0
pabien 1 stycznia 2025 13:51
Image ImageKiedy pytałem ile powinien kosztować przejazd z Grand Popo do Cotonou powiedziano mi, że 2500, max 3000, wtedy gdy jedzie normalna liczba pasażerów, więc to nie jest 2 razy cenaW Grand Popo zrobiłem rezerwację korzystając z promocji o 20% cashbaku. Było tanio, choć miejsce wyglądało na bungalowowy resort uznałem, że biorę.

I to był błąd. Znaczy ocean świetny i plaża czysta. Problem w tym, że to było ze 2 km od Grand Popo.

Służył zarówno cudzoziemcom jak i lokalnym turystom. Były auta z Togo, Beninu i Burkina Faso.

Mój pokój był mocno taki sobie, z wiatrakiem i nieszczelnymi drzwiami, co okazało się mieć znaczenie - bo komary wlatywały, a ja pierwszej nocy nie ogarnąłem sposobu funkcjonowania moskitiery (znaczy że jeśli się jej dotyka to gryzą)

Jednak kiedy teraz się zastanawiam to może dobrze wybrałem tę lokalizację, bo przynajmniej mogłem, przy mojej awersji do motorków, wyrobić dzienna normę kroków dla zdrowia.

Za moim ośrodkiem plaża co prawda była bardziej zanieczyszczona, ale przynajmniej było tam jakieś życie. Nie widziałem nikogo z mojego ośrodka wchodzącego do oceanu - wybierali basen.

Poza tym było wyciąganie sieci wioski z liści palmowych - takie normalne życie tamtejszej ludności. I knajpki z jedzeniem tańszym niż w hotelu. W końcu też Lions Bar trochę pretensjonalny, ale jednak rasta miejsce jest o niebo lepsze niż nijaki kurort

Rasta palma

Image

Malunki lepsze i gorsze

Image

Image

Cmentarz. Ten najokazalszy grob, jak ktoś zauważył, powinien być dedykowany Solpolowi

Image

Image

Image

Szkoła

Image

Image

I wąż

Image

Ten wąż był w miejscu niezwykłym. Już wcześniej pytano mnie czy jestem Finem. Nie bez kozery. W budynku przed którym jest wąż, ale też w kilku okolicznych znajduje się fiński dom pracy twórczej. Nie jest to białe getto, bowiem Finowie przyjmują na rezydentów również osoby z okolicznych państw. Ja rozmawiałem z togijską śpiewaczką i beninskim rzeźbiarzem. Nie będę opowiadał historii tego miejsca, ale jest ciekawa

A propos rzeźbiarzy to na terenie DPT znajduje się kompozycja, którą nazwałem Łabądź++

Image

I jeszcze trochę fotek.

Informacja, że kiedyś była tam Inka Europejska

Image

Szkoła ucz się ucz ..

Image

Grób z widokiem (zupełnie nie tam gdzie cmentarz)

Image

I różne takie

Czas w Gran Popo spędzałem na spacerach, kąpielach, jedzeniu i sporadycznych rozmowach z artystami, prowadzącymi restauracje i Belgiem, który zarządzał ośrodkiem - ale on za dużo pił - zgodnie z teorią, że to chroni przed komarami. I jak to Belg pił najmocniejsze piwo Image Image Image Image ImageOkazało się, że mam zaległości z Kotonu. Jest świetne i tylko raz ktoś zgłaszał pretensje o fotografowanie budynku. Tego:

Image

Zapy nie wynikało, żeby tam było coś istotnego.

Opowieść o zwiedzaniu miasta uzupelnię, tymczasem napiszę o wycieczce do Porto Novo. Pojechałem tam klimatyzowanym autobusem na który sprzedają bilety i który miewa klimatyzowane poczekalnie. Cena poniżej 10 zł.

Na początku miałem problem z ustaleniem, gdzie iść, ale szybko trafiłem na właściwą drogę. Tylko pojawił się jeden problem. Kiedy chciałem zrobić zdjęcie wybiegał żołnierz z karabinem,.wściekły bardziej lub mniej i krzyczał że nie można. Jeden nawet kazał mi pokazać zrobione zdjęcia. Przeszły cenzurę, uff. Uznałem jednak, że muszę uważać, bo w końcu mnie aresztują. Zdjęcia dodam za jakiś czasWczoraj zwiedziłem inne Cotonou. Wersja na bogato. To okolica zlokalizowana między centrum a lotniskiem nad plażą o szerokości z kilometra. Architektura nie najgorsza, poza jednym wyjątkiem. I chwała za to, że nie wybrali wersji fallicznej a'la Leszek Czarnecki we Wrocławiu. Najwyższy jest pomnik.

Image

Image

Image


Image

Image

Jest też urbex

Image

Szerokość plaży widać tutaj

Image

A tu dla odmiany można zobaczyć inną funkcję pomnika. Nie przyglądałem się jak ten piknik przesuwa się razem z cieniem.

Image

Do opowieści i zdjęć jeszcze wrócę, tymczasem informacje praktyczne.

Jeśli ktoś ma ochotę na jagnięcinę z ulicy to polecam pana sprzed kantyny strażackiej (zresztą bardzo miłe miejsce)

https://maps.app.goo.gl/xsUSi1mDszb8tRx78

To było najlepsze jedzenie jakie dostałem dotychczas w trakcie podróży, a kilka dobrych rzeczy jadłem (i tylko raz niedobrą), choć to nie od niej się rozchorowałem.

I kolejna sprawa. Uznałem, że zabawy w siedzenie w przyciasnym aucie nie chce powtarzać i kupiłem bilet na autobus, który odjeżdża stąd

https://maps.app.goo.gl/Ufomy9rRmnbpz8Ws8

Bilet kosztuje 8000 CFA czyli trochę ponad 50 zł, pewnie prawie 2 razy więcej niż bym zapłacił za shared taxi, ale jest klima i miejsce tylko dla siebie.

Jedyny problem, że ten Yutong daje miejsca na nogi mniej niż najgorszy polski bus, więc sporo zależy od tego kto będzie obok mnie siedział, a tubylcy są albo mali albo duzi

Image

Edit: trafił się średniWracam do odrabiania zaległości. Na początek Porto Novo, gdzie oczywiście nie widziałem jej chatki muzeum. Teraz powstaje tam gigantyczne muzeum voodoo, ale wygląda na to, że jego budowa zajmie jeszcze kilka lat.

Nie ma co ich porządkować. Dziwny budynek .a nieznane mi przeznaczenie . Są budynki urzędów, kościół i tutejsze Społem. Płaskorzeźba jest na budynku minzdrowia i nie wiem czy dobrze zrozumiałem, że UNICEF przyniósł im sól powodując odwodnienie Image Image Image Image Image Image Image Image ImageZebrać zdjęcia z Cotonou bedside ciężej, bo miasto okazało się być niezwykle ciekawe. Choć ostrzegano mnie "nie jedź tam, tam nic nie ma" postanowiłem zignorować te słowa i zatrzymać się tam na kilka nocy. Było zdecydowanie warto, choć okoliczności przyrody nie pozwalały na zbyt intensywną aktywność. Choć ogląda się najlepiej na piechotę - a tam można spokojnie chodzić samemu - to Gozem okazał się być bardzo przyjazny.

Początkowo przeraził mnie chaotyczny ruch na ulicach, zdawało mi się, że gorszy niż w Lomé, myślę, że takie wrażenie wywołał mój debilny kierowca taksówki. Ciekawe rzeczy trafiały się dosłownie wszędzie - od modernizów starszych o młodszych po PoMo czy inne nowsze realizacje. Do tego dochodząalowame szyldy czy drzwi do sklepów. Cotonu to jest kolejne miejsce, gdzie chętne zatrzymałbym się na kilka tygodni.

Zdjęcia chyba będę dobierał powolutku. Na początek śliczności z dnia pierwszego

Image Image Image Image Image Image Image ImageNo właśnie na torebce jest napisane:

UNICEF sel dehydratant

A przy okazji relacja z granicy. Znowu wszyscy pozostali byli pieszymi a ja samochodem. Gdy pozostali, oprócz jednej Pani, pasażerowie wyszli i poszli do kolejki, ja zostałem skierowany do okienek dla zmotoryzowanych.

Chcieli e-vise beninską, więc trzeba pamiętać, aby jej przypadkiem nie wywalić. Wizę do Togo miałem w paszporcie.

Procedura szybka i bezstresowa. Jedyny problem, że w międzyczasie autobus odjechał i trzeba było do niego iść z kilometr. Reszta zebrała się w jakieś 15 min, więc całość przekraczania granicy trwała może 40 min. Kiedy pomyśleć o naszej wschodniej granicy taki wynik wydaje się być doskonały. Z drugiej strony oni mają tu wspólnotę zachodnioafrykańską. Jakby co autobus jedzie do Abidżanu

I jeszcze jedno na przejściu wisi cennik wiz on arrival. Co więcej, jeśli chodzi o granicę lądową to przekonywano mnie, że spokojnie, choć może za dodatkową opłatą dostałbym wizę nigeryjską na granicy z Beninem. No tylko, że Nigeria jest jednak trudniejszym krajem i do włóczęgi się (ponoć) nie nadaje. W Kotonu w sumie dowiedziałem się więcej o Nigerii niż Beninie, ale to odrębna historiaW obu państwach są słabi w kawie. Kawa z ekspresu to rzadkość i jest stosunkowo droga.

Popularna jest natomiast cafe au lait, która u nas nazywa się kawą po wietnamsku z nieznanego mi powodu. Tyle że to jest kawa rozpuszczalna i mleko skondensowane. Bagietki i croissanty występują, ale nie dostałem ich nigdy smacznych. To nie Tunezja jednakCoś się źle ściągnęły poprzednie zdjęcia. Nie wiem czemu zamiast wejścia na stadion pojawiła się trybuna, ale na początek Gucci - myślę, że Monako przegrywa z tutejszymi bazarami jeśli chodzi o ilość guccich czy Luisów V

Image

A tu mała historia. Bardzo nie lubię fotografować ludzi, uważam że to jest ze wszech miar niestosowne, jednak tym razem chciałem zrobić zdjęcie temu co zostało na Pl Lenina z pomnika Lenina. Powiedziałem to temu panu i dwóm innym, a oni - rób i nie przesunęli się o milimetr. Przez to skadrowałem zdjęcie gorzej niż zwykle, a leń znajdzie się w relacji

Image

Wejście na stadion

Image

Ładny budynek


Dodaj Komentarz

Komentarze (13)

pabien 1 stycznia 2025 17:08 Odpowiedz
Urwałem akapit dotyczący zwiedzania, bo to nie będzie 6 dni i nie tylko Lomé o Grand Popo.Na pewno chcę odwiedzić Kotonu i Porto Novo, zastanawiałem się czy nie zobaczyć Ouidah a potem może Abomey. Do Ouidah mi się nie udało wybrać z Grand Popo (za to bardzo miło mi się te miejscowość zwiedzało), więc pewnie tylko przez nią przejadęPoza tym myślę, że oglądanie benińskiego odpowiednika Gniezna i Oświęcimia to nie jest najlepsze co można robić w tym kraju. Cepelię oczywiście pomijam, niech się udają tam ci, którzy muszą zaliczyć. Poza tym ile tam musi być komarów!A właśnie - przygotowania do wyjazdu wyglądały następująco;1 zakup biletu2 zmiana biletu3 wizy do Togo i Beninu4 malarone - myślę że tu jest nieodzowny, statystyki dotyczące zachorowań na malarię w Togo są przerażające. Tu dzięki nieoceniony @Zeus za tanie tabletki (@apadlo też za logistykę i torebkę). W tym miejscu przepraszam @kamo375 za nieoddanie pożyczonych tabletek - w międzyczasie się przeterminowałyW ostatniej chwili przypomniałem sobie o środku na komary, na szczęście w domu była jakaś Jenga i moswquito guard. Zrobiłem jeszcze kilka rezerwacji korzystając z różnych ofert i kashbakow. Generalnie kupowałem takie tańsze noclegi ok 100 za noc. Wyjątkiem był apartament w Lomé, ale tam był duży cashback i przypadające środki do wykorzystania.Ogarnąłem też esima w Togo z tym trudno w zasadzie tylko nietani Roamless działa (ze zniżką 50% dało się przeżyć). W Beninie jest inaczej działać ma wiele esimów (nie flexiroam), ale większość z nich, w tym kotlet i firstly zdaje się działać tylko teoretycznie Zdjęcia będą, tylko wifi muszę mieć
dad 1 stycznia 2025 23:08 Odpowiedz
Fajnie ze kolejna relacja z tego rejonu.W listopadzie tez dostaliśmy wszyscy upgrade do premium economy, wiec może białym tak dają? W sumie miłe to jest.My niestety zostaliśmy z samolotu wyproszeni... ale to juz inna historia, a relacja Twoja :lol: Kolejne bilety mam na marzec, wiec przyda się co piszesz bo juz widzę cenne wskazówki.
pabien 2 stycznia 2025 12:08 Odpowiedz
Kiedy się pisze w przerwie między śniadaniem a dalsza drogą łatwo zapomnisz o ważnych rzeczach.Pierwsza dotyczy samej podróży na miejsce. Afryka zaczyna się w strefie non Schengen na lewym, albo prawym patrząc od płyty lotniska końcu terminala BRU. Stąd odbywają się loty wyłącznie do Afryki. Jest tam całkiem przyzwoity salonik SabenyDruga uwaga ma naturę praktyczną. Banknoty o wysokim nominale: 10000 CFA czyli 65 zł, ale zdarzyło mi się też takie coś z 2000 stanowią problem dla sprzedających w sklepach - nawet supermarketach (tam przyjmują karty, ale niekoniecznie małe kwoty) - nie mają reszty do wydania.Zdaje się, że tam bardziej popularne od gotówki są płatności przez telefon. Jest ich kilka, jak funkcjonują - nie wiem, ale na pewno trzeba mieć do nich lokalny numer, choć prawdopodobnie samo to nie wystarczy
pabien 2 stycznia 2025 17:08 Odpowiedz
Jeszcze nie opowiedziałem o Lomé a już jestem w Kotonu. Tak, przemieszczanie się a La Benignese to nie jest zabawa dla mnie. Sześćdziesiąt kilka km starym pasatem na miejscu pasażera dzielonym z drugą osobą i z kierowcą idiotą (na dodatek nastoletnim, więc fakt że żyje nie świadczy jeszcze o jego umiejętnościach), który postanowił podjeżdżać pod cokolwiek do czego się zbliżał na 30 cm, a jeszcze większość czasu miałem pół głowy za oknem, nie polecam.Na dodatek Kotonu w porównaniu z Lomé jest znacznie bardziej chaotyczne, ale też co chwila wpada się na perełki. O tym jednak późniejNa razie tylko tyle, że w Beninie z bankomatami jest gorzej niż w Togo. 3 mi odmówiły, na szczęście 2 się zlitowały, ale akceptują wyłącznie VISĘ. Wypłaty ponownie bez prowizji.Mam zatem kasę i nie muszę wycofywać się do Togo wcześniej niż planowałem
jaco027 3 stycznia 2025 12:08 Odpowiedz
Obydwa rządy powinny Ci zapłacić za tą akcje PRowa ukazania "atrakcji" tychże krajow [emoji38]. Pewnie czesc wiary forumowej zachęciłeś do wydania kasy w tej części świata...
dad 3 stycznia 2025 12:08 Odpowiedz
pabien napisał:Za odcinek do Grand Popo przepłaciłem straszliwie, zapłaciłem 2000 franków, a pewnie powinno być mniej niż 1000. Plusem było to, że siedziałem (sam) na przednim fotelu.Wydaje mi się ze zapłaciłeś mimo wszystko prawidłowo, bo podwójnie. Tam w Afryce to przednie siedzenie obok kierowcy jest... teoretycznie dwuosobowe. Jak ktoś siedzi sam to płaci podwójnie. Tak tak, wiem ze to zwykły samochód osobowy a nie bus :)
pabien 3 stycznia 2025 12:08 Odpowiedz
Kiedy pytałem ile powinien kosztować przejazd z Grand Popo do Cotonou powiedziano mi, że 2500, max 3000, wtedy gdy jedzie normalna liczba pasażerów, więc to nie jest 2 razy cena
chupacabra 6 stycznia 2025 17:08 Odpowiedz
pabien 6 stycznia 2025 17:08 Odpowiedz
No właśnie na torebce jest napisane: UNICEF sel dehydratantA przy okazji relacja z granicy. Znowu wszyscy pozostali byli pieszymi a ja samochodem. Gdy pozostali, oprócz jednej Pani, pasażerowie wyszli i poszli do kolejki, ja zostałem skierowany do okienek dla zmotoryzowanych.Chcieli e-vise beninską, więc trzeba pamiętać, aby jej przypadkiem nie wywalić. Wizę do Togo miałem w paszporcie. Procedura szybka i bezstresowa. Jedyny problem, że w międzyczasie autobus odjechał i trzeba było do niego iść z kilometr. Reszta zebrała się w jakieś 15 min, więc całość przekraczania granicy trwała może 40 min. Kiedy pomyśleć o naszej wschodniej granicy taki wynik wydaje się być doskonały. Z drugiej strony oni mają tu wspólnotę zachodnioafrykańską. Jakby co autobus jedzie do Abidżanu I jeszcze jedno na przejściu wisi cennik wiz on arrival. Co więcej, jeśli chodzi o granicę lądową to przekonywano mnie, że spokojnie, choć może za dodatkową opłatą dostałbym wizę nigeryjską na granicy z Beninem. No tylko, że Nigeria jest jednak trudniejszym krajem i do włóczęgi się (ponoć) nie nadaje. W Kotonu w sumie dowiedziałem się więcej o Nigerii niż Beninie, ale to odrębna historia
m-karol 6 stycznia 2025 23:08 Odpowiedz
Ciekawa i oryginalna relacja.Czy piłeś kawę? Jak wrażenia smakowe?Czy w Togo i Beninie zadomowiły się bagietki po Francuzach?
pabien 6 stycznia 2025 23:08 Odpowiedz
W obu państwach są słabi w kawie. Kawa z ekspresu to rzadkość i jest stosunkowo droga.Popularna jest natomiast cafe au lait, która u nas nazywa się kawą po wietnamsku z nieznanego mi powodu. Tyle że to jest kawa rozpuszczalna i mleko skondensowane. Bagietki i croissanty występują, ale nie dostałem ich nigdy smacznych. To nie Tunezja jednak
pabien 7 stycznia 2025 12:08 Odpowiedz
Dziś ostatni dzień wycieczki. Bardzo mi się smutno zrobiło. Może gdybym darował sobie Benin i został tylko w Lomé i okolicach czułbym mniejszy niedosyt.Zastanawiałem się czy nie pojechać na targ fetyszy, ale kiedy przeczytałem recenzje mój zapał ustąpił. Bo to najwyraźniej kolejne miejsce, które stało się głównie turystyczną atrakcją. A mi dobrze z tym, że poza Grand Popo żadnego białego nie widziałem (pewnie chwilę po napisaniu tych słów zobaczę całą wycieczkę). Na koniec więc pokręcę się po bazarze i pewnie przejdę nad oceanem, bo zauważyłem ciekawe reliefy na dawnym hotelu Mercure
pabien 8 stycznia 2025 12:08 Odpowiedz
Może nie Such a bad experience never again, ale jednak jakość Brussels Airlines w klasie bydlęcej jest niska. Serwis trwa potwornie długo, załoga zachowuje się nieprofesjonalne. Ze względu na siedzenie w ostatnim rzędzie zabrakło dla mnie kurczaka. Kiedy leciałem w C BA, gdy zabrakło przekąski przynieśli mi lepszą z F. Ponarzekałem, że status, wysoka taryfa a oni przerzucają mnie z 21 przy oknie gdzieś na końcu na środek. W odpowiedzi usłyszałem, że oni przecież nic nie gwarantująDodatkowo bawią się we Francę na long haulu! I mówią male bagaże pod siedzenie. Ten A330 ma dramatycznie małe schowki bagażowe. A najgorsze jest to, że załoga bezczelnie przynosiła sobie z C jedzenie na talerzach i z metalowymi sztućcami.Ale byli punktualni, no i to nie był długi lot. Nie zdążył zabić. Jednak o nieużyciu SABENY niech świadczy fakt, że miejsca było o 2 cm za mało, żebym mógł wyprostować nogi.Aaaa i jeszcze ten samolot majacy 56 rzędów w większości w układzie 2-4-2 dla klas bydlęcej i bydlęcej plus miał 3 toalety, w tym żadnej z prawej strony. Dwie nie działały, na końcu samolotu była tylko jedna. Trochę żenada.