I można udać się na nocleg.Dzień 3 Z samego rana ruszyliśmy spod motelu:
w którym spędziliśmy noc w dalszą podróż. Staraliśmy trzymać się cały czas Pacific Coast Highway, która momentami to oddalała się od wybrzeża to czasem prowadziła tuż obok:
Co ciekawe jeszcze bliżej oceanu poprowadzono tory kolejowe:
Jeden z kilku mostów kolejowych:
W oddali można było ujrzeć kilka platform:
W końcu dotarliśmy do Santa Barbara. Choć pogoda cały czas nie dopisywała pierwsze kroki skierowaliśmy ku molo. Stąd można było podziwiać zarówno ocean:
jak i plaże:
a także stopniowo wnoszące się do góry miasto:
Samo miasteczko jest dość urokliwe, z ładną główną ulicą:
Prowadzącą wprost do oceanu:
W centrum oprócz restauracji, sklepów można było dojrzeć również Kościół Scjentologiczny:
Cały czas też na głównym deptaku trwała zabawa:
Można też było spotkać sporo odrestaurowanych aut:
Korzystając z okazji że dziś nie gonił nas czas postanowiliśmy rano pokręcić się jeszcze po Santa Barbarze. Odwiedziliśmy pobliską misję:
Pokręciliśmy się również w okolicach zabytkowego Sądu:
Z pięknym ogrodem:
Wybraliśmy się również zobaczyć:
Budynki będące tutejszą atrakcją są żywcem wyjęte z filmów o Zorro:
Dalej naszym celem było Malibu. Droga wiodła momentami tuż przy oceanie:
Czasem trzeba było oceanu wyglądać
:) :
Im bliżej celu tym bardziej krajobraz przypominał dobrze znane miejsca:
Nieodzownym elementem byli surferzy:
Korzystając ze słonecznej pogody postanowiliśmy zatrzymać się choć na trochę na jednej z plaż:
Niestety z zakazem kąpieli:
I oczywiście nie mogło zabraknąć typowego widoku na kalifornijskiej plaży:
Po drodze zatrzymaliśmy się na molo w Malibu:
Niezła miejscówka na podziwianie wybrzeża:
i oceanu:
Aż w końcu przyszedł czas na posiłek. Postanowiliśmy tym razem po raz pierwszy skorzystać z Jack in the Box:
Jeszcze tylko jedno zdjęcie:
I ruszamy w dalszą drogę:
W końcu trafiliśmy do Santa Monica. Biorąc pod uwagę, że sporo zdjęć z tej miejscówki przewija się na forum postanowiłem wrzucić tylko kilka by dochować zasadom rzetelnej relacji z podróży
:lol: :
pozwolę się tracić
8-) mieliśmy dokładnie taka sama akcje na tym lotnisku tylko ze w hertzu, nie pamiętam może przypadkiem to jest ten sam agent obsługujący obie firmy. również dostaliśmy Hyundai Accent . W waszym przypadku byliście zadowoleni a ja osobiście jednak żałuje że nie mimo zmęczenia nie usiadłem gdzieś z boku z netem i nie zarezerwowałem ponownie przez stronę czegoś lepszego ( wychodzi taniej niż w kiosku na lotnisku) . Nie wiem jak wasz Hyundai ale nasz nie dawał rady w miejscach gdzie były wzniesienia , szczególnie w Death Valley czy też drodze do Yosemite , trzeba było robić porządna redukcje nawet do 3go biegu żeby dał rade wtoczyć pod górkę przez co finalnie pomimo taniej benzyny nie było to ani ekonomiczny ani komfortowy wynajem a różnica w wyżej klasie była o ile dobrze pamiętam przez stronę około 20$ a na miejscu w kiosku 70$.ps Gdzieś czytałem i byłem pozytywnie zaskoczony poziomem spalania 3L Mustanga.
Jak pamiętam Hertz był zaraz obok Alamo
:D Nasz Hyundai również się dusił podczas naszych wycieczek po parkach. My jednak z pełną świadomością na tak mały samochód się zdecydowaliśmy. W planach mieliśmy korzystanie z niego przez 10 dni i przejechanie ok. 1,5 tys. mil (w porównaniu z poprzednim wyjazdem gdy zrobiliśmy ok 6 tys. mil to prawie nic
8-) ). Biorąc pod uwagę, że z parków zaliczyliśmy tylko Sekwoje i Yosemite to z kosztami benzyny zmieściliśmy się w budżecie.Napisałem, ze dobrze się stało gdyż ewidentnie Alamo chciało nas namówić na większy (z tego co pamiętam dodatkowy koszt ok. 20$ za dzień) tłumacząc, że ten samochód nie ma bagażnika (mam tu pretensje do siebie, że kompletnie nie skojarzyłem że chodzi o hatchback ale nie mogłem przypomnieć sobie tego modelu –efekt długiej podróży), rzeczy pozostawione są na widoku, że jak ktoś się włamie to ubezpieczenie tego nie pokryje i ogólnie tak jak wspomniałem czego spodziewamy się za marne grosze. Oczywiście okazało się, że bagażnik jest, spokojnie walizki (jedna wielka, duża mała) się zmieściły. I tylko niepotrzebnie człowiek nerwy stracił i trochę radości z wyjazdu już na samym początku.
Wiem ze nie w temacie.Ale planuję wybrać się do Kalifornii w listopadzie.Pytanie moje jakiej pogody się spodziewać,czy warto w tym okresie tam jechać?dokładnie w listopadzie po 15tym,czyli druga połowa miesiaca
I można udać się na nocleg.Dzień 3
Z samego rana ruszyliśmy spod motelu:
w którym spędziliśmy noc w dalszą podróż. Staraliśmy trzymać się cały czas Pacific Coast Highway, która momentami to oddalała się od wybrzeża to czasem prowadziła tuż obok:
Co ciekawe jeszcze bliżej oceanu poprowadzono tory kolejowe:
Jeden z kilku mostów kolejowych:
W oddali można było ujrzeć kilka platform:
W końcu dotarliśmy do Santa Barbara. Choć pogoda cały czas nie dopisywała pierwsze kroki skierowaliśmy ku molo.
Stąd można było podziwiać zarówno ocean:
jak i plaże:
a także stopniowo wnoszące się do góry miasto:
Samo miasteczko jest dość urokliwe, z ładną główną ulicą:
Prowadzącą wprost do oceanu:
W centrum oprócz restauracji, sklepów można było dojrzeć również Kościół Scjentologiczny:
Cały czas też na głównym deptaku trwała zabawa:
Można też było spotkać sporo odrestaurowanych aut:
Korzystając z okazji że dziś nie gonił nas czas postanowiliśmy rano pokręcić się jeszcze po Santa Barbarze.
Odwiedziliśmy pobliską misję:
Pokręciliśmy się również w okolicach zabytkowego Sądu:
Z pięknym ogrodem:
Wybraliśmy się również zobaczyć:
Budynki będące tutejszą atrakcją są żywcem wyjęte z filmów o Zorro:
Dalej naszym celem było Malibu. Droga wiodła momentami tuż przy oceanie:
Czasem trzeba było oceanu wyglądać :) :
Im bliżej celu tym bardziej krajobraz przypominał dobrze znane miejsca:
Nieodzownym elementem byli surferzy:
Korzystając ze słonecznej pogody postanowiliśmy zatrzymać się choć na trochę na jednej z plaż:
Niestety z zakazem kąpieli:
I oczywiście nie mogło zabraknąć typowego widoku na kalifornijskiej plaży:
Po drodze zatrzymaliśmy się na molo w Malibu:
Niezła miejscówka na podziwianie wybrzeża:
i oceanu:
Aż w końcu przyszedł czas na posiłek. Postanowiliśmy tym razem po raz pierwszy skorzystać z Jack in the Box:
Jeszcze tylko jedno zdjęcie:
I ruszamy w dalszą drogę:
W końcu trafiliśmy do Santa Monica. Biorąc pod uwagę, że sporo zdjęć z tej miejscówki przewija się na forum postanowiłem wrzucić tylko kilka by dochować zasadom rzetelnej relacji z podróży :lol: :