Ostatnim punktem dzisiejszego programu był Samuel H. Bordman State Scenic Corridor, dla którego w sumie przyjechałem aż tutaj, gdyż jest uznawany za najpiękniejszy odcinek wybrzeża. I trzeba przyznać, że jest nieźle. Te niecałe 20km obfitują w atrakcje. Ja zatrzymałem się tylko 3 razy a chciałem więcej.
Miałem nadzieję na ciekawe zdjęcia zachodu słońca, ale słońce się nie pokazało a jak wjechałem do Kalifornii to zaczął padać deszcz. Pierwszy raz odkąd tu jestem. " Przecież nigdy deszcz nie pada w Kalifornii"... Przestaję wierzyć słowom piosenek, co oznacza, że nie wszystko się może zdarzyć. Ja do końca nie wiem co zdarzy się jutro. Na noc zostaje w Crescent City a gdy wracałem z kolacji do hotelu, słyszałem odgłosy lwów morskich. Myślicie, że jeżdżą za mną?
To jeszcze ciekawostka, żeby nie było nudno. Oregon ma ponad tysiąc winiarni i ponad 300 browarów. Na razie te moje ciekawostki są typowo "używkowe". Obiecuję, że kolejna będzie z innego działu.Mam już dość wybrzeża. Ile można oglądać skały wystające z wody. Wstaję jak zwykle przed świtem. Hotel mam tuż przy przystani, więc wybieram się na spacer. Jest pusto a male rybackie miasteczka zawsze działają na mnie uspokajająco. Jest w nich jakąś magia. Lwy morskie dawały znać ,że są w poblizu i widziałem też dwie foki.
Wybrałem Crescent City na nocleg, bo było tanio i z dobrymi opiniami. Dopiero pozniej odkryłem, że w pobliżu jest Jedediah Smith Redwood State Park, gdzie można zobaczyć sekwoje. Mam mało czasu, ale okazuje się, że istnieje trasa w sam raz dla mnie. Kilka kilometrów po niezbyt wymagającej drodze w lesie. Spoko, ja już i tak po amerykańsku, więc nie będę chodził do lasu, skoro można pojechać. Było naprawdę ciekawie. Nie są to największe okazy, ale pustka, cisza, wysokie drzewa i wielkie paprocie spowodowały, że czekalem już tylko na dinozaury.
Do kolejnego celu na mojej trasie musiałem jechać ponad 4 godziny. Po drodze widać było skutki pożarów, które nie oszczędzają tej części Stanów i z tego powodu jeden odcinek był pilotowany przez samochód straży leśnej. Jezioro Kraterowe jest najgłębsze w USA - prawie 600m. Pisał o nim w swej relacji @hiszpan . Co ciekawe, to jedyny park narodowy w Oregonie. Samo jezioro, jak i okolica niezmiernie ciekawe i fotogeniczne. Z pewnością można spędzić tam sporo czasu, jeśli ktoś nim dysponuje. Dookoła prowadzi droga, ale obecnie nie można całkowicie jej przejechać, gdyż część wschodniej trasy jest remontowana. Zresztą, ta część drogi i tak jest zwykle zamykana w październiku (jeśli spadnie dużo śniegu) lub najpóźniej 1 listopada. Pogoda trafiła mi się wyśmienita. W tej części stanu, w zimie spada nawet 15m śniegu.
Potem jadę jeszcze nad Diamond Lake a cały czas towarzyszy mi widok wulkanu Mt. Thielsen.
Kiedy myślałem,że nie uda się dziś zrobić ładnego zdjęcia zachodu słońca, w lusterku zobaczyłem to.
Zmęczyła mnie dzisiejsza podróż. Dużo jeżdżenia, mało przystanków po drodze, ale w sumie po to tu przyjechałem. Mogę być pierwszą osobą, która schudnie w Stanach, gdyż nie chcąc tracić czasu, żywię się tylko wieczorem, jak jakiś drapieżnik. W dzień tylko kofeina.
Znów nie udało mi się dojechać na miejsce przed zmrokiem. Po zameldowaniu jak zwykle od razu udałem się do najbliższego baru. Był dość ciekawy: barmanka w szlafroku, z irokezem i podbitym okiem. Poprosiłem o hasło do Wi-Fi. Było głośno więc nie zrozumiałem. Poprosiłem o powtórzenie. Ona: Loiterer. Like you. Zadziałało.
A, jeszcze trzy ważne rzeczy:
- prawie potrąciłem jelenia, ale chyba zobaczył, że za kierownicą siedzi Polak i zawrócił. Od tej pory jeżdżę ostrożniej. Zresztą , wszechobecne znaki z wizerunkami zwierzyny, nie zachęcają do szybkiej jazdy. - skończyła mi się pasta do zębów i teraz nie wiem, kupować na jeden dzień? - w hotelowej lodówce w Crescent City zostawiłem 3 piwa, wiec jak ktoś jest w pobliżu, to proszę o kontakt.
I obiecana ciekawostka z Oregonu, nie związana z używkami: w Portland jest najwięcej klubów ze striptizem na mieszkańca niż w jakimkolwiek innym mieście w kraju.
PS. Bend w ogóle wydaje się dość ciekawe. Wszędzie pachnie trawą, mają jedną z najlepszych relacji liczba browarów na mieszkańca i ogólnie panuje tu taki wyluzowany, alternatywny klimat. Gdybym miał ze 20 lat mniej, zastanowilbym się, czy by tu nie zamieszkać. Aaa i mają najlepsze krążki cebulowe jakie jadłem.Pojechałem na śniadanie a później pospacerowałem w Parku Drake. Wschodzące słońce oświetlało okoliczne drzewa, dookoła biegały wiewiórki. Cóż, nie tylko rybackie miasteczka mają swój klimat o poranku. Nic to, trzeba jechać dalej.
Moim pierwszym przystankiem miało być Thrillium Lake. Po drodze zauważyłem jednak znaki kierujące w stronę Smith Rock State Park, więc postanowiłem, że zawitam tam na chwilę. Park jest mekką wspinaczy i po liczbie samochodów na parkingu można było stwierdzić, że jest bardzo popularny. Ja chciałem tylko zrobić kilka zdjęć, nie miałem przecież czasu na więcej. Miła pani strażniczka zostawiła za wycieraczka kartkę, że nie zapłaciłem za wjazd, jednak po tłumaczeniu, że ja tylko na chwilę, zaniechała czynności służbowych. Sam park z oddali wyglądał naprawdę ciekawie, dużo lepiej niż prezentuje się na moich zdjęciach.
W okolicy byle też wyjątkowy oblegany festiwal dyni.
Jechałem głównie droga nr 26, bardzo malownicza, częściowo prowadząca przez indiański rezerwat Warm Springs. W oddali majaczyły góry. Co ciekawe, właściwie przez całą trasę nie można było pojechać w ich stronę, droga wiodła cały czas prosto.
Jechało się nieźle i nawet udało mi się znalezc radio. które nie emitowało w kółko piosenek o Jezusie. Pojawiła się nawet piosenka mojego ulubieńca - Toma Waitsa.
Do Thrillium Lake dojechalem bez problemu. Na miejscu okazało się, że tam gdzie zwykle jest Mt. Hood, dziś są chmury i mgła.
Skoro góra nie chciała przyjść do igore, to igore przyszedl do góry i pojechał w stronę Timberline Lodge. Tu byłem ponad chmurami i mglą, mając tuż przed sobą Mt. Hood. Miejsce jest bardzo popularne, między innymi dlatego, że hotel zagrał jedną z głównych ról w Lśnieniu Kubricka. Tu też spada w zimie ok. 15m śniegu.
Z 2 piętra mojego hotelu Warszawa nie prezentuje się zachęcająco. Podobnie jak wczorajsza lotowska Putka, która będzie moim dzisiejszym śniadaniem. Cóż, zjem coś w Saloniku. Fast track na stołecznym lotnisku jest zdecydowanie bardziej zatłoczony od krakowskiego i nie jestem pewien, czy nie przeszedłbym szybciej przez standardową kontrolę . Żeby nie było nudno będę Wam serwował ciekawostki o Oregonie. Pierwsza z nich: Oregon był pierwszym stanem, który zdekryminalizował marihuanę w 1973 roku i jednym z pierwszych stanów, który zalegalizował marihuanę rekreacyjną w 2014 roku. Czytałem ostatnio, że mają ogromne nadwyżki towaru, ceny spadły a popyt z czasów pandemii na razie nie wraca. Ludzie wolą aktywność na świeżym powietrzu od palenia zielska w domach. Nie mnie osądzać, która z tych opcji jest wartościowsza.
Nie mogę się doczekać Twoich fotek z Oregonu, koniecznie zatrzymaj się w Bend w High Desert Museum, przejechałem Oregon w zeszłym roku (jest moja relacja w odpowiednim dziale z całego Pacific Northwest)
Super relacja i świetne zdjęcia. No i plus za Toma Waitsa
:)Oregon i Portland jakoś zawsze będą na mojej liście z uwagi na TrailsBlazers, którym kibicowałem od bardzo dawna, mam nadzieję, że kiedyś się uda zajechać..
hiszpan napisał:Czyli - kiedyś Oregon trzeba powtórzyć!Też jestem tego zdania. Z drugiej strony będąc tam, miałem świadomość, że jest tyle miejsc do których chce jeszcze dotrzeć, że na Oregon może już nie być czasu. Głównie stąd to gonienie. Zresztą,od paru lat wszystkie moje samotne podróże mniej więcej tak wyglądają. Z kolei podczas rodzinnych wyjazdów siedzę głównie na plaży i nie wiem co ze sobą zrobić [emoji2]
Jeszcze podsumowanie milowe. Wpadło prawie 24k aviosów i udało się uzyskać całkowicie mi niepotrzebny status Iberia Plata. Byłoby trochę więcej, gdybym nie odpuścił ostatniego lotu. Za bilet zapłaciłem ok. 2.5k co uważam za rozsądną cenę. [emoji6]
Ostatnim punktem dzisiejszego programu był Samuel H. Bordman State Scenic Corridor, dla którego w sumie przyjechałem aż tutaj, gdyż jest uznawany za najpiękniejszy odcinek wybrzeża. I trzeba przyznać, że jest nieźle. Te niecałe 20km obfitują w atrakcje. Ja zatrzymałem się tylko 3 razy a chciałem więcej.
Miałem nadzieję na ciekawe zdjęcia zachodu słońca, ale słońce się nie pokazało a jak wjechałem do Kalifornii to zaczął padać deszcz. Pierwszy raz odkąd tu jestem. " Przecież nigdy deszcz nie pada w Kalifornii"... Przestaję wierzyć słowom piosenek, co oznacza, że nie wszystko się może zdarzyć. Ja do końca nie wiem co zdarzy się jutro. Na noc zostaje w Crescent City a gdy wracałem z kolacji do hotelu, słyszałem odgłosy lwów morskich. Myślicie, że jeżdżą za mną?
To jeszcze ciekawostka, żeby nie było nudno. Oregon ma ponad tysiąc winiarni i ponad 300 browarów. Na razie te moje ciekawostki są typowo "używkowe". Obiecuję, że kolejna będzie z innego działu.Mam już dość wybrzeża. Ile można oglądać skały wystające z wody.
Wstaję jak zwykle przed świtem. Hotel mam tuż przy przystani, więc wybieram się na spacer. Jest pusto a male rybackie miasteczka zawsze działają na mnie uspokajająco. Jest w nich jakąś magia. Lwy morskie dawały znać ,że są w poblizu i widziałem też dwie foki.
Wybrałem Crescent City na nocleg, bo było tanio i z dobrymi opiniami. Dopiero pozniej odkryłem, że w pobliżu jest Jedediah Smith Redwood State Park, gdzie można zobaczyć sekwoje. Mam mało czasu, ale okazuje się, że istnieje trasa w sam raz dla mnie. Kilka kilometrów po niezbyt wymagającej drodze w lesie. Spoko, ja już i tak po amerykańsku, więc nie będę chodził do lasu, skoro można pojechać. Było naprawdę ciekawie. Nie są to największe okazy, ale pustka, cisza, wysokie drzewa i wielkie paprocie spowodowały, że czekalem już tylko na dinozaury.
Do kolejnego celu na mojej trasie musiałem jechać ponad 4 godziny. Po drodze widać było skutki pożarów, które nie oszczędzają tej części Stanów i z tego powodu jeden odcinek był pilotowany przez samochód straży leśnej.
Jezioro Kraterowe jest najgłębsze w USA - prawie 600m. Pisał o nim w swej relacji @hiszpan . Co ciekawe, to jedyny park narodowy w Oregonie.
Samo jezioro, jak i okolica niezmiernie ciekawe i fotogeniczne. Z pewnością można spędzić tam sporo czasu, jeśli ktoś nim dysponuje. Dookoła prowadzi droga, ale obecnie nie można całkowicie jej przejechać, gdyż część wschodniej trasy jest remontowana. Zresztą, ta część drogi i tak jest zwykle zamykana w październiku (jeśli spadnie dużo śniegu) lub najpóźniej 1 listopada. Pogoda trafiła mi się wyśmienita. W tej części stanu, w zimie spada nawet 15m śniegu.
Potem jadę jeszcze nad Diamond Lake a cały czas towarzyszy mi widok wulkanu Mt. Thielsen.
Kiedy myślałem,że nie uda się dziś zrobić ładnego zdjęcia zachodu słońca, w lusterku zobaczyłem to.
Zmęczyła mnie dzisiejsza podróż. Dużo jeżdżenia, mało przystanków po drodze, ale w sumie po to tu przyjechałem. Mogę być pierwszą osobą, która schudnie w Stanach, gdyż nie chcąc tracić czasu, żywię się tylko wieczorem, jak jakiś drapieżnik. W dzień tylko kofeina.
Znów nie udało mi się dojechać na miejsce przed zmrokiem. Po zameldowaniu jak zwykle od razu udałem się do najbliższego baru. Był dość ciekawy: barmanka w szlafroku, z irokezem i podbitym okiem. Poprosiłem o hasło do Wi-Fi. Było głośno więc nie zrozumiałem. Poprosiłem o powtórzenie. Ona: Loiterer. Like you. Zadziałało.
A, jeszcze trzy ważne rzeczy:
- prawie potrąciłem jelenia, ale chyba zobaczył, że za kierownicą siedzi Polak i zawrócił. Od tej pory jeżdżę ostrożniej. Zresztą , wszechobecne znaki z wizerunkami zwierzyny, nie zachęcają do szybkiej jazdy.
- skończyła mi się pasta do zębów i teraz nie wiem, kupować na jeden dzień?
- w hotelowej lodówce w Crescent City zostawiłem 3 piwa, wiec jak ktoś jest w pobliżu, to proszę o kontakt.
I obiecana ciekawostka z Oregonu, nie związana z używkami: w Portland jest najwięcej klubów ze striptizem na mieszkańca niż w jakimkolwiek innym mieście w kraju.
PS. Bend w ogóle wydaje się dość ciekawe. Wszędzie pachnie trawą, mają jedną z najlepszych relacji liczba browarów na mieszkańca i ogólnie panuje tu taki wyluzowany, alternatywny klimat. Gdybym miał ze 20 lat mniej, zastanowilbym się, czy by tu nie zamieszkać. Aaa i mają najlepsze krążki cebulowe jakie jadłem.Pojechałem na śniadanie a później pospacerowałem w Parku Drake. Wschodzące słońce oświetlało okoliczne drzewa, dookoła biegały wiewiórki. Cóż, nie tylko rybackie miasteczka mają swój klimat o poranku. Nic to, trzeba jechać dalej.
W okolicy byle też wyjątkowy oblegany festiwal dyni.
Jechałem głównie droga nr 26, bardzo malownicza, częściowo prowadząca przez indiański rezerwat Warm Springs. W oddali majaczyły góry. Co ciekawe, właściwie przez całą trasę nie można było pojechać w ich stronę, droga wiodła cały czas prosto.
Jechało się nieźle i nawet udało mi się znalezc radio. które nie emitowało w kółko piosenek o Jezusie. Pojawiła się nawet piosenka mojego ulubieńca - Toma Waitsa.
Do Thrillium Lake dojechalem bez problemu. Na miejscu okazało się, że tam gdzie zwykle jest Mt. Hood, dziś są chmury i mgła.
Skoro góra nie chciała przyjść do igore, to igore przyszedl do góry i pojechał w stronę Timberline Lodge. Tu byłem ponad chmurami i mglą, mając tuż przed sobą Mt. Hood. Miejsce jest bardzo popularne, między innymi dlatego, że hotel zagrał jedną z głównych ról w Lśnieniu Kubricka. Tu też spada w zimie ok. 15m śniegu.