Przylot odbył się na lotnisko Helsinki-Vantaa (HEL). Nie udaję się zaraz do miasta, chcę jeszcze zobaczyć lotnisko. Już od pierwszej chwili zrobiło bardzo dobre wrażenie. Jest nowoczesne i przyjazne dla pasażerów. Dużo przestrzeni, oprócz standardowego wyposażenia (sklepy, restauracje) jest wiele stref relaksu, gdzie można spokojnie i wygodnie się usadowić, popracować na laptopie, a nawet uciąć drzemkę. Zauważyłem kilka poidełek. W czystych i pachnących toaletach słychać odtwarzany śpiew ptaków. Oznakowanie kieruje mnie do podziemnej stacji metra. Stacja znajduje się głęboko pod ziemią. Stąd pojadę do centrum. Bilet można kupić w automatach na lotnisku lub na peronie. Przejazd zajmuje ok. pół godziny i kosztuje 4,60 EUR. Trasa przebiega pewien czas pod ziemią, potem tory wychodzą na powierzchnię. W wielu miejscach za oknem widać skały. Zbudowanie tej linii metra musiało być ogromnym i kosztownym przedsięwzięciem. Wysiadam na ostatniej stacji czyli na dworcu głównym.
Stąd spacerkiem przez Esplanadę udaję się na Plac Targowy położony tuż obok przystani.
Lokalni sprzedawcy rozłożyli swoje stragany z lokalnymi fińskimi produktami, sporo grzybów, owoców leśnych i ryb. Są też stoiska z przekąskami, winem typu grzaniec itp. oraz regionalną odzieżą typu wełniane skarpety, swetry, czapki. O pamiątkach nie będę wspominał.
Moją uwagę zwraca zbudowana na skalistym wzgórzu ogromna katedra z czerwonej cegły. Jest to Sobór Uspienski - Fińska Cerkiew Prawosławna. Podchodzę bliżej z zamiarem zobaczenia od środka. Niestety nie jest to możliwe. Jest niedzielny poranek i katedra jest szczelnie wypełniona wiernymi uczestniczącymi w nabożeństwie. Także na placu przed kościołem zgromadził się spory tłum oglądający na wielkim ekranie przekaz z wnętrza.
Wracam na przystań.
Na jednym z pomostów mieści się pływalnia. Jest dosyć chłodno, ale amatorów kąpieli nie brakuje.
Siadam przy stoliku, zamawiam dobrą kawę i obserwuję ludzi i otoczenie.
W niedalekiej odległości znajduje się kolejna katedra - biała z wysoką zieloną kopułą. Jest to kościół ewangelicko-luterański. Z zewnątrz prezentuje się wspaniale, jednak rezygnuję ze zwiedzania wnętrza. Rekomendacje w internecie nie zachęcają, tym bardziej, że wstęp kosztuje 8 EUR.
Postanowiłem, że w drodze do hostelu pokrążę po mieście bez żadnego planu, pewnie coś mi umknie, ale może też zobaczę coś ciekawego.
Zauważyłem, że z przedmiotów wydobytych z wody ktoś utworzył ciekawą instalację.
W kilku innych miejscach znalazłem więcej różnych przedmiotów wyłowionych z wody w tym spory jacht. Wymienię tu jeszcze opony, wózki sklepowe, plastikowe krzesełka i bliżej niezidentyfikowane przedmioty.
Idę dalej i trafiam na Ogród Botaniczny (wstęp wolny). Jest wiele ciekawych roślin, każda z nich opisana, niektóre z ostrzeżeniem – nie próbować, nie lizać, nie dotykać.
Są także rośliny, które nie tylko można, ale i należy dotknąć. Stosowna tabliczka do tego zachęca:
Dotyk jest naszym najwcześniejszym wrażeniem i tym, co zachowujemy do końca życia. Oto wybór roślin, które masz na wyciągnięcie ręki, które pobudzą Twój zmysł dotyku. Czy chciałbyś poczuć coś miękkiego czy twardego, włochatego czy gładkiego, puszystego albo kolczastego? Swobodnie poruszaj się po okolicy. Zmysł dotyku może obudzić Twoje wspomnienia, to uczucie może przywrócić zapomniane rzeczy. Zrelaksuj się. Poczuj wiatr na policzku, niebo nad głową, ziemię pod stopami i zobacz, jak rośliny mogą obudzić Twoje zmysły.
Wracam do miasta.Ze spraw przyziemnych – toalety publiczne w mieście są czyste, oświetlone wewnątrz i oczywiście bezpłatne.
Zainteresowało mnie ciekawe wykorzystanie kolejowych wagonów platformowych do zbudowania tarasu restauracji – może ktoś wykorzysta ten pomysł w Polsce?
Kolejna ciekawostka Helsinek to prawie przed każdym wejściem do budynku jest urządzenie do oczyszczania butów ze śniegu (proste i pomysłowe).
W wielu miejscach widać naturalne, wystające z ziemi skały – trochę to nietypowe jak na miasto leżące prawie na poziomie morza.
Dzień następny to przejazd promem Viking Line do Estonii.
Wyprowadzenie ogromnego promu z portu w Helsinkach jest sporym wyzwaniem. Skaliste wysepki mijamy w odległości kilku metrów. Nie potrafię sobie wyobrazić wejścia do portu w Helsinkach w warunkach sztormu, mgły i w nocy. Płynąc do Tallina mam w pamięci tragedię promu Estonia z 1994 roku. Prawie cały nasz rejs odbywa się w gęstej mgle.
Stacja znajduje się głęboko pod ziemią. Stąd pojadę do centrum. Bilet można kupić w automatach na lotnisku lub na peronie. Przejazd zajmuje ok. pół godziny i kosztuje 4,60 EUR. Trasa przebiega pewien czas pod ziemią, potem tory wychodzą na powierzchnię. W wielu miejscach za oknem widać skały. Zbudowanie tej linii metra musiało być ogromnym i kosztownym przedsięwzięciem. Wysiadam na ostatniej stacji czyli na dworcu głównym.
Stąd spacerkiem przez Esplanadę udaję się na Plac Targowy położony tuż obok przystani.
Lokalni sprzedawcy rozłożyli swoje stragany z lokalnymi fińskimi produktami, sporo grzybów, owoców leśnych i ryb. Są też stoiska z przekąskami, winem typu grzaniec itp. oraz regionalną odzieżą typu wełniane skarpety, swetry, czapki. O pamiątkach nie będę wspominał.
Moją uwagę zwraca zbudowana na skalistym wzgórzu ogromna katedra z czerwonej cegły. Jest to Sobór Uspienski - Fińska Cerkiew Prawosławna. Podchodzę bliżej z zamiarem zobaczenia od środka. Niestety nie jest to możliwe. Jest niedzielny poranek i katedra jest szczelnie wypełniona wiernymi uczestniczącymi w nabożeństwie. Także na placu przed kościołem zgromadził się spory tłum oglądający na wielkim ekranie przekaz z wnętrza.
Wracam na przystań.
Na jednym z pomostów mieści się pływalnia. Jest dosyć chłodno, ale amatorów kąpieli nie brakuje.
Siadam przy stoliku, zamawiam dobrą kawę i obserwuję ludzi i otoczenie.
W niedalekiej odległości znajduje się kolejna katedra - biała z wysoką zieloną kopułą. Jest to kościół ewangelicko-luterański. Z zewnątrz prezentuje się wspaniale, jednak rezygnuję ze zwiedzania wnętrza. Rekomendacje w internecie nie zachęcają, tym bardziej, że wstęp kosztuje 8 EUR.
Postanowiłem, że w drodze do hostelu pokrążę po mieście bez żadnego planu, pewnie coś mi umknie, ale może też zobaczę coś ciekawego.
Zauważyłem, że z przedmiotów wydobytych z wody ktoś utworzył ciekawą instalację.
W kilku innych miejscach znalazłem więcej różnych przedmiotów wyłowionych z wody w tym spory jacht. Wymienię tu jeszcze opony, wózki sklepowe, plastikowe krzesełka i bliżej niezidentyfikowane przedmioty.
Idę dalej i trafiam na Ogród Botaniczny (wstęp wolny). Jest wiele ciekawych roślin, każda z nich opisana, niektóre z ostrzeżeniem – nie próbować, nie lizać, nie dotykać.
Są także rośliny, które nie tylko można, ale i należy dotknąć. Stosowna tabliczka do tego zachęca:
Dotyk jest naszym najwcześniejszym wrażeniem i tym, co zachowujemy do końca życia.
Oto wybór roślin, które masz na wyciągnięcie ręki, które pobudzą Twój zmysł dotyku.
Czy chciałbyś poczuć coś miękkiego czy twardego, włochatego czy gładkiego, puszystego albo kolczastego?
Swobodnie poruszaj się po okolicy. Zmysł dotyku może obudzić Twoje wspomnienia, to uczucie może przywrócić zapomniane rzeczy. Zrelaksuj się.
Poczuj wiatr na policzku, niebo nad głową, ziemię pod stopami i zobacz, jak rośliny mogą obudzić Twoje zmysły.
Wracam do miasta.Ze spraw przyziemnych – toalety publiczne w mieście są czyste, oświetlone wewnątrz i oczywiście bezpłatne.
Zainteresowało mnie ciekawe wykorzystanie kolejowych wagonów platformowych do zbudowania tarasu restauracji – może ktoś wykorzysta ten pomysł w Polsce?
Kolejna ciekawostka Helsinek to prawie przed każdym wejściem do budynku jest urządzenie do oczyszczania butów ze śniegu (proste i pomysłowe).
W wielu miejscach widać naturalne, wystające z ziemi skały – trochę to nietypowe jak na miasto leżące prawie na poziomie morza.
Dzień następny to przejazd promem Viking Line do Estonii.
Wyprowadzenie ogromnego promu z portu w Helsinkach jest sporym wyzwaniem. Skaliste wysepki mijamy w odległości kilku metrów. Nie potrafię sobie wyobrazić wejścia do portu w Helsinkach w warunkach sztormu, mgły i w nocy. Płynąc do Tallina mam w pamięci tragedię promu Estonia z 1994 roku. Prawie cały nasz rejs odbywa się w gęstej mgle.
Szczęśliwie dobijamy do nabrzeża w Tallinie.