Do Limy, ostatniego miejsca które odwiedziliśmy w Peru, z Arequipy jechaliśmy nocnym autokarem chyba najlepszych w Peru linii Cruz del Cur. Do pokonania mieliśmy ponad 1000 km wiec standard i komfort podróży miał tu duże znaczenie. I tak zakupiony przez internet bilet kosztował S/.58, do tego w Arequipie musieliśmy zapłacić S/.2 jako opłatę za skorzystanie z dworca, z którego odjeżdżał autobus. Cruz del Cur na pół godziny przed odjazdem udostępnił dla pasażerów swoją poczekalnię VIP z dostępem do internetu, napojami itp. W czasie podróży do Limy serwowane były dwa bardzo dobre posiłki, gdzie wyboru jednego z nich można było dokonać przy zakupie biletu, a poza tym ciepłe i zimne napoje oraz jakieś bliżej mi nie znane, ale bardzo dobre słodkie ciastko. W pewnym momencie autokar musiał się zatrzymać na poboczu na 5 minut, bo pani stewardessa, która sterowała systemem video coś tam namieszała i potrzebny był reset elektroniki w autobusie
:D . Przed samym wjazdem do Limy zbierała rozdane wcześniej poduszki i koce pilnując bardzo skrupulatnie aby każdy oddał swój komplet.
Przy zwiedzaniu Limy postawiliśmy wyłącznie na dzielnicę Miraflores odpuszczając sobie śwadomie inne atrakcje takie jak: Plaza de Armas, fontanny czy wzgórza na przedmieściach. Na szczęście w Linie nie było mgły, która w marcu bardzo często rozciąga się nad miastem. Tak naprawdę Miraflores i przyległe Barranco to dwie nowoczesne i turystyczne dzielnice Limy. Lokalną część jak i przedmieścia widzieliśmy pierwszego dnia w Peru i tyle nam wystarczyło, gdyż lepiej zobaczyć coś innego, ciekawszego niż jeździć po ponad 8 milionowej metropolii. Nad samym stromym i wysokim brzegiem Oceanu w sumie głównym punktem wartym uwagi jest Parque del Amor.
Po drodze spotkaliśmy najbliższy nam kulturowo samochód jaki spotkaliśmy w Peru - rosyjską Łądę Samarę.
Wylot samolotu do Madrytu mieliśmy o 11.15. Skusiliśmy się jeszcze na śniadanie, które było w cenie naszego noclegu, a było ono serwowane chwilę po godzinie 8. W efekcie czego powstała dość nerwowa sytuacja aby zdążyć na lotnisko. W dodatku na taksówkę odłożyliśmy sobie tylko S/.28 i co okazało się błędem, gdyż trasa z Miraflores na lotnisko w Callao to odległość 20 km, 50 minut jazdy taksówką z bardzo sprytnym kierowcą i co najważniejsze koszt rzędu S/.35-40, a nie naszych S/.28. Tak więc znalezienie kierowcy, któremu chwiałoby się zawieźć nas na lotnisko zajęło na trochę czasu i chyba dopiero 8 zapytany kierowca się zgodził.
Z racji tego, że na lotnisku byliśmy na godzinę przez odlotem podeszliśmy do obsługi i zostaliśmy skierowani do stanowisk check-in bez kolejki, co ułatwiło nam sytuację
:D. Dalsza część powrotu do Polski przebiegła zgodnie z planem, a w Warszawie podobnie jak w dniu wylotu była minusowa temperatura oraz śnieg, jednakże przywieźliśmy na sobie sporo opalenizny
:D W Peru używaliśmy głównie języka portugalskiego, niestety z angielskim na miejscu nie jest tak łatwo.
Dzięki wielkie za relacje
:)Bardzo przydatna bo sam za 6 tyg jestem w Peru a zostało jeszcze trochę planowania.Jaki mieliście budżet przeznaczony na wyprawę, bo nie wiem ile kasy zabrać ze sobą na osobę ?Pozdrawiam
Świetna relacja i rewelacyjne zdjęcia! Peru to moje (wciąż niespełnione) marzenie. Czy jest tam na tyle bezpiecznie, że mogłabym wybrać się tam sama? Jak myślicie?
pewnie, ja bym pojechał sam, jak nie masz w planie zwiedzać slumsów to w moim odczuciu jest bezpiecznie. Zawsze możesz przy następnej promocji się z kimś zgadać i połączyć siły na wspólne podróżowanie.Spoko relacja:)
@ podrozniczk_mmoim zdaniem jest bezpiecznie, główne zagrożenie to chyba drobni złodzieje. W dżungli i slamsach oczywiście już może nie być tak fajnie.@ Kozco do połączenia sił to na forum ktoś pisał, że został okradziony przed takiego współtowarzysza, przykra sprawa...
Bardzo fajna relacja. My jedziemy za 4 tyg. tez z promocji Air Europa, z dzieckiem (14 lat). Podobne miejsca jak Ty + Macchu Picchu i Cusco. Czy zdarzyly sie Wam jakies nieprzewidziane sytuacje w podrozy. Mamy dosc napiety plan i szczerze powiedziawszy prawie wszystko zabukowane. Czy jest problem z biletami czy mozna je kupic dzien przed wyjazdem? Chodzi mi np. Cruz del Sur? Jakies srodki bezpieczenstwa zwiazane w przechowywaniem pieniedz, paszportow, aparatu? Dzieki wielkie za odp.
podrozniczk_m napisał:Świetna relacja i rewelacyjne zdjęcia! Peru to moje (wciąż niespełnione) marzenie. Czy jest tam na tyle bezpiecznie, że mogłabym wybrać się tam sama? Jak myślicie?HejkaJest bezpiecznie, jak sie zachowuje minimalnie przezornie. Mnie jedyna niemila sytuacja spotkala ze strony czlowieka, z ktorym podrozowalam- okradl mnie.Poza tym ludzie sympatyczni, zyczliwi, czasami chca dostac wiecej, niz powinni
;)
Bardzo ciekawa relacja. Szczególnie godne uwagi są zdjęcia. W dobie nadmiernego korzystania z photoshopa i innych programów do edycji zdjęć, Tobie udało się zachować naturalność barw
;) Najbardziej podobają mi się fotografie z Arequipy. Mój chłopak powrócił niedawno z Peru (chyba korzystał z tej samej promocyjnej ceny lotów) i jak do tej pory widziałam jedynie jego zdjęcia z Machu Picchu. Stąd moje tym większe zainteresowanie relacją
;)A co do tematu bezpieczeństwa, który się tu rozwinął... Nie mogę się wypowiedzieć na podstawie własnego doświadczenia, niemniej, mojemu chłopakowi kilkakrotnie próbowano ukraść smartfona. Za ostatnim razem złodziej w Limie już wyrwał mu telefon z ręki, ale ktoś z przechodniów popchnął złodzieja i ten upuścił telefon. Urządzenie trochę ucierpiało, ale jest nadal w posiadaniu mojego chłopaka
;) Stąd myślę, że chyba warto zaopatrzyć się na czas podróży w jakiś stary model komórki, by nie kusić złodziei. Rzekomo również warto unikać spacerów po zmierzchu i wycieczek w mniej bezpieczne dzielnice. Choć w Limie znajdziemy drobnych złodziejaszków ponoć i w bogatszych dzielnicach, bo tam liczą na złupienie turystów.
niezła relacja, fajnie obejrzeć zdjęcia z miejsc które się zna... ale w Peru chyba używa się hiszpańskiego, nie portugalskiego?co do bezpieczeństwa, bez przesady, wszedzie zdarzają się niebezpieczne sytuacje. W podrózy tylko gorzej o pomoc w razie problemow stąd nasze obawy..Ja pojechałam sama z 4-letnim dzieckiem i wróciłyśmy całe:)
odnosnie budzetu, zrobilam mala kalkulacje: za 3 os. wydatki tj. hostele (dobre, wszystkie zarezerwowane), bilety MP (kupione), Star Peru (kupione), Inca Rail (kupione), taksowki w Limie, Olla i Cusco, autobusy (3 trasy) to wydatek $2000 (za 3 os.) do tego jedzenie i inne. Pewnie wyjdzie $2800.
vamamama napisał: w Peru chyba używa się hiszpańskiego, nie portugalskiego?jasne, że tak o ile zna się ten hiszpański. My akurat znamy portugalski i na miejscu układ my portugalski, a oni hiszpański działał świetnie
:D
Hej!Mógłbym Ciebie zapytać o dwie rzeczy?1. Jak nazywa się hostel, w którym zatrzymaliście się w Arequipiei2. Z jakim lokalnym biurem podróży pojechaliście do Kanionu? O której godzinie wróciliście z powrotem do Arequipy? Jest szansa, żeby zrobić wycieczkę tego samego dnia i potem wyruszyć wieczornym autobusem do Limy?Z góry dzięki!
tomek87 napisał:Hej!Mógłbym Ciebie zapytać o dwie rzeczy?1. Jak nazywa się hostel, w którym zatrzymaliście się w Arequipiei2. Z jakim lokalnym biurem podróży pojechaliście do Kanionu? O której godzinie wróciliście z powrotem do Arequipy? Jest szansa, żeby zrobić wycieczkę tego samego dnia i potem wyruszyć wieczornym autobusem do Limy?Z góry dzięki!Wyjazdy do Kanionu Colca sa o 3 rano z Arequipy. Powrot na godz. 18-19, wiec jest mozliwosc wyjazdu autobusem do Limy.
tomek87 napisał:1. Jak nazywa się hostel, w którym zatrzymaliście się w Arequipiew Arequipie spałem w Marlon's House http://www.hostelworld.com/hosteldetail ... &sc_pos=11tomek87 napisał:2. Z jakim lokalnym biurem podróży pojechaliście do Kanionu? O której godzinie wróciliście z powrotem do Arequipy? Jest szansa, żeby zrobić wycieczkę tego samego dnia i potem wyruszyć wieczornym autobusem do Limy?Nazwy biura nie pamiętam, ale mają biuro przy Plaza de Armas. Jest tam kilka biur z resztą, więc warto popytać o ceny. Ramy czasowe wycieczki to rzeczywiście godz. 3-19. Nas bus zabierał z hostelu, a powrót był na Plaza de Armas.W razie dalszych pytań zapraszam do wątku http://fly4free.pl/forum/viewtopic.php?f=129&t=22451
Witam! Fajna relacja!!Mam pytanie odnośnie tego programu jaki masz na telefon , który określa Twoje położenie. Słyszałeś może że ktoś wchodził na El misti bez żadnego biura, tylko został podwieziony busem na pewną wysokość?Pozdrowienia Dzięki
nika71 napisał:Witam! Fajna relacja!!Mam pytanie odnośnie tego programu jaki masz na telefon , który określa Twoje położenie. Słyszałeś może że ktoś wchodził na El misti bez żadnego biura, tylko został podwieziony busem na pewną wysokość?Pozdrowienia DziękiUżywałem nawigacji Garmin Mobile XT na telefon z symbianem, ale na androida też chyba jest coś podobnego. Co do wejścia na El Misti, niestety nie mam wiedzy w tym temacie.
wyjeżdżam do Peru w weekend i zastanawiam się czy mój telefon będzie odbierał tam. Patrząc na to, jaki ma zakres i to że mój operator ma tam roaming - to wszystko powinno być ok. Natomiast znajomi znajomych mówili, że im telefony tam nie odbierały, dlatego jestem ciekawa jak to wygladało u innnych forumowiczów.
Niestety mój play odmówił podłączenia się do sieci zarówno w Limie jak i Paracas/Ica. Tajemniczo złapał zasięg (1 raz) w Iquitos i tyle. Za to we wszystkich wymienionych miejscach orange działał bez zarzutu. Pamiętaj, że w Am. Pd. mają amerykańskie częstotliwości, więc telefon raczej trzyzakresowy...Ogólnie z tymi niebezpieczeństwami bym nie przesadzał. Chodziłem z iphonem po centrum po zmierzchu, jeździłem busami i nigdy nie miałem żadnych nieprzyjemnych sytuacji. Z wyjątkiem bankomatów, które często nie przyjmują polskich kart. Dzięki fly4free za tani bilet!
Ja wczoraj dolecialem do Limy. Telefon smiga bez problemow - play. Problem na lotnisku z ATM faktycznie, tylko jeden rodzaj i nie akceptowal mojej karty. Na szczescie mialem USD w gotowce.
@panroboProsze czy moglbys sie zorientowac czy jest problem z wymiana GBP w Limie czy Cusco. Z gory dziekuje.Lecimy za 2 tyg. Niestety nie mam wodoodpornej letniej kurtki, tylko cieplejsze, zimowe, czy czesto leje? powinnam kupic?
aviel napisał:@panroboProsze czy moglbys sie zorientowac czy jest problem z wymiana GBP w Limie czy Cusco. Z gory dziekuje.Lecimy za 2 tyg. Niestety nie mam wodoodpornej letniej kurtki, tylko cieplejsze, zimowe, czy czesto leje? powinnam kupic?Z tego co widzialem to glownie wymieniaja USD i EUR. Byc moze znajdziesz jakies miejsce, gdzie idzie wymieniac GBP ale bedzie to wymagac czasu. Zalecam zmiane GBP na USD i po klopocie. Cienka kurtka wystarczy.
Kantorów jest tyle co u nas w latach 90. Dodatkowo pod bankami, a czasem i supermarketami stoją cinkciarze, którzy wymieniają i nie sądzę, żeby czymś pogardzili. Wystarczy się zapytać w hotelu. Wymieniałem nawet franki szwajcarskie (fakt, że po fatalnym kursie - 95$ za 100 franków
;)) ale nie sądzę, żeby ktoś się oburzał na funty. Przy wymianie wydają banknoty które stemplują stempelkiem kantoru czy wręcz cinkciarza. Tak, żeby nie było, że wam wydali lewe banknoty. Mnie się ani razu nie zdarzyło dostać fałszywki. No ale to może kwestia farta
;)Jeśli chodzi o bankomaty to szczególnie często (czytaj zawsze) odmawiały współpracy te żółte. Ani wbk ani sync ani citibank. Inne sieci (pomarańczowe, zielone) raczej bez problemów
;)
dziekuje bardzo za odpowiedzi. Mam troche zgryza poniewaz zawsze biore ze soba gotowke (GBP) na co najmniej polowe podrozy, wymieniam na miejscu i to wychodzi najlepiej. Ale w Am. Pd jeszcze nie bylam i czytalam stare posty gdzie ludzie skarzyli sie na niemoznosc wymiany GBP. Nie zabardzo chce wyplacac z bankomatu, poniewaz moj bank pobiera oplate za wybranie z bankomatu, oplate za zakup waluty no i rata jest nienajlepsza. Poza tym ostatnio w czasie podrozy bank zablokowal mi karte, poniewaz nie zglosilam, ze bede uzywac karty w Kambodzy (zglosilam tylko Malezje i Singapur ale po zablokowaniu konta karta nawet tam nie dzialala). Tym sposobem zostalam bez kasy na reszte podrozy. Dobrze, ze mialam troche gotowki, kredytowke no i Azja okazala sie duuuzo tansza niz zakladalam.
mi było po prostu wygodniej z kartą; a nie dasz rady kupic soli przed wyjazdem? wydaje mi się to łatwiejsze. Uwazajcie na banknoty żeby wam ktos lekko podartego nie wydał bo kazdy takim gardzi i trzeba isc do banku wymieniac.
Trzeba rzeczywiscie zglosic bankowi, ze sie wyjezdza. Mi w ciagu tej podrozy sync zablokowal karte po raz drugi. Na szczescie wysylaja sms i wystarczy im opdisac jedna literke, ze to ja uzywalem karty.
Cześć,wróciłem w czwartek z Peru i z kartami bankomatowymi to tam różnie bywa. Byliśmy tam w 6 osób, sam nigdy nie miałem problemów z wypłatą kartą mBanku (ale starą z 2011 r., taka jeszcze bez PayPassa), za to znajomi bardzo często nie mogli pobrać pieniędzy z tego samego mBanku używając karty wydanej później. Co ciekawe często wystarczyło przyjść do tego samego bankomatu za kilka godzin i karta działała prawidłowo.Generalnie w Peru bankomatów w miastach jest bardzo dużo (tak jak i banków, które podobnie jak u nas zalały centra i ulice reprezentacyjne). Ja wziąłem dodatkowo dolary, ale zapłaciłem nimi tylko za Machu Picchu i Uyuni w Boliwii. Poza tym tylko bankomaty. Kurs w mBanku całkiem uczciwy, bez dodatkowych prowizji - 1,21 za sol i 0,47 za boliviana. Nigdy nie trafiłem na bankomat, który pobrałby jakąś dodatkowa prowizję (używałem np. GlobalNet - to te lotniskowe, BCN).Różnej maści kantorów i "kantorów" jest bardzo dużo, cinkciarze stoją na każdym rogu w miejscach turystycznych (kurs ok 2,5 - 2,6 sol za dolara), dolarami można bardzo często płacić za wycieczki, hotele, a nawet na stacjach benzynowych po bardzo zbliżonych kursach. Nie wiem jak jest z wymianą funtów, ale w miastach nie powinieneś mieć z tym problemów (widziałem kantory z dużą liczbą flag), chociaż może Ci się to nie opłacać - nam np. dużo bardziej opłacało się wymienić boliviany, które zostały z Boliwii jeszcze tam na dolary, a dolary w Peru na sole, niż gdybyśmy chcieli przeprowadzić bezpośrednią transakcję bolivian > sol. Po prostu dolary i euro są dużo popularniejsze i ich kurs jest konkurencyjny, a pozostałe waluty wydają się być traktowane jako bardziej kłopotliwe.
Jako że dopiero wróciłam z Peru mogę podać "świeże" info.Play i roaming - nie miałam problemu, zasięg był. Zasięgu nie miałam tylko w tych miejscach, co nawet peruwiańscy operatorzy nie dawali rady, czyli gdzieś w górach w połowie drogi pomiędzy dużymi miejscowościami. Nic nie musiałam aktywować przed wyjazdem, wszystko działało bez zarzutu. Dla pełnej informacji podaję że mam w miarę nowy model smartfona.Bankomaty - temat rzeka. Najlepiej wziąć kasę w dolarach na połowę wyjazdu. Nie ma problemu z kantorami, są co krok. W limie kurs kantorowy był taki sam jak kurs uliczny. Ale zawsze to lepiej wymieniać w budynku, a nie na ulicy. Co do bankomatów to zdarzyło się, że próbowałam wyciągnąć kasę z bankomatów jednego banku. Udało mi się dopiero w czwartym... W pierwszych trzech wyskakiwał napis, że mam nieaktywną kartę lub transakcja nie może być zrealizowana. Ponieważ miałyśmy ze znajomą różne karty w różnych bankach i różnych walutach, to wyrobiłam sobie pewne zdanie. Najkorzystniej wyszło wybierać z mbanku z konta w złotówkach. I z kartami mbanku było najmniej problemu. Nie polecam wybierać gotówki z kont w dolarach. Kwota jest przeliczana na euro, a dopiero potem na sole....
Rowniez dzis wrocilismy z Peru. Co najbardziej mnie zaskoczylo to uprzejmosc ludzi. Zawsze starali sie pomocz usmiechem na twarzy, nigdy nie zostalismy oszukani na wymianie badz wydawaniu reszty czy w restauracji (zastanawiam sie czy to dlatego, ze bylismy z dzieckiem czy dlatego, ze moj maz jest dwa razy wiekszy od przecietnego Peruwianczyka:)) Wszystko poszlo super, zadnych problemow, wybieranie z bankomatow dla nas bardziej sie oplacalo jako, ze za 1 GBP dawano nam 3.63 Sola a bank przeliczyl nam 4.07 Sola. Kolosalna roznica. Moj kochany bak w trosce o mie znowu zablokowal mi konto po dwoch wyplatach ale to juz inna historia.Jeszcze jedna uwaga. Robilismy Gringo Trail w odwrotna strone. Nie polecam. Wszystko co najladniejsze, najllepsze widzielismy na poczatku potem juz niestety tylko coraz gorzej. Zdecydowanie MP i Sacred Valley lepiej zostawic na koniec.
no takie sa moje wrazenia, po prostu rozczarowywalam sie coraz bardziej, tym brakiem roslinnosci, piachem i brudem. poza tym
:) nie kupilam nic na poczatku bo myslalam, ze jeszcze wszystkiego bedzie w brud i .... wrocilam praktycznie bez pamiatek.
mariol napisał:ja też na początku byłam na Machu. Zdecydowanie jest to najmocniejszy punkt programu. Może faktycznie lepiej byłoby go zostawić na koniec?hjkaja tak wlasnie zrobilam, MP na koniec i wyszlo super
:) Pamiatki, nauczona podrozami, kupuje zawsze wtedy, kiedy mi cos ciekawego wpadnie w oko
:)
a to dziwne bo pamiątek jest pełno wszędzie. nie wiem gdzie dokładnie byłaś, w każdym razie w Arequipie jest masa sklepów z pamiątkami jak i w Limie gdzie te rzeczy są produkowane. Moim zdaniem poza pisco i solonymi suszonymi bananami - chifles - nie warto przywozic masowo produkowanych bibelotów. podobało mi się tak samo w roznych miejscach Peru, MP nie zrobiło na mnie mega wrazenia, wolę market San Pedro w Cusco:)
tak w Arequipie i nawet w Ica czy Paracas to taka masowka w Olla bylo duzo fajniejszych "oryginalniejszych" rzeczy, ktore wpadly mi w oko, rowniez na markecie w Cusco a pozniej to juz nic ciekawego nie bylo
:( coz - moja strata
jak dla mnie najfajniesze rzeczy do kupienia byly w cuzco. Potem byl mniejszy wybór, gorsza jakosc. Dobrze, że kupiłam tam wiekszosc interesujacych mnie rzeczy. Inaczej tez przyjechalabym bez pamiatek.Co do Machu to zrobilo na mnie przeogromne wrazenie. Po prostu jest tam pieknie.
Zacna relacja! Chylę czoła!Chciałem tylko zorientować się w jednej kwestii:Czy możesz polecić hotelik, w którym spałeś w oazie Huacachina i gdzie wykupiłeś wycieczkę na wyspy Islas Ballestas?Będę bardzo wdzięczny za pomoc
:)
dafik napisał:Zacna relacja! Chylę czoła!Chciałem tylko zorientować się w jednej kwestii:Czy możesz polecić hotelik, w którym spałeś w oazie Huacachina i gdzie wykupiłeś wycieczkę na wyspy Islas Ballestas?Będę bardzo wdzięczny za pomoc
:)Cześć ja wróciłem z Peru 3 tygodnie temu i mogę pomóc w odpowiedzi na Twoje pytania.Hoteli w oazie jest pełno, właściwie same hotele i hostele, wiec bez problemu coś znajdziesz. Z tego co pamiętam to nawet były hostele z prywatnymi basenami.Co do Islas Ballestas tę wycieczkę możesz kupić też wszędzie
:) każdy próbuję coś wcisnąć turystom
:) Ja kupowałem w hostelu wraz z objazdówką po parku narodowym i płaciłem 45 soli/osSpaliśmy w Paracas Backpackers House w Paracas.Mam nadzieję, że trochę pomogłem.
Dziękuję za informacje,ja do oazy dotrę z Arequipy i zastanawiam się nad pozostaniem tam dwóch dni i jednego dnia wykupić w oazie wycieczkę na wyspy i do parku, po czym wrócić na nocleg i wypoczynek do oazy a kolejnego ruszyć do Limy.
dafik napisał:Dziękuję za informacje,ja do oazy dotrę z Arequipy i zastanawiam się nad pozostaniem tam dwóch dni i jednego dnia wykupić w oazie wycieczkę na wyspy i do parku, po czym wrócić na nocleg i wypoczynek do oazy a kolejnego ruszyć do Limy.Ja jechałam z Arequipy do Nazca. W Nazca spędziłam tylko parę godzin, żeby zobaczyć linie. Potem z Nazca jechałam do Paracas. W Paracas miałam nocleg w Backpackers House. Tam wykupiłam 2 wycieczki:1) rano na Islass Ballestas2) ok godz 13 Rezerwat Paracas. Lączny koszt ok.65 soliPotem na wieczór jechałam do Ica, skąd taksówką do oazy Huacachina (koszt 4 sole).W oazie miałam nocleg w hostelu Desert Nights. Następnego dnia po poludniu jechalam do Limy.Oba hostele mogę polecic. Była ciepła woda, wi fi działalo w pokojach, czysto i obsługa miła.
dafik napisał:Dziękuję za informacje,ja do oazy dotrę z Arequipy i zastanawiam się nad pozostaniem tam dwóch dni i jednego dnia wykupić w oazie wycieczkę na wyspy i do parku, po czym wrócić na nocleg i wypoczynek do oazy a kolejnego ruszyć do Limy.Nie lepiej było by Ci zostać w oazie 1-2 dni, później pojechać do Paracas na jeden dzień i obskoczyć Park oraz wyspy i stamtąd jechać do Limy? Dzięki temu nie bedzięsz robił dodatkowych kilometrów jeżdżąc w ta i z powrotem.Zobacz na mapie gdzie to jest:)W ten sposób zaoszczędzisz trochę czasu.Ja jechałem Lima - Paracas - Ica - Arequipa - Puno - Cusco(Machu)- Lima
Będę wdzięczna za informację jakie leki braliście? Czy dotknęła was choroba wysokogórska w MP?Moskitiera się przyda?Jakie nietypowe rzeczy zabrać?Wybieramy się na przełomie września/października.
Kasia Ktoś napisał:Będę wdzięczna za informację jakie leki braliście? Czy dotknęła was choroba wysokogórska w MP?Moskitiera się przyda?Jakie nietypowe rzeczy zabrać?Wybieramy się na przełomie września/października.Leków żadnych poza standardowym zestawem nie brałem. Choroba wysokościowa trochę przeszkadzała na początku, zważywszy że od razu poleciałem do Puno. Wszystko było ok, dopóki nie trzeba było wejść na pierwsze piętro
;) . Moskitiera zbędna, nietypowe akcesoria także.
Kasia Ktoś napisał:Będę wdzięczna za informację jakie leki braliście? Czy dotknęła was choroba wysokogórska w MP?Moskitiera się przyda?Jakie nietypowe rzeczy zabrać?Wybieramy się na przełomie września/października.Moskitiera rzecz zbędna. Szczerze powiedziawszy ja nie natknęłam się na insekty.Z leków warto wziąć ze sobą jakiś specyfik na ewentualną biegunkę. Ja miałam ze sobą nifuroksazyd. Na szczęście nie przydał się. Ale w tym miejscu muszę wspomnieć, że raczej byłam ostrożna z jedzeniem, a przed wyjazdem robiłam szczepienia. Miałam ze sobą też grypex i inne rzeczy na przeziębienie, które przydały się bardzo - padłam na grypę w połowie wyjazdu i leki przeciwgorączkowe były jak zbawienie. Choroba wyskościowa mnie nie dotknęła, mojej współtowarzyszki podróży też nie. Z nietypowych rzeczy to chyba nie miałam nic. Albo już nie pamiętam
:)
Do Limy, ostatniego miejsca które odwiedziliśmy w Peru, z Arequipy jechaliśmy nocnym autokarem chyba najlepszych w Peru linii Cruz del Cur. Do pokonania mieliśmy ponad 1000 km wiec standard i komfort podróży miał tu duże znaczenie. I tak zakupiony przez internet bilet kosztował S/.58, do tego w Arequipie musieliśmy zapłacić S/.2 jako opłatę za skorzystanie z dworca, z którego odjeżdżał autobus. Cruz del Cur na pół godziny przed odjazdem udostępnił dla pasażerów swoją poczekalnię VIP z dostępem do internetu, napojami itp. W czasie podróży do Limy serwowane były dwa bardzo dobre posiłki, gdzie wyboru jednego z nich można było dokonać przy zakupie biletu, a poza tym ciepłe i zimne napoje oraz jakieś bliżej mi nie znane, ale bardzo dobre słodkie ciastko. W pewnym momencie autokar musiał się zatrzymać na poboczu na 5 minut, bo pani stewardessa, która sterowała systemem video coś tam namieszała i potrzebny był reset elektroniki w autobusie :D . Przed samym wjazdem do Limy zbierała rozdane wcześniej poduszki i koce pilnując bardzo skrupulatnie aby każdy oddał swój komplet.
Przy zwiedzaniu Limy postawiliśmy wyłącznie na dzielnicę Miraflores odpuszczając sobie śwadomie inne atrakcje takie jak: Plaza de Armas, fontanny czy wzgórza na przedmieściach. Na szczęście w Linie nie było mgły, która w marcu bardzo często rozciąga się nad miastem. Tak naprawdę Miraflores i przyległe Barranco to dwie nowoczesne i turystyczne dzielnice Limy. Lokalną część jak i przedmieścia widzieliśmy pierwszego dnia w Peru i tyle nam wystarczyło, gdyż lepiej zobaczyć coś innego, ciekawszego niż jeździć po ponad 8 milionowej metropolii.
Nad samym stromym i wysokim brzegiem Oceanu w sumie głównym punktem wartym uwagi jest Parque del Amor.
Po drodze spotkaliśmy najbliższy nam kulturowo samochód jaki spotkaliśmy w Peru - rosyjską Łądę Samarę.
Wylot samolotu do Madrytu mieliśmy o 11.15. Skusiliśmy się jeszcze na śniadanie, które było w cenie naszego noclegu, a było ono serwowane chwilę po godzinie 8. W efekcie czego powstała dość nerwowa sytuacja aby zdążyć na lotnisko. W dodatku na taksówkę odłożyliśmy sobie tylko S/.28 i co okazało się błędem, gdyż trasa z Miraflores na lotnisko w Callao to odległość 20 km, 50 minut jazdy taksówką z bardzo sprytnym kierowcą i co najważniejsze koszt rzędu S/.35-40, a nie naszych S/.28. Tak więc znalezienie kierowcy, któremu chwiałoby się zawieźć nas na lotnisko zajęło na trochę czasu i chyba dopiero 8 zapytany kierowca się zgodził.
Z racji tego, że na lotnisku byliśmy na godzinę przez odlotem podeszliśmy do obsługi i zostaliśmy skierowani do stanowisk check-in bez kolejki, co ułatwiło nam sytuację :D.
Dalsza część powrotu do Polski przebiegła zgodnie z planem, a w Warszawie podobnie jak w dniu wylotu była minusowa temperatura oraz śnieg, jednakże przywieźliśmy na sobie sporo opalenizny :D W Peru używaliśmy głównie języka portugalskiego, niestety z angielskim na miejscu nie jest tak łatwo.