0
tunczaj 16 lutego 2024 21:26
Dokładnie w takich, mało wybrednych słowach zwróciła się do mnie moja narzeczona gdy postawiłem ją przed faktem dokonanym i obwieściłem, że wraz z trójką innych debilów (debili?) kupiłem bilety w promocji Pegasusa do stolicy irackiego Kurdystanu. Inny problem miałem już wcześniej z głowy bo nawet przez myśl mi nie przeszło żeby ją o to pytać – z góry wiedziałem że odpowiedź byłaby odmowna.

Mojemu pomysłowi z pewnością nie pomagały działania wojenne na Bliskim Wschodzie oraz eskalujące napięcia w samym Iraku. Natomiast mocne ziarnko niepewności w głowach zasiał ten incydent, który spowodował czasowe zamknięcie lotniska w Erbilu.
https://www.rudaw.net/english/kurdistan/150120241
Początkowo media informowały o ataku na amerykańską bazę zlokalizowaną na lotnisku. Później okazało się, że celem była willa lokalnego multimilionera oskarżanego o kolaborację z USA i Izraelem. W bezpośrednio poprzedzających dniach zestrzelono również kilka dronów-samobójców wystrzelonych z Iranu. Do tej pory iracki Kurdystan był względnie stabilny a sytuacja wydawała się groźniejsza z dnia na dzień. Zdecydowalismy, ze jeśli podobnego rodzaju incydent się powtórzy, to nie będziemy ryzykować i odpuścimy wyjazd.

Od tamtej pory nic się jednak nie wydarzyło.

Loty na 5 dniowy wypad (w tym 3 dni netto na miejscu) idealnie zgrywały się z dolotami z WAW lowcostami. Cenowo również było bardzo atrakcyjnie, a w drodze tam czekała nas kilkugodzinna przesiadka w azjatyckiej części Stambułu pozwalającej na ekspresowy wypad na kebaba. Przylot do Erbilu zaplanowany był na środek nocy, około 3 nad ranem. Czekało nas zatem męczące 24h w podróży w backpackowym stylu.

Loty:
PC CRL-EBL RT 86 EUR
W6 WAW-CRL 5 PLN
FR CRL-WAW 27 EUR

Z racji nawału pracy nie miałem praktycznie w ogóle czasu na reserach i porządniejsze przygotowania. Nie mielismy absolutnie żadnego planu, lecz na miejscu miała na nas czekać kurdyjska koleżanka brata jednego z uczestników wycieczki więc z góry zdaliśmy się na jej ogarnięcie już na miejscu. Organizacja ograniczyła się do znalezienia hotelu – Syros Hotel Erbil tuż przy Cytadeli w centrum miasta, wypożyczenia samochodu w wypożyczalni Advantage oraz wyrobienia e-wizy. Liczyłem nieco na insighty z bardzo ciekawie zapowiadającej się relacji forumowiczy
irak-miedzy-wojna-a-religia,214,174231
natomiast ugrzęzła ona w Bagdadzie.
@novart – czekamy ?

Hotel 124 EUR
Samochód 80 EUR
e-Visa 72 USD

Poranna pobudka o 3:30 była ciężka. Jeden z kolegów odpadł kilka dni przed wyjazdem, więc ostatecznie lecieliśmy w trójkę. Podróż z Warszawy do Charleroi bez większej historii – ot typowy lot LCC po Europie. W CRL mieliśmy ok. 2h przesiadki i wyszliśmy na landside w celu odprawy i odebrania papierowych kart pokładowych. Przy check-in dość długo sprawdzano wydruki e-wizy ale ostatecznie bez problemu puszczono nas dalej. Lot Pegasusem również nie obfitował w nic ciekawego. Uwagę przykuł jedynie model samolotu A320neo w skali 1:100 w dość atrakcyjnej cenie 12 EUR, który obrałem na cel zakupu w drodze powrotnej.

Do Stambułu dotarliśmy na czas, natomiast na immigration czekała długa, blisko godzinna kolejka z popołudniowej fali przylotów. Byliśmy jednak zdeterminowani, żeby wykoczyć coś zjeść i po sprawnym zakupie Istanbulkart ruszyliśmy do metra linii M10. Trasa wiedzie prosto z lotniska SAW do dzielnicy i stacji metra Kadikoy, którą obraliśmy na cel błyskawicznego layovera. Podróż trwa ok. 45 minut a wyjście i wejście do metra i oczekiwanie na pociąg kolejne 5-15 min więc warto zarezerwować sobie godzinę na podróż w jedną stronę.

Dzień swiety trzeba świecic wiec zaczelismy od pączka z okazji Tłustego Czwartku znanego w Stambule pod nazwą Berliner. Do polskich pączków nie było podjazdu, ale z czystym sumieniem mogliśmy już zjeść porządny obiad i wybraliśmy pierwszą lepsza kebabownię pełną lokalsów.

WhatsApp Image 2024-02-16 at 21.11.25 (1).jpeg


Klasyczna Adana w 100% zaspokoiła kubki smakowe a Efes dopełnił dzieła zniszczenia ? W międzyczasie skontaktowała się z nami wypożyczlania aut w celu uzgodnienia szczegółów odbioru samochodu.

WhatsApp Image 2024-02-16 at 21.11.25.jpeg


Podróż powrotna na Sabiha Gokcen również minęła bez problemu i na lotnisku byliśmy mniej więcej 2h przed lotem. Piwko i obiad jeszcze bardziej zmuliły zmęczone organizmy więc do gejtu podchodziliśmy śpiąc na stojąco. Na szczęście w samolocie były wolne trójki więc każdy z nas mógł mieć namiastkę biznes klasy na te 2,5 godziny dla siebie.

Tuż po wylądowaniu adrenalina nieco podskoczyła i wygramoliliśmy nasze senne ciała w kierunku hali przylotów. Lotnisko o tej porze – 4 nad ranem wydawało się puste, lecz na immigration postaliśmy w półgodzinnej kolejce. Pogranicznik nie zadawał żadnych pytań i na odchodne rzucił tylko Welcome to Kurdistan!

WhatsApp Image 2024-02-16 at 21.11.25 (2).jpeg

Dzień 1

Na dzień przylotu nie bukowaliśmy nocy w hotelu. Postanowiliśmy wcześniej, ze w zaleśnosci od humoru przekoczujemy te kilka godzin na lotnisku lub udamy się bezpośrednio do hotelu i wykupimy dodatkową noc/ekstremalnie wczesny early check-in na miejscu. Ostatnią z opcji było przekimanie w aucie, jednak jak się okazało ta opcja od razu nam odpadła. Na miejscu nikt na nas nie czekał, pomimo faktu, że sami ustalali z nami szczegóły jeszcze kilka godzin temu, gdy byliśmy w Stambule. Na stanowiskach obok (Hertz oraz lokalna wypożyczalnia) nie chcieli z kolei wypożyczyć nam auta, bo mamy już rezerwację w innej firmie… absurd.

advantage.jpeg


Lotnisko, podzielone na dwie hale pomiędzy którymi kursuje bezpłatny autobus również nie sprzyjało krótkiemu odpoczynkowi. Zmęczenie dało za wygraną, zatem pozostało jechać do hotelu i próbować zalogować się wcześniej. Próbujemy wiec z Careem – regionalną aplikacją ala Uber ale nie działa na lotnisku. Teoretycznie można zarezerwować przejazd z odbiorem przed lotniskowym checkpointem ale płatność nie przechodziła i wywalało błąd. Pozostaje taxi.
Złotówy za przejazd do centrum Erbliu krzyczeli 30-37$ i absolutnie nie byli chętni do negocjacji. Jeden z wspoltowarzyszy zagadał więc po migowo-angielsku pierwszą lepszą osobę wychodzącą z hali, a ten po migowo-arabsku zachęcająco machnął ręką żebyśmy ładowali się z gratami. Dla pewności powtórzyliśmy kilka razy ten dollars mister i po chwili byliśmy już w drodze do miasta.

Jak się okazało, nasz wybawiciel jechał do Mosulu i nie bardzo nawet wiedział jak jechać w kierunku centrum Erbilu, z kolei użycie map w telefonie nieco go przerastało. Po drodze zatrzymał się przy jednym z budynków rządowych, by zagadać do stojących tam żołnierzy jak jechać. Nogi nam mocno zmiękły gdy jeden z ochroniarzy podszedł do szyby a drugi w tym samym czasie odbezpieczył broń… No nic, jedziemy dalej i próbujemy sami nakierować naszego drajwera choć z racji bariery językowej idzie to mocno opornie. Widząc, że sam zaczął się nieco stresować i może niepotrzebnie go nagabywaliśmy proponujemy żeby wysadził nas gdziekolwiek będzie mu wygodnie, a dalej przejdziemy już z buta. Kilkukrotnie odmówił wzięcia pieniędzy (przez chwilę pomyślałem czy to nie nie jest lokalny taarof), a na końcu z uśmiechem podsumował Iraq good, tourist like ?

O 5 nad ranem szliśmy zatem szybkim krokiem pustą, szeroką i cichą jak nigdy ulicą w kierunku widocznej z oddali twierdzy. Nie powiem, myśli były różne… 20 minut i niecałe 2km marszu minęło jednak ekstremalnie szybko i w końcu meldujemy się w hotelu.

Meldunek to może nieodpowiednie słowo bo na miejscu okazało się ze nie ma żadnych wolnych pokojów, za które byliśmy w stanie zapłacić jak za zboże :D Miły recepcjonista pozwolił nam jednak przekoczować w kafeterii na ostatnim piętrze. Przetestowaliśmy każdy kawałek względnie czystej i płaskiej powierzchni i padliśmy jak muchy, każdy w swoim kącie. W międzyczasie ogarnęło nas coś co można nazwać kombinacją głupawki i kac humoru z racji aktualnego położenia. Wróciły też wspomnienia z różnych mniej lub bardziej nieodpowiedzialnych tripów z czasów studenckich, gdy podróżowało się ze stówą w kieszeni i paczką papierosów :D

6a6b312b-b756-4ffb-b1e6-aa1c4bae165d.jpg


Po 1,5 godziny letargu obudził nas inny recepcjonista z wieścią, że za godzinę powinien zwolnić się pokój. Dostaliśmy rekomendacje na śniadanie kilka metrów obok budynku. Stoliki pełne lokalsów wydawały się dobrą monetą zatem ponownie na migi przekazaliśmy szefowi, żeby dawał cokolwiek ma i po chwili stół wypełnił się kilkoma rodzajami sera, orzechami, miodem, plackami chleba, jajecznicą z pomidorami oraz czajem. Klimacik przedni, jedzenie również smakowało, 20 000 IQD za pełne brzuchy i dopływ cukru był w tym momencie było w tym momencie zbawieniem (choć i tak chyba nas przycięli ?)


sniadanie.jpeg


Czas minął szybciutko i o 9 mogliśmy już w końcu zalogować się w naszej trójce – czystej, schludnej z klimą/ogrzewaniem, widokiem na twierdzę i toaletą bez dziury w ziemi to wszystko czego nam było trzeba. Szybki prysznic, budzik na 12 i w końcu odrobina wygodnego snu przed eksploracją okolicy.

hotel1.jpeg



hotel2.jpeg



hotel3.jpeg


Po szybkim ogarnięciu idziemy pokręcić się w okolicy i chyba jedynego turystycznego miejsca w rozumieniu klasycznego turysty. Na początek oczywiście Cytadela, na którą mieliśmy widok z naszego pokoju. Zamieszkana przez ponad 7000 lat, a dopiero kilkanaście lat temu ostatni mieszkańcy zmienili zakwaterowanie a obiekt został wpisany na listę UNESCO. Twierdza jest obecnie niedostępna do zwiedzania, lecz można podejść pod samą bramę, skąd roztacza się widok na główny skwer Erbilu.

cytadela.jpeg



cytadela1.jpeg



cytadela2.jpeg


Piątek to dzień targowy, więc gwar z ulicy niósł się bardzo mocno przy mało szczelnych oknach już po pobudce w hotelu. Przypominamy sobie czasy pre-allegro, na które jeszcze zdażylismy się załapać w Polsce. Handluje się dosłownie wszystkim - od ciuchów po żywy inwentarz.

rynek.jpeg



rynek1.jpeg



rynek3.jpeg



rynek4.jpeg



rynekx.jpeg


Zasiadamy również do shishy i czaju w proporcji 50% cukier 50% herbata

rynek2.jpeg


jak również prażonego słonecznika prosto z bębna pralki :D

rynek5.jpeg


Snujemy się po uliczkach bazaru i raz po raz kosztujemy raz po raz lokalnych słodkości

bazarx.jpeg



bazar.jpeg



bazar1.jpeg



bazar2.jpeg


Mniej więcej o 16 łapiemy się z naszą znajomą znajomych. Gull pochodzi z Erbilu, lecz pracuje w Bagdadzie dla dużej firmy FMCG na kierowniczym stanowisku. Zabiera nas na ulicę Iskan, o której przeciętny turysta raczej się nie dowie, a dzieje się prawie tam tyle co na Khao San road. Mieszanka mniej lub bardziej eleganckich restauracji, fast foodów, street foodów, pubów sportowych, barów z shishą, czajowni robi po zmroku niesamowite wrażenie. Absolutny must. Ulica generlanie ożywia się wieczorem, natomiast w piątek stragany rozkwitają już od późnego popołudnia.

iskan.jpeg



iskan5.jpeg



iskan7.jpeg



iskan2.jpeg



iskan3.jpeg



iskan1.jpeg



iskan4.jpeg



iskan8.jpeg



iskan9.jpeg


Wchodzimy do knajpy Habib Kurdawari by sprobowac tradycyjnego kurdyjskiego obiadu (który nie jest kebabem ?). Ja wybieram ryż i jagnięcinę. Za obiad i napoje dla 4 osób płacimy 37.000 IQD

obiad.jpeg


Wkrótce dołączają do nas znajomi i znajome Gull. Na Bliskim Wschodzie niesamowite jest dla mnie, że ludzie potrafią się błyskawicznie zebrać. W Polsce wspólne wyjście na miasto to nierzadko tygodnie planowania i ustalania kalendarzy :D Po krótkim obchodzie ulicy jedziemy na domówkę do jednego z nich w chrześcijańskim dystrykcie. Okazuje się nim być Mohammed, lokalny przewodnik który przedstawia nam najciekawsze miejsca do zobaczenia w kolejnych dwóch dniach. Okazuje się również, że zna menadżera wypożyczalni Advantage. Memory 5, przeprosiny za poranny fuckup i jutro rano samochód ma być dla nas gotowy w miejskim oddziale wypożyczalni.

Czas w miłym towarzystwie i alkoholu (o którym wspomnę więcej w dalszej części relacji) mija bardzo szybko, dowiadujemy się również wielu interesujących faktów na temat życia w Erbilu, Kurdystanie i Iraku.

W pewnym momencie całkowicie gaśnie światło. Dla Erbilczyków nie jest ten fakt niczym nadzwyczajnym, my jesteśmy nieco skonsternowani. Okazuje się, że w Kurdystanie jest dość istotny problem z produkcją i dystrbucją energii. W ciągu dnia prąd dystrybuowany jest do biznesu, zaś wieczorami i w nocy do gospodarstw domowych. Często zdarza się zatem krótki black-out, w którym produkcja energii przechodzi na osiedlowe generatory prądu. Lokalsi płacą zatem 2 rachunki za prąd – jeden niski, centralny, a drugi znacznie wyższy, lokalny.

Tuż przed północą ruszamy do lokalnego klubu Poseidon na imprezę. Klub jak klub, nie różni się niczym od podobnych przybytków na Zachodzie, oprócz zewnętrznego basenu, gdzie impreza przenosi się w cieplejszych miesiącach. Osobiscie nie jestem fanem tego typu miejsc, ale nie moglismy odpuscic okazji takiego wypadku w Iraku ;) O 3 nad ranem wracamy do hotelu, tym razem Careemem, który przestawił się z wersji UAE na Irak i zadziałał.

noc.jpeg


Od spania na podłodze do imprezy w Erbilskim klubie w 24 godziny. To był dobry, intensywny dzień ?Tak, to właśnie ciasto filo! Wybaczcie ignorancję, jestem prostym człowiekiem. Jak mi dają i jest dobre, to jem i nie myślę :PDzień 3

Celem ostatniego dnia wycieczki był roadtrip drogą imienia Hamiltona w kierunku północno wschodnim. Za punkt końcowy obraliśmy miasto Soran. Tym razem udało się wygrzebać z łóżek o bardziej turystycznej porze bo już o 8.

W niedzielny poranek główny plac Erbilu wypełnił normalny ruch uliczny.


square.jpeg



Z samego rana postanowiliśmy zrobić ostatnie zakupy, pamiątki oraz prowiant na drogę. Prowiant, czyli głównie piwko, na które złapała nas nagle okrutna chęć :D Tutaj jestem winny kilka słów, które obiecałem w relacji z dnia pierwszego. Alkohol w Erbilu jest łatwo dostępny, lecz na pewno nie powszechny. Nie znalezlismy go w żadnej restauracji, natomiast bez problemu można go dostać w sklepach monopolowych, których w Erbilu jest naprawdę sporo. Najwięcej z nich na zewnętrznych ringach, im bliżej Twierdzy tym mniej śladów procentowych trunków. Ceny? Jak na fakt, że jest to alkohol importowany to bardzo atrakcyjne. Przykładowo: Paulaner kosztował nas 1750 IQD (1USD-1500 IQD) czyli około 5 zł, Tuborg podobnie, Corona to 2000 IQD - taniej lub porównywalnie niż w Polsce. Wino zaczynało się od 4000 IQD, wódka od 5000 IQD. Na półce udało mi się znaleźć lokalne wino kurdyjskie, które kosztowało 6000 IQD, ale wygląd butelki oraz etykieta nie zachęciła mnie do zakupu.


droga0.jpeg



Wyjeżdżając z miasta przejeżdzaliśmy przez dzielnicę rządową. Budynki ministerstw, parlamentu oraz innych obiektów o charakterze politycznym często otoczone są płotem, a przy wjeździe ustawione są posterunki ochroniarzy. Często gości im wizerunek Masouda Barzaniego - lidera kurdyjskiej partii politycznej, byłego Prezydenta regionu oraz de facto najbardziej wpływowej persony w autonomii.


barzani1.jpeg



barzani2.jpeg



Początkowo krajobraz był dość podobny do dnia poprzedniego. Płaski, trawiasty teren i praktycznie brak drzew.


droga3.jpeg



Po drodze zatrzymalismy się w malej miejscowosci Shaqlawa na lunch w polecanym przez naszych znajomych miejscu. Kebab jak kebab - bardzo porządny :) Mogliśmy również uzupełnić płyny - bo bez większego problemu znaleźlismy sklep z procentami w tej niewielkiej mieścinie. Przypadkowo natknęlismy się na inny drobny polski akcent ;) Zalaliśmy również auto najtańszą benzyną za ok. 600 IQD, pomimo prośby wypożyczalni o tankowanie paliwa SUPER. Przecież w Polsce verva, czy zwykła - żadna różnica ;)


lunch.jpeg



akcenty.jpeg



Niedługo po wyjeździe z miasteczka w oddali zaczęły pojawiać się ośnieżone góry

droga4.jpeg



Droga zawęziła się do jednego pasa. Nie przeszkadzało to jednak lokalsom wyobrazić sobie większej ilości traktów, zwłaszcza na zakrętach :)


droga2.jpeg



Tuż przed wjazdem do Soran zlokalizowany był checkpoint, któremu udało nam się zrobić zdjęcie pomimo zakazu fotografowania.


checkpoint.jpeg



A tuż za checkpointem przwitał nas pierwszy kanion rzeczny.


rzeka1.jpeg



rzeka2.jpeg



rzeka3.jpeg



Samo miasto Soran nie oferuje wiele atrakcji, natomiast jeśli ktoś planuje dłuższą eksplorację lokalnych gór to jest to bardzo dobra baza wypadowa.


soran.jpeg



soran1.jpeg



Odbijamy w kierunku doliny Kharand. Trasa sprzyja wielokrotnemu zatrzymywaniu się i robieniu zdjęć.



Dodaj Komentarz

Komentarze (24)

piotrek-89 17 lutego 2024 17:08 Odpowiedz
najs! czekam na więcej relacji. lecimy za tydzień z tego samego promo, też na ekspresowy wyjazd
sudoku 17 lutego 2024 17:08 Odpowiedz
Szykuje mi się wypad do Kurdystanu za 2 miesiące, więc czekam na dalszy ciąg niecierpliwie.
jasiub 17 lutego 2024 17:08 Odpowiedz
Czekam na dalszy ciąg z niecierpliwością ... my też niedługo lecimy :)
sko1czek 17 lutego 2024 17:08 Odpowiedz
Kolejka za Wami się wydłuża. Lecimy Waszą trasą 15.03 małym forumowym gronie. Niezwykle przydatna relacja!
wtak 17 lutego 2024 23:08 Odpowiedz
Sądząc że zdjęcia, "smoking kills" nawet tam? ?
czarodziejka-bj 1 marca 2024 23:08 Odpowiedz
To raczej ciasto filo, a nie francuskie @Zeus, widzisz i nie grzmisz? ;)
zeus 1 marca 2024 23:08 Odpowiedz
Zeus na wakacjachAle tak to filo lub yufka (po turecku) lub warqa arabsku. Nie mam pojęcia jak jest po kurdyjsku
tunczaj 1 marca 2024 23:08 Odpowiedz
-- 01 Mar 2024 22:49 -- Tak, to właśnie ciasto filo! Wybaczcie ignorancję, jestem prostym człowiekiem. Jak mi dają i jest dobre, to jem ? -- 01 Mar 2024 22:49 -- Tak, to właśnie ciasto filo! Wybaczcie ignorancję, jestem prostym człowiekiem. Jak mi dają i jest dobre, to jem ?
jasiub 4 marca 2024 23:08 Odpowiedz
Bardzo fajna i przydatna relacja :) No i... faktycznie zakazana lista w typ PDF-ie jest chyba najbardziej imponującą jaką w życiu widziałem.
jasiub 18 marca 2024 23:08 Odpowiedz
Sorry za post pod postem, ale mały update do kontroli na lotnisku. Dziś security nie wykazało żadnej ponadstandardowej aktywności w stosunku do naszych bagażów. Mając na uwadze bogatą listę zakazów ograniczyliśmy zakupy, ale słodycze, mydełka, herbata nie wzbudziły żadnego zainteresowania :)
wtak 18 marca 2024 23:08 Odpowiedz
@jasiub przetarte szlaki przez rodaków-poprzedników ;)
tunczaj 18 marca 2024 23:08 Odpowiedz
@jasiub nam herbate udało się nam przewieźć (na całe szczęście, bo pyszna) ale miło czytać, że wam nic nie zabrali :)
sudoku 18 marca 2024 23:08 Odpowiedz
@tunczaj @jasiub Napiszcie może, co kupiliście i/lub co polecacie kupić.
jasiub 20 marca 2024 17:08 Odpowiedz
Słodycze - kandyzowane owoce, baklawy , sezamowe torciki - sklepów ze słodyczami jest bardzo dużo, wybór jest olbrzymi. Spory jest wybór mydełek, lokalnych perfum, choć tu nie znam się, ale kolega mówił, że jest dość drogo i nie opłaca się. Jeśli chodzi o pamiątki klasyczne - dostępność bardzo ograniczona do kilku stoisk przy cytadeli.
tunczaj 20 marca 2024 17:08 Odpowiedz
@Sudoku ciężko mi polecić coś konkretnego bo pamiątki z podróży to dosc subiektywne przedmioty :) natomiast herbata jest zdecydowanie warta polecenia. Mi akurat podpasowala z lawendą. Wybór jest przeogromny. Mydełka sysryjskie również są dość unikatowe, ale na przykładzie moim i @jasiub masz 50% szans że uda się je przewieźć :) nie nastawiał bym się na typowo turystyczną cepelię typu magnesy, koszulki lub torby z napisem Erbil albo I Love Kurdistan/Iraq - tego jest akurat bardzo mało, bo i kierunek niszowyTak naprawdę trzeba się przejść po targu przy cytadeli i organoleptycznie stwierdzić co się podoba a co mniej.
sko1czek 20 marca 2024 17:08 Odpowiedz
Zwykła, czarna herbata jest wspaniała i tania, nawet w sklepie "wolnocłowym" na lotnisku. Z powodu obaw o odebranie zakupów, jak w relacji kolegi @tunczaj, kupiłem dopiero na lotnisku, tuż przed ostatnią, tą najdokładniejszą kontrolą bezpieczeństwa. U sprzedawcy upewniłem się, że nie będzie problemu podczas kontroli. Sklepik jest naprzeciwko wejścia do stanowisk kontroli. Cena 5 USD za 450 g, pochodzenie- Sri lanka. Piszę o sklepie "wolnocłowym" w cudzysłowie, bo nikt nie skanował kart pokładowych przy zakupie. Podobało mi się, że w sklepie mają - poza Dilmahem - także herbaty, jakich nie widziałem nigdzie indziej. Wiadomo, że nie pochodzą z Kurdystanu, ale wyglądają oryginalnie i zacnie. Smak super, parzymy ją teraz w domu. Magnesy, jeśli ktoś poszukuje, widzieliśmy w kilku sklepach obok cytadeli, przy głównym placu. I nigdzie więcej!Lokalizacja: https://maps.app.goo.gl/dNGnbedncJs9ABsq5
sudoku 20 marca 2024 17:08 Odpowiedz
A pamiętacie może, czy orzechy (laskowe, pistacje) mają w dobrych cenach?
jasiub 20 marca 2024 23:08 Odpowiedz
@becek - Ty patrzyłeś po ile są pistacje i były chyba drogie ?
dywyndydyfar 15 kwietnia 2024 12:08 Odpowiedz
Kiedy znajomy wspomniał mi ostatnio, że planuje wyjechać do Iraku, to również w odpowiedzi poczęstowałem go tytułowym "debilem" ;) Za sprawą Twojej relacji (dobrze napisanej, swoją drogą!) zmieniam zdanie w tej kwestii.
becek 15 kwietnia 2024 17:08 Odpowiedz
tak, pistacje były w jakiejś chorej cenie
sudoku 15 kwietnia 2024 17:08 Odpowiedz
Dzięki. W sumie to ciekawe, bo niby tam rosną, a jednak.Pamiętam, że w Iranie też były droższe niż u nas. No cóż, może coś innego się znajdzie.
sudoku 23 kwietnia 2024 17:08 Odpowiedz
jasiub napisał:Sorry za post pod postem, ale mały update do kontroli na lotnisku. Dziś security nie wykazało żadnej ponadstandardowej aktywności w stosunku do naszych bagażów. Mając na uwadze bogatą listę zakazów ograniczyliśmy zakupy, ale słodycze, mydełka, herbata nie wzbudziły żadnego zainteresowania :)Mi również nic nie zabrali, a zdecydowałem się ostatecznie na zakupy na mieście. Miałem słodycze, herbatę, mydełko, coś z przypraw, chleb. A przechodziłem przez kontrolę bezpieczeństwa dwa razy, bo okazało się, że salonik jest przed nią, więc wróciłem i potem musiałem jeszcze raz przejść procedurę. Za pierwszym razem plecak poszedł na bok, ale gość przez chwilę coś pogmerał i oddał. Za drugim już w ogóle bez żadnych dodatkowych czynności, szybko i sprawnie.Może więc @tunczaj i jego ekipa czymś podpadli?
tunczaj 23 kwietnia 2024 17:08 Odpowiedz
my spokojni ludzie jesteśmy :) nigdy az do tej sytuacji nie zdazylo mi się, zeby security zabralo mi cokolwiek z bagazu.na stronce lotniska w zakladce prohibited items jest zresztą prezentacja jakich przedmiotów teoretycznie nie mozna przewozic w bagazu podrecznymhttps://www.eia.krd/english/airport-gui ... strictionsproblem raczej tkwi w egzekucji tych dosc irracjonalnych przepisow ;) wyglada na to ze źle trafiliśmy, a regułą jest jednak zdrowy rozsądek kontrolerówpost scriptum do relacji:dzisiaj wypozyczalnia zwolniła blokadę na karcie kredytowej. za prawdopodobne uszkodzenie pompy paliwowej, wymianę paliwa i 2 przejażdżki na lotnisko skasowali nas tylko 80 dolarów. wymiar kary w pełni akceptowalny, mogę zatem z czystym sumieniem polecić Advantage :)
sudoku 24 kwietnia 2024 17:08 Odpowiedz
tunczaj napisał:Kolejnym celem jest Duhok, a konkretnie jeden jego punkt - Shahed Cafe.Kawiarnia poświęcona jest kurdyjskim bojownikom poległym podczas wojny z państwem islamskim. Otwarto ją w 2015 roku podczas szczytu walk z tym tworem, a w czajownia była często i gęsto odwiedzana przez żołnierzy Peszmergi. Niestety, cześć z nich uwieczniona jest na pamiątkowych zdjęciach stanowiących dekorację knajpy. Choć słowo dekoracja, może nie jest w tym przypadku najwłaściwsze. Na ścianach zawieszone są również pojedyncze pamiątki po zmarłych obrońcach Kurdystanu. Lokal wygląda na bardzo popularny wśród miejscowych.Jadłem tam śniadanie - taki zestaw dla 2 osób (w zasadzie nie do przejedzenia) za 8 k IQD, czyli powiedzmy 5 i pół USD: