Niebo wygląda jakby zaraz miało spaść nam na głowę więc odpuszczamy jakiekolwiek próby wejścia na szlaki, których kilka się tu zaczyna. Pozostaje nam jazda w kierunku Chamarel, niestety naokoło bo dalej jedyna droga jest zamknięta. No i nie wyjechaliśmy jeszcze z parku jak znów zaczęło padać. Ale to deszcz tropikalny, tak zwany torrential rain, tak jakby ktoś wiadrami lał wodę z nieba. Znowu mamy szczęście bo przestaje lać jak dojeżdżamy nad wybrzeże i nie pada przy wjeździe do Chamarel. To dość znane miejsce z przewodników. Chamarel Colored Earth Geopark to żelazny punkt wszystkich wycieczek na Mauritius. I rzeczywiście jak wszędzie jest pustawo to tutaj spotykamy tłumy turystów. Miejsce cieszy oko, to ziemia wzbogacona o różnokolorowe tlenki
O wiele fajniejszym miejscem jest pobliski punkt widokowy na wodospad Chamarel. To chyba najpiękniejszy wodospad na całym Mauritiusie
Zrobiło się mocno po południu i nad nami latają wielkie nietoperze – to mauritius fruit bats
Zbieramy się z powrotem nad wybrzeże, tam oczywiście cały dzień była piękna pogoda.
Idziemy znów na naszą plażę we Flic-en-Flac podziwiać kolory zachodu słońca
A na koniec dnia – restauracja z przepysznymi owocami morza, palce lizać!
Kolejny dzień w planach to wyprawa na siedem wodospadów, będzie się działo!Chciałem wprawdzie odpowiedzieć, że jestem ornitologiem-amatorem i wszystkie ptaki mam w małym paluszku ale @cart mnie ubiegł
;)Ależ ten czas szybko leci w doborowym towarzystwie i pięknych okolicznościach przyrody! To już nasz czwarty dzień na Mauritiusie a wieczorem idziemy na plażę świętować Sylwestra ?
Wstał piękny dzień i nad całym Mauritiusem świeci słońce więc realizujemy dziś plan trekkingowy – wyprawę do siedmiu wodospadów, nazywanych też Tamarind Falls. Tu korzystam obficie ze wskazówek @max2000 oraz znalezionej przez niego stronki https://www.letsventureout.com/tamarind-falls-mauritius-7-cascades/
Chcemy oczywiście zrobić ten trekking bez wynajmowania dość drogiego przewodnika. Google mapa przyjaźnie pokazuje miejscówkę oznaczoną „Tamarind Falls Hiking Trail Start” Jest to wąska dróżka przy której można swobodnie zostawić samochód na poboczu. Jesteśmy tam z samego rana i już kilka samochodów i busów parkuje:
Oczywiście nachodzą nas lokalni przewodnicy głośno informując, że bez przewodnika nie wolno, nie damy rady, zgubimy się itp. ale zgrabnie puszczamy te uwagi mimo uszu. Opis na stronce powyżej jest dokładny a poza tym w zasięgu wzroku są co najmniej dwie grupy z przewodnikami, które szykują się na ten sam trekking. Trzymamy się dyskretnie z daleka i idziemy za jedną z grup. Ścieżka rozpoczyna się na polu trzciny cukrowej
No i rzeczywiście oryginalne wejście na szlak jest zastawione gałęziami – zapewne przez miejscowych przewodników – i gdyby nie grupa przed nami nagle zniknęła nam w lesie po lewej to rzeczywiście trochę byśmy pobłądzili.
A tak trafiamy na wąską leśną ścieżkę, która szybko zamienia się w trasą ostro w dół po zboczu.
Wczoraj trochę padało więc szlak nosi ślady ulewy i trzeba używać rąk aby nie zjechać w krzaki. Tu apeluję do wszystkich chętnych na tą wycieczkę o zabranie butów trekkingowych, to baaardzo pomaga!
Wychodzimy z lasu i widzimy panoramę wodospadu nr 2 z góry (jedynkę przeoczyliśmy, odwiedzimy ją na powrocie) Trzeba przetrawersować rzeczkę i znaleźć kolejną ścieżkę tym razem trochę pod górę a potem znowu ostro w dół.
Dochodzimy do wodospadu nr 2 od wewnętrznej strony
Chętni mogą tu skakać do wody i kąpać się w jeziorku, przy panującym upale to dobry pomysł
Od tego miejsca szlak jest już oznaczony, zauważam dyskretne niebieskie wstążeczki przywiązane do drzew.
Idziemy dalej raz w górę ale głównie w dół do wodospadu nr. 3. Jeszcze panorama dwójki z oddali nad trójką:
Trójka jest .... malutka
Tu mamy też kolejne jeziorka ale tym razem atrakcją są lokalne rybki wykonujące „fish massage” Kto nie próbował albo ma opory w salonach z racji na stojącą wodę tu ma okazję na łaskotki z natury ?
Mijamy wodospad nr. 4 i rozpoczynamy trochę trudniejsze zejście do stóp uważanego za najładniejszy wodospadu nr 5.
Tutaj jest kolejne spiętrzenie wody i fajne miejsce na kąpiel
Przy pięknej pogodzie wodospad wygląda naprawdę zjawiskowo
Zaglądam nad wodospad nr 6 od góry, no tutaj jest bardzo wysoko.
Niestety poddajemy się przy próbie zejścia do stóp wodospadu 6 – jest po prostu za ślisko i za stromo ☹ Na pocieszenie zostaje fakt, że obejrzeliśmy szóstkę z góry a siódemka podobno jest i tak gdzieś z boku. Większość ekip i tak zawraca przy podstawie piątki więc koniec końców jesteśmy usatysfakcjonowani ? No teraz trzeba wrócić z powrotem na górę! Ale wejście jest o wiele prostsze niż zejście, droga pod górę zajmuje nam połowę czasu schodzenia! Idziemy jeszcze poszukać jedynki wśród krzaków – coś tam widać ale jedynka nie jest już taka efektowna.
Cały trekking zajął nam 3,5 godziny i cała ekipa jest przyjemnie zmęczona i mega zadowolona. To jest naprawdę najfajniejsza atrakcja Mauritiusa na cały nasz pobyt. Bardzo polecam nawet dla osób mało wysportowanych. Zawsze można też wziąć tego przewodnika, będzie bardzo pomagał przy schodzenia, tłumaczył gdzie stanąć, podawał rękę itp. widzieliśmy ludzi w starszym wieku na szlaku też. Wracamy do Flic-en-Flac, po drodze kupujemy owoce na przydrożnym straganie.
Niestety nie jest tanio a na dodatek można się przejechać dodatkowo bo ceny podane są „za pół kilo” ! Robimy zakupy sylwestrowe w centrum handlowym Cascavelle i byczymy się na naszym basenie aż do popołudnia. Z naszego tarasu dachowego rozpościera się piękny widok na centrum wyspy i morze.
Warto obejrzeć też tutaj zachód słońca, który codziennie nam towarzyszy na Flic-en-Flac. Jest naprawdę zjawiskowy.
Po zachodzie słońca zbieramy się na plażę aby świętować tam nadejście Nowego Roku!
Stay tuned….Nadszedł w końcu ten moment kiedy już po zmroku zabieramy koszyk ze specjałami i udajemy się na plażę na Flic-en-Flac. Spodziewaliśmy się innych ludzi ale nie takich tłumów!
Ale super!! Też tak chcę!! mam pytanie, ile kosztował taki bilet? Na chwilę obecną termin okołosylwestrowy na tej trasie wynosi 3100 zł (przez Londyn). I czy ta przesiadka była gwarantowana przez przewoźnika w razie czego (dosyć mało czasu na zmianę lotniska, zwłaszcza jak trzeba czekać na bagaż)
@pomorzanka, twoja cena jest bardzo dobra jak na ten kierunek na sylwestra. Ja kupowałem 1,5 miesiąca przed sylwestrem i niestety była już czwórka z przodu.Ponieważ cały bilet wystawia jedna linia lotnicza to przesiadka powinna być gwarantowana ale zmiana lotniska jest we własnym zakresie. Zakładałem, że jak nie dotrę na lot powrotny z przyczyn opóźnień to dostanę po prostu przebukowanie darmowe na następny lot. Te 3,5 godziny to jednak sporo pod warunkiem, że się nigdzie nie zamarudzi i nie ma jakiegoś gigakorka na obwodnicy Londynu.
W listopadzie byłem także w Flic en Flac. Za bilety na trasie FCO-CDG-NBO-MRU-NBO-LHR zapłaciłem coś około 1700 PLN. Potem linia lotnicza zmieniła mi na FCO-DXB-MRU liniami Emirates, a wracałem Kenya Airways z nocką spędzoną w saloniku w NBO. Było znośnie. Za doloty WAW->FCO i LHR->WAW zapłaciłem około 800 PLN. W LHR transfer między terminalami zajął sporo czasu i tylko zdążyłem wziąć prysznic w saloniku Singapure.
Odpowiem może słowami mojej żony: "Jestem zachwycona pogodą, to nic, że jeden dzień padało i tak spędziłam na plaży wystarczającą ilość czasu bo przez większość pobytu było gorąco i świeciło słoneczko
:D" Ja osobiście jestem pogodoodporny
;)
Niebo wygląda jakby zaraz miało spaść nam na głowę więc odpuszczamy jakiekolwiek próby wejścia na szlaki, których kilka się tu zaczyna. Pozostaje nam jazda w kierunku Chamarel, niestety naokoło bo dalej jedyna droga jest zamknięta. No i nie wyjechaliśmy jeszcze z parku jak znów zaczęło padać. Ale to deszcz tropikalny, tak zwany torrential rain, tak jakby ktoś wiadrami lał wodę z nieba.
Znowu mamy szczęście bo przestaje lać jak dojeżdżamy nad wybrzeże i nie pada przy wjeździe do Chamarel. To dość znane miejsce z przewodników. Chamarel Colored Earth Geopark to żelazny punkt wszystkich wycieczek na Mauritius. I rzeczywiście jak wszędzie jest pustawo to tutaj spotykamy tłumy turystów. Miejsce cieszy oko, to ziemia wzbogacona o różnokolorowe tlenki
O wiele fajniejszym miejscem jest pobliski punkt widokowy na wodospad Chamarel. To chyba najpiękniejszy wodospad na całym Mauritiusie
Zrobiło się mocno po południu i nad nami latają wielkie nietoperze – to mauritius fruit bats
Zbieramy się z powrotem nad wybrzeże, tam oczywiście cały dzień była piękna pogoda.
Idziemy znów na naszą plażę we Flic-en-Flac podziwiać kolory zachodu słońca
A na koniec dnia – restauracja z przepysznymi owocami morza, palce lizać!
Kolejny dzień w planach to wyprawa na siedem wodospadów, będzie się działo!Chciałem wprawdzie odpowiedzieć, że jestem ornitologiem-amatorem i wszystkie ptaki mam w małym paluszku ale @cart mnie ubiegł ;)Ależ ten czas szybko leci w doborowym towarzystwie i pięknych okolicznościach przyrody! To już nasz czwarty dzień na Mauritiusie a wieczorem idziemy na plażę świętować Sylwestra ?
Wstał piękny dzień i nad całym Mauritiusem świeci słońce więc realizujemy dziś plan trekkingowy – wyprawę do siedmiu wodospadów, nazywanych też Tamarind Falls. Tu korzystam obficie ze wskazówek @max2000 oraz znalezionej przez niego stronki https://www.letsventureout.com/tamarind-falls-mauritius-7-cascades/
Chcemy oczywiście zrobić ten trekking bez wynajmowania dość drogiego przewodnika. Google mapa przyjaźnie pokazuje miejscówkę oznaczoną „Tamarind Falls Hiking Trail Start” Jest to wąska dróżka przy której można swobodnie zostawić samochód na poboczu. Jesteśmy tam z samego rana i już kilka samochodów i busów parkuje:
Oczywiście nachodzą nas lokalni przewodnicy głośno informując, że bez przewodnika nie wolno, nie damy rady, zgubimy się itp. ale zgrabnie puszczamy te uwagi mimo uszu. Opis na stronce powyżej jest dokładny a poza tym w zasięgu wzroku są co najmniej dwie grupy z przewodnikami, które szykują się na ten sam trekking. Trzymamy się dyskretnie z daleka i idziemy za jedną z grup. Ścieżka rozpoczyna się na polu trzciny cukrowej
No i rzeczywiście oryginalne wejście na szlak jest zastawione gałęziami – zapewne przez miejscowych przewodników – i gdyby nie grupa przed nami nagle zniknęła nam w lesie po lewej to rzeczywiście trochę byśmy pobłądzili.
A tak trafiamy na wąską leśną ścieżkę, która szybko zamienia się w trasą ostro w dół po zboczu.
Wczoraj trochę padało więc szlak nosi ślady ulewy i trzeba używać rąk aby nie zjechać w krzaki. Tu apeluję do wszystkich chętnych na tą wycieczkę o zabranie butów trekkingowych, to baaardzo pomaga!
Wychodzimy z lasu i widzimy panoramę wodospadu nr 2 z góry (jedynkę przeoczyliśmy, odwiedzimy ją na powrocie)
Trzeba przetrawersować rzeczkę i znaleźć kolejną ścieżkę tym razem trochę pod górę a potem znowu ostro w dół.
Dochodzimy do wodospadu nr 2 od wewnętrznej strony
Chętni mogą tu skakać do wody i kąpać się w jeziorku, przy panującym upale to dobry pomysł
Od tego miejsca szlak jest już oznaczony, zauważam dyskretne niebieskie wstążeczki przywiązane do drzew.
Idziemy dalej raz w górę ale głównie w dół do wodospadu nr. 3. Jeszcze panorama dwójki z oddali nad trójką:
Trójka jest .... malutka
Tu mamy też kolejne jeziorka ale tym razem atrakcją są lokalne rybki wykonujące „fish massage” Kto nie próbował albo ma opory w salonach z racji na stojącą wodę tu ma okazję na łaskotki z natury ?
Mijamy wodospad nr. 4 i rozpoczynamy trochę trudniejsze zejście do stóp uważanego za najładniejszy wodospadu nr 5.
Tutaj jest kolejne spiętrzenie wody i fajne miejsce na kąpiel
Przy pięknej pogodzie wodospad wygląda naprawdę zjawiskowo
Zaglądam nad wodospad nr 6 od góry, no tutaj jest bardzo wysoko.
Niestety poddajemy się przy próbie zejścia do stóp wodospadu 6 – jest po prostu za ślisko i za stromo ☹ Na pocieszenie zostaje fakt, że obejrzeliśmy szóstkę z góry a siódemka podobno jest i tak gdzieś z boku. Większość ekip i tak zawraca przy podstawie piątki więc koniec końców jesteśmy usatysfakcjonowani ?
No teraz trzeba wrócić z powrotem na górę! Ale wejście jest o wiele prostsze niż zejście, droga pod górę zajmuje nam połowę czasu schodzenia! Idziemy jeszcze poszukać jedynki wśród krzaków – coś tam widać ale jedynka nie jest już taka efektowna.
Cały trekking zajął nam 3,5 godziny i cała ekipa jest przyjemnie zmęczona i mega zadowolona. To jest naprawdę najfajniejsza atrakcja Mauritiusa na cały nasz pobyt. Bardzo polecam nawet dla osób mało wysportowanych. Zawsze można też wziąć tego przewodnika, będzie bardzo pomagał przy schodzenia, tłumaczył gdzie stanąć, podawał rękę itp. widzieliśmy ludzi w starszym wieku na szlaku też.
Wracamy do Flic-en-Flac, po drodze kupujemy owoce na przydrożnym straganie.
Niestety nie jest tanio a na dodatek można się przejechać dodatkowo bo ceny podane są „za pół kilo” !
Robimy zakupy sylwestrowe w centrum handlowym Cascavelle i byczymy się na naszym basenie aż do popołudnia.
Z naszego tarasu dachowego rozpościera się piękny widok na centrum wyspy i morze.
Warto obejrzeć też tutaj zachód słońca, który codziennie nam towarzyszy na Flic-en-Flac. Jest naprawdę zjawiskowy.
Po zachodzie słońca zbieramy się na plażę aby świętować tam nadejście Nowego Roku!
Stay tuned….Nadszedł w końcu ten moment kiedy już po zmroku zabieramy koszyk ze specjałami i udajemy się na plażę na Flic-en-Flac. Spodziewaliśmy się innych ludzi ale nie takich tłumów!