Tym razem grafik był napięty. Pobudka o 5.30, szybkie śniadanie i w drogę, w kierunku Hollywood! I znowu pogoda nas nie rozpieszczała:
Downtown LA we mgle:
Nie bylibyśmy sobą gdyby i dziś nie udało nam się zgubić
:D Tradycja podtrzymana i zamiast alei gwiazd wylądowaliśmy w samym centrum Los Angeles:
Dokładnie w centrum Los Angeles
:o
Ale dzięki temu zobaczyliśmy halę Staples Center:
W końcu dotarliśmy do celu. Jeszcze tylko parkowanie:
I można ruszać podziwiać słynną ulicę. Dotarliśmy tam parę minut przed godziną 9. Spokój, cisza, praktycznie brak turystów, można nawet drzwi w samochodzie nie zamykać…takie pustki
:lol: . Wystarczyło jednak parę minut by ulica zaczęła tętnić życiem. Ogólnie jak już w większości było to opisywane na tym forum Hollywood w TV a Hollywood na żywo to dwa odmienne światy. No cóż ale warto przekonać się na własnej skórze
;) Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Chinese Theater:
Tuż obok znajduje się:
Czyli miejsce w którym corocznie wręczane są nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej:
Na co dzień jest to po prostu zwykłe centrum handlowe:
No i to co przyciąga wszystkich to ciągnące się po obu stronach ulicy gwiazdy:
Bez większego problemu można napotkać słynne nazwiska:
Wzdłuż ulicy znajduje się również sporo zabytkowych (jak na Amerykę) budynków związanych z historią kina:
No i oczywiście Scjentolodzy:
Po prostu Hollywood:
Kolejnym punktem był oczywiście słynny napis:
i nieodzowne zdjęcie z napisem w tle:
Oczywiście sam dojazd do napisu i znalezienie miejsca w którym można zrobić zdjęcie zasługuje na osobą opowieść
:) Kolejnym celem w dniu dzisiejszym było Beverly Hills:
O przepraszam. Oczywiście chodziło nam o to:
Kontrast między tymi dwoma zdjęciami ogromny. A różnica to tylko 2,5 kilometra. Ale miało być o Beverly Hills. A więc proszę:
pozwolę się tracić
8-) mieliśmy dokładnie taka sama akcje na tym lotnisku tylko ze w hertzu, nie pamiętam może przypadkiem to jest ten sam agent obsługujący obie firmy. również dostaliśmy Hyundai Accent . W waszym przypadku byliście zadowoleni a ja osobiście jednak żałuje że nie mimo zmęczenia nie usiadłem gdzieś z boku z netem i nie zarezerwowałem ponownie przez stronę czegoś lepszego ( wychodzi taniej niż w kiosku na lotnisku) . Nie wiem jak wasz Hyundai ale nasz nie dawał rady w miejscach gdzie były wzniesienia , szczególnie w Death Valley czy też drodze do Yosemite , trzeba było robić porządna redukcje nawet do 3go biegu żeby dał rade wtoczyć pod górkę przez co finalnie pomimo taniej benzyny nie było to ani ekonomiczny ani komfortowy wynajem a różnica w wyżej klasie była o ile dobrze pamiętam przez stronę około 20$ a na miejscu w kiosku 70$.ps Gdzieś czytałem i byłem pozytywnie zaskoczony poziomem spalania 3L Mustanga.
Jak pamiętam Hertz był zaraz obok Alamo
:D Nasz Hyundai również się dusił podczas naszych wycieczek po parkach. My jednak z pełną świadomością na tak mały samochód się zdecydowaliśmy. W planach mieliśmy korzystanie z niego przez 10 dni i przejechanie ok. 1,5 tys. mil (w porównaniu z poprzednim wyjazdem gdy zrobiliśmy ok 6 tys. mil to prawie nic
8-) ). Biorąc pod uwagę, że z parków zaliczyliśmy tylko Sekwoje i Yosemite to z kosztami benzyny zmieściliśmy się w budżecie.Napisałem, ze dobrze się stało gdyż ewidentnie Alamo chciało nas namówić na większy (z tego co pamiętam dodatkowy koszt ok. 20$ za dzień) tłumacząc, że ten samochód nie ma bagażnika (mam tu pretensje do siebie, że kompletnie nie skojarzyłem że chodzi o hatchback ale nie mogłem przypomnieć sobie tego modelu –efekt długiej podróży), rzeczy pozostawione są na widoku, że jak ktoś się włamie to ubezpieczenie tego nie pokryje i ogólnie tak jak wspomniałem czego spodziewamy się za marne grosze. Oczywiście okazało się, że bagażnik jest, spokojnie walizki (jedna wielka, duża mała) się zmieściły. I tylko niepotrzebnie człowiek nerwy stracił i trochę radości z wyjazdu już na samym początku.
Wiem ze nie w temacie.Ale planuję wybrać się do Kalifornii w listopadzie.Pytanie moje jakiej pogody się spodziewać,czy warto w tym okresie tam jechać?dokładnie w listopadzie po 15tym,czyli druga połowa miesiaca
Popołudnie postanowiliśmy spędzić na plaży:
W końcu ruszyliśmy na nocleg, do Pasadeny :)
Dzień 5
Tym razem grafik był napięty. Pobudka o 5.30, szybkie śniadanie i w drogę, w kierunku Hollywood!
I znowu pogoda nas nie rozpieszczała:
Downtown LA we mgle:
Nie bylibyśmy sobą gdyby i dziś nie udało nam się zgubić :D Tradycja podtrzymana i zamiast alei gwiazd wylądowaliśmy w samym centrum Los Angeles:
Dokładnie w centrum Los Angeles :o
Ale dzięki temu zobaczyliśmy halę Staples Center:
W końcu dotarliśmy do celu. Jeszcze tylko parkowanie:
I można ruszać podziwiać słynną ulicę. Dotarliśmy tam parę minut przed godziną 9. Spokój, cisza, praktycznie brak turystów, można nawet drzwi w samochodzie nie zamykać…takie pustki :lol: . Wystarczyło jednak parę minut by ulica zaczęła tętnić życiem. Ogólnie jak już w większości było to opisywane na tym forum Hollywood w TV a Hollywood na żywo to dwa odmienne światy. No cóż ale warto przekonać się na własnej skórze ;)
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Chinese Theater:
Tuż obok znajduje się:
Czyli miejsce w którym corocznie wręczane są nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej:
Na co dzień jest to po prostu zwykłe centrum handlowe:
No i to co przyciąga wszystkich to ciągnące się po obu stronach ulicy gwiazdy:
Bez większego problemu można napotkać słynne nazwiska:
Wzdłuż ulicy znajduje się również sporo zabytkowych (jak na Amerykę) budynków związanych z historią kina:
No i oczywiście Scjentolodzy:
Po prostu Hollywood:
Kolejnym punktem był oczywiście słynny napis:
i nieodzowne zdjęcie z napisem w tle:
Oczywiście sam dojazd do napisu i znalezienie miejsca w którym można zrobić zdjęcie zasługuje na osobą opowieść :)
Kolejnym celem w dniu dzisiejszym było Beverly Hills:
O przepraszam. Oczywiście chodziło nam o to:
Kontrast między tymi dwoma zdjęciami ogromny. A różnica to tylko 2,5 kilometra.
Ale miało być o Beverly Hills. A więc proszę:
Tuż obok znajduje się najdroższa ulica świata:
Wszystkie luksusowe marki w jednym miejscu: