0
abelincoln 3 lutego 2023 12:47
Image

A Sydney powitało mnie deszczem. Spoko, gorzej że jutro też ma padać i grzmieć. Ponieważ plany były zewnętrzne, to trzeba będzie się zastanowić, co można robić innego zamiast. To jest jedna z fajnych rzeczy w wyjazdach - można długo i fajnie sobie planować, ale nigdy nie wiadomo ile z planów się uda zrealizować [emoji16]

Dzień kończę w galerii sztuki NSW - w środy jest otwarta do 22. Zaczynam od galerii sztuki twórców aborygenskich. I mam ambiwalentne uczucia, bowiem jest to takie mydło i powidło - nie do końca jestem w stanie znaleźć motyw przewodni tej wystawy (poza miejscem urodzenia). I trochę szkoda, bo pewnie część twórców poradziła by sobie też bez tego typu forowania.
Image

Reszta galerii jest średnio interesująca, poza jednym wyjątkiem. The end of imagination. Ciekawy pomysł - duża sala ma tylko kilka rzeźb wnętrze dzielą rzędy kolumn, taki melanż Beksińskiego i Hansa Gigera, a to wszystko jest w ciemności - tylko od czasu do czasu włączają się reflektory przy suficie. Czasem jasno, czasem bardzo lekko - a po każdym rozbłysku zmieniają pozycję. Ciekawy pomysł, angażujący dużo bardziej.
Image
ImageNoc była burzliwa i kilka razy budziło mnie dudnienie deszczu o szyby. Rano w wiadomościach widziałem, że na przedmieściach Sydney zdarzyły się powodzie błyskawiczne. W ciągu dnia też ma padać i mogą być burze, więc zobaczymy co ciekawego miasto to proponuje pod dachem. Swoją drogą - coś mam ostatnio szczęście do tego typu sytuacji. Jak kilka miesięcy temu byłem w Johannesburgu i miałem odwiedzić Soweto, to też przy śniadaniu oglądałem lokalną telewizję i też był reportaż z miejsca powodzi błyskawicznej. Aczkolwiek tam głównym bohaterem była rozmyta droga, a tutaj samochód rzucony przez żywioł na słup...

Jak wychodziłem z hotelu to przestało kapać, ale wciąż dzień był sponsorowany przez niemieckiego producenta żarówek, więc pierwsze kroki skierowałem do pylon lookout. Przygotowując się do wyjazdu, rzuciłem okiem na bridge climb, ale ceny nawet dla mieszkańca Skandynawii wydały się przesadzone. Ale tuż obok jest miejsce które oferuje sympatyczne widoki, za jedyne 19$ I w dodatku nie wymaga przebierania się w niezbyt twarzowe niebieskie wdzianka. No i jest trochę informacji na temat budowy mostu. Moim zdaniem miejscówka warta odwiedzin.
Image
Image
Image
Image
Image

(bardzo intrygujący blok z radarem na dachu...)
Image

Potem wybrałem się do Museum of Contemporary Art, znajdujące się w ładnym postmodernistycznym budynku nad wodą. W środku było gorzej - szczególnie w porównaniu z wczorajszym Art Gallery NSW. 3 wystawy, jedna płatna (nazwisko kojarzę, ale nie jest na mojej liście "zapłacę by obejrzeć"), plus nowi australijscy artyści i wystawa z kolekcji muzeum.
Image

Przy takich wystawach nowych artystów wiele zależy od kuratora - czy ma jakiś pomysł, czy też zadanie do odbębnienia. Tutaj mamy kilka prac, niezbyt związanych tematycznie i też nie na tyle wyrazistych, by samodzielnie dać sobie radę.
Image

Wystawa z kolekcji też słaba - większość prac pochodzi od twórców aborygeńskich, ale w przeciwieństwie do wczorajszej wystawy, skoncentrowana tematyka jest tylko na tradycji - nawiązania, powtórzenia, przetworzenie. Wczoraj tego nie zauważyłem, ale prace nawiązujące do sztuki tradycyjnej są bardzo do siebie podobne, raczej nie wychodzą poza pewien schemat. Dzisiaj, gdzie tych zebranych prac jest więcej - jest monotonnie. Czyli to muzeum lepiej sobie odpuścić.
Image
Image
ImageTroszkę przypadkowo, bo byłem w pobliżu i miałem trochę czasu do zabicia przez oprowadzaniem w Sussanah Place, trafiłem do Muzeum Sydney. Mała placówka znajdująca się w miejscu pierwszego ratusza. Wystawa o tym miejscu oraz dwie czasowe. Ciekawa była wystawa że zdjęciami z pierwszej połowy poprzedniego wieku. No i druga wystawa czasowa dla dzieci - z ciekawą interaktywną zabawą. Myślę że warto poświęcić te kilkanaście minut. Szczególnie że 4free.
Image
Image
Image

Potem wybrałem się na zwiedzanie Sussanah Place. Jest to coś raczej dla osób zainteresowanych, ale moim zdaniem warte godzinnego oprowadzania (12$, zwiedzanie tylko z przewodnikiem). Jest to zespół kilku budynków z 1844, bodajże jedyne zachwane z tego okresu. W środku można zobaczyć jak żyło kilka rodzin z różnych okresów. Z ostatniego domu mieszkańcy wyprowadzili się dopiero w latach 90-tych.
Image
Image
Image
Image
Image

Na drugim planie budynek jaki został zbudowany po wyburzeniu podobnych domów jak Sussanah Place po epidemii dżumy 1900 roku - z dostępem do kanalizacji i oświetlenia gazowego.
Image

Niedaleko znajduje się Rocks Discovery museum - placówka poświęcona troszkę odleglejszej historii tej dzielnicy od czasów ludów pierwotnych (nie wiedziałem że w samej okolicy teraźniejszego Sydney używano około 30 języków aborygeńskich - w całej Australii około 250) do XIX wieku. Interesujące miejsce, ale raczej dla zainteresowanych.
Image

Ja tam wylądowałem głównie przez to:
Image

Kolejnym odwiedzonym przeze mnie miejscem był Hyde Park Barracks(12$, oprowadzanie przez audioguide) , miejsce do którego najpierw przybywali skazani z Wielkiej Brytanii, potem ochronka dla kobiet przybywających do Australii. Jest to kolejne muzeum, które jest ciekawe i pozwala dowiedzieć się więcej o historii (nie aż tak odległej), ale raczej dla osób interesujących się historią niż dla wszystkich.
Image
Image
Image
Image
Image


Ostatnim muzealnym miejscem był Powerhouse. Muzeum techniki i "sztuki stosowanej". To drugie kiepskie, ale pierwsza część warta odwiedzin. W czwartki do 21, w dodatku jest ciekawy program - filmy, koncerty, DJ, bar. Bardzo podobała mi się część poświęcona maszynom parowym (aczkolwiek niedawno otwarta Kopalnia Ignacy w ROWie była jeszcze ciekawsza). Ciekawa jest część transportowa z Cataliną, mamy kilka pojazdów kosmicznych i kamyk z księżyca - wiecie kto po nim stąpał...
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image

A potem, jako że większość miejsc już pozamykanych, przenosiłem graty z poprzedniego hotelu - tego w porcie - do lotniskowego, bo jutro wczesny start. Uprawiając knajping po drodze [emoji16] Sugeruję zacząć od pobliskiego(Powerhouse, zawsze możecie mieć hotel gdzieś indziej [emoji6]) Batch Brewing Co na Darling Square. Ciekawe czy nazwanego na cześć pewnego kapitana [emoji6] niemniej piwa całkiem zacne.
Image
ImageWin some, lose some. Wczoraj pogoda taka, że aż nie chciało się wychodzić z hotelowego łóżka - a dzisiaj pełnia lata. Słoneczko, ciepło, bezchmurne niebo, aż się ma się ochotę wyskoczyć na plażę. Czego niestety się nie da zrobić, bo podróż powrotna wzywa. Tak jak zgubiłem gdzieś poprzednią niedzielę, to przez linię zmiany czasu, będę miał piąteczek od Sydney aż po północny Atlantyk...
Image

Z innych tajemnic, ktoś wie co to za urządzenie, na które natknąłem się w prysznicu? Nijak nie chciało działać, a nie spodziewałbym się w Ibisie jakieś kosmicznej technologii w rodzaju masażera czy biczów wodnych...
Image

I jeszcze jedna obserwacja, w Europie załogi śpią raczej w czterogwiazdkowych hotelach. A tutaj tani przewoźnik najwyraźniej też taniej nocuje pracowników...
Image@Stasiek_T dzięki. Człowiek uczy się całe życie - myślałem że takie rzeczy to tylko na okrętach podwodnych [emoji16]
klapio napisał:

Fajna relacja, podziwiam za intensywne tempo podróży :)


Dzięki. Więcej niż jedna osoba z mojego otoczenia sugerowała bym poszedł z tym na terapię - bo kto mieszczący się w normie nie dość że leci na drugi kontynent na kilka dni, to jeszcze zamiast prostej drogi zalicza 3 porty przesiadkowe (aczkolwiek to dotyczyło innych wyjazdów) [emoji16]Już jestem na lotnisku zaczynając długa drogę powrotną, ale chciałem najpierw napisać kilka słów o Australii. Po pierwsze, zaskoczyło mnie, ile wspomina się o narodach pierwotnych (czy też pierwszych). Prawie w każdym miejscu było nawiązanie do trybu/plemienia które kiedyś było w danym miejscu - informacja że to ich ziemia czy też że są związani z przyrodą. Albo informacja przy chyba każdym wideo, że mogą tam się znajdować wizerunki czy głos osób które już nie żyją. Nie oceniam, ale było tego tyle, że zwróciło moją uwagę.
Image

Inną rzeczą, Która mnie zaskoczyła jest problem w Australii z alkoholem. Jedna rzecz że nie można go kupić w sklepach spożywczych, tylko w licencjowanych. Mieszkam w Skandynawii, nie takie rzeczy widziałem. Ale już to że na przykład w knajpie nie można sprzedać piwa mocniejszego niz 7% w szklance o pojemności pinty - tylko musi to być mniejsza, czy też że jest problem z czarnym rynkiem alkoholu w interiorze i rząd pracuje nad nowymi sposobami ograniczania (a wczoraj w Alice Springs spotkała się starszyzna różnych trybów ludów pierwotnych by o tym dyskutować i o wpływie alkoholu na przestępczość - w Ayers są plakaty i też przy wypożyczeniu informują by nie zostawiać nic na wierzchu opuszczając samochód), było dla mnie spotym zaskoczeniem. A wydawało się że to taki luźny kraj jest...

Last but not least, wczorajszy dzień był w znaczącym stopniu sponsorowany przez Rocks, kiedyś dzielnicę o średniej reputacji, a teraz bardzo zgentryfikowaną, gdzie bardzo przyjemnie się spaceruje, są muzea, sklepy i knajpy - ale też jest na tyle sterylnie i ładnie opakowane, że człowiek się czuje sztucznie. A i ceny są o parędziesiąt procent wyższe. Niemniej, ciekawa dzielnica do odwiedzenia.
Image
Image
Image
Image
Image

Odprawa była bardzo interesująca i spędziłem na niej prawie pół godziny. Najpierw pani próbowała mnie odprawić kilka razy mówiąc że nie umie mi przydzielić miejsca. Kiedy wspomniałem, że już mam zarezerwowane, zorientowała się, że nie widzi miejsc na loty Air Canada. Jak to ustaliliśmy, zaczęła ze mną sprawdzała wymogi - czy je spełniam. Nic to nie dało. Potem zawołała koleżankę, i powtórzyliśmy proces. Potem, panie zadzwoniły do przyjaciela, gdzie najwyraźniej jest inny system rezerwacyjny, pogadały trochę i udało się. Jest szansa że wrócę do Europy...

Dodaj Komentarz

Komentarze (18)

igore 3 lutego 2023 17:08 Odpowiedz
Chyba nie zmieścił się cały tytuł. Pewnie miało być Życie mnie mnie czasem. Sydney i Ayers Rock, czyli ta Dorotka, ta malusia, ta malusia, tańcowała dokolusia, dokolusia ...Edit: widzę, że już jest cały. ;)
abelincoln 3 lutego 2023 17:08 Odpowiedz
@igore dzięki, usunąłem ozdobniki z tytułu :DMam szorstką przyjaźń z taptalkiem...
piotrkr 5 lutego 2023 12:08 Odpowiedz
Czy w tytule nie ma literówki?
nick 5 lutego 2023 12:08 Odpowiedz
@piotrkrJa w podstawówce byłem jakieś kilkadziesiąt lat temu, jednak "Skarga zmiętego" to coś, czego się nie zapomina :lol: Więc to chyba nie pomyłka.Jednak skoro opuściłeś tą lekcję, to już zmierzam z pomocą.Skarga zmiętego jest fraszką, która jest ironiczną krytyką sytuacji, w której ktoś skarży się na coś, co jest wynikiem jego własnych działań lub zaniedbań. W tej fraszce autor sugeruje, że osoba skarżąca się jest odpowiedzialna za swoje niepowodzenia i że nie powinna winić innych za swoje problemy. Można ją interpretować jako przestrogę przed składaniem skarg bez uwzględnienia własnej odpowiedzialności.
pabien 5 lutego 2023 12:08 Odpowiedz
@nick czy to AI tę interpretację wyprodukowała?Edit: disclaimer w poście nicka jest widoczny w wersji webowej
piotrkr 6 lutego 2023 05:08 Odpowiedz
Żadnych fraszek w szkole nie miałem, a tej już z pewnością nie.
pabien 6 lutego 2023 05:08 Odpowiedz
I widzisz, forum pomaga nadrobić braki w edukacji.Na dodatek oprócz samej fraszki masz jej interpretację prosto od sztucznej inteligencji
abelincoln 6 lutego 2023 05:08 Odpowiedz
@piotrkr głośno bym się do tego nie przyznawał...był taki pan z Czarnolasu i jego fraszki były w programie Twojej szkoły [emoji16]
snooka 6 lutego 2023 05:08 Odpowiedz
@piotrkrFraszki Kochanowskiego na pewno miałeś, tylko on nieco z innej epoki, niż Sztaudynger ...
tropikey 6 lutego 2023 17:08 Odpowiedz
Zdjęcie nr 4 - Ryan Gosling jako żywy :)
stasiek-t 10 lutego 2023 05:08 Odpowiedz
abelincoln napisał:,Z innych tajemnic, ktoś wie co to za urządzenie, na które natknąłem się w prysznicu? Nijak nie chciało działać, a nie spodziewałbym się w Ibisie jakieś kosmicznej technologii w rodzaju masażera czy biczów wodnych... Timer odliczający czas przeznaczony na prysznicowaniehttps://youtu.be/F6gFM6hSmnA
abelincoln 10 lutego 2023 05:08 Odpowiedz
@Stasiek_T dzięki. Człowiek uczy się całe życie - myślałem że takie rzeczy to tylko na okrętach podwodnych [emoji16]
klapio 10 lutego 2023 05:08 Odpowiedz
abelincoln napisał:Przygotowując się do wyjazdu, rzuciłem okiem na bridge climb, ale ceny nawet dla mieszkańca Skandynawii wydały się przesadzone. Ale tuż obok jest miejsce które oferuje sympatyczne widoki, za jedyne 19$ I w dodatku nie wymaga przebierania się w niezbyt twarzowe niebieskie wdzianka. No i jest trochę informacji na temat budowy mostu. Moim zdaniem miejscówka warta odwiedzin.Aż sprawdziłem ile ta przyjemność kosztuje... A ja myślałem że Petra jest droga :DFajna relacja, podziwiam za intensywne tempo podróży :)
kevin 10 lutego 2023 12:08 Odpowiedz
abelincoln napisał:Już jestem na lotnisku zaczynając długa drogę powrotną, ale chciałem najpierw napisać kilka słów o Australii. Po pierwsze, zaskoczyło mnie, ile wspomina się o narodach pierwotnych (czy też pierwszych). Prawie w każdym miejscu było nawiązanie do trybu/plemienia które kiedyś było w danym miejscu - informacja że to ich ziemia czy też że są związani z przyrodą.Chciałbym wierzyć, że to takie szczere ze strony współczesnych Australijczyków, czy jednak to nie jest tylko takie wspominanie, żeby nikt im nie zarzucał, że nie pamiętają o tych ludach pierwotnych...10 lat temu (jak to szybko minęło), podczas trasy Melbourne-Adelaide, byłem w takim centrum kultury Aborygenów w Halls Gap (w Grampianach) i tam też widziałem podobną mapę, którą tu wcześniej zamieściłeś - że ten kontynent zamieszkiwało kilkaset plemion o różnych językach. W sumie wydaje się to oczywiste patrząc na powierzchnię Australii, ale jakoś tak człowiekowi się utarło, że Aborygeni to była jakaś jednolita grupa.Nasz przewodnik, typowy Australijczyk, ciepło wypowiadał się o Aborygenach, ale też wspominał o wielu współczesnych problemach, gdzie alkoholizm był chyba na pierwszym miejscu. Może stąd właśnie te ograniczenia w sprzedaży alkoholu, o których wspomniałeś.Na koniec dzięki za relację - oprócz miejsc nieznanych, zawsze też jest ciekawie, kiedy ktoś odwiedza te same miejsca, w których się było :) A z tym lotem na kilka dni na drugi koniec świata, to myślę, że wiele osób na tym forum nie mieści się w granicach "normy" ;)
pabien 10 lutego 2023 12:08 Odpowiedz
Należy jeszcze dodać, że historia nowych mieszkańców Australii nie jest specjalnie fascynująca, ta zlikwidowanych jest ciekawsza
sko1czek 10 lutego 2023 12:08 Odpowiedz
@abelincolnBardzo dobrze się czyta Twoją relację, wrażenia z miejsc, które ja też nie tak dawno wiedziałem. Aborygeni- wrzód na du.ie części Australijczyków? Nie dziwię się, że dużo o nich piszą, organizują wystawy, muzea. Poczucie winy - realne czy na pokaz? Pouczająca jest historia sporu lokalnej grupy Aborygenów z państwem o kontrolę nad Uluru i dopuszczanie wspinaczki na monolit.@pabien nie bardzo rozumiem, czemu tamto ciekawsze niż to. Skoro sucho informujesz nas, to albo napisz dlaczego ciekawsze Twoim zdaniem, albo napisz po prostu, że dla Ciebie ciekawsze. Dla mnie (przykładowo) niezwykle ciekawą jest historia, jak Australia (nie)radziła sobie z ostatnią pandemią, taka historia najnowsza, długotrwała blokada wyjazdu i powrotu nawet własnych obywateli.
abelincoln 10 lutego 2023 23:08 Odpowiedz
kevin napisał:Chciałbym wierzyć, że to takie szczere ze strony współczesnych Australijczyków, czy jednak to nie jest tylko takie wspominanie, żeby nikt im nie zarzucał, że nie pamiętają o tych ludach pierwotnych...Ciekawe dla mnie było w muzeum australijskim, gdy opisywano historię kolonizacji, to zle rzeczy robili Brytyjczycy i Europejczycy - a pozytywne robi Australia...
jmhcubus 31 marca 2023 12:08 Odpowiedz
klapio napisał:abelincoln napisał:Przygotowując się do wyjazdu, rzuciłem okiem na bridge climb, ale ceny nawet dla mieszkańca Skandynawii wydały się przesadzone. Ale tuż obok jest miejsce które oferuje sympatyczne widoki, za jedyne 19$ I w dodatku nie wymaga przebierania się w niezbyt twarzowe niebieskie wdzianka. No i jest trochę informacji na temat budowy mostu. Moim zdaniem miejscówka warta odwiedzin.Aż sprawdziłem ile ta przyjemność kosztuje... A ja myślałem że Petra jest droga :DFajna relacja, podziwiam za intensywne tempo podróży :)Ja uważam że to jedna z najlepszych atrakcji na jakich byłem w życiu. Przejście tym pasem nośnym mostu jest super doświadczeniem. A do tego cała ta otoczka ze strojami też powoduje, że doświadczenie jak żadne inne. Cóż, polecam wszystkim. Ja byłem w południe podczas Australia Day kiedy na wodzie było mnóstwo statków i okrętów, na niebie latał A380 Quantas robiąc pokazówkę, a na dole mnóstwo Australijczyków świętowało. Więc to wszystko sprawia, że to jedno z najlepszych moich wspomnień.