Plac, przypomina trochę Mały Rynek w Krakowie. Dookoła budynki a po środku skupisko produktów oraz pamiątek/dupereli.
Każda droga z placu, jest targiem na coś innego, np ulica warzywna, ulica ubrań, ulica przypraw lub ulica kuchennych produktów i etc.
I najważniejsze chyba stoisko. Stoisko daktyli. Khalil nam opowiadał, że M’Zab może się pochwalić najlepszymi daktylami w regionie. Ułożenie miast i oaz doprowadziło że można tu znaleźć AŻ 80 odmian daktyli. W zależności od jak twardych do jak miękkich, od mało słodkich do bardzo słodkich. I tak stajemy w jednym stanowisku, gdzie mamy degustację ich, gdzie po chwile przechodzi przechodzień, kupuje opakowanie kg daktyli i wręcza nam to jako prezent mówiąc: Welcome to Algeria. Kawał świata zwiedziłem, ale coś takiego jeszcze nie widziałem. Ponownie jest nam bardzo miło, próbujemy odmówić ale nic nie daje. Ale za to kupujemy po 6 lub 7 kg daktyli (kilo to 200 DZD)
Potem, ulica warzywna/mięsna/rybna/owocowa gdzie polecam spróbować i kupić grillowane oliwki w sosie harissa lub w cytrynie i pietruszce. Po prostu niebo w gębie.
Obiadek, na zdjęciu zupa Chorba frik, to tradycyjna zupa przygotowywana w Algierii, przyrządzana z jagnięciny, warzyw i lokalnej pszenicy, znanej frik oraz burek, naleśnik nadziewany ziemniaki i serem.
Na “sjestę” wracamy do hotelu, jako że jest zbyt gorąco na zwiedzanie.Ghardaja/Taγerdayt/غرداية - Część druga
Po odpoczynku w hotelu, ponownie nasz przewodnik zabierze nas na kolejny punkt zwiedzania.
Kolejne miasto, z kolebki 5 wiosek Ghardaii, Beni Isguen. Tak samo jak w innych, zwiedzanie można się odbić jedynie przy lokalnym przewodnikiem. Dostajemy pana Mahometa, osoby z perfekcyjnym angielskim.
Rozpoczęcie opowiadania, odbywa się na głównym placu Targowym.
Ponownie jak w innych wioskach, tu także rządzi hierarchia starszyzny oraz także klany rodzinne. Kiedy muszą są razem, ale jak nie, to wtedy każdy robi swoje. Oczywiście skupisko ich, to główny plac z studnią gdzie każdy klan, ma swoje miejsce do posiedzenia.
Miasto także jest zbudowane na wzgórzu, gdzie wszystkie drogi prowadzą do głównego minaretu, otwartego dla gości, kiedy nie odbywa się modlitwa.
Wycieczka kończy w muzeum poświęcone ludności Berberskiej, co ciekawe w dawnym budynku - więzienie francuskiej żandarmerii.
Ostatnim punktem tego dnia, to jedno z najnowszych miast, Tafilalt, uważane za najbardziej przyjazne eko-miasto. Miasto zostało zbudowane w 1997, kiedy Ahmed Nouh, kupił 22-hektarów, w celach zbudowania miasta przyjaznego cenowo dla mieszkańców.
Pierwsze przydziały mieszkań miały miejsce w 2000 roku. Projekt miał na celu rozwiązanie kryzysu mieszkaniowego, dotykającego przede wszystkim zubożałe i młode populacje pozbawione dostępu do przystępnych cenowo mieszkań. Pierwszeństwo przyznano rodzinom, a także kobietom z dziećmi na utrzymaniu lub rodzicom.
W 2013 miasto miało 6000 mieszkańców a obecnie sięga prawie do 10000. Całe miasto zostało zbudowane tak samo jak dawne miasta Ghardaii, czyli małe ale wysokie domki, i do dziś jest to idealny przykład socjalizmu. Koszt jednego mieszkania 70m (3 piętra) to 4500 EUR (najnizsza krajowa to 200 EUR) a dom można już kupić mając 20% wkładu własnego. ALE jest jeden mały haczyk. Żeby tam zamieszkać trzeba być berberem z Ghardaii lub mieć żonę/męża z tego regionu.
Trzeba przyznać ze miasto robi ogromne wrażenie. Zarówno czystości oraz otwartości z szerokimi ulicami.
Wieczór konczy się kolacją i powrotem do noclegu.
Sahara / صحراء
Jeden z najważniejszych pkt dla moich znajomych, bo dla nich pierwszy kontakt z Saharą. Więć dziś bardziej będzie fotorelacja, bo większość czasu spędziliśmy na pustynii.
Po śniadaniu przewodnik przygarnia nas, kierujemy się na południe, korzystając słynnej drogi Trans-Sahara Highway (TAH 2) łącząca Algier z Lagosem. Ponad połowy tej drogi (Route nationale 1), znajduje się w Algierii (prawie 2300 km) i przejeżdża przez pustynią Sahary, az do przejscia granicznego In Guezzam z Nigrem.
A trakcje podróży, obok pustyni w aucie leci słynny zespół berberski Tinariwen / ⵜⵏⵔⵓⵏ.
Pierwszy postój, Oaza / Centrum Atrakcji, Sebseb/سبسب.
Widać że całe miejsce jest przeznaczone pod turystyką, z takimi opcjami wypożyczenia quadów lub wielbłądów na spacer po wydmach.
Niestety to nie moje klimaty, ale znajomym się spodobała ta opcja, więc czas spędzam popijając herbatę z przewodnikiem i gadając o religiach lub historii Algierii.
Po herbatce, ponad godziny gadania, pakujemy się ponownie do auta, kierujemy się do Mansoury, gdzie czeka na nas obiad, odpoczynek oraz w aucie leci kolejna gwiazda Algierii, Khaled
W Mansourze, właściciel auberge wita nas lokalnymi daktylami oraz mlekiem i zaprasza do środka.
A na obiadek, potrawka z mięsa wielbłąda z kuskusem!
I siesta, jako że przy obecnych temperaturach, dużo nie można zwiedzić.
Koło 16 kierujemy się na pobliskie wydmy, żeby mieć okazję zobaczyć zachód słońca nad Saharą.
Powiem szczerze, ładniejsze wydmy oraz pustynię widziałem rok wcześniej na Mauretanii. Ale i tak jest ładnie.
I zachód słońca wynagradza wszystko!
Po tym wszystkim wracamy wieczorem do Ghardaii, gdzie zegnamy się z naszym przewodnikiem po kolacji i kierujemy się do spania, bo rano czeka nas lot do Algieru.Miasto Mostów Konstantyna / قسنطينة
Niestety nie trafiliśmy w dniu, kiedy leci się direct z Ghardaii do Konstantyny, jedynie z przesiadką, a jeszcze gorzej ze to porannym - porannym lotem, o 08:15.
Olaliśmy śniadanie, bo po pierwsze to w hotelu, nie było warte tej ceny/czasu a liczyliśmy na poczęstunek na pokładzie Air Algerie. I to był mega błąd…
Jak to w Ghardaii, transfer do lotniska także przy asyście policji (po raz ostatni mogliśmy się poczuć jako VIP) i tak 90 minut przed lotem jesteśmy pod terminala.
Terminal przypomina tych z greckich wysp, chociaż to spory minus bo nie ma żadnej kawiarni w środku więc nie ma co liczyć na kawę czy ciastko na śniadanie.
Check in szybki, kontrola bezpieczeństwa także, szybkie pytanie z którego hotelu i już jesteśmy na airside. Z nudów patrzyliśmy na pasażerów, zgadując z skąd są, bo jakimś dziwnym trafem ponad połowa paxów, to nie byli Algierczycy. Największa grupa, to wycieczka z turkami i potem, klasycznie, grupa francuzów.
Boarding spokojny, kolejna kontrola bagażu i pokazywania który z rejestrowanego jest nasz, i wchodzimy na pokład wysłużonego ATRa.
Niestety, jak pisałem, był błędem ze tego tragicznego śniadania nie zjedliśmy w hotelu, bo w tym locie nie było żadnego serwisu, oprócz szklanki wody. No nić, przesiadka 90 minut w ALG, to tam zjemy co nie co. To był kolejny błąd…
Lądujemy o czasie w ALG i myślimy że po wylądowaniu wjedziemy na strefie transit i będzie git. Ale jednak nie. Po wylądowaniu, kontrola bezpieczeństwa żeby przejść do odbioru bagażu i trzeba przejść wszystko od początku co mieliśmy do Ghardaii: wypełnienie kwitku, kontrola bezpieczeństwa. No i niestety całość nam zajęła prawie 1h, co skutkowało ze ledwo co weszliśmy na airside i już nas szukali do samolotu. No nić, zjemy w Konstantynie, nie mamy innego wyjścia.
Ponownie stary/zasłużony ATR, znów ten sam serwis, czyli szklanka wody, i znowu huk/wibracje ATRa. Ale to ma swój urok!
Ponownie o czasie lądujemy w mieście mostów, odbieramy bagaże i jedziemy transferem do naszego mieszkania.
Niestety, dopiero w trakcje jazdy, dotarło do mnie, ze zrobiłem mały błąd z rezerwacją. Nie zauważyłem/sprawdziłem ze nasz nocleg w Nouvelle Ville, Constantine z Konstantyna ma tyle wspólnego, jakby turysta klepnął nocleg w Skawinie w celach zwiedzania Krakowa, czyli odległość prawie 20km.
Już drogi powrotnej nie ma, więc zostawiamy bety w mieszkaniu, jemy obiad w pobliskiej galerii i kierujemy się do miasta Konstantyny.
Konstantyna, to trzecie co do wielkości miasto w Algierii i uważane za jedno z najstarszych na świecie. To tutaj znajdowała się stolica dawnego królestwa Numidii, aż do 25 roku p.n.e. kiedy została włączona do Imperium Rzymskiego. Miasto zmienia wtedy nazwę na Cirta i dopiero później zmieniają na Konstantynę, ku części Cesarza Konstantyna Wielkiego.
Konstantyna położona jest na płaskowyżu na wysokości 640 metrów nad poziomem morza. Miasto otoczone jest głębokim wąwozem i na około płynie rzeka Rhumel. Dlatego miasto jest połączone 7 mostami które łącze “Stare Miasto” z Nowym nad wąwozem.
Kierowca nas zostawia pod Novotelem i zaczynamy zwiedzać miasto. Przypomina chaotyczne arabskie miasto, z krzykami, trąbieniem i produktami na lewo i na prawo. I na końcu piękny widok na pierwszy z mostów które widzimy: Mostem Mellaha Slimanego
Na tle kamienny most Sidi Rached a w tyle nowoczesny Salah Bey
@abelincoln wiem, miało być live, ale padł monitor w lapku i był w serwisie ;/Co do innych tematów, nie każdy lubi czytać relacji, i woli mieć to na szybko/gotowe, więć pomagam. A temat Algierii przez lata była "zaniedbany" i zakurzony ;(Ale dziś wracam do pisania relacji
:)
Byłem zielony o Algierii. Zarówno turystycznie oraz historycznie. Coś tam świtało mi o Wojnę o niepodległość, coś o czarnych czasach i Boutefice. No jak wiadomo, historia w szkole się kończy max do drugiej wojny światowej. Dopiero po zakupach biletów zacząłem się interesować tym, i oczywiście do pomocy przyszedł Wydawnictwo Czarne i książka pani Ludwiki Włodek - Gorsze dzieci Republiki - O Algierczykach we Francji (link do ksiązki: https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/g ... -republiki) Tam pierwszy raz spotkałem twierdzenie Pied-noir, o traktowaniu francuzów w algierii (i vice verca) przed - w trakcie - po wojnie o niepodległość oraz o zbrodniach jakich francuzy doprowadzili tam. No i kontakt z akronimami które spotkałem w Algierii: FLN (Front de Libération Nationale / Front Wyzwolenia Narodowego)OAS (Organisation de l’Armée Secrète / Organizacja Tajnej Armii)Więcej jednak się dowiedziałem przy pomocy podcastów Za Rubieżą:Dlaczego Francja podbiła Algierię?https://open.spotify.com/episode/5wd0EeolKX29MTqKXSsFSyoraz Wojna Algierska, jak francja straciła swoje Kresyhttps://open.spotify.com/episode/0BdZkHfsKaeadvRICsC01tTam zrozumiałem, co francuzi doprowadzili tam i czemu dziś temat Algierii i wojny to temat tabu przy wielu francuzach którzy brali udział w wojnie lub mieli kogoś tam. Warto także wspomnieć o kultowym/słynnym filmie: Bitwa o Algier, który został nakręcony w 1966, 11 lat po słynnej bitwie w stolicy kraju, jednym z licznych które odbyły się między 54 i 62, nakręcony przez słynnego włoskiego reżysera Gillo Pontecorvo z muzyką Enniego Morricone. Cały film można znaleźć na youtube https://youtu.be/zpn4Htfrv88Oraz polskimi napisami https://www.cda.pl/video/631409078I tyle na wstęp. W weekend wracamy z akcją, bo muszę fotki przerobić
@Zeus byliśmy na kolacji w tej samej pizzerii i jedliśmy tą samą pizzę i również uznaliśmy, że nie był to trafny wybór
;) Nam się wczoraj zupełnie przypadkowo udało znaleźć sklep z pamiątkami w Konstantynie.
Ghardaia
Plac, przypomina trochę Mały Rynek w Krakowie. Dookoła budynki a po środku skupisko produktów oraz pamiątek/dupereli.
Każda droga z placu, jest targiem na coś innego, np ulica warzywna, ulica ubrań, ulica przypraw lub ulica kuchennych produktów i etc.
I najważniejsze chyba stoisko. Stoisko daktyli. Khalil nam opowiadał, że M’Zab może się pochwalić najlepszymi daktylami w regionie. Ułożenie miast i oaz doprowadziło że można tu znaleźć AŻ 80 odmian daktyli. W zależności od jak twardych do jak miękkich, od mało słodkich do bardzo słodkich. I tak stajemy w jednym stanowisku, gdzie mamy degustację ich, gdzie po chwile przechodzi przechodzień, kupuje opakowanie kg daktyli i wręcza nam to jako prezent mówiąc: Welcome to Algeria. Kawał świata zwiedziłem, ale coś takiego jeszcze nie widziałem. Ponownie jest nam bardzo miło, próbujemy odmówić ale nic nie daje. Ale za to kupujemy po 6 lub 7 kg daktyli (kilo to 200 DZD)
Potem, ulica warzywna/mięsna/rybna/owocowa gdzie polecam spróbować i kupić grillowane oliwki w sosie harissa lub w cytrynie i pietruszce. Po prostu niebo w gębie.
Obiadek, na zdjęciu zupa Chorba frik, to tradycyjna zupa przygotowywana w Algierii, przyrządzana z jagnięciny, warzyw i lokalnej pszenicy, znanej frik oraz burek, naleśnik nadziewany ziemniaki i serem.
Na “sjestę” wracamy do hotelu, jako że jest zbyt gorąco na zwiedzanie.Ghardaja/Taγerdayt/غرداية - Część druga
Po odpoczynku w hotelu, ponownie nasz przewodnik zabierze nas na kolejny punkt zwiedzania.
Kolejne miasto, z kolebki 5 wiosek Ghardaii, Beni Isguen. Tak samo jak w innych, zwiedzanie można się odbić jedynie przy lokalnym przewodnikiem. Dostajemy pana Mahometa, osoby z perfekcyjnym angielskim.
Rozpoczęcie opowiadania, odbywa się na głównym placu Targowym.
Ponownie jak w innych wioskach, tu także rządzi hierarchia starszyzny oraz także klany rodzinne. Kiedy muszą są razem, ale jak nie, to wtedy każdy robi swoje. Oczywiście skupisko ich, to główny plac z studnią gdzie każdy klan, ma swoje miejsce do posiedzenia.
Miasto także jest zbudowane na wzgórzu, gdzie wszystkie drogi prowadzą do głównego minaretu, otwartego dla gości, kiedy nie odbywa się modlitwa.
Wycieczka kończy w muzeum poświęcone ludności Berberskiej, co ciekawe w dawnym budynku - więzienie francuskiej żandarmerii.
Ostatnim punktem tego dnia, to jedno z najnowszych miast, Tafilalt, uważane za najbardziej przyjazne eko-miasto. Miasto zostało zbudowane w 1997, kiedy Ahmed Nouh, kupił 22-hektarów, w celach zbudowania miasta przyjaznego cenowo dla mieszkańców.
Pierwsze przydziały mieszkań miały miejsce w 2000 roku. Projekt miał na celu rozwiązanie kryzysu mieszkaniowego, dotykającego przede wszystkim zubożałe i młode populacje pozbawione dostępu do przystępnych cenowo mieszkań. Pierwszeństwo przyznano rodzinom, a także kobietom z dziećmi na utrzymaniu lub rodzicom.
W 2013 miasto miało 6000 mieszkańców a obecnie sięga prawie do 10000. Całe miasto zostało zbudowane tak samo jak dawne miasta Ghardaii, czyli małe ale wysokie domki, i do dziś jest to idealny przykład socjalizmu. Koszt jednego mieszkania 70m (3 piętra) to 4500 EUR (najnizsza krajowa to 200 EUR) a dom można już kupić mając 20% wkładu własnego. ALE jest jeden mały haczyk. Żeby tam zamieszkać trzeba być berberem z Ghardaii lub mieć żonę/męża z tego regionu.
Trzeba przyznać ze miasto robi ogromne wrażenie. Zarówno czystości oraz otwartości z szerokimi ulicami.
Wieczór konczy się kolacją i powrotem do noclegu.
Sahara / صحراء
Jeden z najważniejszych pkt dla moich znajomych, bo dla nich pierwszy kontakt z Saharą. Więć dziś bardziej będzie fotorelacja, bo większość czasu spędziliśmy na pustynii.
Po śniadaniu przewodnik przygarnia nas, kierujemy się na południe, korzystając słynnej drogi Trans-Sahara Highway (TAH 2) łącząca Algier z Lagosem. Ponad połowy tej drogi (Route nationale 1), znajduje się w Algierii (prawie 2300 km) i przejeżdża przez pustynią Sahary, az do przejscia granicznego In Guezzam z Nigrem.
A trakcje podróży, obok pustyni w aucie leci słynny zespół berberski Tinariwen / ⵜⵏⵔⵓⵏ.
https://www.youtube.com/watch?v=boiiiVh ... =Tinariwen
Pierwszy postój, Oaza / Centrum Atrakcji, Sebseb/سبسب.
Widać że całe miejsce jest przeznaczone pod turystyką, z takimi opcjami wypożyczenia quadów lub wielbłądów na spacer po wydmach.
Niestety to nie moje klimaty, ale znajomym się spodobała ta opcja, więc czas spędzam popijając herbatę z przewodnikiem i gadając o religiach lub historii Algierii.
Po herbatce, ponad godziny gadania, pakujemy się ponownie do auta, kierujemy się do Mansoury, gdzie czeka na nas obiad, odpoczynek oraz w aucie leci kolejna gwiazda Algierii, Khaled
https://youtu.be/gzlHucbD76U
W Mansourze, właściciel auberge wita nas lokalnymi daktylami oraz mlekiem i zaprasza do środka.
A na obiadek, potrawka z mięsa wielbłąda z kuskusem!
I siesta, jako że przy obecnych temperaturach, dużo nie można zwiedzić.
Koło 16 kierujemy się na pobliskie wydmy, żeby mieć okazję zobaczyć zachód słońca nad Saharą.
Powiem szczerze, ładniejsze wydmy oraz pustynię widziałem rok wcześniej na Mauretanii. Ale i tak jest ładnie.
I zachód słońca wynagradza wszystko!
Po tym wszystkim wracamy wieczorem do Ghardaii, gdzie zegnamy się z naszym przewodnikiem po kolacji i kierujemy się do spania, bo rano czeka nas lot do Algieru.Miasto Mostów
Konstantyna / قسنطينة
Niestety nie trafiliśmy w dniu, kiedy leci się direct z Ghardaii do Konstantyny, jedynie z przesiadką, a jeszcze gorzej ze to porannym - porannym lotem, o 08:15.
Olaliśmy śniadanie, bo po pierwsze to w hotelu, nie było warte tej ceny/czasu a liczyliśmy na poczęstunek na pokładzie Air Algerie. I to był mega błąd…
Jak to w Ghardaii, transfer do lotniska także przy asyście policji (po raz ostatni mogliśmy się poczuć jako VIP) i tak 90 minut przed lotem jesteśmy pod terminala.
Terminal przypomina tych z greckich wysp, chociaż to spory minus bo nie ma żadnej kawiarni w środku więc nie ma co liczyć na kawę czy ciastko na śniadanie.
Check in szybki, kontrola bezpieczeństwa także, szybkie pytanie z którego hotelu i już jesteśmy na airside. Z nudów patrzyliśmy na pasażerów, zgadując z skąd są, bo jakimś dziwnym trafem ponad połowa paxów, to nie byli Algierczycy. Największa grupa, to wycieczka z turkami i potem, klasycznie, grupa francuzów.
Boarding spokojny, kolejna kontrola bagażu i pokazywania który z rejestrowanego jest nasz, i wchodzimy na pokład wysłużonego ATRa.
Niestety, jak pisałem, był błędem ze tego tragicznego śniadania nie zjedliśmy w hotelu, bo w tym locie nie było żadnego serwisu, oprócz szklanki wody. No nić, przesiadka 90 minut w ALG, to tam zjemy co nie co. To był kolejny błąd…
Lądujemy o czasie w ALG i myślimy że po wylądowaniu wjedziemy na strefie transit i będzie git. Ale jednak nie. Po wylądowaniu, kontrola bezpieczeństwa żeby przejść do odbioru bagażu i trzeba przejść wszystko od początku co mieliśmy do Ghardaii: wypełnienie kwitku, kontrola bezpieczeństwa. No i niestety całość nam zajęła prawie 1h, co skutkowało ze ledwo co weszliśmy na airside i już nas szukali do samolotu. No nić, zjemy w Konstantynie, nie mamy innego wyjścia.
Ponownie stary/zasłużony ATR, znów ten sam serwis, czyli szklanka wody, i znowu huk/wibracje ATRa. Ale to ma swój urok!
Ponownie o czasie lądujemy w mieście mostów, odbieramy bagaże i jedziemy transferem do naszego mieszkania.
Niestety, dopiero w trakcje jazdy, dotarło do mnie, ze zrobiłem mały błąd z rezerwacją. Nie zauważyłem/sprawdziłem ze nasz nocleg w Nouvelle Ville, Constantine z Konstantyna ma tyle wspólnego, jakby turysta klepnął nocleg w Skawinie w celach zwiedzania Krakowa, czyli odległość prawie 20km.
Już drogi powrotnej nie ma, więc zostawiamy bety w mieszkaniu, jemy obiad w pobliskiej galerii i kierujemy się do miasta Konstantyny.
Konstantyna, to trzecie co do wielkości miasto w Algierii i uważane za jedno z najstarszych na świecie. To tutaj znajdowała się stolica dawnego królestwa Numidii, aż do 25 roku p.n.e. kiedy została włączona do Imperium Rzymskiego. Miasto zmienia wtedy nazwę na Cirta i dopiero później zmieniają na Konstantynę, ku części Cesarza Konstantyna Wielkiego.
Konstantyna położona jest na płaskowyżu na wysokości 640 metrów nad poziomem morza. Miasto otoczone jest głębokim wąwozem i na około płynie rzeka Rhumel. Dlatego miasto jest połączone 7 mostami które łącze “Stare Miasto” z Nowym nad wąwozem.
Kierowca nas zostawia pod Novotelem i zaczynamy zwiedzać miasto. Przypomina chaotyczne arabskie miasto, z krzykami, trąbieniem i produktami na lewo i na prawo. I na końcu piękny widok na pierwszy z mostów które widzimy: Mostem Mellaha Slimanego
Na tle kamienny most Sidi Rached a w tyle nowoczesny Salah Bey