0
tunczaj 16 lutego 2024 21:26
hamilton.jpeg



kharand.jpeg



widok1.jpeg



Następnie na cel obieramy Rawanduz oraz wodospady Bekhal. To chyba najbardziej turystyczne miejsce, w tradycyjnym znaczeniu tego slowa. Odpuszczamy natomiast wjazd na okoliczną górkę kolejką linową. Na miejscu jest sporo lokalnych turystów, sklepów z pamiątkami i innej cepelii.


bekhal.jpeg



bekhal2.jpeg



bekhal3.jpeg



bekhal4.jpeg



Po dotarciu zawracamy na okoliczną górkę, aby pokontemplować widok na dolinę przy czaju oraz shishy. Małolaty prowadzący przydrożny barek nacięli nas mocno, bo chyba 15000 IQD za fajkę, gdzie taką samą kwotę płaciliśmy tylko w erbilskim klubie, a generalnie standardem była połowa lub nawet 1/3 tej ceny. Ale niech im będzie ;) Dla nas to nic, a oni mają święto.


rawanduz.jpeg



widok2.jpeg



rawanduz1.jpeg



Dochodzi już zmierzch, godzina 18. Mamy mniej więcej 6 godzin na powrót, w tym czas na obiad oraz zdanie samochodu na lotnisku. Wsiadamy więc do auta. Kręcimy zapłon. Nie odpala. Kręcimy dalej. Nic. Po chwili odpuszczamy, żeby nie rozładować akumulatora. Pojawia się stres. Czasu mamy wciąż dość sporo, ale sytuacja robi się nerwowa. Widząc, że nie odjeżdżamy, z budki wychodzi młodzież, żeby zobaczyć co się dzieje. Najstarszy z nich, na oko 14 lat, który mówił kilka słów po angielsku dzwoni po brata, właściciela przybytku, który zjawia się po kilku minutach. Próbuje odpalić sam, lecz jemu również nie wychodzi. Podejrzenie trafia na paliwo, które wcześniej zatankowaliśmy. To chyba pompa paliwowa. Cebula wraca w najmniej oczekiwanym momencie :)


rawanduz2.jpeg



Brat małolata dzwoni po mechanika, który również przyjeżdża prawie od razu, ale my czujemy, że mijają minuty, jeśli nie godziny. W międzyczasie zapada zmrok i kontaktujemy się z Gull, żeby zorganizować taksówkę do Erbilu jeśli nie uda się odpalić samochodu. Jednocześnie rozmawiamy z wypożyczalnią (a raczej rozmawiają nasi nowi Kurdyjscy znajomi), żeby wytłumaczyć co się stało.


rawanduz3.jpeg



rawANDUZmechanik.jpeg



Stuk puk. Samochód odpala. Uffff. Podjeżdżamy na najbliższą stację i tankujemy na włączonym silniku jedną kreskę lepszego paliwa. Kątem oka spoglądamy, że właściciel dał mechanikowi jakieś pieniądze, więc prosimy o wycenę przysługi. Za żadne skarby nie chce od nas przyjąć ani grosza, małolaty chyba się przyznały, że wcześniej nas nacięły na shishę i honor im teraz nie pozwala przyjąć pieniędzy. W ramach podziękowania wykupujemy dwie torby przekąsek z ich straganu. W całym tym głupim nieszczęściu szczeście w tym, że samochód nie chciał odpalić właśnie tam. Nawet nie chcę myśleć co by się działo, gdyby stało się to na dowolnym poboczu, na którym zatrzymywaliśmy się robić zdjęcia :P

Tak czy inaczej, z duszą na ramieniu ustawiamy w nawigacji Erbil. Do miasta mamy nieco ponad 2 godziny trasy. Ustalamy z wypożyczlanią, że spotkamy się na Iskan, zjemy coś, a stamtąd zabiorą nas już na lotnisko. Droga powrotna na szczęście przebiegła bez problemów, choć głównie w ciszy ;)

Iskan nie jest już tak żywa, jak w piątkowy wieczór, ale wciąż z każdej strony atakują nas kolory i zapachy. Wracamy w nasze ulubione miejsca i strzelamy ostatnie fotki.

last0.jpeg



last.jpeg



last2.jpeg



W jednej z budek zauważamy dość niestandardowe kebaby. Mamy jednak już dość wrażeń na dzień dzisiejszy więc baranie jądra zostawiamy na kolejny raz :)


last3.jpeg



Tuż przed północą podjeżdża ekipa z wypożyczalni, razem z menadżerem zmiany. Oczekiwaliśmy ostrej zjebki za naszą głupotę, ale wszystko odbywa się w przyjaznej atmosferze. Tłumaczą nam, że problemy z jakością paliwa są tutaj dość powszechne, dlatego należy zalewać tylko paliwo SUPER, żeby zminimalizować ryzyko. Na pewno nam to potrącą z depozytu, ale pal licho te 200 dolarów. Koszt biletu z Erbilu w jedną stronę do Warszawy na nastepny dzień wynosił 2500 zł z 2 przesiadkami, i na osobnych biletach więc to dość niski wymiar kary.

Idąc w kierunku samochodu na ulicy gaśnie światło. Jak widać, lokalni barberzy są do tego przyzwyczajeni ;)


blackout.jpeg



Na checkpoincie przed lotniskiem wysiadamy z samochodu w celu kontroli pojazdu, lecz zajmuje to dosłownie chwilę. W lotniskowym biurze wypożyczalni kolega odzyskuje zdeponowany wcześniej paszport i dopłacamy za zużyte w drodze powrotnej paliwo. Mamy spory zapas, około 3 godziny do odlotu. Kierujemy się w stronę autobusu kursującego pomiędzy terminalami.

Na właściwym terminalu są dwie kontrole bezpieczeństwa - pierwsza, przed stanowiskami odprawy i immigration oraz druga, przed skrzydłem z bramkami i ostatnią kawiarnią. Niestety na drugiej zaczął się cyrk. Jak się okazuje lotnisko w Erbilu ma swoje własne zasady co do bezpieczeństwa przedmiotów przewożonych w bagażu podręcznych. I w ten sposób, skonfiskowano nam tytoń do shishy z miasta (ten z bezcłówki już był ok, tygielek do kawy, szeroką gamę słodyczy, które kupiliśmy na prezenty, przyprawy, mini szklaneczki do herbaty oraz mydło syryjskie. Żeby było śmieszniej - nikomu nie przeszkodziła półitrowa butelka coli oraz zapalniczka.

Jeden z współtowarzyszy nie mógł się pogodzić z utratą części ekwipunku i braku logiki w stosowaniu zasad, ale po krótkiej awanturze i wezwaniu supervisora również odpuścił, choć walczył o te mydełka jak lew :D Okazalo sie rowniez ze nie wszystkie suweniry zostały pozabierane z naszych toreb i plecaków wiec tym bardziej security nalezy ocenic bezwglednie źle. Przed bramkami tknęło nas, że być może była to próba uzyskania łapówki, jednak później na stronie erbilskiego lotniska znalazłem broszurę, że faktycznie część z tych rzeczy widnieje jako zabroniona do przewożenia w bagażu podręcznym,


kontrola.jpeg



Nawet ten nieprzyjemny incydent na koniec podróży nie zaburzył naszej oceny irackiego Kurdystanu. Przyjeżdżając do Erbilu nie mieliśmy absolutnie żadnych oczekiwań, wiec siłą rzeczy każda przyjemność i miła sytuacja cieszyła podwójnie. A miłych, niespodziewanych sytuacji w ciągu tych intensywnych 3 dni zdarzyło się bardzo wiele.

PODSUMOWANIE

Kilka subiektywnych spostrzeżeń:
1. Bezpieczeństwo - nigdzie, nawet przez chwilę nie odczuwaliśmy dyskomfortu lub poczucia, że nie powinniśmy znajdować się w tym miejscu. Są to jednak odczucia mężczyzny. Na ulicach i w knajpach nie widać wiele kobiet. Społeczeństwo wygląda na mocno patriarchalne. Należy również pamiętać, że o ile ISIS nigdy nie zajęło Kurdystanu, tak wewnątrz regionu byli ich agenci, a niewielka część społeczeństwa mogła im sprzyjać.
2. Społeczeństwo - Kurdowie nie są tak otwarci jak np. Irańczycy, raczej nie zdarzyło się żebyśmy byli zaczepiani albo pokazywani palcem na ulicy. Dość łatwo wtopić się w tło. O ile sami nie inicjują kontaktu, tak podczas rozmowy często padają kurtuazyjne pytania o pochodzenie, zawód, wiek, rodzinę.
3. Zaplecze turystyczne - marne, praktycznie zerowe. Podczas naszej podróży nie spotkaliśmy żadnego zagranicznego turysty. W samym Erbilu jest jednak znacząca grupa ekspatów z szeroko pojętego Zachodu i z tego co słyszałem żyje im się dobrze. Zdecydowanie nie ma się również wrażenia, że sprzedający chce nas oszukać, zawyżyć cenę towaru lub należy się targować by uzyskać uczciwą cenę.
4. Język - znajomość języka angielskiego jest raczej słaba oprócz kilku podstawowych słów. Dobrze mieć przygotowany google translate.
5. Internet - korzystaliśmy z eSim Airalo - praktycznie wszędzie poza niektórymi odcinkami dróg pośrodku niczego lub terenów górskich mieliśmy lepszy lub gorszy zasięg
6. Ceny i płatności - dla zagranicznego turysty ceny są niskie. Jedzenie w knajpach jest tanie, pamiątki również. W Kurdystanie praktycznie nie ma podatków. Na miejscu niezbędna jest gotówka - raz, że w niewielu miejscach można płacić kartą; dwa, że wolnorynkowy kurs IQD/USD jest lepszy niż oficjalny.

Jeśli pojawią się jakieś pytania to chętnie odpowiem. Tyle ode mnie :)

Dodaj Komentarz

Komentarze (24)

piotrek-89 17 lutego 2024 17:08 Odpowiedz
najs! czekam na więcej relacji. lecimy za tydzień z tego samego promo, też na ekspresowy wyjazd
sudoku 17 lutego 2024 17:08 Odpowiedz
Szykuje mi się wypad do Kurdystanu za 2 miesiące, więc czekam na dalszy ciąg niecierpliwie.
jasiub 17 lutego 2024 17:08 Odpowiedz
Czekam na dalszy ciąg z niecierpliwością ... my też niedługo lecimy :)
sko1czek 17 lutego 2024 17:08 Odpowiedz
Kolejka za Wami się wydłuża. Lecimy Waszą trasą 15.03 małym forumowym gronie. Niezwykle przydatna relacja!
wtak 17 lutego 2024 23:08 Odpowiedz
Sądząc że zdjęcia, "smoking kills" nawet tam? ?
czarodziejka-bj 1 marca 2024 23:08 Odpowiedz
To raczej ciasto filo, a nie francuskie @Zeus, widzisz i nie grzmisz? ;)
zeus 1 marca 2024 23:08 Odpowiedz
Zeus na wakacjachAle tak to filo lub yufka (po turecku) lub warqa arabsku. Nie mam pojęcia jak jest po kurdyjsku
tunczaj 1 marca 2024 23:08 Odpowiedz
-- 01 Mar 2024 22:49 -- Tak, to właśnie ciasto filo! Wybaczcie ignorancję, jestem prostym człowiekiem. Jak mi dają i jest dobre, to jem ? -- 01 Mar 2024 22:49 -- Tak, to właśnie ciasto filo! Wybaczcie ignorancję, jestem prostym człowiekiem. Jak mi dają i jest dobre, to jem ?
jasiub 4 marca 2024 23:08 Odpowiedz
Bardzo fajna i przydatna relacja :) No i... faktycznie zakazana lista w typ PDF-ie jest chyba najbardziej imponującą jaką w życiu widziałem.
jasiub 18 marca 2024 23:08 Odpowiedz
Sorry za post pod postem, ale mały update do kontroli na lotnisku. Dziś security nie wykazało żadnej ponadstandardowej aktywności w stosunku do naszych bagażów. Mając na uwadze bogatą listę zakazów ograniczyliśmy zakupy, ale słodycze, mydełka, herbata nie wzbudziły żadnego zainteresowania :)
wtak 18 marca 2024 23:08 Odpowiedz
@jasiub przetarte szlaki przez rodaków-poprzedników ;)
tunczaj 18 marca 2024 23:08 Odpowiedz
@jasiub nam herbate udało się nam przewieźć (na całe szczęście, bo pyszna) ale miło czytać, że wam nic nie zabrali :)
sudoku 18 marca 2024 23:08 Odpowiedz
@tunczaj @jasiub Napiszcie może, co kupiliście i/lub co polecacie kupić.
jasiub 20 marca 2024 17:08 Odpowiedz
Słodycze - kandyzowane owoce, baklawy , sezamowe torciki - sklepów ze słodyczami jest bardzo dużo, wybór jest olbrzymi. Spory jest wybór mydełek, lokalnych perfum, choć tu nie znam się, ale kolega mówił, że jest dość drogo i nie opłaca się. Jeśli chodzi o pamiątki klasyczne - dostępność bardzo ograniczona do kilku stoisk przy cytadeli.
tunczaj 20 marca 2024 17:08 Odpowiedz
@Sudoku ciężko mi polecić coś konkretnego bo pamiątki z podróży to dosc subiektywne przedmioty :) natomiast herbata jest zdecydowanie warta polecenia. Mi akurat podpasowala z lawendą. Wybór jest przeogromny. Mydełka sysryjskie również są dość unikatowe, ale na przykładzie moim i @jasiub masz 50% szans że uda się je przewieźć :) nie nastawiał bym się na typowo turystyczną cepelię typu magnesy, koszulki lub torby z napisem Erbil albo I Love Kurdistan/Iraq - tego jest akurat bardzo mało, bo i kierunek niszowyTak naprawdę trzeba się przejść po targu przy cytadeli i organoleptycznie stwierdzić co się podoba a co mniej.
sko1czek 20 marca 2024 17:08 Odpowiedz
Zwykła, czarna herbata jest wspaniała i tania, nawet w sklepie "wolnocłowym" na lotnisku. Z powodu obaw o odebranie zakupów, jak w relacji kolegi @tunczaj, kupiłem dopiero na lotnisku, tuż przed ostatnią, tą najdokładniejszą kontrolą bezpieczeństwa. U sprzedawcy upewniłem się, że nie będzie problemu podczas kontroli. Sklepik jest naprzeciwko wejścia do stanowisk kontroli. Cena 5 USD za 450 g, pochodzenie- Sri lanka. Piszę o sklepie "wolnocłowym" w cudzysłowie, bo nikt nie skanował kart pokładowych przy zakupie. Podobało mi się, że w sklepie mają - poza Dilmahem - także herbaty, jakich nie widziałem nigdzie indziej. Wiadomo, że nie pochodzą z Kurdystanu, ale wyglądają oryginalnie i zacnie. Smak super, parzymy ją teraz w domu. Magnesy, jeśli ktoś poszukuje, widzieliśmy w kilku sklepach obok cytadeli, przy głównym placu. I nigdzie więcej!Lokalizacja: https://maps.app.goo.gl/dNGnbedncJs9ABsq5
sudoku 20 marca 2024 17:08 Odpowiedz
A pamiętacie może, czy orzechy (laskowe, pistacje) mają w dobrych cenach?
jasiub 20 marca 2024 23:08 Odpowiedz
@becek - Ty patrzyłeś po ile są pistacje i były chyba drogie ?
dywyndydyfar 15 kwietnia 2024 12:08 Odpowiedz
Kiedy znajomy wspomniał mi ostatnio, że planuje wyjechać do Iraku, to również w odpowiedzi poczęstowałem go tytułowym "debilem" ;) Za sprawą Twojej relacji (dobrze napisanej, swoją drogą!) zmieniam zdanie w tej kwestii.
becek 15 kwietnia 2024 17:08 Odpowiedz
tak, pistacje były w jakiejś chorej cenie
sudoku 15 kwietnia 2024 17:08 Odpowiedz
Dzięki. W sumie to ciekawe, bo niby tam rosną, a jednak.Pamiętam, że w Iranie też były droższe niż u nas. No cóż, może coś innego się znajdzie.
sudoku 23 kwietnia 2024 17:08 Odpowiedz
jasiub napisał:Sorry za post pod postem, ale mały update do kontroli na lotnisku. Dziś security nie wykazało żadnej ponadstandardowej aktywności w stosunku do naszych bagażów. Mając na uwadze bogatą listę zakazów ograniczyliśmy zakupy, ale słodycze, mydełka, herbata nie wzbudziły żadnego zainteresowania :)Mi również nic nie zabrali, a zdecydowałem się ostatecznie na zakupy na mieście. Miałem słodycze, herbatę, mydełko, coś z przypraw, chleb. A przechodziłem przez kontrolę bezpieczeństwa dwa razy, bo okazało się, że salonik jest przed nią, więc wróciłem i potem musiałem jeszcze raz przejść procedurę. Za pierwszym razem plecak poszedł na bok, ale gość przez chwilę coś pogmerał i oddał. Za drugim już w ogóle bez żadnych dodatkowych czynności, szybko i sprawnie.Może więc @tunczaj i jego ekipa czymś podpadli?
tunczaj 23 kwietnia 2024 17:08 Odpowiedz
my spokojni ludzie jesteśmy :) nigdy az do tej sytuacji nie zdazylo mi się, zeby security zabralo mi cokolwiek z bagazu.na stronce lotniska w zakladce prohibited items jest zresztą prezentacja jakich przedmiotów teoretycznie nie mozna przewozic w bagazu podrecznymhttps://www.eia.krd/english/airport-gui ... strictionsproblem raczej tkwi w egzekucji tych dosc irracjonalnych przepisow ;) wyglada na to ze źle trafiliśmy, a regułą jest jednak zdrowy rozsądek kontrolerówpost scriptum do relacji:dzisiaj wypozyczalnia zwolniła blokadę na karcie kredytowej. za prawdopodobne uszkodzenie pompy paliwowej, wymianę paliwa i 2 przejażdżki na lotnisko skasowali nas tylko 80 dolarów. wymiar kary w pełni akceptowalny, mogę zatem z czystym sumieniem polecić Advantage :)
sudoku 24 kwietnia 2024 17:08 Odpowiedz
tunczaj napisał:Kolejnym celem jest Duhok, a konkretnie jeden jego punkt - Shahed Cafe.Kawiarnia poświęcona jest kurdyjskim bojownikom poległym podczas wojny z państwem islamskim. Otwarto ją w 2015 roku podczas szczytu walk z tym tworem, a w czajownia była często i gęsto odwiedzana przez żołnierzy Peszmergi. Niestety, cześć z nich uwieczniona jest na pamiątkowych zdjęciach stanowiących dekorację knajpy. Choć słowo dekoracja, może nie jest w tym przypadku najwłaściwsze. Na ścianach zawieszone są również pojedyncze pamiątki po zmarłych obrońcach Kurdystanu. Lokal wygląda na bardzo popularny wśród miejscowych.Jadłem tam śniadanie - taki zestaw dla 2 osób (w zasadzie nie do przejedzenia) za 8 k IQD, czyli powiedzmy 5 i pół USD: