Między 18 a 9 rano na całej plaży jest w spokojnie. Biega się bardzo dobrze, ja właściwie nie biegam, ale tam nie mogłam przestać. Na plaży można zorganizować nocne pływanie ze świecącym planktonem w lagunie, magia!
Po 2 nocach na plaży wróciłam popołudniowym shuttle’m do Cartageny, załatwiłam wulkan na następny dzień, na kolację pyszne kolumbijskie hinduskie, prawie tak dobre jak londyńskie. Spałam w okropnym hostelu pełnym ćpunów, prostytutek, broni i tego typu atrakcji. Tzn właściwie nie spałam, tylko płakałam pół nocy przerażona. Jak wpadłam do hostelu koło 18 wszystko wydawało się ok, w miarę czysto, w moim 10-osobowym kilka plecaków, jakiś Chińczyk uśmiechnięty, na booking.com ocena 7.6. Wróciłam po kilku godzinach, nikogo nie było, poszłam spać. Koło 2 w nocy zbudziłam się do toalety, drzwi od pokoju otwarte, wszystko rozświetlone, na łóżkach obok po 3 trzęsące się zwłoki z zakrwawionymi popalonymi ustami, ze 20 sztuk tam było, patio między pokojem a kiblem zapchane, tu coś sobie wstrzykują, tu giwerami się chwalą, tu jakieś małoromantyczne seksy w rogu, w kiblu jakaś igła, szkło, krew itd. Trochę nie moja bajka. Nikt mnie nie zabił / nie okradł / na WZW byłam zaszczepiona, HIVa żadnego nie złapałam, ale polecam się chwilę wczuć w wybór noclegu w dużych miastach. Chyba, że ktoś lubi narkotyki i takie klimaty, to polecam zmądrzeć.
Po czarującej nocy pojechałam do jednej z bardziej uroczo-absurdalnych atrakcji turystycznych Kolumbii – błotnego wulkanu Totumo. Jest prześmiesznie, błoto wulkaniczne wypiera, nie ma dna, tzn jest gdzieś, ale się nie da, próby przejścia do pionu kończą się niczym,ewentualnie przekręceniem na brzuch albo nogi gdzieś sobie płyną. Potem kobitki w jeziorku rozbierają do zera i czyszczą każdy zakamarek ludzki bez skrępowania. Obok wulkanu są najprzyjaźniejsze krowy świata.
No i natchnienie na pisanie mi się skończyło, to była prawie połowa mojej 3tygodniowej wycieczki. Byłam jeszcze w Santa Marcie, Ciudad Perdida, Palomino, Costeno, Bogocie i Villa de Leyva. W ramach podsumowania, Kolumbia to raj na Ziemii. Po angielsku mówili tylko w hostelu w Pereirze i w hostelu, w którym rezerwowałam shuttle na plażę. Na dużych lotniskach mówią, na małych nie. Mój hiszpański jest żenujący, bazuje na podstawowych konstrukcjach typu „ja chcę <bezokolicznik>, poproszę”, znam pewnie koło 100 słów (wliczając numery), do tego sporo rozumiem (kiedyś znałam włoski na przyzwoitym poziomie). Kolumbijczycy to cudowni ludzi, są wyluzowani, bardzo pomocni i wyrozumiali językowo. W miejscach, gdzie nie ma prądu przez większość dnia, oczywiście nie ma też bankomatów, wi-fi, ciepłej wody, lodówki i tego typu luksusów.
Ale fajnie to napisałaś! I na luzie, i wesoło, ale i treściwie
:) .No i zdjęcia! Wspaniałe! I też podziwiam taką samotną podróż (szczególnie, że co raz można przeczytać różne rankingi miejsc niebezpiecznych
;) )
Witam wszystkich serdecznie. Jeżdze do kolumbi od4 lat. W tym momenice jestem w Cali. Chętnie udzielę pomocnych informacji. spędziłem tutaj w sumie prawie rok. mam bliskich znajomych. mogę pomóc znaleźć zakwaterowanie na krócej lub dłużej we większości miast. Pozdrawiam
Między 18 a 9 rano na całej plaży jest w spokojnie. Biega się bardzo dobrze, ja właściwie nie biegam, ale tam nie mogłam przestać.
Na plaży można zorganizować nocne pływanie ze świecącym planktonem w lagunie, magia!
Po 2 nocach na plaży wróciłam popołudniowym shuttle’m do Cartageny, załatwiłam wulkan na następny dzień, na kolację pyszne kolumbijskie hinduskie, prawie tak dobre jak londyńskie. Spałam w okropnym hostelu pełnym ćpunów, prostytutek, broni i tego typu atrakcji. Tzn właściwie nie spałam, tylko płakałam pół nocy przerażona. Jak wpadłam do hostelu koło 18 wszystko wydawało się ok, w miarę czysto, w moim 10-osobowym kilka plecaków, jakiś Chińczyk uśmiechnięty, na booking.com ocena 7.6. Wróciłam po kilku godzinach, nikogo nie było, poszłam spać. Koło 2 w nocy zbudziłam się do toalety, drzwi od pokoju otwarte, wszystko rozświetlone, na łóżkach obok po 3 trzęsące się zwłoki z zakrwawionymi popalonymi ustami, ze 20 sztuk tam było, patio między pokojem a kiblem zapchane, tu coś sobie wstrzykują, tu giwerami się chwalą, tu jakieś małoromantyczne seksy w rogu, w kiblu jakaś igła, szkło, krew itd. Trochę nie moja bajka. Nikt mnie nie zabił / nie okradł / na WZW byłam zaszczepiona, HIVa żadnego nie złapałam, ale polecam się chwilę wczuć w wybór noclegu w dużych miastach. Chyba, że ktoś lubi narkotyki i takie klimaty, to polecam zmądrzeć.
Po czarującej nocy pojechałam do jednej z bardziej uroczo-absurdalnych atrakcji turystycznych Kolumbii – błotnego wulkanu Totumo. Jest prześmiesznie, błoto wulkaniczne wypiera, nie ma dna, tzn jest gdzieś, ale się nie da, próby przejścia do pionu kończą się niczym,ewentualnie przekręceniem na brzuch albo nogi gdzieś sobie płyną. Potem kobitki w jeziorku rozbierają do zera i czyszczą każdy zakamarek ludzki bez skrępowania. Obok wulkanu są najprzyjaźniejsze krowy świata.
No i natchnienie na pisanie mi się skończyło, to była prawie połowa mojej 3tygodniowej wycieczki. Byłam jeszcze w Santa Marcie, Ciudad Perdida, Palomino, Costeno, Bogocie i Villa de Leyva. W ramach podsumowania, Kolumbia to raj na Ziemii.
Po angielsku mówili tylko w hostelu w Pereirze i w hostelu, w którym rezerwowałam shuttle na plażę. Na dużych lotniskach mówią, na małych nie. Mój hiszpański jest żenujący, bazuje na podstawowych konstrukcjach typu „ja chcę <bezokolicznik>, poproszę”, znam pewnie koło 100 słów (wliczając numery), do tego sporo rozumiem (kiedyś znałam włoski na przyzwoitym poziomie). Kolumbijczycy to cudowni ludzi, są wyluzowani, bardzo pomocni i wyrozumiali językowo.
W miejscach, gdzie nie ma prądu przez większość dnia, oczywiście nie ma też bankomatów, wi-fi, ciepłej wody, lodówki i tego typu luksusów.