+1
zuzanna_89 27 grudnia 2019 08:58
IMG200.JPG



Do szlaku doszliśmy pieszo z naszego motelu spotykając przed jednym z domów taką nietypową „ozdobę”:


IMG201.JPG



Po drugiej stronie półwyspu, na którym znajduje się Ucluelet, czyli nad oceanem pojawiła się mgła. Wrażenie było niesamowite, przepiękne widoki, choć trochę straszne (nie zapominajmy o wszechobecnych ostrzeżeniach o misiach).


IMG202.JPG



A tak było już na szlaku:


IMG203.JPG




IMG204.JPG




IMG205.JPG



Prawda, że tajemniczo i pięknie? Dodatkowo spotkaliśmy może 5 osób przez 1.5h. Mgła była taka, że w ogóle nie było widać oceanu, niesamowite:


IMG206.JPG



W końcu mgła zaczęła się przerzedzać:


IMG207.JPG




IMG208.jpg



Dzięki czemu mogliśmy zobaczyć przepiękne wybrzeże:


IMG209.JPG



Na tym zdjęciu dobrze widać cofającą się mgłę:


IMG210.JPG



I na koniec niesamowity zachód słońca:


IMG211.JPG




IMG2.JPG




IMG212.JPG



Muszę przyznać, że spacer ten podziałał na nas naprawdę ożywczo. Był tak piękny, był takim zaskoczeniem, że od razu nabraliśmy energii na dalsze zwiedzanie. Tak, warto było się tu tłuc, dosłownie na drugi koniec świata!

Gdybyśmy zaczynali spacer z drugiej strony (od strony bliższej Tofino) to moglibyśmy skorzystać z kijka ;):


IMG213.JPG



Oj, byliśmy bardzo usatysfakcjonowani. Mąż nawet zapomniał o obiecanym whisky (ale nie jestem wredna, przypomniałam mu;). A tak wygląda tablica informująca o wjeździe do Ucluelet:


IMG214.JPG



Na zakończenie przez 15 minut obserwowaliśmy na placu budowy przy naszym motelu tego czaplopodobnego ptaka:


IMG215.JPG



Jeszcze tylko ostatni rzut oka na marinę


IMG216.JPG



I można uznać ten spacer za baaaaaardzo udany :) A jutro szansa na zobaczenie wielorybów!@kasiak80 Dzięki, mi też się mile pisze i wspomina :D Oby jak najszybciej udało się znowu gdzieś pojechać!

Dzień 12: 9.09.2019 Pacific Rim National Park

Dziś w planach mieliśmy spacery po Pacific Rim NP, lunch (reszta spaghetti z wczoraj), a o 14 trzygodzinny rejs w poszukiwaniu wielorybów. Zapowiadało się ekscytująco :D

W parku narodowym Pacific Rim jest sporo krótkich (kilkukilometrowych) tras, większość z nich wiedzie przez las deszczowy, część nad oceanem lub nawet po plaży. Najpierw ruszyliśmy samochodem do najdalszej od Ucluelet, Schooner Trail. A tu zonk, bo ścieżka jest uszkodzona i zamknięta do odwołania. Nic to, parkujemy kawałek dalej zobaczyć słynną Long Beach, mekkę surferów. Zdecydowanie nie zrobiła na nas wrażenia, może przez ponurą aurę i brak surferów. Jedziemy dalej, do Combers Beach.


IMG217.JPG



Jak człowiek zobaczy takie ostrzeżenia to jest gotowy na prawdziwą przygodę! Tymczasem szlak początkowo prowadził przez las:


IMG218.JPG



A po około 300m kończył się na plaży (widać, że drzewa z pierwszego rzędu są bardzo zniszczone przez sól morską):


IMG219.JPG



Sama plaża była o taka:


IMG220.JPG



Nie no, niestety czuliśmy się jak u Gombrowicza – nie zachwyciła nas ta Long Beach i tyle. Czas jechać dalej, przed nami Rainforest Trail:


IMG221.JPG



Jak widać, trasy są dwie, po dwóch stronach drogi. My zdecydowaliśmy się na trasę A. Ścieżka jest dobrze przygotowana, idzie się cały czas po drewnianej kładce.


IMG224.JPG




IMG222.JPG



Co jakiś czas są schody:


IMG223.JPG



Jest też sporo tablic informacyjnych i, podobnie jak w kanionie Maligne, są bardzo dobrze umiejscowione. Zaraz obok informacji, że martwe drzewa stanowią pożywienie dla roślin i zwierząt widzimy zwalony pień, na którym rosną dziesiątki drzewek.


IMG225.JPG




IMG226.JPG



Spoko trasa, tyle że bardzo podobna i do szlaku Juan de Fuca i do Cathedral Grove, więc nie zrobiła już na nas wrażenia. Wracając na parking zauważyliśmy, że las wzdłuż drogi jest przerzedzony, coś tam będą budować – może drogę rowerową? Język miejscowych Indian jest naprawdę... nietypowy:


IMG227.JPG



Początkowo myślałam, że przejdziemy jeszcze jeden podobny szlak, ale mieliśmy już dość. Może niesłusznie, ale dotychczas szlaki były do siebie bardzo podobne i uznaliśmy, że czas wracać do motelu na lunch i chwilę odpocząć przed rejsem.

Tak jak już pisałam, płynęliśmy z Beachcombers o 14 z mariny w Ucluelet. Zgłosiliśmy się na łódź około 13:30 odbyć szkolenie z bezpieczeństwa na łodzi. Było nas w sumie ośmioro pasażerów, więc całkiem kameralnie. Każdy dostał kamizelkę ratunkową, podpisaliśmy co trzeba i można było ruszać. Pogoda na szczęście zrobiła się ładna, chociaż mgła czaiła się gdzieś w oddali.


IMG228.JPG



Plan był taki: najpierw płyniemy zobaczyć lwy morskie w okolicy Ucluelet, potem na płyniemy jakieś 25km od brzegu w okolice Broken Group Islands, gdzie często można zobaczyć wieloryby. Następnie podpłyniemy zobaczyć kolonię fok. Później będziemy powoli wracać wypatrując niedźwiedzi na plaży. Niestety, aby zobaczyć wieloryby trzeba płynąć dość daleko od stałego lądu, podczas gdy niedźwiedzie można zobaczyć na plażach. Nie ma co, logiczne :P Tak jak na wieloryby mieliśmy spore szanse, tak nasz kapitan nie obiecywał, że niedźwiedzia też uda się zobaczyć. Tak jak wczoraj informowała mnie jego żona, najłatwiej je zobaczyć zaraz po odpływie, co też jest logiczne. Teraz akurat był przypływ...

To jak blisko nas „stacjonuje” wielka kolonia lwów morskich nas zaskoczyło. Były bardzo fotogeniczne!


IMG229.JPG




IMG230.JPG




IMG231.JPG



Kurczę, 5 minut od wypłynięcia a my już podekscytowani i bardzo zadowoleni. Szybko jednak zadowolenie nam przeszło, bo zaczęła nas otaczać coraz gęstsza mgła. Po wypłynięciu na pełne morze przestaliśmy cokolwiek widzieć poza łódką. Muszę przyznać, że było to przerażające. Owszem, wiem, że w dzisiejszych czasach mgła nie przeszkadza w nawigacji, ale nie byłam pewna jaki sprzęt ma nasz kapitan. Dodatkowo zaczęłam myśleć o tym co by było jakby wieloryb zechciał wyskoczyć będąc akurat pod naszą łódką. Ok, mieliśmy kamizelki ratunkowe, ale w tej mgle naprawdę ciężko było określić gdzie miałabym płynąć, a woda była lodowata. Na szczęście z mgła zaczęła się przerzedzać, zaczęły wyłaniać się z niej jakieś skaliste wysepki i w końcu zostawiliśmy ją za sobą. Na tym zdjęciu dobrze widać pas mgły:


IMG232.JPG



Niesamowite zjawisko, ale widać występuje tu dość często (wczoraj też była przecież mgła). Dopłynęliśmy już w miejsce, gdzie często widuje się wieloryby i nasz kapitan zaczął odzywać się do innych łódek pytając czy ktoś coś widział. Okazało się, że owszem! Ruszamy w tamtą stronę.

Stajemy i kapitan mówi nam, gdzie powinniśmy wypatrywać. I po chwili widzimy ogon!


IMG233.JPG



Wow, to jest niesamowite! Płyniemy dalej goniąc wieloryby, są podobno dwa.


IMG244.JPG



Faktycznie, są dwa! W oddali widać też inną łódkę z której turyści przypatrują się tym samym wielorybom, na szczęście nie jest tłoczno.


IMG234.JPG



Po chwili załapujemy rytm wydarzeń: najpierw tryśnięcie, potem wyłania się grzbiet, a po chwili wieloryb nurkuje, a my widzimy ogon. Przez kilka minut pozostaje pod wodą po czym całość zaczyna się od nowa.

Wieloryby, które obserwujemy to humbaki, które charakteryzują się tym, że każdy osobnik ma białe plamy na ogonie w innym kształcie. Takie jakby linie papilarne.


IMG235.JPG




IMG236.JPG



A tak to wygląda bez powiększenia:


IMG237.jpg



Pływamy za wielorybami około pół godziny. Dla mnie to o wiele za krótko, no ale co poradzić. Dodatkowo mam żal do wielorybów o to, że są takie skryte. Na wszystkich ulotkach rejsów (nawet na broszurze informacyjnej) widać humbaki wyskakujące w wody.


IMG238.JPG



Pytam o to naszego kapitana. Mówi, że niestety, takie skoki są bardzo kosztowne energetycznie, a jesienią humbaki wolą nie marnować energii, tylko gromadzą ją na zimę. Ech...

Płyniemy zobaczyć foki.


IMG239.JPG



Słońce świeci prosto w obiektyw i ciężko zrobić dobre zdjęcie.

Po chwili ruszamy z powrotem. Płyniemy powoli, ale nie widzimy żadnego niedźwiedzia. Pogoda jest już piękna, nikt o mgle nawet nie pamięta, możemy się więc przypatrzeć Ucluelet od strony wody. Bardzo mi się podoba.


IMG240.JPG



Zgodnie z planem, o 17 kończymy rejs. Nie żałuję wydanych na niego pieniędzy, ale jestem trochę rozczarowana. Wieloryby były daleko, było ich niewiele, nie wyglądały jak na zdjęciach (które są pewnie robione z ogromnym zoomem). Rejs jak dla mnie był trochę za krótki i miałam lekkie odczucie, że kapitan jest bardziej zainteresowany nami (uczestnikami) niż zwierzętami. No ale pływa na tej trasie codziennie, więc ciężko mu się dziwić. Chętnie jeszcze kiedyś wybiorę się na podobny rejs w innym miejscu.

Wracamy do naszego motelu, jemy szybką obiadokolację i ruszamy jeszcze na szlak :D Zostały nam do zobaczenia dwie części Wild Pacific Trail, dziś chcieliśmy obejść okolice latarni morskiej, a jutro rano wrak statku. Latarnia morska znajduje się na samym końcu półwyspu, na którym leży Ucluelet. Na początku szlaku dowiedzieliśmy się co robić w razie wystąpienia tsunami lub trzęsienia ziemi o.O


IMG241.JPG



Nie wiedziałam, że takie zjawiska występują w tej okolicy. Czytałam za to, że zimą ludzie przyjeżdżają na Vancouver Island oglądać ogromne fale. To musi być ciekawe doświadczenie :D


IMG242.JPG



Z tego spaceru nie mamy wielu zdjęć, bo oświetlenie było bardzo niekorzystne. Ale ta część Wild Pacific Trail jest również bardzo ładna.


IMG243.jpg



Powoli trzeba się żegnać z Vancouver Island. Jutro jedziemy do Vancouver, a za 2 kolejne dni wracamy do Europy!Dzień 13 10.09.2019 Przejazd przez Vancouver Island do Vancouver

Tego dnia chcieliśmy zobaczyć jeszcze ostatni fragment Wild Pacific Trail, a mianowicie okolice Big Beach. Trzeba przyznać, że okolice są ładne – surowe, ale malownicze.


IMG245.JPG



Widząc ten hotel (bo chyba nie jest to blok dla mieszkańców?) pomyślałam, że naprawdę fajnie musi być tu zimą, kiedy jest niewielu turystów, wiatr wyje, fale są ogromne, a Ty siedzisz w ciepłym hotelu i patrzysz przez te wielkie okna :D Oczywiście podobne doznania mam na co dzień w Gdyni, więc nie mogę marudzić ^^

W okolicy plaży jest ciekawa makieta informująca o związku między grubością drzewa, a jego wiekiem.


IMG246.jpg



Niby każdy to wie, ale jest tak ładnie wykonane, że przyjemnie się patrzy. Kawałek dalej znajduje się główna atrakcja Big Beach – wrak statku.


IMG247.JPG



Jak widać, tak jak w lesie deszczowym, na żyznych deskach wraku wyrastają drzewa :D Teren nie jest w żaden sposób ogrodzony, można podejść i przyjrzeć się z bliska.


IMG248.jpg



Ciekawe doświadczenie, a u osób z większą wyobraźnią od razu rodzą się pytania – co tu się stało, dlaczego, kiedy i kto uczestniczył w tym wypadku. Zdarzenie jest dość tajemnicze, jak informuje tablica.



Dodaj Komentarz

Komentarze (16)

macio106 27 grudnia 2019 18:38 Odpowiedz
Czekam na kolejne części, byłaś dosłownie tydzień po mnie w tych miejscach.
macio106 30 grudnia 2019 21:42 Odpowiedz
zuzanna_89 napisał:Ustawiliśmy się do kontroli paszportowej trochę zdziwieni, że w samolocie nie dostaliśmy żadnych kwitków do wypełnienia. Okazało się jednak, że w dzisiejszych czasach papierki to przeżytek – deklarację wypełniało się w automatach, albo w aplikacji. Internet działał sprawnie, więc oboje ściągnęliśmy aplikację ..., w której trzeba było odpowiedzieć na kilka pytań (na ile przyjechałeś, czy przewozisz broń/leki/żywność, jaki jest cel przyjazdu itp.), generowany był kod QR, z tym podchodziło się do automatu, który drukował jakiś świstek (a jednak jest papierek!), to oglądał celnik i tyle. Aż się zdziwiłam, że tak szybko poszło. Teraz jeszcze plecak i możemy iść po samochód!Ciekawe co mówisz. 2 tygodnie wcześniej osobiście dostawałem kwitek i musiałem wypełnić, tak samo jak 3 lata temu. :?
zuzanna-89 30 grudnia 2019 22:46 Odpowiedz
@macio106 To faktycznie ciekawe. Ale robiłeś wszystko na papierze, czy w automacie? Tam było z 20 takich automatów, które były alternatywą dla odprawy w aplikacji, może faktycznie ustawiono je w te 2 tygodnie. Musisz jechać kolejny raz :D
stasiek-t 30 grudnia 2019 22:57 Odpowiedz
macio106 napisał:Ciekawe co mówisz. 2 tygodnie wcześniej osobiście dostawałem kwitek i musiałem wypełnić, tak samo jak 3 lata temu. :?Tu jest film instruktażowy z maja 2019 o elektronicznej odprawie w Calgary:https://www.youtube.com/watch?v=Tihbfk2ZmDk
witekkowal 31 grudnia 2019 10:47 Odpowiedz
A tutaj jest link do apliakcji na Androida: https://play.google.com/store/apps/deta ... eclarationWysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
kkl 3 stycznia 2020 18:03 Odpowiedz
JIK chyba wiele osób zachęcił, bo też byłem w tym roku w tych okolicach, dwa tygodnie po was głównie w Banff i kawałku Jasper (Peyto Lake) i Yoho (Takakkaw Falls). I też potem lot do Seattle z Alaska Airlines :). Czekam na dalszy ciąg..Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
zuzanna-89 3 stycznia 2020 20:40 Odpowiedz
@KKL No nieźle, to w 2019 roku tłumnie odwiedziliśmy te strony! A nie pomyślałabym, bo Polaków na miejscu spotkaliśmy dopiero po tygodniu pobytu, w Lake Louise, a dokładniej w Plain of Six Glaciers. Kolejne części niedługo, okazuje się, że mamy mnóstwo zdjęć i powoli przez nie brnę ;)
cart 30 stycznia 2020 21:11 Odpowiedz
Heh, ale tłumy. Ja byłem w połowie września 2013 i było puściutko. Nad Moraine pojechałem chyba o 7-8 rano i bez problemu zaparkowałem na parkingu przy jeziorze.
zuzanna-89 30 stycznia 2020 21:20 Odpowiedz
Ojej, zazdroszczę, te czasy już chyba minęły... Szczególnie w miejscach łatwo dostępnych (blisko parkingów) są prawdziwe chmary Azjatów (Hindusów i Chińczyków). Na szczęście bardzo niewielu decyduje się na trekking, więc szlaki są wciąż pustawe. A i tak byliśmy we wrześniu, podobno w sierpniu jest jeszcze gorzej!
macio106 30 stycznia 2020 21:43 Odpowiedz
Natomiast popołudniu tak od godziny 16 parkingi te pustoszeją. Podzielam zdanie na temat chmar Azjatów.viewtopic.php?p=1243912#p1243912
south 20 lutego 2020 13:38 Odpowiedz
W jednej z relacji z podróży do USA czytałem, że jak nie wyglądasz na minimum 40 lat to sprzedawca ma obowiązek sprawdzić dokument tożsamości przy zakupie alkoholu. Ciekawa relacja i piękne zdjęcia.
zuzanna-89 22 lutego 2020 05:08 Odpowiedz
@south Dzięki za miłe słowa :) To ciekawe co piszesz - w UK jest coś takiego jak Challenge 25, czyli jak wyglądasz na mniej niż 25 lat to Cię sprawdzają, 40 to sporo... No ale zawsze miło :D
jik 28 lutego 2020 05:08 Odpowiedz
@zuzanna_89 super relacja, gratuluję wyjazdu :)
gecko 1 marca 2020 23:14 Odpowiedz
Super wyprawa! Pacific Rim od dawna jest na mojej liście miejsc, które koniecznie muszę odwiedzić :D
jerzy5 23 marca 2020 02:06 Odpowiedz
piękna relacja, oby mi było dane to zrobić
kasiak80 24 marca 2020 20:58 Odpowiedz
W tych ciężkich czasach miło się czyta o miejscach w których się było prawie tym samym czasie. Super!!