3h dość szybko mijają. Próbowałem robić zdjęcia ptakom, ale do tego to trzeba obiektyw 200-600, a nie mój, więc nic mi nie wyszło.
Wyszły z daleka te hipcie na starcie i mecie:
Wracamy trochę zawiedzeni, bo jednak po Moremi oczekiwaliśmy sporej ilości zwierząt, a tu małe rozczarowanie. Na pocieszenie, przez naszą drogę zaczęło przechodzić stado słoni. Ostatni chyba był szefu tego stada i dźwiękami i wachlaniem uszami dał nam do zrozumienia, że to on tutaj rządzi.
W Maun byliśmy po południu i postanowiliśmy jeszcze zobaczyć miasto. Nasza knajpa była zamknięta, szukaliśmy czegoś innego do zjedzenia, ale ciężko było znaleźć coś oprócz fast foodów. Samo Maun to zresztą masakra. W końcu wracamy się do hotelowej restauracji. Jest pusta, ale mówią, że całe menu dostępne. Nabraliśmy steków, które okazały się totalnie genialne.
Po długiej biesiadzie, w cenie po 8 pula za głowę wracamy do hotelu. Jutro rano wracamy samolotem do Kasane.Z Maun do Kasane wracamy tym razem ATR-72. Po przylocie nie ma żadnej taksówki, idziemy więc w stronę głównej drogi i udaje nam się zaraz za lotniskiem zatrzymać busika. Pakujemy się wszyscy i jedziemy do centrum. Szybkie jedzenie i jedziemy do naszego hostelu bo stamtąd będziemy mieli rejs popołudniowy po rzece Kuando.
Nasza łódka jest bardzo fajna, duża, ale ma tylko miejsca dla 8 pasażerów. Oprócz naszej piątki jest jeszcze dwójka miejscowych.
Rzeką biegnie granica i nawet przekraczamy ją kilkukrotnie i teoretycznie jesteśmy w Namibii. Kapitan jednak nie zbliżał się bardzo blisko brzegu namibijskiego, bo tamtędy pływała ich marynarka wodna. Widzieliśmy też hotel na rzece. Najważniejsze są jednak zwierzaki.
Zaczynamy od wężówki afrykańskiej, która suszy pióra po wodowaniu.
A potem płyniemy na słonie, których jest tu kilka na wyspie:
W końcu 3 słonie stwierdziły, że przeprawią się z wyspy na ląd. Brodzą w wodzie, co pokazuje, że jest ona całkiem płytka.
Słonie mają przednią zabawę...
A tak słoń oddycha pod wodą
;-)
W końcu jeden słoń stwierdził, że wlezie na drugiego, chociaż to były same samce...
Co było pod wodą to nie widzieliśmy, piąta noga słonia to nie dowód, że coś zaszło
;-)
Płyniemy dalej, w końcu jakieś hipcie:
Bawół w pełnej krasie. Nie widzieliśmy ich w Moremi.
Wracamy z drugiej strony wyspy i w końcu widzimy hipopotamy w pełnej krasie. Zbliża się wieczór, więc pora coś zjeść po siedzeniu cały dzień w wodzie...
A to marabut. Ptak, któremu kolana zginają się nie w tę stronę...
Jeszcze resztki zwierząt i wracamy
Wysadzają nas przy knajpie Old House. Tam spotykamy @thurin.cz z ekipą. Pomimo dość wysokich cen, jedzenie lekko rozczarowało, a szczególnie T-Bone steak, którego @pawfazi musiał zwrócić bo był taki żylasty. Okavango za to smakuje jak zawsze dobrze. Wracamy taksówkami do hostelu, bo jutro rano powrót nad wodospady i punkt kulminacyjny wycieczki.Rano sprawnie się zbieramy i szef hostelu podrzuca nas pod granicę z Zimbabwe. Przekraczamy bezproblemowo. Po drugiej stronie mamy już umówionego kierowcę, którego numer krążył na forum. Umówiliśmy go dzień wcześniej za 80$ za podrzucenie do Victoria Falls. Droga jest totalnie pusta, a po drodze widzieliśmy nawet słonie. Do miasta dojeżdżamy chyba w niecałą godzinkę. Na 10 mamy umówiony helikopter, ale jesteśmy tam już przed 9.
@pawfazi wynegocjował nam cenę 90$ za osobę, dla naszej czwórki. @oskiboski postanowił posiedzieć na krześle i pooglądać mapę w zamian
;-)
Szybkie safety demo i lecimy. Z góry dopiero widać ogrom wodospadów. Szczelina ma 1700 m szerokości. Wąwozem mniej więcej w 1/3 od prawej strony biegnie granica. Po prawej jest Zambia, a po lewej Zimbabwe. Po zobaczeniu tego z góry, jednogłośnie zdecydowaliśmy, że wodospady obowiązkowo trzeba zobaczyć z obu stron i z góry.
Szczelina jest szeroka, ale krótka i tutaj widać jak woda się kotłuje. A jest pora sucha i mało wody...
Latamy dookoła, z jednej i z drugiej, helikopter przekracza sobie granicę w powietrzu. Pamiętam jak leciałem nad Iguassu po brazylijskiej stronie to wtedy leciał tylko z jednej.
Genialnie...
13 minut mija momentalnie, ale daje wystarczająco czasu by nacieszyć oko. Jak dla mnie obowiązkowy punkt.
Kierowca zabiera nas jeszcze do knajpy Lookout cafe, gdzie możemy w końcu zjeść śniadanie. Ceny w $ całkiem spore, ale za widoki też się płaci.
Idziemy piechotą do wejścia. Nagle zatrzymuje się samochód i mówi, że nie możemy iść, bo tam obok stoi słoń. Udało nam się na cichacza przemknąć, ale to trochę szok jak blisko miasta był. Po drodze jest spory targówek i targujemy się do upadłego by kupić maski, magnesy i inne pamiątki.
Czas na ostatni etap naszej wycieczki - wodospady po stronie Zimbabwe. Zaczynają się od mocnego uderzenia wody..., tutaj jest jej najwięcej. To Devil's cataract.
Możemy też podejść blisko do małpek.
I Devil's cataract z drugiej strony:
Punktów widokowych jest wiele i jest coraz ładniej:
A tu starałem się złapać trochę mgły wodnej. Oczywiście wszyscy mokrzy, tzn. ci co nie mieli kurtek lub płaszczy
No i dochodzimy do końca - tu jest najpiękniejszy widok na całe wodospady
Panoramka sklejona z 3 zdjęć w fotoszopie udowadnia, że Ziemia nie jest płaska
;-)
Jeszcze rzut oka w lewo i wracamy
Szybko wynegocjowaliśmy cenę 20$ na lotnisko. Pakujemy się do saloniku i spotykamy @pawel p
Opijamy udany wyjazd podwójnymi łiskaczami aż pani stwierdziła, że się skończyło
;-)
Powrocik całkiem udany, znowu przespałem prawie cały lot. We FRA się dzielimy - ja lecę prosto do WAW, a reszta przez CPH.
Chciałbym podziękować @meteorka2207, @hubski, @oskiboski i @pawfazi za wspaniałe towarzystwo. Czułem się jak na totalnie luźnych wakacjach w przepięknych widokowo miejscach, bezpiecznych, ze świetnym jedzeniem i bardzo przystępnych cenowo. Świetne miejsce by zabrać całą rodzinę na pierwszy wypad do Czarnej Afryki.Sony A7III + Sony 24-105/4 + Tamron 70-300. Nie wziąłem Sony 12-24/4, a przydałby się na wodospadach...@Szymon2020 ceny podawałem trochę w relacji. Po ostatnich wypadach trochę się boję liczyć ile wydaję na podróże
;-)marzecW Maun raczej nie ma co dłużej siedzieć, lepiej safari w Chobe@kuba0999 w obu przypadkach załatwialiśmy przez hotel. W Maun wcześniej, a w Kasane na miejscu.
Pierwsza fota była po prostu ładna .... ale dziesięć następnych wbiło mnie w fotel!!! O jak dobrze, że przecierasz mi kolejne szlaki w Afryce
;) Na przyszły rok wyprawa jak znalazł!
-- 14 Kwi 2024 07:30 -- Szymon2020 napisał:Świetne zdjęcia - zwłaszcza wodospadów
:D @cart ile tak z grubsza wyszło za wyjazd?Mi wyszło coś pomiędzy 4500 - 5000 pln jak liczyłam tuż po powrocie.Jednak trzeba wziąć pod uwagę efekt skali - wszędzie na miejscu poruszaliśmy się w piątkę, więc zwłaszcza koszty wycieczek i transportu się rozkładały, mieliśmy też dzięki temu dobrą pozycję negocjacyjną przy ugadywaniu wycieczek. -- 14 Kwi 2024 07:33 -- @cart bardzo w punkt relacja! A fotki mega.Dołączam się do podziękowań dla całej ekipy! To była moja "pierwsza Afryka" subsaharyjsna, nie licząć Zanzi, ale na pewno nie ostatnia!
@cart Nawet gdybym chciał napisać relację z tego wyjazdu, to po Twoich zdjęciach nie ośmieliłbym się wrzucać własnych. Po prostu rewelacja! A tak po ludzku to miło było poznać. Zatem do zobaczenia
:)
Cześć, Za 2 tygodnie tam będę. Planuję jak Wy zrobić Okavango i VFA, ale mam 2 dni więcej na miejscu. Czy uważacie, że lepiej przedłużyć pobyt w Maun, czy wybrać się z Kasane na safari do Chobe?Fotki są niesamowite, mam nadzieję, że uda mi się zrobić choć w połowie tak dobre
;)
Hej, świetna relacja! Czy możesz mi podesłać w PW namiary do przewodników w Maun i Kasane? Z kolegą @Bajerglowa94 ruszamy podobną trasą pod koniec sierpnia.
3h dość szybko mijają. Próbowałem robić zdjęcia ptakom, ale do tego to trzeba obiektyw 200-600, a nie mój, więc nic mi nie wyszło.
Wyszły z daleka te hipcie na starcie i mecie:
Wracamy trochę zawiedzeni, bo jednak po Moremi oczekiwaliśmy sporej ilości zwierząt, a tu małe rozczarowanie. Na pocieszenie, przez naszą drogę zaczęło przechodzić stado słoni. Ostatni chyba był szefu tego stada i dźwiękami i wachlaniem uszami dał nam do zrozumienia, że to on tutaj rządzi.
W Maun byliśmy po południu i postanowiliśmy jeszcze zobaczyć miasto. Nasza knajpa była zamknięta, szukaliśmy czegoś innego do zjedzenia, ale ciężko było znaleźć coś oprócz fast foodów. Samo Maun to zresztą masakra. W końcu wracamy się do hotelowej restauracji. Jest pusta, ale mówią, że całe menu dostępne. Nabraliśmy steków, które okazały się totalnie genialne.
Po długiej biesiadzie, w cenie po 8 pula za głowę wracamy do hotelu. Jutro rano wracamy samolotem do Kasane.Z Maun do Kasane wracamy tym razem ATR-72. Po przylocie nie ma żadnej taksówki, idziemy więc w stronę głównej drogi i udaje nam się zaraz za lotniskiem zatrzymać busika. Pakujemy się wszyscy i jedziemy do centrum. Szybkie jedzenie i jedziemy do naszego hostelu bo stamtąd będziemy mieli rejs popołudniowy po rzece Kuando.
Nasza łódka jest bardzo fajna, duża, ale ma tylko miejsca dla 8 pasażerów. Oprócz naszej piątki jest jeszcze dwójka miejscowych.
Rzeką biegnie granica i nawet przekraczamy ją kilkukrotnie i teoretycznie jesteśmy w Namibii. Kapitan jednak nie zbliżał się bardzo blisko brzegu namibijskiego, bo tamtędy pływała ich marynarka wodna. Widzieliśmy też hotel na rzece. Najważniejsze są jednak zwierzaki.
Zaczynamy od wężówki afrykańskiej, która suszy pióra po wodowaniu.
A potem płyniemy na słonie, których jest tu kilka na wyspie:
W końcu 3 słonie stwierdziły, że przeprawią się z wyspy na ląd. Brodzą w wodzie, co pokazuje, że jest ona całkiem płytka.
Słonie mają przednią zabawę...
A tak słoń oddycha pod wodą ;-)
W końcu jeden słoń stwierdził, że wlezie na drugiego, chociaż to były same samce...
Co było pod wodą to nie widzieliśmy, piąta noga słonia to nie dowód, że coś zaszło ;-)
Płyniemy dalej, w końcu jakieś hipcie:
Bawół w pełnej krasie. Nie widzieliśmy ich w Moremi.
Wracamy z drugiej strony wyspy i w końcu widzimy hipopotamy w pełnej krasie. Zbliża się wieczór, więc pora coś zjeść po siedzeniu cały dzień w wodzie...
A to marabut. Ptak, któremu kolana zginają się nie w tę stronę...
Jeszcze resztki zwierząt i wracamy
Wysadzają nas przy knajpie Old House. Tam spotykamy @thurin.cz z ekipą. Pomimo dość wysokich cen, jedzenie lekko rozczarowało, a szczególnie T-Bone steak, którego @pawfazi musiał zwrócić bo był taki żylasty.
Okavango za to smakuje jak zawsze dobrze. Wracamy taksówkami do hostelu, bo jutro rano powrót nad wodospady i punkt kulminacyjny wycieczki.Rano sprawnie się zbieramy i szef hostelu podrzuca nas pod granicę z Zimbabwe. Przekraczamy bezproblemowo. Po drugiej stronie mamy już umówionego kierowcę, którego numer krążył na forum. Umówiliśmy go dzień wcześniej za 80$ za podrzucenie do Victoria Falls.
Droga jest totalnie pusta, a po drodze widzieliśmy nawet słonie. Do miasta dojeżdżamy chyba w niecałą godzinkę. Na 10 mamy umówiony helikopter, ale jesteśmy tam już przed 9.
@pawfazi wynegocjował nam cenę 90$ za osobę, dla naszej czwórki. @oskiboski postanowił posiedzieć na krześle i pooglądać mapę w zamian ;-)
Szybkie safety demo i lecimy. Z góry dopiero widać ogrom wodospadów. Szczelina ma 1700 m szerokości. Wąwozem mniej więcej w 1/3 od prawej strony biegnie granica. Po prawej jest Zambia, a po lewej Zimbabwe.
Po zobaczeniu tego z góry, jednogłośnie zdecydowaliśmy, że wodospady obowiązkowo trzeba zobaczyć z obu stron i z góry.
Szczelina jest szeroka, ale krótka i tutaj widać jak woda się kotłuje. A jest pora sucha i mało wody...
Latamy dookoła, z jednej i z drugiej, helikopter przekracza sobie granicę w powietrzu. Pamiętam jak leciałem nad Iguassu po brazylijskiej stronie to wtedy leciał tylko z jednej.
Genialnie...
13 minut mija momentalnie, ale daje wystarczająco czasu by nacieszyć oko. Jak dla mnie obowiązkowy punkt.
Kierowca zabiera nas jeszcze do knajpy Lookout cafe, gdzie możemy w końcu zjeść śniadanie. Ceny w $ całkiem spore, ale za widoki też się płaci.
Idziemy piechotą do wejścia. Nagle zatrzymuje się samochód i mówi, że nie możemy iść, bo tam obok stoi słoń. Udało nam się na cichacza przemknąć, ale to trochę szok jak blisko miasta był.
Po drodze jest spory targówek i targujemy się do upadłego by kupić maski, magnesy i inne pamiątki.
Czas na ostatni etap naszej wycieczki - wodospady po stronie Zimbabwe. Zaczynają się od mocnego uderzenia wody..., tutaj jest jej najwięcej. To Devil's cataract.
Możemy też podejść blisko do małpek.
I Devil's cataract z drugiej strony:
Punktów widokowych jest wiele i jest coraz ładniej:
A tu starałem się złapać trochę mgły wodnej. Oczywiście wszyscy mokrzy, tzn. ci co nie mieli kurtek lub płaszczy
No i dochodzimy do końca - tu jest najpiękniejszy widok na całe wodospady
Panoramka sklejona z 3 zdjęć w fotoszopie udowadnia, że Ziemia nie jest płaska ;-)
Jeszcze rzut oka w lewo i wracamy
Szybko wynegocjowaliśmy cenę 20$ na lotnisko. Pakujemy się do saloniku i spotykamy @pawel p
Opijamy udany wyjazd podwójnymi łiskaczami aż pani stwierdziła, że się skończyło ;-)
Powrocik całkiem udany, znowu przespałem prawie cały lot. We FRA się dzielimy - ja lecę prosto do WAW, a reszta przez CPH.
Chciałbym podziękować @meteorka2207, @hubski, @oskiboski i @pawfazi za wspaniałe towarzystwo. Czułem się jak na totalnie luźnych wakacjach w przepięknych widokowo miejscach, bezpiecznych, ze świetnym jedzeniem i bardzo przystępnych cenowo. Świetne miejsce by zabrać całą rodzinę na pierwszy wypad do Czarnej Afryki.Sony A7III + Sony 24-105/4 + Tamron 70-300.
Nie wziąłem Sony 12-24/4, a przydałby się na wodospadach...@Szymon2020 ceny podawałem trochę w relacji.
Po ostatnich wypadach trochę się boję liczyć ile wydaję na podróże ;-)marzecW Maun raczej nie ma co dłużej siedzieć, lepiej safari w Chobe@kuba0999 w obu przypadkach załatwialiśmy przez hotel. W Maun wcześniej, a w Kasane na miejscu.