0
Pinezkiz3city 8 lipca 2024 07:39
Prolog

Miejsce startu spływu kajakowego – Barnimie (płn.-zach. część Polski). Lato 2009 roku.

Image

Wzrokiem odprowadzałem płynące wiosło oraz przezroczystą torebkę, sunącą po wzburzonej Drawie. Towarzyszyły temu dochodzące z daleka, okrzyki kajakarzy w formie powszechnie znanej „łaciny”.

Nurt rzeki przypominał stanowisko kontroli bezpieczeństwa w terminalu lotniska, gdzie woreczki strunowe mkną niczym po taśmie maszyny skanującej.

– Nie ma sensu łapać, zaraz zatrzymają się na leżących kłodach – uprzedzał wszystkich, organizator spływu, po czym oznajmił:

– Po ostatnich burzach stan Drawy znacznie się podniósł. Przybyło leżących drzew, nurt jest szybki, a pogoda dalej nas nie rozpieszcza – dodał patrząc w kierunku naszej grupy. Staliśmy pod drzewami, chroniąc się przed przelotnym deszczem i intensywnym wiatrem.

Powyższe okoliczności, w połączeniu z faktem, iż był to mój dziewiczy spływ kajakowy rzeką (poprzednie były, że tak powiem „niedorzeczne”) sprawiły, iż ma twarz zamieniła się w pokerową, niczym ta z ówczesnego hitu Lady Gagi.

Powtarzany przeze mnie w myślach szlagwort Elektrycznych Gitar – „Co ja robię tu” przerwał mój kamrat, ostoja spokoju. Stwierdzając – „Bo jak nie my to kto?” wyprzedził o kilka lat, inny z muzycznych przebojów.

Szybko zrozumiałem, że pływanie po tafli jeziora (czego próbowałem wcześniej), a po rwącej rzece, to dwie różne bajki. Ekstremalny początek spływu, był dla mnie jak początki jazdy na rowerze. Umiałem jeździć na jednośladzie z czterema kółkami, a Drawa momentalnie zabrała mi dwa z nich.

Dwudniowa wycieczka okazała się niesamowitą sportową przygodą, którą o dziwo pokonaliśmy na „sucho”. Noc spędziliśmy w namiotach, pośrodku wodnego szlaku, na polu biwakowym w Sitnicy. Tam też spotkałem zaawansowaną wiekiem parę, dla których Drawa była jedynie przystankiem, podczas ich pobytu w trasie po północno-zachodniej części Polski. Podczas luźnej rozmowy z nimi, dowiedziałem się m.in. iż „Spotkania z Zabytkami” to ceniony periodyk o obiektach dziedzictwa narodowego, a nie jak pomyślałem, zwrot w młodzieżowym slangu, odnoszący się do posiedzeń nastolatków z emerytami oraz że „Bauhaus” to nie tylko niemiecka sieć sklepów budowlanych, a legendarna uczelnia nowoczesnego projektowania, utworzona przez Waltera Gropiusa. Co zaciekawiło mnie najbardziej, ślady legendarnego architekta znajdowały się niedaleko, kilkaset ruchów wioseł wcześniej.

Image

fot. Walter Gropius, Bauhaus – Weimar, 1919 r. aut. Louis Held.

Bauhaus

Bauhaus powstał w 1919 roku w Weimarze. Jego twórcą i zaraz pierwszym dyrektorem był wspomniany Walter Gropius. Program szkoły był innowacyjny. Zakładał tworzenie sztuki prostej, o unikalnej formie, ale przede wszystkim funkcjonalnej, dostępnej dla każdego.

Nazwa Bauhaus nawiązywała do niem. Bauhutte, czyli średniowiecznej organizacji zrzeszającej przedstawicieli różnych cechów.

Na zajęciach zniesiono granicę na linii profesor – student. Podczas warsztatów czeladnicy, wykładowcy, uczniowie integrowali swe siły. Uczelnia łączyła nowoczesne teorie sztuki i architektury, ze znajomością osiągnięć techniki oraz rzemiosła. Krzyżowały się tu m.in. malarstwo, rzeźba, tkactwo, metalurgia, ceramika, introligatorstwo. Różnorodność tyczyła się również tych prowadzących zajęcia, reprezentujących odmienne kierunki np. ekspresjonizm, kubizm, wizualizm. Wykłady prowadzili m.in. Wassily Kandinsky, Oskar Schlemmer, Laszlo Moholy-Nagy, Paul Klee.

Choć uczelnią istniała zaledwie czternaście lat, to na zawsze zmieniła bieg historii sztuki. Bauhaus stał się symbolem nowoczesnego podejścia do architektury, a obiekty stworzone przez uczniów i mistrzów, stały się ponadczasowe, inspirując kolejne pokolenia projektantów. Dziś zwrot „Bauhaus” używa się potocznie jako nazwę stworzonego przez szkołę kierunku architektonicznego w obrębie modernizmu.

Zanim jednak powstał Bauhaus, Walter Gropius zyskał sławę jako architekt. Swe pierwsze kroki, a właściwie obiekty, stawiał na terenie dzisiejszego Pomorza, gdzie na obecną chwilę, można podziwiać jego ślady, które to postanowiłem odwiedzić.

Trochę wody w Drawie musiało upłynąć, abym wrócił do dawnych rewirów i do meritum rozmowy, przeprowadzonej podczas spływu kajakowego ze starszą parą. Po latach postanowiłem zamienić kajak na rower i ruszyć przez Pomorze, śladami słynnego architekta Waltera Gropiusa, twórcy legendarnej uczelni.

„Bauhausowy” szlak podzieliłem na dwa odcinki rowerowe. Pierwszy wiódł przez „Zagłębie Gropiusów” – rubieże dawnego województwa koszalińskiego tj. Mirosławiec, Żołędowo, Gudowo, Drawsko Pomorskie do Jankowa. Drugi zaś był łącznikiem między wspomnianym „Walterowym” skupiskiem, a oddalonym o ponad 120 km rodzynkiem – budynkiem zaprojektowanym przez słynnego architekta w okolicach Miastka, konkretnie w Miłocicach.

Realizację planu rozpocząłem od drugiej trasy. Choć właściwie „rozpocząłem” to zbyt górnolotne stwierdzenie, bo założenie szybko legło w gruzach dzięki polskim kolejom.

Miastko – Drawsko Pom. Chojnice

Image

Aby dostać się na start wymienionej trasy, wyruszyłem z Gdańska porannym pociągiem do Słupska, gdzie miałem mieć przesiadkę na „Regio” do Miastka. O ile pierwszy segment podróży składem IC minął bezproblemowo, o tyle realizacja drugiego zamieniła się w farsę. W tym miejscu mógłbym zacytować łacinę kajakarzy z początku tekstu. Finalnie wraz z rowerem oraz dwugodzinną obsuwą znalazłem się w Miastku. Opóźnienie zmusiło mnie do wdrożenia planu B. Postawiłem zmienić trasę i udać się do Chojnic, jadąc przez Miłocice i Park Narodowy Bory Tucholskie.

Alternatywna trasa z Miastka, początkowo poprowadziła mnie przez szutry, polne drogi i malownicze góry i lasy. Po kilku kilometrach jazdy dotarłem do Miłocic, gdzie miałem czas przyjrzeć się jedynemu na tej trasie „Gropiusowi”.

Image

Image

Image

Dom Arnimów powstał w latach 1910-1911 i wziął swą nazwę od zleceniodawcy Fryderyka Wilhelma von Armin. Dwukondygnacyjną budowlę charakteryzuje zachowana symetria, łamany dach oraz szeroka wystawka. Obiekt powstał wraz zespołem zabudowań gospodarczych. Dom z biegiem lat został przearanżowany na potrzeby mieszkających tu rodzin. Niestety o obiekcie w Miłocicach, miło…nie mogę się wypowiedzieć. Właściwie odbiera mowę, spoglądając w jakim stanie jest pierwszy w całości zaprojektowany przez Waltera Gropiusa dwór. Jednak patrząc przez pryzmat losu innych budowli na Pomorzu, powinienem się cieszyć, że w ogóle jeszcze stoi.

Image

Image

Image

Ruszyłem w kierunku Chojnic. Po około godzinie jazdy, zrobiłem przystanek nad „Królową Borowiackich Rzek” – Brdą, konkretnie przy stanicy wodnej Garbaty Most. Tędy przebiega jeden z najbardziej popularnych kajakowych odcinków górnej Brdy. Po uzupełnieniu płynów i spożyciu przekąsek nadszedł czas aby stąd spływać.

Image

Image

Image

Na trasie uwagę mą przykuł Chęciński Młyn. W siedzibie dawnego dworku znajduje się m.in. Muzeum Parku Narodowego Bory Tucholskie. Multimedialne ekspozycje dają odwiedzającym możliwość poznania życia, historii, rozwoju lokalnej przyrody.

Inną z atrakcji (jak mówią Kaszubi) Chòcyńsczi Młin są pozostałości dawnego tartaku wodnego. Młyn napędzany był nurtem rzeki Chocina. Niestety po wielkim kole napędowym nie ma już śladu.

Image

Image

Image

Image

Kolejny punkt to Małe Swornegacie. Nazwa miejscowości pochodzi od dwóch kaszubskich słów. Swora, czyli warkocz pleciony z korzeni sosnowych, wykorzystywany do umacniania, czyli gacenia, brzegów (gacy) jezior i rzek.

Image

Małe Swornegacie położone są na terenie Zaborskiego Parku Krajobrazowego, między jeziorami Długim, Karsińskim i Charzykowskim. Sąsiadują bezpośrednio (na wschodzie) z Parkiem Narodowym „Bory Tucholskie”. W miejscowości znajduje się most zwodzony, umożliwiający przepływanie jachtom żaglowym między akwenami.

Image

W ramach projektu Kaszubska Marszruta powstało tu niemal 165 km szlaków stworzonych dla cyklistów (głównie dla rowerów trekkingowych, graveli, MTB).

Image

Image

Następnie dotarłem do miejscowości Charzykowy, która uchodzi przez wielu za stolicę polskich sportów wodnych. Za sprawą Ottona Weilanda, w 1922 r. powołano tu pierwszy polski klub żeglarski. Tuż przy siedzibie stowarzyszenia znajduje się pomnik upamiętniający to wydarzenie.

Image

Po drugiej stronie jeziora zauważyć można Górę Zamkową. W czasach krzyżackich mieścił się tam zamek pomocniczy tzw. Buchwald. Jezioro Charzykowskie ma długość ponad 9 km, a w najszerszym miejscu liczy ponad 2 km, o maks. głębokości sięgającej około 30 metrów. Jedną z wysp na jeziorze jest „Wyspa Miłości”. Dziś zarośnięta krzewami, w dwudziestoleciu międzywojennym tętniła życiem. Funkcjonowała tam kawiarnia, gdzie urządzano potańcówki. Życie towarzyskie kwitło tu do 1945 kiedy to w wyniku bombardowań, lokal został całkowicie zniszczony.

Image

Ostatnie 10 km kręcenia, zaprowadziło mnie do Chojnic. Miasto ze względu na swe strategiczne położenie dawniej nazywano Kluczem i Bramą Pomorza, o czym pisał w swych kronikach sam Jan Długosz.

W obawie przed najazdami wroga, wybudowano tu mury obronne. Do dziś przetrwały umocnienia z XIV wieku, które otaczają najstarszą część miasta m.in. jest to Brama Człuchowska.

Image

Image

Inną z wizytówek Chojnic jest tutejszy rynek. Uwagę przykuwa fontanna ukazująca trzy naturalnej wielkości kobiety. Dwie z nich przedstawiają autentyczne mieszkanki Chojnic, trzecia zaś pozostałą wizją artysty.

Image

Po spotkaniu z symbolem Chojnic – Turem, widocznym m.in. w herbie miasta, nadeszła tura opuścić „Bramę Pomorza”.


Część 2 – Zagłębie Gropiusów

Image

Mirosławiec, Żołędowo, Drawsko Pomorskie do Jankowa. Te miejscowości ze śladami Waltera Gropiusa, połączone kreską, widniały na mej rowerowej mapie. Tym razem dojazd koleją odbył się bez zakłóceń. Jako, że po stacji PKP w Mirosławcu został jedynie budynek i wspomnienia, swą podróż jednośladem rozpocząłem w położonym 15 km na południe od Mirosławca – Białym Zdroju, gdzie dojechałem pociągiem „Regio” ze Stargardu. Gminne, asfaltowe drogi, doprowadziły mnie od ruin dawnego młyna w Starej Korytnicy.

Image

Od tego momentu, trasa przypominała tę z wyścigu kolarskiego Paris-Robeux. Jazda po kocich łbach zakończyła się przy Jeziorze Korytnickim. Do Mirosławca mknąłem już po drodze dla rowerów.

Image

Image

Wał Pomorski nie dotyczy głośnej afery Amber Gold, a niem. Pommernstellung czyli część systemu umocnień wschodniej granicy III Rzeszy, przechodzącej przez Mirosławiec.

Image

Innym symbolem bitwy o przełamanie Wału Pomorskiego jest stojący w centrum czołg.

Image

Mirosławiec to miasto żubrów, w okolicy można spotkać je na wolności.

Po chwili dotarłem do tutejszego „Gropiusa”, budynku dawnego spichlerza zbożowego. Dziś w obiekcie mieści się sklep budowlany. Moje pierwsze skojarzenie Bauhaus w Bauhausie, nawiązując do sieci marketów z artykułami do remontu za naszą zachodnią granicą.

Image

Image

Obiekt o symetrycznej zabudowie, z wąskimi gzymsami i nadokiennikami.

Image

Przyglądając się jednemu z ostatnich projektów W. Gropiusa zrealizowanych na Pomorzu, zaciekawiłem swą obecnością dwóch mężczyzn. Jeden z nich miał na sobie kapelusz, koszulę, jeansy, skórzany pas. Wyglądem przypominał Strażnika Teksasu. Jak wiadomo Chuck Norris szybciej stoi niż ja chodzę, więc wolałem nie ryzykować, podszedłem bliżej aby porozmawiać. Szybko okazało się, że drugi z panów to właściciel obiektu. Nie wiem kto był bardziej zaskoczony. On że spotkał rowerzystę z Gdańska, z książką o Gropiusie w ręku, czy ja że mogłem poznać gospodarza tego wyjątkowego obiektu. Rozmowa momentalnie przeszła na „bauhausowe” tory. Pan Marcin (pełen entuzjazmu) opowiadał o historii miejsca. Wspominał również o pobliskiej Górnicy, gdzie mieszkali stryjowie W. Gropiusa, a u których przyszły architekt uwielbiał spędzać wakacje. Po dłuższym czasie, połysk mustanga ze skórzanego paska Chucka Norrisa, przypomniał mi, że z „timingiem” przeszarżowałem. Z opóźnieniem i niedosytem, wsiadłem na swojego dwukołowego rumaka i opuściłem Mirosławiec, udając się do Żołędowa.

Image

Po ponad godzinie jazdy, za rzekami, za gęsto posadzonymi drzewami, ukazał się zaprojektowany przez Waltera Gropiusa obiekt.

Image

Wybudowany w stylu Ojczyźnianym – Heimatstil (podobnie jak trzy kolejne na mej liście) charakteryzuje się wykorzystaniem lokalnych, pomorskich tradycji architektonicznych. Zauważyć można szachulec, czy spadziste dachy. Ukryty w lesie czterorodzinny obiekt, powstał w latach 1913—1914 na folwarku rodziny von Brockenhausen.

Image

Image

Image

Image

Ruszyłem w kierunku Drawska Pomorskiego. Gdybym trasę realizował ponad 10 lat temu, to zapewne odbiłbym w kierunku Gudowa.

Choć nazwa miejscowości może kojarzyć się pozytywnie (gud, z ang. good) to zdecydowanie dobrej decyzji nie podjęto tu w 2014 r. Wtedy to rozebrano mieszczący się w Gudowie jeden z Gropiusów – budynek byłej krochmalni. Do dziś trudno w to uwierzyć, że zniszczono taki skarb.

Image

Jadąc dalej, dotarłem do Drawska Pomorskiego. Tu mą uwagę przykuła ul. Obrońców Westerplatte przesiąknięta wyjątkową architekturą. Tuż przy niej znajduje się niezwykle malowniczo położony „Gropius”.

Obiekt powstał na zlecenie lejtnata Otto Metzlera. Ten wraz z żoną Elisabeth we wrześniu 1906 roku zamieszkał w jego wnętrzach. Wysoki łamany półszczytowy dom, wykusze, podcienie i szachulcowe szczyty wpisują tę willę w nurt Heimatstil.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Książka otwiera okno(okna) na świat.

Na koniec zostawiłem sobie crème de la crème, Gropiusa nad Gropiusami. Kilka ruchów nogami później dojechałem do Jankowa. Tu historia zatoczyła koło, nie tylko rowerowe. Tu wszystko się zaczęło.


Dodaj Komentarz

Komentarze (4)

pabien 8 lipca 2024 17:08 Odpowiedz
Brawo!!!Tak należy zwiedzać.
pinezkiz3city 8 lipca 2024 23:08 Odpowiedz
Dzięki @pabien. Polecam Pomorze, wiele jest tu architektonicznych perełek kryjących interesujące historie.
pabien 9 lipca 2024 17:08 Odpowiedz
Wiesz, mi to nie ma co polecać, ja uwielbiam jeździć po Polsce, i choć cuda można znaleźć również na Mazowszu, to Ziemie Odzyskane są prawdziwą ich skarbnicą. I na dodatek nie wszystko tam wyczyszczono i wypolerowano, jak ma to miejsce w coraz liczniejszych rejonach. Choć ma to równiez i ciemną stronę
pemat 28 lipca 2024 12:08 Odpowiedz
gdyby ktoś był zainteresowany postacią Gropiusa a np. przechodził z tragarzami obok lotniska Czaplinek-Broczyno, to jest okazja podczas Pol'and'Rock Festival