus minus ,bo zdaję sobię sprawę ,że każdy ma minimalnie inne potrzeby.
Nie napisałeś, gdzie chcesz przebywać przez te 4 tygodnie. Każdy ma inne potrzeby i zachcianki. Domyślam się, że nie wszędzie też obowiązuje zasadadarmowe spanie za zakup posiłków.
Przepraszam, że nie napisałem ,myślałem że w poście Himalaje-Annapurna Circuit wszystkie posty dotyczą tylko tego szlaku ,ale ok.Ruszam 2 kwietnia z Kathmandu do Besisahar a potem cały szlak ACT i o te koszty mi chodzi ,mniej więcej oczywiście, mam cztery tygodnie na miejscu ,żeby się delektować przyrodą i dobrym Nepalskim jedzeniem.
deha napisał:i dobrym Nepalskim jedzeniem.
:DCo do kosztów, to jest osobny dział od tego typu pytań.W każdym razie są one zmienne zależnie od wysokości i obłożenia teahouse'ów. Szykowałbym się mniej więcej na:nocleg: 600-1200 NPR (nie wiem jak na ACT, na EBC często były darmowe jeśli brało się posiłek lub 2)pasza: 600-1200 NPRbutelka wody: 150-500 NPRtermos gorącej herbaty: 150-800 NPRgorący prysznic: 350-800 NPRładowanie urządzeń elektronicznych: 0-600 NPR
Darek M. napisał: Domyślam się, że nie wszędzie też obowiązuje zasadadarmowe spanie za zakup posiłków.Robiłem zarówno AC jak i EBC (plus 1 przełęcz).Na AC nigdzie nie trafiłem na darmowy nocleg, na EBC jeden raz w Gorakshep.
Cześć, Czy spotkałeś się po drodze z możliością wynajmu konia na ThorongLa? gdzie i za ile?wybieram się z partnerką w okolicy kwietnia, dla niej to pierwszy trek i bardzo się boi, ja robiłem już ACT ale w przeciwynym kierunku, tj. od Jomosom, i 20 lat temu miałem problem z aklimatyzacją w Muktinath i podejściem na przełęcz, w efekcie wjechałem na koniu. Boję się czy w tym roku nie będzie konieczności skorzystania z takiego udogodnienia, aczkolwiek zakładam dłuższą aklimatyzację plus wsparcie acetazolamidem.Oczywiście przejście solo, nie planujemy nikogo wynajmować.
yarps napisał: ... ja robiłem już ACT ale w przeciwynym kierunku, tj. od Jomosom, i 20 lat temu miałem problem z aklimatyzacją w Muktinath i podejściem na przełęcz, w efekcie wjechałem na koniu. Od strony Muktinath to potężna wyrypa, 1700 m różnicy wysokości do zrobienia na raz - startuje się z 3700 m, przełęcz jest na 5400. Nieporównywalnie większy wysiłek niż od strony Manang/ Thorung Phedi.Jak idziesz od strony Manang to Thorung Phedi jest na 4500, Thorung High Camp na ok. 4900 czyli podchodząc z tej strony w zależności od opcji robi się na raz 500 albo najwyżej 900 m podejścia na przełęcz. Między Thorung Phedi a Thorung High Camp jest solidnie strome podejście, z High Camp na przełęcz już łagodnie. Co nie znaczy, że wysokość nie zrobi swojego nawet mimo aklimatyzacji. Zarówno w Thorung Phedi jak i w High Camp oprócz koni w sezonie na pewno będą też porterzy, których będzie można zatrudnić na krótki odcinek do niesienia plecaka i przejść ten kawałek całkiem na lekko. My skorzystaliśmy z takiej usługi do przełęczy, od przełęczy w dół do Muktinath już spokojnie daliśmy radę z plecakami.Byliśmy tam już 10 lat temu, ale pamiętam, że wynajęcie konia z "kierowcą" było dość mocno drogie - pamiętam z wtedy stawkę $100, ale nie pamiętam, czy to było z Phedi czy z High Camp na przełęcz. Zatrudnienie portera wychodziło znacznie taniej - wtedy to było chyba (znowu o ile mnie pamięć nie myli) 2000 rupii, czyli wtedy $20 za odcinek (odrębnie Phedi-High Camp i High Camp-przełęcz).Oczywiście ceny sprzed 10 lat nie będą miarodajne, ale może to da jakiś rząd wielkości.
Od strony Muktinath to potężna wyrypa....taaaa, do Muktinath szedłem od Chhusang, czyli z ok 3000 mnpm jakąś paterską ścieżką, przez przełęcz Gnyi La na jakichś 4050 m i też zdychałem potwornie. Za duże przewyższenia na jeden dzień. ale racja, dobra kilkudniowa i nieśpieszna aklimatyzacja w okolicy Manang powinna zrobić robotę, mimo bagażu kolejnych 20 lat na karku
;)Jeszcze jedno pytanko - jak oczyszcałeś wodę? Czytałem rózne opinie o jakości wody z tzw. bezpiecznych ujęć, nie za bardzo chciałbym im ufać. Butelka filtrująca? Tabsy? Steripen?No i wielkie dzięki za poprzednie odpowiedzi, rzecz jasna!
@Darek M. dzięki za podzielenie się z nami Twoim super kompleksowym podejściem do planowania i pakowania. Na pewno skorzystam bo ruszamy na AC już wkrótce....
Do celu docieram przed 16:00 i ostatecznie wybieram nocleg znajdujący się najwyżej (jutro będzie mniej do przejścia [emoji28]). Widoczek mam taki:
Tak się z kolei grzeje na wysokości 4550 metrów:
Przełęcz Thorong La 5416 m n.p.m.
Zdecydowanie najtrudniejszy dla mnie dzień to przejście przez przełęcz Thorong La. W nocy ponownie boli mnie głowa, ale tabletka nie pomaga (tym razem Apap - Ibuprom pomagał ale się skończył). Snu znów niewiele, a pobudka o 4:15. Szybkie śniadanie, przygotowanie herbaty do termosu i wody z rozpuszczonym izotonikiem do bukłaka i około 5:00 wyruszam. Za około litr wody płaci się tutaj niemal tyle co za danie (500 rupii).
Jeszcze zdjęcie kolacji i przygotowywania wody:
Idzie mi się ciężko, całkowity brak energii, a przecież 2 dni temu byłem na 5000 m i czułem się świetnie. Wygląda na to, że nocleg 400-500 metrów wyżej robi przy tych wysokościach dużą różnicę. Zalecane jest tutaj wejście chociaż do High Campu czego wczoraj nie zrobiłem.
Słońce coś nie może się przebić tego dnia:
Z czasem odzyskuję nieco wigoru i około 8:10 melduję się na przełęczy. Jest piekielnie zimno i dosyć wietrznie. Do tego pochmurno i widoków na ośnieżone szczyty brak [emoji45] Widoczne były tylko dwa najbliższe szczyty.
Oprócz bólu głowy, chce mi się wymiotować. Dlatego też bez zbędnej zwłoki zaczynam schodzić na drugą stronę. W zasadzie już po kilku minutach zaczyna padać śnieg i tak aż do wioski Mutkinath. Sceneria zmienia się nie do poznania, a zejście jest dosyć trudne i śliskie przez śnieg i luźne kamyki. Trzeba uważać, aby nie obić dupy. Przede mną Nepalczyk się przewrócił.
Szlak pomału pokrywa się świeżym śniegiem:
Z uwagi na brak widoków i padający śnieg gnam co sił w nogach. Planuję wbrew wcześniejszym planom nie spać w Mutkinath (gdzie ostatni raz melduje się u urzędnika z pozwoleniem ACAP), lecz pojechać od razu autobusem do Tatopani. Mam już serdecznie dość tego ziąbu po zachodzie słońca.
Mutkinath:
Od razu idę na koniec Mutkinath i Ranipauwa, skąd odjeżdżają autobusy i jeepy. Udaje mi się złapać autobus na 11:00. Bilet kupuje o 10:57 [emoji16] Tym samym nie zdarzyłem zjeść żadnego posiłku.
„Dworzec autobusowy”, bilety kupuje się w kasie. Koszt 1300 rupii, czyli dosyć drogo.
Okazuje się, że dobrze wyszło z tym posiłkiem. Na początku droga jest dosyć równa, ale im dalej tym gorzej. Nie wiem jak autobusy tędy przejeżdżają.
Bez wątpienia była to moja najbardziej wyboista jazda w całym życiu. Większość drogi jadę odpoczywając z zamkniętymi oczami. Przepaście na każdym zakręcie to dla mnie za wiele [emoji28]
Był to lokalny bus, wypchany do granic, tam gdzie się dało w przejściu dodatkowo masa wszelakich towarów. Kierowca na dodatek zrobił dyskotekę z lokalną muzyką, może to dla lepszego pokonania drogi?! (może wrzucę później film).
Niestety nie mam zdjęć z uwagi na brudne okna (łapało ostrość właśnie na nie), a widoki miejscami były przepiękne.
Zapytacie czemu autobus? Większość szlaku AC wiedzie tutaj drogą. Odbicie jest dopiero kilka wiosek przed Tatopani właśnie. Teraz żałuję, że nie próbowałem wysiąść w Ghansa i stamtąd wyruszyć pieszo. Skoro jestem pół dnia do przodu względem wyznaczonego planu to złożyłoby się to idealnie w całość.
W Tatapani brak już klimatu himalajskich wiosek. Pełna komercja, menu zachodnich dań, w jednym miejscu dyskoteka z międzynarodową muzyką (w hotelu z tego zdjęcia):
Nie ma też darmowych nocy przy stołowaniu sie w tym miejscu. Wybieram nocleg z własną łazienką za 709 rupii (za 500 w innym miejscu był gorszy pokój i to bez łazienki).
Tymczasem wracam do relacji
Annapurna Circuit - dzień 10
Tatopani-Ghorepani: ok. 18 km i 1900 metrów przewyższeń.
W końcu na tym wyjeździe się wyspałem! Może to ten deszcz podziałał tak kojąco, kto wie. Co prawda obudziłem się jakoś po 6:30, ale czułem się wypoczęty. Leniwe poranki są moją zmorą na tym wyjeździe. Mimo wczesnego przebudzenia, czas gdzieś mi uciekł i wyszedłem na szlak dopiero o 9:00. Zdecydowanie polecam Wam wcześniejsze wstawanie.
Dzisiejsza trasa to niemal ciągłe podejście. Zaraz po wyjściu z wioski robi się pięknie:
Mniej więcej w połowie trasy w jednej z takich wiosek zatrzymuję sie na posiłek. Żałuję, że przystanku nie zrobiłem w kolejnej wiosce. W Shikha są zdecydowanie lepsze widoki i to właśnie to miejsce polecam Wam na przystanek.
Niesamowite wrażenie robią mijane wioski i ich mieszkańcy. Dzieciaki witają i proszą o cukierki. Na szczęście nie muszę rozważać, dać czy nie dać, bo ich nie mam.
Bardzo często się zatrzymuję, aby podziwiać piękno przyrody i wyłaniające się coraz to nowe ośnieżone wierzchołki szczytów.