Warto też zobaczyć przepiękny stary port rybacki, gdzie miejscowi rybacy handlują tym, co oferuje im ocean. Za niewielkie pieniądze (w ramach negocjacji) można tu zaopatrzyć się w ryby i owoce morze. My najedliśmy się tych pyszności prosto z grilla w jednej z restauracyjek na świeżym powietrzu (80 DH za dwie osoby). Można też samemu próbować przyrządzić te wspaniałości.
TANGIER. Koniec.
Po 10 godzinach nocnej jazdy pociągiem wysiadamy w Tangierze, to nasz ostatni dzień w tym pięknym kraju. Ponoć cała Arabia jest w naprawie. Doświadczyliśmy tego właśnie w drodze do Tangieru. Jeśli tu pada deszcz, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że w pociągu też będzie padał deszcz. Prawda. Im bliżej Europy, tym mniej Afryki
:( Wysokie biurowce, niezliczone hotele, nocne kluby wzdłuż plaży. Tu już widać wpływ pobliskiego kontynentu, to krok od Hiszpanii. Bardziej wyzwolone kobiety i niemniej wyzwoleni mężczyźni.
Tyko w medinie jakby czas zatrzymał się w miejscu. Nie wiem ile prawdy jest w powiedzeniu, że większość tych, która się tam urodzi, wychodzi z niej dopiero po śmierci. To smutne stwierdzenie, ale prawdą jest, że to właśnie w tej cześć miasta niezależnie od regionu, w jakim się jest mieszka najuboższa ludność. Częste problemy z kanalizacją, czasem brak bieżącej wody, ubóstwo.
Człowiek „nie z stąd” ma wrażenie, że sprzedawcy i drobni rzemieślnicy nigdy nie śpią. Jeszcze późną nocą, przy blasku lamp misternie wyszywają narodowe stroje, oprawiają materiałem meble, które może potem kupi przypadkowo zafascynowany turysta. My sami byliśmy świadkami, jak w takich miejscach rodzą się cudeńka. Od ubrań, przez meble po ręcznie tkane dywany. Przystawaliśmy zdumieni i wpatrywaliśmy się oszołomieni manualnymi zdolnościami, misterną niemal koronkową pracą rąk i ogromnymi pokładami cierpliwości. Niektórzy z nich opowiadali nam o swojej pracy, my zaś wypowiadamy swój zachwyt i ogromny szacunek dla ich ciężkiej pracy. Nasze uznanie spotykało się ze szczerym uśmiechem na ich strudzonych twarzach. Złożyliśmy obietnicę, że opowiemy naszym przyjaciołom o tym, co widzieliśmy. Kto wie, może ktoś z nich będzie chciał mieć w swoim domu makatkę albo dywan prosto z Maroka. Umiejętności godne pozazdroszczenia, bo ilu z nas miałoby pracę, gdyby wyłączyli nam nagle prąd?
TETUAN. Zamiast SZAFSZAWAN (Chefchaouen)
Malownicze miasteczko otoczone górami, zaledwie godzinę drogi od Tangieru w kierunku wschodnim. Miałam wrażenie, że zupełnie niedocenione przez turystów. Mogło się wydawać, że za wyjątkiem nas nikt nie chciał go zobaczyć. A może to też kwestia pory roku. Kto to wie
;). Z pewnością godny odwiedzenia jest Pałac Królewski, my trafiliśmy niestety na czas, kiedy plac wokół i pałac były nieczynny dla zwiedzających. Skierowaliśmy swoje kroki w kierunku mediny, gdzie w ciasnych uliczkach można podziwiać sklepiki z charakterystycznymi zielonymi okiennicami. Dla pasjonatów złotej biżuterii to z pewnością dobre miejsce na dokonanie zakupów. My jedynie zadowoliliśmy się smacznym koktajlem ze świeżych owoców (5 DH) oraz pysznymi wypiekami z ciasta francuskiego w niedalekiej cukierni (3DH).
Dla mnie niedocenionym symbolem północnej części Maroka pozostanie osiołek, mimo iż większość stoisk z pamiątkami dla turystów ugina się od ciężaru figurek wielbłądów. Na ścianach wiszą liczne obrazy z wizerunkami dwugarbnych ssaków. Szczerze mówiąc podróżując po w/w miastach tylko raz widziałam wielbłąda. Było to w drodze z Marrakeszu do Essaouiry – stał taki jeden biedny i to w dodatku przyczajony w krzakach. A osiołki można spotkać na każdym kroku, są wykorzystywane, jako tania siła pociągowa. W Fezie ich wątłe grzbiety uginają się pod stertą skór, które sprzedawcy wąskimi uliczkami mediny transportują do garbarni przeciskając się pośród tłumu ludzi. Niepisana zasada jest taka, że osiołek ma zawsze pierwszeństwo. W Marrakeszu ciągną wozy z mandarynkami, które potem za niewielką kwotę można kupić na uliczkach miasta. I jeszcze jedno – osioł ma zawsze smutną „twarz”. Mnie to malutkie zwierzę zachwyca.
Jeśli dobry los pozwoli to z pewnością wrócimy do Maroka. Tym razem celem naszym będą wysokie góry i piaski pustyni. Jeszcze raz móc zachwycić się tym, co jest tak inne do tego, co otacza nas na co dzień. Napić się orzeźwiającej miętowej herbaty i chłonąć wszystko wokół wszelkimi zmysłami. Podczas swojego pobytu nie byliśmy w stanie dotrzeć nad wodospady Ouzoud. Padające w tym rejonie deszcze spowodowały uszkodzenia drogi, wszystkie połączenia w tym kierunku zostały odwołane. Kilka dni potem sporą cześć terenów w Maroku nawiedzają potężne powodzie. Doskonale pamiętamy, co dzieje się w takim przypadku. Już po powrocie do domu czytam informacje o kilkudziesięciu ofiarach śmiertelnych i bardzo trudnej sytuacji ludzi dotkniętych skutkami żywiołu. Łza się kręci w oku. Ale wrócimy tam, to tylko kwestia czasu
;).
loty / ceny przejazdów: Warszawa – Francja (Wizzair, lot ok. 2 godz.) Francja – Fez (Ryanair, lot ok. 3 godz.) Tangier – Bruksela (Ryanair, lot ok. 3 godz.) Bruksela – Warszawa (Wizzair, lot ok. 2 godz.)
Fez – Rabat: linia autokarowa CTM, cena - DH 80/os., czas przejazdu: 3 godz. Rabat – Marrakesz: kolej ONCF, cena 120 DH/os. , czas przejazdu 3 godz. Marrakesz – Essaouira: Linia autokarowa Supratour, cena 60 DH/os., czas przejazdu: 2, 5 godz. Marrakesz – Tangier: kolej ONCF 205 DH/os., czas przejazdu: 10 godz. Tangier – Tetuan: miejski autobus 15 DH/os., czas przejazdu: 1 godz. Tangier ( centrum ) - pobliże lotniska – 3,5 DH/os., czas przejazdu ok. 30 min.
Raphael napisał:Ze zdjęcia wygląda na to, że plaża w Rabacie chyba przez długi czas się błękitnej flagi nie doczeka. Wszędzie tam tyle śmieci?Tak, to "plaża" w rabacie. Na zdjęciach tego nie widać ale jest to bardziej klif
:) Niestety jeśli chodzi o czystość plaż w Maroku, z tego co widzieliśmy i z tego co czytaliśmy przed wyjazdem daleko im jeszcze do plaż europejskich (również polskich).
KIA_80 napisał:ESSAOUIRATu w porównaniu do innych starówek widać dużo ręcznie wyrabianych przedmiotów z drzewa sandałowegobyć może są tam wyroby z drzewa sandałowego (nie rzuciły mi się w oczy), ale zdecydowanie najpopularniejsze, będące specjalnością regionu, są wyroby z tui. najbardziej dekoracyjne powstają z korzeni tego drzewa. np. coś takiego:
wykonane z jednego kawałka drewna (śr. ok 26 cm)http://www.abcmaroko.pl/sztuka-uzytkowa ... a-tui.html
Dziękuję bardzo za uwagę. Zapytałam jednego ze sprzedawców, z czego wykonane są te przedmioty i otrzymałam odp. że to drzewo sandałowe. Widocznie zostałam wprowadzona w błąd
;). Oczywiście dokonam stosownej poprawki
;)
Misiatek napisał:Bilety na podróże lokalne kupowaliście na miejscu czy jakoś wcześniej?Wszystkie bilety kupujesz na miejscu, max z 1-dniowym wyprzedzeniem.
Warto też zobaczyć przepiękny stary port rybacki, gdzie miejscowi rybacy handlują tym, co oferuje im ocean. Za niewielkie pieniądze (w ramach negocjacji) można tu zaopatrzyć się w ryby i owoce morze. My najedliśmy się tych pyszności prosto z grilla w jednej z restauracyjek na świeżym powietrzu (80 DH za dwie osoby). Można też samemu próbować przyrządzić te wspaniałości.
TANGIER. Koniec.
Po 10 godzinach nocnej jazdy pociągiem wysiadamy w Tangierze, to nasz ostatni dzień w tym pięknym kraju. Ponoć cała Arabia jest w naprawie. Doświadczyliśmy tego właśnie w drodze do Tangieru. Jeśli tu pada deszcz, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że w pociągu też będzie padał deszcz. Prawda. Im bliżej Europy, tym mniej Afryki :( Wysokie biurowce, niezliczone hotele, nocne kluby wzdłuż plaży. Tu już widać wpływ pobliskiego kontynentu, to krok od Hiszpanii. Bardziej wyzwolone kobiety i niemniej wyzwoleni mężczyźni.
Tyko w medinie jakby czas zatrzymał się w miejscu. Nie wiem ile prawdy jest w powiedzeniu, że większość tych, która się tam urodzi, wychodzi z niej dopiero po śmierci. To smutne stwierdzenie, ale prawdą jest, że to właśnie w tej cześć miasta niezależnie od regionu, w jakim się jest mieszka najuboższa ludność. Częste problemy z kanalizacją, czasem brak bieżącej wody, ubóstwo.
Człowiek „nie z stąd” ma wrażenie, że sprzedawcy i drobni rzemieślnicy nigdy nie śpią. Jeszcze późną nocą, przy blasku lamp misternie wyszywają narodowe stroje, oprawiają materiałem meble, które może potem kupi przypadkowo zafascynowany turysta. My sami byliśmy świadkami, jak w takich miejscach rodzą się cudeńka. Od ubrań, przez meble po ręcznie tkane dywany. Przystawaliśmy zdumieni i wpatrywaliśmy się oszołomieni manualnymi zdolnościami, misterną niemal koronkową pracą rąk i ogromnymi pokładami cierpliwości. Niektórzy z nich opowiadali nam o swojej pracy, my zaś wypowiadamy swój zachwyt i ogromny szacunek dla ich ciężkiej pracy. Nasze uznanie spotykało się ze szczerym uśmiechem na ich strudzonych twarzach. Złożyliśmy obietnicę, że opowiemy naszym przyjaciołom o tym, co widzieliśmy. Kto wie, może ktoś z nich będzie chciał mieć w swoim domu makatkę albo dywan prosto z Maroka. Umiejętności godne pozazdroszczenia, bo ilu z nas miałoby pracę, gdyby wyłączyli nam nagle prąd?
TETUAN. Zamiast SZAFSZAWAN (Chefchaouen)
Malownicze miasteczko otoczone górami, zaledwie godzinę drogi od Tangieru w kierunku wschodnim. Miałam wrażenie, że zupełnie niedocenione przez turystów. Mogło się wydawać, że za wyjątkiem nas nikt nie chciał go zobaczyć. A może to też kwestia pory roku. Kto to wie ;).
Z pewnością godny odwiedzenia jest Pałac Królewski, my trafiliśmy niestety na czas, kiedy plac wokół i pałac były nieczynny dla zwiedzających. Skierowaliśmy swoje kroki w kierunku mediny, gdzie w ciasnych uliczkach można podziwiać sklepiki z charakterystycznymi zielonymi okiennicami. Dla pasjonatów złotej biżuterii to z pewnością dobre miejsce na dokonanie zakupów. My jedynie zadowoliliśmy się smacznym koktajlem ze świeżych owoców (5 DH) oraz pysznymi wypiekami z ciasta francuskiego w niedalekiej cukierni (3DH).
Dla mnie niedocenionym symbolem północnej części Maroka pozostanie osiołek, mimo iż większość stoisk z pamiątkami dla turystów ugina się od ciężaru figurek wielbłądów. Na ścianach wiszą liczne obrazy z wizerunkami dwugarbnych ssaków. Szczerze mówiąc podróżując po w/w miastach tylko raz widziałam wielbłąda. Było to w drodze z Marrakeszu do Essaouiry – stał taki jeden biedny i to w dodatku przyczajony w krzakach. A osiołki można spotkać na każdym kroku, są wykorzystywane, jako tania siła pociągowa. W Fezie ich wątłe grzbiety uginają się pod stertą skór, które sprzedawcy wąskimi uliczkami mediny transportują do garbarni przeciskając się pośród tłumu ludzi. Niepisana zasada jest taka, że osiołek ma zawsze pierwszeństwo. W Marrakeszu ciągną wozy z mandarynkami, które potem za niewielką kwotę można kupić na uliczkach miasta. I jeszcze jedno – osioł ma zawsze smutną „twarz”. Mnie to malutkie zwierzę zachwyca.
Jeśli dobry los pozwoli to z pewnością wrócimy do Maroka. Tym razem celem naszym będą wysokie góry i piaski pustyni. Jeszcze raz móc zachwycić się tym, co jest tak inne do tego, co otacza nas na co dzień. Napić się orzeźwiającej miętowej herbaty i chłonąć wszystko wokół wszelkimi zmysłami.
Podczas swojego pobytu nie byliśmy w stanie dotrzeć nad wodospady Ouzoud. Padające w tym rejonie deszcze spowodowały uszkodzenia drogi, wszystkie połączenia w tym kierunku zostały odwołane. Kilka dni potem sporą cześć terenów w Maroku nawiedzają potężne powodzie. Doskonale pamiętamy, co dzieje się w takim przypadku. Już po powrocie do domu czytam informacje o kilkudziesięciu ofiarach śmiertelnych i bardzo trudnej sytuacji ludzi dotkniętych skutkami żywiołu. Łza się kręci w oku. Ale wrócimy tam, to tylko kwestia czasu ;).
loty / ceny przejazdów:
Warszawa – Francja (Wizzair, lot ok. 2 godz.)
Francja – Fez (Ryanair, lot ok. 3 godz.)
Tangier – Bruksela (Ryanair, lot ok. 3 godz.)
Bruksela – Warszawa (Wizzair, lot ok. 2 godz.)
Fez – Rabat: linia autokarowa CTM, cena - DH 80/os., czas przejazdu: 3 godz.
Rabat – Marrakesz: kolej ONCF, cena 120 DH/os. , czas przejazdu 3 godz.
Marrakesz – Essaouira: Linia autokarowa Supratour, cena 60 DH/os., czas przejazdu: 2, 5 godz.
Marrakesz – Tangier: kolej ONCF 205 DH/os., czas przejazdu: 10 godz.
Tangier – Tetuan: miejski autobus 15 DH/os., czas przejazdu: 1 godz.
Tangier ( centrum ) - pobliże lotniska – 3,5 DH/os., czas przejazdu ok. 30 min.
Waluta: 1 DH(dirham marokański) = 0,40 zł (kurs na listopad 2014)